- Goznel jest jednak prawdziwym dżentelmenem. Nie wypada go tak zupełnie całkiem olewać. Jest z resztą bardzo przystojny i ma obycie. Nie powiem, żeby mi się nie podobał. Informujmy go chociaż o naszym położeniu, gdzie zmierzamy. Jak nadąży to nas dogoni - puściła mu oczko - A gdzie zmierzamy?
- to się okaże - Zaahr przejmował inicjatywę idąc w stronę taksówki z nią u boku. Kobieta chętnie układała się w rytm chodu devaronina.
- zróbmy sobie mały przystanek u mnie w domu. Zostawię niepotrzebne rzeczy, a i możemy się przygotować do czegoś zupełnie czadowego - jej pewność siebie mogła być niepokojąca. Wszystkie lampki Zaahra się zapaliły. Nie miał zamiaru dać się głupio zaskoczyć. Zigva zdawała się być jednak kompletnie nieuzbrojona. Póki co grał w jej grę.
***
Przejażdżka w speederze była nawet przyjemna. Zaahr chciał się upewnić czy potencjalny wróg nie ma przy sobie żadnej ukrytej broni, czy nie jest zabójcą ani nikim takim. Korzystając z napięcia które buzowało między nimi, postanowił ją pocałować i objąć szczelniej, by nieco przeszukać ewentualne kryjówki jakiegoś wibronoża, czy paralizatora. Pachniała obłędnie, a smakowała jeszcze lepiej. Nim się zorientował zaczęli się nawzajem rozbierać na tylnym siedzeniu pojazdu, kiedy to kierowca zwrócił im uwagę:
- możecie się powstrzymać, już dojeżdżamy...
- jeśli pan zazdrości, chętnie pozwolę się panu dołączyć. We trójkę, to dopiero będzie szał! - Zaahr nie miał pewności, czy Zigva blefowała, czy rzeczywiście rzucała sugestię by ten kalmarianin przyłączył się do nich. W jej oczach widział ogień, niemalże obłęd. Do tego sprawdził każde możliwe miejsce i każdą możliwą rzecz, którą miała przy sobie. Od bielizny przez datapad, po sakiewkę i metki ubrań oraz zawartość torebki. Wszystko import z Zeltros. Widocznie albo miała pieniądze za sprowadzone i przez to z pewnością droższe towary, albo kontakty. Nie miała dużo pieniędzy przy sobie. Imperialne kredyty, trochę trugutów. Perfumy, dokumenty i kosmetyki.
- litości, wytrzymacie. To już zaraz tutaj. - Zaahr sprawdził swój komunikator. Goznel potwierdził, że chiss postanowił śledzić Zaahra. Taksówka zaś wylądowała w dość spokojnej dzielnicy. Strzeżonej i pilnowanej. Jak tylko wysiedli z pojazdy na rozległym parkingu strażnik od razu ich miał wylegitymować. Widząc jednak Zigvę, młodociany zabrak uśmiechnął się kretyńsko wbijając swój wzrok co chwilę w jej biust
- ooo pani sąsiadka! Jak w pracy?
- wyyyybooornie, Riksie - kobieta tylko uśmiechnęła się do młodego policjanta, a ten w ogóle zignorował obecność Zaahra, póki co. W końcu jednak obudził się z transu i zapytał o niego
- kim jest ten szanowny pan? - młody policjant zdawał się serdecznie patrzeć na devaronina, nawet trochę nieco nieśmiało.
- to mój nowy przyjaciel z kasyna. Nazywa się Zaahr i jest wyjątkowo utalentowanym graczem sabaka oraz ma nadludzkie maniery. Ograł część tych nieczułych ważniaków co odwiedzają kasyno. Będzie u mnie gościem
- bardzo mi miło, to dla mnie przyjemność panie Zaahr. Jestem Riks - strażnik uścisnął dłoń w przywitaniu. Emanowała z niego serdeczność, jakiej dawno nie odczuł w swoim życiu. Szczególnie, że ten należał do służb porządkowych, które... miały różne historie z Zaahrem. I w ogóle nie było w nim zazdrości, jako że to nie on trzymał w talii Zeltronkę, na którą ewidentnie leciał. Było w nim dużo ciekawości. Zaahr mógł odnieść wrażenie, że jest w tym holoprogramie 'Mamy Cię', czy jakoś tak.
- czy.. eee ten tego, organizujesz dziś... posiedzenie? Mógłbym przyjść? - chłopak dobierał słowa nie będąc pewien, czy powinien się wyrażać konkretnie
- Riksie, bardzo mi przykro. Dzisiaj nie zwołuję grupy. Moje obowiązki jak dobrze wiesz przejmuje Marie. Dziewczyna jeszcze się nie zaklimatyzowała.
- och... no trudno. Poćwiczyłem tak jak mówiłaś...
- na pewno sprawdzisz się następnym razem - kobieta skwitowała wymianę zdań, po czym ruszyli w kierunku mieszkania blokowego.
Architektura funkcjonalna waliła po oczach. Nie była to biedna dzielnica, ale do bogatych też nie należała. Większość była zbudowana widocznie po taniości. Żelbeton i metal, dość drętwe wykończenie i jakaś farba na to co zdołała już odpaść w niektórych miejscach ścian. Windą pojechali na najwyższe piętro wieżowca, czyli czterdzieste czwarte w tym przypadku...
***
W drzwiach przywitała ich nautolanka, widocznie współlokatorka Zigvy. Kobieta od razu rzuciła:
- kim jest ten przystojniak, Zig?
***
O tyle o ile zobaczył jej mieszkanie. Ściany w czerwonym kolorze, światła w czerwonym kolorze. Dużo serduszek i zwierzęcych trofeów na ścianach. Gdy zobaczył jej pokój, już był pewien, że to jakaś nimfomanka. Nagie rzeźby mężczyzn, przyrządy erotyczne trzymane na wierzchu i jeszcze więcej serduszek i pluszaków i do tego barek z alkoholem i całe stanowisko komputerowe, za pewnie do surfowania po holosieci. Ciekawym obiektem okazał się jej kufer, zamknięty na archaiczną kłódkę.