Michael przybył około dziesięć minut wcześniej. Po krótkich oględzinach lądowiska i przyjrzeniu się kilku statkom, dostrzegł w końcu załogę, z którą miał lecieć na Onderon. Pakowali ostatnie zapasy na swój statek. Nie była to nowa jednostka, ale też nie kojarzyła się ze złomem. Statek nie należał chyba do żadnego z popularnych modeli lekkich frachtowców. Mógł być robiony na zamówienie, ale raczej nie dla Zadreka. To, co rzuciło się Bixowi w oczy, to powiększona przestrzeń, gdzie powinna być ładownia. Może rzeczywiście Zadrek i jego ludzie polowali na naprawdę dużego zwierza.
- Ach, jesteś już. Dawaj kasę i możesz wchodzić. - Stwierdził jeden z zabraków i gestem wskazał Bixowi żeby wchodził. - Statek nie jest dla pasażerów, więc nie spodziewaj się, że podróż będzie wygodna. Nie jesteśmy jednak dzikusami, możesz po nim swobodnie chodzić. W ładowni nie mamy jeszcze żadnych stworzonek, więc nawet nie masz szansy zrobić czegoś głupiego. - Jego rozmówca zaprowadził go pod jedne z drzwi na statku. - Tu jest mała ładownia. poza rupieciami i żarciem nie ma w niej nic ciekawego. Masz tam materac i w miarę duży kąt do spania. Przyda ci się, podróż potrwa ze sześć dni.
Klagram otworzył drzwi i Michaelowi ukazała się mała przestrzeń, w którą upchnięte było kilka skrzyń, z częściami czy jedzeniem. W jednym z kątów był też materac. na szczęście miejsca było więcej niż można się było spodziewać i było całkiem czysto.
- Rozgość się. Po starcie możesz przyjść do mesy, jak ci się będzie nudziło. Dawno nie grałem z nikim nowym w pazaaka.