Content

Archiwum

[Konkiv] Chrzest bojowy

[Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 29 Maj 2019, o 12:27

Zulrok przybywa z: [SD Victory I "Marooned"] Nowy rozdział

Niespodziewanie ciężki ostrzał przywitał barki desantowe mknące przez atmosferę ku powierzchni Konkiv. Jakby tego było mało, lesista planeta przywitała najeźdźców dżdżystą pogodą. Niewielki jednostki raz po raz trzęsły się pod wpływem wybuchających nieopodal pocisków. Zulrok wyglądając przez burtę dostrzegł dwie, może trzy maszyny, które zostały trafione. Reduta rzeczywiście musiała być doskonale strzeżoną twierdzą, Nikto już teraz mógł spokojnie wyciągnąć wnioski, że obrońcy będą jej strzec do ostatniego tchnienia.
- Lądowanie za 30 sekund, przygotować się! - ryknął pilot, walcząc z turbulencjami oraz lawirując między wystrzałami wrogiej artylerii.
- Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie gładko. - rzucił mimowolnie Pesa, trzymając się poręczy.
- Damy radę. - odpowiedział bez przekonania Kalamarianin Krar Oscu.
- Jesteśmy blisko, 10 sekund....
Chwilę później barka została trafiona przez obsługę baterii przeciwlotniczej. Pilot jeszcze przez chwilę próbował utrzymać lot jednostki, jednak sekundę później maszyna zaczęła pikować w dół. Nikto czuł że nie wyniknie z tego nic dobrego i tuż przed uderzeniem zamknął oczy.

***


- Niech to chuj, było tak blisko... - rzekł Mugrut Bon.
- Mogło być gorzej, widziałeś barki które dostały wyżej? Z nich nic nie zostało, a my jesteśmy cali. - odparła Phoebe.
- Tylko nie w komplecie. Biedak złamał kark. - wtrąciła medyczka Noela - Krar ma też uszkodzoną lewą rękę. Potłuczeń i skaleczeń nie liczę.
- A co z nim?
- Stracił przytomność, ale poza tym wygląda jakby nic mu nie było. Kto wie czy nie wyszedł najlepiej z nas...
Zulrok powoli zaczynał odczuwać bodźce. Początkowo ćmiący ból potylicy, następnie głosy rozmowy swoich kompanów. Chwilę później otworzył oczy, jednak ogólnie panująca szarówka utrudniała szybkie dojście do siebie. W końcu jakieś 30 centymetrów od swojej twarzy zobaczył Phoebe.
- Hej hej, wstajemy! Widzę że żyjesz! - Twi'lekanka nie żałowała głosu - Ledwo wylądowałeś a już odpoczywasz? Wstawaj!
- Phoebe spokojnie, może ma wstrząs mózgu... - zawyrokowała Titwo.
- Musimy być twardzi. Im szybciej się stąd zbierzemy tym lepiej. Dookoła co chwilę słychać jakieś strzały, krzyki. Do tego ten przeklęty deszcz. - wtrącił się Shitavanin.
- Zulrok, cholera obudź się!

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 2 Cze 2019, o 13:22

— Ten Ka-Doon może sprawić, że będziemy widzieć coś, co nie jest prawdą… Reduta ma silną obronę przeciwlotniczą… Problemem będzie już przedarcie się do niej — dodał jeszcze na koniec odprawy Zulrok, zgodnie z wiedzą, która posiadł po usłyszeniu odpowiedzi na dręczące go pytanie. W tym momencie nie mógł już nic innego zrobić. Był gotów na misję, podziwiając z pokładu barki, dżunglę planety Konkiv. Był to widok bardzo odmienny od tego, co codziennie witało go na Kintan czy to, co widział na innych planetach.

***


Dowódcy ostrzegali, że siedziba Kel-Dora jest odpowiednio chroniona, jednak tak mocnego ostrzału nikt się chyba nie spodziewał. Nagle wyjaśniło się, dlaczego organizacja wysłała tak wielu uczniów. Była po prostu świadoma, że wielu z nich nawet nie dotknie powierzchni planety, będąc żywym. Ciężki ostrzał witał barki desantowe z dołu, a deszcz z góry, co dodatkowo utrudniało widoczność. Kilka jednostek padło, inne dymiące sunęły powoli ku twardemu lądowaniu między drzewa. Obrońcy tego miejsca tak łatwo nie zostawią, a wiele uczniów miało już nigdy nie powrócić.

Jednostka, na której był Nikto miała szczęście, zostało już tylko 30 sekund do lądowania, a barka była coraz bliżej powierzchni, wraz z odliczaniem od dziesięciu sekund w dół, padł też pierwszy celny strzał w burtę maszyny. Barka zaczęła pikować w dół, każdy liczył się z możliwością śmierci. Łowca nagród mimowolnie zamknął oczy, wiedząc, że może być ciężko.

***


Odczuwanie bólu dochodziło do receptorów w mózgu powoli, jakby dręcząc najemnika. Najpierw ból nóg, potem pleców, który przechodził na szyję i głowę. Każda część ciała odczuwała skutek uderzenia o powierzchnię. To wszystko oznaczało tylko jedno — gladiator jeszcze żył. Poświadczały to niknące głosy członków jego drużyny. Dało się słyszeć charakterystyczne warczanie Mugruta i jakiś delikatny, kobiecy głos, który po ilości niezrozumiałych z pozoru słów musiał należeć do Noeli. Słuch wrócił do normy, ale przyniosło to tylko kolejną falą bólu spowodowaną przez krzyczącą nad nim Phoebe. Zielonoskóry tak sądził, że to ona, bo przez niewyraźne i szarawe postrzeganie świata, nie mógł być pewny. Dowódca oddziału słysząc słowa o wstrząsie mózgu, chciał się podnieść i coś powiedzieć, ale skutkiem było tylko bezwładne szarpnięcie nogami i niewyraźny bełkot. Najwyraźniej niecała świadomość wróciła na swoje miejsce. Cała sytuacja wzbudzała w nim większy gniew, ale zgodnie z tym, co go uczono, dodawało mu to też sił. Wściekłość wraz z Mocą w nim wezbrała i pobudziła go do działania, przywracając kontrolę nad ciałem. Wsparciem okazała się też wyciągnięta w jego stronę dłoń drużynowej medyczki.

— Nic mi nie jest. — Dwudziestopięciolatek po tych słowach, omiótł wzrokiem drużynę i widząc, że nie wszyscy stoją przed nim, rozejrzał się wokół.

Ciało Pesy leżało bezwładnie na ziemi, jego szyja była wygięta pod dziwnym kątem. Nikto zdarzyło się złamać kark przeciwnikowi podczas walki, ale po raz pierwszy taki widok go zmartwił. Zabrak był częścią grupy, za którą łowca nagród był odpowiedzialny, dodatkowo młodzieniec pełnił bardzo ważną rolę w drużynie, służąc za podstawową siłę ognia. Szanse przeżycia i wykonania zadania zdawały się drastycznie maleć. Pozostali członkowie oddziału też mieli różne ślady po uderzeniu, najbardziej w oczy rzucała się lewa ręka Krara. Shistavanin powtórzył słowa o tym, że muszą być twardzi i się stąd zbierać, co było bardzo zgodne z prawdą. Głos decyzyjny należał jednak do najemnika z Kintan.

— Ma rację… Zbierzmy sprzęt, ogarnijmy się i do przodu… Znajdźmy jakieś skały, inny punkt widokowy… Schowamy się tam na chwilę i wybadamy sytuacje… W którą, w ogóle stronę jest ten pieprzony zamek? — Zielonoskóry miał nadzieję, że uzyska odpowiedź, a jego oddział ruszy zgodnie z jego rozkazami.

