Content

Archiwum

[Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

[Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 2 Paź 2016, o 14:56

Przypadek sprowadza najemników stąd: [Nar Shaddaa] Port kosmiczny

Wielu przemieszczających się o tej porze powietrznymi ulicami Nar Shaddaa pilotów bez problemu rozpoznało okryty złą sławą wehikuł Lacertila. Ci co rozsądniejsi ani przez chwilę nie wahali się ustąpić czarno-błyszczącej machinie miejsca, wiedząc, że tylko głupiec ryzykowałby zapisaniem się w pamięci bezwzględnego windykatora Tiraki jako cham i zawalidroga. Ci głupsi natomiast obrywali kilkoma opancerzonymi tonami po zderzakach - albo przyjmowali na blachy jasnozieloną, druzgoczącą serię z blastera Iktotchiego.
Tak czy siak, wóz pędził do przodu.
Przy każdej ministłuczce czy chwili gwałtownego hamowania, ledwo umocowana wewnętrzna kanapa podskakiwała o kilka centymetrów do góry, a razem z nią: szczurowaty i kolekcja milczących jeńców. Po którejś z kolei turbulencji, Rith, starająca się jak najniżej trzymać chybotliwą głowę, dostrzegła rozmazaną na podłodze, zaschniętą już chyba od dłuższego czasu szarawą plamę. Obok niej - kilka głębokich, rozstawionych równomiernie zadrapań, niezaprzeczalnie dodających wystrojowi pojazdu pewnego nieformalnego kolorytu.
Kto jak kto, ale Lacertil powinien wiedzieć, jak najlepiej zmywa się krew i wygładza ślady po paznokciach.
- I stop.
Niby na komendę, speeder zaparkował, a Noghri bez chwili zwłoki otworzył wyjście na zewnątrz. Trio niefortunnych awanturników, cały czas pod czujną eskortą pobocznych Noghriego, postawiło stopy na pogrążonym w cieniu, podziemnym lądowisku.
- Jawa nie musiał wylatywać. Dobra robota. - kiwnął z uznaniem szary buc.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 5 Paź 2016, o 06:21

Lądowisko sprawiało dość ponure wrażenie, lecz w porównaniu do choćby kosmoportu, było utrzymane w absolutnej czystości. Ich śmigacz był jedynym pojazdem, jaki znajdował się w zasięgu wzroku. Załogę Kruka przy pomocy luf blasterów poproszono o opuszczenie pojazdu. Gdziekolwiek rezydowała Serene, nie było to miejsce zachęcające do schadzki. W głębi hangaru rozwarły się drzwi windy i na spotkanie wyszedł im srebrny droid protokolarny typu 3P0.
- Witam wszystkich zacnych gości! - odezwał się z zaprogramowanym entuzjazmem. - Proszę za mną. Jesteście oczekiwani.
- Zauważyłaś, że blaszak operuje bardziej złożonymi zdaniami od naszego szarego przyjaciela? - szepnął Starbringer do Astarith.
Brutalne szturchnięcie blasterem pod żebra, zniechęciło go do dalszej konwersacji. Pod czujnym okiem strażników i ich broni, ruszyli za jednostką protokolarną.

Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy i jakie są plany, więc nie chcę pisać niczego, co mogłoby w jakiś sposób być rozbieżne z Twoją wizją. Stąd odpis taki mizerny :)
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 8 Paź 2016, o 19:08

Lacertil z zewnątrz przyglądał się pakowanej do windy parze najemników. Zamiast bezpośrednio odpowiedzieć na zaczepkę Starbringera, obrał na cel Ooliego, szponiastym łapskiem zagradzając mu drogę do przyjaciół.
Jawa zająknął się w ramach protestu.
- Jego nie. Jego osobno. Razem są zbyt zuchwali. Słychać.
- Jakieś konkretne miejsce na myśli, szefie? - szczurowaty zakleszczył palce na karku małego Tatooińczyka.
- Spiżarnia. Będzie coś na później.
Ciężko było stwierdzić, czy Noghri żartował, czy sprawa była poważna. Tym niemniej, porośnięty tłustym futrem gryzoń odprowadził artystę uprzednio znanego jako Ściera w kierunku przeciwnym do zdezelowanej klatki, w głąb gęstej zasłony cienia.
- Cios poniżej pasa, grubasie. Mały nic ci nie zrobił. Znaczy, teraz nic ci nie zrobił. Wstyd.
Tropiciel zamknął drzwi windy i skinął łbem w stronę droida. Protokołowiec począł wystukiwać na dotykowym panelu hasło, po nim - numer odpowiedniego piętra.
- Coś do ciebie chyba mówię - przypomniała się Astarith - no nie?
Najpierw, krępy humanoid wsunął dwa palce za kołnierz swojej kompozytowej zbroi, chcąc poluzować uścisk boltoodpornej obręczy. Potem, odwrócił się w stronę Kelena, nie kobiety, ze świeżo wyeksponowanym gardłem.
- Odezwałbym się. Ale mam problem. Ze złożonymi zdaniami.
Obrośnięty żywą tkanką cyber-wszczep zajmował miejsce grdyki gangstera. Bardziej niż medyczny wspomagacz, konstrukt ten przypominał mechaniczny, zębaty filtr, fragment silnika czy może wielkiego procesora; rytmicznie chrobotał i, poza tym, lśnił od przeźroczystej, gęstawej, zwilżającej go cieczy.
- Na waszym miejscu. Zastanawiałbym się nad wytłumaczeniem. Dla Sireene.
Noghri z powrotem naciągnął kołnierz i pokazał jeńcom szerokie plecy.
- Wasza historyjka jest słaba.

***


Długi, poszarpany, obmalowany graffiti i pulsujący sporadycznymi neonami korytarz rozciągał się od wyjścia z windy prosto do buchającej okrzykami i klekotem butelek otchłani na końcu trasy. Choć Lacertil narzucał zdrowe, podkręcone tempo marszu, najemnicy zdołali kilka razy przyjrzeć się wnętrzom odchodzących od tego quasi-tunelu pomieszczeń; opustoszałych, niewielkich nor, wypełnionych bronią, amunicją, narkotykami, umeblowanych niezasłanymi łóżkami i skrzeczących od zostawionych samopas ekranów.
- Co się dzieje? - zmąciła milczenie Rauss.
Noghri zatrzymał pochód tuż przed izolującymi wrzawę podwojami. Rozwarł dłoń i oparł ją o dotykową płytę po prawej stronie drzwi.
- Impreza. Brzmi jak impreza.
Po drugiej stronie, faktycznie, wrzała radość.
W obszernej, zbudowanej na planie koła sali, między opadającymi od ścian rzędami ław i krzeseł, buszowali wszelkiej maści bohaterowie tła: mordercy, złodzieje oraz seksualni degeneraci. Centrum audytorium, ogrzewany blaskiem reflektorów podest, zajmowały, między innymi, trzy proste krzesła i umocowane do nich pośpiesznie splecionymi rzemykami ofiary kidnapingu. Mianowicie: Twi'lekanka Seela, której niegdyś urocza twarz zastygnięta była teraz w martwym grymasie, nieznanego imienia Nikto, pozbawiony dłoni, stóp i życia, oraz szatynka Nira, jeszcze dychająca, choć ledwo.
W szczękę tej ostatniej wczepionych było kilka zielonych, przedłużonych starannie wypiłowanymi paznokciami palców. Choć zapłakana prostytutka wiła się jak mogła, niezdolna była przełamać natrętny uścisk.
Tym więcej przyjemności sprawiało to stosującej ten okrutny zabieg Falleence. Krew byłej kochanki Starbringera spływała oprawczyni już do nadgarstka, wytryskując z pięciu nieatrakcyjnych ran.
- Sireene.
Pod wpływem tubalnej odezwy Lacertila zapadła ogólna cisza, a zbrukana posoką humanoidka oderwała się od Niry. Schodząc z podwyższenia, pani herszt wytarła dłoń o oblekającą jej korpus ciemnofioletową koszulę; kosztowny materiał ubarwiony został kolekcją czarnych maźnięć. Noghri, naprzeciw którego kobieta stanęła, był od niej o co najmniej dwie głowy niższy i jednocześnie kilka/naście rozmiarów szerszy.
- Proszę proszę. Dwie pieczenie przy jednym ogniu. Uciekająca zdrajczyni - wskazała czubkiem noża Astarith. - i pogromca Boolu. - przypatrzyła się oczom Kelena. - Nieźle.
- Pieprz się. - zripostowała łowczyni, podrywając zakajdankowane łapska. - Jakim cudem młody Tiraka się ciebie jeszcze nie pozbył, nie rozumiem. Może trzeba mu pomóc. Chodź bliżej. Potrzebuję tylko chwili.
Falleenka nie zniżyła się do sformułowania odpowiedzi. Kontynuowała tylko cichą obserwację.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 15 Paź 2016, o 09:23

Starbringer uważnie rozglądał się po sali nie zwiastującym niczego dobrego wzrokiem. Najdłużej zatrzymał się na zmaltretowanej sylwetce swej ciemnowłosej przyjaciółki. Choć na zewnątrz nie dawał po sobie tego poznać, wewnątrz Kelena wzbierała dzika furia. Gdyby tylko miał wolne ręce i jakąkolwiek broń, większość obecnych w sali istot zakończyłoby swoje nic nieznaczące żywoty. Kimkolwiek była Sireene, najemnik poprzysiągł sobie w duchu, że przyłoży rękę do jej przedwczesnego zgonu, niezależnie od ceny. Wszystko miało jednak swój czas. W przeciwieństwie do Astarith, postanowił przyjąć tymczasowo narzucone reguły gry, by uderzyć we właściwym momencie. Przeniósł wzrok na Falleenkę.
- Zabicie kogoś strzałem z blasteru w samoobronie, trudno nazwać pogromem, ale proszę bardzo, jeśli ma to w czymś pomóc – spokojny ton głosu kosztował go mnóstwo samozaparcia. – Ta kobieta nie miała z całym zamieszaniem żadnego związku, więc jeśli chcesz odreagować śmierć swego przyjaciela, dobijasz się do złych drzwi.
Kelen znał Nirę od wielu lat. Kobieta stała się w międzyczasie jego dobrą przyjaciółką, co nie przeszkadzało im nigdy kończyć wszystkich spotkań w łóżku. Stabringer dobrych przyjaciół mógł policzyć na palcach jednej dłoni i Nira była z pewnością jednym z tych palców. Sireene wciąż milczała, przypatrując się ludzkiej części załogi Kruka. Ciszę ponownie przerwał Kelen.
- Czego od nas chcesz?
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 17 Paź 2016, o 21:13

Falleenka wzruszyła ramionami.
- Tego, czego od wszystkich. Miłej, bezbolesnej ws--
- Przyszedł, prawda? P-przyszli. J-ja-ak mówiłam. Musisz nas... Mnie wypuścić. Ob-biecałaś.
Strużki łez krzywo spływały po policzkach Niry, raz wybrzuszając się drżącymi kroplami, a raz spłycając w lśniące linie. Zebrana w sali gromada zadudniła śmiechem, ktoś nawet rzucił w pobliże krzesła półpustą butelką.
Sireene również na pozór radośnie zwęziła wargi, w przypominającą uśmiech szczelinę, lecz jej palce zdradzały prawdziwe nastawienie - zacisnąwszy się kurczowo na rękojeści majchra w raczej nieprzyjemnym geście.
- Prawie zapomniałam. Jeszcze ta atrakcja.
Skórzane, sugerujące dominacyjne upodobania właścicielki buty obróciły się na obcasie i ruszyły z powrotem w kierunku tercetu jeńców. Twarde podeszwy ostrożnie ominęły odrąbane, szare członki Nikto, wyciekającą z otwartego gardła Twi'lekanki kałużę krwi i finalnie zatrzymały się tuż przy różnokolorowych strzępach odzieży, skrywających całkiem niedawno kilka powabnych kształtów znajomej Starbringerowi szatynki.
- Po tym, jak znaleźli ją moi tropiciele, razem z tymi... nudnymi... tymi nudnymi, nie trzeba było długo pracować. Od razu zaczęła śpiewać. I ile śpiewała. Non stop. O naszej wspólnej rudej znajomej, o Boolu, o strzelaninie, o ucieczce, oczywiście nieudanej... Ale najwięcej o tobie. Duży, dzielny, mściwy Kevin Starfighter. Starbringer. Jedno czy drugie. Chyba drugie.
Sireene ułożyła ostrze płazem na rozdygotanym barku Niry i poczęła przesuwać je w ślimaczym tempie coraz bliżej miękkiej szyi.
- Mogła milczeć, wolała sprzedawać. Ciebie w pierwszej kolejności. No wiesz, żeby ratować skórę. To co? Co z nią robimy? Topimy szczura? Może puszczamy wolno?
- Zabi--
Kelen w porę ugryzł się w język. Nagła reakcja jego aparatu mowy, wcale nieskonsultowana z konkluzjami umysłu, była zaskakująca. Ale Astarith, o dziwo, wydawała się rozumieć.
- Dorwała cię. Kurwa, dorwała cię.
Feromony, które Falleenka chwilę temu rozproszyła w powietrzu w okolicy najemnika, stojąc naprzeciw niego, zaczynały działać. O czym najlepiej świadczył teraz już szeroki i jakże zębiczny grymas rozweselonej, zielonej bestii.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 21 Paź 2016, o 08:37

Najemnik wpatrywał się w Falleenkę z rosnącą fascynacją. Pokryta niewielkimi, podobnymi do wężowych łuskami skóra, zaczęła sprawiać wrażenie miękkiej i przyjemnej w dotyku. Wężowe oczy o pionowych źrenicach spoglądały na mężczyznę wyraźnie rozbawione. Przywiązana do krzesła Nira znikła gdzieś, zmieszana z kolorowym, rozmazanym tłem.
- To co? Nie usłyszałam jednoznacznej odpowiedzi – uśmiech Sireene odsłonił jej przypiłowane, ostre zęby.
Starbringer słyszał jedynie głos zielonoskórej. Wszystkie inne, otaczające go odgłosy stały się mało wyraźne. Nie usłyszał nerwowego powtarzania jego imienia przez Astarith. Dopiero mocne kopnięcie w ciężkim butem najemniczki, przywołało go do rzeczywistości.
- Nie daj się jej, kur… - syczała obok Rauss, nim uderzenie w nerki nie wepchnęło jej słów na powrót do gardła.
Kelen otrząsnął się i z wysiłkiem wydusił przez zaciśnięte zęby.
- Wypuść ją, to pogadamy.
Zebrał w sobie całą silną wolę, próbując przeciwstawić się feromonom Falleenki, jednak z każdą sekundą jego siły malały.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 26 Paź 2016, o 16:42

W reakcji na słowa Starbringera, opadające skosem ławy audytorium zatrzęsły się od entuzjastycznego tupotu różnokształtnych odnóży. Ciężkie od charakterystycznej woni spirytu powietrze przecięła również seria spomiędzypalczastych, aprobujących gwizdnięć, przemieszana z głuchymi rąbnięciami sporadycznych oklasków.
Lacertil prychnął natomiast lekceważąco, na dodatek tryskając spod kołnierza gęstą flegmą.
- Tak. Wytrzymał. Zrozumieliśmy. Nie trzeba piszczeć.
Wyblakły brzeg noża pokręcił się chwilę dłużej przy pieprzyku zdobiącym szyję Niry, pozostawiając za sobą ślad czerwonej pręgi. Nic więcej się jednak nie stało - Falleenka wstrzymała dłoń.
- Może miałaś rację, skarbie. Może to faktycznie twój lśniący rycerz. Hm. Ale jednak zostaniesz w zamku. Tu ci będzie lepiej.
Jedno pstryknięcie później, rosły duet kryminalnych roboli zerwał szatynkę z krzesła i zawlekł ją w kierunku wyjścia. Kelen mógł się temu tylko przyglądać, jako że sroga łapa Noghriego ostrzegawczo zacisnęła się na jego ramieniu.
- Tyle. Koniec przedstawienia. Dorośli. Muszą pogadać.
- Słyszeliście dziadka. - podjęła Sireene. - Chciałam przypomnieć, że wszyscy dostali już prace domowe na dzisiejszą nockę. Robota nie żona. Nie czeka.
Dowcip był na tyle słaby, że kompletnie opróżnił salę. Podwoje cicho zwarły się za ostatnim wychodzącym degeneratem. W środku pozostali jedynie jeńcy, pani herszt i gardłowy cyborg.
- Nudzi wam się. Tutaj. Za dużo czasu. A ja? Stracę. Na sprzątanie zwłok.
Falleenka rzuciła ostrze w okolice podestu, bliżej ofiar.
- To zatrudnij do tego Szczura. Myślisz, że mnie te występy nie męczą? Ale ferajna potrzebuje rozrywki. Życie na etacie to nie tyle zabawy co wolna marynarka.
- Fajnie się was słucha - mruknęła Rauss, akcentując wypowiedź zgrzytnięciami kajdan. - tyle, że czas leci. A ja lubię wiedzieć, na czym stoję.
- Taaak. Czas leci. - zgodziła się zielona. - Starbringer. Dziwka mówiła, że jesteś najemnikiem. Dzisiaj staniesz się kimś więcej. Moim porucznikiem. Zabiłeś Boolu, to teraz uczciwie zajmiesz jego miejsce. Przynajmniej na jedno zlecenie.
Lacertil skrzyżował łapska na piersi.
- Twoja zapłata. Życie dziewczyny. I tej, khharhhh, wybuchowej Jawy.
Sireene z nieskrywaną konfuzją spojrzała na swego zastępcę.
- Co?
- No. Ta Jawa ze spiżarni.
- Co?
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 29 Paź 2016, o 16:56

