Content

Archiwum

[Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Kaairo Tu Sano » 9 Cze 2015, o 14:37

Ci ludzie z każdą sekundą mu się coraz bardziej nie podobali. Nie wiedział, co w nich jest nie tak. Ale coś zdecydowanie było. Wiedział to. Grubas wciąż paplał swoje, i nawet aluzja, żeby go zostawić w spokoju, nie pomogła. Kiedy wspomniał o mundurze, chłopak poczuł na plecach zimny pot. Chwycił mocniej za kolbę broni, i już ją miał wyciągnąć i zastrzelić obu, kiedy drzwi dla pracowników się otworzyły, i ktoś z nich wyszedł. Była to dziwna istota, Kaairo nie przypominał sobie, żeby kiedyś taką widział. A może widział? Trochę przypominał twileka. Mężczyzna odezwał się do tamtych, a ci jakby zbledli. Czyżby się go bali? Gość nie wyglądał na strasznego, a jednak najwidoczniej ci się go bali. Dostali ochrzan, i już mieli wyjść, kiedy obcy złapał kobietę za rękę. I wyciągnął... portfel Kaairo. Chłopak odrazu sprawdził kieszenie, i rzeczywiście, to był jego portfel. To niesamowite! Nawet nie poczuł, kiedy mu go wyciągnęła. A uważał się za dość czujnego... Odebrał portfel od obcego, który teraz usiadł obok niego.
-Eh... chyba nie skończę w spokoju tego posiłku... - pomyślał.
-Dziękuję.
Mruknął. Ten jednak kontynuował wątek. Chłopak westchnął.
- Po pierwsze, to nawet nie wiem, czy zamierzam pozostać w tym miejscu. Co prawda nie mam konkretnego celu w życiu, ale jak sam zauważyłeś, a i ja to też zauważyłem, nie pasuję tu trochę. Miło cię poznać Narnie Cotto. Niestety, nie wiem, kim jesteś. Wyszedłeś jednak z drzwi dla pracowników, więc albo jesteś jednym z nich, albo bliskim znajomym właściciela baru.
Umyślnie nie podał swojego imienia. Teraz, kiedy już mógł być wystawiony na jego imię list gończy, lepiej było nie kusić losu. To, że gość mu chwilowo pomógł, nie świadczy jeszcze o jego dobrych intencjach. A Kaairo teraz był zdecydowanie bardziej ostrożny.
Image
Awatar użytkownika
Kaairo Tu Sano
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 26 Maj 2015, o 21:01

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Mistrz Gry » 11 Cze 2015, o 18:55

Na twarzy mężczyzny pojawił się ledwo zauważalny cień zaskoczenia. Mirialanin najwyraźniej rzeczywiście nie miał zielonego pojęcia z kim właśnie rozmawia, a jakby tego było mało, brakowało mu nieco ogłady. Przynajmniej jak na wysokie standardy pana Cotto. Z drugiej strony, konwersacja z kimś tak młodym i niedoświadczonym stanowiła dla niego miłą odmianę.
- Nigdzie nie będziesz pasował lepiej, młodzieńcze. - odparł, starając się, aby wyraz zdumienia zniknął z jego twarzy. Już po chwili malował się na niej tylko szacunek i uprzejmość.
- Lubię myśleć o sobie, jako o biznesmenie. Widzisz tę megawieżę, tę z tym zielonym neonem? Wraz z moim dobrym przyjacielem zajmujemy się budowaniem takich molochów. Poza tym, jak sam zdążyłeś zauważyć i odgadnąć, znam się od dawna z właścicielką tego...
Przerwał, dopiero w tym momencie dostrzegając, że Mirialanin trzyma rękę w okolicy blastera. Następnie jego spojrzenie prześliznęło się po imperialnym stroju noszonym przez Kaairo.
- Niebezpiecznie jest bawić się takimi rzeczami, a tutaj jesteś wśród swoich. Nikogo w tej kantynie nie interesuje twoja przeszłość. - nie mówił tego głośno ani w nerwach. Przeciwnie, jego głos przybrał mentorski ton, jakby właśnie przekazywał dzieciakowi jedną z najważniejszych prawd życiowych.
- Jeśli byłbyś zainteresowany jakąś prostą pracą, przyjdź na zaplecze. Gdy już skończysz swój posiłek, rzecz jasna.
Iktotchi uśmiechnął się, a następnie ruszył nieśpiesznym krokiem w stronę drzwi, z których poprzednio się wyłonił.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Kaairo Tu Sano » 15 Cze 2015, o 12:02

Chłopak miał wrażenie, choć było to lekkie przeczucie, że mężczyzna jest zaskoczony z odpowiedzi. Czego on oczekiwał? Że Kaairo go zna? Może ten ktoś był kimś ważnym? No cóż, mirialanin przez większość życia nie był zbyt blisko Nar Shadaa, ani wazniejszych kanałów informacyjnych holonetu. Najpierw na zadupiu na rodzinnej planecie, potem w Akademii, gdzie nie miał zbyt wiele czasu na poznawanie wszystkich ważnych osób. Tym bardziej, że tych w galaktyce było pewnie miliony, a Nar Shadaa była raczej tematem unikanym przez wykładowców. A jeżeli już wspominana, to jedynie w negatywnym świetle. Szczerze powiedziawszy, jak narazie, to chłopak podzielał ich opinie. Jednak słowa mężczyzny zasiały ziarno wątpliwości w jego głowie.
- W sumie ma rację... Nar Shadaa jest księżycem wyrzutków i oszustów... A ja teraz kimś takim jestem...
Ta myśl była niepokojąca i dołująca. Musiał w końcu zapamietać, że już nie jest żołnierzem... Teraz jest uciekinierem, i prawdopodobnie ta planeta była dla niego jakąś opcją schronienia przed władzami. Pan Cotto, bo tak chyba wypadało się do niego zwracać, kontynuował rozmowę.
- A więc nie jest przestępcą... A przynajmniej nie oficjalnie. Ten budynek robił wrażenie.
Kolejne myśli przelatywały przez jego głowę. Oczywiście mężczyzna dostrzegł zarówno ubiór chłopaka, jak i to, gdzie jest jego ręka. Kaairo doszedł do wniosku, że teraz nie ma sensu pogarszać swojej sytuacji. A poza tym, staruszek mógł mieć rację. Puścił więc blaster, a ręka ponownie skierowała się do jedzenia.
- Pomyślę nad Pana ofertą.
Odparł na słowa Iktotchi. Prosta praca co? To mogło mu pomóc przeżyć. Mając te pare kredytów długo nie wyżyje. A tak, może coś się znajdzie. Ale czy gościowi można było ufać? Mimo wszystko chłopak był poszukiwany, a to, że był miły, nic nie znaczyło. Zwłaszcza tutaj. Dokończył jeść, i postanowił, że pójdzie się czegoś dowiedzieć o tej pracy. Nie musi temu komuś ufać, wystarczy, że załapie robotę. A potem może jakoś wszystko pójdzie. Dlatego też podziękował barmanowi za posiłek, dopił szybko resztkę rumu, i poszedł na zaplecze dowiedzieć się o robotę.
Image
Awatar użytkownika
Kaairo Tu Sano
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 26 Maj 2015, o 21:01

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Mistrz Gry » 18 Cze 2015, o 22:00

