Content

Archiwum

[Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Mistrz Gry » 29 Sie 2016, o 22:42

Płatnerz spojrzał na rzucony topór potem na Gweeka a na końcu na swoją niewielką wystawę gdzie na kilku hakach wbitych w ścianę jednego z domów wisiała nowa i lśniąca w słońcu broń.
- Wieści roznoszą się szybciej niczym smród rozkładającego się wola pełnego larw mm'uch. - oblicze gamorreanina stało się mniej gniewne; Gweek zastanawiał się mawet czy to co właśnie usłyszał nie było jakimś lokalnym żartem. Ostatecznie nie mogąc tego rozgryźć dał sobie z tym spokój. Płatnerz schylił się po Gweekowy topór i zaczął go oglądać.
- Słyszał ja, że chcesz dać zarobić. To mocno prawda? Dasz? Obiło się mnie też o ucho, że robisz przy tym tam nowym statku co tu ostatnio zlądował. - gamorreanin splunął na ziemię. - Ty masz kredyty czy Ci co Ci towarzyszą? Bo tamci to wyglądali na ważnych a Ty... No wiesz... Rozumiesz... Nie dam Ci broni w zamian za obiecanki, że ktoś tu przyjdzie i zapłaci. Jasne? Dajesz hajs albo won. Jako ta robota?
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez IG-87F » 29 Sie 2016, o 23:44

Cele zostały szybko i skutecznie wyeliminowane. Jeśli byłoby trzeba IG mógłby rozstrzelać całą armię takich śmieci jak Ci, którzy teraz leżeli teraz trupem. Rozejrzał się chcąc być pewnym, że nikt jeszcze nie czai się na Niego. Okazało się, że jest ktoś taki. Twi'lek.
Jednak zamiast go sprzątnąć przypiął jedną broń do pasa i chwytakiem sięgnął po komunikator, by odpowiedzieć Garllowi. Nie powinien się za bardzo niepokoić, jednak druga broń była w pogotowiu, by unieruchomić Twi'leka, nie zabić.
- Tu IG. - zaczął mówić, by po sekundzie kontynuować. - Melduję, że wszystko jest w porządku. Przed chwilą jakieś śmieci próbowały zaatakować Mnie i przejąć statek ale szybko się z nimi uporałem. Nie skracaj swoich zakupów i zdobądź to co potrzeba.
Po powiedzeniu tych słów czekał chwilę na odpowiedź, po czym postanowił zwrócić się do czerwonoskórego, tylko On tu był tym "niebezpiecznym", choć w praktyce pewnie nic mu nie zrobi.
- Czerwony worze organów! - rzucił w jego kierunku od razu celując w jego kierunku z broni. - Wychodź z ukrycia, rusz w moim kierunku metr do przodu i rzuć swoją broń do mnie. Może nie zginiesz jak ta trójka przed chwilą. - IG teraz czekał na odpowiedź, w razie czego strzeli boltami ogłuszającymi.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Gweek » 29 Sie 2016, o 23:59

Rozcapierzył ryj, ukazując ostre kły. Po części nadgryzione zębem czasu, po trochu strawione próchnicą, a na pewno żółte i czarne od przebarwień po tym i owym. W płynie lub od jedzenia.
- Widziałeś kiedyś Gamirreańca, co by mu na wszystko starczyło? - Bo jak żyję, to nie. - urwał na chwilę, jakby czekał , aż do łba dojdzie mu ta wieść. - Tak jest i tym razem. Wracając do danego słowa to z nim jest jak z ręką... dwa razy na powitanie się jej nie podaje. - tu zrobił kolejną pauze i kontynuował. - Wiesz, czego od Ciebie chcę. Potrzeba mi solidnego uzbrojenia. Na pewno nie będziesz stratny i tego też nie muszę powtarzać. Dam Ci zarobić, tak jak mówiłem. - powiódł wzrokiem po ekspozycji, zacisnął pięść jakby na rękojeści nowego trzonka. Na tym nie poprzestał. Szukał czegoś, co by mu na szczupłym cielsku pasowało. Gotów był wyłożyć wszystko, co miał przy sobie by choć przymierzyć wytwory wypuszczone z ręki mistrza tego warsztatu. Pomachałby póbnie cackami mieniącymi się w słońcu, na ekspozycji.
- A co do tej drugiej sprawy... to ci ze statku szukają powiedzmy kwik przewodnika.Ja dam Ci zarobić, a oni... oczywiście mi i temu komuś, kogo możesz znać lub i nie... co by się podjął tego zajęcia. Ostrzegam, nie szukają byle knura spod kantyny. - spojrzał groźnie na osobnika przed nim. - Widzisz to? - pochylił się, by ten dobrze ale to dobrze się przyjrzał pustemu oczodołowi. - Ja straciłem tylko oko i miałem szczęście. Inni tracą... więcej niż kawałek ciała.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Mistrz Gry » 30 Sie 2016, o 23:41

Gweek
- Eeee... Dobra. - Płatnerz podrapał się po łbie. - Tam se idź i popatrz i se wybierz co. Ale pamiętaj. Piniondze od razu na stół ale wsadze Ci tyn topór styliskiem we rzyć. Zrozumioł no. I nie próbuj sztuczek bo ja tu nie jestem sam i w razie jakbyś chciał jaką głupote zrobić to Ci tu przyjdą i ją ze łba wybiją.
Właściciel warsztatu odsunął się i przepuścił Gweeka by ten mógł podejść do wystawionych przedmiotów. Cały czas obserwował "Chudziaka" i patrzył mu na ręce.
Odezwał się po kilku minutach niezręcznej ciszy kiedy to Gweek był już na dobre pochłonięty przymierzaniem każdej broni jaka znalazła się w zasięgu jego łap.
- Tej... A ten przewodnik to ma co un Wam? - Gweek nie był mistrzem empatii ale zaciekawienie w głosie płatnerza było łatwo wyczuwalne.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

IG87F
Czerwony wór organów pozostał nieruchomy i wpatrywał się w droida. IG dzięki swoim receptorom bez problemu dostrzegał, że twarz obcego zdradza silne zdenerwowanie. Widział, że Twilek zastanawia się nad czymś i pozostaje głucha na słowa IG. Oprogramowanie droida sugerowało mu, że powinien powtórzyć komendę dla wzmocnienia efektu. Wiedział, że chłodna logika jaką kierował się w swym jestestwie była obca organicznym bytom i te bardzo często podejmowały decyzje pod wpływem emocji. Wiedział też, że najlepszym możliwym motywatorem działania było uczucie zwane strachem.
Powtórzyć komendę! zasugerował natrętnie program.
I w tym momencie Twilek rzucił się za skrzynki chcąc zniknąć tym samym z pola rażenia IG87F. Droid był na to gotowy i oddał strzał.

Niecelny!

