Content

Archiwum

Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Tzim A'Utapau » 3 Mar 2014, o 23:54

Statek był ciemny, chłodny i pachniał pozostałościami setki inteligentnych gatunków. Ci, którzy mieli na bakier z prawem, mogli skojarzyć tę woń; pomieszanie mokrej sierści, zrzuconych łusek, posklejanych piór oraz łoju ssaków.
Tak pachniały więzienne cele.

***

Imperium Daali zniosło niewolnictwo w obrębie swych układów, ale pewien wycinek Galaktyki rządził się własnymi prawami. Odległa Rubież była dzika i nieposkromiona, lecz tak naprawdę największą zadrę w imperialnej wizji porządku stanowiło... Nar Shaddaa. Czarna plama na astrograficznej mapie. Moffowie Środkowej Rubieży nie mogli spokojnie zmrużyć oka przez ten mały, brudny, szary księżyc.
Statek-loch sunął po Przestrzeni Huttów wolno, niemal wyłącznie siłą bezwładu.

***

Siedmioro współwięźniów dzieliło przestronną, skąpaną w półmroku celę odgrodzoną od szerokiego korytarza archaiczną, żelazną kratą. Trudno było stwierdzić, kto zafundował pechowcom los skazańców. Strażników widywało się bardzo rzadko, najwyżej raz na parę godzin, spacerujących rutynowym, rytmicznym krokiem. Raz w jedną, raz w drugą. Ciężko było z nimi porozmawiać, czy chociaż sprowokować do dającej wskazówki reakcji - byli droidami. Jedyne, co dało się wywnioskować, to długość korytarza, w którym cichło metaliczne stąpanie.
Więźniom odebrano wszystko poza odzieniem, nie sprawiono im jednakże żadnej krzywdy. Na siedmioro dżentelistot przypadał jeden uniwersalny odświeżacz, absolutnie niegwarantujący prywatności, dozownik wody i jedna miska z białkową papką, w której pływały kawałki mięsa. Zdecydowanie za mało, by wszyscy mogli się najeść. Perspektywa nieciekawa o tyle, o ile nie znało się pozostałego czasu podróży.
Jeden z więźniów nie odzyskał przytomności, leżał bezdźwięcznie w kącie, niby atramentowa, czarna plama na tle malowanego węglem kosmobrazu.
Podejrzanych o porwanie mogło być wielu, ot klasycznych trandoszańskich łowców aż do niesławnej Zyggeriańskiej Gildii Niewolników. Kimkolwiek jednak byli oprawcy, zależało im na pozostawaniu w cieniu.

***

Statek zabuczał i zazgrzytał w łączeniach między pokładami. Najlepsze lata miał dawno za sobą. Nazywał się Chu'unthor. Ale o tym więźniowie przecież wiedzieć jeszcze nie mogli.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Kamuro Rushi » 4 Mar 2014, o 01:00

- Żądam spotkania z moim adwokatem! Albo przynajmniej zwrotu cyfronotesu! Kto jest waszym przełożonym?! Złożę do niego skargę za fatalne traktowanie! Nie życzę sobie przetrzymywania mnie w takich warunkach! Za co mnie aresztowano? Za co?! Nie złamałem żadnego ze znanych mi przepisów, a przepisy znam dość dobrze! Gdzie mój blaster? Chcę z powrotem mój blaster! Hej, droidzie, nie ignoruj mnie! Nie powinno mnie tutaj być! Nie złamałem żadnego przepisu! Skoro już i tak mam tutaj siedzieć, to chociaż dajcie mi mój cyfronotes! Muszę przejrzeć swoje notatki! Jestem pisarzem. Hej, ty! Ty, strażniku! Chcesz być sławny? Mogę napisać twoją biografię, to będzie bestseller! Moje teksty zawsze są bestsellerami! Wszystkie droidki będą twoje! Tylko musisz mnie stąd wypuścić albo chociaż oddać mi mój cyfronotes!
Ubranemu w białą koszulę mężczyźnie nawet na moment nie zamykały się usta ilekroć w zasięgu wzroku znalazł się jeden z patrolujących droidów... I gadał tak aż do momentu, gdy robot znikał kompletnie z zasięgu wzroku. Po trzeciej nieudanej próbie zdobycia uwagi maszyny, tudzież przekupienia jej sławą, bogactwem czy "droidkami" przewiesił ręce przez kraty, zwieszając głowę.
Skąd niby miał wiedzieć, że urocza, błękitnoskóra Twi'lekanka, którą podrywał w kantynie była już zajęta? Z resztą, od kiedy podrywanie zajętych dziewcząt jest w ogóle przestępstwem?! Najwidoczniej jest, gdy są "zajęte" przez jednego z bliższych współpracowników miejscowego Hutta.
Han pomasował swoją potylicę, wciąż obolałą po uderzeniu kolbą blastera, które go ogłuszyło. Gdy się obudził, już był tutaj - uwięziony z piątką nieznajomych istot na starym statku-więzieniu, płynącym w kosmicznej przestrzeni w nieznanym kierunku. Obejrzał się powoli, z lekkim przestrachem na twarzy, na współwięźniów w celi i uniósł lekko brew do góry, starając się w swoim głosie zachować względny spokój.
- Za co was tutaj zamknęli? Mam nadzieję, że nie ma wśród was żadnego gwałciciela! - Tutaj ściągnął brwi ku sobie, przybierając jeden z groźniejszych wyrazów twarzy w swoim repertuarze. - Jest z nami dama. Liczę na to, że zostanie przez was potraktowana z odpowiednim szacunkiem!
W tym miejscu skierował swój wzrok bezpośrednio na Lilith, momentalnie zmieniając minę na sympatyczniejszą i pogodną.
- Proszę się nie martwić! Gdyby Pani się naprzykrzali, ja Panią obronię! Może nie wyglądam, ale przechodziłem szkolenia wojskowe. Potrafię poradzić sobie z oprychami, zapewniam! Przy mnie Pani będzie bezpieczna!
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Jack Welles » 4 Mar 2014, o 01:30

Po ostatnich słowach Hana, Jimmy wybuchnął śmiechem. Choć mogło to wyglądać inaczej, nie było w nim ani krzty wesołości. Otóż ten świeżo upieczony magister inżynier nauk ścisłych, zawsze reagował tak na sytuacje stresowe - im gorzej było, tym bardziej zanosił się śmiechem. A to co go spotkało było na prawdę stresujące.
James Bushead - bohater galaktyki. Tak przynajmniej o sobie myślał Jimmy gdy opuszczał Coruscant. Właściwie to nie wiedział co ma zamiar zrobić. Chciał po prostu poznać smak przygody, ale na dobrą sprawę nie wiedział jak go zaznać. Postanowił więc polecieć na Nar Shaddaa, a dokładniej na krążącą wokół tego księżyca stację orbitalną Zordo's Haven. Tam wszak zaczynał połowę swoich przygód jego idol, Kamuro Rushi. Wszystko szło wręcz idealnie. Po trzech przesiadkach, gnieżdżeniu się w klasie towarowej wraz z niezliczoną ilością obcych, w końcu wkroczył do Zordo's Den - tego Zordo's Den! Niestety, czy to za sprawą zbyt dużego podniecenia spowodowanego dotarciem do swojego celu, czy może przez zmęczenie podróżą, urwał mu się film. Właściwie długo trzymał fason i nawet o własnych siłach opuścił knajpę, lecz jest to ostatnie co w miarę pamięta. W niemal jednej chwili znalazł się w tej celi, nie wiedząc za co i dlaczego, a na dodatek jeden z jego współwięźniów usilnie starał się zwrócić na siebie uwagę strażników. Choć to akurat mogłoby być dobre - może porwali ich kosmiczni piraci-kanibale i najpierw zaspokoją swój głód najgłośniejszym osobnikiem w celi.
po krótkiej chwili Jimmy przestał się śmiać i powrócił do swojego zajęcia, polegającego na tępym patrzeniu się na brudną ścianę celi. Myślami starał się znaleźć jak najdalej od tego miejsca, a jak mu to nie wychodziło, to wymyślał sobie jakby mógł się w bohaterski sposób uwolnić. Układał sobie w głowie coraz to bardziej absurdalne plany, poprawiając w ten sposób swój humor.
- Ty tak serio? - zwrócił się do Hana. - Bo póki co nie zdołałeś nawet siebie samego obronić przed wsadzeniem do tej celi... - mruknął skwaszony.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez David Turoug » 4 Mar 2014, o 03:06