Starbringer mocno skonfundowany przysłuchiwał się rozmowie Falleenki i jej szaroskórego podopiecznego. W przeszłości miał raz okazję do bliższego kontaktu z przedstawicielką wężowoskórych, ale nie gadała nawet w połowie tyle, co Sireene. Noghri dzielnie dotrzymywał jej kroku swymi rozbudowanymi wypowiedziami. Notując w myślach, by przekazać Ooliemu nowy przydomek, jakiego się doczekał, najemnik wyczekał krótki moment ciszy i włączył się do rozmowy.
- Łatwo się u was awansuje – mruknął, skupiając na sobie uwagę oprawców. – Mogę zająć miejsce Boolu, pod warunkiem, że nie będę musiał imitować jego poziomu intelektualnego.
Noghri w typowym dla siebie odruchu, wziął zamach, by potężnym ciosem ponownie cisnąć człowiekiem o ziemię, lecz jego przełożona zatrzymała go w porę.
- Nie! – powiedziała ostro. – Starbringer ma w tym wypadku rację. Boolu nie należał do intelektualnych tuzów. Spełniał dobrze wyznaczone zadania, ale trudno było nazwać go myślicielem. Spiszcie się dobrze, a w nagrodę otrzymacie swoje życia.
- I tyle? Żadnej beneficjaty finansowej? Albo chociaż przyjacielskiego całusa na drogę?
Sireene zaśmiała się cicho.
- Gdybyś nie zabijał moich ludzi, mogłabym cię polubić Starbringer. Nie wiem, czy to bezczelność, czy głupota, ale masz to w sobie.
Kelen wzruszył ramionami.
- Powiesz nam w końcu, co konkretnie mamy zrobić, czy będziemy tu stali i gali? Nie chciałbym być niemiły, ale dwukrotnie Twoi ludzie pokrzyżowali nam plany i teraz będziemy musieli nadrabiać stracony czas.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 31 Paź 2016, o 18:36

- Stracony? Wasz czas jest wart nic. Schodzi na drobne intrygi i amatorskie morderstwa. Możecie się cieszyć, że dostaniecie odrobinę mojego.
Sireene wykręciła ku towarzystwu prawy profil i przez kilka milczących sekund przypatrywała się zwłokom Seely, niebieskoskórej Twi'lekanki.
- Skasowaliście Boolu w niedogodnym momencie. Nautolanin był w trakcie załatwiania sobie alibi na dzisiejszą noc. Ariel's Breath w godzinach szczytu, banda rozwrzeszczanych kilerów, awantura o kobietę, tak dalej. Wpadłby w oko masie bywalców, łatwo powiązaliby go z burdelem na pięterku. Gdyby tylko nie wpadł na czyjąś lufę, nie?
Brwi Astarith uniosły się w mocno sceptycznej konfiguracji.
- Ta. Dalej nam przykro. Po co mu było to alibi?
- E, drobnostka. - machnęła Falleenka. - Zaplanowaliśmy sobie taki tam mały skok na skarbiec Gorgo Tiraki. Kilkadziesiąt milionów kredytów w dziełach sztuki, rzadkich surowcach, artefaktach, broni. Pomyśleliśmy, coś się skubnie, będzie na zakupy.
- Żartujesz.
Zielona pokręciła przecząco głową.
- Ani trochę. Żarty skończyły się przy którejś fazie planowania. Wszystko jest przygotowane. Na dziś. Przełożyliśmy start, ze względu na śmierć wiadomo kogo, ale trzeba ruszyć za jakieś, no, maksimum półtorej godziny.
- Póki noc gęsta. - dodał Noghri.
Wydawało by się, że Rauss nie mogła już szerzej otworzyć oczu, ale jednak jej się udało.
- Ty pracujesz dla Gorgo Tiraki, głupia suko. On trzyma ten dystrykt na własność. Obedrze wam skórę z grzbietów i każe ją zeżreć. Lepiej od każdego powinnaś mieć pojęcie, co ten psychopata myśli o litości. Jak gdyby nigdy nic zapłacił wam za zamordowanie swojego starszego brata. Wszystkich jego ludzi. Spalił waszymi rękami, kurwa, kilka ulic. Upozorował regularny pucz, wrobił w niego najlepszych profesjonalistów, jakich znałam i sfałszował historię księżyca. Po co? Żeby trochę szybciej zwolniło się miejsce na tronie. Tego Hutta chcesz okraść?
- E-e-e. Wcale nie wszyscy. Ludzie. Largo Tiraki. Martwi.
Sireene przytaknęła, energicznie i z uśmiechem.
- Właśnie! Ty nam się przecież wymknęłaś. Dodatkowa motywacja. My byliśmy ledwie narzędziami. Pomożesz obrabować młodego żabola, jednocześnie zemścisz się na mózgu rzezi i oddasz cześć, tej, no, pamięci starego Largo. A jutro już was tu nie będzie, nie ma sprawy. Inaczej... Dodatkowe cztery trupy. Szczur się nie wyrobi ze sprzątaniem, nie ma siły. Kogoś będzie musiał wziąć do pomocy.
Spojrzenie łowczyni, na które natrafił Kelen, wyrażało wiele emocji. Najsilniejszą z nich było chyba zwykłe, proste niedowierzanie.

Ooli, usłyszawszy raban, podniósł łepetynę. Ciężkie, metalowe sztaby - drzwi do karceru - rozłączyły się i wsunęły w rdzawą futrynę.
W nowo powstałej ścianie blasku zamajaczyły trzy sylwetki; uśpione mrokiem oczy Jawy niezdolne były dokładniej im się przyjrzeć.
Jedna z postaci runęła do przodu, bez sił, a rechot dwóch pozostałych towarzyszył jej upadkowi. Ooli odsunął się, nie chcąc przy okazji oberwać.
Sztaby z powrotem ruszyły ku sobie. Nira ułożyła dłoń na gasnącej strużce światła. Jawa począł znów grzebać przy swoich kajdankach.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 1 Lis 2016, o 16:32

