Content

Archiwum

[Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Mistrz Gry » 15 Cze 2020, o 23:00

Cała załoga zabrała się za ogarnianie burdelu po szybkiej ucieczce z księżyca. Działek oczywiście nie dało się naprawić bez wizyty na jakimś lądowisku i pomocy przynajmniej jednego droida. Musiały wiec poczekać aż do momentu, gdy wylądują. Reszta statku na szczęście nie ucierpiała.
Zaahr leżał wygodnie na kanapie i popijał piwo, przyglądając się swojej nowej zabawce, gdy doczłapał do niego Goznel. Minę miał jak to on: spoconą i parszywą. jednak devorianin nauczył się już w niej dopatrywać oznak niepewności.
- Słuchaj. Skontaktowałem nas i umówiłem. Lecimy do układu Donovia. Impy wykorzystują tam tubylców w kopalniach, ale poza tym układ jest spokojny. Ludność jest tak stłamszona, że nie ma siły się już bić. Dlatego można spotkać się w losowej mieścinie przy barze. Gdzieś na zadupiu. Mój kontakt z tej całej rebelii będzie na nas czekał. Możemy porozmawiać.
- No i to są konkrety! - rzuciła Iskierka przechodząc obok nich z powrotem do kokpitu. Goznel odprowadził ją wzrokiem.
- Słuchaj, ale jest ta sprawa... z tym dziwnym gościem... Ja słyszałem, że jak tacy się kiedyś pojawiali, to chujnia z grzybnią... Naprawdę chcemy się w to pchać? Kurwa, wolę już mieć na karku gangi niż takie legendarne stwory...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 24 Cze 2020, o 23:44

Gdy besalisk jęczał Zaahrowi nad uchem, ten leżał na kanapie z założonymi nogami. Wyglądał na wyraźnie zniesmaczonego tym, że ktoś odważył się do niego odezwać. Devaronianin spojrzał tylko z pod byka i warknął:
- Zakłady zamknięte. Pody ruszyły. Musimy kontynuować misję.
- Spodziewałem się, że pierdolniesz coś takiego... - odburnknął mu Goznel. Devaronianin w mgnieniu oka wstał i przeszył spojrzeniem swojego wspólnika. Potem przerzucił wzrok na swój blaster.
- Zakłady zamknięte a ja założyłem się, że następnym razem będę szybszy od tego dupka - powiedział znowu przeskakując wzrokiem na rozmówcę.

Po kilkudziesięciu minutach zimnej ciszy przerywanej chlaniem i drapaniem się po jajach statkiem zatrzęsło - wyszli z nadprzestrzeni. Wkrótce załoga zaczynała się zbierać w kokpicie. Zaahr oczywiście przyszedł ostatni.
- Donovia. Gówno z dupy galaktyki - burknął Lug gdy zbliżali się w kierunku planety śmiejąc się sam ze swojego żartu.
- A nie mówili tak o Tatooine? - Spytał Goznel.
- Morda! - uciął rozmowę Zaahr - Lug, żadnych kosmoportów. Ma to pójść cichutko i bez żadnych komplikacji... - tak też zrobili. Nie można było odebrać Zaahrowi rozumu. Z jednej strony był paranoikiem a z drugiej kilka godzin temu ktoś przewidział jego ostrzał z działka i zneutralizował zagrożenie z jego strony jakimś abrakadabra prosto z pijackich opowieści Goznela. Wylądowali więc kilka kilometrów od jednej z mniejszych mieścin będących na szlaku do największego miasta. Zaahr chciał utrzymać status incognito. Sam z resztą musiał przyznać, że nie zna całej listy istot chcących go dojebać. A ta zdawała się rosnąc w zastraszającym tempie. Wpólnicy postanowili zostawić załogę Włóczęgi w pogotowiu - na statku. Dodatkowo Goznel i Zaahr przebrali swoje wyszukane stroje z kasyna i wrócili do przebrania z przed ich eskapady. Goznel w swoim podkoszulku, i kamizelce, a Zaahr w starym kolczastym pancerzu łowców niewolników. Ponadto Lug użyczł im ze swojej paskudnej szafy dwie ciemne szaty z kapturem "właśnie na takie sytuacje", które miały pomóc im się wtopić w tłum i przede wszystkim nie zmoknąć. Chociaż sądząc po deszczu - nie było na to najmniejszej szansy. Na Donovii padało cały czas. Wkrótce obydwoje byli gotowi, żeby ruszyć w umówione miejsce. Gdy schodzili po schodach ze statku Zaahr jeszcze raz spojrzał na swoją broń, tym razem będącej w kaburze poniżej jego pasa. Chciał upewnić się że "Zemsta" tam była. W końcu założył się, że będzie szybszy. A akurat on traktował zakłady śmiertelnie poważnie.
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Mistrz Gry » 29 Cze 2020, o 07:28

Po wyjściu ze statku od razu doświadczyli gościnności planety i zaczęli moknąć. Przy budce lądowiska uiścili stosowną, bardzo wysoką opłatę i skierowali się do zapadłej dziury zwanej tutaj miastem górniczym. Byli na uboczu głównych skupisk istot na planecie. Miejsc takich jak to było pełno i stanowiły przede wszystkim bazę noclegową dla biednych pracowników kopalń. Wszystko tu było drogie, bo łapówki dla Impów swoje kosztowały. Tylko one powstrzymywały lokalne władze przed wtargnięciem tu ze stałymi patrolami. Wysokie ceny skutecznie tez wyciskały każdy grosz z mieszkańców, by ci nie mieli jak uciec z tej planety.
- To będzie tutaj - jego towarzysz wskazał grubym paluchem spelunę wyróżniającą się od reszty budynków tylko przybrudzonym szyldem.
"Klejnot" było zdecydowanie zbyt dumną nazwą jak na te kupę złomu, w której mieli spotkać się z rzekomym rebeliantem. Budynek zbity był ze stalowych blach, chroniących przed deszczem, a przynajmniej spełniających ten cel w miejscach, gdzie nie przerdzewiały. Przytłumione przez ulewę światła przyciągały jednak spragnionych desperatów, którzy uciułali choć trochę kredytów na trunek. No i tych nielicznych przybyłych pilotów.
Gdy weszli do środka, od razu zwrócili na siebie uwagę kilku siedzących najbliżej wejścia, ale nikt się nie ruszył i po chwili wszyscy wrócili do swoich spraw. W środku śmierdziało palonymi używkami i słabym alkoholem. W głównej sali za barem stał prawdopodobnie właściciel tego przybytku. Na usługach miał 2 rozklekotane droidy, roznoszące zamówienia. Od głównej sali odchodziły jeszcze dwa pomieszczenia, drugie, w którym istoty wszelkiej maści piły tak jak i w pierwszej sali oraz trzecie, gdzie grali chyba w pazakaa. Goznel szturchnął go w bok i głowa wskazał stolik pod jedna ze ścian, gdzie siedział młody człowiek, z krótką zawadiacką fryzurą, przecięta na skroni przez brzydka bliznę. Swój mokry płaszcz powiesił obok na krześle. Miał przy sobie blaster - podobnie jak każdy w tym pomieszczeniu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 1 Lip 2020, o 18:23

Gdy dwójka łajdaków stanęła w progu knajpy obydwoje powoli rozejrzeli się po pomieszczeniu. Dach nad ich głową sprawił, że stało się względnie sucho co sprowokowało Goznela do sięgnięcia do kieszeni po jedno ze swoich cygar. Z resztą Zaahr już dawno zauważył, że te się chyba nigdy mu nie kończyły. Devaronianin w krzywym uśmiechu wyszczerzył swoje mięsożerne zęby, które razem z rogami zapewniały mu zastraszający wygląd, który chyba najbardziej działał na rasę bithów. Wielkogłowi doskonale wiedzieli, że ich mieso jest przysmakiem na Devaronie. Z resztą wśród rogaczy krążyło na ten temat mnóstwo żartów. Zaahr zbytnio nie różnił się od swoich pobratymców - lubił czarny humor prawie tak dobrze jak soczysty kawał surowego lub też półsurowego mięsa. Gdy Goznel wskazał devishowi ich kontakt, ten postanowił zanadto się nie spieszyć. Najpierw grzecznie złożyli zamówienie przy ladzie - dwa kufle ze szczynami, zwanymi w tych stronach potocznie piwem. Gdy stali tak plecami do swojego kontaktu i czekali na swoje zamówienie, Zaahr cichaczem sięgnął do kieszeni po swój komunikator.
- Chyba nie masz zamiaru ściągać nam na kark kolejnych impów?
- Jeszcze nie zdecydowałem. Jeżeli gość stwierdzi, że jesteśmy za mało rebelianccy będziemy zmuszeni udowodnić mu, że się myli - odparł Zaahr ze spokojem chowając komunikator do rękawa. Gdy właścicel położył kufle na ladzie, Zaahr i Goznel zabrali je i zaczęli się kierować w miejsce spotkania. Gdy się zbliżali Zaahr kiwnął głową do młodziaka z blizną na skroni i usiadł na wolnym miejscu obok jego płaszcza. W zależności od wyniku rozmowy Zaahr mógłby podrzucić mu komunikator niczym tykającą bombę po to aby potem go uratować z opałów i przy okazji udowonić, że najlepszy imp to martwy imp. Plan ryzykowmy, ale stary szuler wiedział, że tak wyglądała gra o wysoką stawkę.
- Mówi ci coś imię i nazwisko 'Zaahr Dromrahk?' - jednorogi wypalił półszeptem na dzień dobry. Jeżeli ten chłystek odrobił pracę domową i słyszał o jego zatargu z Imperium to byli z Goznelem już o krok bliżej do zdobycia zaufania tych murglaków zwanych rebeliantami.
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Mistrz Gry » 12 Lip 2020, o 01:50