Drzwi do ukrytego na zapleczu świata rozsunęły się z cichym, jękliwym szumem. Najpierw jeden mężczyzna, noszący bokobrody i rozchełstaną kwiecistą koszulę, potem drugi, o długich włosach przypominających pakuły, starannie zlustrowali Mirialanina, aby upewnić się, czy nie przejawia oznak zagrożenia. Na końcu zjawił się niewielki droid, który po wykonaniu szybkiego skanu poprosił Kaairo o oddanie blastera.
Zgłębiwszy się w niski korytarz, Kaairo dotarł w końcu do całkiem sporego, przeszklonego pomieszczenia, stanowiącego swoiste połączenie gabinetu z salonikiem. Drzwi były otarte, więc już z pewnej odległości mógł bez trudu dostrzec osoby znajdujące się wewnątrz pokoju. Iktochi, którego miał okazję poznać nie tak dawno, usadowił się na bezsprzecznie wygodnym, skórzanym fotelu. Na takim samym, lecz ustawionym w przeciwległym kącie, siedziała tajemnicza kobieta. Wyglądała co najmniej ekstrawagancko, jako że odsłonięte partie jej ciała ozdobione były licznymi tatuażami. Zobaczywszy stojącego w progu Kaairo, wstała i bez słowa skierowała się ku wyjściu. Dopiero w tym momencie zauważył, że kobieta wyraźnie górowała nad nim wzrostem. Wyminęła go zgrabnym ruchem, badając przy okazji wzrokiem tatuaże na twarzy Tu Sano, po czym zniknęła w cieniu korytarza.
- Tak, panna Cold właśnie wychodzi. A właściwie, to wyszła. - odezwał się damski głos. Alanis Orton, nadal zachowująca klasę i powab, choć była starsza od Kaairo o dobre dziesiąt lat, odstawiła szklankę z niebieskim mlekiem, po czym wstała zza swojego biurka i z powagą uśmiechnęła się do niego.
- Witam pana, przyjacielu, niechże pan wejdzie. Narn przed chwilą wspominał mi o tobie. Proszę siadać. Możesz mi mówić Alanis. - wskazawszy gestem na wolny fotel, kobieta również wróciła na swoją poprzednią pozycję. Następnie wychyliła szklankę niebieskiego mleka, mlasnęła głośno ustami i z typową dla niej bezpośredniością kontynuowała:
- Jak rozumiem, szukasz pracy. Niestety u mnie w knajpie jest już komplet. Ale może zainteresuje cię oferta pana Cotto. Z tego co mi mówił, nie jest to szczególnie wymagająca robota. Co nie, Narn? No to nawijaj.
Iktochi już otwierał usta, aby coś powiedzieć, lecz Alanis weszła mu w słowo.
- Gdzie moje maniery. Mogę cię czymś poczęstować, młody człowieku? Piwo? Łzy Wasyla? Koreliańska whisky? Cokolwiek? - z wrodzoną uprzejmością i inteligencją udawała, jak zwykle, że nie zna się na zwyczajach picia alkoholu, i pozwalała Kaairo bez zakłopotania wybrać to, na co miał ochotę.

- Potrzebny mi ktoś sprytny i taktowny, nie jakiś gaduła Sprawa jest prosta, kłopoty rodzinne. Nie proszę w swoim imieniu, ale swojego przyjaciela. Jest dla mnie jak brat, chodziliśmy razem do szkoły. Ale on ożenił się z arystokratką, to gruba ryba. - Iktochi rozsiadł się jeszcze wygodniej. Tymczasem Alanis przewracała oczami, wyraźnie znudzona opowieściami pana Cotto.
- Nazywa się Jori Temao. Jori ma córkę, Enari. To jego oczko w głowie, całowałby ziemię po której stąpa. Trzeba przyznać, że jest piękna. Jednak nie zachowuje się jak dama. Pokochała prochy i niewłaściwego faceta. Tu zaczynałaby się twoja rola. Trzeba ją tutaj przyprowadzić, tylko tyle. - Iktochi zrobił sobie w tym momencie przerwę, a do głosu doszła Alanis.
- Pewnie zapytasz, czemu nie wynajmiemy do tego detektywa. Wścibskiego eks-glinę, który w wolnych chwilach donosi imperialnym służbom albo łowcom sensacji. Tego nie potrzebujemy.
- Zwiała z kliniki odwykowej i związała się z jakimś ćpunem, o imieniu Omzott. Znamy adres ich meliny. Sami nie możemy jej zgarnąć, jako że od razu by nas poznała. Potrzebujemy nowej twarzy. Zainteresowany?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Kaairo Tu Sano » 21 Cze 2015, o 16:16