Bolt wgryzł się w metalową skrzynię w miejscu gdzie jeszcze przed ułamkiem sekundy stał czerwonoskóry Twilek. Układ skrzyń, pakunków i złomu w tym miejscu lądowiska zapewniał sporą osłonę i nieznajomy z powodzeniem mógł w tym momencie uciec nie narażając się ze strony IG87F na atak. Jeżeli droid chciał dopaść obcego musiał się teraz udać za nim w pościg.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Gweek » 31 Sie 2016, o 18:44

- Taa...chrum. Gacie w dół, kasa na stół. Taak takk. - Niechętnie odchudził się z pokaźnej sumki w gotówce, kładąc ją w wyznaczonym miejscu. Była to tylko kaucja, ma się rozumieć bezzwrotna. Czekał tylko na moment, aż zostanie dopuszczony do gablot z bronią. Podbiegł w podskokach do nowiuśkich i ostrych, jak Gweeka riposta, arg'garoków. Takich prawdziwych. Tradycyjnych. Jednym zdaniem " robótka ręczna". Ręce, aż mu się trzęsły z wrażenia i zachwytu (tak samo mocno jakby nie pił dłużej niż cały dzień) od tego całego macania, dotykania, wymachiwania i zadawania śmiertelnych ciosów powietrzu. Wybrał sobie jedno z tych arcydzieł, co by wielkością pasowało do jego dłoni i wzrostu.
Na stylisko nawinięto dookoła cienkim drutem po długości, zwiększając wytrzymałość drzewca, jednocześnie ułatwiając chwyt, by ten nie ślizgał się w spoconej dłoni. Drut obłożono dodatkowo w cienkie płaty skóry, utrzymujące drut ściśnięty jakoby sprężynę, a całości dopełnialniał rzemień ciasno nawinięty, by nadać trzonkowi należytego wyglądu, a przy okazji chłonąć nadmiar wilgoci. Tak przygotowana rękojeść na całej długości była bardzo poręczna i niezwykle łatwa w użyciu.
Broń miała kształt standardowego topora, z tą różnicą, że ostrze wibrowało z dużą częstotliwością, dzięki wbudowanemu generatorowi ultradźwięków. Siekiera bez obucha to jak gamorreanin bez drąga. Nie mogło go zabraknąć. Przy pomocy specjalnego rezonatora całe ostrze z durastali wprawiane jest w mikrodrgania. Wystarczy mocniejszy chwyt lub odpowiedni ruch bronią, by ta automatycznie była w pełni skuteczna i gotowa do działania. To techniczne udoskonalenie ułatwiało odrąbywanie członków od reszty ciała lub kruszenia co twardszych kości np. czaszki.
Mając uptrzoną broń, lśniącą w słońcu, dobrał się do kufrów i skrzyń skrywających m'uhk'gfy. Taaa. Kwik. Taaa. - odchrząknął tylko na zadane mu pytanie. Tak pochłonięty był penetrowaniem zasobów platnerza, że dopiero po chwili zajażył, że został o coś spytany. Płynnie wypowiadał słowa w swojej ojczystej kwikająco-pochrumkiwająco-harczącej mowie. Brwk mu było jedynie miejscowego akcentu, który zatracił się w piaskach puntyni Tatooine u jego rodziny, podczas pobytu na tej wciśniętej z wilgoci i zerodowanej skały.
- Szukam takiego miejscowego co to by po tutejszych burdlach oprowadził, z mapy czytać umiał, w dżungli przeżyć potrafił. Upolować co czasem. Zaprowadzić gdzie ta se zażyczy. Takie lepsiejsze zwiedzanie po kilku miejscach na tej planecie. No i wprowadzić tych melepetów ze statku w arkany tutejszego współżycia międzyrasowego. Kapujesz? - pomyślał, że jego rozmówca jsst albo głupi albo głuchy, skoro musiał mu takie absolutne podstawy tłumaczyć. Ale jedno musiał mu przyznać. Skarby do sprzedaży miał przednie... wznowił wertowanie i nakładanie na siebie kolejnych elementów i egzemplarzy pancerza. Próbując różnych modyfikacji, kombinacji, penetracji eee miało być dopasowania ze sobą pasujących do siebie elementów.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez IG-87F » 1 Wrz 2016, o 13:19

Niecelny strzał! Niestety. Jednak droid nie miał czasu gonić tego Twi'leka, jego program nakazywał mu dalej stać na posterunku i pilnować statku. Najwyżej przyjdzie po niego cała armia, ale z nią Sobie poradzi. A przynajmniej spróbuje.
Obrócił się i przystanął przy rampie statku czekając na Garlla, nie miał nic lepszego do roboty. Stać i pilnować. Sam także zaczął sobie obliczać, za ile może wrócić reszta drużyny nie mając wiele do zrobienia.
- Ta robota jest nieciekawa. - skomentował sam do Siebie, niby mógł rozpocząć pościg za Twi'lekiem jednak gdyby czekała na Niego zasadzka nie miałby szans się obronić. Droid po chwili usiadł koło statku obserwując wszystko przed sobą na wypadek kolejnego ataku.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Mistrz Gry » 2 Wrz 2016, o 12:29

Kittani
- Moja propozycja dotyczyła tego by Twój partner przestał tak bezczelnie pyskować. - Były wykładowca chemii paliw mówiąc to spojrzał na Cada. Pomimo uśmiechu na twarzy spojrzenie emanowało chłodem. - Wstań już. A wy mu pomóżcie. Znajdziemy tutaj jakieś miejsce do porozmawiania w spokoju i będziemy zachowywać się racjonalnie. Prawda? Żadnych ucieczek i niepotrzebnych głupich komentarzy, prawda Cad? Zrozumiałeś co do Ciebie mówię? Potwierdź.
- Taaa... - powiedział Cad z kwaśną miną gdy dwójka pomocników Khana postawiła go na nogach. - Żadnych głupot. To gdzie chcemy się udać i czego...
- Weź. Weź już przestań. Naprawdę. Ty chyba nie dostrzegasz tego, że tylko przez Twoją towarzyszkę nie zostałeś jeszcze porządnie skrojony.

Gweek
Gweek był szczęśliwy z kilku powodów.
Gweek siedział na niewielkiej ławce ustawionej pod ścianą jakiejś na wpół zarośniętej rudery i obserwował jak płatnerz i jego pachołki pracują przy przetapianiu złomu. Cieszyło go to, że on może sobie nic nie robić i w spokoju przyglądać się jak inni harują. Nogi miał wyciągnięte przed siebie a na kolanach położony miał topór który cały czas obserwował i gładził po stylisku. Jego nowe cacuszku cieszyło jego oko i budziło w Gweekowym sercu sporo dawno nieodczuwanej radości i podniecenia. Przy nogach leżał sporych rozmiarów worek z najlepszą zbroją jaką miał płatnerz na stanie i która pasowała na Gweeka bez większych przeróbek. Zbroja też dostarczała Gweekowi sporo radości; nie mógł się doczekać kiedy będzie mógł się w nią przebrać i pokazać reszcie. Dopełnieniem tego festiwalu radości było piwo którego, cała beczułka stała obok niego, a którą kazał sobie przynieść, żeby czekanie było przyjemniejsze. Piwo krążyło radośnie po ciele "chudzaika".
Płatnerz, za ostatnie kredyty, które zostały Gweekowi, powiedział, że sprowadzi tutaj najlepszego tropiciela i przewodnika jakiego zna w okolicy. Gweek miał tylko poczekać. Czekanie przedłużało się choć Gweek nie bardzo miał poczucie tego ile tak naprawdę czasu minęło.

