Zaahr powoli podszedł do stolika i wziął w zakończone długimi i ostrymi paznokciami palce nośnik danych po czym odwrócił się na pięcie od hologramu.
-
Zobaczę czy da się rozwiązać twoje problemy. Choć muszę przyznać, że na ilość zleceń ostatnio nie mogę narzekać - młody rebeliant będący devaronianinem w pokoju najwyraźniej zrozumiał groźbę i sięgnął do pasa po blaster. Zanim zdążył wyjąć broń poczuł, że jest na muszce Goznela. Do tej pory Besalisk wyglądał na wyluzowanego i rozbawionego rozmową Zaahra z bothaninem. Cały czas obserwował jednak chopaka, który ich tu przyprowadził. Był o pół tempa przed nim. Bothanin jednak również zrozumiał ową grożbę bo poważnie odpowiedział:
-
Jesteś popierdolony, panie Dromrahk. Myślisz, że możesz ufać impom? Zobacz co zrobili w naszych macierzystych sektorach - Zaahr na jego słowa odwrócił się w jego kierunku i wskazał na niego palcem.
-
Daruj sobie to polityczne pierdolenie. Ja jestem devaronianinem biznesu, a póki co impy płacą mi więcej. Mogę dla was pracować, ale tobie radzę się zastanowić czy nie powinieś być troszkę hojniejszy. Ostatnio miewam ogromne napady apetytu... - wzruszył ramionami i ponowił odwrót w kierunku wyjścia. Przez plecy wskazał tylko na Goznela, który zaganiał młodego chłopaka blasterami w kąt pokoju i powiedział:
-
Masz kontakt do naszego wspólnego kumpla, daj mu cynk jak najdzie cię ochota aby okazać mi szacunek i spróbować przebić Imperium - bothanin wyglądał na wyraźnie rozbawionego słowami Zaahra.
-
Naprawdę lubisz sobie robić wrogów. Myślisz, żę nie byłbym w stanie dogadać się z impami i cię zajebać? Wciąż nie potrafisz grać w tą grę... - Zaahr zatrzymał się w progu i sięgnął do swojego datapada sprawdzając powiadomienie.
-
Nie zajebiecie mnie. Handluję informacjami, pamiętasz? I żadna z tych dzisiejszych nie była darmowa - wypowiedział obserwując w datapadzie swoje grubsze o dziesięć tysięcy kredytów konto bankowe. Po chwili zniknął w korytarzu.
***
Deszcz wciąż nieprzerwanie lał. Iskierka właśnie skończyła wymieniać uszkodzone części do działka. Zostało jej już tylko zamontowanie obudowy. Jej gęsto wytatuowane ramiona okrywał czarny, skórzany płaszcz. Piła whisky z gwinta siedząc na wózku repulsorowym z cześciami. Lug obok niej opierał się i palił skręcanego papierosa. W końcu postanowiła gwałtownie przerwać ciszę miedzy nimi.
- Możesz nie pakować nas w jakiś kolejny gnój? - powiedziała wysoko podniesionym tonem i zaraz dodała ciszej - mieliśmy przemycać quarry na huttyjskie areny. A my tymczasem robimy za szoferów twojego brata - Lug tylko wypuścił dym z płuc sprawiając wrażenie totalnie niezaskoczonego wybuchem swojej kompanki.
- Czy ty myślisz, że Włóczęga lata za darmo? Zaahr to ostatni sukinsyn, ale czuję że ma passę. Pozwólmy mu ją mieć, jeszcze przez chwilę a potem go opierdolmy - Lug rozśmieszył sam siebie w ostatnim zdaniu. Przyłapał się na użyciu jednego z powiedzonek swojego brata przeciwko jemu samemu. Wyciągnął z kieszeni małe urządzenie i rzucił nim w kierunku Iskierki. Devaronianka bez problemu złapała przedmiot i zaczęła się mu przyglądać. Była to kieszeń do kart chowana pod rękawami. Znany gadzet wśród "szczęśliwych" hazardzistów.
- Wypłata zaczyna się dzisiaj. Podobno wygrał sporą sumkę w kasynie. - Lugrulk powiedział patrząc przed siebie przez gęsto padający deszcz. Chwilę później dostrzegł w nim dwie istoty. W ich sylwetkach dostrzegł swojego brata i jego roślinożernego wspólnika.
- Idą - rzucił do Iskierki gasząc peta o ziemię. Ona szybko schowała swoją nową zabawkę do szerokiej kieszeni płaszcza.
- Widzę, że żyjecie - Lug rzucił gdy podeszli do statku starając się skupić na sobie uwagę Zaahra.
-
Widzę, że jesteś cholernie bystry. Napewno jesteś moim bratem? - Zaahr odgryzł mu się mijając go i kierując się z Goznelem do wnętrza statku. Lugrulk zignorował zaczepkę i idąc za nimi zapytał:
- I co dogadaliście się? Coś nam zapłacą?
Iskierka zwinnie zeskoczyła z repulsorowego wózka również zaczęła się kierować z nim do wyjścia. Stojąc już jedną nogą na pokładzie. Rozejrzała się po okolicy. Jej wzrok zatrzymał się na dłuższą chwilę na jednym punkcie jakby dostrzegła coś w ulewie. Chwilę później sięgnęła do kieszeni po datapad. Za pomocą urządzenia przywołała trzy zwiadowcze drony uzbrojone w miotacze pocisków blasterowych.
- Pilnujcie statku - wydała tylko komendę i gdy droidy rozleciały się po okolicy przekręciła wajchę zamykającą wejście do frachtowca.
Po wejśćiu na statek wszscy zebrali się we wspólnym pomieszczeniu i usiedli na krzesłach i kanapie przy szerokim czarnym stole. Zaahr podłączył nośnik danych pod holoprojektor. Ich oczom ukazało się może liter w aurebeshu i schemat imperialnej fregaty.
- Rebelianci proponują nam 40 tysiecy za napad na to bydle - zaczął Goznel
-
Imperial IV - podsumował Zaahr -
gdzieś tam jest skrzynka Scentix - Lug z Iskierką spojrzeli na siebie z pesymizmem.
- Hangary mieszczą sześć eskadr Tie. Potrzebowałbyś armii - Lug włączył się do dyskusji przewracając wzrok na Zaahra.
-
I to nie jest nasz największy problem. Impy walczą z jakimś wewnętrznym wrogiem, który chce nas dojebać bardziej niż oni sami. I to właśnie oni stali za wszystkim na Gallu - powiedział Zaahr wstając od stołu. Po chwili pauzy Goznel jakby zaraził się obawami Zaahra i zaczął mówić:
- Ten ich wewnętrzny wróg to coś poważnego. Wygląda na to, że impy na długi czas nie będą w stanie ogarnąć tego burdelu. Ustawiam nas jutro na połączenie z Hellsą i razem obmyślimy dalszy ruch.
-
Ta jasne... - Zaahr rzucił zawadiacko -
ci agenci z Galla mogli już do niej dotrzeć.- No i co z tego? - zbulwersował się besalisk.
-
Ano to, że łatwiej ją przekupić niż zabić... - obydwoje wiedzieli co to znaczyło. Jeżeli był ktoś kogo Zaahr się obawiał to właśnie była to Hellsa. Nic tak nie irytowało zabójcy jak dzielenie przestrzeni z istotą za której głowę wyznaczono nagrodę. Lug przerwał napięcię kładąc dwie flaszki na stole i przełączając kanał w holoprojektorze na jizzową składankę.
- Dosyć pierdolenia. Czuję, że dziś jest mój dzień - powiedział Lug i wyjął z kieszeni talię kart do sabaka.
Półtorej godziny później...
Muzykę puszczoną w pokoju wspólnym było slychać chyba w każdym miejscu na statku.. Lug stał z wyciągniętym blasterem podczas gdy Zaahr zawiązywał mu oczy znalezioną gdzieś brudną od smaru szmatą.
- Pięcdziesiąt kredytów, że nie trafi - Goznel wyłożył czipy kredytów na stół. Iskierka nie pozotała mu dłużna i sięgneła po swoje pieniądze.
- Nie dość, że jesteś stary i głupi to jeszcze zaraz będziesz spłukany - dziewczyna powiedziała zadziornie. Lug stał obok nich starając się opanować czkawkę i wycelował blasterem w kierunku popiskującego astromecha z serii R6 w kącie. Na jego górnej obudowie stała pusta butelka.
W pewnym momencie Lug strzelił - ciężko ocenić czy to była jego wola czy po prostu strzelił na pałę, bo akurat dostał napadu czkawki poczas trzymania palca na spuście. Ważne było to że trafił swój cel. Pocisk roztrzaskał butelkę i wypalił czarny krater w ścianie. Droid za to przeraźliwie zawył. Chyba naprawdę miał dzisiaj szczęście. Takie prawdziwe, a nie tylko to od kart. Swoją drogą wygrywanie z Zaahrem w karty zawsze sprawiało mu dodatkową przyjemność, która rozbudzała i napędzała jego alkoholowy ciąg. Wszystkie znaki na niebie i ziemii wskazywały na to, że impreza nie będzie trwałą dłużej niż kolejne trzydzieści minut...