Morhen Kavar przez ostatnie pół godziny próbował wygodnie ułożyć się na pryczy, a przynajmniej na czymś co miało ją przypominać. Nie dość, że była kurewsko niewygodna, to jeszcze nieco za krótka, jak na 190 centymetrowego Epicanthix. W końcu po kilku próbach i desperackim "ataku" szał brązowowłosego człowieka, dał za wygraną. Wstał i nie bacząc na wykrzykiwane hasła przez awanturnika, sięgnął po miskę z białkową papką, w której ponoć miały znajdować się kawałki mięsa. Mężczyzna nawet nie chciał wiedzieć, z jakiego zwierzęcia owe ochłapy pochodziły.
Przeżuwając strawę, rozmyślał nieco nad ostatnimi wypadkami. Miał 34-lata, a już zdołał spędzić standardowe pięć lat we więzieniu na Coruscant oraz kolejne cztery w kompanii karnej, na Kessel gdzie trudnił się wydobyciem błyszczostymu. Nie minęło pół roku odkąd opuścił kopalnię dzięki wstawiennictwu swego mentora Umbara Chachy, a ponownie wpakował się w niemałe kłopoty. Po serii pięciu udanych zleceń dla kilku Huttów z Nar Shaddaa, przyszła porażka. Mor nie wiele pamiętał, co działo się przez ostatnie 12, może 16 godzin. W przeciągu kilkudziesięciu sekund ich statek został wręcz "obezwładniony", na pokład wkroczyło paru zamaskowanych gości, którzy... No właśnie, tego już Kavar nie potrafił sobie przypomnieć.
Rozmyślania Morhena przerwał drugi z facetów, który prawdopodobnie z niemałą kpiną, starał się usadzić krzykacza, będącego zarazem obrońcą niewiast, a konkretnie jednej niewiasty. Co jak co, ale Epicanthix nie spotkał się jeszcze z koedukacyjną celą. Być może ktoś wyznaczał nowe standardy. Mimo to w obecnej sytuacji, nie było to aż tak ważne. Ostatecznie znajdujące się we więzieniu istoty stanowiły potencjalnych partnerów, na drodze do wolności, a właśnie ten fakt był najprawdopodobniej nadrzędnym celem osób spod celi.
- Myślę, że bez względu jakie pieniądze płacisz swojemu prawnikowi, to z tego gówna akurat cię nie wyciągnie. Tutaj prawo nie obowiązuje, a na pewno nie takie jak na Coruscant czy w innych światach jądra. - odparł spokojnym tonem Morhen - Nie ma co "damować" i "paniować" tylko spokojnie zastanowić się jak wyjść z tej pierdolonej sytuacji. Nieco pocieszający jest fakt, że jeszcze nas nie rozwalili.
Kavar z braku laku włączył się do dyskusji, zmuszając się do konsumpcji kolejnych mini porcji nieciekawie wyglądającej papki. Mniej więcej w połowie zawartości, odstawił naczynie na bok. Licząc na jakąkolwiek reakcje współwięźniów.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Jack Welles » 4 Mar 2014, o 15:48

- Oho... Jesteśmy uratowani - mruknął Jimmy cynicznie. - Kapitan Oczywistość jest na pokładzie... - dodał zrezygnowanym tonem głosu.
- Nie rozwalili nas bo jesteśmy im potrzebni do czegoś. Teraz pytanie czy na dalszy handel, do pracy w jakimś zapomnianym przez świat galaktycznym zadupiu, czy po prostu jesteśmy prowiantem - rzekł wbijając wzrok w czubki swoich butów. - Bez narzędzi i pomocy z zewnątrz raczej nie ma opcji by wyjść stąd. Chyba nie pozostaje nic innego jak czekać na rozwój wypadków... Chyba, że masz sposób na rozwalenie tych krat i rozwalenie samymi pięściami strażników: wtedy nie krępuj się i nas oświeć.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Lilith Blindshoter » 7 Mar 2014, o 03:30

Znowu wrażenie że spada… z pustki w pustkę tak bez sensu. Bez słów bez snów. Tylko spadanie. Przebudzenie nie należało do przyjemnych. Usiadła klnąc pod nosem. Ostatnim zapamiętanym obrazem był widok unoszącego się w przestrzeni frachtowca. Nie miała bladego pojęcia gdzie i jak się znalazła. Był to bez wątpienia jakiś frachtowiec, ale czy ten sam który mieli zaatakować? Gdzie są pozostali? Co ze statkiem? Bolała ja głowa.
- Nie udała nam się ta szarża Kapitanie. – powiedziała rozmasowując tył głowy – Kto mi tak przerąbał w łeb? No przecież chyba nie Farin?
Słowotok wylewający się z ust młodego dość przystojnego mężczyzny stojącego przy „drzwiach” do celi nie poprawił stanu jej głowy. Do bólu po ciosie doszła migrena.
Na określenie „Dama” po prostu się nie powstrzymała i parsknęła śmiechem
-Sorki, ale nikt jeszcze mnie tak nie nazywał. Jestem Lilith. – powiedziała wstając i przeciągając się – Dzięgi za pomoc, ale dam sobie radę. Zresztą jest tu Kapitan. - W skazała na Caleba.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez David Turoug » 7 Mar 2014, o 12:10

- Rozumiem, że mówisz o sobie synku, bo nic odkrywczego również nie powiedziałeś. - odparł równie spokojnym tonem Mor, gdy do dyskusji włączyła się jedyna kobieta w celi. Na oko mogła mieć maksymalnie 20-lat, chociaż była to zawyżona opinia. Jednak nie sam wiek był charakterystyczny, ale sam wygląd - białe włosy, niezwykle blada skóra oraz niezbyt często spotykane bardzo jasnoniebieskie oczy. Po krótkiej analizie, wzrok Kavara przeniósł się na mężczyznę, którego wskazywała dziewczyna. Facet wydawał się być potencjalnie najlepszym współpracownikiem do opracowania jakiegoś planu. Morhen dałby mu ze czterdzieści standardowych lat, choć przez zarost wartość mogła być nieco zawyżona.
Ostatecznie więźniowie mogli tylko gadać, gdyż sytuacja w jakiej się znajdowali raczej nie pozwalała na zbyt duże pole manewru. Mimo tego, Epicanthix wolał zapamiętać twarze osób, z którymi w niedalekiej przyszłości, być może przyjdzie mu współpracować bądź też rywalizować. Nikt nie miał pewności, czy jedno z nich nie jest podstawione przez istoty będące sprawcami tej całej farsy. Zastanawiający był sposób ich uwięzienia. Miast współczesnych i efektywniejszych pól siłowych od wolności odgradzała ich klasyczna, wręcz archaiczna stalowa krata. Choć fakt ten nie zmieniał ich statusu, mógł nakierować na organizację, stojącą za ich porwaniem. Ponadto ktoś obeznany w temacie powinien skojarzyć model statku na jakim przebywali.
Chwilową ciszę przerwał jakiś jęk. Nie był to jednak dźwięk charakterystyczny dla zgrzytania statku. Morhen spojrzał w kąt celi, gdzie znajdował się jeszcze jeden osadzony. Wydawał się być w najgorszym stanie, gdyż do tej pory nie odzyskał przytomności, jedynie od czasu do czasu jęczał coś pod nosem. Czy był to efekt przesłuchania czy też może od początku w takiej kondycji znajdował się w celi? Tego aresztanci też, na razie, nie wiedzieli.
Mor odstawił miskę, zostawiając w niej tylko parę ochłapów, a następnie zaczerpnął nieco wody z dozownika. Mężczyzna wolał korzystać z niewielkich dóbr do jakich mieli dostęp, póki były dostępne. Jego mentor Umbar Chacha zawsze powtarzał mu, że na głodnego efektywniejsi są jedynie Anzaci, Chistori czy Barbelowie. Poza tym nikt nie miał pewności czy w ramach represji, oprawcy przestaną zapewniać im podstawowe elementy niezbędne do jako takiego funkcjonowania.
- Pamiętacie jak tu trafiliście? Jakieś osoby, sytuację, charakterystyczne oznaczenia na uniformach, dystynkcje? - spytał Morhen Kavar, mając nadzieję na podtrzymanie i tak wątpliwej dyskusji.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Jack Welles » 8 Mar 2014, o 17:01

- Bufon... - mruknął Jimmy i oparł się wygodniej o ścianę. Miał zamiar złapać choć trochę snu, a poza tym nie miał najmniejszej ochoty strzępić swojego języka rozmawiając z kimś, kto najwyraźniej uważa się za lepszego, choć w rzeczywistości jego położenie wskazuje na coś zupełnie innego. Ponadto nie miał zamiaru zdradzać nie potrzebnie za dużo informacji o sobie. Nie wiadomo kto jeszcze przysłuchuje się ich rozmowie i czy Kapitan Oczywistość nie ma swego udziału we wpakowaniu ich do tej celi. Może to całe jego gadanie o wychodzeniu z tej sytuacji oraz wypytywanie o to czy coś widzieli w trakcie porwania jest jakimś podstępem. Może chce się dowiedzieć jakie mają słabe punkty w swojej procederze i jakie błędy popełnili by w przyszłości ich się wystrzec. Poza tym z drugiej strony wygląda na to, że koleś ma aspiracje na przewodzenie ich małej ferajnie, a Jimmy nigdy nie przepadał za jakąkolwiek władzą - zwłaszcza jeśli była ona w rękach niekompetentnych głupców. A za takiego uważał ciekawskiego mężczyznę. Wszak Jimmy był zwykłym cywilem i to, że dał się złapać i zamknąć w celi nie jest dużym zaskoczeniem. Z kolei Kapitan Oczywistość wyglądał na trepa i to, że siedzi również zamknięty, wskazuje zdaniem młodego mężczyzny na to, że nie jest on najlepszy w swoim fachu.
W każdym razie Jimmy siedział z zamkniętymi oczami i miał zamiar się jedynie przysłuchiwać gadaninie współwięźniów... Słuchać i analizować, bo może usłyszy coś przydatnego dla siebie. Szczerze? W tym momencie interesowało go jedynie tylko jego przetrwanie, a reszta grupy mogła jak na jego gust wylądować w próżni.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Tzim A'Utapau » 12 Mar 2014, o 22:13

- Nawet nie próbujcie sobie przypomnieć, co się wydarzyło - mruknęła postać odsunięta od reszty, niemłoda już Rattatakanka ze skwaszoną miną. - Wysmażono wam pamięć, tak samo jak tatuaże.
Kobieta wskazała swoje lewe przedramię w zachęcie, by więźniowie poszli w jej ślady. Istotnie, każdy znalazł wypalony nieprecyzyjnym laserem logotyp jednoznacznie wskazujący na branżę poza jurysdykcją Imperium oraz krótki napis w Aurebeshu:

WŁASNOŚĆ FAYE SPIKE


- Cokolwiek macie w głowach, to urojenie - Rattatakanka podniosła się i obeszła nieprzytomnego nadal mężczyznę, Mandalorianina. - Ten już się raczej nie podniesie, prawda?
Miała rację. Dumny przedstawiciel bojowego rodu zakończył swoją przygodę w celi, nim na dobre ją zaczął. Przestał oddychać, w milczeniu, jakby bez walki. Niewielu Mandalorian zostało w Galaktyce.
W celi pozostało pięcioro więźniów i ktoś.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez David Turoug » 17 Mar 2014, o 00:50

Morhen Kavar uznał, że dalsza próba dysputy z ciemnym blondynem nie miała sensu. Zresztą kolor włosów nie musiał być przypadkiem i zapewne odpowiadał poziomowi inteligencji mężczyzny. Chwilę później ciszę w celi przerwała inna postac, jaką okazała się być Rattatakanka. Choć również nie była zbyt wylewna, pozwoliła każdemu ze współwięźniów odkryć tatuaże jakich wcześniej nie posiadali. Niestety miast pomóc w rozwiązaniu zagadki porwań, układanka jeszcze bardziej się rozsypała.
W tym samym czasie, w samotności odchodził Mandalorianin, nie odzyskawszy przytomności. Na Epicanthixie śmierć wojownika nie zrobiła specjalnego wrażenia. Gdy był zesłany na Kessel prawie codziennie ktoś nie wytrzymywał kopalnianych trudów, umierając w ciemnych i wąskich korytarzach, bądź pozbawaiając się życia w każdy możliwy sposób, byle tylko uwolnić się od katorżniczej roboty, za którą jedyna zapłatą był kawałek razowego chleba, woda i od wielkiego dzwonu plaster suszonego mięsa bądź ryby. Wracając myślami do obecnego aresztu, Morhen uznał, iż potomek dzielnych istot z Mandalory, umarł jak pierwszy lepszy lump na Coruscant czy Nar Shaddaa, nie zostając odnotowany w żadnej kartotece.
- Skąd możesz wiedzieć co mamy... co mam w głowie? - zapytał od niechcenia mężczyzna, poprawiając pierwszą wypowiedź na formę jednoosobową - Poza tym, ciekawi mnie jak doszłaś do faktu, że każdy z nas ma podobne znamię? Wybacz ale nie wyglądasz na zbyt wiarygodną osobę.
Kavar nie widział nic złego w próbie nawiązania kontaktu z kobietą. Ostatecznie rozmowa mogła nieco umilić czas oczekiwania na jakąkolwiek reakcję porywaczy. Morowi wydawało się, że gdzieś w oddali znowu rozległo się ciche, metaliczne stukanie. Epicanthix nie był jeszcze pewny czy to już zakodowany dźwięk w jego umyśle czy rzeczywiście zbliżał się czas rutynowego patrolu strażników-robotów.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Jack Welles » 19 Mar 2014, o 22:30

Jimmy otworzył jedno oko by spojrzeć na kobietę, która zabrała głos. Gdy pokazała wypalony na swoim ramieniu napis wrócił ponownie do swojej poprzedniej pozycji i mimowolnie szeroko się uśmiechną. Było tragicznie, ale lepiej niż jeszcze chwilę temu. Przede wszystkim dlatego, że najprawdopodobniej nie zginą od razu, a jeśli ktoś zadał sobie trud wypalenia na ich skórze znak własności to pewnie nie zostaną wysłani do niewolniczej pracy w kopalni, tylko będą pracować gdzieś skąd mogliby przypadkiem uciec. Gdzieś gdzie kręcą się niewolnicy innych właścicieli. W każdym razie zaczęła swędzić go ręka i miał on cholernie wielką ochotę podrapać się. Owszem - Jimmy miał zamiar kiedyś zrobić sobie tatuaż, a może nawet i ze dwa, ale miał raczej w zamiarze jakąś półnagą twi'lekankę na speederze, wylatującą z jakichś płomieni - a przynajmniej coś w tym stylu. A tak ma na ramieniu stempel... Choć jeśli go w przyszłości podrasować to mógłby nabrać trochę punkowego wydźwięku/
Tak czy inaczej Jimmy nie odezwał się słowem tylko dalej analizował to co usłyszał i szacował szanse na to, że Faye Spike jest jakąś supermodelką, a on został jej sex niewolnikiem. Wszak jakoś trzeba sobie poprawiać humor co by nie wpaść w depresję.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Caleb Quade » 26 Mar 2014, o 02:14

Kapitan Caleb Quade. Kapitan... czy wciąż kapitan? - zastanawiał się mężczyzna. Nie był tego do końca pewien. Nie był pewien niczego. Nie pamiętał skąd się tu wziął. Nie pamiętał nawet, co ostatnio zapamiętał. Nie było to miłe uczucie. Jedyną znajomą osobą była białowłosa Lilith - jego przybrana córka. Sam fakt iż była tu obok niego, napełnił pirata względnym spokojem. Była bezpieczna, przynajmniej na razie. Machinalnie pogładził dziewczynę po głowie i rozejrzał wokół. Towarzyszami niedoli okazali się być trzej a w zasadzie czterej mężczyźni i Rattatakanka. Quade przyglądał się wszystkim ko kolei słuchając ich słów. Jeden plótł co mu ślina na język przyniosła, drugi był bardziej raczej nastolatkiem na oko mającym mniej więcej tyle lat co Lilith, trzeci starał się zachować twarz pazaakisty co w pewnym stopniu mu wychodziło. O charakterze czwartego nikt nie miał się już przekonać - Mandalorianin wyzionął ducha. Pozostawała jeszcze kwestia bladoskórej kobiety, która poinformowała wszystkich, że są od teraz własnością niejakiej Faye Spike. Na ironię losu zakrawał fakt iż Quade, który od lat wyzwalał niewolników teraz został jednym z nich. Pokręcił z niedowierzaniem głową i zaczął przetrząsać kieszenie licząc na łut szczęścia. Miał cichą nadzieję na odnalezienie czegokolwiek przydatnego co mogli przeoczyć ludzie, którzy ich pochwycili, a co mogło by się przydać w ucieczce.
Kim jest ta cała Spike? - mruknął do Rattatakanki, która wiedzieć mogła najwięcej z nich wszystkich. Fakt iż stali się niewolnikami już w sam w sobie dużo mówił, jednak dobrze było by poznać jakieś konkrety.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Lilith Blindshoter » 3 Kwi 2014, o 00:20

„Własność” To słowo wypalone w jej ciele. Wściekłość czy przerażenie, nie wiedziała co pierwsze przychodziło gdy wpatrywała się w ten napis. Nie wiedział też czy bardziej przeraża ja wizja niewoli, czy może los pozostałych. Jeśli ona i Kapitan byli tutaj a pozostali nie, to co się z nimi stało? Farin, Terradon, Vaazan, Ian i ten drugi nowy. Mogła mieć nadzieję iż znajdują się po prostu w innej celi. Ale … Ogarniało ją dziwne uczucie pustki. Miała bardzo złe przeczucia.
Obserwując poczynania swojego przybranego ojca, dziewczyna również postanowiła sprawdzić zawartość kieszeni.
- Kapitanie? Jak to możliwe że dorwali nas bez walki? – zapytała sfrustrowana – I gdzie są pozostali? Ej. A może ty wiesz? – to ostatnie pytanie skierował do Rattatakanki – Wiesz dużo jak na kogoś z wypalona pamięcią.
Dziewczyna podparła się pod boki wpatrując się wyczekująco w kobietę. Zdecydowanie wściekłość brała w niej górę nad strachem. Zwłaszcza gdy pomyślała, że te draby mogły nie tylko skrzywdzić załogę ale też uszkodzić „Smoka”.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Kamuro Rushi » 11 Kwi 2014, o 00:40

- Lilith, co? Masz piękne imię, Lilith! - Oświadczył wesoło mężczyzna przy kratach, opierając się o nie plecami, gdy znowu stracił patrolującego droida z zasięgu wzroku. Przeciągnął się powoli, uparcie ignorując przemawiając do niego "tych rozsądnych". Zerknął obojętnie na Kavara, który zaczął się wymądrzać, oraz na dzieciaka który mu w tym uparcie pomagał.
- Bla, bla, bla. Gadacie, jakbyście nigdy filmów nie oglądali ani książek nie czytali. Tak się powinna zaczynać przygoda! - Odezwał się optymistycznie, oglądając kraty z zaciekawieniem. Zerknął z obojętnością na znamię na swoim ramieniu i pokręcił nosem niezadowolony.
- No pięknie... Będę musiał zapłacić za usunięcie tego cholerstwa. I pewnie też chipów kontrolnych, bo skoro pofatygowali się do wysmażenia pamięci, to znając życie poszli o krok dalej. - Podrapał się dłonią po zaroście, po czym przeszedł kilka kroków po pomieszczeniu, przyglądając się jego ścianom i wszystkim zakamarkom już chyba setny raz odkąd się przebudził. I tak jak za każdym razem, mogło się wydawać, że widzi je pierwszy raz.
Faye Spike... Nie ważne jak daleko sięgał pamięcią, nie potrafił sobie przypomnieć tego imienia. Może była to jedna z jego dawnych kochanek, która postanowiła dokonać swojej zemsty? Wzniósł lekko dłoń do swojej skroni, myśląc gorączkowo i mrucząc cicho pod nosem.
- Grzyb rozrastał się swoim leniwym tempem na pożółkłej od lat ścianie celi, gdzie był jedynym żywym świadkiem końca niejednego żywota na tym zapomnianym przez Galaktykę świecie. Rdzawy osad barwił ciemnym brązem archaiczne kraty pomieszczenia, do którego wpuszczane były pojedyncze promienie zachodzącego słońca... - Dotknął krat, a oczy mu błyszczały wesołym blaskiem, gdy po chwili odezwał się głośniej. - Cyfronotes! Dajcie mi mój cyfronotes, do cholery!
Oparł się po chwili znów plecami o metalowe pręty, osuwając się powoli po nich na podłogę, żeby zasiąść. Potarł palcami skronie, zirytowany brakiem możliwości zapisania swoich myśli i wyobrażeń. Pokręcił energicznie głową.
- Nie wyjdziemy stąd póki co tak czy siak. Skoro nie ma nic lepszego do roboty, to może zagramy w jakąś grę na poprawę nastroju i dla zabicia czasu? Bądź, co bądź, jesteśmy na siebie skazani. - Tylko osoba pokroju Hana Valena mogłaby wpaść na taki pomysł będąc zamkniętym w celi z wypalonym znamieniem niewolnika na ramieniu. - Lubicie czytać książki przygodowe? Na pewno słyszeliście o mnie! Jestem Han Valen. Tak, TEN Han Valen. Autor sławnego cyklu "Kraniec Gwiazd". Słyszeliście, prawda? - Popatrzył niepewnie po współwięźniach. - No wiecie. "Kraniec Gwiazd". Wiecznie szczyty list bestsellerów.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez David Turoug » 20 Kwi 2014, o 22:34

Po tym jak Kavar zadał pytanie, nastała krótka cisza, którą przerwała kobieta o imieniu Lilith. Z jej wypowiedzi można było wywnioskować, że mężczyzna znajdujący się obok niej jest kapitanem jakiegoś statku i najprawdopodobniej dowódcą dziewczyny bądź kimś w rodzaju mentora. Sam zainteresowany na razie milczał, podobnie jak mrukliwy, ciemny blondyn o brązowych oczach, który kilka chwil wcześniej wyraził swego rodzaju dezaprobatę wobec Morhena.
Gdy wydawało się, że Rattatakanka przystąpi do odpowiadania na zadane pytania, do dyskusji włączył się niejaki Han Valen. Jedyny przedstawiciel rasy Epicanthix w celi, tylko pokręcił głową słysząc głupi bełkot mężczyzny. Owego anonimowego w Galaktyce pisarza na pewno cechował narcyzm i brak skromności, za to wyraźnie brakowało mu paru klepek. Propozycja wspólnej gry była niezwykle infantylna, a jeżeli można by potraktować ją za żart, to bardzo niskich lotów, w stylu prowadzącego Gammoreiliady Carla Stras`Burgh-Era. Nie mniej facet wydawał się być nieszkodliwy, a jego krzyki raczej mogły przysporzyć kłopotów jemu samemu niż współwięzniom. Droidy patrolowały korytarz tym samym, równym, miarowym krokiem, niewzruszone wezwaniami i żądaniami eseisty.
Wzrok Mora ponownie powędrował ku łysej kobiecie, która najprawdopodobniej posiadała nieco więcej informacji, niż pozostałe istoty w celi. Kavar miał także nadzieję, iż milczący "kapitan", jak nazwała go Lilith, okaże się zdecydowanie bardziej konkretnym partnerem do współpracy niż Valen czy wyszczekany młodzieniaszek.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Lilith Blindshoter » 11 Maj 2014, o 18:47

- E, hmm – Jej imię? Piękne? Kolejny komplement ze strony tego wiecznie mówiącego człowieka trochę ją zaskoczył – E, no dziękuję. Chyba. – powiedziała nie pewnie.
Przez chwilę słuchała jego paplaniny.
- Człowieku, ale ty musisz mieć nudne życie, skoro TO według ciebie jest początek przygody. – Odwróciła się z powrotem do tej łysej. Starała się ignorować dalsza paplaninę pisarza. I z pewnością nie miała ochoty w nic grać.
Zastanawiało ją bardziej to co palnął wcześniej. Czy rzeczywiście mają wszczepione chipy? Znów poczęła przyglądać się własnym rękom. Miała ochotę kląć na czym świat stoi. Irytował ją ten napis na przed ramieniu. „WŁASNOŚĆ FAYE SPIKE”
A jednak to nazwisko zdawało jej się znajome. Nie , na pewno nieznana tej całej Spike osobiście. Ale Słyszała to nazwisko. I to nie dawno. Usiłowała sobie przypomnieć. Bełkot tego pisarza od siedmiu boleści niestety nie pomagał jej się skupić. Wydając z siebie dźwięk miedzy warknięciem a westchnieniem z irytacja opadła na podłogę. Zatkała uszy, zamknęła oczy i wytężyła wszystkie zasoby swej pamięci. „Wypalili wam pamięć” No i co z tego? Nie pamiętała jak ich złapali. Ale nie zapomniała kim jest, lub raczej kim była. Może wiec inne rzeczy też wciąż pamięta.
Nowi ludzie załodze. Pospieszne opuszczenie stacji Zorda. Śmierć Krika, Virgila i jego „Robala”. Przechadzka po stacji. Hałasy, śmiechy. Rozmowy. Wykrzykiwane ogłoszenia i „atrakcyjne oferty”. Wynajem statków. Handel wszelkim towarem. Zakłady. Zakłady… „Postaw na najlepszych gladiatorów! Wygrana prawie gwarantowana!" „Postaw na najlepszych gladiatorów” "Dziś kolejna emocjonująca walka.” „Przyjdź i obejrzyj!” „Postaw i wygraj! „Postaw na niezwyciężonych gladiatorów od Faye Spike!”
- O cholera – niemal krzyknęła Dziewczyna uderzając się dłonią w czoło. – Wiem kim Ona jest! Mamy przerąbana jak stąd do wieczności. – Wyjaśniła widząc zdziwione miny swoich współwięźniów – Ta cała Spike. Jest właścicielką gladiatorów. No wiecie, arena na stacji Zorda.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez Caleb Quade » 12 Maj 2014, o 20:40

Pisarzyna był głośny. O wiele za głośny jak na gust Quade'a. Nieprzerwany potok paplaniny wylewający się z ust mężczyzny mocno irytować pirata, a milczenie Rattatakanki, która zdawać się mogło wiedziała więcej niż chciała zdradzić wcale nie poprawiało ich sytuacji. Kapitan ponownie rozejrzał się po ich celi i na dłuższą chwilę zatrzymał wzrok na mężczyźnie, który zdawał się nie jedno już w życiu widzieć. Zdecydowanie wyróżniał się na tle młokosa i krzykacza. Mężczyzna podszedł doń i wyciągnął rękę - co zważając na okoliczności mogło wyglądać dość komicznie:
- Nazywam się Caleb Quade. Zdaje się, że nie dosłyszałem twojego nazwiska - powiedział. Nieznajomy sprawiał dobre pierwsze wrażenie. Najemnik, może łowca nagród, były żołnierz. Z kimś takim u boku można było zacząć snuć plany wydostania się z tej beznadziejnej sytuacji. Nim uprzejmości dobiegło końca Lilith oznajmiła wszystkim obecnym, że wie kim jest niesławna Spike. Cóż, potrzebowali jedynie potwierdzenia.
- Możesz to potwierdzić? - mruknął ponownie do Rattatakanaki, licząc tym razem na jakikolwiek odzew z jej strony. Jeśli miało by się to okazać prawdą, piratom nie było by do śmiechu. Gdzie jak gdzie ale na stacji Zrodo nie byliby teraz miło widzianymi gośćmi. Gdy się jednak nad tym dłużej zastanowić, gospodarz przybytku orbitującego nad Nal Hutta widząc ich jako niewolników, szczególnie takich, którzy walczą na arenie był by w niebo wzięty. Szczególnie jeśli stracili by życie podczas jednych z krwawych igrzysk, w których to się lubował.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: Blue milk run 3: sześcioro przeciw Galaktyce

Postprzez David Turoug » 14 Maj 2014, o 23:14

Łysa kobieta była albo nadzwyczaj cierpliwa albo po prostu głucha. Padło już wiele pytań, jednak ona wciąż czekała. Może po prostu miała na tyle dobrą pamięć, by zanotować w umyśle wszystkie niejasności jakie widzieli osadzeni, a następnie hurtem odpowiedzieć na wszystkie z nich. Nieco światła na nieznajomą rzuciła niejaka Lilith, wykazując się błyskotliwością, oznajmiając wszem i wobec iż Rattatakanka jest słynną właścicielką, jednego z gymu gladiatorów. Kavar rzeczywiście czytał coś o niej w holonecie, jednak do tej pory jakoś nie mógł sobie tego przypomnieć. W międzyczasie zwrócił się do niego z wyciągniętą dłonią, "milczący kapitan". Tak jak Epicanthix się spodziewał, była to najbardziej konkretna postać, z którą współpraca mogła przynieść wymierne korzyści.
- Witam. Nie mogłeś dosłyszeć mojego nazwiska, gdyż się nie przedstawiałem. Morhen Kavar, choć nie widzę przeciwwskazań by mówić do mnie Mor. - odparł przyciszonym tonem 36-latek - Nie będę owijał w bawełnę i powiem wprost, że od razu wyglądasz mi na ogarniętego faceta. Niestety nie mogę tego powiedzieć o tym młodocianym, a tym bardziej pisarzynie-krzykaczu. Jak mniemam, razem z ową Lilith macie, a raczej mieliście swego rodzaju spółkę? W razie "w" można na nią liczyć? Kto wie do czego będziemy musieli się posunąć, by odzyskać wolność.
Caleb Quade rzeczywiście wydawał się na zorganizowanego gościa, mającego świadomość sytuacji w jakiej się znajduje i mocno stąpającego po ziemi. Był to jedyny potencjalny kandydat, na partnera w kwestiach ucieczki. Oczywiście po rekomendacjach do tego grona mogła dołączyć Blindshoter. Niestety trzecia, nieznajoma postać, która mogła się na coś przydać, sczezła kilkanaście minut temu. Mandalorianin nie potwierdził legend o niezwykłej wytrzymałości na ból i cierpienie słynnego ongiś plemienia wojowniczej grupy, ze zdegradowanej obecnie Mandalory. Ostatecznie nie było sensu poświęcać więcej czasu zmarłemu, w końcu przeszedł już do historii. Nim Quade odpowiedział Morhowi, zadał jeszcze jedno pytanie w kierunku Faye Spike.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25


Wróć do Archiwum