Gdy przeszedł przez drzwi, uderzyła w niego gama zapachów. Nie były one nieprzyjemne. Co najwyżej, upierdliwe. Przyjrzał się mężczyznom, którzy chcieli zabrać jego broń. Nie był tego pewny, ale z drugiej strony rozumiał podjęte środki ostrożności. Oddał więc blaster, i wyciągnął wibroostrze i je również oddał. Co prawda nie wspomnieli nic o ostrzu, ale domyślał się, że chodzi o całą broń. Następnie ruszył dalej. Pomimo ładnego umeblowania, pierwsze, co rzuciło się Kaairo w oczy, była kobieta. Wyższa od niego i cała w tatuażach. Chłopak przez chwilę pomyślał, że chętnie by się dowiedział co znaczą te tatuaże. Dla jego rasy, te są bardzo ważne i zazwyczaj mają konkretne znaczenie. Tak jak te na jego twarzy. Zaraz jednak doszedł do wniosku, że nie ma to sensu, bo większość ras tak nie traktowała tatuaży. Przyjrzał się jej więc jedynie uważnie, i jak zauważył, sam też zwrócił jakieś zainteresowanie. Kobieta jednak przeszła obok niego i wyszła. On zaś został z dwójką osób. Narn Cotto oraz zdaje się właścicielka knajpy, Pani Orton. Oboje brzmiali bardzo miło. Co wcale nie musiało znaczyć, że tak jest w rzeczywistości. Ukłonił się delikatnie kobiecie, która mu się przedstawiła, choć nadal pozostawiał nieprzenikniony wyraz twarzy. Kiedy Alanis zaproponowała mu poczęstunek, odezwał się:
- Nie, dziękuję. Co prawda wszystko w tym lokalu jest naprawdę smaczne, jednakże nie chcę nadużywać gościnności.
Uśmiechnął się przyjaźnie, i skierował wzrok na Narna. Wysłuchaj uważnie wszystkiego, co mówił na temat prostej jego zdaniem misji. Rzeczywiście brzmiała prosto. Tylko czy taka w rzeczywistości była, to inna sprawa. W jego głowie wykiełkowały odrazu dwa plany, jednakże musiał się dowiedzieć więcej.
- No cóż, misja brzmi prosto. I raczej jestem nią zainteresowany. Jednakże mam pewne pytanie. Czy ma być... twardo czy miękko? To znaczy, mogę tam wparować i wziąć ją siłą. Ale jeżeli trzeba to załatwić po cichu, to mogę podejść do tego inaczej. I jeszcze kwestia zapłaty.
Może i był trochę nieogarniety, jednak to wcale nie znaczyło, że był głupi. Nie miał zamiaru dawać się wykiwać nikomu, tylko dlatego, że nie zapytał o zapłatę.
Image
Awatar użytkownika
Kaairo Tu Sano
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 26 Maj 2015, o 21:01

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Mistrz Gry » 23 Cze 2015, o 15:19

Iktochi przyglądał się Kaairo z wyraźnym zadowoleniem. W momencie, gdy padły słowa „raczej jestem nią zainteresowany”, obnażył w uśmiechu wszystkie swoje białe zęby, po czym zakrzyknął.
- Doskonale! Spadł nam pan z nieba.
Jednakże już po chwili zmrużył oczy, wpatrując się w twarz swego młodego rozmówcy, który chyba niezbyt pilnie go słuchał.
- To delikatna sprawa, nie zależy nam na robieniu niepotrzebnego bałaganu. Im ciszej ta sprawa zostanie załatwiona, tym lepiej. Odnośnie zapłaty... Oczywiście, jesteśmy w końcu cywilizowanymi istotami, nie będzie pan pracował za darmo. Oferuję pięć tysięcy kredytów oraz moją wdzięczność. Czy taka suma jest satysfakcjonująca?
Tymczasem Alanis kompletnie straciła zainteresowanie tematem, bowiem nadal stała naprzeciw ogromnej szyby, przez którą przyglądała się nocnemu ruchowi ulicznemu. Narn zerknął na chronometr i zaklął pod nosem. Następnie zbliżywczy się do Kaairo, położył dłoń na oparciu jego fotela.
- Obowiązki wzywają. Detale, drobiazgi, sprawy do załatwienia. Zawracajcie mi nimi głowę dopiero, gdy będzie po wszystkim. Kto to powiedział?
- Palpatine? - palnęła w ciemno, wzruszając przy tym ramionami. Nastąpiła chwila milczenia, podczas której Alanis i Narn wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Blisko. Ja. Narn Linel Cotto.
Iktochi roześmiał się donośnym i beztroskim śmiechem, po czym zniknął za drzwiami, pozostawiając Kaairo sam na sam z panią Orton.