Gorgo Tiraka był personą, której wątpliwa sława wykraczała zdecydowanie poza granice Księżyca Przemytników. Mimo swych działań, posiadał mocną pozycję w klanie Huttów, ciesząc się sporym respektem. Szczególnie ciepłe stosunki utrzymywał z Huttem Mubbą z Nal Hutta. Oznaczenia klanowe na uniformach żołdaków, na które Kelen zwrócił uwagę już na lądowisku, nie były więc fałszywe. Sireene naprawdę pracowała dla Tiraki; Co więcej miała zamiar go okraść. Starbringer z trudem powstrzymał upiorny uśmiech, próbujący wywalczyć sobie miejsce na jego twarzy.
- Zrobimy to - zgodził się Kelen, wprawiając Astarith w niemałą konsternację. - Mam jednak warunki.
- Zdurniałeś do reszty? - szepnęła obok najemniczka. - To znów ta zielona...
Falleenka uciszyła ją ruchem dłoni, z kpiącym uśmiechem przyklejonym na twarzy zwracając się do Kelena.
- Wydaje mi się mój drogi, że nie jesteś w pozycji do stawiania warunków.
- Jestem pewien, że uda nam się dojść do porozumienia. Nie proszę o nic wielkiego, a wiesz dobrze, że beze mnie nie masz najmniejszych szans na dobranie się do skarbca.
- Zżera mnie ciekawość - Sireene wyczekująco założyła ręce na piersi.
- Ooli idzie z nami.
- Kto?
- Jawa, znajdujący się pod waszą... opieką.
- Nie ma mowy. Potrzebne zabezpieczenie. Wy zrobicie źle. Jawa zginie - wydukał w swym stylu Noghri.
- Macie kobietę - nie zraził się Starbringer. - Wiecie, że jej nie zostawię.
Sireene zamyśliła się. Po chwili skinęła głową.
- Niech będzie. Faktycznie romantyk z ciebie, Starbringer. Ci jednak nie żyją długo. Pamiętaj, że jeśli zginiecie, bądź co gorsza - nawalicie, kobieta zginie. W bardzo nieprzyjemny sposób.
- Ale puścisz ją wolno, gdy dostarczymy ci łup.
- Masz moje słowo - Sireene wyglądała na niezmiennie rozbawioną. - Oto lista rzeczy, które macie wynieść ze skarbca.
Skinęła na Noghriego, który podał najemnikowi holonotes. Kelen szybko obrzucił wzrokiem kilka zdjęć wartych majątek przedmiotów.
- Ile mamy czasu?
- Do jutra wieczór, więc dokładnie dobę.


Sztaby rozsunęły się ponownie, a w drzwiach stanął jeden z podwładnych Sireene. Z karabinem blasterowym w dłoni, próbował przebić wzrokiem ciemność panującą w celi. Na podłodze leżała zmaltretowana kobieta. Jej współwięźnia nie było nigdzie widać. Rodianin uniósł do ust komunikator, gdy niewielki czarny kształt runął na niego z wyjścia, małymi rączkami sięgając do oczu. Mężczyzna ryknął dziko, przewracając się na plecy i próbując zrzucić z siebie napastnika. Nie zdążył. Dostrzegł tylko błysk miniaturowego ostrza, które pomknęło ku jego szyi. Ooli miał właśnie zatopić broń w tchawicy niebieskoskórego, gdy drzwi na końcu korytarza rozsunęły się, ukazując znane sylwetki Kelena i Astarith. Jawa odruchowo odskoczył od Rodianina, niewinnie chowając ostrze za plecami. Starbringer jedynie obrzucił wzrokiem całą scenę, komentując ją krótko:
- Idziemy.
Jawa zapiszczał coś, wskazując na wnętrze celi. Najemnik zajrzał do środka, spoglądając wprost w przerażone, pełne łez oczy Niry.
- Wyciągnę cię stąd - Kelen zmusił się do słabego uśmiechu.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz przerwał mu beznamiętny głos Noghriego.
- Koniec czułości. Robota czeka.
- Pokażcie mi wszystkie plany sejfu i jego otoczenia.
Kelen mrugnął pocieszająco do Niry i podążył za prawą ręką Sireene.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 3 Lis 2016, o 17:18

Towarzystwo, opuściwszy stosunkowo przyzwoicie prowadzoną celę, zakończyło wycieczkę pokojoznawczą w czterech ścianach chyba najokropniejszych w okolicy. Kilka zakratowanych, przylgniętych do sufitu jak grzyb żarówek emitowało ilość światła ledwie wystarczającą do podkreślenia licznych niedoskonałości wybranego przez Sireene lokum - począwszy od sypiącego się ustawicznie tynku, a skończywszy chociażby na nierównej, wybrakowanej posadzce. Albo na wyrzynających się z cegieł plątaninach rur. Albo na posępnym, metalowym stole w centrum, kojarzącym się z krwawą wizytą u chirurga. Albo...
- Puść sygnał, niech Doman przyjdzie tu z dokumentami i dyskiem. I rozkuj ich. Łapy zaraz będą mieli do amputacji.
Zanim Starbringer i Rauss zdążyli porządnie rozetrzeć nadgarstki, do pomieszczenia zawitał znajomy im jeszcze z kosmoportu Iktotchi, dzierżący w dłoniach dwa niebieskie rulony oraz standardowo wyglądający holonośnik z danymi. Falleenka przejęła przedmioty i rozłożyła je na zmatowiałym blacie.
- Najpierw, skarbiec.
Paznokieć prztyknął guzik, guzik obudził projektor, projektor wypluł z siebie trójwymiarowy schemat. Wyobrażona w powietrzu konstrukcja na pierwszy rzut oka przypominała mózgownicę z odrastającym od niej warkoczem systemu nerwowego; warkocz kończył się elegancko drżącym symbolem kajidicu Tiraka.
- Skrócona wersja. Miejsce to tak naprawdę odnowiony i przerobiony bunkier, Gorgo przeniósł tam cały dobytek swojego zdechłego braciszka, plus własne graty. Wejście z powierzchni, zastawione zazwyczaj grupą ochroniarzy, ciężkozbrojnych, chętnie strzelających. Niżej, pięć poziomów mieszczących poślednie dobra, na każdym z nich kamery, laserowe siatki, niestety nieprzekupne droidy patrolujące korytarze, inne atrakcje. Poszczególne kondygnacje połączone schodami i krótkobieżnymi windami, dla żabola. Na samym dole, wasz cel.
Noghri pomocniczo połechtał emblemat swojego pracodawcy.
- Najgłębsza komnata. Tam łup. Ten z listy.
- Nie do zrobienia. - skrzywiła pysk Astarith. - Kilka miesięcy przygotowań, może coś by się wymyśliło, ale rzucasz nas--
- W kanał.
Na komendę szefowej, Iktotchi rozwinął przytargane przez siebie zwoje. Podniósł też na stół Jawę, żeby konus nie czuł się pozostawiony w tyle.
- Stare, ba, antyczne plany. Tak zapomniane, że... na papierze. Długo ich szukałam. - Sireene powiodła opuszką palca po czerwonym szlaczku biegnącym przez naszkicowane starannie tunele. - Pokazują trasę, która, jak testował Boolu, powinna po kryjomu i bezpośrednio doprowadzić was pod podłogę najniższej sali. Sporo nurzania się w gównie i szczynach, ale raczej lepsze to niż próba pokonania całej tej pięciopoziomowej zapory. Dostaniecie nawet robota. Wydrąży wam wielką dziurę. Para moich ludzi pomoże nosić fanty. Hej, dodatkowa zaleta: droga infiltracji i... eksfiltracji... w jednym. Czysta robota, podsumowując.
Pani herszt zastanowiła się chwilę nad doborem sformułowania.
- Nie dosłownie.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 8 Lis 2016, o 18:57

- Bunkier? – Kelen uniósł brwi. – Kto u licha budowałby na Nar Shaddaa bunkier? Może to po prostu stare podziemia jakiegoś budynku?
Ooli zapiszczał coś po jawajsku.
- W sumie racja. Nie robi nam to większej różnicy – mruknął do siebie Starbringer, po czym zwrócił się do Falleenki. – Potrzebny nam będzie cały osprzęt. Uniformy, maski do oddychania, broń, sama wiesz.
Nar Shaddaa nazywane było czasem małym Coruscant. W sformułowaniu tym mało było prawdy, lecz równocześnie między tymi dwoma miejscami wiele wspólnego można było znaleźć. Podobnie jak na Coruscant, na Księżycu Przemytników niskie poziomy gwarantowały w najlepszym przypadku problemy. Zamieszkałe przez gorszy element przestępczy, dalekie były od miejsca, w którym ktokolwiek chciałby się znaleźć. Kilka lat wcześniej Starbringer miał wątpliwą przyjemność odwiedzin tego nieprzyjaznego miejsca. Opuścił je bez uszczerbku fizycznego, lecz z głębokim postanowieniem o unikaniu ponownych odwiedzin, jeśli tylko będzie to możliwe. Wyglądało na to, że postanowieniu nie dane było przetrwać zbyt długo.
Sorry za kiepski i krótki post, ale od wczoraj jestem na wpół umierający i na krześle udaje mi się wysiedzieć głównie dzięki sile woli. Chciałem mimo wszystko umożliwić pchnięcie całości do przodu.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 10 Lis 2016, o 23:06

- Wszystko już zawczasu przygotowane, nie? I wywleczone na lądowisko. Każdy dostanie coś dla siebie. Tylko Jawa... - Sireene zerknęła na kurdupla gramolącego się ze stołu. - Trzeba będzie przyciąć na nim skafander do kanałów. Albo, e. Po co? Już gorzej się nie upierdzieli.
Ooli zatrząsł w powietrzu wściekłą piąstką.
- Hkeek nkulla, dooka hunya, iii...!
- Ooo, jak się wkurza, to jest jeszcze śliczniejszy! Prawda?
- Tak. - odparł Lacertil, ze zwyczajową egzaltacją. - Najśliczniejszy.

***


Oprócz posępnej bryki Noghriego, na stanowiskach podziemnego parkingu pojawiły się dwa dodatkowe, węższe, anonimowo szare modele ścigaczy - niewątpliwie lepiej od mobilnego centrum tortur przystosowane do sprawnego lawirowania między podstawami drapaczy smogu. W okolicy krzątała się także grupa zaaferowanych członków gangu, układających na repulsorowej miniplatformie całość sprzętu potrzebnego na rozbój; znajdowało się tam mniej więcej wszystko to, o co prosił Kelen.
Najemnicy, oczywiście, od razu ruszyli przyjrzeć się swojemu nowemu ekwipunkowi, ale w pół kroku zatrzymała ich Sireene - i jednocześnie żwawym gestem nakierowała gałki oczne na przykryty brunatną płachtą, tajemniczy kształt, spoczywający na podłodze obok pary dyskutujących szeptem Sullustan.
- Jeszcze nie. Coś wam pokażę. Najlepszą rzecz w historii! Szybciej! Odsłaniać!
Przy pomocy Iktotchiego, spuchnięci kosmici uporali się z morzem szeleszczących fałdów i, zgodnie z rozkazem, odsłonili...
- Nic nie widać, cholera. Zakrywacie! Rozejść się.
..."najlepszą rzecz w historii". Rauss musiała najpierw przypomnieć sobie znienawidzone lekcje matematyki, żeby trafnie określić kształt korpusu maszyny - prostopadłościan. I to spory, na oko zdolny pomieścić w sobie ze trzech, jeśli nie czterech Oolich. Z płaskiego grzbietu atrakcji wyrastały dwie, dłuższa i krótsza, antenki, a w jej szeroko rozumianą facjatę wtłoczone zostały trzy różnorozmiarowe, przypominające pajęcze ślepia fotoreceptory. Buchały ciepłą czerwienią.
- Rączki ma najlepsze.
Zielona nie kłamała. Jedno z ramion metalowej bestii zakończone było imponującym, chropowatym wiertłem, a drugie - parą zakleszczających się chwytaków, spomiędzy których wyrastała końcówka przemysłowego palnika. Arsenał wydawał się być niepospolitej jakości.
Robot zadrżał przeciągle, kończąc wibracyjną procedurę poderwaniem się do nieśmiałego lotu; jako że nóg nie posiadał, tylko tak mógł zebrać się z chłodnej posadzki.
- Lewituję, by służyć.
- Moje słodkie dzieciątko. Nie miało imienia, kiedy je kupowaliśmy. - Sireene promieniała. - Na szczęście Lacertil coś wymyślił, chrzciny się odbyły. Powiedz im.
Noghri odchrząknął.
- Maszyna... yghh... Od Robienia Dziur.
- Niech wam dobrze służy. Testowaliśmy wwiercalność na różnych powierzchniach, nawet na jednym Herglicu. Siedem sekund. Ledwo zdążył krzyknąć, niecnota.
- Krzyk daje Maszynie siłę.
Dłoń Falleenki delikatnie gładziła tępy front robota, przesuwając się po błyszczących żarówkach w górę i w dół, w górę i w dół. Rauss przez dłuższą chwilę kontemplowała tę pozornie nudną, lecz zarazem hipnotycznie obrzydliwą czynność. Potem skoncentrowała wzrok na karabinie, leżącym na platformie tuż obok jej łokcia.
- Pewnie ktoś tam czeka koło celi. Z nożem przy gardle tej twojej dziewczyny. Na lądowisku, z wyrzutnią rakiet wycelowaną w Kruka. - łowczyni podeszła bliżej Starbringera, komunikując się za pomocą konspiracyjnego szeptu. - Nasłuchują sygnału o naszym... nieposłuszeństwie. Ale nie powiem, że mnie nie kusi. Dużo ludzi było by nam wdzięcznych za tylko kilka celnych boltów. Tyle wdzięczności za dwa małe poświęcenia.
- Wszystko słyszę. - zaburczał Noghri, kręcąc z rozczarowania głową.
- Moglibyśmy zacząć od niego.

Dobra, oprócz Iktotchiego na skok leci z nami jeszcze jeden NPC-członek gangu, to zostawiam ci do opisania jego/ją razem ze sprzętem na platformie. I w następnym poście przerzucam akcję do kanałów.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 14 Lis 2016, o 15:29

Kelen krytycznym wzrokiem obrzucił kombinezony ochronne.
- Jawa dostaje strój w odpowiednim rozmiarze, albo z całej akcji nici. Nikt nie będzie go nosił, a jest nam niezbędny.
Noghri mruknął gniewnie, pytająco spoglądając na Sireene. Ta po chwili ociągania, przyzwalająco skinęła w końcu głową. Najwyraźniej wizja zawartości skarbce Hutta działała łagodząco na jej charakter. Kelen nie miał jednak złudzeń, że uległość i uprzejmość są tymczasowe. Ramy tego okresu wyznaczała chwila dostarczenia łupu.
- Oczko, załatw to – Falleenka skinęła na stojącego nieco z tyłu Grana.
Przydomek nadany osobnikowi był wynikiem równie wnikliwej obserwacji, co Maszyna od Robienia Dziur. Starbringer mógł w ciemno strzelić, że był wynikiem wyjątkowej elokwencji Noghriego. Jakaś eksplozja, bądź inny, przykry zbieg okoliczności, pozbawiły nieszczęśnika sporej części twarzy, wraz z dwiema wypustkami ocznymi oraz lewym uchem. Samotne oko po prawej stronie twarzy nerwowo omiatało otoczenie, jakby starając się ruchliwością nadrobić brak swych dwóch braci. Na dźwięk głosu Sireene drgnął nerwowo i momentalnie wyszarpnął komunikator. Przez chwilę rozmawiał ściszonym głosem. Po kilkunastu sekundach zakończył połączenie i pokazał zielonoskórej kciuk uniesiony w górę.
- Macie szczęście. Załatwione. Oczko idzie z wami.
- Nie będzie nam potrzebny – mruknęła niechętnie Astarith.
- Może się przydać. To nasz spec od materiałów wybuchowych. Gdyby MORD zawiódł, Oczko będzie alternatywą.
- Spec od materiałów wybuchowych? – Kelen nie mógł oderwać wzroku od zmasakrowanej twarzy Grana. – Ja nie pozwoliłbym się mu bawić nawet z fajerwerkami. Patrząc na twoje zasoby osobowe, dochodzę do wniosku, że zajmując miejsce Boolu wyświadczyliśmy ci nie lada przysługę. Droid wydaje się być najbardziej rozgarnięty z tej całej gromady.
Uśmieszek spełzł z twarzy Sireene z szybkością Worrta pożerającego swoją zdobycz. Starbringer doskonale wiedział, że przekroczył granicę bezpieczeństwa i jedynie fakt, że byli jej absolutnie niezbędni, utrzymywał ich przy życiu. Stan ten nie mógł się jednak utrzymywać ani chwilę dłużej, niż trwała ta zależność.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 17 Lis 2016, o 17:23

Robot, zorientowawszy się, że to o nim mowa, ponownie uruchomił wokabulator.
- Powiedz mi, dziecko, gdzie dotknęła cię Maszyna? Dotknęła mnie wszędzie. Ma wielkie wiertło. Teraz, ciąża.
Twarz Sireene momentalnie straciła rys rozjuszenia i, miast tego, zastygła w zmarszczonym zdziwieniu. Szoku, właściwie. Kobieta trwożliwie schowała dotychczas czułą dłoń w kieszeni, jak najdalej od MORDa. I dla bezpieczeństwa postąpiła kilka kroków w tył.
- Co to znaczy?
Sullustanie przybrali pozy mocno suplikacyjne i uniżonymi ciałami odgrodzili droida od reszty istot żywych na lądowisku.
- Problemy z oprogramowaniem... Składak, trzeba zrozumieć, obce protokoły się kłócą... Ale konstrukcyjnie wszystko w porządku, zadanie wykona właściwie... Tylko przez tę... eee... tę modyfik--
- Widzę, że sprzęt w ogóle stoi na wysokim poziomie. - Rauss, wciskająca się w skafander do szambonurkowania, jednocześnie uważnie podglądała lewitujący blat. - O, to gówno - wskazała podbródkiem granat. - jest tak stare, że ma chyba zawleczkę.
Ostatnie słowo jak elektrowstrząs trzepnęło Oczkiem. Od razu ścierpły mu usta, a zmasakrowaną część twarzy ciasno przykrył łapskiem.
- Nic mi nie mów o zawleczkach. Cienki szajs, ciągle wypada.
- CISZA!
Ryk Lacertila odbił się echem w rozległym lądowisku; wielki Iktotchi, Doman, najciężej oberwał po bębenkach. Mógł stanąć dalej.
- Piętnaście minut. Na wyekwipowanie. I włożenie reszty. Do speederów.
- Ma rację. Niepotrzebnie tracicie czas. Doba niby dużo, ale minuta do minuty, godzina do godziny... - Falleenka wzruszyła ramionami. - Nawet nie zauważycie, jak zegar was zdradzi.
Noghri zbliżył się do Kelena na dystans sapnięcia.
- Jeśli. Spóźniacie się z łupem. Uciekacie. Któryś z naszych. Ginie.
Oddech humanoida cuchnął metalicznie. Krwią albo implantem.
- Ruszam tropem. Nie powoli. Nie... uprzejmie. Ruszam dobrze. Z radością.
Wąskie, gadzie nozdrza wciągnęły powietrze.
- Znam zapach. Miękki zapach. Słaby zapach.
Nim sprzeczka nabrała rozpędu, między mężczyzn wkroczyła szefowa; najbardziej skoncentrowała się na odpychaniu Lacertila.
- Chłopaki, chłopaki, zapominacie się. Chodzi nam o to samo. Wszyscy jesteśmy teraz w jednej drużynie.
Astarith kwaśno uśmiechnęła się pod przeźroczystą maską. Nie trzeba było być wyrocznią, żeby przewidzieć, jakie dwa słowa padną za chwilę z obrzydliwie zadowolonego dzioba zielonej harpii.
- Mojej drużynie!

***


Prym wiódł śmigacz z Kelenem i MORDem na pokładzie, prowadzony przez Domana. Nieco dalej, między najniższymi kondygnacjami megawieżowców, ultramagazynów i innych architektonicznych koszmarów, leciała Rith, pilnowana przez Oczko na siedzeniu obok. Jawa tymczasem poprawiał swój workowaty kombinezon na tyłach pojazdu; ciuch mógłby być wygodniejszy.
- Brzydko tu. - mruknęła łowczyni.
- No. - przytaknął Gran. - A to jeszcze nic. Za chwilę wpadniemy w złomowisko, potem w śmietnik, na koniec będzie jama w podziemia. Tam dopiero zobaczysz.
- Mówiłam o twojej mordzie.
- Hłe hłe.
Niziny księżyca zamieniły błyszczące neony drogich klubów na sporadyczne, tlące się nieśmiało ogniska; gwar ulic na niepokojącą ciszę, w której długo roztaczały się wszelkie przypadkowe odgłosy; wszechobecny smród taniego żarcia i charakterystyczną woń odpalanych z sykiem igiełek śmierci - na gęsty aromat trzewi Pionowego Miasta, podejrzanie kojarzący się z fetorem otwartej studzienki kanalizacyjnej.
- Coś... hukło?
- Aha. Drever, korporacja zbrojeniowa, ci od Phoenixa? Często testują tu swoje nowe projekty. Zresztą nie tylko oni, różne poważne firmy. Żadnych regulacji, żadnych podglądaczy, Kartel za drobną opłatą dostarcza żywych tarcz. Żal nie korzystać.
- Hm.
Nieliczne gromady Ganków penetrowały gruzowiska w poszukiwaniu fantów. Wychudzone istoty, naznaczone piętnem padlinożerców i żebraków, uniosły postrzępione łby na dźwięk przefruwających wyżej maszyn.
- Dobra. Zatrzymaj się tam. - Oczko stuknął w szybę.
Rauss zrobiła, co jej kazano - zaparkowała na łysym, otoczonym drutem kolczastym placku ziemi, obok speedera numer jeden. Gdy cała ekipa włamywacza wylazła już na mrok nocny, nawet lewitujący koślawo MORD, Doman wskazał palcem szczególnie obskurny kąt miejscówki.
- Tędy wchodzimy.
Astarith i Ooli pierwsi pobiegli na zwiad. Przykryty kilkoma blachami punkt infiltracji kanałów okazał się być przepastną, wyszczerbioną rzędem drabinowych uchwytów otchłanią.
Ooli od razu strącił jedną z blach do środka.
- ...dziesięć, jedenaście... - w dole rozległo się wątłe plasknięcie. Ruda kiwnęła z uznaniem. - Głęboko. To jak, panowie przodem?
Iktotchi wcisnął jej w dłoń zmięty plan podziemnych tuneli.
- Niestety - rogacz przerwał, zarechotał, niemożebnie ucieszony swoją błyskotliwością. - prowadzi nas kobieta.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 21 Lis 2016, o 17:54

Starbringer nachylił się nad mroczną czeluścią. Definitywnie stali nad jednym z najstarszych fragmentów Księżyca Przemytników, pamiętającym czasy odleglejsze, niż okres Starej Republiki. Ściany szybu przybrały na przestrzeni lat wszystkie odcienie brązu, żółci, zieleni i czerni. Przylepione do ściany metalowe uchwyty błyszczały w świetle latarki otulającą je wilgocią. Nie nosiły jakichkolwiek śladów używania. Trudno było się temu dziwić. Trzewia miasta wypluwały z siebie zapach, niebezpiecznie bliski granicy oddychalności. Skoro wylot szybu wyznaczał tak wysokie standardy zapachowe, najemnik wolał nie myśleć o dalszym etapie wędrówki.
- Pójdę pierwszy - mruknął, obrzucając podopiecznych Sireene pogardliwym spojrzeniem.
Nikt nie zaprotestował. Nawet Ooli nieznacznie się cofnął, pogrążony w nietypowym dla siebie milczeniu. Kelen naciągnął na twarz maskę i sprawdził funkcjonalność wszystkich systemów. Zdawały się działać bez zarzutu, więc nie odwlekając nieuniknionego, opuścił się w mrok szybu. Uchwyty były śliskie i cała operacja wymagała wyjątkowej uwagi. Mechanicznymi ruchami mężczyzna posuwał się w dół. Gdzieś ponad nim, pochylone nad włazem sylwetki stawały się coraz trudniej rozpoznawalne. Jakieś stworzenie umknęło w szczelinę w murze, wzburzone obecnością intruza w jego lokum.
- Jak to wygląda? - odezwał się w komunikatorze głos Rauss.
- Będę musiał zmienić miejsce wyjazdu wakacyjnego na jakieś przyjemniejsze. Kopalnie na Kessel, Hoth zimą... wszystko brzmi lepiej.
Oczko zachichotał na kanale otwartym. Najwyraźniej należał do wąskiej grupy Granów z wykształconym poczuciem humoru. Mógł być to również efekt wybuchu, który wyrwał mu część twarzy.
- Przynajmniej on docenia twoje poczucie humoru - skomentowała Astarith.
- Nie znasz jeszcze pełni moich możliwoooo...
Jeden z uchwytów ułamał się z cichym trzaskiem. Nogi najemnika straciły oparcie, ciągnąc w dół obciążone ekwipunkiem ciało. Zawisł na jednej ręce, lecz i ten uchwyt pod wpływem nagłego obciążenia, pozostał w jego dłoni. Najemnik bezwładnie runął w dół. Twardo uderzył w powierzchnię jakiejś cieczy. Dziękując losowi, że siła uderzenia nie zerwała mu maski z twarzy, mocno poruszył ramionami, by wydostać się na powierzchnię. Otaczała go całkowita ciemność.
- Kelen! Wszystko w porządku? - ponownie usłyszał w słuchawce głos rudowłosej.
- Otoczenie niezbyt godne - odpowiedział Kelan włączając latarkę i omiatając jej promieniem najbliższe otoczenie - ale nic mi nie jest. Wciąż masz okazję zaciągnąć mnie do łóżka.
- Najpierw musiałbyś spędzić w łazience jakiś miesiąc.
- Zaraz będziemy siedzieć w tym samym gównie i nigdy nie mówiłem tego tak dosłownie.
Z całą pewnością znalazł się we właściwym z punktu widzenia misji miejscu. Stary system kanalizacyjny był najbardziej odrażającym miejscem, w jakim Starbringer się kiedykolwiek znalazł. Wolał nie zastanawiać się, jakie stworzenia obrały to miejsce za swe domostwo.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 24 Lis 2016, o 16:19

Rith ruszyła śladem. Dłonie wczepiła w krawędź otchłani, naparła podeszwą prawego buta o któryś, trzeci chyba z rzędu ząb pordzewiałej drabiny... i westchnęła, głęboko przygnębiona.
- To wszystko jest, fffff, do dupy.
Ooli, dostrzegłszy okazję w depresyjnym epizodzie spauzowanej najemniczki, zebrał się do skoku. Sekundę czy dwie później, zwisał już z pleców kobiety jak małpka, z rączkami splecionymi tuż pod jej zamaskowanym podbródkiem, a gumiakami opartymi o mocno poirytowane uda.
- O, ty pieprzony nierobie, oportunisto walony, ty... Ech. Niech ci będzie. Się chociaż trzymaj.
Objuczona przewodniczka wkrótce wylądowała w ściekach nieopodal Kelena, a po niej - Doman oraz w końcu Oczko. Robot natomiast wycwanił się, kolokwialnie mówiąc, i zleciał w dół za pomocą swoich szemrząco-bzyczących silniczków.
Pierwsze podziemne ruchy Iktotchiego, podobnie jak te Starbringera, skoncentrowały się na włączeniu latarki i skierowaniu jej blasku w głąb błyszczącego śluzem korytarza. Rogacz mlasnął przeciągle i przejechał językiem po zębach.
- No ślicznie to nie jest - skomentował wystrój. - ale Boolu, jak tu łaził, to mówił, że nic nie powinno wyskoczyć. Boją się światła, potwory.
Rauss zanurzyła czubek buta w gównianym potoku rozpływającym się środkiem trasy.
- Tu akurat płytko, ale gdzieś może być głębiej. W sam raz na rozwój jakiejś tłustej dianogi. Takie się naszymi żaróweczkami nie przejmą.
- Mamy karabiny, granaty, ładunki. Wystarczy na każdego mackowańca. - Doman uśmiechnął się brzydko. - Koniec płakania. Lepiej się ruszmy. Ty masz mapy.
Astarith nie mogła zaprzeczyć. Wcisnęła latarkę w uchwyt na barku i rozwinęła rzekomo antyczny schemat kanałów. Czerwony szlaczek jak stał, tak stał.
- Prosto, panowie. Prościutko.

***


- Czy wiecie: szczury są zwierzętami. Żyją tutaj. Czują się zimne i samotne. Marzą o gniazdach w waszych ciepłym, ciepłym mięsie.
- Ktoś potrafi zamknąć tego cholernego grata?
- Otworzą wasze ciała i nigdy ich nie opuszczą. Nigdy, przenigdy.
- Spróbuj... a, nie wiem. Olej go. Może przestanie.
Łowczyni, Kelen i Ooli szli szpicą. Kilkanaście metrów za nimi wlokła się reszta, eskortująca ślamazarnego MORDa. Robot od czasu do czasu dzielił się swoimi spostrzeżeniami, choć nie wiadomo było, skąd je brał, ani co go motywowało do ich wygłaszania. Tym niemniej, oferował absolutnie bezcenny wgląd w ambicje, pragnienia i rozterki wewnętrzne nar shaddaańskich gryzoni.
- Ostro w prawo, sugerują. Potem... w dół? Ta, w dół. Trzeba będzie wypatrywać jakiegoś przejścia. Daleko są za nami? Dobra.
Rauss zniżyła głos.
- Zmiatam, jak tylko wyniesiemy łupy na zewnątrz. Kradnę któregoś speedera i tyle. To jedyne wyjście. Wrócę do Sireene, od razu dostanę bolta w łeb. Łajza będzie chciała pozbyć się ostatniego świadka. Beze mnie, Kartel nigdy nie dowie się o bratobójczych tendencjach Gorgo. I o zbrodniach zielonej. Sam będziesz musiał odzyskać statek i kobietę.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 25 Lis 2016, o 18:09

Kelen dyskretnie zerknął przez ramię, oceniając dystans dzielący ich od podopiecznych zielonoskórej.
- Nikt nie wraca - odpowiedział półszeptem. - Ani my, ani tym bardziej oni. Suka przyjdzie do nas, zaufaj mi, mam plan.
Kobieta badawczo obrzuciła go wzrokiem i skinęła głową.
- Dobra, to co robimy?
- Obrabiamy ten skarbiec i staramy się nie zginąć.
- Brzmi niegłupio - zgodziła się Astarith - a potem?
W odpowiedzi Starbringer jedynie znacząco spojrzał za siebie, na podążającą za nimi dwójkę.
- Chikua ko lopo - zapiszczał Ooli z wnętrza kombinezonu.
- Tak - zgodził się Kelen - to dość trafne określenie.

Korytarz opadał ostro w dół, kończąc się większym pomieszczeniem. Ostrożnie stąpając po śliskiej powierzchni, udało im się dotrzeć na brzeg podziemnego zbiornika. Zbudowane na planie okręgu pomieszczenie o łukowatym sklepieniu, z łatwością mogłoby pomieścić dwa średniej wielkości frachtowce. Ściany pokrywała taka warstwa organicznej narośli, że trudno było określić ich oryginalny kolor i materiał, z którego zostały zbudowane. W pięciu kierunkach, niczym odnóża gigantycznego stworzenia, odchodziły cztery korytarze. Całe pomieszczenie z wyjątkiem okalającego je chodnika, pokrywała lustrzana powierzchnia brunatno-zielonkawej cieczy. W jej brudnym zwierciadle odbijały się światła latarek, omiatających przestrzeń. Astarith sięgnęła po plany.
- Idziemy drugim od ...
- Czy wiecie - głośnik MORDa ryknął niespodziewanie z całą mocą. - Dianogi osiągają nawet do dziesięciu metrów długości. Potrafią przyjmować kolor spożytego pokarmu.
- Niech ktoś wyłączy tego grata! - krzyknął Kelen. - Niebawem będą o nas wiedziały wszystkie żywe stworzenia zamieszkujące to miejsce.
- A wygląda jakbym co robił? - warknął Iktotchi mocując się z potencjometrem.
- Gdy pożre wasze ciała, przyjmie kolor czerwony, dopóki ich nie strawi. Proces trwa długo. Bardzo długo.
- Wyłącz go, albo sam rozwalę grata - najemnik dopadł do Lacertila i wspólnie zaczęli mocować się z droidem.
Zajęci metalowym członkiem drużyny, nie spostrzegli że idealnie dotychczas gładka powierzchnia cieczy, lekko się zmąciła. Po kilkunastu sekundach wysiłku, udało im się odłączyć głośnik droida.
- Cholera, co za złom - westchnął Kelen, odsuwając się od sprawcy zamieszania.
Iktotchi zaniepokojony rozglądał się wokół, jakby chcąc upewnić, czy dysfunkcja droida nie ściągnęła im na głowy kłopotów. Nie dostrzegł najpoważniejszego kłopotu, który w formie kilku długich macek wystrzelił nagle w jego kierunku. Obcy ryknął przeraźliwie, gdy chwyciły go za głowę i ściągnęły pod powierzchnię. Woda zakotłowała się jakby nagle stała się żywym organizmem, a w górę wystrzeliło kolejnych kilka macek, które zaczęły młócić wokół w poszukiwaniu pożywienia. Jedna o włos minęła głowę Starbringera.
- Chodu! - krzyknął, rzucając się do ucieczki.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Renno Tresta » 27 Lis 2016, o 19:20

Astarith momentalnie wcisnęła zwitek papierów do kieszeni i oburącz, pewniej chwyciła za karabin.
- Drugi od lewej! Drugi od lewej!
Lśniąca, udekorowana zgniłym porostem kończyna wystrzeliła z bajora prosto w pędzącego chodnikiem Ooliego; Jawa w ostatniej chwili przeskoczył nad ohydztwem, a rozpędzona macka przebiła pustkę i gromko wyrżnęła w ścianę. Otarcie o śmierć aż nadto zmotywowało kurdupla do przyspieszenia - mało uważnie, zachłystując się prędkością trzasnął w glif korytarza ucieczki i odbił do tyłu, prosto do krawędzi basenu. Uratował go jednak dobry refleks - Oczka, który błyskawicznie złapał Tatooińczyka za kaptur i popchnął go w bezpieczną ciemność przejścia numer dwa od lewej. Gdzie, warto nadmienić, Gran sam również zniknął, bez zastanowienia ani oczekiwania na kompanów.
Gorzej radził sobie z ewakuacją Kelen; dianoga, choć raz go chybiła, ewidentnie nie zamierzała poddać łowów. W pościg ruszyło drugie pnącze i zaatakowało kostkę najemnika niczym imadło, uniemożliwiając bieg. Nim brodacz zdołał własnoręcznie wypalić w szarpiącą go ku zgubie przeszkodę, zainterweniowała Rauss, celnym strzałem rozrywając intruza na dwa smutne, sflaczałe, broczące śluzem kikuty.
- Nic nie powinno wyskoczyć, psia ich... Już widzę, jak Boolu trasę sprawdzał. Leniwy chu--
- Iiiii! Iiiii!
Oczko i Ooli jak oparzeni wyskoczyli ze zbawiennego korytarza, a pod ich maskami malowało się blade przerażenie.
- Potwory! Potwory w środku!
Śladem członków ekipy, z mroku wyłoniło się najpierw kilka włochatych, kościstych łap, a po nich - pociągłe, bezmyślne pyski, chude, bliznowate torsy i finalnie zestaw krzywych, przywołujących na myśl, no, właściwie, nic szczególnego odnóży.
Gromada nagich, wychudzonych Ganków dołączyła do towarzystwa, zdradziwszy swoje intencje zawczasu obnażonymi kłami i szponami. Zniszczone wygnaniem humanoidy szturmem naparły na włamywaczy, spychając ich w kierunku otwartego, diagonowego zbiornika. W miejsce każdego zestrzelonego czy zadźganego obłąkańca z któregoś z korytarzy wypełzywał nowy, chętny i zdolny zastępca. Horda wydawała się nie kończyć.
Astarith zamaszyście trzepnęła kolbą karabinu, krusząc co najmniej dwie gankowe szczęki, i, zyskawszy trochę czasu, zabrała się do przeładowywania broni.
- Chcą ... nakarmić tę pieprzoną ośmiornicę? Nami? Ale... czemu?
- Relacje symbiotyczne są często spotykane pośród zwierząt i innych prymitywnych istot. - MORD skończył naprawianie wokabulatora. - Słodcy, słodcy Gankowie liczą na resztki w zamian za swoją pomoc. Piękna współpraca. Doceńcie budującą wartość waszej śmierci.
- Pomóż nam, debilu!
- Choy? Meesa nie rozumieć.
- O, daj spokój.
Starbringer miał skomentować, lecz zaniechał, znów poczuwszy na nodze uścisk ciała obcego. Prędko pozbył się więc kilku najbliższych, najbardziej zapalczywych futrzaków i odwrócił w stronę bajora, gotów ponownie skarcić wścibską dianogę.
W jego łydkę wczepiona była jednakże łapa ani trochę mackowata.
- Musimy uciekać. Teraz.
Fakt, że Doman zdołał przeżyć tango z podwodnym pożeraczem trupów był... nader zaskakujący.
Już szokujące natomiast było to, że rogaczowi starczyło po potyczce sił i krwi na wypłynięcie na powierzchnię.
Szczyt wszystkiego pozostał tym niemniej na koniec - dojmująca pustka u boku Iktotchiego sugerowała, że twardziel miał wystarczająco dużo pomyślunku, by, uciekając, zostawić na dnie, przy bestii, gruby zasobnik pełen materiałów wybuchowych.
To ci dopiero.

W razie czego, śmiało pchnij akcję do przodu ile ci się podoba, ale będę potrzebował wodzy z powrotem tuż przed samym obrabowaniem skarbca.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Nar Shaddaa] Partnerzy z przypadku

Postprzez Kelan Navarr » 28 Lis 2016, o 17:28

Zanim Kelen zdołał chwycić dłoń Iktotchiego, potężna siła porwała Domana na powrót pod wodę. Bandyta nie zdążył nawet krzyknąć. Kurczowo zaciśnięta na łydce dłoń zwaliła Starbringera z nóg, lecz zwolniła uchwyt, nim wciągnęła do basenu również najemnika. Można było zaryzykować stwierdzenie, że Doman niechcący uratował Kelenowi życie. W chwili gdy ten uderzył plecami w chodnik, kilka centymetrów nad jego maską przemknęła kolejna z macek monstrum. Mniej szczęścia miało czterech Ganków, z krzykiem szarżujących na mężczyznę. Macka zmiotła ich z chodnika wprost do kipiącej topieli. Pomimo zdobycia posiłku, dianoga wciąż była nienasycona. Nie tracąć ani jednej cennej sekundy, Starbringer rzucił się w kierunku zaciekle broniących się przed napływem Ganków kompanów.
- To wszystko zaraz wybuchnie - krzyknął w kierunku Astarith, lecz zagłuszyły go odgłosy strzałów, ryki Ganków i dianoga.
- Co? - praktycznie krzyknęła mu do ucha Rauss, gdy znalazł się obok.
- Spierdalamy, albo giniemy!
Nie było czasu na rozbudowany opis zagrożenia. Krótki przekaz spełnił swą rolę równie dobrze, a każda chwila była na wagę złota. Starbringer z krzykiem na ustach zagłębił się w wypełniony żółtoskórymi, wychudzonymi mieszkańcami kanałów korytarz. W normalnych warunkach przewaga liczebna napastników byłaby zabójcza, lecz istoty zamieszkujące ścieki Księżyca Przemytników, były jedynie cieniami swych krewnych z powierzchni. Oszalałe z głodu, odizolowane od świata zewnętrznego od dziesięcioleci stworzenia, ginęły jedno po drugim. Ściana ognia postawiona przez przyszłych włamywaczy, skąpała wnętrze tunelu w upiornej, czerwonej poświacie. Ciała Ganków zaczęły zaściełać posadzkę tak gęsto, że trudno było postawić stopę na twardym gruncie. Ooli był kompletnie bez szans. Desperacko próbując utrzymać równowagę na zwłokach poległych napastników, słał w kierunku ich żywych towarzyszy niesłabnący strumień boltów energetycznych. Jeden z Ganków zdołał dotrzeć aż do Oczka. Skoczył na niewidomego w dwóch trzecich Grana, ostrymi pazurami próbując pozbawić ostatniego oka, gdy nagle korytarz zadrżał. Siła wybuchu rzuciła wszystkich w głąb korytarza, zalewając przy okazji falą wody. Pogrążyli się w ciemnościach.

Snop światła z czyjejś latarki rozbłysł w dziwnie cichym korytarzu. Kelan zepchnął z siebie ciało Ganka i dostrzegł oderwaną od korpusu mackę dianogi, rzuconą przez falę nieopodal nich.
- Wszyscy cali? - spytał odruchowo.
W świetle swojej latarki ujrzał Astarith, Ooliego i Oczko, podnoszących się z ziemi. Kawałek dalej, eksplozja rzuciła MORDa, który zdawał się nie nosić poważniejszych uszkodzeń.
- Taaa... mamy tylko problem - mruknęła rudowłosa.
Światło odpowiedziało mu szybciej niż Astarith. Wylot tunelu zawalił się na skutek eksplozji. Planowana droga odwrotu przestała istnieć.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Następna

Wróć do Archiwum

cron