Jack Welles, Nigel Revson:-Teraz już trochę późno na negocjacje! - w ślad za słowami łowcy pomknęły blasterowe bolty. - Mówiłem wam, że wszystko to przerasta was bardziej niż jesteście w stanie sobie wyobrazić. Jesteście niczym robaki próbujące zatrzymać zbliżający się but.
Słowa blasterowca wydały się niemal prorocze, gdy dosłownie kilka uderzeń serca po ich przebrzmieniu, halą przylotów wstrząsnęła kolejna eksplozja. Ściana dobre dwadzieścia, trzydzieści metrów za plecami łowcy w kapeluszu przestała istnieć, gdy potężne ładunki wybuchowe wyrwały w niej dziurę, w której spokojnie mogły minąć się dwa śmigacze. Przez kurz i pył przebiegły dwie postaci, które natychmiast zostały skoszone celnymi strzałami. Zielone smugi zjonizowanej energii wystrzelone przez blasterowca wypaliły w klatkach piersiowych napastników czarne otwory wielkości pięści.
-Kolejni gracze! - radośnie zawył łowca i wystrzelił w stronę trzeciego z nowych nieprzyjaciół jednocześnie wybiegając zza swojej dotychczasowej osłony. Bez najmniejszego problemu celnym strzałem powalił wyłaniającego się z dymu Trandoshanina, a następnie obrócił się lekko niczym tancerz i skierował lufę w kierunku Jacka.
Nigel miał blasterowca jak na tacy, lecz w tym momencie kątem oka dostrzegł napastników umundurowanych identycznie jak ci, którzy przed chwilą wysadzili pół ściany, by dołączyć do strzelaniny. Jeden z nich podnosił broń do ramienia gotów oddać strzał w plecy Wellesa.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryOtorkowaty pisze pierwszy i decyduje czy strzela do kapelusznika czy rezygnuje z tego strzału i kasuje tego gościa, który chce zrobić dziurę w plecach Wellesa.
Jack - jeśli Oto strzela do kapelusznika, stoisz kolejkę (ewentualnie możesz skrobnąć coś do chwili, w której Nigel ciągnie za spust, nie masz wpływu na gościa za swoimi plecami). Jeśli wybiera drugą opcję, normalnie odpisujesz jako drugi
Jackson Sawyer:Kobieta, która wcześniej odezwała się do Jacksona wzruszyła ramionami widząc jego wysiłki przy próbach przemieszczania się. Krótkim ruchem dłoni nakazała jednemu ze swoich towarzyszy pomóc rannemu mężczyźnie. Polecenie zostało wykonane bez słowa sprzeciwu i niedługo potem Sawyer opierał się na ramieniu nieznajomego.
Kobieta zdecydowanym krokiem poprowadziła ich w kierunku najbliższego korytarza, z którego weszli do damskiej toalety. Wraz z towarzyszem szybko sprawdziła pomieszczenie otwierając drzwi do każdej kabiny i zaglądając do środka z bronią gotową do strzału. Kiedy okazało się, że nikogo nie ma, ruchem głowy wskazała podłogę i - jeszcze przed chwilą pomocny - mężczyzna bezceremonialnie rzucił Jacksona na ziemię.
-Pilnuj drzwi - poleciła temu, który pomagał iść Jacksonowi, a sama przykucnęła obok Sawyera. Zdjęła mu but, a następnie sięgnęła do pasa po nóż, którym rozcięła nogawkę jego spodni. - Nie ma tragedii - stwierdziła ściągając hełm.
Sądząc po twarzy, nie miała więcej jak czterdzieści lat. Łagodne rysy twarzy kontrastowały z blizną biegnącą od czoła, przez lewy łuk brwiowy aż do kącika ust. Czarne włosy ścięte miała prawie na krótko, niemal po męsku. Tym, co najbardziej przykuło uwagę Jacksona nie była jednak ani blizna, ani włosy, lecz najbardziej lazurowe oczy, jakie w całym swoim życiu widział. Spoglądając w nie miało się wrażenie, że patrzy się na spokojne wody otaczające archipelagi na Casbinie.
Wpatrując się w te niezwykłe tęczówki nawet nie zwrócił uwagi na to, że, oprócz hełmu, kobieta zdjęła również rękawice i ułożyła dłonie w miejscu złamania. Dopiero, gdy poczuł dziwne mrowienie i niepokojące ciepło w rozchodzące się od kostki po całej nodze, spuścił wzrok.
Wokół dłoni kobiety pulsowała błękitna aura, zaś on sam niemal fizycznie czuł jak zrastają mu się kości...