Content

Archiwum

[Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Zung'inn » 5 Cze 2013, o 22:41

Zamaskowany mężczyzna skierował swoje kroki po schodach kantyny. W jego głowie kłębiła się mała ilość myśli. Spośród kłębowiska wybijały się dwie, a drink powoli zmniejszał swoją objętość. Jakie będzie kolejne zlecenie od Zorda ? Czy na ciele Blakea pojawią się kolejne blizny ? Ta myśl jednak była tylko zwykłą ciekawością. Cechą, której trzydziestolatek nie powinien posiadaćJuż nie raz, jeszcze w poprzednim życiu, naraziła go na wiele niebezpieczeństw, a teraz mogła tylko pogorszyć to co z nim się stało. Druga z myśli była inna. Black dawno nie czuł się tak jak teraz, to było dla niego coś nowego, coś odległego. Zeltronka i ten dziwny facet, wokół nich kręciły się te przemyślenia. Były przywódca przestępczej organizacji miał dosyć dziwne przeczucie, coś czego doświadczył raz w życiu, tak jakby przewidział chociaż część tego co może się wydarzyć.
Jego zamyślenie przerwał pusty drink i głosy strażników Hutta. Pytali, pytali i jeszcze raz pytali. Co on tu robi ? Czego chce ? Dopiero po chwili go rozpoznali, ale Zordo musiał być zajęty, bo powiedzieli, by poczekał. Tak też zrobił, a to dziwne przeczucie o dwójce osobników zniknęło...na chwilę...
Image
GG: 31272337
Awatar użytkownika
Zung'inn
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 2 Kwi 2012, o 22:13
Miejscowość: Kraków

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Reiner Spark » 5 Cze 2013, o 23:45

Reiner Spark przybywa z: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

- Zaraz, zaraz - Blake mógł usłyszeć dziarski głos, który rozległ się za jego plecami, gdy ten rozmawiał ze strażnikami - Myślę, że Zordo będzie wolał kogoś sprawdzonego... Kogoś kto nie spierdoli roboty. Powiedzcie, że Reiner Spark prosi o spotkanie.
Rain stanął nieco przed zamaskowanym typem. Nie podobało mu się, że ten gość się tu przyszwendał. Mógł nadrobić tylko niepotrzebnych trudności. A najemnika już nosiło żeby wyrwać się ze stacji, tym bardziej że tym razem miał dość ciekawą towarzyszkę.
Zmierzył zamaskowanego wzrokiem. W kantynie wyglądał komicznie, aczkolwiek teraz widział, że był on trochę wyższy i bardziej postawny. Nie, że Spark się bał, nawet nie przypominał sobie, aby stoczył jakąś bijatykę w ostatnim tygodniu, jednakże mordobicie pod dziuplą Hutta to nie był dobry pomysł. Czekał więc w spokoju. Zdarzało mu się pracować dla ślimaka i wiedział, że do najcierpliwszych w galaktyce to on nie należał.
Image
Awatar użytkownika
Reiner Spark
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 25 Lis 2012, o 14:03
Miejscowość: Kraków

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Zordo's Haven » 9 Cze 2013, o 20:55

-Hutt Zordo jest zajęty - powiedział jeden z masywnych ochroniarzy. Na potwierdzenie swoich słów położył rękę na ciężkim pistolecie blasterowym, co powinno zniechęcić wszystkich nachalnych gości. - Właśnie otwiera nabór dla najemników do ataku na siedzibę jego nieprzyjaciół. Jeśli szukacie pieniędzy, powinniście się tam zgłosić. Potem wychodzi na arenę oglądać walki... może uda się wam zabłysnąć na piasku i wielki Zordo zwróci na was uwagę.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Zordo's Haven
New One
 
Posty: 279
Rejestracja: 27 Cze 2009, o 15:29

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Reiner Spark » 16 Cze 2013, o 13:36

Reiner westchnął. Dymał tu tylko po to, aby zaraz wrócić z powrotem. Jednak wtedy z jednej z kieszeni najemnika, wydobył się charakterystyczny sygnał. Wiadomość od Zeltronki. Widocznie już za nim tęskniła.
Uruchomił urządzenie. Informacja była krótka. Wyglądało na to, że wystarczyło siedzieć tylko na tyłku, a zlecenie znalazło by się same. Zakodował w głowie tą radę na przyszłość, po czym odwrócił się na piętach, by wrócić do wspólniczki.

Reiner Spark przenosi się do [Zordo's Haven] Kantyna Zordo's Den
Image
Awatar użytkownika
Reiner Spark
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 25 Lis 2012, o 14:03
Miejscowość: Kraków

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Zung'inn » 22 Cze 2013, o 17:17

Na razie nie było sensu tu sterczeć, w końcu kiedy Zordo jest zajęty to może to trwać minuty albo równie dobrze godziny. Może zabawia się z jakimiś niewolnicami ? Albo karze jakiegoś krnąbrnego faceta ? Nigdy nic nie wiadomo. No cóż, Blake wyjścia nie miał, uznał, że najlepiej po prostu powrócić do baru i tam się napić w spokoju.

Blake Black przenosi się do [Zordo's Haven] Kantyna Zordo's Den
Image
GG: 31272337
Awatar użytkownika
Zung'inn
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 2 Kwi 2012, o 22:13
Miejscowość: Kraków

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Caleb Quade » 24 Cze 2013, o 00:33

Piraci przenoszą się z Lądowisk
Piraci w rekordowym czasie pokonali drogę z lądowisk do loży właściciela stacji. Quade nie widział sensu pakowania się znów do kantyny. Jeśli miał coś ugrać, to tylko osobiście, przed obliczem Hutt'a. W okolicach lokalu trójka rozdzieliła się. Vaazan zgodnie z poleceniem kapitana miał odnaleźć Lilith i Farin, które szczęśliwie nie wplątały się w burdę. Sprawy mogły potoczyć się różnie dlatego też Quade'a chciał mieć możliwość odwrotu. Verpin miał zabrać młodocianą pilotkę i panią doktor na pokład Smoka i rozpocząć przygotowania do startu. Jeśli nie uda się wyciągnąć Macettiego i Rineta po dobroci, szybka ucieczka może okazać się jedyną drogą ratunku.
Mężczyzna z depczącym mu po piętach togoriańskim ochroniarzem dotarli do loży Zordo. Jak zwykle, dostanie się przed oblicze wielkiego ślimaka nie było zbyt łatwe. Ochrona nie chciała nawet słyszeć o dopuszczeniu go do szefa stacji.
- Lepiej dla Ciebie będzie jeśli pozwolisz mi na audiencję u wielmożnego Zordo. Chcę mu zaproponować układ, na którym wyjdzie znacznie lepiej, niźli na pertraktowaniu z tym błaznem z termodetonatorem - powiedział mając nadzieję, że Macetti nie wysadzi kantyny i siebie samego zbyt szybko.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Mistrz Gry » 9 Lip 2013, o 17:43

akcja przenosi się z kantyny Zordo's Den

W tym samym czasie Caleb próbował dostać się na audiencję do Zordo w dziwnie pojętym poczuciu lojalności względem załogi. Cóż zapewne przejął się swoją rolą kapitana, jako osoby odpowiedzialnej za poczynania załogi. Bez względu na to jak idiotyczne zachowanie owa załoga prezentowała. Niestety jego interwencja nie przyniosła pozytywnego efektu. Ochrona twardo stała na swoim, twierdząc że Hutt nie przyjmuje żadnych gości. Z drugiej strony zbyt mocne naciski mogły skończyć się w sposób zbliżony do tego co miało spotkać Virgila i Rineta. Kapitan wolał więc nie przesadzać z epatowaniem zajebistością i inwektywami. Zażartą dyskusję przerwało pojawienie się dwójki więźniów wraz z konwojem, którzy jakby nigdy nic przeszli obok Caleba i zniknęli w windzie prowadzącej do Loży Hutta. Kapitanowi nie pozostało zatem zbyt dużego pola manewru. Dalsze przepychanie się z ochroną mogło się skończyć problemami. Z drugiej zaś strony Virgil może był idiotą ale Zordo miewał swoje humory, być może pyskatemu Tapańczykowi uda się przekonać grubasa do swojego punktu widzenia.

Tymczasem sam zainteresowany stanął przed obtłuszczonym obliczem Zordo. Towarzysz Mecettiego postanowił nie afiszować się zbytnio z nadzieją na uniknięcie kastracji. Zachowanie takie nie leżało jednak w naturze Tapani. Był to jeden z powodów dla których pechowy pirat cieszył się pewną dozą sympatii hutta. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że serce hutta dzieliło nikłą dawkę ciepła pomiędzy aktualnie ulubionego zwierzaka z areny, najnowszą nałożnicę i Virgila, należało założyć że owej sympatii nie ma zbyt wiele.

Przestronna loża w której siedział rozwalony na poduszkach Zordo była urządzona z gustem i przepychem. Nieufność hutta przejawiała się w dwójce uzbrojonych po zęby najemników stojących pomiędzy nim a skutymi więźniami. Zordo zaciągnął się ziołem z fajki wodnej podanej mu przez półnagą niewolnicę po czym skupił swój wzrok na Mecettim.
- Zanim zaczniesz błagać o litość, wyjaśnij mi jakie dragi skłoniły taką nędzną kreaturę, do grożenia mi w mojej własnej stacji. Wybaczyłem jak twój zwierzak nasrał mi na ręcznie szyty dywan, wybaczyłem jak wywaliłeś mojego księgowego przez śluzę, całkiem przypadkiem. Wybaczyłem nawet jak zajebałeś kuriera z czarnego słońca. To już trzy razy kiedy udało Ci się uniknąć mojego gniewu. Powiedz mi zatem drogi - to słowo hutt wymówił ze szczególnym naciskiem -co miałoby mnie skłonić do pozostawienia twoich przerośniętych jajec?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Caleb Quade » 19 Lip 2013, o 23:08

Wdarcie się do prywatnych komnat Hutta było oczywiście możliwe. Quade oczami wyobraźni widział jak dwie serie z jego blasterów WESTAR 34 koszą pachołków Zordo i otwierają mu drogę do właściciela stacji. Niestety nikt nie odebrał by go jako akt dobrej woli. Wielki Ślimak znany był ze swojej przezorności i w momencie gdy kapitan "Smoka" pociągnął by za spust, na miejsce zabitych pojawiło by się kolejnych kilkunastu najemników. Z nimi też pewnie by sobie poradził, szczególnie, że Terradon nie odstępował go na krok. Rosły Togorianin stał teraz za swoim kapitanem i szczerzył groźnie kły. Na ten widok wartownicy wymienili spojrzenia jednak nie ustąpili. Trudno.
Quade nachmurzył się i już miał się odwracać do swojego towarzysza gdy na scenę wkroczyli Macetti i Rinet - w otoczeniu najemników i ochraniaczy Hutt'a. Kapitan obrzuci obu przeciągłym spojrzeniem. Virgil zdawał się być w cale nie najgorszym humorze, Kirk za to miał minę zbitego psa. Jasnym było, że rozróba, wywołana w kantynie była w głównej mierze sprowokowana przez tego pierwszego. Pilot A-Winga został w to zaś wmanewrowany przez białowłosego oficera broni. Kapitan zdał sobie sprawę, że wszystkie powiedzonka i anegdoty dotyczące głupoty Agamarian, w świetle dzisiejszych wydarzeń nabrały autentyczności. Co więcej, mężczyzna zaczął podejrzewać, że jego załoganci mogą być spokrewnieni! Dwaj dawno rozdzieleni bracia, jeden głupszy od drugiego. Kto jest głupcem? Głupiec, czy ten który podąża za głupcem? W tym jednak przypadku obaj byli na równi.
Kapitanowi nie dane było porozmawiać ze swoimi ludźmi. Dwójka pechowców została sprawnie i szybko przeprowadzona przez pomieszczenie i wpuszczona do komnat Hutt'a, tam gdzie Quade'owi wstępu odmówiono. Rad nie rad, mężczyzna mógł jedynie czekać na wyrok tłustego właściciela stacji. Tym razem załoganci "Smoka" będą musieli sami wypić piwo, które sobie uwarzyli.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Mistrz Gry » 26 Paź 2013, o 21:34

Arena stacji Zordo's Haven zdążyła już opustoszeć, gdy w uszach Caleba wciąż rozbrzmiewały rozpaczliwe błagania o litość, zastąpione później przez pełne bólu, niedowierzania i przerażenia wrzaski Virgila i Kirka. Hutt Zordo, jak obiecał, tak zrobił i dwóch mężczyzn zostało publicznie ukaranych za wystąpienie przeciwko zasadom ustalonym przez potężnego właściciela stacji kosmicznej. Zgodnie z zapowiedzią, tresowane mynocki przyssały się do ich genitaliów, z których po kilku minutach intensywnej działalności tych paskudnych stworzeń, zostały jedynie strzępy.
Później nawleczono piratów na pal i pozwolono konać w publicznej agonii ku przestrodze innych. Nie pomógł im nawet szaleńczy atak Kadri'Ra, który w ciągu pierwszych trzydziestu sekund swojego rajdu w stronę oglądającego egzekucję Zorda, zabił dziesięciu pachołków Hutta. Potem jednak pozostali ochroniarze roznieśli go za pomocą strzelb energetycznych Annihilator.
Calebowi pozostawało mieć nadzieję, że Virgil i Kirk nie będą umierać długo.
-Masz cztery godziny na opuszczenie stacji, Quade - wysyczał Trandoshanin wbijając palec w pierś kapitana. - Wielki i wspaniały Zordo nie chce na swoim podwórku oglądać ani twojej gęby, ani resztek twojej marnej załogi. Chyba, że wszyscy chcecie skończyć jak białowłosy i dzieciak...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Caleb Quade » 26 Paź 2013, o 23:24