- No więc ta właśnie. - odezwała się, chcąc przełamać ciszę, która pojawiła się po wyjściu pana Cotto. - Nasza damulka zamelinowała się na obrzeżach Sektora Czerwonego Światła. Dokładniejsze dane oraz jej zdjęcie zapisane są na tym datapadzie.
Ostanie słowa wypowiedziała tym razem z niecierpliwością w głosie, trzymając już w dłoni niewielkie urządzenie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Kaairo Tu Sano » 27 Cze 2015, o 18:10

Delikatnie i po cichu... To było logiczne w sumie. Tylko znacznie utrudniało sprawę. Myślał, jakby podejść dziewczynę. W tym czasie Iktochi wymienił cenę, a chłopak się uśmiechnął.
- Jak najbardziej. Dziękuję. I nie zawiodę.
Ukłonił się delikatnie. Taka kasa! Pozwoli mu to wyżyć dość spory okres. Kiedy Cotto się zbierał, chłopak kiwnął mu głową na pożegnanie i odezwał się:
- Do widzenia.
Wziął urządzenie z ręki pani Orton i zerknął na szybko co znajdowało się. Nie znał w ogóle Nar Shaddaa, więc niewiele mu to mówiło. Z drugiej strony znalezienie drogi na miejsce było jego najmniejszym zmartwieniem. Musiał przemyśleć, jak wykonać misję. Po cichu.
- Natychmiast zabieram się za robotę. Do widzenia.
Ukłonił się również kobiecie, po czym wyszedł. Oczywiście po drodze odebrał swoje uzbrojenie i schował je tam, gdzie powinno być, po czym wyszedł do baru i z lokalu. Skierował się powoli do informacji, i tam wyszukał dane na temat dzielnicy, do której miał zmierzać, drogę oraz wszystko, co szło się dowiedzieć. W wojsku nauczyli go, że najpierw rozpoznanie, a potem działanie. Uważał, że to bardzo dobra reguła.
Image
Awatar użytkownika
Kaairo Tu Sano
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 26 Maj 2015, o 21:01

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Mistrz Gry » 30 Cze 2015, o 15:45

Gdy Kaairo znalazł się na zewnątrz uderzył go gwar nocnego życia, który w porównaniu ze spokojem panującym w wyciszonym gabinecie Alanis Orton wydawał się być wręcz ogłuszający. Jakby tego było mało, ulica przywitała go chmurą cuchnących oparów, które jakimś cudem przebijały się przez zamknięte studzienki kanalizacje, a także nieskończoną ilością szyldów tak jaskrawych i krzykliwych, że nawet najbardziej odporną istotę przyprawiłyby o co najmniej zawrót głowy. Tak, Nar Shaddaa zaprawdę była zgniłą perłą w koronie Nal Hutty, królową przestrzeni należącej do obślizłych gangsterów, jej fałszywym szmaragdem.
Każda dzielnica miała poczucie własnej odrębności i swoją własną wizję bezładnej zabudowy, w efekcie czego każdy budynek stał tutaj niczym odrębna istota. Nie inaczej było z Sektorem Koreliańskim, na terenie którego znajdował się obecnie Kaairo. Zbyt ciasno stłoczone, strzeliste megawieżowce, niemalże przytłaczające swym rozmiarem, górowały nad resztą jak ciemne domino i sprawiały wrażenie, jakby potężna erupcja wyrzuciła je z głębi ziemi.

Skorzystanie ze stojącego niedaleko kantyny punktu informacyjnego zdawało się być sensownym posunięciem. Droid protokolarny bez większego pośpiechu recytował wgrane informacje, które zresztą powtarzał każdemu przyjezdnemu. Wyłaniający się z tych oficjalnych informacji Sektor Czerwonego Światła zdawał się nie wyróżniać niczym szczególnym. Kantyny, kasyna, sklepiki, slumsy w dolnych partiach, a wszystko obleczone nitkami publicznej kolejki magnetycznej – czyli nic, czego nie dałoby się odnaleźć w innej dzielnicy.
Na pobliskim postoju osiadły dwie repulsorowe taksówki. Kaairo bez trudu mógł zaobserwować wychodzących z nich mężczyzn, ich pozbawione wyrazu twarze oraz dziwne, obszerne płaszcze, jak również wysadzane drogimi kamieniami klamry pasków u spodni. Niektórzy z nich byli tak postawni, że kiedy gramolili się z wozów, repulsory dźwigały się o dobre pół metra. Cała ta ferajna udała się do „Asteroid Vergesso”. Tymczasem zza rogu wyłoniła się grupka wyraźnie podpitych istot o zdecydowanie niższym statusie społecznym
- Hej ty! Czego tutaj szukasz? Zgubiłeś się, pięknisiu? - krzyknął umiarkowanie szpetny Zabrak, któremu towarzyszyły jeszcze dwie istoty. Zza jego pleców zerkał na Kaairo niski człowiek z rozrośniętą piersią i doskonale wyćwiczonymi barkami oraz podobny zupełnie do nikogo Weequay.
- Ty patrz! To nie jest imperialny mundur?
- No raczej, nie inaczej.
- Te koleś, a wpierdol byś nie chciał?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Kaairo Tu Sano » 4 Lip 2015, o 16:17