IG87F
Pilnowanie statku było takie jak się IG mógł spodziewać. Mało atrakcyjne. Krótka chwila elektryzującej przyjemności w postaci rozstrzelania trzech zbirów była tylko krótkim - choć całkiem satysfakcjonującym - przerywnikiem. Od momentu ucieczki czerwonoskóego Twi'leka nie wydarzyło się nic godnego uwagi.
Nie licząc może pojawienia się trójki Jawów niedługo po tym jak IG został sam. Złomiarze z Tatooine (procesory logiczne przez jakiś czas obliczały w jaki sposób Ci mali padlinożercy mogli się dostać na Gmorrę) zabrali się za ściąganie ciał z płyty lądowiska. Widać, że im się spieszyło i nie chcieli długo zostawać pod okiem droida-zabójcy bo po niecałym kwadransie Jawowie - jak i ślady walki - pozostawały wspomnieniem.
IG uważnie sondował okolicę; dużo bardziej obawiał się tego, że ktoś może go w tym momencie obserwować i szykować się do skrytobójczego ataku. Mali zakapturzeni upierdliwcy w zasadzie wykonywali droidowi przysługę i nie było sensu do nich strzelać.

Kittani
Theon Khan i jego ludzie zaprowadzili Cada i Kittani na tyły ogrodzonej i bogato wyglądającej rezydencji. Konstrukcja budynku przypominała Kittani te które widziała na Tatooine, z tą różnicą, że tutaj ściany kopulasto sklepionego domostwa były różowe a na podwórzu rosło kilka smukłych ale bardo rozgałęzionych drzew; gałęzie splatały się ze sobą tworząc nad terenem całego ogrodu prawdziwy zielony baldachim.
- To dom mojego szefa. - powiedział Theon gdy wszyscy usiedli przy stole. Jeden ze zbirów na polecenie Khana przyniósł sporych rozmiarów naczynie ze smukłą szyją i pięć kubków.
- Lokalny napitek. Słodki produkt fermentacji tutejszych owoców. Nie wiem jak powstaje ale w to, że są deptane przez gamorreańskie matrony nie specjalnie wierzę. Częstujcie się. Cad nie miej już takiej miny. Nie zapraszałbym Cię tutaj gdybym chciał zrealizować swoje poprzednie plany...
- Jasne. A ja urodziłem się wczoraj. - mruknął Cad ale sięgnął po naczynie i wlał w dwa kubki solidną porcję napoju. Jeden wziął dla siebie drugi podsunął Kittani.
- Dobra, wiecie po co tu siedzimy? Domyślacie się? - zapytał Theon i wyciągnął się w fotelu zaplatając ręce na karku. - Nie? Cad, no co Ty. Wisisz mojemu szefowi całkiem sporo gotówki. Nie wyrzuca się ładunku wartego grube miliony w przestrzeń tylko dlatego, że celnicy chcieli wejść na pokład. Tak się nie robi...
- Czekaj... Ty pracujesz dla Talona? - Cad wydawał się być zdziwiony. Mina jaką zrobił Theon słysząc to pytanie sugerowała, że jest zdziwiony zdziwieniem Cada.
- Taak... a ty myślałeś że co? Bez obrazy, ale nie jesteście najgrubszymi kąskami na ulicy do skrojenia. Dostaliśmy cynk, że Skyrunner wylądował w tej pięknej okolicy. Szef nie chciał uwierzyć, ale kazał sprawdzić pogłoskę. I kurde. Niech mnie piorun trzaśnie, ale idę na lądowiska patrzę a tutaj Skyrunner jak malowany stoi, aż zaniemówiłem. A wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłem, że Cad i Garll przylecieli na Gamorrę w towarzystwie. No, no... Ciekawa sytuacja.
Theon zrobił przerwę i wlał sobie nową porcję napoju.
- Mój szef, Cad, nie jest głupi, Ty też nie jesteś. Wiesz dobrze, że po tym co zrobiliście powinniście byli nigdy więcej się tutaj nie pokazywać. A tymczasem robisz to. Przylatujesz tutaj i bezczelnie prowokująco lądujesz swoim statkiem na Gamorrze a potem jeszcze w towarzystwie tej pięknej damy szwendasz się po ulicach kosmoportu. Mój szef dobrze odczytał sygnał prawda? Masz propozycję. I to intratną. Taką która przekona mojego szefa by zapomniał o straconym ładunku. I nie musisz mi mówić nic więcej. Wiem, że ma to związek z Twoimi towarzyszami. Dlatego resztę opowie mi Twoja towarzyszka a moja była uczennica. Słucham więc, co Was tutaj sprowadza? Co mam przekazać mojemu szefowi? Niech to będzie przekonywujące.
Uśmiech jaki Theon posłał Kittani nie był wcale szczery i przyjemny. Brunetka poczuła jak coś ściska jej gardło a w głowie pojawił się dziwna panika; od tego co miała teraz powiedzieć, najprawdopodobniej zależała ich dalsza przyszłość.

Gweek
- Ty! - Mocny kopniak w udo wyrwał Gweeka ze snu.
Otworzył oko i rozejrzał się. Było już trochę chłodniej a słońce nie wisiało już wysoko na niebie; teraz schylało się ku zachodowi kładąc coraz dłuższe cienie i zabarwiając niebo na czerwono. Obok niego leżała roztrzaskana beczułka po piwie; chyba chciał nią rzucać gdy odkrył, że piwo się skończyło. Nie pamiętał dokładnie.
- Ty. Chudziaku. Tutaj stoję. Wołałeś mnie. Czego chcesz? - głos z pewnością należał do Gamorreanina ale był odrobinę wyższy i jakby bardziej melodyjny.
- Ruszę tę dupę. Nie będę tak tutaj stała i se wietrzyła. Mów czego chcesz. I dawaj te kredyty.
Nad Gweekiem stanęła gamorreanka. Przyjżał się jej z zaciekawieniem walcząc jednocześnie z otępiającą sennością poalkoholową. Nieznajoma choć była trochę mniejsza niż on sam to biodra miała równie szerokie jak on a i góra pod skórzanym odzieniem była należycie zaokrąglona. Podobało mu się to. Gweek dostrzegł też, że kobieta ma długie czerwone włosy zaplecione w grubaśny warkocz. I tak jak on miała jedno oko; drugie było okryte opaską.
- Wstawaj Knurze. No... Dalej. Bo Ci zmiażdżę kapciem Twojego małego i będziesz panna do wzięcia. Szukałeś ponoć przewodnika. No to mnie masz.

IG87F
Słońce zaczynało schodzić z nieboskłonu sprawiając, że temperatura powietrza powoli zaczynała spadać. Pomimo to jednak układ chłodzenia IG miał co robić i to pomimo wspaniałych usprawnień dokonanych przez Garrla.
Monitorowanie temperatury po pewnym czasie stało się jedyną rozrywką jaką miał IG. Widać jego obecność przy statku skutecznie odstraszała lokalnych obwiesi i zbirów. Tak przynajmniej kazał mu myśleć program logiczny.
Garrl przyszedł po paru godzinach. Gdy tylko pokazał się na płycie lądowiska IG wiedział już, że mały Sullustianin padł ofiarą kogoś większego. Był cały brudny, miał podbite oko, rozcięty rękaw kurtki i trochę utykał. Szedł powoli w stronę statku i droida i przeklinał szpetnie na wszystko wokół.
- Nic nie mów... - powiedział gdy podszedł do IG87F i przysiadł na rampie.
- Czekali na mnie. Musieli widzieć jak kupuję towary. Zabrali sanie z zapasami i resztę kredytów. Przynajmniej Ty miałeś spokój.... Bo miałeś prawda? Gamorra sramorra. Co robimy? Jakiś pomysł? Pozostali się odzywali?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez IG-87F » 3 Wrz 2016, o 16:08

IG w takich momentach jak ten żałował jednego, że jest droidem-ochroniarzem. Maszyny szpiegowskie mają przynajmniej "Ekscytujące", jakby to ujęły organiczne formy życia, zajęcia. A On? Musiał stać przy statku i go pilnować, jedyne co w jakiś sposób rozruszało jego procesy obliczeniowe to ta malutka strzelanina, choć raczej porównywał to do strzelnicy niżeli jakieś walki. Potem pojawili się Jawowie, ale IG nie uraczył ich niczym więcej jak spojrzeniem sensora.
Dopiero po kilku godzinach, gdy zaczynało być chłodniej, choć systemy chłodzenia dalej miały dużo roboty, pojawił się Garrl. A On... Cóż. Wyglądał jakby został napadnięty i tak pewnie było. Nie dał nic powiedzieć IG i po chwili opowiedział co się stało, gdyby droid był żywą jednostką pewnie, by się wkurzył jednak teraz chłodno analizował całą sytuację.
- Rozumiem. - stwierdził szybko IG, brzmiało jakby się tym wcale nie przejmował, choć myślał co zrobić z tą sprawą. - Teoretycznie mógłbym ich poszukać, choć potrzebowałbym informacji od Ciebie na temat ich wyglądu. Istnieje jednak wysokie prawdopodobieństwo, że jak tylko opuszczę to miejsce, to cię sklepią potencjalne gnidy, które chcą ukraść ten statek.
- Jedyne co było ciekawe w mojej pracy, to rozstrzelanie jak manekinów, trzech idiotów, którzy myśleli, że mogą mnie pokonać. Spokój się dla mnie kończy dopiero, gdy coś mnie "Podnieci" jak wy to ujmujecie, Organiczne Wory Mięśni i Nerwów. A bez walki z co najmniej 40 osobowym oddziałem o to jest trudno. - dodał.
- Co do reszty. Nie odzywali się. Czy to jakiś problem? Według mnie, gdyby mieli po co używać komunikatorów, to by ich użyli by coś ważnego powiedzieć. Nikt nie potrzebuje słuchania o "tym jak piękna jest ta planeta", a szczególnie Ja. - podczas mówienia o piękności planety, IG przy okazji próbował symulować głos reszty załogi, tak gdzieś jedno słowa na załoganta.
- Najlepszym rozwiązaniem byłoby czekanie, przynajmniej do momentu aż będziesz użyteczny w jakikolwiek sposób. Nie obraź się, ale obydwoje wiemy, że w tej chwili twoja przydatność jest śmiesznie niska. Jeśli nie odezwą się do wschodu słońca, spróbuje samemu się do nich odezwać a w ostateczności ich szukać, choć prawdopodobnie skończy się to strzelaniną.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Mistrz Gry » 5 Wrz 2016, o 12:03

IG87F
Garll wysłuchał w skupieniu relacji droida i widać było, że się zastanawiał nad czymś. Gdy IG87F przestał mówić sullustianin pozostawał jeszcze przez chwilę milczący po czym się odezwał.
- Chciałbym, mój blaszany przyjacielu, byś poszedł odebrać to co mi... nam zabrali. Tak po prostu. To tylko sugestia... prośba. Poszedłbyś tam gdzie trzeba i zrobił z nimi porządek. Siłą. Wiesz o co mi chodzi. O mnie nie musiałbyś się martwić. Zamknąłbym się na statku i ewentualnie strzelał z wieżyczki. Co Ty na to?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Gweek » 7 Wrz 2016, o 09:29

- Coś pięknego. - tylko tyle mógł powiedzieć. Ni więcej ni mniej. Dziś był szefem. Prawdziwym kierownikiem zamieszania. Siedział i patrzył na ręce innym, uwijają się oni jak w ukropie, a Gweekowy zad spoczywa spokojnie na trzeszczącej ze starości ławie. - Robić to nie ma komu, a kredyty to by każdy brał. - tak skwitował tyrających przy ogromnym palenisku pachołków płatnerza. Gorąc i wilgoć dawała mu się we znaki, choć sam nie robił nic, a co mieli powiedzieć rypiący przy żarze robole? - Nic... mieli je..ać ---> jechać z tym złomem do późnych godzin wieczornych.
Obiekt leżący mu na kolanach mógłby być samiczką, maciorą lub inną damą. Takiego okazu piękna się nie zapomina. Ba... ciężko oderwać wzrok zaropiałego oka, śledzi się to cudo tak, jak psychopata swój obiekt pożądania. A Pitoogg pożądał swojego nowego nabytku. Tak mocno, że mógłby mu stanąć. Legion szturmowców na baczność oczywiście i Muh dałby im radę tym swoim nowym "niszczycielem".
O jejku, a co by było, gdyby odwalił defiladę w płatnerskim arcydziele przed swoimi wspólnikami z przypadku jakby to nazwał. Gwizdali i klaskaliby z podniecenia widząc prezencję, styl i gust jaki sobą reprezentuje w nowej zbroi.
Najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że mógł beskarnie nic nie robić, nie mieć zmartwień, chłodne piwko w cieniu pić. Bardziej to przypominało obalanie owej beczółki, która w magiczny sposób dostała się w jego ciężko spracowane rączki. Czas to kredyt. Kredyt to piwsko. Więc pił szybko, bo szkoda czasu, ktorego miał i tak za wiele. I no właśnie... kto śmiał go obudzić?!
Gdyby chciał robić coś szybko to by jedynie opadła mu powieka. Dostał kopa, po którym ból leniwie rozchodził się po znieczulonym cielsku. Leniwie przepatrywał okolicę i podziwiał uroki piękna tej planety. Zbliżający się zachód słońca i .... dramat jaki go dopadł, na widok rozbitej beczółki uciech oraz mgliste wspomnienie jak to rozczłonkowywał drewno przesiąknięte aromatycznym trunkiem. Zapewne szukał drugiego dna i go niestety nie znalazł. Bolała go głowa. Ciekawe czy nie czasem od upadku z tej ławeczki, na której to siedział.
Oko podążyło za głosem. Chyba miał zwidy albo cu. Omamy przedstawiały mu rasowy okaz fauny tej planety. Żeńska przedstawicielka jego gatunku obijała go buciorem raz za razem, gdy nie reagował na polecenia głosowe. Miał już wstać, ale krew dziwnym trafem zamiast do mózgu, płynęła do jednego mięśnia.
"Chudziak" - to określenie zaczynało mu się podobać. O ile pamięć go nie myliła, a zdarzało się to raz na jakiś czas, użył tego określenia na maszynkę do mielenia mięsa jak się okazało - jego kompana w ucieczce i miesięcznym odwyku. To jest jegomość ukryty jakimś cudem pod tą stertą cienkiej blachy, nie był za rozmowny. Był wręcz niemiły, słał docinki i obelgi jakoby Gweek był gupi jak but. Chyba mu zazdrościł tego, że strzelał lepiej browary i inne trunki niż karzeł skryty we wnętrzu tego pancerza... a na wzmiankę o rozmowach i używaniu działka ... oj się wręcz zapieklał chyba z zazdrości o to, ile bab ustrzelił tym swoim działkiem pokładowym. Pociągnie za spust szło mu wręcz lepiej niż dobrze.
Na widok Gamorreanki, aż chciał coś powiedzieć, tylko nie wiedział co. Zdanie za zdaniem, ponaglone pytaniem i groźbami przejścia do rękoczynu spowodowały próbę powstania. Chwiał się na nogach, ze dwa razy wcześniej upadając na tyłek, robił krok w przód i dwa w tył, aż podniósł swoje manatki czyli wór i arg'garoka. Przewodniczka tylko patrzyła z politowaniem na to przedstawienie.
- Ę ? Ułoooo. - zakolysał ramionami na boki, przeciągając się i ziewając dalej "zabity". Chrumknął coś pod nosem.
- Pitoogg miał zaropić? Kto komu co da? Coś miał zropić?. - sapał bez sensu, aż wyłapał z łokcia w brzuch i kopa w wora. Trochę mu przeszło, ale nie za wiele... nim się pozbierał, zdołał wyjąkać piskliwym głośikiem - Kretyty , sztatekk. - wskazał głową kierunek, gdzie orientacyjnie było lądowisko.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Kittani Levfith » 8 Wrz 2016, o 22:43

Kittani coraz mniej podobało się to przypadkowe spotkanie z byłym wykładowcą i cała sytuacja, która w jej mniemaniu miała coraz mniej sensu. Wizyta w domu szefa nie zwiastowała nic dobrego. Doskonale znała ten typ ludzi - drogie i wystawne życie, piękne posiadłości rozsiane po całej galaktyce i powitalne drinki dla ,,gości" podczas gdy ich zleceniobiorcy wykonywali całą brudną robotę za nich, gdzieś hen daleko. Aż skrzywiła się w duchu na samą myśl o tym, w co się wpakowała przez Cada. Gdyby tylko mogła zrobiłaby mu o to głośne wyrzuty, tupnęła nogą i posłała mu gniewne spojrzenie. Pozostało jej tylko chłodne spojrzenie na niego gdy podawał jej trunek, którego nie miała zamiaru wypić, przynajmniej nie na samym początku. Nie wiedzieć czemu im dłużej przypatrywała się zarówno Cadowi jak i Theonowi tym bardziej upewniała się w przekonaniu, że coś jest nie tak. Z każdą minutą odczuwała jak zaczyna się denerwować a napięta atmosfera nie sprzyjała zachowaniu spokoju. Jakim cudem wpadła zarówno na jednego jak i na drugiego? I czemu musieli sobie akurat wejść w drogę? W tym momencie miała ochotę złożyć uroczystą przysięgę, że nigdy więcej nie ucieknie z obcym mężczyzną który może mieć pół Galaktyki jako wrogów. Trzeba było pozostać przy poprzednim przemytniku... On miał tylko złośliwego droida. Kittani przeniosła spojrzenie na swojego byłego wykładowce. Mogłaby przysiąść że już za czasów akademickich czuła, że ten człowiek nie jest do końca tym, za kogo się podawał. Nigdy nie wzbudził jej sympatii i zaufania. Jego pytanie początkowo nieco zbiło ją z tropu jednak w porę przypomniała sobie, jaki cel przyświecał ich wyprawie. Problemem było jednak odpowiednie wyważenie informacji które powinna zataić.
Jego uśmiech wywołał natomiast reakcję, której ona sama nie była w stanie do końca przewidzieć. Nienawidziła właśnie takich typów, którzy bezczelnie się uśmiechają myśląc że kogoś przyszpilili i przejęli całkowitą kontrolę nad dalszym biegiem wydarzeń. Gdy tylko mogła rzuciłaby się przez stół i osobiście zdrapała uśmiech z jego twarzy. Odwzajemniła równie nieprzyjazny i nieszczery uśmiech, chociaż w jej wydaniu było to zdecydowanie zgrabniejsze.
- Ciekawy zbieg okoliczności. Spotkać się tak daleko od Coursant i trafić akurat na osoby, które się zna. - zaczęła powoli, zawijając kosmyk włosów na palec jakby zupełnie obojętnie. Jeśli on pogrywa z nią Kittani nie pozostanie mu dłużna.
- Ciągła tułaczka i poznawanie różnych osobistości oraz ras... Okazuje się, że niektóre wybitne jednostki mają problemy nawet na drugim krańcu Galaktyki. - tutaj posłała krótkie spojrzenie Cadowi. Oparła się wygodniej o oparcie fotela, rezolutnie zakładając nogę na nogę i upijając łyk trunku. Chwilę przyjrzała się lokalnemu wyrobowi w szkle, jakby w ciszy oceniając jego degustację, dopiero po chwili powracając wzrokiem do swojego rozmówcy. - Mamy na statku Gamorreanina więc obraliśmy ciekawy kurs, pragnął powrócić na swoją planetę. Swoją drogą całkiem tu ładnie ale strasznie gorąco, prawda? - mówiąc to odchyliła nieco swoją bluzkę jakby chcąc podkreślić ten fakt. Pochyliła się nad stołem, tym razem przyglądając mu się już bez cienia strachu.
- Chociaż bardziej mnie ciekawi... co pan tutaj robi? Akademickie mury zaczęły dusić? - rzuciła z uśmiechem który ciężko było sprecyzować - z jednej strony wyglądał na paskudnie złośliwy ale nadal pozostawał w gamie tych uśmiechów, które nie prowokowały do bójki czy też awantury.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez IG-87F » 9 Wrz 2016, o 18:56

Droid przez chwilę patrzył na Sullustianina, nigdy by się nie spodziewał od Niego takich słów. Jednak to nie znaczy, że nie podobały się IG. W końcu będzie coś ekscytującego jak to ujmują istoty organiczne, a On pokaże istot w najbliższej okolicy, że z Nim się nie zaczyna.
- Dobra. Znam się na tym. - stwierdził po chwili 87F. - Rozmawiasz właśnie z windykatorem z zawodu, a przynajmniej dawnym. Jednak... Opisz mi ich oraz dokładne miejsce, gdzie Cię tak urządzili. A jeśli pamiętasz, także powiedz w którym kierunku poszli. Wtedy namierzę ich i pokaże co myślę o atakowaniu mechanika, który mi uratował układ chłodzenia.
Po tym krótkim monologu IG czekał na szczegóły od Garlla, by po otrzymaniu ich wyruszyć jak najszybciej.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Mistrz Gry » 10 Wrz 2016, o 14:46

Gweek
- Co Ty tam do mnie sapiesz chudziaku? - gamorreańska łowczyni zdawała się być zdenerwowana. - Jaki statek? O czym Ty bredzisz?
Spojrzała w kieruniu wskazanym przez Gweeka i wypuściła gniewnie powietrze przez nos.
- Chyba se żartujesz? Ja nigdzie nie leze dopóki nie dowiem sie co trzeba zrobić. Murgg mówił, że będziesz miał dla mnie robote w lesie. Miała być konkretna oferta a póki co widze konkretnego głąba. Mów zaraz o co Ci chodzi albo szukaj se innego głupiego.

IG87F
- Dobrze - na zbitej i opuchniętej twarzy Sullustainina pojawiło się coś na kształt uśmiechu - coraz bardziej zaczynam Cię lubić. Poczekaj chwile.

Garll wszedł do Skyrunnera i przyniósł sobie porcję żelu biomedycznego. Usiadł przy stanowisku przy którym wcześniej naprawiał IG i zaczął sobie powoli go wcierać w poranione miejsca. Krzywił się z bólu i syczał przy każdym dotyku ale pomimo to już po chwili tłumaczył IG co i jak.
- Pamiętasz ten lokal w którym byliśmy na odprawie? To tam nieopodal jest niewielkie targowisko z żarciem. Przy tym targowisku zaczepiło mnie dwóch ludzi i trójka knurów. Dlugo nie pytali i szybko poszli w czyny. Zabrali sanie, ładunek i kredyty. Mówili coś o piciu w "Czarnym Bąblu". Może tam jeszcze są? Tam bym zaczął. IG może nie komunikujmy sie jeszcze z Broskiem co? Nie denerwujmy go.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Mistrz Gry » 10 Wrz 2016, o 21:21

Kittani
Khan zmierzył wzrokiem Kittani gdy ta wdzięczyła się do niego. Przetarł ręką czoło i przygryzł wargi co mogło świadczyć o tym, że oglądany przez niego obraz spodobał mu się. Uśmiech, który pojawił się na jego ustach oglądała już tyle razy w pałacu Hutta Yarlo na Tatooine, świadczył tylko o jednym. Ryba połknęła haczyk.
- Cóż... to co ja tutaj robię, moja droga, nie jest najciekawszą sprawą. Nie tak ciekawą jak Wasza obecność tutaj. Zwłaszcza Twoja, moja droga. Ale w porządku... Powiedzmy, że udało mi się załatwić sobie w tych stronach drugi etat. Bardziej dochodowy niż praca na uczelni. I dlatego zrezygnowałem z pracy wykładowcy. Wasz rocznik był chyba nawet ostatnim którym uczyłem.
Ex-wykładowca nie odrywał wzroku od Kittani. W jego spojrzeniu było coś natarczywego. Ten rodzaj natarczywości też znała. Na tatooin klienci z takim wzrokiem zawsze zwiastowali problemy i zawsze chcieli więcej niż tylko taniec.
- I proszę. Czasy akademickie mamy już za sobą. Mów mi Theon. Te formalności są...
Theon nie dokończył zdania. Otworzył usta ale nic więcej nie powiedział. Zmarszczył brwi i spojrzał na coś co znajdywało się za plecami Cada i Kittani. Albo na kogoś bo Kittani zdawało się, że słyszy czyjeś kroki, ale gdy się obejrzała nikogo nie dostrzegła.
- Wybaczcie mi na chwilę. Ktoś chce załatwić z szefem kolejny interes. Męczy już mnie to zastępstwo.

***

Atmosfera przy stole była drętwa. Kittani i Cad w towarzystwie dwójki ludzi Khana siedzieli ciągle przy stole podczas gdy Khan poszedł w głąb ogrodu i z kimś tam rozmawiał. Cad próbował nawiązać jakąś rozmowę, jednak jego próby były zbywane ciszą i wymownymi spojrzeniami. Kittani mogła być jednak wdzięczna durosowi za te próby bo mogła choć w minimalnym stopniu spróbować podejrzeć z kim rozmawia Khan. I choć nie dane było dostrzec wiele, a szczegóły się zacierały to miała pewność, że z Theonem rozmawiał czerwonoskóry Twilek. Widziała go tylko przez chwilę, nawet udało się jej dostrzec jego twarz. Ale to wszystko. Nie znała go i nie wydał się jej przyjemnym typem. Jednocześnie poczuła pewien niespotykany dotąd dotyk niepokoju.

***

- Przepraszam Was. Mój szef jest zajętym człowiekiem. - Khan usiadł z powrotem na miejscu. - Na czym to skończyliśmy?
Theon starał się mówić swobodnie, jednak Kittani nie umknął ten szczegół. Starał się. Coś go właśnie musiało zdenerwować; zapewne coś o czym rozmawiał z Twi'lekiem. Nie było to jednak zdenerwowanie wywołane gniewem. Brunetka odnosiła wrażenie, że Khan się czegoś wystraszył.
- Aaaa... Już wiem. - sięgnął po swoje naczynie z winem i upił z niego łyk. - Próbowałaś odwrócić moją uwagę świecąc zawartością dekoltu. Za stary jestem na takie sztuczki, panienko. Do rzeczy. Czego wy tu, kurwa, szukacie?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez IG-87F » 10 Wrz 2016, o 22:41

IG nie odpowiedział, gdy Garll stwierdził, że zaczyna go coraz bardziej lubić. Przyjął to do wiadomości i czekał na Niego, gdy ten na chwilę wszedł do statku, by po chwili wrócić z żelem. Droid nie komentował tego zachowania, jednak rejestrował je, by mieć na przyszłość większą wiedzę w zakresie pomagania rannej istocie organicznej. Ostatnim razem te braki bardzo się uwidoczniły. Po chwili Sullustianim zaczął objaśniać sytuację, droid wszystko notował w swojej bazie danych, cóż, czyli musi wbić do tawerny i kogoś naprostować, choćby miał się bić z całą zrobi to.
- Rozumiem. Prawdopodobnie skończy się to strzelaniną, ale nie dbam o to. Co do futrzaka. Nie ma po co nawiązywać z nim połączenia, nie uważam go kogoś ważniejszego, nieważne ile razy będzie to mówił. To ja idę się tym zająć.
Rzucił na odchodne ustawiając blastery w tryb największej mocy i ruszył nieopodal miejsca, gdzie była zbiórka. Następnie spod tamtej karczmy chciał ruszyć do tego targowiska i po drodze wyszukać "Czarnego Bąbla", najwyżej kogoś spyta miłymi lub mniej miłymi metodami.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Kittani Levfith » 11 Wrz 2016, o 23:33

Kto by pomyślał, że przymusowy pobyt w pałacu Yarlo jednak niósł ze sobą jakieś korzyści i doświadczenie z tego miejsca przyda jej się w dalszej wyprawie? Życie doprawdy bywa przewrotne... A mężczyźni w całej galaktyce byli jednak bardzo naiwni i prości w obsłudze. Brunetka uśmiechnęła się na samą myśl o tym, że jednak nie wyszła jeszcze z wprawy i nawet taki stary wyjadacz jak on dał się nabrać na jej sztuczki. Sądząc po jego słowach wszystko powinno teraz pójść gładko - i faktycznie tak było, do czasu. Jego na wpół urwane zdanie zaniepokoiło ją na tyle, że bez namysłu odwróciła się za siebie próbując kogokolwiek dostrzec. Na co liczyła? Może na tego legendarnego szefa, albo swoich kompanów ze statku... Sama nie wiedziała, kogo mogłaby tam dostrzec. Zastała ją tylko ściana bujnej zieleni i dziwne przeczucie, że nie był to byle kto.

Cad szczęśliwie okazał się dość wyrozumiały na sztuczki Kittani i skwitował to wszystko rozbawionym spojrzeniem. Atmosfera przy stole nie skłaniała jednak do uśmiechów - czuli się tak, jakby siedzieli przy jednym stole ze swoimi niedoszłymi oprawcami, czekając na jedną wielką niewiadomą. Ją z kolei bardziej interesowało to, co działo się w głębi ogrodu. Początkowo nie mogła dostrzec zbyt wiele oprócz zarysu sylwetek postaci, dopiero po dłuższej chwili i kilku krokach z ich strony mogła się uważniej przyjrzeć tej dwójce. Khan rozmawiał z czerwonoskórym Twi'lekiem który najwidoczniej nie był w najlepszym nastroju sądząc po jego gestykulacji i wyrazie twarzy. Próbowała w jakiś sposób go dopasować do każdej z odwiedzonych planet licząc, że być może to kolejny stary znajomy którego w pierwszej chwili nie rozpoznała, podobnie zresztą jak samego Khana. Pustka. Jedynie kolor jego skóry wywołał u niej niepokój - Sithowie pojawili się w jej umyśle na ułamek sekundy, szybko jednak odrzuciła to dość niefortunne skojarzenie. Pewnie to jakiś przemytnik któremu się podwinęła noga z ładunkiem.... Na pewno.

Spodziewała się wszystkiego po powrocie mężczyzny - wybuchu złości, zdemaskowania jej osoby i zamiaru czy nawet porwania a otrzymała ledwo wyczuwalną dozę strachu w jego głosie. Wielki Khan się czegoś boi? I to po jednej rozmowie z podejrzanie wyglądającym Twi'lekiem? Jego słowa wskazywały na nadzwyczajne otrzeźwienie z sytuacji która miała miejsce przed wizytą tajemniczego gościa. Przez tego czerwonoskórego intruza cała jej gra aktorska poszła na marne.
- Niby za stary a nie wie, że przy damach nie wypada przeklinać. - rzuciła do niego krzyżując ręce na piersiach. Przyglądała mu się uważniej dłuższą chwilę, próbując coś wyczytać z jego twarzy. Skoro tak łatwo dał się nabrać za pierwszym razem, może uda jej się ta sztuka ponownie? Chwyciła za naczynie i dolała sobie trunku w milczeniu, starając się poświęcić całą swoją uwagę właśnie tej czynności. Zupełnie jakby mężczyzna nie zadawał żadnego pytania. Powoli podniosła się z krzesła mając na uwadze to, aby nie wywołać niepotrzebnych reakcji ze strony dwójki zbirów. Pochyliła się nad stołem w jego kierunku sięgając po prawie puste naczynie.
- Theon, Theon... - westchnęła głośno uzupełniając brak trunku w jego szkle. - Po co te nerwy? - zapytała unosząc na niego wzrok i podsuwając palcami pełne naczynie tuż przed nim. Usiadła na swoim miejscu ani na chwilę nie spuszczając z niego wzroku, co prawda trochę natrętnego ale w taki sposób, który powinien polubić każdy mężczyzna.
- W sumie... wiesz, co bym chętnie odnalazła? Twojego szefa. Po tym wszystkim co o nim usłyszałam wydaje mi się być ciekawą osobistością. Może i dla mnie znalazłby jakieś zajęcie? Sam dobrze wiesz, że radzę sobie przy statkach nadzwyczaj dobrze. - uśmiechnęła się na samą myśl o tym, że być może to właśnie ona a nie Duros doprowadzi ich do Talona Karrde i zbierze wszystkie laury.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Mistrz Gry » 12 Wrz 2016, o 10:48

IG87F

IG87F ruszył na polowanie.
IG87F sprawdził swoją broń, powiedział co miał powiedzieć i ruszył w kierunku miasteczka zostawiając Garlla samego na płycie lądowiska. Sullustianin odprowadził droida wzrokiem wsłuchując się w dźwięki jaki wydawały jego serwomechanizmy przy każdym kroku. Gdy tylko IG87F zniknął z pola widzenia, a odgłosy jego kroków przestały być słyszane, Garll wszedł na pokład Skyrunnera zamykając za sobą pomost wejściowy.

Mieszkańcy schodzili mu z drogi, udawali, że go nie widzą, dzieciaki albo zaczynały płakać (te młodsze) albo szły za nim zaciekawione (te starsze). Matki ze zgrozą próbowały odciągnąć swoje pociechy od maszerującego stanowczo IG87F. Brakowało tylko by zwierzęta zaczęły porykiwać i wierzgać by IG zaczął jawić się w świadomości tubylców jako istota stworzona ze Zła i zło niosąca. Choć, prawdę powiedziawszy, daleko mu do takiego stanu rzeczy nie było.
Takie zachowanie mieszkańców nie powinno dziwić zważywszy na to jak szybko potrafią się roznosić plotki. Strzelanina na lądowisku nie przeszła w osadzie bez echa. Do wieczora chyba, każdy już wiedział mniej więcej, co się stało.
Zło... Do szpiku kości. Ja nie wiem jak takiego droida można trzymać.... Ja znałem tych chłopów.. poczciwe byli... Pewnie chcieli pomóc posprzątać na statku albo chociaż iluminatory umyć... A tutaj zaraz rozstrzelanie... Czasem żałuję, że nie mieszkam bliżej Huttów... tam to przynajmniej jako taki porządek by z nim zrobili. A teraz... o Patrz... Idzie tu... Schowajmy się lepiej

IG87F trafił na miejsce bez problemów. "Czarny bąbel" rzeczywiście był w tym miejscu w którym opisał mu Garll. Przy targowisku nieopodal kantyny, w której byli rano. Wszystko się zgadzało.
Na opuszczonym błotnistym placu stało kilka namiotów i straganów handlarzy jednak większość w tym momencie była już zamknięta a Ci z handlarzy którzy zostali pospiesznie się pakowali. Przeczuwali co może się niebawem tutaj dziać.
"Czarny Bąbel" był niewielkim kopulasto zakończonym budynkiem wciśniętym pomiędzy dwa inne domostwa o podobnej konstrukcji choć znacznie większe. Wejście do lokalu zdobił świetlisty neon z nazwą lokalu oraz prostą animacją pokazującą pękającą bańkę. Obok drzwi wejściowych postawiony był okrągły stół przy którym siedział zielony rodianin, zabrak i największy, najtłustszy i najbardziej rozlazły gamorreanin jakiego IG87F oglądał w czasie swego istnienia. Cała trójka grała w karty i zdawała się nie widzieć droida. Za to ten bez problemu dostrzegał ich broń. Topór, oraz dwa karabiny blasterowe; wszystko spokojnie czekające "pod ręką".
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Mistrz Gry » 13 Wrz 2016, o 09:33

Kittani
- Poczekaj. - Theon zgubił gdzieś luz, który trzymał na początku rozmowy. Kittani poczuła, że po tym co zaraz usłyszy nie będzie jej do śmiechu; czuła się tak jakby znowu była na uczelni i siedziała w jego gabinecie czekając na porcję solidnego pedagogicznego ochrzanu. A przecież było to tak dawno temu, skąd w jej umyśle takie skojarzenie?
- Nie będzie żadnej pracy dla Talona Karrde, zrozumiano? W zasadzie to mam dosyć tej rozmowy. Muszę się mocno zastanowić co z Wami zrobić...
Nim Kittani zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować i przeanalizować, to co się po słowach Theona zaczęło dziać, było już za późno. Brakowało ułamaka sekundy by jej ciało mogło podjąć próby obrony. Napastnicy byli szybsi. Blastery w rękach ochroniarzy pojawiły się niemalże nagle. Dwa strzały. Oba celne. Kittani i Cad opadli na krzesła bezwiednie.
Nim brunetka ostatecznie odpłynęła w ciemność i wszechogarniający niebyt zdążyła jeszcze usłyszeć głos Theona.
- Sprzątnąć ich, nie są mi tutaj potrzebni...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez IG-87F » 13 Wrz 2016, o 16:08

Droga nie zajęła dużo czasu, przy okazji IG zrozumiał, że był obecnie postrachem okolicy. A przynajmniej tymczasowo, ale mu to nie przeszkadzało... Prawdę mówiąc z chęcią, by cieszył takim respektem tutaj. A jak będzie trzeba to spotęguje uczucie strachu. Jednak zauważył już swój cel podróży, "Czarny Bąbel". To miejsce nie wyglądało na jakieś wybitnie ciekawie, jak wszystko zresztą w tym miejscu ale to inna sprawa.
IG spostrzegł, że już handlarze przeprowadzali ewakuację widząc, że maszyna nadchodzi. Cóż, droid jest na tyle zdeterminowany, by pokazać co o tym myśli, że nawet by wysadził tą kantynę a ma czym. Przy okazji zauważył Zabraka, Rodianina i... Wzgórze w wersji organicznej? Krzyżówka Hutta i Gweeka? 87F nigdy na sensory nie widział takiego Gamorreanina, nawet Gweek przy tym... To jak On przy droidzie typu IG.
Widział, że mieli obok siebie broń, dwa karabiny blasterowe i topór. Cóż, karabinom trochę zajmie pozbycie się tarczy Droida, problemem jest topór bo jego uderzenie przy takiej masie Gamorreanina pewnie przetnie maszynę na pół. Ale na razie postanowił, nie działać agresywnie i ich nie atakować, po prostu swym standardowym krokiem ruszył w kierunku wejścia. Pewnie zainteresuje się Nimi, lub Oni nim jak zajmie się tymi co Garrla pobili.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [Gamorra] - Dorwać Ślimaka

Postprzez Mistrz Gry » 14 Wrz 2016, o 14:08

IG87F
Droid podszedł do wejścia do "Czarnego Bąbla" bez jakiejkolwiek reakcji ze strony ochroniarzy. Bo tak to właśnie wyglądało na pierwszy rzut receptora; trójka obcych siedziała i grała w karty w najlepsze. Jednak gdy był już przy drzwiach i wyciągnął chwytak w stronę panelu kontrolnego odezwał się rodianin.
- Hej. Złomie - odłożył trzymane karty i sięgnął po blaster i przeładował go wymownie - Droidy wchodzą do środka tylko, jeżeli zapłacą wejściowe... I do tego bez broni.
Czarne i lśniące oczy rodiańskiej mendy miały w swoim spojrzeniu coś złośliwego. Podobnie wyglądał trąbkowaty aparat mowy. Ogólnie cała sylwetka Rodianina wydawała się droidowi złośliwa i zaczepna.
Zabrak i ogromny gamorreanin wstali z miejsc i sięgnęli po broń. Stojący najbliżej IG87F tłusty knur sapał ciężko, tak jakby każdy większy ruch sprawiał mu problem, pomimo to topór w jego łapach był obracany całkiem sprawnie. Zabrak z kolei podniósł blaster i wycelował w droida.
IG87F najwyraźniej nie mógł tak po prostu wejść do lokalu.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Kittani
Obudziło ją szarpnięcie i przez dłuższą chwile nic się nie działo. Świadomość wróciła do niej z opóźnieniem. Otworzyła oczy i rozejrzała się wokół. Siedziała w jakimś ciemnym pomieszczeniu, na czymś co mogło być więzienną pryczą. Jedynym źródłem światła była niewielki czerwony punkcik unoszący się w ciemności po drugiej stronie pomieszczenia. Punkcik to przygasał to rozjaśniał się jednak w niewielkim stopniu rozpraszał otaczający ją mrok.
- Cieszę się, że wstałaś.
Głos Theona Khana dochodzący z ciemności z miejsca wyjaśnił jej pochodzenie czerwonego punkciku; wykładowca chemii paliw coś palił.
- Wybacz mi proszę to w jaki sposób Ciebie potraktowałem, ale do momentu kiedy nie będę miał całkowitej pewności co do Waszych intencji nie mogłem postąpić inaczej. Musiałem zachować pozory. - Punkcik rozjarzył się, gdy Theon zaciągnął się robiąc tym samym krótką pauzę w swojej wypowiedzi.
- Dopóki nie dowiem się kim jesteście i czego tak naprawdę tutaj szukacie nie wiem czy mogę traktować Was jako sojuszników czy przeciwników. Zatem mów teraz. Nikt nam nie przeszkodzi. Dla ułatwienia dodam, że Cad już swoje powiedział i to co usłyszałem bardzo mnie... hmmm... zainteresowało. Zatem? Jaka jest Twoja historia.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum