Obudziła się w zupełnie innym miejscu niż przewidywała. Ostatnie co pamiętała to olbrzymia pięść Josha i wszechobecna ciemność. Teraz zza przymkniętych powiek czuła jakąś jasność, a ciało zarejestrowało gorąc. Czy tak Trouble wyobrażała sobie śmierć? Podobno była mocowładna, ale w niczym jej to nie pomagało. Nie widziała żadnego tunelu, ani bliskich, ani dziwnych istot zwanych aniołami. Po prostu ciepło i przenikliwa jasność jaka próbowała wypalić jej powieki. Przez to wszystko zapomniała o bólu, co stanowiło jakiś plus. Pamięcią sięgnęła do wydarzeń ostatnich tygodni i miesięcy, od poznania nieznajomego Jedi na Hoth, przez międzylądowanie w systemie Betel, po ostatnie okoliczności na stacji Gall. Czy mogła zrobić coś więcej by jej życie wyglądało inaczej, może lepiej? Nie mogła ukryć, iż głównie niewyparzony język pakował ją w olbrzymie tarapaty, które właśnie znalazły swój finał. Znowu zapanowała ciemność.
Jakiś czas później Sathine wybudziła się, a jej receptory już nie odczuwały takiego gorąca i jasności. Pierwsze co przyszło jej na myśl, to fakt że ktoś zweryfikował jej bilans dobrych i złych uczynków i jednak wysłał ją w gorsze miejsce. Teraz ewidentnie czuła pulsujący ból głowy oraz prawej nogi od kostki aż po kolano. W głowie Anathar pojawiło się pytanie czy po śmierci cokolwiek powinno boleć. Widocznie los nie oszczędzał jej także po zgonie, chociaż...
- Obudziła się, w końcu. Już nie ma takiej gorączki, silny organizm. Może być już tylko lepiej. - Trouble usłyszała jakiś męski głos - Co dalej?
- Trzeba ją doglądać, zrobiłam co mogłam... - odparł damski głos, który niespodziewanie przynosił coś w rodzaju ukojenia.
- Co mogłaś? Ty wyrwałaś ją ze szponów śmierci, nie wiem jakim cudem to się udało. - wtrąciła się pierwsza z osób - To pieprzony cud.
- Różnie na to mówią, ale może być cud. - kontynuowała spokojnie kobieta, kładąc na stół niewielkie fiolki - Podawaj jej to co dwanaście godzin, poza tym musi dużo pić. Zostawiam też dwa pakiety z bactą, na nogę. Teraz czekają na mnie inni, do zobaczenia.
Trouble spod uchylonych powiek niewiele widziała. Była w jakimś pomieszczeniu, najprawdopodobniej na pryczy. Usłyszała dźwięk zamykanych drzwi, czuła także iż ktoś do niech podchodzi, rozchyla usta i wlewa nieprzyjemną substancję. Organizm odruchowo starał się walczyć z gorzkim posmakiem, jednak nieznajomy skutecznie nie pozwala jej wypluć medykamentu. Blondynka zapada w sen, tym razem spokojny.
Minęło kolejne kilkanaście godzin, gdy Sathine otworzyła szeroko oczy. Tym razem jej wzrok był ostrzejszy i pozwalał dostrzec podstawowe umeblowanie pokoiku. Na półce przy łóżku stały dwie fiolki i prosta szklanka z wodą. Pomieszczenie było bez okien, więc nie miała pojęcia jaka jest pora dnia, ani tym bardziej gdzie się znajduje. Jak przez mgłę pamiętała rozmowę dwoje ludzi, a może i nie ludzi, a ostatni wyraźny obraz to pięść Josha. Skupienie niewiele jej pomogło, choć przez pamięć dziewczyny przeszła dziwna myśl, iż gdy ocknęła się jeszcze na Suwanteku, to na statku wydarzenia przybrały niekorzystny obrót, nie tylko dla niej. Ostatecznie nie miała pojęcia jakie zdarzenie miało miejsce na statku. Żyła i tylko to się liczyło.
- Obudziłaś się, to dobrze. Nawet nie jesteś już tak trupioblada. Przyniosłem ci coś do jedzenia, suszone mięso z nerfów i kawałek pieczywa. - głos należał do wysokiego, około 50-letniego mężczyzny, którego twarz była nieco pomarszczona i śniada, a raczej mocno opalona. O dziwo mimo wieku facet zachował krótkie, gęste i czarne włosy. Spod jasnej koszuli, było widać mięśnie, a na lewym przedramieniu rysowała się jasna, długa blizna. Nieznajomy musiał być nieźle doświadczony przez życie.
- Halo, słyszysz mnie czy jesteś niemową? A może wypadek pomieszał ci w głowie, w sumie nie zdziwiłbym się. - kontynuował spokojnym tonem mężczyzna - Musieliśmy ci trochę pozszywać to i owo, najgorzej było z prawą nogą, ale wbrew moim prognozom będziesz mogła nie tylko chodzić ale nawet biegać. Jesteś tam?
Do Trouble słowa obcego dochodziły nieco w zwolnionym tempie, ale przynajmniej tym razem nikt jej nie ubliżał ani nie bił. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, iż ma na sobie tylko coś w rodzaju szpitalnego wdzianka, na wzór krótkiej sukienki, poza tym przykryta była grubym kocem.
- Hmm, chyba nie do końca z tobą w porządku... Daj znać jakkolwiek czy mnie słyszysz i rozumiesz.