Kapitan "Smoka" nie zaszczycił spojrzeniem Trando, który kilka chwil wcześniej wychrypiał ultimatum. Wpatrywał się wciąż w umierających, pogrążonych w agonii byłych już członków jego mocno przetrzebionej załogi. Virgil tym razem nie dał rady wykaraskać się z kłopotów, w które wpakował siebie i biednego przygłupa Kirka. Quade nie przywiązał się do nich zbytnio. Kirkowi nigdy do końca nie podobało się to co robili. Trudno się dziwić, od zawsze bronił innych przed ludźmi pokroju Caleba. Bardziej bolała strata doświadczonego pilota. Choć z drugiej strony w galaktyce ich nie brakowało. A Virgil? Miał zalety, to jasne. Ale miał też wady, a tych było zdecydowanie więcej. Najbardziej denerwującą jego cechą był brak punktualności. Zawsze miał na wszystko czas. Cóż, tym razem zabrakło czasu i szczęścia aby się uratować.
Mężczyzna już miał się odwrócić i opuścić Arenę gdy uświadomił sobie, że jest pewna niedokończona sprawa. Coś co powinien załatwić już dawno. Na śmierć zapomniał o niewypłaconej swoim piratom premii. W tej sytuacji, kredyty na nic się im już nie zdadzą, jednak sumienie, które odzywało się w ostatnim czasie stanowczo zbyt często, nie pozwalało tak po prostu odwrócić się i odejść. W ostatnim akcie dobroci postanowić skrócić męki pary pechowców. Szybciej niż zdążył by to zarejestrować wzrok przeciętnego obserwatora kapitan wyciągnął z kabury jeden ze swoich blasterów Westar 34. Dwie wiązki, jedna za drugą pomknęły ku konającym, kończąc swój krótki lot, tam gdzie zostały wystrzelone. Jedno uderzenie serca później broń spoczywała już na powrót w kaburze. Wszystko to nie trwało dłużej niż trzy sekundy.
Zdezorientowany Gad zasyczał i złapał za swój egzemplarz Annihilatora. Quade za to odwrócił się na pięcie i wraz ze swoim milczącym towarzyszem ruszył ku wyjściu.
- Wystarczą mi dwie - rzucił na odchodne.
Dług został spłacony.

Quade i Terradon udali się do Kantyna Zordo's Den
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Mistrz Gry » 30 Gru 2016, o 23:46

- Synu. Wejdź proszę. Czekałem. - Tłuste Cielsko Hutta Zordo zadrgało gdy swym tubalnym basowym głosem zawołał swojego potomka. Zebrany wokół Zorda tłum obcych - ochroniarzy, tancerek i gości wszelakiego sortu - odwrócił się w stronę wejścia do loży i wlepił swoje wielookie spojrzenie w niepozornego Ksorbę. Młody hutt doskonale wiedział, że jest w tym momencie oceniany przez wszystkich. I o ile nie zależało mu na opinie ochrony i obsługi o tyle chciał dobrze wypaść w oczach tych, którzy przyszli robić z jego ojcem jakieś interesy; wezwanie, które otrzymał sugerowało, że być może któryś z obecnych na sali w przyszłości stanie się jego partnerem do interesów. Wiedział też jak wiele w jego świecie znaczy odpowiednia prezencja. Prezencją można było załatwić wiele.
- Nie mam więcej czasu dla Ciebie. - Te słowa z kolei skierowane były do niewysokiego mężczyzny stojącego przed Zordem na baczność. Ksorba uznał, że ze sporą dozą prawdopodobieństwa był to Imperialny oficer. To, że był ubrany po cywilnemu mogło oznaczać, że jest albo byłym oficerem albo wykonuje jakieś zadanie wymagające wmieszania się w tłum. "Byłoby łatwiej gdyby Ci kretyni nie chcieli salutować przed każdym" pomyślał.
- Nie udostępnię Ci żadnych materiałów, które posiadam. Rzekłem. To moje ostatnie słowo. Odejdź. Mój syn czeka i nie pozwolę by Twoja osoba była przyczyną jego niezadowolenia.
Mężczyzna skłonił się i bez słowa pożegnania wyszedł z loży.
- Zbliż się synu musimy porozmawiać.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Ksorba » 31 Gru 2016, o 01:35

Młody Hutt z radością przywitał wzrok całej hołoty otaczającej jego ojca. Przywitał, ale nie odwzajemnił, dumnie szurając w stronę Papy. Szurał zaś dostojnie, spokojnie, z wysoko podniesioną głową i wypiętą piersią. Chciał tym samym zaznaczyć swój zimny profesjonalizm, ale i wyższość nad różnokolorową zbieraniną. Byłaby to zresztą wyższość ironiczna, zważając na fakt, że większości humanoidów sięgał czubkiem głowy co najwyżej do piersi. Nie zbieraninie chciał się jednak przypodobać, a ojcu i potencjalnym kontrahentom. Wiedział bowiem, że aktualnie to oni są najbardziej przydatnymi osobami w pomieszczeniu. Kątem oka starał się dostrzec przyszłych partnerów biznesowych, jednak dojrzał tylko znajome twarze kilku najemników i stoliki, z których pozdrawiały go butelki Boga nogi.
"Nie dość, że kretyn to jeszcze taki mały i chudy..." kontynuował myśl zniesmaczony Ksorba. Nie zastanawiał się zbytnio nad tym, czego człowiek z Imperium mógł oczekiwać od jego Papy. W końcu prawie cały czas ktoś miał do niego jakiś interes. Poza tym wiedział, że loża pełna potencjalnych szpiegów nie jest najlepszym miejscem na prowadzenie poufnych rozmów. Zwłaszcza jeśli te rozmowy mogły dotyczyć Imperium. Postanowił, więc zostawić te pytania na później.
- Witaj ojcze - powiedział po huttyjsku Ksorba, a na jego twarzy było widać wyraźne skupienie. Jego głos był tubalny i dokładnie taki miał być. Miał uświadomić zebranym, że mimo wieku i wyglądu nie różni się od dojrzałych Huttów. Zresztą wiedza o tym, że mógłby właśnie jeść i zbliżać się do ideału huttyjskiego piękna, skierowała myśli Ksorby na ułamek sekundy w kierunku żab z Klatooine leżących obok jego ojca. Powstrzymał się jednak (nie było to łatwe), w pełni koncentrując swoją uwagę na ojcu.
-O czym chciałeś ze mną mówić?
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Mistrz Gry » 1 Sty 2017, o 14:08

- Proszę, częstuj się. - Zordo wychwycił łakome spojrzenie syna po czym zarechotał donośnie gdy dostrzegł, że pomimo widocznego zainteresowania jedzeniem Ksorba nie sięgnął po nie. - Hohoho... Jak uważasz, synu. Nie będę cię zmuszał... - Zordo chwycił jedną z żab i podrzucił ją w powietrze tak by wylądowała w jego przepastnej gardzieli.

***

- Jak to mawiają ludzie. Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. - Powiedział Zordo gdy Ksorba znalazł się ze swym ojcem sam na sam w prywatnej części stacji. Wizyta w loży okazała się typową nudną powinnością; ojciec przedstawił Ksrobę kilku osobistościom przestępczego półświatka, których Ksorba jeszcze nie znał, odbył kilka kurtuazyjnych rozmów z osobistościami które młodemu następcy Zorda były już znane, odprawił kilku posłańców i przejadł ponad setkę żab. Nie na to liczył gdy szedł do ojcowskiej loży na spotkanie. Spodziewał się "czegoś więcej" tymczasem nie wydarzyło się nic czego Ksroba już by nie widział lub robił. Tkwił jednak cierpliwie w loży starając się by w jego słowach i gestach nie okazać ojcu znudzenia i uczucia zawodu. Jednak w tym momencie - gdy wspólnie sunęli cichym, na wpół oświetlonym korytarzem - słowa ojca na nowo rozbudziły dziwne podniecenie i entuzjazm. Czuł, że zaraz usłyszy coś ważnego.
- Pojedziesz na swoją pierwszą placówkę. Potrzebuję kogoś zaufanego w tamtym miejscu. Kogoś reprezentującego moją wolę. Poza tym to już. Jesteś u progu dorosłości i czas byś zaczął uczyć się fachu na własną rękę. Raduję się wielce, że to już a z drugiej strony ogarnia mnie smutek. Bo oto kończy się pewien rozdział w naszym wspólnym życiu. Ech... Zdaję mi się jednak, że trochę odpłynąłem. Zatem. Dobra wiadomość jest taka: lecisz na swoją placówkę. Zła, że jest to Tatooine. Nie muszę Ci chyba mówić co to oznacza?
Ksorba wiedział. Hutt Yarlo. Samozwańczy Pan Tatooine. Oficjalnie wspierał Zorda w jego poczynaniach i był mu lojalnym. Jednak wieści i plotki o ostatnich wydarzeniach z piaszczystej planety dotarły nawet na Nar Shadda i nie były to rzeczy o których miło się słucha. Domyślał się już nawet gdzie trafi. Miejsce po zamordowanym Ottorze - Zielona Grota - ciągle było nie obsadzone.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Ksorba » 1 Sty 2017, o 15:58

Ksorba był zachwycony. Nareszcie mógł przejąć inicjatywę. W małym stopniu, ale wiedział, że na wszystko przyjdzie czas. Cierpliwość była zresztą naturalną cechą Huttów. Mając przed sobą ponad dziewięćset lat życia, planowali w perspektywie długoterminowej i to właśnie między innymi stało u podstaw bogactwa tej rasy.
- Ojcze, twoja łaska będzie wynagrodzona. - Ksorba w pierwszej chwili chciał podziękować, w typowo ludzkiej manierze. W huttese słowo "dziękuję" jednak nie występowało, więc posłużył się pokracznym substytutem, żeby tylko nie używać plebejskiego baisica.
- Nie ma powodu się smucić - "po pierwsze to niepraktyczne" pomyślał, ale ugryzł się w język - przecież nie raz jeszcze się zobaczymy, a ja zawsze pozostanę twoim synem.  Co do twojego polecenia.
- Z jakiego konkretnego powodu mnie wysyłasz? Czy chodzi jedynie o zaznaczenie twojego zwierzchnictwa, czy może o coś jeszcze? Czyżbym miał przypomnieć Yarlo, komu podlega? - młody Hutt wiedział, że przede wszystkim musi określić swoje cele. Chciał ograniczyć otoczkę na rzecz praktycznego wydźwięku, zwłaszcza wiedząc, że rozmawia sam na sam ze swoim ojcem i nikt oprócz niego go nie ocenia.

- Wiedząc jaka sytuacja jest na teraz Tatooine, powiedz mi proszę, z kim mnie wysyłasz? No i czy przewidziałeś jakiś udział w zyskach z tego tytułu dla mnie? - koniec końców Hutt pozostanie Huttem i zawsze objawi się jego egoizm i tchórzostwo. Chociaż właściwie w świecie "biznesu" tego pytania są raczej objawem zdrowego rozsądku.
- W kwestii formalnej jeszcze, jaki będzie status własności Zielonej Groty? - zapewne w tej chwili Zordo zrozumiał, że prywatna nauka nie poszła na marne i jego syn rozumiał, co znaczy dbać o własne interesy i dostrzegać potencjalne punkty sporne. W tym przypadku był to zwrot "swoja placówka". Ponadto Ksorba mówił z pewnością, niemalże młodzieńczą butnością, bez zawahania się. Widać było, że jest zaabsorbowany wizją swoich przyszłych interesów.
Sunęli teraz razem w bliżej nieokreślonym kierunku. Młody Hutt początkował miał zamiar notować i planować w datapadzie, ale uznał, że bardziej przypodoba się ojcu, umieszczając wszystko w swojej głowie.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Mistrz Gry » 2 Sty 2017, o 23:46

-Twoja mądrość i przenikliwość zachwyca mnie. Hm. Hm. Hmmmmm.... - Zordo spojrzał kątem oka na Ksorbę a na jego obwisłej twarzy pojawił się grymas, który można by uznać za uśmiech. Przez chwilę sunęli w całkowitym milczeniu choć Zordo parę razy wydobył z siebie przeciągłe pomruki; znać było, że się jeszcze nad czymś zastanawia.
- Zacznijmy najpierw od spraw najmniej istotnych. Kogo zabierzesz ze sobą to zabierzesz Ani nie będę Ci tego mówił ani nie specjalnie mnie to interesuje. Sam będziesz wiedział najlepiej. Zielona Grota będzie Twoja. Już wszystko zostało z Yarlem uzgodnione. Oczywiście nie w smak mu było oddawanie komuś innemu części swojej domeny jednak nie miał zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii. Jest ode mnie zależny i może mi possać ogon. Zatem Zielona Grota i cały najbliższe otoczenie będzie Twoje. I na twojej głowie będzie to by to miejsce na nowo zaczęło generować zyski. W jaki sposób to zrobisz? Ani mnie to nie interesuje teraz ani Ci tego nie powiem. Dasz sobie radę, potomku. To jest oficjalna część zadania. Nieoficjalnych mam kilka. W zasadzie dwa. Powiązane ze sobą. Dowiesz się co knuje Yarlo i czego Imperium szuka na Tatooine. Yarlo to zakłamany nędznik bez honoru to też się nie dziwię, że próbuje ugrać coś poza stołem. Jednak gdy Imperium zaczyna wytykać swoje chciwe paluchy w nasze rodzinne sprawy... Oooo. To zaczynam się wielce niepokoić. Tropów za dużo nie mam. Wiem tylko, że zarówno Yarlo jak i Imperium poszukują niejakiej Kittani Levith. Treść ogłoszenia być może widziałeś w holonecie. Jak nie... nadrób to. Ottor - poprzedni posiadacz Zielonej Groty - miał w swej załodze pewną nędzną kreaturę, która wszystkich podsłuchiwała i paplała gdy się jej płaciło. Wiem to bo korzystałem z jego usług. Rodianin Ba'loth. Odszukaj go. Poznasz po zapachu. Najpewniej znalazł teraz schronienie w Pałacu Yarla. Czy na tą chwilę masz jakieś pytania?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Loża Hutta Zordo

Postprzez Ksorba » 3 Sty 2017, o 22:23

Młody Hutt podejrzliwie potraktował reakcję ojca. Starał się w niej doszukać jakiegoś rodzaju "ugłaskania", ale koniec końców wygrała w nim jego natura i zadowolony wypiął pierś. Po chwili jednak wrócił na ziemię. "Przynosić zyski? Jeszcze większe? Na Tatooine podczas kiedy i tak już kontrolujemy przemyt" - zamyślił się Hutt. Cieszył się ze swojej nowej własności. Nie obchodziło go to co stało się z poprzednim właścicielem. "Najwyraźniej był niewystarczająco dobry i rynek zweryfikował" - powiedział w myślach Ksorba i z zażenowaniem prychnął. W głowie przeprowadził najprostsze z możliwych wnioskowań ekonomicznych. "Na co tam jest popyt? Na wodę. Czy są tam jakieś problemy? Próby sabotowania naszego przemytu. Czy można temu jakoś zaradzić? Zyskać większy respekt i kontrolę, a potem zmonopolizować". Hutt wykrzywił swoją twarz w pokracznym uśmiechu. Miał plan i to nie jeden. Wiedział, że będzie potrzebował inżynierów do zbudowania jego prywatnych farm wilgoci i zaufanych ochroniarzy. Najlepiej byłych towarzyszy z "Żółtego oka" i jakiegoś kucharza.
Co do nieofcijalnych zadań wiedział, że te zaczną rozwiazywać się same po ustanowieniu wstępnych wpływów w Mos Espa, dlatego jego plan działania był niestandardowy jak na Hutta. Wiedział także, że będzie musiał mimo wszystko pomóc rzeczywistości w przybliżeniu go do informacji, to też tym bardziej zaczął myśleć nad jakimś wartościowym i lojalnym najemnikiem, a najlepiej trzema. "Nie ma co zbytnio ufać" - zadeklarował w myślach. Yarlo, Imperium, ktokolwiek by to nie był i tak nie ma prawa angażować się we własność Rodziny.
- Nie ojcze, więcej informacji mi nie potrzeba - Ksorba wyjął swój datapad i zaczął skrzętnie kalkulować koszty przyszłego przedsięwzięcia. Dalej sunął z ojcem analizując i starając się przewidzieć przyszłość...




Wysoki muun był otoczony tancerkami, które wyraźnie, z tych czy innych przyczyn, starały mu się przypodobać. On jednak kontrował te próby zimnym, beznamiętnym, może nawet znudzonym spojrzeniem. Kiedy jednak tylko spostrzegł, że syn Hutta Zordo kieruje się w jego stronę, odgonił swoje dotychczasowe towarzyszki, a na jego twarzy zagościł dziwnie szczery uśmiech.
- Jaśnie Ksorba Desilijic Porko, większy każdego dnia, czym zasłużyłem sobie na pańską uwagę?
- Pan Ceiling Ores, chyba czas najwyższy lepiej się poznać, ho ho ho – zaśmiał się Hutt. Muun był pomocnikiem jego starego nauczyciela od „praktycznego rozumienia polityki i ekonomii”. Pomocnikiem pogardzanym przez wspomnianego nauczyciela. Ksorba zawsze w nim widział kogoś niedowartościowanego. Ceiling miał co prawda powodzenie wśród służek jego ojca i na nich starał sobie czasem podbudować poczucie własnej wartości (co dla kilku tancerek skończyło się kalectwem), ale wyraźnie mu czegoś brakowało. Ten pięćdziesięcioletni muun zawsze próbował podkopać swojego mistrza (nauczyciela Ksorby), uważał, w wielu przypadkach słusznie, że wie więcej, byłby odpowiedniejszy i z tego tytułu należy mu się więcej. Nigdy jednak więcej nie dostawał. Teraz Ksorba postanowił zagrać na tej czułej strunie Oresa. Grał sprytnie. Najpierw wybrał stolik, usiadł przy nim (od razu czujnie obserwowała go ochrona) i krzyknął, żądając „Boga nogi”.
- Przychodzę, bo potrzebuję pomocy – z trudem przeszło to przez gardziel Ksorby, ale musiał ustąpić dla zysku. Nie potrzebował pomocy, jeszcze nie. Chciał pokazać się z perspektywy niższego, gorszego, tak żeby połechtać próżność Oresa. Pytał go o to, co można robić dla zysku na Tatooine, kogo zatrudnić, jacy są miejscowi i o wszystkie nieistotne szczegóły, które sam wiedział, ale dawały się „wykazać” muunowi. Potem przyszedł alkohol.
Dla Hutta była to normalność, dla muuna coś ponad wszelkie możliwości. Po chwili chudy humanoid leżał na stole coś bełkocząc. Zanim jednak to się stało zdążył stać się doradcą Hutta za symboliczny 3% zysków z Zielonej Groty „w imię wyższej sprawy i szacunku”. Zdążył także uwierzyć, że syn Zordy ma do niego niezwykły szacunek „i jeszcze chwilę i będą przyjaciółmi”. Wierzył w to, o czym marzył od dłuższego czasu. Ksorba zaś nie miał zamiaru wyprowadzać go z błędu. Nie opłacało mu się.
- Zabierzcie go stąd do jego apartamentu. Nic nie może mu się stać. Wasza dwójka ma się nim zaopiekować, a jak wytrzeźwieje poinformować, że ma czekać na dalsze informacje ode mnie. Zróbcie co Wam każę, a zyskacie przychylność moją i mojego ojca – powiedział Ksorba do ochroniarzy. Zagryzł klasyczną żabą, obserwując, jak ochroniarze wynoszą jego przyszłego doradcę. Coś kazało mu sądzić, że Ceiling Ores będzie lojalny. „Byle tylko nie poczuł się zbyt wartościowy” - pomyślał Hutt kierując się w stronę swojego następnego celu.

– Prawa, rotacja, idziesz, hak, idziesz! - krzyczał wysoki mężczyzna, do kilku innych zakapiorów bijących się w kółku. Jedna z jego nóg była całkowicie mechaniczna od połowy biodra w dół. Włosy, jak i zarost miał równo ogolone, a w jednej z rąk trzymał żyletkę, którą „dogalał” się w każdej chwili kiedy nie mówił. Twarz ta zresztą miała na sobie znaki wielu bitew. Tych mniejszych  jaki zapewne większych.
- Nogi, pracuj, pracuj, pracuj! Lewa, lewa, co to za szmata? Schodź pod niego, schodź, zaczep i dłuższa ręka! Dłuższa ręka! Pracuj psie, unik, prawa, pracuj! Co to jest, to jest cios? To jest... - przerwał, kiedy spostrzegł młodego Hutta sunącego w jego stronę – a nie cios. No dobrze, dobrze chłopcy, bawcie się sami.
- Witaj Holistarze – rzucił z sympatią Ksorba – jak sprawuje się noga?
- Cudna rzecz Panie Ksorba, cudna. Po królewsku się na niej chodzi. Po królewsku. Gdybym tylko mógł się jakoś odwdzięczyć – Hutt wyszczerzył się. Holistar Enoon, jeden z oficerów bandy najemników znanej jako „Żółte oko”, zrozumiał tę sugestię i odwzajemnił uśmiech – Jak więc mogę Ci pomóc dobrodzieju? - Hutt opowiedział jak. Tym sposobem oprócz doradcy, miał już obstawę w postaci dowódcy najemników i jego sześciu podwładnych.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39


Wróć do Archiwum