Ulewa już coraz mniej przeszkadzała mechanikowi, w zasadzie była to całkiem miła odmiana od piaszczystych i suchych klimatów Sulis Van, albo przynajmniej sobie tak wmawiał, szukając pozytywów w całej sytuacji.
Już sam kadłub nie zapowiadał optymistycznej diagnozy, smugi i odpryski pozostawione po walce szpeciły durastalową powierzchnie statku, szczególnie wyrwa znajdująca się w dolno-bocznej części kadłuba, która bezprecedensowo była źródłem wszystkich problemów transportowca. Załoga miało dużo szczęścia, że udało im się jakkolwiek wylądować, przeżyli praktycznie bezpośrednie trafienie w generator mocy, aby wkrótce w akcie ostatniej walki przed zderzeniem z powierzchnią przekierować gwałtownie energię na repursory.. Dokładając w ten sposób dodatkowej roboty dla Orisa i jego ludzi.
Testowanie sprawności układów elektronicznych, kabel po kabelku było dość żmudną oraz męczącą czynnością.
- Oris Vendar, równie miło poznać kolegę w fachu - Przedstawił się, nieco wybity z rytmu przez technika. Mechanik również przyjął smarowe "błogosławieństwo" podczas uścisku dłoni, które wręcz zapraszało do zajrzenia w odmęty maszynowni transportowca.
W maszynowni panował pół-mrok, brak zasilania zarówno głównego, jak i zapasowego spowodował, że musieli skorzystać z latarek, choć i nawet bez nich było widać poważniejsze uszkodzenia. System podtrzymywania życia był pozbawiony dwóch z trzech, filtrów odpowiadających za oczyszczanie powietrza na statku, a sama pokrywa pompy, która rozprowadza życiodajny gaz po całym pokładzie, była podziurawiona w kilku miejscach przez odłamki, mimo tego wyglądała najlepiej spośród pozostałych urządzeń w maszynowni. Jak można było się spodziewać to właśnie główny system zasilania wraz z kondensatorami, był w największym stopniu zniszczony, wyświetlacz panelu kontrolnego był wręcz roztrzaskany, a osmolenia na samym generatorze wskazywały, że doszło tutaj do krótkiego, lecz intensywnego pożaru, który spowodował, uszkodzenie systemów odpowiadających najpewniej za rozprowadzenie mocy pomiędzy sekcjami, jak i stabilizacji energii. Kondensator, a raczej to, co z niego pozostało, został rozrzucony przez siłę uderzenia, dołączając do reszty szczątków metalu oraz elektroniki nadal zalegającej na podłodze transportowca. Po dłuższych oględzinach było już wiadomo, co spowodowało takie uszkodzenia - pocisk wstrząsowy, wyposażony w dwustopniowy pocisk kumulacyjny, jeden z bardziej paskudnych ładunków dla mechaników. Przy uderzeniu następuje pierwszy wybuch, przebijając się przez pancerz by wkrótce nastąpił kolejny w środku by wyrządzić jak największe zniszczenia wewnątrz przy okazji rozrzucając rozżarzone do czerwoności odłamki po całym pomieszczeniu.
- Mogło być gorzej - Skomentował po wykonaniu pierwszego przeglądu - Wykonałeś kawał dobrej roboty przy motywatorach, choć obstawiam, że nie obędzie się bez wymiany kilku układów, jednak mimo wszystko jesteśmy kilka godzin do przodu. - Zwrócił się do Toorosa, choć nie wyglądał na zbyt rozgarniętego to przynajmniej wiedział co robi.
Gdy wyszli z maszynowni, udali się na przód statku przechodząc do szerszego pomieszczenie mieszkalnego, gdzie cele zostały przerobione na kajuty, szybko obalając teorie na temat przewożonego jakiekolwiek przestępcy na pokładzie. Nie obyło również się bez kolejnego pytania "Ile wam to zajmie?" Nim jednak zdołał jakkolwiek odpowiedzieć to jego pracownik Joe, wyjątkowo dyskretnie zwrócił jego uwage na.. Dość sporą ilość istot wychylającą ze swoich kajut by, usłyszeć odpowiedz Orisa temat czasu naprawy.