Nar Shadaa było... oszałamiające. Dla chłopaka z małej planety, widok tylu świecących neonów był niezwykły. Wszędzie wysokie budynki, wszędzie ludzie i wszędzie oślepiające błyski. Dziwne miejsce, które nie było zbyt przyjazne. Kaairo był zdumiony ogromem i rozmachem tego miejsca, lecz już po chwili wyrzucił wszystkie te myśli z głowy. Był na misji, nie mógł się rozpraszać. Brak skupienia na zadaniu równał się śmierci.
Zdobywanie informacji nie szło łatwo. Te łatwo dostępne nic mu nie powiedziały niezwykłego, ani użytecznego. A nie miał żadnych kontaktów, które by mu powiedziały te nieoficjalne. Naraz podeszła do niego grupa istot. Wyglądały na typowych wojowniczych złodziei. Wpierdol i kasa. Tyle się dla nich liczyło. Każdego z nich obejrzał dokładnie oceniając ich zdolności do walki. 3 versus 1. To nie był przyjazny dla niego stosunek sił, z drugiej strony, w akademii uczono go jak walczyć. Ale... może nie trzeba by z nimi walczyć? Takie istoty zawsze liczyły na zarobek... Oraz na to, że będą kogoś mogły sprać. Prawda? Gdyby udało mu się ich namówić do czegoś innego... Spojrzał poważnym wzrokiem na tego, który wspomniał o imperialnym mundurze. Miał niewielką szansę na sukces tego, co mu przyszło do głowy, ale lepsze to niż pewne pobicie. Szybkim ruchem uderzył pięścią w twarz tego, któremu się przyglądał a drugą ręką chwycił za blaster i zaczął celować w jego głowę. Uważnie jednak kątem oka obserwował reakcję dwóch pozostałych osób, przygotowany na każdą formę ataku.
- Nigdy nawet nie próbuj sugerować, że jestem imperialcem, śmieciu.
Warknął niskim głosem.
- Poluje na imperialnych i ich popleczników. A skoro o tym mowa, to możecie mi pomóc upolować jednego z tych gnid. Szukam niejakiego Omzotta.
Image
Awatar użytkownika
Kaairo Tu Sano
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 26 Maj 2015, o 21:01

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Mistrz Gry » 8 Lip 2015, o 16:29

Weequay najwyraźniej nie spodziewał się ataku, w efekcie czego stracił równowagę, a następnie runął prosto na chodnik. Złapawszy się za bolący policzek zauważył, że palce lepią mu się od krwi. Cios Kaairo trafił prosto w szczękę, rozcinając przy tym wargę.
- Widzieliście? Przez tego zielonego złamasa prawie wyleciał mi siekacz. O, rusza się. - nie zwracając większej uwagi na ból lamentował żałośnie, sprawdzając przy tym palcami obecny stan swojego uzębienia. - I jeszcze poplamiłem sobie ubranie!
Wyglądało jednak na to, że ani Zabrak, ani tym bardziej łysy jegomość, nie mieli nawet najmniejszego zamiaru przyjść swemu towarzyszowi z pomocą. Zamiast tego rechotali głośno, nie mogąc pohamować szyderczego śmiechu.
- Ale cię załatwił. I to taki chłopaczek. Lepiej już stul dziub. - odezwał się łysy, nadal jeszcze szczerze rozbawiony. Słowa co prawda wypowiedziane były w basicu, ale jego głos mógł wydawać się zbyt niski i zbyt dudniący jak na człowieka.
- Jak opowiemy to chłopakom od Hutta, to będą sikać ze śmiechu. - podsumował Zabrak, przenosząc spojrzenie na Kaairo. - Skoro nie jesteś imperialcem, to na co ci to wdzianko? W sumie fajny masz ten blaster. Nie chciałbyś go odsprzedać?
- O, i ten ząb też się rusza!
- A kto to jest ten cały Omzott, czy jak mu tam? Bogaty jakiś? I co my byśmy z tego mieli?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Kaairo Tu Sano » 20 Lip 2015, o 17:34

