Content

Archiwum

[Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

[Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 20 Paź 2019, o 20:50

Trouble została zabrana z frachtowca Scisor

Pozbawiona broni Trouble została odprowadzona z dala od Nyxi, Devoranina i pijaczki. Żołnierze korporacji Cuhlrion nie traktowali jej delikatnie, ale nie stosowali też wobec niej przemocy. Nerwy puściły im dopiero wtedy, gdy wiecznie rozgadana Sathine swoim niewyparzonym językiem porządnie wkurzyła odprowadzających ją ludzi. Ostatnia wypowiedź, którą usłyszała przed utratą przytomności, zawierała w sobie słowa: lekarz, zaraza, Taris oraz nuda. Po ostatnich dość stresujących wydarzeniach, to całe omdlenie miało całkiem wiele plusów. Umysł powoli odpoczywał, świat wokół nie pędził z zawrotną prędkością, a podczas snu nie nawiedziły blondynki żadne straszne wizje. W końcu nastąpiła chwila przebudzenia. Parę centymetrów nad jej twarzą nachylał się dość młody, przystojny mężczyzna w lekarskim kitlu. Próba ruchu została zatrzymana przez skórzane zabezpieczenia założone na nadgarstkach i kostkach. Na ten ruch doktor odezwał się dość flegmatycznym tonem:

— Witam, jesteś na stacji orbitalnej nad Gall, księżycem planety Zahr w układzie gwiezdnym, o takiej samej nazwie. Zostałaś zabrana ze statku i przekazana do mnie. Czy cokolwiek pamiętasz? To usztywnienie jest w ramach bezpieczeństwa.

Brunet w białym fartuchu odsunął się od kobiety, dzięki czemu jej oczom ukazało się małe pomieszczenie z typowo ambulatoryjnym i diagnostycznym sprzętem. Sprzętu było zaskakująco mało i każde urządzenie było na tyle małe lub odpowiednio skonstruowane by można było je przenosić z miejsca na miejsca. Lekarz wsłuchując się w ewentualną odpowiedź, niezależnie od zachowania pacjentki, zajął się swoją pracą. Po jego zachowaniu dało dostrzec się znudzenie, schematyczność i niechęć do całej tej roboty. W rękach trzymał probówkę napełnioną krwią, najwyraźniej pobudka musiała nastąpić przez nakłucie skóry Trouble. Krwista próbka znalazła się w dziwnym diagnostycznym sprzęcie z małym ekranem z boku, a sam sprzęt wydawał z siebie co jakiś czas dziwne dźwięki, które doktor komentował.

— Hemoglobina? Plong, wiadomo, że będzie dobra. Glukoza? bwuu, no od kilku godzin nie jadła. — Dźwięki wydawane przez mężczyznę i sprzęt były dość podobne i dało się słychać, raz „plong”, co miało oznaczać pozytywny wynik, a innym razem „bwuu” co wskazywało wynik różny od przyjętej normy.
— Krwinki białe? Plong. Teraz te całe midichloriany i też plong, że ich nie ma. — Przy ostatnim odczycie sprzęt nie zgadzał się z gadającym do siebie doktorem. Dźwięk urządzenia diagnostycznego jasno wskazywał, że w krwi Sathine znajdowały się wcześniej wspomniane midichloriany. Znudzony brunet wpatrując się w kolejne wyniki, dopiero po chwili zorientował się, że diagnostyka wykazała coś, czego się nie spodziewał. Źrenice nagle się rozszerzyły, a cała flegmatyczność rozpłynęła się niczym dym. Lekarz zbliżył się dość blisko do kobiety, jednak nie na tyle, by ta mogła go zaatakować z przysłowiowej „główki”.

— Ty jesteś Jedi? Jesteś Jedi? Niech chwała będzie temu dniu. Jesteś cholerną mocowładną. Nareszcie, Twaald mi nie uwierzy! Nareszcie, wyrwę się z tego gówna! W końcu nie będę musiał słuchać tego zasranego szefostwa. Będziemy bogaci, oj będziemy bogaci! — Przemiana doktora była dość zaskakująca i nawet trochę przerażająca. — Zostań tutaj moje blond szczęście, zresztą i tak nie masz jak uciec. — Mężczyzna rzucił na koniec jedno zdanie, po czym udał się na zewnątrz prowizorycznego ambulatorium, będąc bardzo rozradowanym. Sathine mogła się tylko dziwić, ucieczka była niemożliwa. Pozostawało gadanie do siebie albo zastanowienie się nad właśnie usłyszanymi słowami.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 21 Paź 2019, o 22:07

Do spowitego ciemnością umysłu Trouble pomału przebijały się myśli. Początkowo dość chaotyczne, pozbawione ładu i składu, myśli o wszystkim i o niczym, które zwyczajnie domagały się jej uwagi. Dopiero po pewnym czasie blondynka zaczęła nawiązywać nieco bardziej zorganizowany kontakt z rzeczywistością i zadawać egzystencjalne pytania, który zadawał sobie każdy student nawet jeśli nie studiował filozofii - kim była? Dokąd zmierzała? Gdzie teraz była? I, prawdopodobnie najważniejsze, gdzie jest woda? Mgliście przypominała sobie minione wydarzenia, ale nawet to wystarczyło by miała ochotę jęknąć, a już po chwili przeszłość zaczęła się niebezpiecznie wyostrzać. Szczerze... Jakaś cząstka jej, gdzieś głęboko schowana pod twardym pancerzem chłopczycy, zawadiaki i najlepszego pilota w sektorze do którego właśnie wlatywała, miała dość. Ot tak zwyczajnie, po ludzku.

Sathine otworzyła oczy i sta...leżała oko w oko z mężczyzną. Sytuacja jej się nie spodobała. Nie żeby młody, przystojny mężczyzna, który skuł ją do łóżka był czymś niewskazanym, w końcu była niegrzeczna, ale kitel który miał na sobie wzbudzał niepokój.
- Gd....? Ską... - Człowiek odpowiadał na jej pytania nim nawet zdążyła je zadać. Wyglądało na to, że doskonale znał się na swojej robocie. - Nie czuję się wcale bezpieczniejsza... - Powiedziała, gdy wspomniał o opaskach krępujących jej ruch, którymi, należało szarpnąć. Zawsze się nimi szarpało. - Pamiętam całkiem sporo... Jak sądzę. Nie pamiętam jednak czy nerki mam na swoim miejscu. Zdążyłeś mi już coś wyciąć gdy spałam, czy jestem jeszcze w całości? Eee... Tak szczerze, to po co to wszystko? - Dziewczyna raz jeszcze szarpnęła więzami, jak gdyby miało to w czymkolwiek pomóc. - Wystarczyłoby się mnie zapytać czy jestem zdrowa. I nie mam karty dawcy. Choć podejrzewam, że i tak bogacze potrafią sobie wyprodukować narząd... albo sklonować. Lub ukraść. Po co im moje nerki? Przelało się przez nie zbyt wiele alkoholu. Co prawda ja nie narzekam, ale jeśli już brać nerki, to lepiej nowe, świeże, prosto spod... - Dziewczyna gadała, jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu. Jakoś sterylne pomieszczenie z lekarzem, który mógł jej zrobić wszystko, łącznie z dzieckiem, nie działało dobrze na jej wyobraźnie. Nie wyglądało jednak na to by mogła się stąd ruszyć, choć niech ktoś nie powie, że nie próbowała wyciągnąć choćby małego palca z więzów.
Nagle w atmosferze coś się zmieniło. Do tej pory lekarz znajdował się we własnym świecie probówek, nie słuchając swej pacjentki, co było wskazane, a Trouble była w swoim świecie, gadania, intensywnego myślenia i kombinowania. Mężczyzna się jednak gwałtownie poruszył i ruszył do stołu co zwróciło jej uwagę. Znów znaleźli się niemalże twarzą w twarz.
- Co?! Jedi?! - Sathine spoglądała na nagle zmienioną twarz doktorka, która nagle nie wydawała się jej taka przystojna. - To zaraźliwe? - Kolejne słowa lekarza przywróciły ją do pionu. O ile słowa Jedi skądś mgliście kojarzyła, choć nie była do końca pewna skąd i nie wiedziała czemu pierwsze z czym go skojarzyła to z chorobą weneryczną, to już mocowładność było czymś bardziej sprecyzowanym. To się wiązało z tymi... michlorami. I ludzie ich nie lubili. I Imperium. - Niemożliwe! Daj spokój! Lepiej powtórz test! Haallooo! - Krzyknęła za wybiegającym lekarzem.
- Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa... - Cała ta sytuacja była coraz gorsza. Zaczęła się w niezorganizowany sposób szarpać starając się uwolnić z więzów. Chyba każdy wiedział z czym się wiązał zbyt wysoki odczyt michlorów. Wiązką blastera w łeb. Trouble się ta wizja nie spodobała. Po chwili przestała się szarpać i zamiast tego skupiła się na jednej z rąk - słyszała, że niektórzy byli wstanie wyłamać sobie kciuka by uwolnić rękę od kajdanek, gdyby się jej udało, to miałaby jedną rękę wolną, a potem już z górki...
W rzeczywistości jej myśli nie były aż tak zorganizowane. Jej jedna część, ta odpowiedzialna za wpadanie i wyciąganie jej z kłopotów pracowała właśnie na najwyższych obrotach zaalarmowana hasłem - zaaaaaaraaaaaaaz umrzeeeeeeeeeeemy! Serce jej biło jak szalone, a adrenalina tłoczyła się do żył. Druga zaś strona... Cóż, ta druga, nieco chłodniejsza strona starała się jakoś przetrawić tą informację i dojść z nią do ładu. Miała wysoki stopień midiochlorianów. Nazwał ją Jedi. Mocowładną. Kim w gruncie rzeczy byli Jedi i ci cali mocowładni? Jak gdyby na zawołanie mózg podsuwał jej obrazy - pustynia Tatooine, Togrutanka, która samym skinieniem ręki zabiła kilku ludzi, uniosła ją nad ziemię i zaczęła ją dusić i miotać jak lalką. Nawet teraz Sathine poczuła niemiły ucisk na gardle.
- To nie może być takie trudne... A skoro jestem tym... Jedi, nie? - Zaczęła do siebie mruczeć i napięła się cała, ale... cóż. Nic się nie wydarzyło. - Chuja tam. Testy spierdolone... - Wróciła do prób wyrwania choć jednej ręki z kajdan bezpieczeństwa.
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 25 Paź 2019, o 19:58

Trouble pochłonięta rozmyślaniem, analizowaniem i próbą uwolnienia, nie przykuła odpowiedniej uwagi, do tego, co działo się za drzwiami prowizorycznego ambulatorium. Za nimi doktor rozmawiał z kimś przez komunikator. Do uszu blondynki doszło jednak kilka pojedynczych słów: test, Jedi, nie wie, musimy, cała, dostarczyć, w końcu, sprawdzę. I wraz z ostatnim słowem rozmowy, lekarz wrócił do pacjentki, która jednocześnie w tym momencie była dość bliska uwolnienia jednej ręki z więzów. Mężczyzna zbliżył się do kobiety ze słowami:

— Nie radziłbym samotnej ucieczki — mocno zaakcentował słowo samotnej. — Nie wiedziałaś, że masz to w sobie, gdybyś wiedziała, to już dawno leżałbym na podłodze. Jestem doktor Alex Munning, a Ty?
— Muszę wszystko wytłumaczyć. To — wskazał na skórzane zabezpieczenia — w razie zarazy z Taris. Ja i moja towarzyszka sprawimy, że trafisz w dobre ręce. Powiedzmy, że wiemy gdzie, w odpowiedni sposób się tobą zajmą, gdy masz taki, a nie inny wynik midichlorianów. I test się nie myli. Każdego dnia, tu siedzę. Trafiają się różni pacjenci, wypadki podczas wydobycia, przygniecenia i czasami przypadkowi przybysze. Umieram z nudów. Ty jesteś wyjątkowa, cenna — brunet zaakcentował słowo cenna, po czym odwrócił głowę, jakby uświadomił sobie jakiś błąd. — Scentix by przemieliło cię eksperymentami. Powiadomię Twaald, ona umie pilotować. Musisz nam zaufać, wydostaniemy cię stąd, bo przecież nie chcesz tu gnić, prawda?
Doktor mówił spokojnym, trochę flegmatycznym tonem i mimo tego, że w kilku miejscach zdawało się, że mówi prawdę, to dało się poczuć, że coś ukrywa.

Alex zajął się wysyłaniem tekstowej wiadomości przez komunikator, obok leżącej i wciąż skrępowanej Sathine. Po kilkunastu minutach otworzyły się drzwi do pomieszczenia, a przez próg przeszła niebieskoskóra Rodianka, z blond kucykiem upiętym z tyłu głowy. Kobieta zbliżyła się do lekarza, powiedziała mu coś na ucho i wymieniła z nim krótki pocałunek. Munning znów odezwał się do pacjentki:
— To co, idziesz z nami?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 25 Paź 2019, o 23:14

Dziewczyna jednym uchem słuchała tego co działo się za drzwiami ambulatorium. Co prawda odnotowywała pojedyncze słowa, ale zdecydowanie ważniejszym było wydostanie się stąd jak najszybciej. Niepokojący głosik z tyłu jej głowy i pędząca niczym rozwścieczony Nexu wyobraźnia roztaczały przed nią obrazy plutonu egzekucyjnego, czy co tam innego robiono z "takimi jak ona". Dziewczyna wytężyła wszystkie mięśnie, zaparła się i jęknęła z bólu, gdy kajdanki poczynały się wrzynać jej w nadgarstek. Jeszcze trochę...
- Ugh. Mmm... - ... jeszcze trochę i będzie miała wolną rękę. Potem pójdzie z górki. Wyswobodzi się w kilka sekund, znajdzie jakąś broń i... Znieruchomiała gdy drzwi do pokoju medycznego otworzyły się ponownie i wszedł przez nie poznany przed chwilą doktor. Czy aż tak było po niej widać, że próbowała uciec? A może to było oczywiste, że tego spróbuje? Nie była pewna jak doktorek był bystry, choć z drugiej strony... idioci chyba doktorkami nie zostawali, nie? Cóż, z pewnością nie było jednak trudno zobaczyć, że czegoś próbowała. Czuła, jak nadgarstek pulsował jej z bólu i wcale nie zdziwiłaby się jakby wokół niego była czerwona pręga lub nawet krew, sama także ciężko oddychała z wysiłku i niewątpliwie była cała czerwona na twarzy.
- Oh, wiesz... Pewnie jestem Obiekt X. Obiekt 3X? XXX? 18X? 51? - Dziewczyna jakoś nie była w nastroju na kurtuazyjne rozmowy i przedstawianie się. - Raczej jak potniesz mnie na kawałki, to nie będzie to miało znaczenia... - Z pewnością by zachichotała, jak to zwykle miała w zwyczaju, ale jakoś głos uwiązł jej w gardle. No nieźle. Zostanie pocięta na kawałki i przerobiona na karmę dla Sarlaca. - Potniecie mnie, prawda? Prawda?! - Znowu szarpnęła kajdankami, jak gdyby miała nadzieję, że tym razem puszczą, ale poczuła tylko nasilający się ból w nadgarstku. Czy panikowała?
Doktorek jednak miał zamiar rozwiać jej wątpliwości. Wyglądało na to, że miała pożyć, choć patrzyła się na niego podejrzliwie. Ale z drugiej strony, czy miała jakieś wyjście? Nie miała. Pewnie miał tu jakąś strzykawkę. Albo młotek. Piłę. Cokolwiek. Gdyby chciał, to już by nie żyła. Mimo to, coś jej mówiło, że nie powinna mu do końca ufać. Niezwykle niepokoiło ją słowo "cenna". Czy to oznaczało, że miał ją zamiar upchnąć na czarnym rynku? Do jakiegoś pałacu Ślimaka? Ugh!- Nie. Nie chcę tu gnić. - Przyznała. Potrząsnęła potem kajdankami. - To może mnie w końcu rozwiążesz.... ? - Zapytała się z nadzieją w głosie, ale...

