Kapitan
Smoka aż gwizdnął z wrażenia. Za żadne skarby galaktyki nie przypuszczał, że w ręce wpadnie mu coś tak cennego. Malutki czip, który okazał się być mapą do niezmierzonego bogactwa. Dziesięć tysięcy za gram! Za jeden cholerny gram! A jeśli legendy mówiły prawdę w magazynach stoczni nie znajdowały się gramy a kilogramy, ba możliwe nawet, że tony. Kto wie? Wizja milionów kredytów, które zdawały się być na wyciągnięcie ręki zaczęła układać w głowie kapitana plan. Nim jednak wizja ta pochłonęła go doszczętnie, górę wziął zdrowy rozsądek. Nie mogli mieć żadnej pewności, że dane, które rozszyfrował Vaazan są prawdziwe. Koordynaty skoku mogły prowadzić donikąd, stocznie mogły zostać splądrowane już dawno. Nie było żadnej gwarancji. Nie mniej jednak Quade, nie był by sobą gdyby ot tak po prostu nie sprawdził tych informacji. Miał wszystko co potrzebne aby wyruszyć na koniec galaktyki w pogoni za legendą. Miał statek, który z niejednej potyczki wyszedł już cało, miał też załogę, która pokazała, że stać ją na wszystko... No właśnie, załoga. Tutaj zaczął kształtować się największy problem. Były wśród nich osoby na które bezwarunkowo mógł liczyć. Lilith Blindshoter - była dla niego jak córka, był pewien, że z jej strony nie mógł obawiać się zdrady. Terradon - honorowy myśliwy, który przez lata strzegł jego pleców niezliczoną ilość razy. Vaazan - małomówny Verpin, będący w załodze od lat, a właściwie od samego początku istnienia ich pirackiej kompanii. Na nich mógł bezsprzecznie polegać. Ale co z pozostałymi?
Farin Vex była jedną wielką zagadką. Samo jej dołączenie do ekipy
Smoka było dosyć dziwne. Pani doktor zupełnie nie pasowała do zgrai piratów. Odkąd przyłączyła się do Quade'a, ten zawsze miał na nią oko. Pomimo swojej otwartości zawsze odnosił wrażenie, że zachowuje ona bezpieczny dystans. Fakt, pociągała go jako potencjalna partnerka, nie mniej miał swoje reguły i trzymał swoje żądze na wodzy. Romans z podwładną nigdy nie prowadził do niczego dobrego. Mogły się wtedy zatrzeć pewne granice, które należało zachowywać.
Kirk Rinet w porównaniu z panią doktor, nie wykazywał się niczym szczególnym. Ot całkiem zdolny pilot. Nie do końca podobało mu się życie pirata, tego kapitan był pewny. Trudno było się z resztą dziwić. Ktoś kto miał za zadanie chronić statki towarowe przed piratami pokroju Caleba i jego kompanii, sam stał się piratem. Taka zmiana profesji nie przychodziła łatwo. Na niego kapitan również miał oko.
Pozostawała również kwestia Macettiego i jego kompana Kardi'Ra. Stanowili on jedyny w swoim rodzaju duet, człowiek Tapani, zepsuty do cna eksarystokrata i sześciometrowy robal zdatny do przebywania w otwartej przestrzeni. Chociaż służyli pod rozkazami Quade'a dopiero od kilku miesięcy, kapitan nieraz już widział ich w akcji. Para ta stanowiła nie lada wyzwanie i zagrożenie. Ich wierności był najmniej pewny. Niebezpodstawnie z resztą. Jedno było pewne. Jeśli chciał odnaleźć stocznie barona Vissana, wzbogacić się znacznie i przeżyć, nikt nie mógł wiedzieć o celu ich następnej wyprawy.
- Dobra robota Vaazan. Informacje, które udało ci się odkodować, na razie muszą zostać pomiędzy nami. Możliwość zarobienia takich pieniędzy mogła by zachęcić co poniektórych do wszczęcia buntu, a tego nie chcemy - kapitan klepnął Verpina po chudym ramieniu i odebrał od niego chip. Przyjrzał mu się uważnie po czym ruszył do swojej kajuty. Po uprzednim wyłączeniu zabezpieczeń sejfu, otworzył go i włożył do środka mały układ scalony, który mógł być ich przepustką do bogactwa. Zamknął i zabezpieczył na powrót sejf i wyszedł z kajuty, kierując się ku wyjściu. Czekali tam już Terradon w towarzystwie Vaazana. Togorianin nie miał zbyt zadowolonej miny.
- Kapitanie zdaje się, że mamy problem. Lilith przekazała, że Macetti i Rinet wplątali się w bójkę w kantynie. Ludzie Hutta próbowali ich aresztować, ale ten pierdolnięty Tapani wyciągnął termodetonator...
Przez twarz kapitana przelała się burza emocji, od niedowierzania, poprzez wściekłość, na zrezygnowaniu skończywszy.
- Jeśli uda się ich wyciągnąć z tego w jednym kawałku, własnoręcznie uduszę tych debili - mruknął złowieszczo i opuścił pokład
Smoka. Po jego uprzednim zabezpieczeniu trzech piratów ruszyło ponownie w stronę kantyny.
Quade, Terradon i Vaazan przenoszą się do Loży Hutta Zordo