Młody człowiek prawie nie dał po sobie znać, że imię devorianina coś mu powiedziało. Całkiem nieźle, jak na takiego młokosa. jednak zaprawiony w kłamstwach i knuciu Zaahr dostrzegł lekkie drgnięcie oka.
- Taaak, słyszałem może coś. Jeśli to naprawdę ty, to chyba nadasz się - mówił cicho, ale głos miał chrapliwy. Nie wyglądał na pijaka, wiec może blizna na głowie nie była jego jedyna rana z przeszłości.
- Słuchaj, tutaj trochę popijemy i zwijamy się. Każdy by tu nas sprzedał za garść kredytów. Jak nie na alkohol czy karty, to wydaja wszystko na przyprawę.
Następnie zagadał ich o nic nie znaczące tematy, mówiąc już trochę głośniej, ale nie tak, żeby wzbudzało to podejrzenia. Za to Goznel wiercił się strasznie na krześle, wziął sobie za małe na swoje grube cielsko i co chwila szturchał devorianina którąś ze swoich łap.
- Słuchajcie - kontynuował swoją gatkę chłopak - Ta wiocha to syf, ale daje jedyne schronienie przed ta pogodą na zewnątrz. Nie musicie pracować w kopalniach. Ostatnio zeszło się kilku fachowcom od każdej roboty tutaj i będziecie mieli co naprawiać. Dopijcie drinki i pokażę wam lokum. Na razie na wynajem od Teda, ale może się dorobicie. No i cokolwiek nie macie w swoich historiach, tutaj nikt wam w życiorysy nie zajrzy. A na pewno nie ludziom śpiącym u Teda.
Całe to przedstawienie zaczynało być już trochę irytujące, ale musieli grać w tę grę, jeśli chcieli ugadać się z rebeliantami. Chłopak dawał im do zrozumienia, że trzeba tubylcom sprzedać jakąś historyjkę, zanim będą mogli przejść do interesów. Dość niespodziewana była jednak propozycja zmiany miejsca ich rozmów. Chłopak opróżnił szklankę, wstał i czekał aż pozostała dwójka przy stole zrobi to samo. Chwycił swój płaszcz i nałożył na siebie, stając w wyjściu z kantyny.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 15 Lip 2020, o 23:16

Zaahr upił solidny łyk piwa widząc drgnięcie oka u swojego rozmówcy. Ryba złapała haczyk. Teraz jedyne czego potrzebował to uzbroić się w cierpliwość. Gdy przyszła pora na klasyczną gadkę szmatkę Zaahr nie miał z tym problemu. Przypomniało mu to czasy gdy robił dla Czerki na Tatooine. Że też w jego kontrakcie nie było nawet wzmianki o handlu informacjami. Wkrótce dowiedział się, że zarówno Mos Espa jak i całe Tatooine żyło z handlowania informacjami - walutą, która niejednokrotnie decydowała o tym kto żył a kto umierał. Ten wszystkożerca był całkiem w porządku - znał wyniki ostatnich wyścigów na Malastare. Wygrał je devlikk o imieniu Gongolto. Tak jak Zaahr obstawiał. W końcu nadrobił zaległości na Włóczędze. Wkrótce gdy dwa zbiry dowiedziały się, że będą "nocować u Teda", chłopak wstał i zaczął się ubierać. Delikatnie mówiąc nie spodobało im się to. Na ułamek sekundy spojrzeli na siebie. Tyle czasu wystarczyło Goznelowi żeby dostrzeć, że Zaahr był w pełnej gotowości aby przejąć inicjatywę i odkręcić tę sytuację. Po wyzerowaniu swojego "piwa" Zaahr wstał i odwrócił się profilem do chłopaka aby przełożyć komunikator ze swojego rękawa do kieszeni płaszcza. Zrobił to licząc, że uda się załatwić tę sprawę po dobroci. Z drugiej strony musiał wkręcić do rebelii swojego popierdolonego brata. Tak, brata, który najpewniej sam go zdradzi gdy kredyty zaczną spływać do nich szerokim strumieniem. Z resztą Zaahr byłby głeboko rozczarowany gdyby tak nie postąpił.
- Wstawaj - rogacz kiwnął do Goznela - im dłużej tu siedzimy tym później zarobimy kredyty. A to sprawia, że tracę cierpliwość. A to z kolei sprawia, że robię się głodny - dodał rozglądając się po knajpie. W krótce cała trójka opuściła skromne progi "Klejnotu" i ruszyła przez szeroką uliczkę skąpaną w deszczu. Gdy tylko zagęszczenie istot wokół się zmniejszyło, Zaahr zrównał się z chłopakiem.
- Impy mnie szukają. Ledwo dali nam odlecieć z Galla. Na MOIM statku mam informacje, które chcę sprzedać - Zaahr znowu półszeptem przedstawił mu swoją interpretację prawdy zarówno w kwestii ostatnich wydarzeń na lądowisku jak i tego do kogo należał Włóczęga.
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lip 2020, o 14:18

Młody chłopak nic nie odpowiedział, tylko kiwnął głowa żeby wyszli. Dopiero, gdy znaleźli się na ulicy, rozejrzał się szybko i podszedł tuz do devorianina.
- Słuchaj, Ted chce z wami porozmawiać, ale to będzie szyfrowany kanał. Przez nadajnik. Tu nie ma amatorów, wiec jak chcesz nam sprzedać informacje, musisz je ze statku przynieść. Pokażę wam miejsce. Jak chcecie z nim rozmawiać, musicie tam przyjść.
Odsunął się od nich i spojrzał wyczekująco, na ich decyzję.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 21 Lip 2020, o 15:37

Devaronianin chcąc utrzymać bliski dystans między nim a rebeliantem zrobił krok do przodu. Nie spieszył się z odpowiedzią. Stał chwilę przeszywając chłopaka swoim gniewnym spojrzeniem, jakby delektował się występującą między nimi różnicą fizyczną.
- Jesteście cwaniakami. A ja nie przepadam za cwaniakami... - mówił powoli jakby sprawdzając reakcję chłopaka. Nagle jego kąciki ust Zaahra podniosły się w szerokim uśmiechu.
- ...dobrze rozegrane - dodał wyraźnie rozbawiony. Po chwili błyskawicznie spoważniał - No pokaż nam tę miejscówkę. Tylko bez kolejnych niespodzianek. Moi ludzie tylko czekają, żeby zniszczyć moje informacje. A nie zdajecie sobię jeszcze sprawy jak bardzo ich potrzebujecie - zakończył wypowiedź złowrogo. Zaahr w końcu musiał przyznać, że trafił na kogoś równie paranoicznego. Czy jako drugi najwiekszy znany mu paranoik w Galaktyce spodziewał się pułpaki? Oczywiście, że tak. Widać, że rebelianci ich badali. Zaahr wyszedł z założenia żeby najlepiej sprawiać wrażenie bardziej potrzebnego żywcem. Bo właśnie tacy byli informatorzy. Czy Zaahr miał jakieś informacje? Być może miał, ale tak jak rebelianci nie chciał jeszcze odkrywać kart.
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Mistrz Gry » 23 Lip 2020, o 22:45

Chłopak prawie niezauważenie kiwnął głowa i zaczął ich prowadzić. szli niecała minutę pomiędzy brudnymi budynkami, którym nie pomagała nawet padająca z nieba woda. Wyminęli jeden burdel, zwykły sklep i posterunek Impów, by wejść w coś, co można nazwać osiedlem mieszkalnym. Pomiędzy nędznymi zabudowaniami znacząco zwiększyła się liczba jeszcze nędzniejszych bud, rozciągniętych szmat i niewolników, dumnie zwanych górnikami. Przy głównym placu tego całego bajzlu było trochę więcej miejsca i to właśnie tam stał przybytek z zabrudzonym napisem "Noclegownia u Teda". Chłopak wszedł do środka, a devorianin i jego towarzysz zaraz za nim.
Wewnątrz od razu poczuli zapach starych mebli, brudu i starego alkoholu. Od razu po prawej była recepcja, gdzie za blatem siedział na krześle Trandoshan. A właściwie spał... całkowicie pijany. Kątem oka dostrzegli rozrzucone pod krzesłem trzy, puste już, butelki. Na ścianie nad pijakiem ktoś krzywo przybił tabliczkę ze strzałką wskazującą na śpiącego jegomościa i napisem w basicu "Ted". Chłopak nic nie mówiąc sięgnął pod blat i wyciągnął jeden z kluczy. Wskazał głową na schody, po czym wdrapali się na drugie piętro. Tam stanęli przed drzwiami z numerem "9". Chłopak otworzył drzwi i zaprosił ich do środka.
Pokój nie był duży, jednak od razu dało się poznać lekką zmianę klimatu. Nie śmierdziało tutaj ani stęchlizną ani brudem. W rogu dostrzegli nawet resztki jakiegoś kadzidełka. Pod jedną ze ścian było posłane łóżko, a przy nim oparte o ścianę walizka i plecak. Na drugiej ścianie znajdowały się drzwi do kibla i trzy oparte o nią krzesła. Na środku zaś stał stół, a na nim spoczywał holoprojektor. gdy tylko drzwi zamknęły się, chłopak go włączył.
tuż przed nimi wyświetlił się hologram bothanina. Dla Zaahra, nie wyróżniał się on niczym od przedstawicieli swojej rasy, jak to mówią: "Z twarzy podobny był do nikogo". Ubrany był jednak schludnie i stał wyprostowany z rekami założonymi do tyłu.
- Ach, oto i nasi "specjaliści". No, no, słyszałem o pana hmm... dokonaniach, panie Zaahr. O panu też, panie Goznel. Więc... Co to za informacje, które nam pan przynosi, panie Zaahr?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 24 Lip 2020, o 00:24

Gdy zmierzali do Teda Zaahr był niczym cień swojego przewodnika. Chłopak wręcz czuł jego oddech na karku. Napięcie wyczuwalne było w powietrzu, a devaronianin po raz kolejny wywęszył okazję. Zdawało się, że miał już plan. Postanowił podbić stawkę. W duchu jednak powtarzał sobie, że w hazardzie wcale nie chodzi o pieniądze tylko o adrenalinę. Potem jednak musiał dopowiedzieć sobie, że to właśnie kredyty decydują jak bardzo ktoś z kimś wygrał. Chwilę później znaleźli się w "Noclegowni Teda", czyli na pierwszy rzut oka w siedlisku ćpunów i wszelkiej maści szumowin. I najwyraźniej również rebeliantów...

Goznel był za to cieniem Zaahra. Dlaczego? Otóż nie dbał już o swoje życie. On po prostu chciał wiedzieć jak się ta sytuacja rozwinie. Od kiedy zobaczył tego rogatego sukinkota to spotykają albo kogoś kto chce ich zajebać albo kogoś z rodziny Zaahra. Jakoś do tej pory wiele uchodziło im na sucho. Poza tym ten zjeb wciąż nie przestaje mówić o tym, że ma plan. Goznela przestawało w końcu dziwić, czemu jego dawny pracodawca po roku słuchania takiego pierdolenia nie tylko go wyjebał ale i jeszcze chce go dojebać.

Chyba stanowili dobraną drużynę. Jeden któremu morda się nie zamyka i drugi z szybkimi rączkami. To prawda, Goznel miał swoja lata, ale szybkości i celności nie można było mu odmówić. No jakimś sposobem musiał dożyć takiego wieku. Teraz tylko rozglądał uważnie mając nadzieję, że w razie czego Zaahr będzie wiedział kiedy w końcu zamknąć do mordę. Chwilę później przeszli przez próg "dziewiątki" i skierowali się do pokoju z holoprojektorem. Goznel oparł się o ścianę i jedną parą rąk postanowił odpalić cygaro na odmułę. Wciąż jednak jedna z jego kończyn krążyła przy kaburze na spodniach. Goznel po prostu z przyzwyczajenia przymierzał się do zajebania rebelianta w pokoju. Zaahr stanowczym gestem dał mu tylko znać żeby nie zapalał cygara. Sam devaronianin wyprostował się i uśmiechnął pod nosem stając przed obliczem hologramu.
- Ach, oto i nasi "specjaliści". No, no, słyszałem o pana hmm... dokonaniach, panie Zaahr. O panu też, panie Goznel. Więc... Co to za informacje, które nam pan przynosi, panie Zaahr?
- Pierwszą informację dostaniecie za darmo. Tylko się nie posrajcie. Arkaniańska korporacja Scenitx pod patronatem impów testuje na niewolnikach nową broń biologiczną. Jakąś bakterię. Cały transport tego gówna ostatnio stanął w płomieniach i uratowała się jedna skrzynka. I ja wiem jak tą skrzynkę podjebać - bothanin roześmiał się pod nosem, podobnie jak Goznel. Rebeliant jednak momentalnie spoważniał.
- Jesteś ostatnią szumowiną, czemu mam wierzyć w cokolwiek co tutaj mówisz? - odparł bez wytchnienia.
- Sprawdźcie swoich informatorów, ale tylko zajmie wam więcej czasu. Czasu, który jest cenny. Od swoich ludzi dowiesz się że rozmawiasz właśnie z kimś kto lekko ponad tydzień temu sam podstawiał ogień pod transport Imperium. A to jest właśnie druga darmowa informacja - bothanin nie wyglądał na zaskoczonego, być może to ukrywał. Zaahrowi wciąż ciężko było go rozgryść. Rebeliant uderzył pieścią w stół przy którym siedział i wycedził:
- Zacznij w końcu gadać z sensem i przestań marnować mój czas. Jeżeli o naszych informatorach mowa to wiedzą komu zanieść twój łeb, żeby odebrać nagrodę. - na koniec zdania uśmiechnął się szorstko.
- Chcesz usłyszeć ofertę? - Zaahr postanowił sprytnie włożyć bothaninowi w usta słowa, których nie wypowiedział - a więc oferta brzmi tak, że wciąż jestem najemnikiem, ale strasznie ciężko o klientów od kiedy impy wiszą mi na karku. Dlatego postanowiłem sam wychodzić z propozycją do potencjalnego zleceniodawcy... ja i moja ekipa chcemy w sumie pięćdziesiąt tysięcy kredytów za odzyskanie skrzynki. I to jest trzecia i jednocześnie ostatnia darmowa informacja.
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Mistrz Gry » 28 Lip 2020, o 23:10

Reakcja bothanina wywołała u Zaahra najpierw konsternację, a potem pewną dozę irytacji i nawet złości. Pozwolił jednak tamtemu mówić.
- Zbyt łatwo oddajesz informację najemniku. Nie znasz jeszcze ceny każdej z nich. Choć twa czerwona gęba jest już trochę rozpoznawalna, to jeszcze jesteś trochę zielony w te klocki.
Przerwał na chwilę. Podrapał się po swojej brodzie, po czym kontynuował.
- Ale twoja propozycja nie jest zła, choć trzeba ją trochę urealnić. Dostaniecie czterdzieści tysięcy kredytów za robotę. Dziesięć z tego będzie płatne jako zaliczka. Ale dostaniesz coś jeszcze. Chętnie powiem ci coś o tych, którzy siedzą ci na karku.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 29 Lip 2020, o 17:47

Zaahra wcale nie rozgniewał protekcjonalny ton murglaka w hologramie. To nawet i lepiej, że ten potraktował go jak jakiegoś pierwszego lepszego wolnego strzelca z łapanki. Zawsze łatwiej mu było manipulować istotami gdy te go lekceważyły. Gniew na twarzy Zaahra pojawił się dopiero gdy rebeliant zaczął się targować. Co za tupet! I dodatkowo devaronianin mógł z tym gówno zrobić. Bo zależało mu przede wszystkim na zgodzie - to dzięki niej jego plan zawładnięcia Galaktyką mógł wejść na wyższy poziom. Chciał sprawić wrażenie zdesperowanego ale najwyraźniej nie liczył się z tym, że ktoś to wykorzysta. Niemniej jednorogi zdobył zalążek zaufania, a to było już coś. A to że miało ono opierać się na kredytach było jakże miłym dodatkiem.

- Chcesz mi opowiedzieć coś czego nie wiem o największej i najkrwawszej dyktaturze w Galaktyce? - Zaahr zaczął drwąco. Chwilę później przyznał jednak przed sobą, że o impach wiedział stosunkowo mało a wolałby wiedzieć jeszcze mniej. Obawiał się tego co usłyszy. Bał się, że po raz pierwszy w jego parszywym życiu nie będzie potrafił zmienić strony konfliktu. Bo w końcu najważniejszą rzeczą w życiu najemnika było wspieranie zwycięskiej strony. Nawet jeżeli czuło się do niej szczere obrzydzenie...

- Oby to było coś pozwoli mi zapomnieć o tych dziesięciu patolach - droczenie się było już czystą formalnością. Przecież nie mógł pokazać, że zależy mu na czymś innym niż na kasie, albo co gorsza - że zmiękła mu rura. Najważniejsze było to, że obie strony wykazały chęć współpracy i że jedna z nich dostanie zaliczkę. W każdym razie tak sobie to tłumaczył...
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Mistrz Gry » 6 Sie 2020, o 22:33

Bothanin uśmiechnął się pod nosem. W każdym razie tak wyglądało to z jego futrem wokół ust. Najwyraźniej pozwolił sobie na to, by Zaahr zobaczył, ze wie coś, czego devorianin nie.
- Chcę ci powiedzieć coś o tych, którzy próbowali cię zajebać na Galli.
Goznel aż gwizdnął i spojrzał na swojego towarzysza. To było przecież było całkiem niedawno. O co w tym chodziło? Czyżby obydwie siły od dawna z nimi sobie pogrywały? Wyglądało na to, że bothanin wie o nim więcej niż wspomniał na początku rozmowy.
- Wszyscy jesteśmy pionkami w jednej wielkiej grze. Zapewne zakładałeś, że prędzej czy później zrobią cię w chuja. No okazuje się, że już to robią.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 7 Sie 2020, o 10:34

Na łysym skalpie devaronianina pojawiły się kropelki potu. Poczuł jak formuja się w jedną większą kroplę, która lada moment miała spłynąc po jego prawej skroni. Zaahr podrapał się po głowie sugerując, że analizuje sytuację, myśli. Być może skontaktowanie się z impami było błędem. Bo o tym, że wzięcie tej roboty od Korporacji Culhrion było popieprzonym pomysłem to nie miał wątpliwości. No ale cóż... w życiu nie zawsze się ma wybór. Zmusza ono czasami do gry chujowym rozdaniem i tak właśnie było kiedy znalazł się w tym transporcie na Tatooine. Już myślał, że impy mu odpuszczą, kiedy okaże się użyteczny. Glagok przelewałby mu wtedy okrągłe sumki za ocieplanie relacji Korporacji z impami. Zaahr miał ochotę zadzwonić do grubego neimoidiana gdy tylko uwolnią się od tego dramatu nazwanego ironicznie "negocjacjami" z rebeliantami. Z drugiej strony czuł, że informacje bothanina mogą go od tego skutecznie odwieść i to akurat w momencie, gdy zastanawiał się, czy będzie miał kiedykolwiek odwagę zdradzić Imperium...

Zaahr skrzyżował ręce i zmrużył oczy.
- Nikt nie robi w chuja Zaahra Dromrahka. Chyba, że Zaahr Dromrahk strategicznie na to pozwala... a nie przypominam sobie, żeby w ostatnim czasie tak było - powiedział i dał znać dłonią by jego rozmówca kontynuował.
- Powiedzmy, że przystaję na te czterdzieści patoli. A teraz gadaj co wiesz - za każdym wypowiedzianym słowem jego ton był coraz bardziej podniesiony. Czy tracił nad sobą kontrolę? Być może, ale tylko do pierwszego odgryzionego łba...
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Mistrz Gry » 11 Sie 2020, o 15:35

Nowy pracodawca Zaahra skinął głowa. Może było to na znak zawarcia umowy. Cokolwiek miał w zwyczaju, wyszło na to, że w oficjalnej wersji devorianin i jego kumple mieli za opłacalne pracować dla bothanina.
- Imperium od jakiegoś, coraz już dłuższego czasu, ma problem z zupełnie innymi sprawami niż rebelianci, piraci czy najemnicy. W ich wewnętrznych szeregach powstał ruch, który chce powrotu do dawnych czasów. Nie wiem, ile wiesz o historii sprzed kilkudziesięciu lat, ale na pewno nie chcemy, żeby tamci doszli do władzy. Jeśli obecne Imperium jest złe, tamci są kilka razy gorsi. No ale do rzeczy. Ten ruch to już sprawna organizacja, ma swoich szpiegów głęboko w szeregach Imperium i walczy z nim na całego. Nie bacząc na koszty. Wiem, ze Imperium miało transportować coś ważnego i dzięki tobie, wiem co. Tamci też jak widać chcą to zdobyć. Nie możemy do tego dopuścić. Co zaś się tyczy ciebie bezpośrednio, to oni chcieli cię zajebać na Galli. Wysłali najpierw najemników, potem próbowali na lądowisku. Twoi poprzedni szefowie, nie ci z Imperium, musieli cię sprzedać. I ludzie z tej organizacji mieli wejść na twoje miejsce. Jak wykonasz zadanie, to dostaniesz dane tych, o których wiem, że cię wsypali.
Chłopak, który ich tu przyprowadził, położył na stole dysk z danymi.
- Tu masz plany statku, na który musisz się dostać i dane o jego trasie oraz współrzędne punktu zbiórki po wykonaniu zadania. Chcę żebyś odzyskał tą broń biologiczną i przyprowadził mi żywego szpiega z tej organizacji. Nie martw się, nie każde tam potrafi rzucać skrzynkami za pomocą siły woli. Jak jakimś cudem dolecisz do punktu zbiórki razem z tym statkiem, to pogadamy o premii. Może być nawet uszkodzony, byle hipernapęd działał.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 16 Sie 2020, o 19:12

Zaahr powoli podszedł do stolika i wziął w zakończone długimi i ostrymi paznokciami palce nośnik danych po czym odwrócił się na pięcie od hologramu.
- Zobaczę czy da się rozwiązać twoje problemy. Choć muszę przyznać, że na ilość zleceń ostatnio nie mogę narzekać - młody rebeliant będący devaronianinem w pokoju najwyraźniej zrozumiał groźbę i sięgnął do pasa po blaster. Zanim zdążył wyjąć broń poczuł, że jest na muszce Goznela. Do tej pory Besalisk wyglądał na wyluzowanego i rozbawionego rozmową Zaahra z bothaninem. Cały czas obserwował jednak chopaka, który ich tu przyprowadził. Był o pół tempa przed nim. Bothanin jednak również zrozumiał ową grożbę bo poważnie odpowiedział:
- Jesteś popierdolony, panie Dromrahk. Myślisz, że możesz ufać impom? Zobacz co zrobili w naszych macierzystych sektorach - Zaahr na jego słowa odwrócił się w jego kierunku i wskazał na niego palcem.
- Daruj sobie to polityczne pierdolenie. Ja jestem devaronianinem biznesu, a póki co impy płacą mi więcej. Mogę dla was pracować, ale tobie radzę się zastanowić czy nie powinieś być troszkę hojniejszy. Ostatnio miewam ogromne napady apetytu... - wzruszył ramionami i ponowił odwrót w kierunku wyjścia. Przez plecy wskazał tylko na Goznela, który zaganiał młodego chłopaka blasterami w kąt pokoju i powiedział:
- Masz kontakt do naszego wspólnego kumpla, daj mu cynk jak najdzie cię ochota aby okazać mi szacunek i spróbować przebić Imperium - bothanin wyglądał na wyraźnie rozbawionego słowami Zaahra.
- Naprawdę lubisz sobie robić wrogów. Myślisz, żę nie byłbym w stanie dogadać się z impami i cię zajebać? Wciąż nie potrafisz grać w tą grę... - Zaahr zatrzymał się w progu i sięgnął do swojego datapada sprawdzając powiadomienie.
- Nie zajebiecie mnie. Handluję informacjami, pamiętasz? I żadna z tych dzisiejszych nie była darmowa - wypowiedział obserwując w datapadzie swoje grubsze o dziesięć tysięcy kredytów konto bankowe. Po chwili zniknął w korytarzu.


***


Deszcz wciąż nieprzerwanie lał. Iskierka właśnie skończyła wymieniać uszkodzone części do działka. Zostało jej już tylko zamontowanie obudowy. Jej gęsto wytatuowane ramiona okrywał czarny, skórzany płaszcz. Piła whisky z gwinta siedząc na wózku repulsorowym z cześciami. Lug obok niej opierał się i palił skręcanego papierosa. W końcu postanowiła gwałtownie przerwać ciszę miedzy nimi.
- Możesz nie pakować nas w jakiś kolejny gnój? - powiedziała wysoko podniesionym tonem i zaraz dodała ciszej - mieliśmy przemycać quarry na huttyjskie areny. A my tymczasem robimy za szoferów twojego brata - Lug tylko wypuścił dym z płuc sprawiając wrażenie totalnie niezaskoczonego wybuchem swojej kompanki.
- Czy ty myślisz, że Włóczęga lata za darmo? Zaahr to ostatni sukinsyn, ale czuję że ma passę. Pozwólmy mu ją mieć, jeszcze przez chwilę a potem go opierdolmy - Lug rozśmieszył sam siebie w ostatnim zdaniu. Przyłapał się na użyciu jednego z powiedzonek swojego brata przeciwko jemu samemu. Wyciągnął z kieszeni małe urządzenie i rzucił nim w kierunku Iskierki. Devaronianka bez problemu złapała przedmiot i zaczęła się mu przyglądać. Była to kieszeń do kart chowana pod rękawami. Znany gadzet wśród "szczęśliwych" hazardzistów.
- Wypłata zaczyna się dzisiaj. Podobno wygrał sporą sumkę w kasynie. - Lugrulk powiedział patrząc przed siebie przez gęsto padający deszcz. Chwilę później dostrzegł w nim dwie istoty. W ich sylwetkach dostrzegł swojego brata i jego roślinożernego wspólnika.
- Idą - rzucił do Iskierki gasząc peta o ziemię. Ona szybko schowała swoją nową zabawkę do szerokiej kieszeni płaszcza.
- Widzę, że żyjecie - Lug rzucił gdy podeszli do statku starając się skupić na sobie uwagę Zaahra.
- Widzę, że jesteś cholernie bystry. Napewno jesteś moim bratem? - Zaahr odgryzł mu się mijając go i kierując się z Goznelem do wnętrza statku. Lugrulk zignorował zaczepkę i idąc za nimi zapytał:
- I co dogadaliście się? Coś nam zapłacą?
Iskierka zwinnie zeskoczyła z repulsorowego wózka również zaczęła się kierować z nim do wyjścia. Stojąc już jedną nogą na pokładzie. Rozejrzała się po okolicy. Jej wzrok zatrzymał się na dłuższą chwilę na jednym punkcie jakby dostrzegła coś w ulewie. Chwilę później sięgnęła do kieszeni po datapad. Za pomocą urządzenia przywołała trzy zwiadowcze drony uzbrojone w miotacze pocisków blasterowych.
- Pilnujcie statku - wydała tylko komendę i gdy droidy rozleciały się po okolicy przekręciła wajchę zamykającą wejście do frachtowca.

Po wejśćiu na statek wszscy zebrali się we wspólnym pomieszczeniu i usiedli na krzesłach i kanapie przy szerokim czarnym stole. Zaahr podłączył nośnik danych pod holoprojektor. Ich oczom ukazało się może liter w aurebeshu i schemat imperialnej fregaty.
- Rebelianci proponują nam 40 tysiecy za napad na to bydle - zaczął Goznel
- Imperial IV - podsumował Zaahr - gdzieś tam jest skrzynka Scentix - Lug z Iskierką spojrzeli na siebie z pesymizmem.
- Hangary mieszczą sześć eskadr Tie. Potrzebowałbyś armii - Lug włączył się do dyskusji przewracając wzrok na Zaahra.
- I to nie jest nasz największy problem. Impy walczą z jakimś wewnętrznym wrogiem, który chce nas dojebać bardziej niż oni sami. I to właśnie oni stali za wszystkim na Gallu - powiedział Zaahr wstając od stołu. Po chwili pauzy Goznel jakby zaraził się obawami Zaahra i zaczął mówić:
- Ten ich wewnętrzny wróg to coś poważnego. Wygląda na to, że impy na długi czas nie będą w stanie ogarnąć tego burdelu. Ustawiam nas jutro na połączenie z Hellsą i razem obmyślimy dalszy ruch.
- Ta jasne... - Zaahr rzucił zawadiacko - ci agenci z Galla mogli już do niej dotrzeć.
- No i co z tego? - zbulwersował się besalisk.
-Ano to, że łatwiej ją przekupić niż zabić... - obydwoje wiedzieli co to znaczyło. Jeżeli był ktoś kogo Zaahr się obawiał to właśnie była to Hellsa. Nic tak nie irytowało zabójcy jak dzielenie przestrzeni z istotą za której głowę wyznaczono nagrodę. Lug przerwał napięcię kładąc dwie flaszki na stole i przełączając kanał w holoprojektorze na jizzową składankę.
- Dosyć pierdolenia. Czuję, że dziś jest mój dzień - powiedział Lug i wyjął z kieszeni talię kart do sabaka.

Półtorej godziny później...

Muzykę puszczoną w pokoju wspólnym było slychać chyba w każdym miejscu na statku.. Lug stał z wyciągniętym blasterem podczas gdy Zaahr zawiązywał mu oczy znalezioną gdzieś brudną od smaru szmatą.
- Pięcdziesiąt kredytów, że nie trafi - Goznel wyłożył czipy kredytów na stół. Iskierka nie pozotała mu dłużna i sięgneła po swoje pieniądze.
- Nie dość, że jesteś stary i głupi to jeszcze zaraz będziesz spłukany - dziewczyna powiedziała zadziornie. Lug stał obok nich starając się opanować czkawkę i wycelował blasterem w kierunku popiskującego astromecha z serii R6 w kącie. Na jego górnej obudowie stała pusta butelka.
W pewnym momencie Lug strzelił - ciężko ocenić czy to była jego wola czy po prostu strzelił na pałę, bo akurat dostał napadu czkawki poczas trzymania palca na spuście. Ważne było to że trafił swój cel. Pocisk roztrzaskał butelkę i wypalił czarny krater w ścianie. Droid za to przeraźliwie zawył. Chyba naprawdę miał dzisiaj szczęście. Takie prawdziwe, a nie tylko to od kart. Swoją drogą wygrywanie z Zaahrem w karty zawsze sprawiało mu dodatkową przyjemność, która rozbudzała i napędzała jego alkoholowy ciąg. Wszystkie znaki na niebie i ziemii wskazywały na to, że impreza nie będzie trwałą dłużej niż kolejne trzydzieści minut...
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Elena Fox » 18 Sie 2020, o 03:05

Zdecydowanie zbyt dużo działo się ostatnio. Do tej pory koszmary z Syngii nawiedzają ją gdy tylko zamknie oczy. Choć nauczyła się je ignorować, bardzo często Elena budzi się ocierając łzy. Drżąc niczym w gorączce spowodowanej zarazą Rakghouli. Dziewczyna z czasem uspokajała się coraz bardziej. Jej niespodziewany ratunek ze strony rebeliantów był czyś... Niezwykłym, jednakże nie wywarł wpływu tak mocnego, by zechciała dołączyć do sprawy. Gdy tylko nadarzyła się sposobność. Zielonooka czmychnęła. Znanym sobie sposobem i metodą wróciła do starych zwyczajów. Przede wszystkim zgromadzić fundusz i wydostać się z tej planety.
Jak bardzo Fox pragnęła zniknąć, to marzenie trzymało ją przy życiu tak właściwie. Donovia nie była zbyt przyjazna dla obcych, a ona, zdecydowanie nie należała zbioru ludności. Uzbrojona jedynie w wibronóż, który jakimś cudem udało się jej odzyskać, oraz jeden wytrych magnetyczny mogła przemierzać ulice. Co rusz, wzbogacając się i nie wychylając... Czas płynął tutaj zupełnie inaczej.
Uwagę złodziejki przykuło poruszenie, które zapanowało pośród miejscowych. Tu, i tam, tu i tam... Wszędzie, absolutnie wszędzie na językach był nowy "gość", który pojawił się w układzie dość niedawno. Fox z zainteresowaniem przysłuchiwała się mieszkańcom. Jej nos zwietrzył zapach. Tylko czego? Może bogactwa? Może jednak czegoś innego, czyli ucieczki? Upragnionej zmiany do jakiej dążyła ostatnio? Od słowa, do słowa, od znaku, do znaku. Tak wyglądało jej podążanie obecnie za upragnionym celem.
Plotki i pogłoski zaprowadziły ją w okolice rzekomego lądowania. Deszcz okazał się sprzymierzeńcem El, która niczym cień przemieszczała się, pozwalając hałasowi jaki powodowały spadające krople maskować swoją obecność. Jej serce zabiło mocniej, gdy ujrzała parę tuż przy statku. — Możesz nie pakować nas w jakiś kolejny gnój? — pierwszy głos był dość wyraźny. Kobieta rzuciła unosząc się w złości, nie kryła jej za bardzo. Przysłuchująca się złodziejka wstrzymała oddech. Dalsza wypowiedź była już dość stonowana, jakby obserwowana rozmówczyni wiedziała, że ktoś ma ich na oku. — ... mieliśmy przemycać quarry na huttyjskie areny. A my tymczasem robimy za szoferów twojego brata.
"Czyżby kolejne ofiary jakiegoś genialnego planu potencjalnie głupiego przemytnika?" — pomyślała przez moment jednakże pozwoliła im rozmawiać. Jej instynkt zadziałał zanim właściwie zdała sobie z tego sprawę. — Czy ty myślisz, że Włóczęga lata za darmo? Zaahr to ostatni sukinsyn, ale czuję że ma passę. Pozwólmy mu ją mieć, jeszcze przez chwilę a potem go opierdolmy. Wypłata zaczyna się dzisiaj. Podobno wygrał sporą sumkę w kasynie. — Dziewczyna zamarła w bezruchu, miała wrażenie jakby rozmówca niespokojnej kobiety patrzył bezpośrednio na nią. Choć nie... To tylko deszcz. To tylko jej własna paranoja odezwała się w tej chwili, gdy ten odezwał się do swojego kompana. Zapewne to właśnie był Zaahr? Devaronianin. Źle mu z oczu patrzyło, choć zielonooka złodziejka przypuszczała, że to nie będzie jej obchodzić za następne kilka godzin. XS-800 Corelliański Freighter, idealny do przemytu, góruje komfortem nad innymi statkami tej klasy. W Światach Środka bardzo często i ten model był wykorzystywany. Na jej gust zbyt często, gdyż łatwo było nauczyć się pewnych rzeczy odnośnie jego modułów. Ellie obeszła pojazd jeszcze kilka razy, tylko po to, by przyjrzeć mu się znacznie lepiej...

– Szlag by to... — warknęła sama do siebie, dźwięk dronów nie napawał jej w żaden sposób pozytywnymi emocjami. Zbyt dobrze zdawała sobie sprawę z tego, co to oznaczało. Oj tak, została wykryta, jak dziecko dała się podejść komuś, kto jeszcze nawet jej nie dostrzegł, a już wiedział o jej obecności. Jednakże. To może nawet zadziałać na jej korzyść. Ten model jest dość powszechny właśnie w środowiskach militarnych. Choć niezbyt długo przebywała z żołnierzami, to wystarczyło, by zapoznać się w stopniu dobrym, ze sprzętem używanym przez większość oddziałów. Granica ich zasięgu wypadała dokładnie za tamtym nieużytkiem, o czym zarówno właścicielka, jak i sama Elena musiały wiedzieć.
Zwinność była atutem drobnej Tarisianki. Błyskawicznie wspięła się po pozostałości budynku i zajęła dogodną pozycję tuż za gruzem. Trasa patrolowa powinna wypadać właśnie w tym miejscu. Uczucie powoli podnoszącej się adrenaliny towarzyszyło jej teraz, a hormon coraz intensywniej oddziaływał na zmysły. Zamrugała, raz, drugi. Deszcz pięknie maskował jej obecność, czujniki tej maszyny musiałyby wyjątkowo blisko skanować, żeby wykryć obiekt tuż nad sobą... I to właśnie była druga, ze znanych jej wad tego modelu. Spadła na niego dość szybko, przy swojej wadze za dużo nie mogłaby zdziałać jednakże tutaj liczyło się przebicie pancerza. Stary wibronóż idealnie wszedł w powłokę. Wraz z całością Fox gruchnęła, a właściwie plusnęła w błoto, by zaraz uciec z pola widzenia innych dronów. Wizja jako pierwsza została przerwana, łączność zaraz za nią. Nóż posłużył jej do otwarcia klapy serwisowej. Ten model... Jest nieco młodszy od starszego kolegi, którego kiedyś miała okazje rozebrać na kawałki, jednakże znaczna część układów pozostawała identyczna. Czy oni nawet nie pomyśleli o jakiejś pożądnej rewizji? Dostęp do układów także nie został w żaden sposób zmieniony, wystarczy wiedzieć, gdzie nacisnąć.
– To jest jakaś żenada. Faktycznie ta planeta to totalne zadupie. — Powiedziała po chwili majstrując w elektronice. Spięcie zasygnalozowało jej reset ustawień systemu, teraz wystarczyło tylko uruchomić tryb serwisowy i wstukać odpowiednią komendę... — co? niemożliwe... — Uśmiech zagościł na twarzy dziewczyny, która doskonale wiedziała co oznacza ten dodatkowy obwód. Wystarczyło tylko podłączyć się tutaj...
Jakieś półtora godziny później złodziejka nonszalancko szła kołysząc biodrami, nie przestając się śmiać przy okazji z głupoty jaka sprawiła, że będzie bogatsza o nowe życie i majątek. Starczyło tylko... Dostać się na pokład XS-800. Zmajstrowana na poczekaniu sonda komputerowa zdawała się być idealna do tego zadania. Rampa była zatrzaśnięta, jednak podejście do niej teraz oznaczałoby włączenie alarmu, prawda? No nie. Dlatego, że nadajnik wciąż działał. El miała przy sobie dron, a właściwie to, co z niego zostało, a co pozwoliło zagłuszyć czujniki bliskiego zasięgu. Jednakże jej celem nie był tył statku, wręcz przeciwnie. Nasłuchując imprezy dobiegającej z wnętrza upewniła się tylko, że jej ofiary dokładnie teraz zalewają swe smutki i sukcesy alkoholem, a tam, gdzie jest trunek wszelkiej maści, brakuje rozsądku, należało poczekać, tymrazem już niedługo.
Kokpit został mianowany jej celem. Niezwykła budowa i projekt pojazdu pozwalał właśnie na samodzielne działanie tej części kadłuba. Kto by przypuszczał, że to ona okaże się podatna. Dla zwykłego człowieka zapewne nie było by miejsca, Fox natomiast zwykła nie była, a jej niewielkie rozmiary pozwoliły wsunąć dłoń w odpowiednią szczelinę. Sonda miała zrobić swoje. Zaprogramowana by wywołać krótkie spięcie...
Trzydzieści sekund, dokładnie tyle czasu złodziejka miała teraz by odnaleźć skrzynkę serwisową, do której dostęp jest także z zewnątrz. Błyskawicznie zmacała palcami odpowiednią szparę i zaraz pomogła sobie nożem. Konsola odpowiedziała zgodnie z oczekiwaniami na pierwsze kilka kliknięć, następnie w dłoni pojawiła się ponownie użyta przed chwilą sonda. Jej zadanie było bardzo proste. Odpowiednia matryca, układ sterujący. Wystarczy tylko wstrzyknąć fragment kodu, do siłownika kokpitu, by ten stanął przed nią otworem. To było aż za proste.
Elena wślizgnęła się na pokład, jej ekscytacja musiała zostać na zewnątrz. Choć w środku właśnie rozpierała ją energia i entuzjazm z pracy, jaką przyjdzie jej wykonać. Ten cały Zaahr musi mieć jakieś oszczędności, gdzieś je trzyma prawda? Tylko gdzie? Pierwszy w ruch poszedł komputer pokładowy. Sonda znalazłą się na swoim miejscu. Dziewczyna dość sprawnie przewertowała dzienniki pokładowe oraz logi systemu. Kasując oczywiście ostatnie wzmianki na temat działania serwisowego i kodu resetującego czujniki, tak by nikt nawet po jej zniknięciu nie zauważył, że czegoś brakuje. Nie zamierzała za długo się tutaj pałętać. W końcu miała cel. Obrany, ale te kody dostępowe mogą się kiedyś przydać. — "Czy oni serio..." — pomyślała w duchu, jak można latać czymś takim i nie dbać o systemy kontrolne. Och, to tylko ułatwiało jej zadanie.
Osłona kokpitu została zamknięta przy użyciu ręcznej blokady, Tarisianka nie mogła przecież dopuścić do wydania zbyt głośnego dźwięku, ściągnęłaby na siebie uwagę, a to nie wchodziło w grę. Kroki pokierowały ją do kolejnych pomieszczeń, musiała uważać, by nie natknąć się na nikogo z załogi. Schemat frachtowca zdecydowanie jej w tym pomógł. Każda cela była oznaczona, choć pseudonimy i dziwne imiona nic jej nie mówiły, to właśnie Zaahr Dromrahk utkwił jej w pamięci. Osobliwy, czy aby na pewno gdzieś już o nim nie słyszała? Może jej zamyślenie trwało zbyt długo, gdy przechadzała się po pokładzie, ciężko stwierdzić, gdyż adrenalina robi swoje, a czas działa inaczej w umyśle pobudzonej jednostki...
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 18 Sie 2020, o 21:51