... następne kilkanaście minut spędziła gapiąc się w sufit, dalej leżąc na niewygodnym łóżku z kajdankami. Cóż... może zaraz ktoś przyjdzie ją rozwalić. Może powinna uciekać, ale... Nawet jeśli wyrwałaby się z kajdanek, to nie dałaby rady doktorkowi. To była tylko jedna ręka. Mogła mieć tylko nadzieję, złapać się jej jak brzytwy i czekać na "ratunek". Ale tego co stanęło w drzwiach się nie spodziewała. Rodianin! Nka! Coś w żołądku dziewczyny się przewróciło. Nie. Znosiła. Kurwa. Rodian. Nie i już! Ugh! I jeszcze się tutaj obściskiwali! Przy niej! Myślała, że zaraz rzygnie.
- Nieładnie jest mieć sekrety w towarzystwie... - Zwróciła złośliwie uwagę na ich szeptania. - Skąd mam wiedzieć, że mnie nie obgadujecie? - Wzrok blondyny wciąż podążał za Niebieską. Gdy życie stawiało na twej drodze Rodiankę... Kurwa. Nagle perspektywa tego, że jest jakaś tam Jedi... (To się w ogóle odmieniało!?) ... zmalała z JEJ powodu. Nie ufała takim jak ona i jakkolwiek była w obecnej sytuacji bezbronna, to śledziła Rodiankę wzrokiem jakby ta miała zaraz przemienić się w Sarlaca i wyciągnąć po nią swe macki. - Ciężko mi iść, gdy jestem przykuta do stołu... - Zauważyła i potrząsnęła skórzanymi kajdankami. - Skoro mnie już zapiąłeś, doktorku, to może i mnie rozepniesz?
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 28 Paź 2019, o 22:05

— Obiekt X… no tak, boisz się, zresztą się nie dziwię. — Doktor słysząc odpowiedź Trouble, jeszcze bardziej zaczął ją świdrować wzrokiem, jakby chciał sprawdzić, co ta kobieta w sobie kryje.
— Naoglądałaś się za dużo holofilmów klasy B. Wizyta taka jak ta, to nie tylko handel organami. Lekarze są po to, aby pomagać… pacjentom. — Między dwoma ostatnimi słowami lekarza dało się słyszeć wyraźną przerwę, jakby zdanie miało się kończyć w jakiś inny sposób niż ten usłyszany. Nie reagował jednak na szarpanie więzami, jakby nie chcąc wypuszczać swojej pacjentki, nim przybędzie Twaald, jego rodiańska miłość.

***

Wchodząca niebieskoskóra zwróciła uwagę na niekontrolowane się wykrzywienie wyrazu twarzy Sathinie i zmierzyła leżącą blondynkę swym wzrokiem, jakby ją oceniając, niczym towar na targowisku.
— Mówiłam mu, że powinien cię uwolnić, a nie czekać na moje przybycie. — Głos kosmitki nie był ani jakiś wysoki, niski czy specjalnie się wyróżniający, jednak spaczona psychika związanej kobiety rejestrowała wypowiedź jakby to była mowa węża.
Brunet zbliżył się do Trouble, a Twaald zastąpiła drzwi, ewidentnie trzymając coś za plecami. Może była to strzykawka, może jakaś broń, a może były tam nerki w worku, Sathine mogła mieć wiele podejrzeń, jednak żadnego z nich nie mogła potwierdzić.
— Jeżeli cokolwiek słyszałaś o Mocowładnych, to wiesz, że w Imperium czeka cię bolt prosto w głowę. Na nieszczęście układ Zahr kontroluje właśnie Imperium, ale nie ta stacje, na Gall zresztą to też nie takie oczywiste. Jeżeli uciekniesz od nas, to z tej stacji sama nie uciekniesz. Trafisz do innego doktora, albo, co gorsza, do celi. Badania się powtórzy, a takiego lekarza jak ja, to drugiego tutaj nie ma. Trzymaj się blisko nas. Musimy dojść do lądowiska. Na szczęście nie musimy iść na to główne. Jest mniejsze, medyczne ze statkiem transportowym dla przypadków, z którymi nie da się tu nic zrobić. Dojdziemy tam, a potem skok w nadprzestrzeń i będziemy ba...ardzo szczęśliwi. — Lekarz zakończył swoją wypowiedź, a pod jej koniec znów dało się słyszeć, że chciał powiedzieć coś innego, niż to, co naprawdę usłyszała pacjentka. Mężczyzna rozpiął skórzane zabezpieczenia i czekał na ruch kobiety, wiedział jednak, że nie uda jej się zrobić nic gwałtownego, bo tyle godzin w bezruchu zaburza przez parę chwil równowagę. Oprócz ostatnich minut, których blond pilot była świadoma, spędziła parę godzin bez przytomności, czy we śnie.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 28 Paź 2019, o 22:29

Trobule ostrożnie przysiadła na łóżku szpitalnym, gdy tylko została uwolniona i zaczęła rozmasowywać styrany nadgarstek. Jakkolwiek było miło, że nie zostanie od razu oddana w ręce Imperium lub też nie zostanie jej podany złoty strzał, to nie ufała tej dwójce. Nie tylko dlatego, że jego dupa była Rodianką. O nie, nie, nie. Choć to z pewnością nie pomagało. W tym całym doktorku było coś niepokojącego. Te urywane zdania, jak gdyby coś ukrywał, a poza tym sam powiedział, że niewątpliwie będą bogaci. Cóż, ona nie miała pieniędzy, a więc oznaczało to, że będą chcieli ją gdzieś sprzedać. Tylko gdzie? Wątpiła, że Huttowie mają tak wysublimowane gusta by uznać jej kościstą dupę za coś wartego postawienia na podwyższeniu z rurą do striptizu.
- W końcu... dzięki. - Mruknęła i zerknęła niepewnie na Rodiankę. Chcieli jej zarzucić worek na głowę czy ki chuj? W worku ciężko ją będzie prowadzić, jeśli chcieli ją stąd rzeczywiście zabrać. Jeśli dostanie się z nimi na statek... wtedy będzie dość ogarnięta i wydusi z nich prawdę. Teraz należało się wydostać ze stacji. - Zgaduję, że nie macie moich rzeczy, a jeśli nawet macie, to mi ich nie oddacie, co? - Miała tu na myśli swój blaster, rzecz jasna. A raczej nie swój, a zapożyczony. Bez zamiaru zwrotu.
- Jeśli nie macie zamiaru mnie teraz porwać, zabić, pociąć na kawałki... - Dziewczyna "lekko" zeskoczyła z leżanki, poprawiła leżące na sobie ciuchy i popatrzyła się na nich. - Wynośmy się stąd czym prędzej. Nie mogę się doczekać by poczuć pod stopami pokład okrętu... i być baaaaardzo szczęśliwą.
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 29 Paź 2019, o 22:10

Powolne wstawanie z łóżka była bardzo dobrą decyzją, bo uchroniło kobietę przed zawrotami głowy czy innymi nieprzyjemnościami wynikającymi z długiego pobytu w pozycji leżącej. Po krótkiej chwili wszystko wróciło do normy i Trouble była gotowa do działania, ale to, co usłyszała od swoich przymusowych towarzyszy, nie poprawiło jej humoru.

— Trafiłaś tu tak, jak się widzisz. Żołnierze musieli cię rozbroić, zresztą tam, gdzie polecimy, nie będzie ci nic potrzebne, prawda Twaald? — Lekarz odpowiedział na pytania pacjentki, jednocześnie przekazując wyjaśnienia na bark swej ukochanej.
— Prawda. Przyjmą cię do siebie i tam będziesz mogła pokazać cały swój potencjał. W ogóle mi miło, że mogę poznać kogoś takiego jak ty. — Niezależnie od tego, że Rodianka chciała przymylić się Sathine to, ta słyszała słowa niebieskoskórej cały czas jak mowę węży.
— Myślałem, że wytłumaczyłem ci kwestię słabych holofilmów. Cała nasza trójka ma dostać się na statek, a potem odlecieć w bezpieczne miejsce. — Alex odpowiedział blondynce, na jej słowa pełne morderczych wątpliwości.
— Musimy trzymać się blisko siebie po wyjściu. Pracuje tu wiele istot i wiele z nich nie przejmie się trójką wędrowców. Niestety, parę osób kojarzy Alexa, bo jako jeden z niewielu lekarzy tutaj, przyjął sporo pacjentów. Ogólnie nie kryjemy się za każdym filarem i nie skradamy się jak w jakiejś hologrze. Staramy się nie rzucać w oczy, a w razie czego gdzieś ukryć. Najbardziej niebezpieczne osoby, które możemy spotkać to oczywiście żołnierze korporacji. Musielibyśmy zdać skąd i dokąd idziemy i powiedzieć kim ty jesteś, a w sumie to się nie przedstawiłaś. — Twaald zwróciła twarz w kierunku Trouble. — Ich musimy unikać jak ognia. Pracownicy medyczni to też nic dobrego, bo zagadają nas na śmierć i lubią zadawać pytania, a równie dobrze Alex może im być gdzieś potrzebny. Jacyś mechanicy, górnicy, piloci nie zwrócą na nas uwagi, rozpoznawalność Alexa może sprawić, że pomachają mu ręką, wymienią dwa słowa, ale raczej nie zatrzymają nas na długo. Ja jako mechanik jestem mało rozpoznawalna, więc w razie czego jesteś moją pomocnicą, a doktora ciągniemy do rannego technika. Jakieś pytania? — Rodianka kontynuowała swoją odpowiedź, jasno pokazując, że to ona jest tutaj od dowodzenia i planowania. Sathine była zalewaną dużą ilością słów i informacji, co mogło przyprawić o zawrót głowy, ale najwyraźniej tak działała ta tajemnicza dwójka. W powietrzu było już czuć, że niedługo rozpocznie się wędrówka do stacji, a potem lot w nieznane.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 30 Paź 2019, o 12:30

- Może od razu zdejmę ubranie skoro nic mi nie będzie potrzebne... - Powiedziała z przekąsem. - Może też nikt nie zwróciłby wtedy na mnie uwagi... Oh, oczywiście, że by się gapili, ale zwykle naga kobieta nie wzbudza tylu pytań. Po prostu wywala się na nią gały, a nim procesy myślowe u mężczyzny znowu ruszą, to jest się za trzema następnymi zakrętami...
- Kogoś takiego jak ja? - Zwróciła się do Rodianki. - Że niby kogo? Przez całą Galaktykę jestem uważana za osobę, którą trzeba rozwalić... - ... nic zresztą dziwnego. Nie muszę mieć tych całych midichlorianów by być niebezpieczną. A może to przez nie niszczę wszystko za sobą? Trouble machnęła rękę i wsadziła łapy w kieszenie. Co zresztą mogła z nimi zrobić prócz zaciśnięcia ich na szyi Rodianki albo doktorka? Lepiej było je mieć w kieszeni... - Dobra, dobra... Skoro jesteśmy tu wszyscy przyjaciółmi, to nie musicie kitrać za plecami rzeczy, nie? - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - To co, idziemy?

O bogowie i próżniowe istoty. Co za nudaaaaaaaa! Trouble wbiła swój wzrok w Rodiankę, która zaczęła wyłuszczać cały plan działania. Że co, myśleli, że jest bezbronną istotką? Uciekinierką? Co prawda nią była, ale nie żeby nie robiła już takich rzeczy. Wysadziła oddział komandosów na planecie, uciekała przed pościgami, wyrolowała jakiegoś korpo-ludka na przekazanie ogromnej ilości towaru, pewniakiem jakiejś broni, wysadziła drugi oddział komandosów, uciekała przed pościgiem Imperialnych TIE... Kurwa mać! Wykaraskała się z celi śmierci i jebanego, Czarnego Słońca! Nie mówiąc o tej ostatniej hecy... Miała kurwa wrażenie, że ostatnie tygodnie były jednym jebanym żartem. Pytanie jak się on skończy. Póki co wyglądało, że może się zakończyć w każdej chwili i nie podobało się jej zakończenie w jakim ono zmierza.
- Aha. - Dziewczyna potrząsnęła głową, a nieco tępy wyraz twarzy ustąpił miejsca szczerzącym się zębiskom. - Nie.... Nie, nie mam pytań. Wszystko macie obmyślone, a to oznacza, że mniej więcej w połowie drogi wszystko pieprznie. Możemy iść! Ty przodem... - Zwróciła się do Rodianki. Wolała jej nie mieć za plecami. Ot, zboczenie zawodowe. ... - Oh, skoro musicie na mnie jakoś mówić... Od gówniary wołają za mną Trouble. - Wyszczerzyła zęby raz jeszcze. - Dlatego mam nieodparte wrażenie, że nim dojdziemy do okrętu, to coś po drodze w tym całym, misternym planie, pieprznie teatralnie.
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 4 Lis 2019, o 21:17

— Podczas podróży nie uderzyłaś się zbyt mocno w głowie? — Lekarz zareagował na wypowiedź Trouble, patrząc na nią z rozszerzonymi źrenicami, a jego głos jeszcze bardziej potwierdzał, że to całe pytanie jest zadane całkiem poważnie.
— No, mocowładną poznać. Trouble, ciekawe bardzo… Oczywiście, że plan może się posypać, ale bez niego nawet nie mamy po co wychodzić z ambulatorium. — Rodianka również podzieliła się komentarzem względem wypowiedzi blondynki.

Wszystkie przyjemności zostały wymienione, a Twaald bez słowa, jakby będąc zawstydzoną, odłożyła młotek lekarski, używany do sprawdzania bezwarunkowych odruchów pacjentów. Po wypowiedzianych wszystkich słowach, ustaleniu planu i ustawieniu się w odpowiedniej kolejności, gdzie za plecami Sathine był Alex, a na przedzie niebieskoskóra, cała trójka koniec końców opuściła pomieszczenie.

Ściany stacji były utrzymane w dość szaroburej, nudnej kolorystyce, tak jakby ktoś zamówił podstawową kolorystykę użytych materiałów i postanowił nie odświeżać w żaden sposób wnętrza. Jedyną ozdobą na ścianach było pojawiające się co jakiś czas logo korporacji Culhrion Corporation — pięć czerwonych rombów w zielonym kole. Nad głowami buczała wentylacja, wszystko oświetlały lampy umieszczone na suficie i czasami na ścianach. Po korytarzu z miejsca na miejsce przechodziły różne istoty i droidy. Wszystkie żywe osobniki były wręcz ślepo wpatrzone w to, co mają przed sobą, czy to była jakaś paleta ze skrzynkami, czy zestaw narzędzi, czy cokolwiek co służyło im do pracy. Każdy wydawał się przestraszony i znudzony tym co robi, jednocześnie było widać, że nic innego im nie zostało. Korporacja przyssała się do ich serc, mięśni i krwi i wyssała tyle, ile mogła, aby wciąż ci osobnicy mogli pracować dla wyższego korporacyjnego dobra. Nic dziwnego, że lekarz i jego partnerka chcieli się wyrwać z takiego gówna. Pozycja Munninga w strukturze tego wszystkiego wydawała się z dość korzystna. Pierwsze kroki po wyjściu z ambulatorium były przemierzone dość spokojnie, nikt nie zaprzątał sobie głowy trójką przechodniów. W jednym momencie ktoś wyglądający na ewidentnego ważniaka, ubrany w garnitur, popalający papierosa i będący zamkniętym w oszklonym pomieszczeniu, wydał komunikat przez głośniki będące na korytarzu:


— Wasza trójka na swoje miejsca pracy! — Po zakończonym komunikacie mężczyzna dalej patrzył w sufit i świeżo co wypuszczone kółko z dymu. Nie zwracał nawet uwagi, czy jego polecenie zostanie wykonane, przecież nikt normalnie nie sprzeciwiłby mu się w firmie. Trójka towarzyszy z przypadku nie zareagowała na słowa „szefa” i dalej szła tak, jak miała iść. Oczywiście trasa wędrówki była znana tylko Twaald i jej partnerowi, a pani pilot bez statku, mogła tylko ślepo podążać zgodnie z tym jak ją prowadzono. Korytarz ciągnął się dalej i prowadził do jakiegoś pomieszczenia na środku tego piętra stacji. Pięter musiało być więcej, na co wskazywały oznaczenia ewakuacyjne na ścianach mówiące o windach i schodach. W korytarzu na środku znajdowało się coś na kształt stróżówki. Przez szyby wyraźnie było widać żołnierzy korporacji zajętych pogaduszkami i śmiechem, choć można było to tylko odczytać z ruchu warg, bo hałas wokół i ściany oraz szyby w pomieszczeniu, w którym to wszystko się odbywało, bardzo dobrze wygłuszały. Uciekinierzy zbliżali się w tamtym kierunku i coraz bardziej przytulali się do ścian chowając się, a to za pozostawionymi, akurat w tym miejscu skrzynkami, a to za jakimś filarem, który wzmacniał całą konstrukcję. Trio prowadzone przez Rodiankę ominęło kluczowe pomieszczenie i bez trudu dało się dojrzeć prostą drogę do wind, które miały ich zaprowadzić na inny poziom, który być może krył pożądane lądowisko. Twaald zatrzymała się przy jednej stercie pakunków, chcąc najwyraźniej coś przekazać.

— Teraz, trzeba… — Trouble nie słuchała dalej, bo coś innego przykuło jej uwagę. W momencie, gdy niebieskoskóra przedstawiała dalszą część planu, a Alex zapatrzył się w swoją partnerkę, to z jednej strony, zbliżała się do nich piątka żołnierzy. Nadchodziło to, czego mieli najbardziej unikać. Przystanek przy pozostawionych skrzyniach był teoretycznie bezpieczny, bo byli chronieni od niepotrzebnego zainteresowania pracowników korporacji. Większość pracowała bardziej na środku albo z drugiej strony korytarza. Niebezpieczeństwo w postaci pięciu żołnierzy szło jednak tuż przy ścianie, gdzie kryjówkę mieli uciekinierzy. Para prowadząca Sathine była zajęta planowaniem i tylko od reakcji blondynki zależało dalsze powodzenie całej akcji.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 8 Lis 2019, o 20:32

Ruszyli ku kłopotom. Dziewczyna czuła je w powietrzu. Nie tak dawno pachniały one zgniłymi rybami, przepoconym podkoszulkiem i moczem. Przynajmniej pachniały tak dopóki nie wzięła prysznicu po ucieczce z Tatooine na okręcie, który pożyczyła od piratów. Teraz pachniały inaczej... sterylnie. Jakby profesjonalnym szpitalem, w którym zużywają więcej środków czystości i odkażających od leków. Albo jak miejscem zbrodni, o którym nikt nie wie, że jest to miejsce zbrodni - tak starannie zostało uprzątnięte i tylko czuć smród detergentów. Tak właśnie pachniały kłopoty tutaj. Nie mówiąc o cuchnącej Rodiance, która szła przed nią i na którą Trouble miała baczne oko. Oko bo drugie było zarezerwowane dla szalonego doktorka, który szedł obok niej. Nie wiadomo co mu strzeli do głowy i kiedy wyciągnie strzykawkę z ogromną igłą... Gdyby miała trzecie oko, to z pewnością lustrowałaby nim okolicę, ale nie miała, toteż zezowała intensywnie na wszystkie strony, jednocześnie zachowując się tak naturalnie, jak tylko mogło, co w jej przypadku nie było trudne.
Urodziła się do życia w takich warunkach i czuła się jak ryba w wodzie. Doświadczenie podpowiadało jej jedno - idź na pewniaka. Głowa w górze, klata do przodu, krok pewny. Ludzie mieli tendencję do nie zaczepiania osoby, która szła w ściśle określonym kierunku. Skoro szła, to wiedziała gdzie i miała ku temu jakiś powód, nie? W takim wypadku nie ma co jej zatrzymywać. Szczególnie, że gdyby było coś podejrzanego na rzeczy, to taka osoba by się ukrywała, nie? Starała się nie zwracać na siebie uwagi, kryć się w cieniu... Dla Trouble koncepcja działania w cieniu była raczej obca. Preferowała bezpośrednie rozwiązania, a gdy musiała się ukrywać i skradać, to było to tylko preludium do użycia pięści. Zazwyczaj.
W końcu jednak weszli na tereny bardziej zabezpieczone, strzeżone przez żołnierzy, a z tymi żartów nie było. Szczególnie, że sama nie miała broni, a nie uśmiechała się jej walka wręcz z tępymi osiłkami wyposażonymi w karabiny blasterowe i niewątpliwie jakieś pancerze. Tak, więc, gdy znaleźli się w miejscu za skrzyniami, gdzie mieli rozważyć swoje dalsze możliwości i ruchy, a Trouble dostrzegła zmierzający w ich stronę patrol o alarmującej liczbie pięciu tępaków... Ugh. Dziewczyna szybko przeanalizowała szansę - zostałaby tak podziurawiona, że nie zostałoby nic co dałoby się włożyć do trumny. Wyglądało więc na to, że albo będą się trzymać durnego planu - a więc jest pomocnicą Rodianki i ciągną doktora do rannego technika albo coś wymyśli...
- Hej, hej, hej! Gołąbeczki! Idą żołnierze, a my się spieszymy do rannego technika, nie? Potrzebuje pomocy! Krwawi, urwało mu nogi, ręce... - Pstryknęła doktorka w ucho żeby się obudził od patrzenia się na swą... ugh... dziewczynę. - Ruszajmy dupska albo nas usmażą. Hyc za winkiel gdzie żołnierze nas nie zobaczą jeszcze przez kilka chwil, szybki krok i do przodu. W końcu ratujemy życie...! - Nie dodała, że oni ratują jej, a ona swoje.
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 15 Lis 2019, o 16:22

Lekarz zaraz po oberwaniu w ucho momentalnie wybudził się z podziwiania swej ukochanej, a mina Twaald wskazywała, że miała ochotę zdzielić go z plaskacza, że zagrożenie nie zostało przez niego dostrzeżone wcześniej. Szybka reakcja całej trójki i wszyscy znaleźli się bezpieczni za filarem po drugiej stronie korytarza. Drużyna z przymusu nie mogła skierować się prosto do wind, gdyż w tamtą stronę zmierzali żołnierze korporacji. Rodianka w podziękowaniu za uratowanie całej sytuacji przez Trouble kiwnęła jej porozumiewawczo głową. Piątka trepów uzbrojona w blastery i pałki elektryczne przeszła przez korytarz, nie rozglądając się specjalnie dookoła. Na klatkach piersiowych każdy osobnik miał jakiś pancerz, który był mieszanką plastoidu z durastalą. Wychodziło na to, że to pewnego rodzaju samoróbki korporacyjne, albo ktoś nie ma poczucia stylu. Z drugiej strony co innego chronił inny materiał, więc może to wszystko miało jakiś taktyczny sens.

Dwójka żołdaków skierowała się do pierwszego z dwóch pomieszczeń po lewej stronie korytarza, pojedynczy człowiek wszedł do drugiego pokoju po prawej stronie, gdzie również jak po lewej były dwoje drzwi. Ostatni skierowali się w stronę windy, gdzie jeden wszedł do środka, uruchamiając ją i ruszył ku górze, a drugi został na straży. Mogła to być rutynowa czynność i część codziennej listy zadań żołnierza albo zwyczajne czekanie na kolegę z grupy. Sathine nie posiadała konkretnej wiedzy, oprócz tego, że ta winda miała być celem jej, Alexa i niebieskoskórej. W takiej sytuacji przejazd windą był chwilowo niemożliwy, bo tak jak wspominała Twaald: zatrzymają ich i wylegitymują. Wątpliwe było to, że uwierzą, że blondwłosa kobieta, gdzieś zagubiła służbową przepustkę. Pani pilot znała się na ludziach i wiedziała, że ten tutaj będzie ślepo przestrzegał reguł i procedur, choćby miało go to wpędzić w największe gówno. Można było odnieść nawet wrażenie, że ten żołdak z dumą by przez to gówno szedł, podążając za wyższą wolą korporacji. Prosty plan dostania się na lądowisko zaczynał się komplikować.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 30 Lis 2019, o 18:56

Rodianka nie traciła czasu, ale Trouble na jej miejscu pozwoliłaby sobie na chwilę tryumfu i zdzieliła doktorka w mordę. Ale to była ona, a zresztą, może to i lepiej. Dobrze posadzony plaskacz wydawał charakterystyczny dźwięk, który niósłby się korytarzem i potencjalnie mógłby zdradzić ich kryjówkę. Co prawda inne hałasy otoczenia z pewnością by je zagłuszyły, ale w tej sytuacji lepiej nie było ryzykować. No i Trouble nie dałaby mu plaskacza, dawanie plaskaczy było dla cipek. Prawdziwe kobiety dawały z pięści. Najlepiej uzbrojony w kastet. Kop w jaja również był na miejscu, ale nie w tej chwili... niestety. Szybko i bezszelestnie umknęli więc chwilowo patrolowi żołnierzy, ale ich ogólna sytuacja nie uległa znacznej poprawie. Wciąż byli na przekichanym korytarzu, z żołnierzami, a co gorsza z Rodianką, która chyba miała wrażenie, że zostaną kumpelami - taki chuj. Blondyna zignorowała jej kiwnięcie głową i rozważyła opcje.

- Spoko, ja to załatwię... - Powiedziała na pewniaka i miała wyjść zza winkla by rozmówić się z żołnierzem korporacji, ale już jeden rzut oka wystarczył jej by wiedzieć, że to nie przejdzie. Zrobiła niemalże teatralny zwrot na pięcie i schowała się na swoje miejsce - Albo nie... Chociaż w sumie...? - Wyjrzała ze swojej tymczasowej kryjówki. - Mogę skręcić mu kark... - Mruknęła. - Władujemy go do windy i... Z blasterem byłoby wszystko takie łatwiejsze... - Pokręciła tylko głową i wskazała palcem w kilku kierunkach. - Po drodze widziałam jakieś znaki. Wskazywały drogę do innych wind i schodów, chyba ewakuacyjne. Moglibyśmy z nich skorzystać. Albo zrobić raban na korytarzu, rozpierdolić parę palet, ale nawet jeśli zwróci to uwagę tych korpo-szczurów, to i tak musielibyśmy zaczekać na windę, a w niej czai się żołnierz... - Trouble spojrzała się na doktorka i już miała się go zapytać o opinie, ale ugryzła się w język, ciężko westchnęła i zwróciła się do przyssawko-palczastej.

- To jak? Obejście tej windy i strażników wydaje się prostsze. Chyba, że za tymi wielkimi oczami masz równie wielki mózg, który ma lepszy pomysł co teraz zrobić, hmm? Normalnie bym rozwaliła gościa przy windzie, ale nie z tym tutaj... - Skinęła na doktorka. - Więc chyba lepiej będzie dalej się przekradać do statku.
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 22 Gru 2019, o 15:22

Twaald spojrzała na blondynkę ze sporym zainteresowaniem, tuż po tym, jak ta skończyła przedstawiać swoje przemyślenia. Między kobietami zapadła chwila ciszy, jakby Rodianka nie spodziewała się, że kobieta, którą ratują, okaże się przydatna podczas dotarcia na lądowisko.
— Wind na piętrze oczywiście jest więcej. — Niebieskoskóra przerwała ciszę, aczkolwiek szeptała, by hałas nie niósł się po korytarzu. — Ta była stosunkowo najbliżej. Raban byłby całkiem niezłym pomysłem, ale te drzwi całkiem nieźle izolują. Dlatego wszędzie są zamontowane systemy nagłaśniające. Dobrze, że do każdego miejsca nie dosięga kamera. Gdzieś te schody są, ale tu akurat żadnych napraw nie robiłam. Alex? — Kobieta zakończyła swój wywód i spojrzała na doktora.
— Yyyy, co? — Brunet był ewidentnie w swoim świecie. Racjonalność związku jego z Twaald była bardzo zastanawiająca.
— Schody. — Przypomniała mu Rodianka.
— Aaa… tak. Zgarniałem czasami kogoś do ambulatorium. Najbliższe stąd będą… — Munning przerwał na chwilę, przemierzył wzrokiem cały korytarz, po czym kontynuował — korytarz wcześniej, ten mały wąski.

Przymusowa drużyna rzeczywiście niedawno mijała dość wąski korytarz, jednak nie zwróciła na niego wcześniej należytej uwagi, bo działo się to między ucieczką przed wzrokiem pięciu żołnierzy a zablokowaną windą. Uciekinierzy obrócili całą swoją grupę o 180 stopni, także znów na przedzie była niebieskoskóra, dalej Trouble, a na końcu medyk. Ekipa pomału wycofała się w kierunku wąskiego korytarza i nad jednymi drzwiami wisiała tabliczka z napisem: „Wyjście ewakuacyjne”. Twaald cicho nacisnęła na klamkę, drzwi otworzyły się do środka korytarza, po czym cała trójka zniknęła na schodach. Klatka schodowa nie odróżniała się niczym względem korytarza, jednak w tym miejscu w oczy dość jasno rzucały się kamery. Nie rozniósł się jednak żaden alarm, ale czy oznaczało to, że nikogo nie dziwiły trzy osoby w takim miejscu, czy po prostu samych drzwi i obszaru tuż przy nich kamera nie obejmowała. Rodianka wyjęła z torby przewieszonej przez ramię datapad i zaczęła coś w nim stukać. Po chwili odezwała się do reszty zgromadzonych tu osób.
— Zapętliłam im widok pustych schodów. Nie powinno ich to zdziwić, a bycie zaufanym technikiem daje całkiem niezłe rozwiązania.
Przymusowa kompania schodziła powoli na dół, teraz czekało ich kilka pięter powolnego schodzenia.

Pisanie pracy inżynierskiej, ogólnie studia, rodzina, całe moje życie i tak nie tłumaczy, tego, że ten post jest miesiąc od Twojego. Nie siedzę zbyt dużo przy komputerze, a kiedy siedziałem byłem zajęty tymi wszystkimi sprawami i ciężko mi powiedzieć, czy mogłem, czy nie mogłem wcześniej napisać posta. Także zwyczajnie, po ludzku PRZEPRASZAM.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 19 Sty 2020, o 10:39

Blondyna uniosła tylko brew, gdy Rodianka wypowiedziała pytanie w stronę doktorka. Idiota. Zakochany idiota. Ugh. Jak można było się zakochać w tej niebieskiej poczwarze to jedno, ale żeby się z nią obściskiwać? No i co by tu nie mówić - niby był doktorem, a był tępy niczym... no... choćby jej lewy but. Pokręciła z niedowierzaniem głową. Coś jej mówiło, że w rzeczywistości to Twaald rządziła w tym związku i prawdopodobnie cały pomysł z ucieczką był jej. To znaczy - ona podsunęła doktorkowi pomysł by jak znajdzie "interesujący przypadek", to warto z nim prysnąć. Odnotowała sobie w głowie kto jest zdecydowanie bardziej niebezpieczny i ruszyła za niebieskoskórą w drogę powrotną - w kierunku schodów.

- Musisz mnie tego nauczyć... - Mruknęła niechętnie doceniając umiejętności Rodianki, gdy ta zajęła się kamerami w klatce schodowej do której teraz weszli. Nie żeby jej ufała albo chciała nawiązać nić przyjaźni, ale warto było uśpić czujność tej dwójki i spróbować się dowiedzieć czegoś więcej. Ich umiejętności, dokąd chcą ją zabrać, ile dostaną za jej głowę... Takie rzeczy. Czekała ich teraz zresztą długie stawianie nogi za nogą... Ugh. Schody. Kto by pomyślał, że ktoś z nich wciąż korzysta? - No... To jak to się stało, że wy... Nie jesteście typową parą gołąbeczków, wiecie o tym, nie?
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 4 Lut 2020, o 14:54

Rodianka wpierw nie zareagowała na słowa blondynki związane z nauką i nabyciem technicznych umiejętności. Nie zaczepiany doktor podjął temat:
— Z twoim potencjałem w Mocy, nie będzie ci to potrzebne. — Twaald słysząc te słowa, odwróciła się momentalnie, by zareagować na słowa swej drugiej połówki.
— Nie spędzimy razem na tyle czasu, ale rozumiem zainteresowanie.
Schody prowadziły wciąż powoli w dół, szarość otaczała schodzących, a ciszę przerwała znów Trouble. I na niespodziewane pytanie, do odpowiedzi ponownie wyrwał się Alex.
— Uratowałem ją, ledwo żyła. A uczucie nie zna granic rasowych. — Drugie zdanie, gdyby mogło przyjąć fizyczną formę, wyglądałoby jak różowa, mieniąca się wata cukrowa, słodyczy w sposobie wypowiadania się Munninga było aż nadto. Rodianka tym razem nie zdzieliła przeszywającym spojrzeniem partnera, a wciąż patrząc do przodu, dodała:
— Taka prawda, gdyby nie on, byłoby po mnie. Teraz mogę ratować taką osobistość jak TY. — Pilotka ponownie czuła się jak obiekt niezrozumiałego zachwytu.

Kroki odbijały się echem po klatce schodowej, a cała grupa zbliżała się już powoli do odpowiedniego poziomu stacji. W powietrzu dało poczuć się ledwie wyczuwalny dym, ale ciężko było zlokalizować jego źródło. Nagle z torby niebieskoskórej pani technik rozległ się piszczący dźwięk. Kobieta wyciągnęła datapad i wczytywała się w mieniące i przebiegające krwistoczerwone litery.
— Kurwa, mamy kłopoty. Pożar przewodów na klatce schodowej, wzywają techników do pomocy. Musimy wyjść piętro wyżej nad lądowiskiem. Drużyna z przymusu, czym prędzej czmychnęła w drzwi prowadzące na jedno z pięter. Po przekroczeniu drzwi wszystkim ukazał się widok podobny jak ten kilka pięter temu. Znajdowali się na wąskim korytarzu, który był drogą do wyjść ewakuacyjnych. Na ścianie widniał napis: Piętro mechaników.
Z ust Rodianki wydobyły się tylko dwa słowa:
— O chuj.
— To, co teraz? — Doktor swoim pytaniem zrujnował dramatyzm chwili.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 6 Lut 2020, o 17:26

- Mówiłam, że wszystko się spieprzy po drodze? Mówiłam! - Powiedziała butnie dziewczyna, gdy tylko zostali powiadomieni, że gdzieś w okolicy wybuchł pożar, co wyjaśniało nagły, dymny zapach, który zaczął się unosić wokół nich, gdy pokonywali kolejne stopnie schodów ewakuacyjnych. Teraz jednak trzeba było pryskać nim całe to miejsce zaroi się od techników, którzy będą grzebali przy kablach i ogniu, a także zaczną stawiać niewygodne pytania związane z ich obecnością tutaj. Zresztą odrobina ognia to świetna dystrakcja od dziwnych myśli... jak choćby to, że Trouble miała ochotę rzygać na historię miłości doktorka z Rodianką. Ugh. Teraz przynajmniej jej umysł zajął się czymś innym.

- No jak to co? Idziemy do wind, nie? - Blondyna zarzuciła grzywą. - Udajemy, że doskonale wiemy co robimy i idziemy tam gdzie powinniśmy iść, nikt nas nie zaczepia. Proste, nie? Niech Twaald idzie lekko z przodu, a my pół kroku za nią bo inaczej wyjdziemy na głąbów, którzy nie wiedzą gdzie zmierzają i ewidentnie nie powinni tu być! - Popatrzyła się przeciągle na doktorka wiedząc, że kwestia nie wychodzenia na idiotów jest z góra skazana na przegraną w jego wypadku. - No... Prowadź. - Zwróciła się do Rodianki.
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 12 Mar 2020, o 22:26

Nietypowa trójka po chwili niepewności trafiła do windy, którą na ich szczęście, czy też dzięki Moc nikt nie zajmował. Niestety z uwagi na pożar można było się spodziewać, że system ppoż wyłączy wszystkie szyby wind, a komunikat będzie kierował zagrożone osoby do klatek ewakuacyjnych.
Na razie jednak winda pędziła w dół, zbliżając doktora, asystentkę i Trouble na poziom doków. Na stacji kosmicznej, na pewno była szansa na "pożyczenie" sobie jakiejś niewielkiej jednostki, dzięki której mogli uciec w bezpieczne miejsce. Sathine pozostało jeszcze opracować plan pozbycia się dwójki towarzyszy.
- No, no nadzwyczaj sprawnie idzie... - burknął Alex Muuning, wpatrując się maślanymi oczami w kierunku Twaald - Cudnie wyglądasz.
- Będzie czas na czułości. - odparła lekko Rodianka, składając delikatny pocałunek na ustach lekarza. Wszystkiemu z niesmakiem przyglądała się Trouble, gdy sekundę później winda z hukiem zatrzymała się, a wszyscy wylądowali na podłodze. Ku nieszczęściu blondynki, niebieskoskóra wylądowała na niej, a ryjek obcej znalazł się tuż przy ustach Sathine. Niespodziewanie asystentka postanowiła skorzystać z przewrotnego zdarzenia i pocałowała ją w usta.
- To tak na szczęście, wiesz żeby życie miało smaczek... - zagaiła Twaald powoli podnosząc się z podłogi, gdy wnętrze windy rozświetliło się ciemny, czerwonym światłem, wskazującym na sytuację kryzysową, jaką był pożar. Drzwi windy otworzyły się, niestety ta stanęła na półpiętrze, w taki sposób że tylko ktoś postury Wookiee mógł dosięgnąć do podłogi wyższego poziomu. Trouble mogła też wydostać się z windy, współpracując z pozostałą dwójką, niestety problem było wydostanie ostatniej osoby, która pozostałaby w pomieszczeniu.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 12 Mar 2020, o 23:39

Trouble nie mogła się przyzwyczaić do tej dziwacznej pary. Nie chodziło o ich... Połączenie. Nie była rasistką. Ale o to, że ona była Rodianką! Nie znosiła Rodian. Ugh. I te ich umizgi. Po prostu miała ochotę rzygnąć za każdym razem jak ich usta zbliżały się do siebie nawzajem, a niestety, na tak małej powierzchni jaką była winda, musiało się to oczywiście zdarzyć. Ot, choćby żeby zabić czas kiedy to czekali aż winda zatrzyma się na poziomie doków.
Kiedy jednak nagle szarpnęło i wszyscy wylądowali na podłodze, a Rodianka na niej, blondynie totalnie wysiadły obwody. Ta szmira ją pocałowała!
- Ugh! Tfu! Ty... - Szarpnęła się i zrzuciła z siebie tą przebrzydłą jaszczurę. - Nie no, zaraz puszczę pawia. Łee... Tfu... - Złapała za kitel doktora i zaczęła wycierać o niego swoje usta i język, gwałtowanie go szorując. - Tfu... Ghe... Eaczego steomy? - Zerknęła w górę, z wywieszonym jęzorem i spojrzała się na migające światła.- Aha... To przeaz pozaaar? - Znów spojrzała w górę i dostrzegła wyjście z tej całej sytuacji... - Ty, doktorek. Tfu. Podsadź mnie. Wejdę na górę i was wyciągnę.
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Mistrz Gry » 12 Mar 2020, o 23:51

- Co się stało..? Oh, no tak... - zabełkotał flegmatycznie doktor, wstając z kolan - Podsadzić cię, tak zaraz... To znaczy jak ciebie?!
- Ho, ho niedoczekanie twoje. - wtrąciła bystrze Rodianka, posyłając w kierunku Trouble charakterystyczny uśmieszek - Jeżeli ktokolwiek pierwszy wyjdzie na górę, to będę to ja. Wtedy ustalimy dalszą kolejność, ale nie obawiaj się blondyneczko. Znamy twoją wartość więc na pewno tutaj nie zostaniesz.
- Tak, zgadzam się z tym. Także moja droga Jedi, najpierw podsadzę Twaald, a potem... Potem pomyślimy.
Nim Sathine zdążyła zaprotestować bądź zaproponować coś innego, niebieskoskóra już wspinała się po swoim ukochanym, próbując dosięgnąć progu wyższego poziomu. W międzyczasie, Muuning pozwolił sobie, by jego palce powędrowały ku kroczu Rodianki, choć nie był to idealny moment na pieszczoty
- Możesz przestać gamoniu! - zaprotestowała, a do sukcesu brakowało jej paru centymetrów - Postaraj się, stań na palcach.
- Próbuję, próbuję... Moja Jedi proszę wesprzyj mnie...
Jakby nie było Trouble była obecnie na straconej pozycji. Sama nie miała szans na opuszczenie lokacji, więc mogła albo współpracować z dwójką towarzyszy albo czekać aż pożar dosięgnie szybów i ich usmaży.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Stacja kosmiczna nad Gall] W sidłach korporacji

Postprzez Trouble » 13 Mar 2020, o 14:50

Poirytowana patrzyła spode łba na dwójkę, która właśnie rozpoczęła karkołomną próbę wydostania się z windy. Wydęła usta i wypuściła powietrze w górę, ku niesfornemu kosmykowi włosów, który zaczął wchodzić jej do oczu i to był błąd... Wtedy właśnie zobaczyła obrzydliwe umizgi doktorka w stosunku do Twaald. Aż ją otrzepało. Do tej pory nie wiedziała co on widział w tej Rodiance. I nie chodziło nawet o to, że nie lubiła Rodian. Po prostu... No po prostu Rodianie nie byli atrakcyjni! A ona sama podchodziła dość swobodnie do kwestii miło... seksu. Zwłaszcza tego bez zobowiązań.
- W czym pomóc? W obmacywankach czy... ? Oh! No tak. - Strzeliła się dłonią w czoło. - Racja. Musimy się stąd wydostać. - Skrzyżowała ręce na piersiach. - Bo to wcale nie jest tak, że gdzieś tam się pali i możemy się tu udusić lub spłonąć żywcem, prawda? - Teatralnie tupnęła trzy razy nogą. - Nie żeby coś, ale ja to bym się pewnie wdrapała tam bez problemu. Tak tylko mówię!
Po wyładowaniu swego poirytowania w klasyczny dla siebie sposób, a więc młócąc ozorem, Trouble ruszyła by pomóc w podsadzce Rodianki do góry.
- Nie wiem czy nie prościej byłoby spróbować wyrzucić ją do góry... Albo mnie. Jestem dość lekka. Te, niebieska, nie dasz rady podskoczyć? - Zerknęła w górę. - Albo powinniście zrobić miejsce dla dodatkowej osoby... Jak się dobrze zaprzesz nogami doktorku, to może i ja dam radę wejść, wtedy powinniśmy bez problemu stąd wyjść. Chyba, że co... Mam cię złapać w pasie i spróbować podnieść? - W sumie nie wiedziała jak dokładnie miała mu pomóc więc oczekiwała jakichś konkretnych instrukcji.
Image
Dwukrotnie odznaczony za męstwo w boju...

Wyrazy sympatii od forumowego kupotocza - Quorn Image
Awatar użytkownika
Trouble
Gracz
 
Posty: 276
Rejestracja: 23 Wrz 2018, o 15:48

Następna

Wróć do Archiwum

cron