Wybaczone :) Jakbyś i w połowie czerwca odpisał, zrozumiałbym, o ile o takiej możliwości zostałbym uprzedzony. Czerwiec to też miesiąc ciężki dla studenta: ostatnie kolokwia, w pół do sesji itp. itd., także i z mojej strony może być różnie z odpisami.
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 3 Cze 2019, o 10:08

- Według mapy to chyba nas zmiotło z głównego kierunku natarcia, po tym jak dostaliśmy. Jesteśmy niespełna pięć standardowych kilometrów od reduty Gnost Ka-Doona. - odparła Phoebe zerkając na urządzenie mobilne, przypięte do nadgarstka - Przez tą dżunglę to będzie parę godzin marszu. Niestety nie zlokalizowałam żadnych ścieżek, musimy sami wyrąbać przejście.
- Niech to szlag... - warknął Shistavanin sięgając po maczetę - Nie wiem czy to odnotowaliście, ale odgłosy batalii jakby przycichły, bitwa musiała się przenieść i co gorsza odgłosy nie dochodzą od strony zamku tylko od strony naszego ataku.
Wyczulone zmysły Mugruta nie myliły się. Wiele wskazywało na to, że ofensywa uległa załamaniu, a ludzie Kel Dora przeszli do kontrofensywy. Wszystkie słowa powiedziane na odprawie sprawdzały się. Walka na Konkiv nie była misją treningową, tylko rzeczywistym chrztem bojowym. Drużyna Zulroka jeszcze przed przystąpieniem do walki straciła jednego członka, co uszczuplało zasób wariantów pomyślnego zakończenia zadania.
- Pięćset metrów na północ od nas, jest jakieś wzniesienie, niewielkie, ale jest szansa że drzewostan jest tam przerzedzony. Co więcej wiele wskazuje na to, iż zastaniemy tam kogoś od nas, mam słaby sygnał rozpoznawczy, sygnatura jest zgodna z naszą. - dodała Twi'lekanka, spoglądając na kompanów - Zulrok co robimy?
- Pamiętajmy Gnost jest przebiegły, kto wie czy to nie jakaś pułapka. - niepewnie głos zabrał Kalamarianin.
- Wątpię by zdążyli coś takiego przygotować... Bon co robisz..? - Noela Titwo pobladła, gdyż zauważyła jak Shistavanin odrzuca maczetę, podnosi ciężki pistolet blasterowy i celuje w nią. Sekundę później Mugrut wystrzelił, a wszyscy łącznie z Nikto krzyknęli w proteście. Po chwili ciszy, u stóp medyczki wylądował ogromny jaszczur, mający cechy węża.
- Niech cię szlag świrze... - wykrztusiła roztrzęsiona kobieta.
- Typowe dla was ludzi. Za uratowanie życia, psioczycie. - odparł bez cienia emocji Shistavanin, odkładając broń - Zulrok tracimy tutaj czas.
- A co z Pesą? Zostawimy go tak?
- Kurwa, jeżeli o mnie chodzi to i tak w niczym mu nie pomożemy. - wtrąciła się podirytowana Phoebe - Zdecydujmy coś bo jeszcze godzinę czy dwie to z oddziału atakującego staniemy się dywersantami, których prędzej czy później otoczą.
Nikto miał kilka decyzji do podjęcia i każda minuta zwłoki działała na ich niekorzyść. Czy wyruszyć bezpośrednio w stronę reduty czy może wspiąć się na wzgórze w celu obserwacji oraz sprawdzenia znajomego sygnału. Istniała też kwestia podniesienia morale drużyny, a także sprawa pochówku (lub nie) młodego Pesy. Zulrok nie miał zbyt wiele czasu, a od tych decyzji mogło zależeć ich życie.

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 3 Cze 2019, o 13:11

Informacje przedstawione przez Phoebe zdawały się poprawiać położenie oddziału. Nie byli w środku walk, ale dzieliła ich też spora odległość od celu. Mogli zaplanować kolejne kroki, nie ryzykując wpakowania się od razu pod lufę wrogiego blastera. Niestety, zmysły Mugruta przekazały dowódcy mniej pocieszające informacje. Sprzymierzone grupy nie nacierały na zamek, a widocznie wycofywały się w głąb nieznanej dżungli. Poplecznicy Ka-Doona mieli przewagę, bo z pewnością znali teren, na którym działali. Wszystkie oddziały, podobnie jak ten dowodzony przez Zulroka czekała przeprawa przez nieznaną i niebezpieczną dżunglę, gdzie nie widać nawet drogi.

Planeta Konkiv dla uczniów i żołnierzy organizacji była prawdziwym poligonem. Nie było tu miejsca na błędy i nikt nie dostawał tu drugiej szansy. Nikto miał wrażenie, że wręcz za dużo zrzucono na ich barki, jak na pierwszą misję. W swoim położeniu nie mógł jednak z tym jakkolwiek dyskutować. Na szczęście twi’lekanka zgodnie ze swoją rolą w oddziale odnalazła wzgórze, które pozwalało zorientować się w sytuacji i lepiej zaplanować dalsze kroki. Ewentualność obecności jakiegoś sprzymierzeńca w tamtym miejscu, też poprawiłoby obecną sytuację. Nie można jednak było całkowicie odmówić racji Krarowi, jednak więcej logiki przemawiało, że to nie powinna być pułapka.

Nieoczekiwane wymierzenie blastera w pannę Titwo, przez Shistavanina bardzo zaskoczyło najemnika. Nie zdążył dobiec do blondynki, gdy padł strzał. Gdy wraz z hukiem, na ziemi znalazł się martwy, wielki gad zaskoczenie było jeszcze większe. Łowca nagród wiedział, że członkowie jego oddziału powinni się komunikować między sobą, a ostrzeganie o każdym niebezpieczeństwie to podstawa do przetrwania wszystkich pozostałych. Zimne i martwe ciało Pesy też było sprawą, na którą musiał pochylić się zielonoskóry. Z jednej strony należał mu się godny pochówek, z drugiej niewiele dzieliło grupę od frontu walki, zostawała też prywatna sprawa seksu między młodzikiem a Phoebe.

Były gladiator czuł ciężar spojrzeń członków jego ekipy. Wszyscy wyczekiwali jego decyzji, a każda kolejna sekunda w zamyśleniu potęgowała nerwy, a być może przybliżała wrogów do tej pozycji. Na podstawie tego, co usłyszał i rozsądził w myślach, dwudziestopięciolatek postanowił wydać rozkazy.

— Idziemy na wzgórze… Pole do obserwacji, lepsze zaplanowanie działań… Nie pchamy się jak głupi, ktoś musi być na szpicy, bo to może i być pułapka… Mugrut, reszta w sumie też… Komunikacja, ostrzeganie, współpraca!!! Jasne?... Pesa zasługuje na godny pochówek, ale jeśli tu zostaniemy… To tamci nas dopadną i będzie tu grupa pięciu trupów… Pokażmy więc tym skurczybyków, że jesteśmy twardzi… Wybijmy ich, przejmijmy to miejsce… Walczmy, by zapewnić młodzikowi godny pochówek… Do boju! — Wypowiedź Zulroka, jak zwykle była co jakiś czas przerywana, ale coraz częściej to była przerwa na dłuższy oddech, może jakieś przyzwyczajenie niż rzeczywiste zebranie myśli i dobranie słów.
Zdania, które budował, dalej były dość proste, ale przychodziły mu z coraz większą łatwością. Nikto stwierdził, że skoro potrafi przezwyciężyć to, to i prawdziwi wrogowie nie będą stanowić dla niego problemu. Z taką myślą podążał wraz z oddziałem w stronę wzgórza. Do celu prowadziła Twi’lekanka, poruszając się tak cicho, że gdyby się jej nie widziało, można by uznać, że to jakiś cień.
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 6 Cze 2019, o 11:53

Zulrok w końcu podjął decyzję o wymarszu i chwilowym pozostawieniu Pesy, w miejscu gdzie leżał. Titwo naprędce przykryła go długimi, palmowymi liśćmi, które Shistavanin ściął swoją maczetą. Jeden z nieśmiertelników pozostawiono przy denacie, natomiast drugi przekazano dowódcy oddziału.
Po kilku minutach marszu, okazało się, iż Nikto popełnił błąd każąc Phoebe iść na czele drużyny. Co prawda Twi'lekanka szła bezszelestnie ale nie miała siły przebicia w starciu z gęstą dżunglą. A im dalej zagłębiali się w las, tym było gęściej.
- Niech to szlag, niech ktoś mnie zmieni. - burknęła, odwracając się ku grupie - Jestem już cała podrapana na łapskach.
- Trzeba było dać pole do popisu Mugrutowi. - wtrącił się zazwyczaj milczący Kalamarianin - W takim tempie, na wzgórze dojdziemy za kilka godzin.
- Nie wiem czy zwracacie na to uwagę, ale odgłosy bitwy praktycznie zaniknęły. Batalia musiała przenieść się daleko, daleko stąd. - dodała medyczka - Mam nadzieję, że nie pozostaliśmy ostatnim oddziałem na Konkiv, zdolnym do wykonania zadania.
- Nie pleć głupstw do cholery. Zulrok co robimy? Mam torować drogę? - spytał Bon, sięgając po manierkę z wodą.
- Cicho! - syknęła Phoebe, a wszyscy zamarli w bezruchu. Początkowo nikt nic nie dostrzegał, ani nie słyszał. W końcu od wschodu, z każdą sekundą zaczęły dochodzić do nich odgłosy szybkiego przedzierania przez dżunglę. Zulrok wzrokowo wydał dyspozycje, wszyscy znaleźli zasłony i oczekiwali nieoczekiwanego. Nagle w miejscu gdzie stali wyskoczył... jeden z żołnierzy, należących do innego plutonu. Był zakrwawiony i przestraszony, ale by ograniczyć niepożądane reakcje, Shistavanin doskoczył do niego i obalił na ziemię.
- Uspokój się! Jesteś wśród swoich! Spokojnie!
- Ratunku! Uciekajcie! To zagłada, zagłada mówię wam! RATUNKU!
- Co z nim robimy?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 15 Cze 2019, o 22:05

Widok Phoebe, która miała znaczne problemy w prowadzeniu drużyny przez gęstwinę, zmartwił Zulroka. To przez jego decyzja, Twi’lekanka była podrapana, a oddział poruszał się w ślamazarnym tempie. Inaczej sobie to wyobrażał, zapomniał jednak, że rola nawigatora nie musi się wiązać koniecznie z przebijaniem się przez dżunglę — wskazanie drogi, też by wystarczyło. Należało zmienić kobietą na Mugruta, który powinien lepiej poradzić sobie z terenem, a Phoebe wskazywałaby mu tylko drogę.

— Tak, Bon toruj drogę… Phoebe nawiguj go… i to była zła decyzja… Nim dalej bitwa, tym łatwiejsza droga… Na pewno nie jesteśmy sami… — Nikto wydał polecenia w standardowy, pourywany sposób składania zdań, ale na sam koniec coś innego przerwało mu wypowiedź.

Nikt nawet nie próbował podważać polecenia Twi’lekanki. W końcu nie było słychać głosu bitwy, a kobieta coś jednak usłyszała. Potem zaczęli słyszeć to wszyscy — przedzieranie się od wschodu, mógł być to dziki zwierz, ale i wróg, więc ekipa musiała zachować czujność i mieć broń w gotowości, co gestem zasugerował dowódca. To, co zaskoczyło ich zza drzew, było teoretycznie dobrym widokiem, ale tylko teoretycznie. Żołnierz, innego, sprzymierzonego plutonu oznaczał, że jeszcze jest nadzieja i mógł mieć cenne informacje. Stan żołdaka zdecydowanie martwił zgromadzonych. Krew cieknąca z ran i drgawki wywołane strachem nie poprawiały z pewnością morale drużyny. Na szczęście Mugrut zareagował wręcz wzorowo, przytrzymując żołnierza przy ziemi.

Słowa, które wypowiadał żołdak, również martwiły łowcę nagród, jednak on szybko przypomniał sobie to, co usłyszał podczas odprawy. Kel-Dor, który był ich celem, znał się na sztuce iluzji, więc to, czego bał się przygnieciony do ziemi osobnik, mogło nie być prawdziwe. Gdyby zagłada, o której mówił mężczyzna, była realna, to źle wróżyłoby oddziałowi najemnika, a zadanie, było przecież najważniejsze. Trzeba było podejmować szybkie decyzje.

— Ja go przytrzymam… Noela jak przestanie się wiercić, to zabandażuj go czy coś… Krar mamy możliwość kontaktu z kimkolwiek z naszych? Reszta obserwujcie teren! — Po pierwszych poleceniach były gladiator wymienił Shistavanina przy przytrzymywaniu żołnierza.

— Jesteś wśród swoich… Zulrok, Noela, Phoebe, Mugrut, Krar — wskazał po kolei każdego palcem — Wszyscy służymy temu samemu władcy… I wszyscy wrócimy na Marooned… Także, żołnierzu… Spokój, opanowanie i raport… Tak by organizacja, była z Ciebie dumna… — Najpierw słowa były wypowiadane spokojnie i miło dla ucha, by przeistoczyć się w twarde rozkazy. Zielonoskóry skojarzył sobie to z holofilmem, gdzie był dobry i zły glina i postanowił zastosować podobny motyw na przesłuchiwanym. Niezależnie od reakcji żołdaka, dwudziestopięciolatek przywołał blondwłosą medyczkę na ucho.

— Nawet jeśli się nie ogarnie, nie możemy go tu zostawić… Nie masz jakichś prochów, by go ewentualnie przywrócić na siłę do normalności?

Zulrok wiedział, że dodatkowa osoba w drużynie przyda mu się w wykonaniu zadania, tym bardziej po stracie Pesy. Nie mógł sobie pozwolić jednak na to, by ta osoba była niestabilnie psychicznie, bo mogło to zagrozić jego oddziałowi. Nawet jeśli żołnierz zachowywałby się normalnie, nie można było spuszczać go z oka w podążaniu dalej na wzgórze i w stronę zamku Ka-Doona.
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 17 Cze 2019, o 12:54

Po kilku próbach wyrwania się, mężczyzna zwiotczał przestając stawiać opór. Dzięki temu Titwo mogła wstępnie opatrzyć żołdaka. W międzyczasie Krar próbował nawiązać kontakt z dowództwem lub innym oddziałem, jednak na razie nie przynosiło to pożądanych rezultatów.
- Gdzie oni nas kurwa rzucili..? - rzucił zdenerwowany Mugrut, czujnie lustrując teren.
- Podałam mu stymulant wzmacniający i coś na uspokojenie. Za chwilę powinien lepiej kontaktować, ran ma sporo choć większość jest powierzchowna, nie zdziwiłabym się gdyby sam sobie to zrobił biegnąć przez dżungle. Tylko na plecach ma dwie rany cięte, ale miał szczęście. - Noela zdała raport z szybkich oględzin nieznajomego.
- Lider, Lider tu Nikto, odbiór. - Kalamarianin ponownie starał się wywołać dowodzących. Ich kryptonim był po prostu nazwą rasy ich przewodnika Zulroka.
- Może spróbuj kontaktu z najbliższymi jednostkami, jakie powinny tu być, przynajmniej według mapy zrzutu.
- Echo do Nikto, odbiór! Zabrak do Nikto odbiór. - głos Krara był co raz bardziej poirytowany - Lider, tutaj Nikto, odbiór do kurwy nędzy.
- Szzzszcz bzzz ider złasz szsssz, odbr... - w końcu radiostacja odezwała się przerywanym, słabym głosem.
- Tu Nikto, jesteśmy na pozycji wskazanej rozkazami. Jakie mamy dyspozycje?
- Nik.. szzz ssss szcz... bzzz... odwrocie. Cel... cel niezmieniony... rdzić sobi... sami... szszzssz.. Przgpowć.... Wsprcie... Odir...
- Lider, powtórz! Lider! - Oscu wydzierał się do stacji, niestety dowództwo już nie odpowiedziało.
- Chuj wie o co im chodziło. Odwrót ale cel niezmieniony? Przpować? Przegrupować? Przepracować? Organizacja godna... lidera. - zrzędził Shistavanin, mając cały czas perymetr pod obserwacją - Coś z tego rozumiesz Zulrok?
- Zagłada! - niespodziewanie wtrącił się poraniony żołnierz, wybudzony z osłupienia - Gdzie jestem, co jest?
- Uspokój się, jesteś wśród swoich. - rzekła przyjaźnie Phoebe, a widok ponętnej Twi'lekanki okazał się kojący dla nieznajomego.
- Aaa... tak. Tragedia. Oni na nas czekali, byli gotowi. Połowa plutonów przepadła tuż po lądowaniu. Mają przewagę liczebną... Nic tu po nas...
- Wchodzimy na górę? Wszyscy? Czy może się jakoś zorganizujemy? - dopytywała medyczka, choć widocznie nie czułą się najpewniej w gęstej dżungli Konkiv.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari
7. N/n - żołnierz - człowiek - RANNY
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 9 Lip 2019, o 12:57

Tak jak stan znalezionego rannego żołnierza przedstawiał się całkiem znośnie, tak położenie oddziału dowodzonego przez Zulroka było gorsze. Pierwsze próby wywoływania innych na nic się zdały, ale w takiej gęstwinie i oddaleniu się od innych sygnał mógł być słaby. W końcu cisza została przerwana przez niewyraźne komunikaty. Z kilku słów usłyszanych między zakłóceniami najważniejszą kwestią, ale i najbardziej słyszalną było to, że cel jest niezmieniony. Słowa Mugruta, które obrażały władcę organizacji, wzburzyły emocjami Nikto i niewiele brakowało, a Shistavanin poczułby pchnięcie Mocą. Komandos drużyny miał szczęście, bo był jej ważnym członkiem i mimo swoich opinii wydawał się lojalny co do rozkazów dowódcy. Łowca nagród głowił się nad komunikatem z radiostacji, by w końcu wydać swoją opinię na temat tego, co usłyszał.

— Cel niezmieniony… dalej musimy zdobyć twierdzę… i najlepiej dorwać Kel-Dora. W odwrocie są albo nasze siły, albo wroga… Musimy sobie radzić sami… Przegrupować się… Było też słowo o wsparciu… — Najemnik nie dokończył swoich wywodów, bo przerwał mu krzyk rannego żołnierza.

Słowa leżącego człowieka nie poprawiały położenia oddziału ani oceny sytuacji na Konkiv. Zielonoskóry zastanawiał się nad tym, jakim cudem ktoś mógł tutaj się spodziewać ataku. Czy było to rutynowe, czy w organizacji był jakiś szpieg, czy może Moc Ka-Doona potrafiła z takiej odległości poznać zamiary swoich wrogów? Bycie dowódca wiązało się z wieloma decyzjami, rozmyślaniami i lękiem czy na pewno wszystko będzie dobrze. Kolejne takie chwile testy znów go czekały. Pierwszą sprawą do załatwienia w najbliższym czasie był wywiad z rannym żołdakiem. Z rozmowy wynikało, że nazywa się John Titor. Wróg zorganizował się w niewielkie grupy złożone w większości z droidów IG-97, którymi dowodzą białkowcy. Dwudziestopięciolatek przypomniał sobie, że Kel-Dor miał też poparcie innych byłych mocowładnych uczniów, więc trzeba było założyć, że to oni dowodzą droidami. Relacja Johna wskazywała też, że wrogowie są na północnym wschodzie, a na zachód od wzgórza, na który teoretycznie oddział zmierzał, jest forteca Gnosta. Noela stwierdziła, że z mobilnością Titora może być ciężko, ale rany nie zagrażają jego życiu i prędzej czy później będzie zdatny do jakichś działań w drużynie, ale niekoniecznie nastąpi to już na Konkiv.

— Mamy rannego… Rozdzielimy się, to zginiemy… Musimy trzymać się razem… Wszyscy na wzgórze. Mugrut — torujesz drogę… Phoebe — nawiguj. Reszta nieco z tyłu… Krar jak sam nie dasz rady prowadzić Johna, to… Noela, jak dasz radę, to mu pomożesz… Mogę to też być ja… Na wzgórzu znów spróbujemy wywołać innych… Może będzie lepszy sygnał… A jak nic to nie da… Cóż przedyskutujemy co dalej — Zulrok wydał rozkazy oddziałowi, a wszyscy z większym bądź mniejszym grymasem ruszyli naprzód.
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 16 Lip 2019, o 11:03

Grupa zaczęła powoli przemieszczać się w kierunku wzgórza. Marsz szedł im niezwykle mozolnie, tak że co jakiś czas Mugrut i Phoebe oddalali się od oddziału. Gdy tylko tracili ich z pola widzenia przystawali, by poczekać na nich, zabezpieczając ścieżkę.
Wspinaczka zajęła im jeszcze więcej czasu niż przewidywali. W międzyczasie z dżungli znowu zaczęły dochodzić do ich uszu odgłosy walk. Widocznie żołnierze "Władcy" przegrupowali się, okrzepli w boju i ruszyli do kontrataku. Był to dobry sygnał dla Zulroka i jego podopiecznych. W końcu wdrapali się na szczyt, gdzie drzewa były bardzo przerzedzone, a punkt obserwacyjny pozwalał na poczynienie kilku uwag.
Nim Nikto nakazał rozejrzeć się po okolicy, wszyscy zauważyli, iż na górce rozegrała się jedna z bitew. Dookoła leżały szczątki droidów bezsprzecznie IG-97, a także żołnierzy wojsk nacierających. Po ogólnym rozgardiaszu ciężko było osądzić kto zwyciężył w konfrontacji.
- Niech to szlag, niezła jatka ich tutaj została. Droidy zaprogramowano by walczyły do ostatniego, bez względu na straty. - ocenił Mugrut drapiąc się po brodzie - Niektóre ciała są rozczłonkowane i leżą przy szczątkach robotów. One nawet zdekompletowane, do końca wykonywały polecenia.
- Nie pozostaje mi nic innego jak się z tobą zgodzić. - dodał Krar, pełniący funkcję "złotej rączki" w plutonie Zulroka - Ale nikomu już tu nie pomożemy, a przebywanie na takiej otwartej przestrzeni przez dłuższy czas zwróci na nas uwagę.
- Hmm nasi chyba wstrzymali odwrót. Widać gdzieniegdzie stróżki dymu i falowanie drzew, które jakby przesuwało się w naszym kierunku. - zameldowała Phoebe spoglądając przez lornetkę - Swoją drogą, jak na walki to mało tutaj pożarów. A po drugiej stronie, sami widzicie, nietknięta forteca z niezłą obroną przeciwlotniczą, chroniona stromym podejściem i rosłymi drzewami...
Twi'lekanka przerwała, gdyż wszyscy usłyszeli metaliczny dźwięk, szurający po żwirowo-trawiastym podłożu. Jak jeden mąż spojrzeli za siebie, by ujrzeć mocno uszkodzonego IG-97 podciągającego się na jednej ręce, który niechybnie zmierzał w ich kierunku. Droid choć wyglądał groteskowo, to jego zamiary na pewno nie były komiczne.
- Proszę, proszę wytrzymałe te skurwysyny... - bąknął Shistavanin, spoglądając na Zulroka, by ten zdecydował czy zakończyć mechaniczne życie.
Chwilę później grupa znowu skupiła się na czymś innym. We wskazywaną fortecę trafiło kilka wiązek z turbolasera. Powietrzny atak wstrząsnął okolicą, a co najważniejsze zrobił sporą wyrwę w ścianie warowni, przy urwisku.
- Czyli jednak nie jest z nami tak źle... - cicho powiedziała Noeala, a mechaniczny dźwięk zdawał się przybliżać - Może pozbądźmy się tego problemu? Zulrok?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari
7. John Titor - żołnierz - człowiek - RANNY
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 27 Lip 2019, o 10:04

Przeprawa w kierunku wzgórza była męcząca i długa, ale przyniosła kilka istotnych wieści, które należało zapamiętać. Pierwszą kwestią było to, że sprzymierzone oddziały znów ruszyły do walki, a nawet powoli zbliżają się do fortecy. Drugą sprawą było to, że trafili na miejsce bitwy, a droidy Kel-Dora były bardzo zaciekłe w boju. Jeden plus, na jeden minus, jeśli chodziło o położenie sytuacyjne drużyny Zulroka. Dowódca zgadzał się z Krarem, bo doskonale wiedział, że nie mogli tu zostać. Z drugiej strony ciągnięcie Johna do reduty to proszenie się o śmierć dla niego, a pewnie i dla podkomendnych. Ocena obronności twierdzy dokonana przez Phoebe również była istotna do planowania dalszych działań. Teren był trudny do przemierzenia nawet dla w pełni zdrowych żołnierzy, ale Titor nie mógłby im towarzyszyć.

Podsumowując sobie wszystko w myślach, Nikto wiedział, że sprzymierzeńcy powoli przemieszczają się w jego stronie, ale wciąż walczą; nie mogą tu zostać, a podejście do reduty będzie trudne. Z przemyśleń wyrwał go metaliczny dźwięk, którego sprawcą był poważnie uszkodzony IG-97. Łowca nagród już przymierzał się do strzału, by zakończyć jego jestestwo, gdy w tym samym czasie mury fortecy zatrzęsły się od wiązek z turbolasera. W murze powstała wyrwa i była tuż przy urwisku, co dawało możliwość dostania się do wnętrza warowni. Była to dość pocieszająca informacja. Droid zabójca wciąż jednak zmierzał z morderczymi zamiarami w stronę najemnika, ten jednak zrezygnował ze swojego pierwotnego zamiaru i wycelował w prawą ręką droida, tak by go rozbroić, ale nie zniszczyć całkowicie. Mugrut po strzale zmierzył zielonoskórego wzrokiem, jakby będąc zaskoczonym, że ten nie unicestwił droida.

— Krar, dwa zadania… Łączność z bazą albo z najbliższymi jednostkami… Drugie: spróbuj wyciągnąć cokolwiek z tego droida: rozkazy, mapy, cokolwiek co się przyda… Po nawiązaniu łączności musimy zejść ze wzgórza… John musisz jeszcze dać radę… Tam chowamy się pod drzewem przed deszczem, a Titor odpocznie… Chyba że Phoebe widzisz jakiś mały przyczółek, by schować się pod dachem… Nie zaatakujemy sami fortecy… Musimy poczekać na innych… ktoś od nas musi zająć się rannym. Na dole Krar zajmie się resztkami droida, ja poniosę korpus i głowę czy co tam Krarowi potrzebne do tych technicznych rzeczy.

Kontakt z racji pogody był utrudniony i udało się go nawiązać tylko z bazą. Przez te kilkadziesiąt sekund udało się zdobyć informacje, że cel niezmieniony, z rannym muszą sobie radzić sobie. Mimo tej ostatniej informacji dwudziestopięcioletni dowódca oddziału miał nadzieję, że sprzymierzeńcy będą mogli jakoś zająć się Johnem. Po zerwaniu łączności należało przejść do wykonywaniu planu. Jeśli to, co zostało z droida, nadawało się do majstrowania przy nim, to Zulrok zamierzał wziąć resztki na ręce. Korpus i głowa bez kończyn nie mogła stanowić zagrożenia. Mugrut i Phoebe znów prowadzili, a Noela i Krar prowadzili Titora. Drużyna miała zejść na dół pod jakieś rozłożyste drzewo lub inny bezpieczny punkt wypatrzony przez Phoebe. Na dole należało czekać na koniec walk i wyciągnąć coś z blaszaka. Plan czekania na innych mógł zostać porzucony w zależności od wyciągniętych informacji z IG-97.
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 22 Sie 2019, o 10:12

Krar poświęcił kilka minut przy zdezaktywowanym droidzie. Ostatecznie oderwał głowę od reszty metalowego ciała, dając znać że to wystarczy do sprawdzenia danych zawartych w pamięci robota. Następnie cała drużyna ruszyła w dół. Odgłosy walk były co raz bardziej donośne, najprawdopodobniej tym razem to armia kel dora Gnosta Ka-Doona była w odwrocie.
W końcu oddział Zulroka zszedł ze wzniesienia, znajdując schronienie pod masywną skałą, chroniącą przed opadem deszczu, który również zelżał. John Titor był przytomny, komunikatywny jednak jego zdolności motoryczne były na niskim poziomie i targanie go przez dżunglę nie miało większego sensu. Medyczka zrobiła co mogła by mężczyzna nie wykrwawił się i był zdolny na przeczekanie konfrontacji.
- Zulrok, Zulrok sz... szszcz... zgł... zgłoś się.. - odezwało się niespodziewanie radio - Z naszych... ..ormacji... wynka że jes... najbl... szsz... reduty... Naka... at... Powrzam szczss... nakazuję atak!
- Czyżby Gnost okazał się kolosem na glinianych nogach, rzucając wszystko do ataku w pierwszej fali? - rozważała Phoebe, patrząc na Nikto, oblizując przy tym dwuznacznie wargi - Krar co tam z łbem blaszaka?
- Spokojnie, już się podłączam do niego, muszę też podpiąć jakieś zasilanie... - odparł Kalamarianin, majstrując przy głowie zdezaktywowanego droida.
- Chyba mnie tu... nie zostawicie? Co? Front i tak się zbliża? - spytał nadzwyczaj pewnym głosem Titor, szukając czegoś w wewnętrznej kieszeni kurtki.
- John co ty tam szukasz, uspokój się. Nawet jeżeli będziesz musiał tutaj poczekać to nic ci się nie stanie. - odparła łagodnie medyczka Noela Titwo - Co ty tam szukasz?
- Tego! - ranny żołnierz jakby oszalał i wyciągnął długi nóż, atakując nim kobietę. Ta zasłoniła się prawym ramieniem, otrzymując cios ostrzem. - Nigdy nie pokonacie Gnosta...
Pojedynczy dźwięk wystrzału przerwał paplaninę rannego żołnierza. Shistavanin wolał nie czekać na dalsze poczynania Titora i strzelił mu prosto w pierś, najprawdopodobniej ratując życie Noeli. Należało przyznać, że Mugrut ma pewną i szybką rękę. Strzał był bardzo precyzyjny i co najważniejsze skuteczny.
- Kto by się spodziewał. Szpieg. - burknął Bon spluwając na ziemię - Co robimy? Jeden problem z głowy, Zulrok?
- Hmmm nie wiem czy coś wielkiego z tego będzie. Ale z tej pamięci wynika, że Kel Dor miał kilka oddziałów tych droidów, pogrupowanych w plutony złożone z 5-6 robotów. To musi być prawda, iż rzucił wszystko w pierwszym odruchu. Nie zdziwię się, jeżeli przy sobie zostawił tylko kilku obrońców i to białkowców. - zakomunikował Krar - Myślał że odrzuci nasze oddziały i zmusi do wycofania, mimo początkowych sukcesów, jego plan spalił na panewce.
- To co robimy Zulrok? Czekamy na naszych czy ruszamy w kierunku wyrwy w ścianie warowni? - dopytywała Twi'lekanka, kładąc rękę na ramieniu Nikto.

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari
7. John Titor - żołnierz - człowiek - EXITUS
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 24 Sie 2019, o 21:00

Drużyna działała zorganizowanie, co cieszyło Zulroka. Krar zajął się droidem, wszyscy, dzielnie i razem zeszli ze wzgórza znajdując schronienia przed przeszkadzającą aurą, a przy okazji sojusznicy coraz bardziej zbliżali się do samotnego oddziału. Będąc w bezpiecznym miejscu, Titor mógł odpocząć, a technik ekipy wyciągał dane z droida. Chwilę spokoju zakłóciło trzask w radiostacji i nadany komunikat. Tym razem słowa były dużo bardziej zrozumiałe i nikt nie musiał się silić na własną interpretację. Z racji zajmowanej pozycji oddział dowodzony przez Nikto miał zaatakować redutę Kel Dora. Słowa Twi’lekanki mogły mieć pokrycie w rzeczywistości, ale Gnost mógł mieć jakieś tajemnice pozostawione na ostatnią chwilę. Jedna z nich w tym czasie właśnie się uruchomiła.

John teoretycznie zadając błahe pytanie, nieoczekiwanie stał się pewny siebie i zaatakował Noelę, na szczęście Mugrut zajął się problemem i wydawać by się mogło, że wszystko jest w odpowiednim porządku. Co, jednak jeżeli ten człowiek nie był szpiegiem, a Ka-Doon po prostu z pomocą Mocy zmanipulował jednego z żołnierzy? Czy wtedy bezpośredni atak na twierdzę był teraz dobrą decyzją? Czy jeżeli to rzeczywiście był szpieg, to czy Kel Dor czasami nie wie o zajmowanej przez drużynę pozycji? Każda z ewentualności w głowie łowcy nagród była równie prawdopodobna i równie niebezpieczna w planowaniu kolejnych ruchów. Informacje wyciągnięte z pomocą Kalamarianina potwierdzały to, że Gnost, a raczej jego strategia nie była tak niebezpieczna, jakby na początku się wydawało. Wiadomo, że z siły z Marooned straciły sporo wojaków, jednak najważniejszy był cel. Zulrok widział ponownie w myślach cel tej misji, słyszał słowa Władcy i wiedział, co musi powiedzieć swojemu oddziałowi.

— Czekając na naszych, doczekamy się i wrogów… Obstawa osobista Gnosta to problem, ale do rozwiązania… Bez działania oberwiemy karą… A gdy ruszymy do boju, pochwalą nas, zostaniemy bohaterami i będziemy mieć w końcu spokój od tej zakichanej dżungli. — Wypowiedź najemnika była zbudowana tak, aby minus rozkazów był ukryty między dwoma plusami.

Ekipa musiała ruszyć powoli w stronę reduty, Krar wraz z Noelą musieli się trzymać z tyłu, należało też przeszukać Titora względem jakiegoś komunikatora, datapadu czy czegoś innego co potwierdzałoby jego działania szpiegowskie, albo zgadzało się z obawami zielonoskórego.
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 26 Sie 2019, o 16:16

Mugrut wziął się za sprawdzenie stygnącego ciała Johna Titora. Niestety nie znalazł przy nim żadnego komunikatora, nieśmiertelników, ani innych przedmiotów, co samo w sobie było dziwne. Ponadto Shistavanin przekazał Zulrokowi informację, iż mężczyzna nie miał żadnego ekwipunku, w które wyposażeni byli żołnierze "Władcy".
Pluton ruszył w kierunku reduty, mając za sobą odgłosy walk. Co jakiś czas na stacji słychać było pojedyncze słowa, wskazujące na to, iż armia droidów Gnosta jest w rozsypce, choć ktoś ciągle musiał powstrzymywać kontratak armii najeźdźców.
- Ciul wie czy to był dezerter czy jakiś szaleniec od tego Kel-Dora... - burknęła Phoebe przedzierając się przez dżunglę - Na moje oko, do wyrwy w ścianie mamy mniej niż kilometr.
- Tak, dobrze mówisz. - odparł krótko Mugrut, zatrzymując się by wyłapać niepokojące dźwięki.
- Co jest? - spytał Kalamarianin spoglądając to na dowodzącego Nikto to na Shistavanina, nikt nie zdążył mu jednak odpowiedzieć, gdyż sekundę później Krar padł na ziemię, a z krzaków na pluton wyszły trzy droidy IG-97. Drużyna Zulorka rozpierzchła się, gdyż zbita stanowiła idealny cel dla blaszaków.
- Kurwa, mówiłem mniej gadania....
- On dostał... Muszę mu pomóc... - krzyczała spanikowana Noeal - Zulrok... Zulrok...
- Zamknij się, najpierw musimy pozbyć się tego problemu. - przekrzyczała ją Twi'lekanka, ostrzeliwując zmierzające ku nim roboty. Te nie pozostały dłużne, choć ich celność tym razem nie była tak skuteczna jak w przypadku Krara Oscu. Dwóch z trzech mechanicznych zabójców ruszyło w stronę leżącego oraz będącej nieopodal medyczki. Trzecia jednostka krótko spenetrowała teren i obrała za target dowódcę Zulroka.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari - stan nieznany
7. John Titor - żołnierz - człowiek - EXITUS
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 29 Sie 2019, o 10:26

Ciało Titora, przy którym nie było nic, było jeszcze bardziej zastanawiające niż to, kim tak naprawdę był. Dane osobowe, które podał, też pewnie były nieprawdziwe. Teraz jednak cała ta dziwna sytuacja nie miała znaczenia. Oddział przedzierał się przez dżunglę Konkivu do wyrwy w reducie. Dźwięki świadczące o tym, że droidy są w rozsypce, wlewała nadzieję na szybkie zakończenie całej akcji. Opór ze strony wroga wciąż jednak istniał, bo na horyzoncie nie było widać żadnych sprzymierzeńców. Zulrok miał tylko nadzieję, że sprawa z rozbitymi siłami Kel-Dora to nie jest jakaś mistyfikacja na ogromną skalę. W myślach Nikto można byłoby znaleźć wiele spiskowych teorii. I może to zamyślenie albo po prostu nieoczekiwanie szybki przebieg zdarzeń w postaci pojawienia się wrogich robotów zaskoczył łowcę nagród i jego drużynę.

Oczywiście on i jego ludzie zareagowali instynktownie i poprawnie do sytuacji: rozpierzchli się i mieli broń w gotowości. Sytuacja na polu walki przedstawiała się dość kiepsko, bo mimo teoretycznej przewagi liczebnej nad blaszakami, to wrogowie zdążyli oddzielić Noelę i Krara od grupy, a dodatkowo były to osoby mniej wyszkolone wojskowo. Najemnik czuł pod palcami zimny spust blastera i jednocześnie lustrował teren swym wzrokiem. Dwa droidy wzięły na cel medyczkę i leżącego technika, a trzeci kierował się wprost na samego zielonoskórego. Najciekawszym w tym wszystkim było to, że najmniej zmartwień było o tego nieprzyjaciela najbliżej, tak jakby egoizm opuścił dowódcę oddziału, albo to świadomość celu misji i potrzeby by ekipa była w komplecie zwyciężyła w tym momencie. Niezależnie od tego, co to było, należało błyskawicznie podjąć działania.

Były gladiator czuł złość, że został zaskoczony, że dwóch jego ludzi jest w niebezpieczeństwie, że Titor okazała się zdrajcą, czuł to wszystko i czuł wzbierającą z tego samego powodu Moc. Miał jednak w sobie też strach, na treningach czy szkoleniach był cały czas świadomy zagrożenia, nie działał aż w takim pośpiechu. Może ta sytuacja tak naprawdę nie różniła się od pobytu na Marooned, ale Zulrok odczuwał to inaczej. Pozostał wybór celu, swoiste kto ma przeżyć, a kto zginąć. Oczywiście Phoebe i Mugrut też atakowali droidy, ale Nikto czuł, że cały ciężar decyzji spoczywa na nim. Stan Krara po trafieniu tak naprawdę mógł być różny od śmiertelnego postrzału po w miarę niegroźną ranę. Kwestia Noeli była inna, była w panice, ale była też medykiem — kimś, kogo ten oddział na pewno będzie potrzebował.

Decyzja zapadła z kolejnym mrugnięciem oka, Moc wezbrała się w łowcy nagród, palec na spuście był gotów do strzału. Najemnik starał się pchnąć Mocą blaszaka przy Titwo, by zaraz potem przeprowadzając ostrzał z blastera najpierw skupić go na wrogu potraktowanym Mocą, a później wiązki blasterowe miały uratować Oscu przed niechybnym losem wymierzonym przez metalowe ręce. Strzelanie wpierw w droida przy medyczce miało tylko sens, jeśli samo pchnięcie nie przyniosłoby odpowiedniej dawki bezpieczeństwa blondynce. Co do droida zbliżającego się do dowódcy, to zaraz po pierwszych działaniach najemnika, ten chwycił w drugą rękę wierny wibrotopór i był gotów do boju. Na koniec z ust zielonoskórego padły rozkazy:
— Noela spokój, pomożesz mu, jak ich załatwimy… Rozwalić te blaszaki!
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 31 Sie 2019, o 13:11

Choć wydawało się, że Zulrok dość długo czekał na podjęcie decyzji, to w rzeczywistości wszystko odbyło się w kilka sekund. Nikto głęboko sięgnął po Moc, a ta wzmocniła go jak nigdy dotąd. Presja czasu i okoliczności tylko wzmocniły jego więź z mistycznym polem energii, pozytywnie wpływając na refleks i decyzyjność. Dowódca plutonu widział wrogie droidy jakby w zwolnionym tempie.
Telekinetycznie pchnięty robot został odrzucony na dobre 10 metrów i pewnie przeleciałby dłuższy odcinek gdyby nie olbrzymie drzewo, zapewne Wroshyr, na którym zakończył lot. Kontrola blaszaka przybladła i miała już nigdy rozbłysnąć gdyż Mugrut poczęstował go solidną dawką blasterowych boltów.
Drugi przeciwnik zdążył wycelować w leżącego Krara i nawet oddał strzał, na szczęście Phoebe desperacko zaatakowała go kopnięciem z powietrza, podbijając durastalową rękę. Choć IG-97 nie odniósł przez to żadnych obrażeń, to na pewno był "zaskoczony" iż nie zakończył życia Kalamarianina. Niestety Twi'lekanka przez swoje działanie mocno stłukła sobie nogę.
Zulrok nie czekał na dalsze okazja, ale posłał w kierunku robota kilka strzałów, podobnie uczynił Shistavanin. Mugrut chętnie zrobiłby użytek ze swoich granatów, jednak w tak bliskiej odległości, ucierpiałby ktoś z plutonu. Oponent chwiejnie zakołysał się, co wykorzystała Phoebe i wbiła w jeden z rejestratorów mikrozapalnik jonowy, który po krótkiej chwili rozsadził głowę wroga. Wybuch lekko ranił zastępczynie Zulroka, ale była to mała cena za uratowanie życia Krara oraz swojego.
Trzeci z robotów zabójców nie zamierzał się poddawać i niebezpiecznie zbliżył się do Nikto, który dobył wibrotopór. Niestety blaszak był na tyle blisko dowódcy, iż jakikolwiek ostrzał mógłby go zranić. Lider przynajmniej przez kilka sekund był zdany tylko na swoje umiejętności oraz Moc. IG-97 nie mając zamiaru podejmować "rycerskiej" walki na broń białą, wycelował i oddał kilka strzałów w kierunku białkowca...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka - powierzchowne rany naskórka, stłuczona prawa noga
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari - stan nieznany
7. John Titor - żołnierz - człowiek - EXITUS
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 1 Wrz 2019, o 11:17

Moc go nie zawiodła, trening, który Zulrok przebył, tygodnie ćwiczeń i wyrzeczeń dały teraz bardzo wyraźny efekt. Normalnie czułby dumę i radość, ten odłam Mocy, z którego Nikto korzystał, objawiał się jednak inaczej. To złość i gniew w środku dodawały mu energii i wzmacniały jego ciało oraz umysł. Noela była uratowana, Krar mimo nie do końca znanego stanu był bezpieczny. Oddział dobrze ze sobą współgrał i współpracował. Nikt nie podejmował pochopnych czy głupich decyzji, które mogły zagrozić pozostałym. Postawa Phoebe bardzo zaimponowała łowcy nagród, takie niebezpieczne i heroiczne działania zasługiwały na pochwałę. Z drugiej strony pamiętał o każdej nocy spędzonej z Twi’lekanką i rany, mimo że niegroźne i dość powierzchowne martwiły byłego gladiatora. I tak jak jeden droid zderzył się z drzewem i został potraktowany serią z blastera, drugi zakończył swój metaliczny żywot wybuchem z mikrozapalnika, to trzeci blaszak wciąż był na placu boju.

Ręce najemnika dzielnie dzierżyły wibrotopór, metalowe wrogie ciało niebezpiecznie się zbliżało, tak że żaden ze strzelców nie mógł pomóc swojemu dowódcy. Zielonoskóry czuł się niczym na walce na arenie, on i jego broń kontra przeciwnik. W porównaniu do walk gladiatorskich wróg posiadał broń strzelecką i nie zamierzał rzucać się z gołymi kończynami na dwudziestopięciolatka. Unikanie blasterowych pocisków nigdy nie należało do najłatwiejszych. Wyszkolenie Zulroka, lata pracy nad ciałem dawały o sobie znać. Ciało wiedziało, co zaraz trzeba zrobić. Tutaj decyzja i działania dochodziły do skutku od razu. Jednak nie tylko ten trening i te wspomnienia wspierały Nikto w działaniach. Była wraz z Nim Moc, która go wspierała i dało się czuć, że go nie zawiedzie. Przynajmniej tak było odbierane to przez łowcę nagród. Były gladiator sięgnął w głąb Mocy, w głąb swojego gniewu i złości, tak by ta mistyczna siła wypełniła jego ciało i poprawiła jego fizyczne cechy. Tak, aby unik, który zamierzał wykonać, miał większy zasięg niż pozwalało nie wspomagane ciało, tak by jednocześnie najlepiej być za plecami albo z boku blaszanego nieprzyjaciela. Potem pozostawało już tylko wykończenie wroga.
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 9 Wrz 2019, o 19:01

Zulrok wykonał skuteczny unik, jednocześnie doskakując do droida zabójcy. Ten zdążył jedynie ponownie podnieść blaster, gdy dowódca plutonu kilkoma sprawnymi ciosami wspomaganymi Mocą rozczłonkował blaszaka. Gniew i nienawiść jakie przepełniały Nikto dodawały mu niewyobrażalnej siły, a mistyczna energia przepływała przez niego swobodnie. W tej chwili były najemnik czuł się tak jakby mógł stawić czoła dziesiątkom IG-97.
- Kurwa, nie spodziewałem się po tobie takich manewrów. - wtrącił nieco zszokowany Mugrut, który uchodził za najsilniejszego fizycznie członka drużyny - Wiatr zaczął wiać nam w plecy, a nie w oczy.
- Nie do końca... - burknęła cicho Noeal, sprawdzając funkcje życiowe Kalamarianina - Brak oznak życia, dwie głębokie rany, wykrwawił się.
- Cóż byliśmy ostrzegani jak ta misja może się skończyć. Wiem, że to nasz towarzyszy podobnie jak Pesa, ale wyrwa w murze jest tuż, tuż. Jeżeli to co nieodżałowany Krar uzyskał z głowy robota, to obrona fortecy Gnosta jest bardzo, bardzo szczupła. - rzekła nieco raźniej Phoebe, posyłając fikuśny uśmiech w kierunku Zulroka, stłumiony po chwili grymasem bólu, dochodzącego z rannej nogi - To tylko kilkaset metrów. Atakujemy?
- Co nagle to po diable. - rzekł Shistavanin - Poświęćmy choć parę minut na sprawdzenie sprzętu. Mój ciężki karabin blasterowy w wilgotnym klimacie zaczął szwankować. Dowódco co robimy?
- A co z Krarem Oscu? Zostawiamy go tutaj? - dopytywała medyczka Noela Titwo. Kobieta była w najgorszym stanie psychicznym, widocznie mocno trafiła w nią śmierć Pesy i szczególnie Kalamarianina, którego nie była w stanie uratować. Dowódca plutonu miał ciężki orzech do zgryzienia, gdyż oprócz realizacji głównego zadania, musiał mądrze zarządzać podległymi mu ludźmi.

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka - powierzchowne rany naskórka, stłuczona prawa noga
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari - EXITUS
7. John Titor - żołnierz - człowiek - EXITUS


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 16 Wrz 2019, o 12:06

Sam Zulrok nie spodziewał się po sobie podobnej zwinności, ale wiedział, że to nie tylko on, a i Moc w nim go wspierała i pozwalała osiągnąć takie wyniki. Słowa Mugruta były jednak miłym komplementem i mogły podkreślać szacunek do Nikto jako dowódcy oddziału. Z całej sytuacji to był niestety jedyny plus. Krar leżał martwy, Noela była w fatalnym stanie, Phoebe była obolała, sprzęt wymagał kontroli, a przy okazji byli tak blisko swojego celu. Patrząc po grupie, każdy z tych problemów było doskonale widać, wszystko w tym momencie skumulowało się i nie miał dokąd uciec. Łowca nagród miał ogromną chęć rzucić się do reduty, załatwić Kel-Dora, wrócić i potem odpocząć. Wiedział jednak, że z takimi moralami drużyny, jakie są obecne, że z problemami, które krążą wśród podkomendnych wysłanie ekipy do boju to skazanie wszystkich na śmierć. A tej dzisiejszego dnia było i tak za dużo.

— Należy mu się pochówek, żołnierski pochówek… Przykryjmy go liśćmi, oddajmy mu należny honor… Wiele dla nas zrobił… Krar, obiecuje, nie zmarnuje tego… — Najemnik zaczął swoją wypowiedź dość pompatycznie, ale uważał, że w tym momencie było to konieczne.
— Odpocznijmy kilka chwil, weźmy oddech… odrzućmy smutek i strach, bo Oscu by tego nie chciał… Sprawdźmy swoje rany, swój ekwipaż, doprowadźmy wszystko do porządku… Jesteśmy blisko, niedługo to się skończy… Będę Was potrzebował… Będę na Was liczył… Wszyscy musimy być gotowi. — Przemówienie miało uspokoić członków oddziału, przekazać dalsze instrukcje oraz zmotywować wszystkich do działania.

Zielonoskóry zbliżył się do Noeli i Twi’lekanki, które akurat były obok siebie i również do nich skierował bezpośrednie polecenia:
— Zrobiłaś wszystko i dlatego jesteś ważna i potrzebna… Krar byłby z Ciebie dumny… A teraz możesz pomóc Phoebe… Może to tylko stłuczenia, trochę bólu, ale każdy niech będzie w pełni sił… Uśmierz ból, sprawdź, czy to wystarczy… Wiem, że zrobisz to dobrze… Ja na Tobie polegam i ufam Ci. — Ostatnie słowa dowódca mówił, patrząc wprost w oczy blondynki by dobrze do niej dotarły.
Wszystkie polecenia zostały przekazane, prosty pogrzeb miał zostać odprawiony, sprzęt i ludzie mieli być gotowi do akcji. W czasie tego krótkiego postoju dwudziestopięciolatek i Mugrut oprócz doprowadzania wszystkiego do porządku, pilnowali terenu, by nie doszło do kolejnego ataku na grupę. Kończąc krótki odpoczynek, należało ruszać dalej w kierunku reduty.
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Mistrz Gry » 25 Wrz 2019, o 22:01

Słowa Zulroka podziałały mobilizująco na pozostałą trójkę. Mężczyźni skupili się na krótkim pochówku Kalamarianina, natomiast podniesiona na duchu Noela opatrzyła rany Phoebe, rozdając przy tym każdemu członkowi plutonu stymulant siły, który uśmierzał ból i redykował zmęczenie.
Krótki postój był trafną decyzją Nikto, dlatego po kilku minutach wszyscy mogli zdecydowanie ruszyć ku reducie Gnosta. Odgłosy bitwy nieco przycichły ale wynikało to z faktu, iż droidy praktycznie zostały zdezintegrowane. Teraz pośpiech był wskazany w kontekście tego, iż tylko ten kto pokona bezpośrednio Kel Dora, będzie mógł cieszyć się pełną łaską tajemniczego Władcy. Zulrok na pewno myślał o możliwości wkupienia się w łaski, ale gdyby tego było mało, na ich komunikatory przyszła wiadomość tekstowa, iż na chwilę obecną priorytetem była "głowa" Gnosta Ka-Doona.
Drużyna ruszyła ku wyrwie, zachowując cały czas czujność. Ku ich zadowoleniu, kolejne dwa a może nawet trzy spore wiązki lasera trafiły w zamek Kel Dora. Jeżeli zbuntowany uczeń rzucił do walki wszystkie swoje siły, to teraz był praktycznie bezbronny. Zulrok co rusz mobilizował swych podwładnych, a każda sekunda przybliżała ich do skruszonych murów.
- O kurwa, patrzcie! - rzekł Mugrut spoglądając przez lornetkę - Trzy śmigacze na stoku. Próbują pokonać skarpę... Jeden się rozpierdolił. Na moje oko, sam zobacz.
- Co jest? - spytała niespodziewanie mocnym tonem Noela, gdy Shistavanin podał urządzenie dowódcy. Krótkie spojrzenie pozwoliło ocenić Nikto, kto stara się wydostać z zamku. Przy uszkodzonym śmigu stały trzy istoty, z których jeden na pewno był tym kogo mieli zgładzić.
- Jakieś sto standardowych metrów przed nami. - burknął Bon - Na moje oko nie skorzystają ze śmigaczy, już jeden rozjebali. Jakieś dyspozycje? Mają dwie drogi, tą prowadzącą ku nam, a drugą za redutę.
- Na mapach był tam zaznaczony płaski teren, stawiam tysiąc kredytów przeciwko jednemu że ma tam zapasowe lądowisko ze statkiem... - włączyła się Phoebe, obejmując Zulroka i posyłając mu figlarne spojrzenie - To chyba nasza szansa?

1. Zulrok - dowódca/spec od walki wręcz - Nikto
2. Phoebe - prawa ręka dowódcy/skrytobójczyni/przewodnik - Twi'lekanka - powierzchowne rany, nieistotne w kontekście misji
3. Noela Titwo - medyczka - ludzka kobieta
4. Pesa - regularny żołnierz - Zabrak - EXITUS
5. Mugrut Bon - komandos - Shistavanen
6. Krar Oscu - złota rączka - Mon Calamari - EXITUS
7. John Titor - żołnierz - człowiek - EXITUS


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Konkiv] Chrzest bojowy

Postprzez Zulrok » 6 Paź 2019, o 19:43

Zulrok był zadowolony, że jego słowa poprawiły stan ducha zespołu, a działania Noeli wzmocniły ciała. Były to ważne i potrzebne czynności patrząc na to jak blisko celu był oddział i jak ważna to była misja dla Nikto. Miał szansę jeszcze bardziej zaistnieć w szeregach uczniów i zbliżyć się do Władcy i do jego potęgi. Cel i misja były przecież najważniejsze. Cały czas napędzało go to do działania, a kolejne trudne zdarzenia udawało mu się w większym czy mniejszym stopniu pokonać. Teraz nie była ważna bitwa, której odgłosy i tak ucichły, liczyło się pokonanie Ka-Doona. Wiadomość o głowie Gnosta tym bardziej motywowała najemnika, by dotrzeć jak najszybciej do ostrzeliwanej reduty.

Sytuacja, którą ujrzeli przy twierdzy, przedstawiała się bardzo interesująco. Trzy śmigacze, trzech kierowców tych pojazdów, a wśród nich zbuntowany uczeń, główny cel całego, wielkiego przedsięwzięcia. Szczęście najwyraźniej postanowiło uśmiechnąć się do ekipy dowodzonej przez łowcę nagród. Oczywiście trzeba było mieć świadomość, że nawet uciekający Kel-Dor wraz ze swoimi dwoma poplecznikami był zabójczo niebezpieczny. Był w końcu wyszkolony w Mocy, sam Władca martwił się jego działaniami, a wiele oddziałów było wysłanych na Konkiv nie bez powodu. Matematycznie wygrywał oddział zielonoskórego mający przewagę liczebną, ale Titwo nie była wojowniczką. W obecnej sytuacji najbardziej przydałby się dobrze wyszkolony snajper, by jak najszybciej wyeliminować Gnosta. Niestety dwudziestopięciolatek podjął inną decyzję co do rekrutacji członków zespołu. Oczywiście nie mógł narzekać na swoich podkomendnych i wiedział, że mógł na nich polegać.

Byłego gladiatora czekały kolejne trudne decyzje i prawidłowe kierowanie zespołem. Czekanie na sojuszników to zezwolenie Ka-Doonowi na ucieczkę, każda sekunda dawała większe szanse wrogowi. Sto metrów między ekipą a nieprzyjacielem pozwalało na różne działania, ale Zulrok był świadomy, że ani on, ani Mugrut nie są stworzeni do skradania się. Phoebe poradziłaby sobie z podkradaniem się do wroga, ale byłoby to niepotrzebne jej narażanie. To wyjście odpadało jeszcze z jednego powodu: Mocy. Nikto będąc blisko czy to Władcy, Phoebe czy pojedynczego ucznia z Marooned czuł coś takiego wewnętrznie, czego nie czuł przy osobach, które na Moc nie były wyczulone. U łowcy nagród było to tylko dziwne przeczucie wyczuwane gdzieś głęboko, a Kel-Dor z całą pewnością wyczułby zbliżającą się Twi’lekankę bez problemu. Pozostawał atak frontalny, oczywiście pchanie się prosto w linie wzroku było samobójstwem, więc należało korzystać z naturalnej gęstwiny ile tylko się da.

Najemnik przewidział dwa rozwiązania, a ich cechą wspólną było poruszania się między drzewami, potem w zależności czy wróg ruszy za redutą, czy spróbuje innej drogi, były na każde rozwiązanie inne dyspozycje. Ucieczka nieprzyjaciela w kierunku teoretycznego lądowiska zmusiłaby oddział do pogoni za wrogiem, tuż przy murze reduty, by choć z jednej strony być chronionym murami. Natarcie Gnosta i jego popleczników bliżej dżungli pozwalało na próbę zaskoczenia i ostrzeliwania wroga z dwóch stron. Dowódca oddziału wydał dyspozycję zgodnie z tym, co zaplanował i chciał jak najszybciej ruszyć za nieprzyjacielem.
Awatar użytkownika
Zulrok
Gracz
 
Posty: 327
Rejestracja: 30 Cze 2012, o 18:46
Miejscowość: k. Lublina

Następna

Wróć do Archiwum

cron