//Sorka, że tyle nie odpisywałem, ale kurcze mam pracę, i ostatnio mam mnóstwo na głowie :/


Chłopakowi udało się uratować tyłek. A przynajmniej chwilowo. Poczuł się pewniej. Spojrzał z błyskiem dumy z oku, a przynajmniej miał nadzieję, że tak jest.
- Ten mundur, to moje trofeum. Pierwszy imperialec, którego dorwałem, go nosił.
Nie było to w pełni kłamstwo, gdyż w sumie on rzeczywiście był pierwszym imperialcem, jakiego Kaairo dorwał. A że nie było kolejnych, to już o tym nie musieli wiedzieć. Wzmiankę o sprzedaży blastera celowo zignorował. Nie było sensu nawet na to odpowiadać. Niestety, goście nie wiedzieli nic o Omzotcie. Chłopak miał nadzieję czegoś się od nich o nim dowiedzieć. Westchnął poirytowany.
- Skoro nie wiecie, kim on jest, to mi nie pomożecie, bo liczyłem na informacje o nim. Wiem jedynie gdzie jest jego dziupla i to, że jest jakimś ćpunem czy kimś. Kij go wie. Dostałem cynk, że donosi, to idę się nim zająć.
Nie powiedział nic więcej, tylko schował broń i ruszył dalej omijając gości. Nie było sensu z nimi gadać, jeśli nie mogli mu powiedzieć niczego użytecznego. Wciąż jednak miał się na baczności. Teraz był moment krytyczny: Czy pozwolą mu pójść dalej, czy go zaatakują? Wszystkie jego mięśnie były napięte do granic możliwości. Całe jego ciało było gotowe do ewentualnego akcji obronnej.
Image
Awatar użytkownika
Kaairo Tu Sano
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 26 Maj 2015, o 21:01

Re: [Nar Shaddaa] Kantyna "Asteroidy Vergesso"

Postprzez Mistrz Gry » 17 Wrz 2015, o 15:37

- Pierwszy imperialec, co? No to oby tak dalej, ty... Jak ci tam było na imię? A zresztą, nie ważne. - Zabrak uśmiechnął się szeroko, kiwając przy tym z uznaniem głową. - Nie lubimy Imperium, co nie, chłopaki?
- Ja tam w sumie do Imperium nic nie mam, bo nic mi nie zrobili...
- Weź stul pysk!
Podczas gdy dwójka zajęła się dyskusją na temat różnic światopoglądowych, łysy jegomość wbił w Kaairo swe nieludzkie stalowe spojrzenie. Mirialanin spiął się niczym sprężyna, po czym ruszył przed siebie.
- Nie lubimy ani imperialnych, ani kapusiów. A już najbardziej nie lubimy imperialnych kapusiów. - odezwał się tubalnym głosem, adekwatnym zarówno do postury, jak i aparycji, a jego krzaczaste brwi zmarszczyły się nad wypukłymi oczyma. W momencie gdy Kaairo przechodził obok niego, łysy błyskawicznie podniósł rękę, by następnie mocno klepnąć Mirialanina w plecy.
- Skoro idziesz go załatwić, to załatw go na dobre.

W końcu mężczyźni zniknęli w jednej z bocznych uliczek, chwiejnym krokiem zagłębiając się coraz dalej w zatłoczone miasto. Kaairo na krótką chwilę pozostał sam, jednakże nie dane mu było długo cieszyć się samotnością. Ogromne światła najbliższej sygnalizacji świetlnej zmieniły swój odcień, a setki tysięcy istot zaczęły pędzić z miejsca na miejsce. Towarzyszył temu piekielny zgiełk, który porażał zmysły – wszechobecny stukot kroków, ryk syren oraz radosne wycie silników.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum