przez Trouble » 12 Lut 2021, o 16:09
Fajki i zapalniczka wylądowały w kieszeni dziewczyny. Nigdy nie była typem palacza, wolała alkohol, ale jak to się mówiło, kradzione nie tuczy, a darmowy to i ocet słodki. Poza tym kto wie co się jej przyda podczas ucieczki z tej dziury? Może paczka fajek na poczęstunek jakiegoś strażnika przy drzwiach będzie tym co jej uratuje życie? Po wszystkim zaś będzie mogła się zrelaksować w jakimś barze, popalając papieroska. Kolejną rzeczą na liście była karta, pewnie identyfikator, który pozwalał otwierać co poniektóre drzwi - schowała to o wiele staranniej niż paczkę papierosów. Zabrała też jego kaburę, którą uczepiła sobie na swoim pasku, wsadziła tam pistolet, schowała ogniwa, nóż... Nie wiedziała po co będzie jej dyktafon albo datapad zabezpieczony hasłem, ale kto wie? Może gdy się już do niego dobierze, to będzie mu mogła wyczyścić konto? Co się dało, to zabrała i poupychały. Nawet działeczkę. Znowuż, jak Trenc lubił sobie dziabnąć, to pewnie znajdą się tu inni! Manierkę odkręciła i powąchała. Ah, oto i złoto pustyni! Czemu jej nie zdziwiło, że Trenc miał zamiast wody alkohol? No cóż, kolejna rzecz, która mogła uratować życie, choć raczej nie na pustyni, wtedy lepiej było zdechnąć z pragnienia.
Najbardziej zainteresował ją jednak cylindryczny, mały przedmiot z czerwonym guziczkiem, osłoniętym plastikową kopułką. Domyśliła się, że musiał to być jej "pieszczoszek". Miała więc obrożę i miała smycz. Wciąż nie oznaczało to, że sprawa załatwiona. Jeśli spróbuje zdjąć sobie swoją obrożę ot tak, z pewnością dostanie parę voltów kopniaka. Jak naciśnie ten wielki, czerwony guzik, to z pewnością znowu dostania parę voltów kopniaka. Dziewczyna przez dłuższą chwilę analizowała elektronikę, starając się znaleźć przysłowiowy wyłącznik żeby mogła bezpiecznie usunąć z szyi swoją obróżkę. Gdyby się jej to udało, to jej życie zdecydowanie stałoby się prostsze. Potem mogła zająć się windą...
... winda. Gdzie chciała jechać? Jak uciekać? Instynkt podpowiadał jej by spierdalać ja najszybciej, a więc ucieczka na powierzchnię, jazda w górę. Logika podpowiadała jej jednak, że to może nie być takie proste, ale... Od kiedy blondyna przejmowała się czymś takim jak myślenie i rozsądne planowanie? Polegała ona na instynktach, uczuciach i szybkich, nie do końca przemyślanych decyzjach. A próba zmiany swojego sposobu działania w środku terytorium przeciwnika dobrze się skończyć nie mogło i tak, raz jeszcze, zostawiła to na później, obiecując sobie, że ostatni raz wpakuje się w takie gówno. Wydostanie się stąd, wpierdoli swojemu eks, odbierze co jej i tyle będą ją widzieli na Tatooine.
- Papa panie Marudo... - Rozpoczęła wyjmować kondensator z komunikatora i naprawę windy. No to siup, do góry.