Jak to mówią? Apetyt rósł w miarę jedzenia. I z Zaahrem było podobnie. Co z tego, że praktycznie we dwójkę ograli stół i zebrali kasę. Jeszcze przed chwilą mieli zapożyczone pieniądze i byli kompletnie spłukani. No dobra, besalisk nadal był spłukany i miał ciągnąć swoją kasę z konta, które pewnie było nadzorowane przez jakiegoś skrupulatnego urzędasa korporacji, co za pewnie odniesie skutek ostrzeżenia o zablokowaniu konta. Nie dotyczyło to już nienasyconego devaronina. Co z tego, że Zaahr miał teraz ładne siedem tysięcy kredytów na kilku chipach. Brakowało tego czegoś w tym wszystkim.
Kieliszek wywołał skromne poruszenie. Muzyka w końcu nie była za głośno. U jednych skromniejsze u innych zupełnie nieskromne. Goznel, kątem oka wyłapał od razu miejsce gdzie rozbiło się szkło, ale również się rozejrzał, jakby przeczytał zamiary kumpla w fachu. W pierwszym momencie jedna z jego prawic była już przy niewidzialnej kaburze, której nie było, a druga już chwyciła pusty kufel po piwie, uznając go za przedmiot do ewentualnej bójki. Zaraz potem roześmiał się
- Ale ze mnie niezdara! Za dużo rąk mam do trzymania kieliszków, to o jednym można zapomnieć i takie rzeczy się przytrafiają! Alkoholu chyba już mi wystarczy moja droga - powiedział do Zigvy, patrząc się za nią w stronę przeciwległej części sali gdzie były automaty.
Zaahr zaś dostrzegł ogólne poruszenie ochrony, co zaraz potem spoczęła, widząc, że to tylko wypadek. Jeden jednak z jego byłych kompanów sabaka zareagował inaczej niż reszta. Devaronin zauważył interesanta. Chiss musiał mu się przyglądać od jakiegoś dłuższego czasu. Teraz siedział trochę dalej przy barze i też zauważył, że Zaahr go zauważył.
- Zigva? Nie chcesz z nami wyjść na zewnątrz się przewietrzyć? Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza i prywatności. - Goznel z uśmiechem zachęcał zeltronkę i wskazał subtelnie Zaahrowi wyjście z lokalu jedną ze swoich rąk.
- Tak szybko?! - wymsknęło się jej, po czym zrobiła minę jakby walnęła gafę, wnet zrobiła słodką minę rozpustnicy.
- Wiesz... no dobra, tylko mnie nie porwijcie i nie wywieźcie za daleko, co? I tak robię nadgodziny, to mogę już skończyć zmianę. - Zigva uniosła brwi prowokacyjnie. Zaahr widział jej brudne myśli i czuł te rosnące napięcie, które tworzyła między nią, a mężczyznami. I wcale go w żaden sposób nie ignorowała przez ten cały wieczór, jej subtelne spojrzenia wobec niego były zapraszające i ciekawskie. Tyle, że Goznel wydawał się być na pierwszym planie. Póki co.