- Ekhem.. Tak. - Zaczął Oris przerywając niezręczną cisze - Posiadamy wszystkie wymagane części do rozpoczęcia napraw i według naszej diagnozy, przywrócenie funkcjonalności statku zajmie trzynaście godzin. - Powiedział zgodnie z prawdą, mógł jednak śmiało stwierdzić, że gdyby odpowiednio się postarali, mogliby skrócić ten czas aż do dziesięciu godzin, jednak wolał spowolnić prace, aby zachować swoją renomowaną jakość i nie skazać załogi na żadną usterkę podczas lotu.
- Jeśli nam pomożecie, czas prac może skrócić się nawet o kilka godzin. - Dodał, kierując słowa zarówno do Morta oraz Ruma jak i do pozostałych gapiów. - Jednak będziemy oczekiwać od was pełnej współpracy oraz posłuszeństwa, jeśli chodzi o wykonywane zadania. - Choć wątpił, że pozostała załoga ma większe pojęcie o naprawie statków, to mogli się nadać do prac pomocniczych takich jak przenoszenie ładunków, wynoszenie złomu czy uszkodzonych układów poza maszynownie co pozwoliłoby się im skupić na samej naprawie i tylko na niej.
***
Wkrótce ekipa Orisa powróciła na pokład swojego statku, by omówić ostatnie szczegóły oraz rozdzielić zadania pomiędzy pracowników w swoim zaufanym gronie, dając jednocześnie czas na przygotowanie się istotą znajdującym się na transportowcu.
- Dobrze, uszkodzenia są poważne, jednak nie jest to nic, z czym byśmy sobie nie poradzili. - Zaczął optymistycznie - Naszą pracę zaczniemy od oczyszczenia maszynowni ze złomu, który wala się po całym pomieszczeniu podczas tego Hass i William zajmiecie się wymontowywaniem uszkodzonych układów, zostaną one potem wyniesione przez naszych licznych pomocników. W międzyczasie, Joe - Zwrócił się do wielkoluda - Zgarniesz kilku z nich i zaczniecie transportować części oraz narzędzia. Zadbaj o to, żeby przed ich wejściem na pokład drzwi do kajut oraz kokpitu były zamknięte, tak na wszelki wypadek.
- Ostrożności nigdy za wiele, nikt nie wie co by taki Rodianin zrobił, gdyby dostał się za stery firmowego frachtowca.. Lepiej nie dawać im podobnej możliwości. - Po wstępnych pracach, zajmiemy się naprawą oraz wymianą układów. Priorytetem będzie przywrócenie zasilana, by przeprowadzić dokładniejszą diagnostykę poszczególnych sekcji statku oraz zwiększy nam to komfort pracy, jeśli światła nadal działają. Po tym sukcesywnie będziemy przywracać do użytku pozostałą część. - Skończył swój wywód, przesyłając dodatkowe wytyczne na datapady pracowników. Po tym wszyscy oprócz magazyniera wzięli swoje skrzynki z narzędziami i ruszyli do celu.
Na miejscu Oris przedstawił wszystko Mortowi i Rumowi, zaczęli rozdzielać istoty do poszczególny zadań oraz przydzielać sprzęt pokroju rękawic ochronnych by czasem nie poranili się podczas przenoszeniu ostrych kawałków metalu. Oprócz tego Vendar jak to miał w zwyczaju, wyjął swój klucz i uderzył o kadłub statku, by ceremonialnie rozpocząć jego naprawę oraz zapewnić pomyślność jego pracownikom na czas napraw. Po tym znacznie się rozpogodził, klucz przynosił mu nie raz szczęście, więc obawy spadły na nieco dalszy plan, przynajmniej na jakiś czas, przez co mógł skupić się na swoich obowiązkach. Aby jeszcze zaspokoić jego ciekawość, poprosił Joe, aby popytał nieco załogantów, kim właściwie oni są, jak i o samego Pana Markusa, tajemniczego zleceniodawcę z wyjątkowo pojemną kieszenią.