Iluzja powoli się zdematerializowała po kolejnym strzale droida.
- najpierw musimy przeżyć! Martwi nawet nie wywołamy transmisji! - Iterra ruszyła już bardziej skoordynowanie, do ucieczki nie musiał jej nikt zachęcać. Bahgar do końca został w pełni uważny i dostrzegł coś interesującego. Nie licząc faktu, że obecność wroga zaczęła zupełnie zanikać, jeden myśliwiec z eskadry defenderów odbił od szyku zupełnie na bok i poleciał solo gdzieś dalej od nich wszystkich. Intuicja podpowiedziała mu, że tam spotkałby wroga, ale czy będzie w stanie go pokonać? Mógł jednak łatwo rozróżnić głupotę od odwagi. Jeśli tam ruszy, z pewnością umrze. Smutna prawda o tym że był za słaby do starcia z czymś takim mogła przygnębić, ale czy na pewno?
Jego misja nie została wykonana i stracił dłoń. Do tego nie wiadomo co u Caleba, czy stali się więźniami ISB? Czyżby przodkowie w ten sposób chcieli mu pokazać, że nie jest jeszcze godzien miejsca obok nich? Że jest coś co musi zrobić? Czyżby ten właśnie mocowładny miał być jego ostatecznym celem? Jeśli tak, z pewnością musiał się do tego przygotować.
Żeby naprawić szkody spowodowane zbezczeszczeniem świątyni wiedział już, że zwykła pomsta nie wystarczy. Los nawet odebrał mu taką możliwość, a podrzucił przed nos zupełnie nową. Prawdziwe wyzwanie.
Gveir czystą siłą woli utrzymywał świadomość, pomimo zawrotów głowy spowodowanych narkotykiem i rozchwianym zmyśle równowagi. Efekt uboczny środka zaczął coraz mocniej dawać się we znaki. Potykając się o wystające elementy wszechobecnych ruin, prowadził jednak trójkę do punktu zbornego, gdzie dymiła się zielona raca. Miał tam dotrzeć Exterior i zebrać się reszta jego oddziału.
- sierżancie! - głos Neyi miał w sobie dużo ulgi. Dostrzegli siebie nawzajem wśród ruin. A powietrze blisko nich zaczęło dziwnie drgać. Przed oczami zmaterializował się statek, pochylony nierówno na krzywym podłożu. Rampa była już opuszczona, ale pod kłopotliwym kątem, zmuszając wszystkich do drobnej wspinaczki. Pająkowate droidy i reszta z obecnych sond weszła na statek drugim wejściem od ładowni.
- ładunek d ciała został przypięty Gveir. Codex nie był sobą... - powiedział ponuro Hex. Nikt więcj nie rzucał komentarzami, wszyscy skupili się na wydostaniu się z tego miejsca. Wkrótce wszyscy znaleźli się w środku nim pole maskujące na nowo objęło statek. Wnet miękko wznieśli się i niezbyt szybkim tempem ruszyli ku szerokiej dziurze w kondygnacji sklepienia.
- Witam na pokładzie ISS Exterior! - wszechobecny basowy głos BOBa brzmiał zbyt radośnie jak na zaistniałe okoliczności, wydawało się to cyniczne, ale kto wiedział czy taki był zamiar SI.
- W przedsionku za śluzą przy ścianach są rozkładane krzesła oraz pasy bezpieczeństwa. Proszę o przystąpienie do procedury lotu w atmosferze i bliskim polu grawitacyjnym. Wkrótce będzie trzeba dokonać bardzo szybkiego przyśpieszenia - każdy usłuchał, jak w zegarku wciskając guzik, który wysuwał półkę, by posadzić zad i zaraz potem każdy zapiął pasy.
- Skończ uprzejmości! Wydostań nas stąd - rzuciła Iterra, widać zapinanie pasów trzęsącymi się rękami wyczerpało już wszelkie dostępne pokłady cierpliwości naukowiec.
- Zaraz nabierzemy odpowiedniego przyśpieszenia. Obliczyłem trasę, wyliczyłem również skok. Proszę o cierpliwość i nie rozpinać pasów, do momentu aż opuścimy układ. Wyłączyć też wszelkie osobiste systemy łączności - wnet statkiem szarpnęło, a wszystkich wcisnęło w bok
- chyba zwymiotuje... słabo mi... - marudziła pod nosem, kiedy to krzyknęła jak nagle statek ponownie szarpnął, robiąc gwałtowny manewr.
***
Exterior ze stałym przyśpieszeniem kierował się już z dala od ruin, zostawiając flotę Imperium coraz dalej. ISD Abyss już odzyskał pełną sprawność, zdołał wymanewrować z kolizji, a ostrzał miał już zasypywać obszar równomiernie, tylko niepełna eskadra myśliwców wylecieć miała z wyrwy. Nikt nie zauważył, że wcześniej jakiś inny statek przesmyknął się tamtędy. Za zakłócenia w łączności i ogólny chaos ustawiono przyczynę na sabotowany ISD którego niektóre systemy wciąż wariowały. Na mostku ISD Hellion, gdzie urzędował pułkownik Fegson, wszyscy pracowali jak mrówki. Przybył tu zaraz po tych wszystkich zamieszaniach, by wyjaśnić to wszystko. Coś wydostało się z Taris, a potem ktoś wysłał nielegalną ekspedycję. Wszyscy byli podejrzani, a on z samego dyktatu Imperatora miał zaprowadzić tutaj porządek raz i dobrze, o co z resztą się starał od długiego czasu.
Z własnego niepodważalnego źródła wiedział też, że Durhash to skryty zdrajca i teraz miał okazję go wyeliminować. Tak też się stało. Fegson nie lubił się rozdrabniać, wszystkich ludzi Durhasha stracił. Resztę w jakiś sposób skojarzonych ze sprawą wsadził od razu do więzienia i miał zamiar o nich zapomnieć na ten moment. Zdrajca ten, czy zdrajca nie tamten. Dociekanie tego było czasochłonne i kosztowało środki, a ostatnio Imperium nie ma takiego luksusu. Nie ma człowieka, nie ma problemu. A co do tego, sam fakt, że jakiś obcy obejmował tak ważne stanowisko jak inkwizytor i do tego miał rangę pułkownika, napawało starego zgorzknialca obrzydzeniem. Nic dziwnego, że Imperium ma takie a nie inne problemy i jest zepsute od środka. On zaś jako przykładny lojalista miał zamiar to naprawić. Zdrajców trzeba było wyplenić, co do jednego. Miał z resztą przyzwolenie Imperatora na szybkie rozwiązanie problemów na Taris.
- a co z ekspedycją Inkwizytora? Załoga Abyss potwierdza wysłanie uprzednio grupy komandosów na powierzchnię - zapytał nagle na mostku jeden z jego podkomendnych, widząc jakąś szczególną lukę w tym wszystkim
- jak to co, zaginęła podczas akcji. Jakieś masz jeszcze pytania, Felix? - odparł pułkownik, przeszywając wzrokiem młodszego podwładnego. Ten odpuścił. Wnet odezwał się drugi
- pułkowniku mamy odczyt skoku w nadprzestrzeń tuż obok blokady!
- Kto opuścił układ?! - bardzo nie spodobało się to pułkownikowi. Jego źródło jasno mówiło, że nikt nie może opuścić blokady, a Imperatorowi nie spodoba się od razu pierwszy meldunek świadczący o nieskuteczności jego działań. To by się źle skończyło.
- jakiś niewielki okręt, nie udało się nawet całkiem odczytać sygnatury, od razu uciekł. Miał na sobie zaawansowane pole maskujące. A teraz to już oczywiste, że obiekt był też źródłem zakłóceń, a ISD był tylko medium i maską dla sprzecznych sygnałów.
- Wysłać mały pościg. Namierzyć współrzędne! Musimy przechwycić ten okręt! Nadać transmisję priorytetową do admirała. Trzeba skoordynować działania. Otoczymy ich. Nie uciekną nam.
- Sir, obiekt skoczył w kierunku sąsiedniego układu. Niezbyt daleko.
- Konkretnie?
- Tam nic nie ma oprócz ogromnego i chaotycznego pasma asteroid zlokalizowanego przy gwieździe neutronowej w środku układu o nazwie systemowej TA-1870. To dość nietypowe i raczej nieznane miejsce jak na ucieczkę i bardzo niebezpieczne. Muszą czuć się bardzo pewnie w manewrowaniu skoro tam chcą nas zgubić i muszą mieć niezły sprzęt.
- Wysłać lotniskowiec z eskortą dwóch korwet w obwodzie. Defendery mają ich dorwać. Wysłać naszych asów. Kapitan Yrmi i jego eskadra załatwi sprawę. Nie w takich warunkach prowadzili akcję - pułkownik wydał rozkaz, po czym zastanawiając się ponownie się odezwał tym razem w kierunku oczekującego na rozkazy marynarza:
- mówiliście sierżancie, że pochwycono statek należący do niejakiego Bahgara. Weterana wojen mandaloriańskich. Zgodnie z rozkazem jego załoga została pojmana i czekają na przesłuchanie?
- tak jest Sir. Znajdują się aktualnie w osobnych celach, a okręt jest zabezpieczony.
- zaczniemy od nich przesłuchania. Udało się już złamać szyfrowanie specyfikacji misji Inkwizytora? - tym razem zwrócił się do pierwszego technika okrętu, co miał wlepione w oczy w ciągle przeskakujące odczyty na panelu.
- to trochę jeszcze zajmie pułkowniku... zastosowano na prawdę wymyślne szyfrowanie. Wybiega to poza wysoki standard sił specjalnych, Sir... nie wspomnę, że cały system sabotowano, poruszanie się w nim to istny koszmar... Nie wiem czy zwrócenie się o kody dostępu by pomogło.
- daję wam na to trzy dni, dobrze? - starszy specjalista tylko zbladł w odpowiedzi.
***
- Skok wykonano ze stu procentowym powodzeniem. Podróż zajmie dwadzieścia cztery godziny i trzydzieści siedem minut - siedzących w przedsionku przywitał elegancko ubrany droid protokolarny
- można rozpiąć pasy i rozgościć się na okręcie. Naszym docelowym miejscem jest układ TA-1870. Wolna kajuta znajduje się w środkowej części statku tuż obok łazienki, naprzeciwko messy. Jeśli sobie czegoś życzycie do jedzenia lub picia, albo medycznej pomocy możecie śmiało mówić na głos. Cały statek jest na podsłuchu i podglądzie. Wszystkie inne sprawy proszę kierować do władcy posiadłości. Wielmożnej księżniczki Arkanii lady doktor Zin Ittera.
- to nienajlepszy moment na powitalne żarty Bob - ponuro odparła wyczerpana arkanianka, która z chęcią zdjęła hełm, po to by jak najszybciej dobrać się do jakiegoś papierosa i lekko trzęsącymi się rękami go odpalić. Wnet ruszyła przed siebie chwiejnym krokiem w stronę kokpitu, kompletnie ignorując wszystkich i mijając droida.
- Nazywam się Steward N0-1, do usług. Życzę przyjemnej podróży - droid dokończył swoją introdukcję.