Zaahr otworzył oczy. Nawiedziło go to kurewsko dziwne uczucie, kiedy nie do końca poznawał miejsce w którym się obudził. Dopiero po chwili rozpoznał w tym miejscu frachtowiec swojego brata. Zaahr całkiem lubił xs-800. Były najbardziej wygodne. Miały nawet klimę w każdej kajucie. Ale akurat ze swojego Lug musiał zrobić pieprzony zwierzyniec. W ładowniach były tylko części zamienne i kilka (obecnie pustych) klatek do trzymania quarr oraz innych drapieżników. Do tego średnio dwa pełne szkielety obryzionych kości. No i czasami był tam Lug, który notorycznie po pijaku spierdalał się ze schodów. Zaahr mógłby się założyć o grube miliony, że ten kretyn znajdował się tam właśnie w tej chwili. W jednej z bezpańskich kajut Iskierka zdaje się zrobiła sobie warsztat małego robotyka, a w swojej kajucie urządziła studio tatuażu. Ogólnie wszędzie smród surowego mięsa, gotowanych kości i gorzały. Co do atmosfery to Zaahr nie mógł jednak narzekać. Przez większość czasu załoga puszczała w każdym możliwym pomieszczeniu chamski huttyjski jizz. Na przykład jeden kawałek leciał teraz w miejscu, w którym najemnik rozpoznał swoją kajutę.

Do tej pory uważał, że powodem pojawiania się tego uczucia nieznajomości pomieszczenia po przebudzeniu był fakt, że wszyscy chcą go (słusznie lub niesłusznie) dojebać i raczej nie prowadzi osiadłego trybu życia. Teraz jednak gdy obudził się w melinie swojego brata stwierdził że powodem było stoczenie. Od kilku tygodni nie przestawał chlać i zasypiał gdzie popadnie. Skoro nie pamiętał gdzie zasypiał to jak mógł wiedzieć gdzie się obudził. Proste. Z tym chlaniem już jakiś czas temu chciał coś zrobić, ale wtedy dojebałaby go delirka. Dokładnie wtedy kiedy jest jego szansa na powrót do "wyższej ligi".

Gdy ustalił, że jest już w swojej kajucie to postanowił sprawdzić swój stan. Pierwsze co odkrył to, że napierdalał go krzyż. Ale tak kurewsko. Potem głowa... tak to mogło mieć coś wspólnego z jego dwiema wątrobami. Zdążył już zmetabolizować alkohol... i właśnie zaczynał się kac. W normalnych okolicznościach ból w krzyżu zaliczyłby do objawów kaca. Ale to nie były normalne okoliczności. Zaahr leżał obok łóżka, w które chciał wcelować jakiś czas temu. I to właśnie dlatego plecy napierdalały go tak kurewsko. Potem sprawdził pęcherz. Ku jego zdziwieniu pęcherz był pełny. I to kurewsko. Podniósł się z ziemii stwierdzając, że skoro odzyskał przytomność to nie wypada zeszczać się w gacie. Usiadł na rogu łóżka i sięgnął po datapad na leżącym stoliku. To był TEN datapad. Miał tam dostęp do środków od Glagoka na napad na konwój konkurencyjnej korporacji, kontakt do agenta impów i pobity rekord w Węża. Obecnie interesował go tylko lokalny czas. Spojrzał na cyfry po czym monentalnie zapomniał jaką przedstawiały godzinę. W końcu odłożył datapad ekranem do góry i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku toalety.

Zaahr tego dnia miał najwyraźniej na tyle wewnętrznej przyzwoitości żeby zamknąć za sobą drzwi, ale nie na tyle rozumu, żeby usiąść na desce i nie rozlać wszystkiego wkoło. Gdy skończył (nie) trafiać do toalety, (nie wiedząc po co) spuścił wodę - jak na przyzwoitego devaronianina przystało. Zatrzymał się przy umywalce. Nie dlatego, że chciał umyć ręce. Przyciągnęła go parszywa morda po drugiej stronie lustra. Białka oczu były przekrwione. Gruba czerwona skóra pełna zmarszczek i niedoskonałości. Ułamany róg symbolizujący upadek jego najemniczej kariery i będący skazą na jego devaroniańskim honorze. Jego zęby były za to ostre i świecące. Znowu był głodny. Głodny wygranej. Był Zaahrem Dromrahkiema i dostał dziś szansę zostać kimś więcej. Legendą. Miał szansę się odkupić i zajebać tą skrzynkę z bronią biologiczną. I chciał to zrobić choćby z czystej złośliwości i niechęci do Impów. Zaahr często przed lustrem obiecywał sobie, że umrze bogaty. Byłaby to śmierć lekka bo obkupiona wolnością i hedonizmem. Dziś jednak było inaczej. Dziś obiecał sobie, że zawsze będzie tym ostatnim, który będzie trzymał blaster. I to najlepiej rozgrzany do czerwoności. Jednorogi devaronianin po kilku sekundach konsternacji przy umywalce nacisnął przycisk otwierania drzwi i z progu toalety, mało trzeźwym spojrzeniem powtórnie rozejrzał się po swoim pokoju.
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Elena Fox » 19 Sie 2020, o 20:19

Dziewczyna sprawnie przeszła między kolejnymi sekcjami statku, uważając, by przypadkiem nie obudzić śpiących pasażerów. Jej umysł pracował dość intensywnie, a zielone oczy skanowały otoczenie. Delikatnie stawiane kroki. Oddech wstrzymała tylko w jednym momencie, gdy usłyszała świst charakterystyczny dla drzwi do jednej z kajut.
Bardzo szybko zniknęła z korytarza ukrywając się w ładowni. Smród jaki się stąd dobywał był nie do zniesienia dla Eleny. Złodziejka niemalże tak samo szybko jak weszła, wychyliła się na zewnątrz. Tylko po to, by zdać sobie sprawę, że chyba jej umysł płatał figle. Nikogo nie było na pokładzie? Nikt nie pobiegł za nią? Zamrugała kilkukrotnie, by jeszcze się upewnić, że wcale nie miała halucynacji. Nie, absolutnie. Żadnej żywej duszy. Całe szczęście. Uśmiech powrócił na twarz, a zielonooka wślizgnęła się do pomieszczenia, w którym nie było nikogo.
Tarisianka zaczęła rozglądać się dookoła. Zmysły szybko wyłapały, że kajuta jest używana, choć jej mieszkańca akurat nie było na miejscu. — "Może jeszcze nie wrócił na pokład?" — zapytała sama siebie, może tak, a może nie. Fox długo nie zastanawiała się nad tym. Cel jaki przyświecał dziewczynie był prosty i prozaiczny, znaleźć środki do ucieczki z tej planety, nawet jeśli te środki okażą się cudze... A kogo to właściwie obchodziło? Skoro stać go było na dość luksusowy frachtowiec. XS-800 górował nad innymi pojazdami tej klasy właśnie przestronnością i wygodą pasażerów.
El oblizała wargi docierając do stolika nocnego, na którym leżał datapad. Urządzenie wyglądało na częstego towarzysza podróży, to dobrze, informacje w nim zawarte mogą okazać się cenne i przydatne. W pierwszej kolejności należało obejść blokadę, ale to nie stanowiło żadnego problemu. Złodziejka wertowała z zaciekawieniem treść na urządzeniu. Kontakty, dane logowania, nawet osobisty rekord w Węża. Na tę ostatnią myśl zachichotała, nie wiedząc czemu akurat to wywołało u niej taki humor. Może ta odrobina normalności i brak stresu związanego z dniem powszednim jest przyczyną? Może jednak Elena pragnęła w głębi duszy już nie uciekać? Nie kraść? Nie mataczyć?
Ponownie dźwięk otwieranych drzwi zdjął jej uwagę z datapad'a. Wkurzona na samą siebie zrozumiała, że właśnie spędziła zbyt wiele czasu na gdybaniu, jeszcze będąc "na robocie". Urządzenie znalazło się z powrotem na swoim stoliku. Ekran nie wygaszał się dłuższą chwilę, tak więc Fox położyła go w taki sposób, by dotykał powierzchni blatu. Nie mogła ryzykować ujawnienia w tak głupi sposób prawda? I choć nie trwało to więcej niż jeden oddech, Elena znalazła sobie miejsce w pokoju, które stanowiło odpowiednią kryjówkę. Mogła stąd obserwować właściciela kajuty...
A okazał się nim jeszcze rozespany i niemal nieprzytomny devaronianin. Dobrze zbudowany, wysoki, jak na jej standardy. Czerwone oczy były czymś, co przykuwało uwagę tak właściwie. Dziewczyna przyglądała mu się jeszcze dobre kilkanaście sekund zanim nie zrozumiała, że on faktycznie "skanuje" otoczenie wzrokiem. Oczy osobnika utkwiły w jednym punkcie. Właśnie wtedy zrozumiała, że nie ma już szansy na bezszelestne opuszczenie tego miejsca. Zauważył! Datapad! Ewidentnie to go zaalarmowało!
Spinając mięśnie złodziejka wyskoczyła szybko ze swojej domniemanej kryjówki i rzuciła się. Nie chciała go zabić, jedynie ogłuszyć i może właśnie to był błąd. Brak determinacji sprawił, że jej oponent odpowiedział wyuczonym chwytem. Sprawność fizyczna byłego żołnierza dała o sobie znać. Drobna tarisianka znalazła się po drugiej stronie, nie wiedząc jak do tego doszło, a kopnięcie posłało ją jeszcze na ziemię. W tym czasie usłyszała charakterystyczne kliknięcie blastera, który zapewne właśnie dobył diabeł.
Czego rogacz nie mógł się spodziewać, to kontry jaką odpowiedziała. Błyskawicznie uchylając się przed wystrzałem, który nigdy nie padł, jednakże sama Elena zwinnie skróciła dystans między nimi i kopnięciem z półobrotu wytrąciła broń z ręki. Świsnął nóż, w ostatniej chwili udało się jej uniknąć ciosu. Tak jej się wydawało do chwili, w której poczuła pieczenie na policzku, ostrze jednak delikatnie zarysowało jej twarz. Nieznacznie, nie jest to coś, czego nie da się wygoić.
Instynkt zadziałał nie zważając na szok, jakiego doznała przed chwilą, drugie uderzenie już zostało zablokowane wibrobronią. Szczęk metali był dość głośny i wprowadził konsternację pomiędzy obojgiem walczących. Para tańczyła wymieniając się technikami, żadne nie mogło już sięgnąć drugiego. Choć wyraźnie zmęczenie zaczynało odznaczać się na twarzy i w oddechu młodej złodziejki. Zielonooka starała się jednak nie dać po sobie tego poznać, nie mogła przecież wiedzieć o tym, że devaronianin jest dobrym obserwatorem, nie mogła zdawać sobie sprawy z tego, że on był żołnierzem, prawda?
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: [Księżyc Gall] - Coś więcej niż pieniądze...

Postprzez Zaahr Dromrahk » 20 Sie 2020, o 00:27

Senny wzrok Zaahra przeskanował szybko pomieszczenie i skupił się na łóżku. Zaraz, coś się nie zgadzało. Jego datapad. Moment, jest jeszcze coś. Zrobił delikatnie pół kroku, żeby się upewnić. Rześki zapach deszczu. Gdy Zaahr wyciągnął wnioski najwidoczniej zmiana jego mimiki musiała sprowokować tajemniczego obserwatora. W panującym w pomieszczeniu półmroku devaronianin bez problemu dostrzegł przepuszczającego szturm oponenta. Był szybki, ale Zaahr nadrabiał adaptacją. Jego oczy widzące w podczerwieni od razu dostrzegły żywy organizm. I to nie byle organizm. Jebane trzydzieści szcześć i szcześć. Ludzka lub okołoludzka samica.

Widząc jej szybkość i próbę ataku okolicy szyi Zaahr instynktownie zasłonił się rękami. Jedną dłonią udało mu się złapać kobietę za wąski nadgarstek. Głupia ludzka suka na oko wążyła pięćdziesiąt kilo i była naprawdę mała. Zastanawiało go jak bardzo ta biedna istota musiała być zdesperowana. I do tego walka wręcz... jakie to było niecywilizowane. Zaahr więc postanowił się nie pierdolić i przesunął butem czterdziestokilowego nastolatka rasy ludzkiej aby dać sobie czas na wyjęcie "Zemsty". Ruch ku kaburze był błyskawiczny. Egzemplarz, który dostał od matki był dokładnie taki sam jak ten używany przez niego w szeregach Czerki. Cieszył się, że akurat ta broń rozpocznie spełnianie obietnicy, którą chwilę temu złożył przy lustrze. Los był dla niego łaskawy. Wystarczyło, że pomyślał o głodzie, a jedzonko same do niego przyszło. Ku jego zaskoczeniu jedzonko szybko się otrząsnęło i wybiło mu blaster niespodziewanym kopnięciem z półobrotu. Otrzymana zniewaga zmusiła go do dobycia rytualnego sztyletu - pamiątki po małym romansiku na Gallu. Szkoda, że ci najemnicy zajebali Zigvę. Z początku też chciał ją zajebać, ale zdał sobię sprawę, że mógł ją zabrać ze sobą. U Luga na statku było w pip miejsca. Z resztą chuj, zeltronka i tak spałaby z nim.

Zdradzieckie cięcie chybiło, a przynajmniej takie miał z początku wrażenie. Dopiero na koniec ruchu poczuł lekki opór. Sięgnął ją. Zaahr zachęcony pierwszą krwią ruszył przed siebie i przygotował się do pchnięcia. Znowu za długo. Szczęk metalu potwierdził pierwszą myśl - kobieta zdążyła zablokować jego cios wibronożem. Dalej nastąpiło kilka ataków i uników z obu stron. Zaahr zaczynał powoli rozumieć, że to prowadziło donikąd. Albo ludzka suka była od niego szybsza, albo to on był cholernie opóźniony. Innych opcji nie było. Przemieszczali się tak przez jakiś czas, gdy Zaahr żauważył szansę na zmuszenie jej do opuszczenia gardy. Zaryzykował i zrobił krok do przodu by sprowokować cięcie po czym uciekł w lewy bok co zbliżyło go niebezpiecznie do blastera. Spojrzał na niego wymownie. Zakumała. Jego oponentka wyraźnie zfrustrowana, że dała się podpuscić przeprowadziła instynktownie frontalny atak. On spodziewał się jednak, że to zrobi. Spędził z nią wystarczająco dużo czasu aby wiedzieć, że jest cholernie zdesperowana. Przewidział trajektorię jej ruchu, odczekał aż usłyszy świst powietrza... cholera prawie go miała. Nóż przejechał się po jego zużytym durastalowym pancerzu. Na szczęście zrobiony w porę krok w tył wypłaszczył kąt uderzenia. A przynajmniej tak mu się wydawało...

Już widział, jak dziewczyna chciała się odwrócić i wyrwać. Najwyraźniej zdawała sobię sprawę, że zapuściła się za głęboko. Zaahr wtedy sam puścił się do przodu. Złapał ją z rękę trzymającą ostrze. Miał krótkie okno, żeby założyć jej dzwignię. Tym razem spodziewał się już, że będzie szybsza, więc postanowił wykorzystać swój pęd. Devaroniański watażka wykręcił dziewczynie rękę przyprawiając dźwignię uderzeniem i dociśnięciem jej do ściany. Na koniec poprawił uchwyt chcąc zmuśić do upuszczenia broni. Będąc teraz tak blisko kobiety wydawało mu się, że wyczuł w niej strach. Z pewnością gdy gruchnął każdy krąg w jej kręgosłupie to uświadomiła sobie w jak bardzo nierówną walkę się wplątała. A przynajmniej Zaahr tak to sobie wyobraził. Dopiero w tej chwili nastąpił ból w klatce. Skóra devaronian i tak uchodziła za wytrzymałą, ale najwyraźniej cięcie nie było tak płaskie jakby sobie tego życzył. No i w końcu nie był to byle nóż kuchenny. Zmiana taktyki i zaskoczenie włamywaczki miały swoją cenę. Wiedział też, że ta cena mogła być wyższa. Mimo to postanowił nie pokazać tego, że odniósł ranę.

- To jest właśnie ten moment, w którym jesteś już martwa. Chyba, że umiesz odpowiadać na pytania - jego głos był pełen pychy i cynizmu. Uwielbiał mieć rację.
Image
Awatar użytkownika
Zaahr Dromrahk
Gracz
 
Posty: 130
Rejestracja: 7 Cze 2018, o 17:42
Miejscowość: Toruń/Gdańsk

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron