Content

Archiwum

[Hosko] Człowiek wielu żyć

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Mistrz Gry » 31 Paź 2017, o 15:24

Rampa statku swobodnie opadła na metalowe kraty hangaru. Przed Reeve i Shookiem objawił się widok eskorty. Czwórka nieco zmodyfikowanych bojowych droidów E4-Baron oraz wcześniej widziany standardowy droid protokolarny SE4. Obiekt zawierał nieliczne oświetlenie, a jego obszerna przestrzeń pozwoliła wypatrzeć kształt chowających się w cieniu dwóch innych statków. Naprzeciw malował się surowej konstrukcji korytarz, a właz ku niemu był otwarty
- Jestem SE4-T1 - droid swoim nad wyraz uprzejmym tonem rozpoczął dialog - pani profesor Ori Germutov z przyjemnością zamieni parę zdań z panią profesor Reeve Avery, zapraszam.

Idąc przed eskortą, a za SE4-T1, dwójka nowych gości mogła dostrzec prostotę architektury funkcjonalnej obiektu. Żadnych zdobień. Ilość światła minimalna i wszędzie identyczne białe ściany. Jedynie kafelki z czarnego granitu zdawały się nadawać obiektowi elegancji.

Po przejściu stu metrów krętym korytarzem, mogli dostrzec przeróżne drzwi otwierane na czytnik kart oraz liczne kamery i schowane za metalową płytą gniazda wieżyczek strażniczych. Shook rozpoznał też modyfikacje bojowych droidów. Różniły się od oryginałów dodatkową ilością anten, co za tym idzie filtrów i sensorów.

Grupa w końcu dotarła do obszernej windy przemysłowej, która przeniosła pasażerów o... trzy piętra niżej. Drzwi winy bezdźwięcznie się usunęły. Przed Reeve pojawił się znajomy widok. Po środku wolna przestrzeń. Po lewej stronie stacje komputerów, po prawej długi blat z przeróżnymi przyrządami analizy instrumentalnej, a za nimi szklane lodówki, których zielona zawartość sugerowała głównie roślinne produkty. Z sufitu białe szpitalne światło, które licznymi halogenami zalewało pomieszczenie, nie pozostawiało żadnego miejsca w cieniu. Dwa droidy techniczne operowały coś przy jednym urządzeniu na blacie, a sama profesor patrzyła właśnie przez mikroskop.

Kobieta była niskiego wzrostu, wyglądała na czterdzieści lat. Spięte w kucyk długie białe włosy wisiały nieco nad białym, spiętym na ostatni guzik, fartuchem. Z niechęcią odkleiła się od mikroskopu i zwróciła swoją twarz ku gościom. Z jej równej i pięknej, nieco zbyt idealnej twarzy, nie można było wyczytać emocji. Po chwili wnet, biała brew nieco wygięła się ku górze z nad zamglonych białych oczu, a usta wykrzywiły się w coś przypominającego uśmiech. Wyciągnęła coś z kieszeni, a drugą ręką dotknęła się w metaliczny naszyjnik, który idealnie przylegał jej do szyi. Jej usta otworzyły się, ale to z metalowego pudełka w ręce wydobył się głos.
- Reeve Avery... ostatnim razem widziałam Cię jak byłaś dzieckiem, ale wyrosłaś... - Translator był bardzo dopracowany i brzmiał autentycznie, nie licząc tego metalicznego podźwięku jak z przed holokomunikatora. Kobieta najwidoczniej wzruszyła się na jej widok, choć jej twarz była raczej pełna smutku, aniżeli szczęścia.
- Słyszałam co się stało Twojemu opiekunowi... wyrazy współczucia - podeszła bliżej i dotknęła z czułością jej barku. Była niższa od Echani.
- Co mogę dla Ciebie zrobić? - dopiero wtedy zlustrowała stojącego za Reeve mandalorianina. Widząc go jej twarz zauważalnie spochmurniała.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Ren » 1 Lis 2017, o 19:45

Ucisk w żołądku zelżał, gdy wspomniana eskorta okazała się być pięcioma droidami. Reeve rozluźniła się nieco, chociaż nie było mowy o całkowitym spokoju ducha. Nigdy nie lubiła kontaktów z innymi istotami, zawsze zamykając się w swoim małym kokonie, a każda interakcja wymagająca czegoś więcej niż kilku zbywających słów... no, przyprawiała ją o takie nastroje. Dużo lepiej szło jej bycie naukowcem. Wtedy czuła się w swoim żywiole, poza tym wtedy nie przejmowała się niczym. Oddawała się nauce, wyzbywając emocji i zahamowań. Ale nie zawsze tak można było.

Dość rzec, iż nogi miała jak z waty. Idąc sterylnie czystymi korytarzami oświetlonymi białym, zimnym światłem, z tymi wszystkimi drzwiami, droidami, wieżyczkami, a potem wkraczając na jeszcze bardziej znajome tereny laboratoriów, czuła się jakby wróciła do przeszłości, całkiem niedalekiej oczywiście. Jakby miała znów 25 lat, a zamiast iść za droidem, kroczyła za Zeevanem. Przez chwilę nawet myślała, że widzi go przed sobą, ale zamrugała kilka razy i mara zniknęła jej sprzed oczu.

Dotarłszy właśnie do laboratoriów, Reeve przestała się dziwić, że pani profesor postanowiła przyjąć ją natychmiastowo. Nazwisko, jej nazwisko nadal miało jakąś siłę przebicia w tym świecie. Przede wszystkim jednak nie znała kobiety, która przed nią stała i mówiła swoim sztucznym głosem. Przyjrzała się jej krytycznie, wzrokiem badawczym i ciekawskim, próbując na próżno sobie przypomnieć, kim ona dla niej wtedy była. Nie miała jednak tak dobrej pamięci, a poza tym... stojąca przed nią Arkanianka wyglądała może na czterdzieści lat. Oznaczałoby to, iż musiałaby mieć około dwudziestu lat, wspominając teraz z takim żalem o jej dawnym mistrzu. Coś Reeve tutaj nie pasowało i właśnie gdy tak spoglądała na nią na poły zdziwiona, zaczęła dostrzegać detale. Zbyt idealne rysy twarzy, rozciągnięta, młoda skóra, żadnych blizn, zmarszczek, niedoskonałości. Kobieta musiała być więc sporo starsza, ale korzystała z usług specjalistów. To by wiele wyjaśniało, chociaż rzecz jasna nie wszystko.

Dziękuję. Jeśli można, skąd pani znała Zeevana? Muszę przyznać, że nie pamiętam pani twarzy... — powiedziała, rzecz jasna omijając oczy Germutov. Zastanawiało ją, ile wiedziała. Wszystko, co krążyło o oryginalnym Avery, było tylko plotkami. Nikt do tej pory nie wie tak naprawdę, co się z nim stało. Po prostu zniknął, chociaż wkrótce jego śmierć stała się najprawdopodobniejszą opcją. Jego inni współpracownicy, którzy wtedy się wydostali z laboratorium, na początku go szukali, ale kiedy się długo nie odzywał, zaprzestali tego. I tylko Reeve i Shook znali prawdę.

Ja... och, proszę się nim nie przejmować. To tylko mój podkomendny. Jest moim pilotem i dba o moje bezpieczeństwo. Sprawdzony, nie ma się czym martwić — Reeve wyłapała wzrok oraz minę Ori patrzącą na Shooka. Postanowiła od razu interweniować w razie, gdyby tej coś zbytnio nie spasowało. Wolała nie odwoływać Cetha. Nawet nie ze względów własnego bezpieczeństwa, ale już z czystych, samolubnych pobudek. — W każdym razie, przybyłam tutaj i na Hosko w interesach. Przepraszam, że bez uprzedzenia, aczkolwiek dowiedziałam się o pani za późno, żeby umawiać spotkanie. Postanowiłam więc złożyć niezapowiedzianą wizytę. Mniemam, że zbytnio pani nie przeszkodziłam? Sprawa nie zajmie dużo czasu, sama nie mam go zbyt wiele. — Cin odważyła się spojrzeć przelotnie w oczy profesor, starając się nie wyglądać na zbyt przestraszoną. Skupiała się na tym, aby nie schrzanić całej misji, obmyślając kolejne szczegóły planu. Żałowała, że to Shook nie mógł z nią rozmawiać. On miał nie dość, że gadane, to wręcz emanował tą pewnością. A ona? Jej jedynym atutem, jak to stwierdził jej partner, była możność do sprawnego komunikowania się z innymi "jajogłowymi". Gdyby nie to, to ona by stała za jego plecami, a nie odwrotnie.
Image
Awatar użytkownika
Ren
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 26 Mar 2017, o 02:26

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lis 2017, o 22:54

- Chodź - zasugerowała gestem kobieta, by się nieco odseparować - niech Twój przyjaciel postoi z droidami. Wybacz, ale nie ufam najemnikom - jej słowa miały wielki ładunek emocjonalny. Po pokonaniu dwudziestu metrów, kobieta sięgnęła po jedną z próbek i obracała ją przyglądając się jej.
- Nic dziwnego, że mnie nie pamiętasz... Jestem znacznie starsza niż wyglądam i wyglądam zupełnie inaczej, niż kiedyś... Avery... wiem, nie był najlepszym opiekunem, w ogóle nie powinien się za takie rzeczy brać... różnił się od innych członków całego dyrektoriatu naukowego, ale wspólnie uczyniliśmy tyle dobrego dla społeczeństwa... - kobieta zamknęła usta i pochyliła głowę
- ledwo uszłam z życiem... polowali na nas jak na zwierzęta... Wybili co do nogi... rodziny również, jeśli ktoś je miał. Nielicznym udało się przeżyć. Zniszczyli praktycznie cały dobytek Dyrektoriatu Vulturos. Po prostu... Imperium nie pomogło... skorumpowani żołnierze strzelali w plecy tym, którzy im zaufali... za te wszystkie dzieła, które im daliśmy... - Reeve była pewna, że kobieta płakałaby, gdyby jej oczy... były prawdziwe. Dopiero teraz dostrzegła, że są to dwie białe kule niemalże odwzorowujące typowe dla Arkanian oczy.
- Jakoś udało Ci się przeżyć zamach... miałaś taki talent... całe szczęście, że Avery nie wtajemniczył Cię w resztę działalności, bo też stałabyś się celem. Nie wiem czy ktoś oprócz mnie przeżył. Widząc, że nasze ugrupowanie zostało kompletnie zdruzgotane, najwidoczniej zaprzestali polowań... W sumie miałam nadzieję, że powiesz mi czy Avery przeżył... Cóż... rozumiem, że coś na prawdę ważnego Cię do mnie sprowadza. Mogłam też wszystkiego nie wiedzieć co Avery ci przekazał, czy ma to jakiś związek z dyrektoriatem? - Reeve przeszły ciarki po plecach, coś złowrogiego kryło się za tym pytaniem, intuicja echani nie kłamała, była tego pewna. Kwestia wspomnianego nieznanego jej z resztą Dyrektoriatu Vulturos to musi być bardzo śliski temat.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Ren » 2 Lis 2017, o 19:01

Reeve posłusznie poszła za panią profesor, ale odwróciła jeszcze głowę, z paniką spoglądając na Shooka. Otworzyła nawet usta, pragnąc zaprotestować decyzji profesor, ale zamilkła, nie chcąc razić jej gościnności. Nie chciała jednak zostawać sam na sam z tą dziwną kobietą i to nie tylko ze względu na swoje własne usposobienie, ale i przez to, że tamta ją znała i w tym momencie kobieta nie wiedziała, czego się po niej spodziewać. Cóż, niedługo potem się dowiedziała.

Potem zaczęła mówić od rzeczy. Wspominała coś o dyrektoriacie i opiece nad nią. Reeve zastanawiała się teraz, z którego momentu dzieciństwa Ori ją zna, a także o tym, co takiego dobrego zrobili dla tego społeczeństwa. Spoglądała nań z pewną dozą nieufności, kiedy ta wypaliła z czymś całkiem nowym, co ją kompletnie zaskoczyło. Cin nie słyszała tej nazwy nigdy w życiu, Avery nie wspominał jej o niej ani razu - można było to jednak wywnioskować po słowach Germutov. W tej chwili Reeve stała mocno zaskoczona, zapomniawszy o swoich lękach, po prostu wpatrując się nieprzytomnie w profesor. Wtedy też zauważyła jej oczy - dopiero z bliska można było zobaczyć, że nie są one prawdziwe. Wtedy przemknęło przez głowę Echani, że im mniej w niej człowieka, im więcej modyfikacji i operacji, tym bardziej prawdopodobne staje się znalezienie tutaj MacLeoda. Skoro sama babrała się w takie rzeczy, jak sama przecież napomknęła, na pewno albo wiedziała, albo przetrzymywała pod swoimi skrzydłami ich cel. Cel, o którym Reeve nie powinna zapomnieć, a łapała się właśnie na tym, że to robiła.

Nie. Nigdy o żadnym dyrektoriacie nie słyszałam. Zeevan musiał tego przede mną bardzo pilnować przecież wiedziałam o prawie że wszystkich jego działaniach. Co do niego... sama nie wiem dokładnie, co się z nim stało. Szukałam go sporo czasu, ale im dłużej to robiłam, tym więcej było źle wyglądających poszlak... więc postanowiłam kontynuować na swój sposób jego dzieło. I dlatego tutaj jestem. Potrzebuję zapasów, pracuję nad nowym projektem i są mi one pilnie potrzebne — cały czas Reeve spoglądała na Ori, ale z całkiem inną miną niż poprzednio. Wyglądała na lekko zaniepokojoną - ale mogło to być przecież wywołane wspomnieniem o dawnym mistrzu. W rzeczywistości bowiem zaczęła zastanawiać się poważniej nad tym, co właśnie jej Arkanianka powiedziała. Co jeszcze skrywał przed nią Zeevan? Czy ta tutaj kobieta doprowadzi ją do MacLeoda i przede wszystkim, kim ONA tak naprawdę jest? Reeve wolała mieć teraz przy boku Cetha, ale niestety nie mogła. Germutov bała się najemników. Ale dlaczego, czy tak na nią wpłynęła ta zdrada na dyrektoriacie? Szum w głowie Echani zacząl dawać się mocno we znaki, co oznaczało, że znów zaczęla za dużo myśleć. Aktualnie ważna była misja i te 10 tysięcy kredytów, jakie dostaną za schwytanie MacLeoda.
Image
Awatar użytkownika
Ren
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 26 Mar 2017, o 02:26

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Shook » 2 Lis 2017, o 22:01

Jak przystało na udawanego ochroniarza Reeve, Shook trzymał się tuż za Echani, po jej prawej stronie. E-19 wisiało przy jego boku, jak zawsze. Jeszcze na rampie przyjrzał się droidom, które były ich komitetem powitalnym. Zmodyfikowany wariant, widać profesor Germutov lubi inwestować w droidy bojowe jako zabezpieczenie. Czyżby nie ufała ludziom? Jeśli tak, to niby z jakich przyczyn? Swoją drogą, obecność powitalnych maszyn oznaczała, że arkanianka chciała ich przyjąć. Nie wysłałaby czterech droidów bojowych by zaprowadzić dwójkę podróżników do kantyny. Coś było na rzeczy. Albo ktoś - pomyślał, spoglądając na Reeve.

Podczas marszu zdołał wypatrzeć inne statki, które również osiadły w tym kompleksie. Przykryte cieniem, jednak zwróciły uwagę łowcy. Ceth, wykorzystując oprogramowanie swojego hełmu, przyjrzał się im dokładnie. Na tyle, na ile mógł sobie pozwolić. Może w ich okolicy był ktoś z ich załogi. Może ich cel? Kto wie. Dlatego też, gdy tylko miał je w zasięgu wzroku, starał się je obserwować. Aż weszli do windy.
Spotkanie z arkaniańską profesor nie poszło dokładnie po ich myśli. Shook zrozumiał dlaczego to droidy wyszły im na powitanie widząc już wzrok samej Germutov. Kolejne słowa, które skierowała do Reeve i fakt, że zabrała Echani ze sobą na odległość, mówiły same za siebie. Nie mniej jednak, Mandalorianin zachował spokój. Trzeba grać tak jak można. z profesor przywitał się krótkim acz rzeczowym skinięciem głowy. Odchodzącej Reeve rzucił dodające otuchy spojrzenie swojego T-kształtnego wizjera i został z droidami. Nie podobało mu się, że za kompanów miał mieć blaszaki i do takiego go porównano ale postanowił zrobić z tej pozycji co mógł.
Upewnił się, że stoi w miejscu i pozycji, by mieć Reeve i Germutov w polu obserwacji. Wtedy dotknięciem języka włączył system zagłuszania dźwięku w hełmie i połączył się z komunikatorem Reeve. Nie zamierzał wdawać się w szczegóły, był świadom dodatkowych skanerów i filtrów droidów stojących obok niego. Nie warto ryzykować, dlatego postanowił brzmieć jak normalny ochroniarz.
- Szefowo, wszystko gra. Mam was w zasięgu wzroku, pozostaje czujny. Shook bez odbioru. - postarał się jednak brzmieć dość żywo, by dodać nieco otuchy swej partnerce. Rozłączył się i powędrował wzrokiem wokoło siebie. Może nie był w najlepszej pozycji do pozyskiwania informacji ale rozejrzał się dokładnie po swej okolicy. Być może natrafi na coś, co będzie jakkolwiek przydatne. Wyświetlacze, datapady. Oczywiście, niczego nie dotykał. Ot, rozglądał się, co chwilę pilnując Reeve.
Image
Awatar użytkownika
Shook
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 2 Lut 2017, o 18:17

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Mistrz Gry » 3 Lis 2017, o 01:30

Shook

W hangarze bliższy statek przypominał klasycznego koreliańskiego YV-100, drugi jednak w ogóle nie przypominał znanych mu modeli. Był nieco mniejszy, ale widać było rozbudowany z tyłu hipernapęd.

***

Droidy w laboratorium zdawały się być zwrócone tylko i wyłącznie do niego. Najemnik po dłuższej chwili mógł czuć się być osaczonym przez nie. Szczególnie irytujący był fakt, że gdy nieco poruszył się w miejscu to antenki droidów wysuwały się jakby na sygnał by złapać więcej danych po czym chowały się, gdy Ceth nieruchomiał. Był tego pewien. Obserwowały każdy jego choćby najmniejszy ruch.

Po dokładniejszym przyjrzeniu się mógł być pewien, że nie ma na ścianach schowanych gniazd wieżyczek, ani innych tego typu systemów obronnych. Dostrzegł natomiast małe kamery w każdym rogu. Droidy techniczne nie były uzbrojone w broń dystansową, ale posiadały masę dziwnych i z tego co wyglądało, ostrych przyrządów. Za to broń droidów bojowych wyglądała na przystosowaną do zwalczania celów opancerzonych. Na stołach i w lodówkach panował pedantyczny porządek. Komputery po drugiej stronie w większości przypadków miały wyłączone ekrany, tylko dwa z nich cały czas coś rysowały i monitorowały. Najemnik nie miał pojęcia co oznaczają te wykresy. Liczby i znaki nie układały się w żaden znany mu logiczny sens.
Jedynie przy urządzeniu "naprawianym" przez techników był niezły harmider. Dwa datapady leżały nadal odpalone. Kilka szkiełek z próbkami było rozbitych pod blatem, a na stole walało się niemalże wszystko czego przeznaczenia najemnik nie mógł określić. Długie i krótkie przedmioty, chyba lupy i takie duperele. Był też statyw z probówkami zamkniętymi w prostokątnych pojemnikach. Nie tyle, że na korek, ale i też próżniowo. Świadczył o tym znany mandalorianowi znaczek ostrzegawczy o próżni, widziany często w kosmoportach. Wielka kwadratowa maszyna, która ewidentnie była przyczyną bałaganu, skwierczała jakby doszło tam do zalania wodą, czy jakimś innym płynem.

Reeve

- Rozumiem - odpowiedziała i zamyśliła się na chwilę, podpierając brodę ręką.
- Avery bardzo szeroko rozważał interakcje komórkowe w mózgu. Jednym z naszych wspólnych dzieł było opracowanie specyfiku, który skutecznie usuwał nowotwór opon mózgowych siódmego stopnia dla ras nikito, gammorean i weequay. Średnia ich życia wzrosła o jakieś cztery lata! Jak na rasy tego typu to bardzo dużo! Jednak jego praca, jak z resztą zdajesz sobie sprawę była... pełna poświęceń. Ja specjalizuję się w pozyskiwaniu substancji chemicznych drogą produkcji roślinnej, zajmowałam się też paroma innymi rzeczami, ale w tym jestem najlepsza. Z chęcią pomogę Ci kontynuować jego myśl naukową, ale nie mam takich zasobów ludzkich by dostarczać Ci żywych okazów, chyba że Hutt Tambu byłby Ci skory pomóc. Z moim glejtem może udałoby Ci się dojść do porozumienia, ale u niego nie ma nic za darmo, no i musiałabyś dogadać się z tym pośrednikiem prostakiem zwanym "Ważką", który jest pseudo gubernatorem Hosko. Natomiast wszelki sprzęt i substancje testów oraz regulatorów jestem w stanie sama Ci uświadczyć tutaj, mam nawet część jego danych z naszych projektów na miejsce. Z pewnością Cię zainteresują - uśmiechnęła się na sam koniec. Jej mowa była pełna zaangażowania.

Reeve kieruj rozmowę na konkrety. Arkanianka właśnie zaproponowała Ci pobyt w jej kompleksie, by prowadzić wspólne badania w tematyce Averego. Shook, jakby Ci to powiedzieć... jajogłowi mają pogawędkę, póki co. Nie rozwal niczego z nudów ;D
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Ren » 3 Lis 2017, o 22:22

W uchu Reeve zabrzęczała wiadomość. Brzmiała oficjalnie, jakby ten, który ją wypowiadał, rzeczywiście był tylko osobistym ochroniarzem. Odwróciła się mimo wszystko, z nieodgadnionym wyrazem twarzy patrząc przez sekundę na Shooka. Potem nieco spokojniejsza powróciła do ciężkiej rozmowy. Im więcej słyszała, tym trudniej było jej tutaj stać i udawać kogoś całkiem innego. Nie spodziewała się aż takiego ciosu w twarz, jaki zadała jej Ori. Wszystko inne, włączając w to walkę, było dużo prostszym zadaniem niż kontynuowanie rozmowy o jej opiekunie. Poza tym Germutov co i rusz wprawiała Reeve w osłupienie.

Nim odpowiedziała, rozglądnęła się po laboratorium, także je studiując, nieco bardziej pobieżnie. Musiała przyznać przed samą sobą, że powrót do badań kusił ją niezmiernie. Uczucie to, jakkolwiek by nie było pociągające, przyprawiło ją zaraz o ciarki i panikę, przypomnienie tego, co przechodziła dawno temu oraz to, że Ceth się nią zaopiekował, gdy nie miała gdzie iść. Miałaby go zostawić? Myśl była brudna i zaprzątała niepotrzebnie głowę. Powinna być skupiona na celu, nie zbaczać coraz bardziej z tematu.

Ja... bardzo chciałabym skorzystać z takiej oferty, naprawdę, ale nie porzucę teraz mojego projektu. Chciałabym kontynuować spuściznę Avery'ego na swój własny sposób, samodzielnie. Nie przybyłam tutaj z niczym. Mam swój własny ośrodek, niewielki co prawda, mniejszy od twojego, ale to prawie jak dom. Kontynuuję prace badawcze, które rozpoczął Zeevan niedługo przed całym tym rozgardiaszem. Aktualnie badam różnice między poszczególnymi płatami mózgu u humanoidów, skupiając się na płacie czołowym i potylicznym. Staram się zrozumieć, co determinuje różny rozwój umysłowy u poszczególnych gatunków. Do tego używam między innymi... środków stymulujących, które znacząco zwiększają aktywność różnych ośrodków, w stopniu różnym zależnie od badanego, starając się zmniejszyć przepaści między nimi wszystkimi. Zaczęłam wykrywać pierwsze zależności, pierwsze wzory, które mogłyby posunąć moje badania dalej, doprowadzić do przełomowego odkrycia, a może i dalej, do większych osiągnięć. Dlatego się tutaj wybrałam. Potrzebuję nowych substancji mogących kontynuować stymulację badanych. Miałam to między innymi przedyskutować z Ważką, bo to z nim zostałam umówiona w jeszcze innej sprawie, ale doszły mnie słuchy, że i ty takimi rzeczami się zajmujesz. To prawda? — Reeve postanowiła zaryzykować i postawić wszystkie karty na stół. Teraz, gdy to wszystko powiedziała, wydawało jej się to być śmieszne. I nieprzekonywujące, pomimo narastającego podniecenia w jej głosie. Ale jeśli zgodzi się na współpracę... może dzięki temu uda im się dotrzeć do Petera.
Awatar użytkownika
Ren
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 26 Mar 2017, o 02:26

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Mistrz Gry » 4 Lis 2017, o 23:59

- Możesz mi powiedzieć skąd masz takie informacje? Z resztą. Nieważne. Zdarzyło się kilku pojedynczych klientów co chcieli specyfiki o konkretnych właściwościach i niepodważonej jakości. Dla mnie to nie problem, ale jestem bardzo wymagająca w tego typu układach. Nie sprzedaję narkotyków. To, że używają moich produktów do ćpania to już ich problem. Nie wspieram jednak takiej działalności, moje ceny są bardzo wysokie i raczej wtórna sprzedaż odpada. Ta kwestia dotyczy oczywiście prostactwa, które lubi zawracać głowę, licząc, że ugrają coś u mnie dzięki mojej ciężkiej pracy - wyraziła się i machnęła ręką jakby odganiała owady.
- Wesprę Cię, mów tylko czego potrzebujesz. I jeśli jesteś skora chętnie posłucham o Twoim projekcie. Znałam Averego bardzo długo i miałam szeroki wgląd w jego prace, z pewnością jest coś w czym mogłabym pomóc - jej głos był pełen przejęcia i dobrych chęci, zesmutniał jednak pod sam koniec.
- Zachowujesz się jakbyś była zestresowana, przeraża Cię mój wygląd? Boisz się o swojego przyjaciela? Masz kłopoty? Coś jest nie tak? - zapytała na sam koniec bardziej stanowczo i podniosła lekko brodę Reeve by móc spojrzeć jej głębiej w oczy. Pozbawione życia, pełne pustki białe ślepia zdawały się ją pożerać. Pełen troski głos w ogóle nie pokrywał się z bijącym zimnem twarzy Arkanianki.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Ren » 7 Lis 2017, o 15:52

Nie chodzi mi o te substancje jak o narkotyki, nie po to prowadzę moje badania i nie po to tutaj przyleciałam. Źle mnie zrozumiałaś — Echani nawiasem mówiąc w ogóle nie chodziło o narkotyki, ale to już inną drogą. A właśnie odnośnie tych dróg - nadal miała misję, a zaczynała zagłębiać się w całkiem inne tematy. Odwróciła się do Shooka, który stał jak to cielę i za każdym ruchem był obserwowany przez droidy i dodała nim tamta wypaliła z dziwnym zachowaniem: — Nawiasem mówiąc czemu aż tak przeszkadzają ci najemnicy? Akurat ten jest sprawdzony i niezawodny. Szkoda w sumie, żeby tak stał z tymi droidami. O właśnie. Twoje droidy wspominały coś o kantynie podczas lądowania. Może mogłabym go tam odesłać na czas naszej rozmowy? I tak jest tutaj niepotrzebny.

Reeve nie czuła się najlepiej - dobrze byłoby stwierdzić, iż nawet coraz gorzej. Arkanianka nie odpuszczała, zagłębiała się w jej machinacje w sposób natarczywy i niepokojący, jakby wyczuwała krętactwo. Echani to się zdecydowanie nie podobało, ale nie mogła teraz wkopać zarówno siebie, jak i Shooka. Swoją drogą, ciekawe, jakby zareagowała na wieść o prawdziwym zabójcy Avery'ego?

Słucham... ja... nie! Po prostu... nie spodziewałam się spotkać tutaj starej znajomej Zeevana. Zawsze wydawało mi się, że go znałam, ale teraz widzę, że są tacy, którzy wiedzieli o nim dużo więcej. Nic mi nie jest — kobieta cofnęła się od naukowiec o krok, wyzwalając brodę spod jej uścisku. Troszkę spanikowała, owszem, ale patrzenie w te puste, zimne oczy, które nie pokrywały się z barwą jej głosu... było dla biednej, zestresowanej odpowiedzialnością na nią zrzuconą Reeve dosyć dużo. Nawet za dużo. Przełknęła narastającą gulę w gardle i odpowiedziała dosyć powoli.

Powracając do tematu... nie wiem, jak wiele wiesz o starych projektach Zeevana, ale postanowiłam reaktywować jeden z nich, poboczny. Z czasem porzucony, dopiero całkiem niedawno powróciłam do niego osobiście. Jak już mówiłam, stymuluję poszczególne elementy mózgu między innymi poprzez agonistyczną reakcję receptorów serotoniny i opioidowych czy kannabinoidów z naturalnymi i syntetycznymi substancjami psychoaktywnymi typu nootropy, dysocjanty czy delirianty. Niestety potrzebuję do tego sporych dawek tych właśnie substancji oraz... obiektów. Co przez to osiągnę? To, co Zeevan zaczął poprzez moją osobę. Kontrolowana stymulacja poprzez te substancje pozwoli osiągnąć... hm... większe możliwości, jeśli mogę to tak ująć, nie na krótką chwilę, jak działa dajmy na to adrenalina w organizmie, ale na stałe. Niestety na razie wszystko jest w fazie testów, a same obiekty zaskakująco łatwo się poddają lub uzależniają pomimo moich starań. Szukam więc nowych specyfików, które mogłyby okazać się bardziej pomocne oraz obiektów o większej wytrzymałości — Reeve odetchnęła po tej przemowie, zastanawiając się, ile wie Ori o niej samej i czy da tym razem wcisnąć sobie kit, niezupełny oczywiście. Prawdą było to, że Zeevan w późniejszym okresie zrezygnował z tego projektu na rzecz innych, ważniejszych, być może nawet z tym wspomnianym dyrektoriatem. A zrezygnował...

... bo Reeve była w tym projekcie pierwszym, połowicznym sukcesem. I to mu wtedy na tamtą chwilę wystarczyło.
Image
Awatar użytkownika
Ren
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 26 Mar 2017, o 02:26

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Mistrz Gry » 7 Lis 2017, o 21:43

Kobieta zrobiła krok do tyłu i tym razem sama chwyciła się za brodę. Pokręciła głową w lewo i prawo, za pewnie zastanawiając się nad całą zaistniała sprawą.
- Z tego co widzę, jesteś równie zafascynowana całą sytuacją jakże i przerażona moją osobą... to ostatnie zupełnie niepotrzebnie... po prostu... wyglądam inaczej... z tamtej twarzy... nie został nawet skrawek... - przerwała na chwilę i odwróciła się od Echani. Potrzebowała chwili by ponownie zwrócić się do Reeve
- mam wobec Averego dług, którego nie jestem w stanie spłacić, to chociaż pomogę jego przybranej córce... Mówiłam już, że nie dostarczę Ci żywych okazów. Poza tym odradzam tej praktyki. Bardzo mocno zwraca na siebie uwagę. Proces wspomnianych przez Ciebie badań bywa bardzo kosztowny w życia poświęconych istot. I choćbyś ufała swojemu dostawcy, to wyda Twoje dziwne zainteresowanie informatorom, a wtedy... prędzej czy później ktoś uprzykrzy Ci życie...... Chyba, że udało by nam się zdobyć kilka obiektów i je klonować, lecz wtedy musiałabyś zostać tutaj. Tego sprzętu nie mogę Ci dać. O substancje się nie martw.
- Decyzja należy do Ciebie. Możesz dogadać się z "Ważką" lub innym lordem podziemia, jeśli jakiegoś znasz. Dostaniesz wtedy kontakt do łowców niewolników i masz dostawy, lecz tak jak mówiłam to zwraca uwagę. Albo pozyskać tylko kilka sztuk i je klonować, lecz wtedy zostajesz u mnie - wyjaśniła dając czas na namyślenie się swojej rozmówczyni. Widząc, że Reeve zastanawia się, postanowiła podjąć temat kompana.

- a co do Twojego najemnika... oni widzą tylko pieniądze i moment kiedy je wydają na pierdoły. Gdy tylko zobaczą, że praca przy Tobie oznacza więcej problemów niż korzyści, odwrócą się od Ciebie szybciej niż myślisz. Ty miałaś w sobie coś więcej, coś z pasji i zamiłowania... pamiętam jak dziś - powiedziała, po czym przybliżyła dłoń do jej policzka. Było czuć od ręki iskrę ciepła żywego ciała.
- nawet wiedząc, że Avery w sumie Cię wykorzystał byłaś zdolna pojąć istotę jego pasji i samej to kontynuować... - odsunęła się znów od Reeve, dostrzegając w końcu, że jej sztuczne oblicze nie odzwierciedla człowieczeństwa, a tylko je pogrąża.
- Wybacz - odwróciła się i poszła w kierunku naprawianej maszyny
- Rzadko mam gości, z którymi mam okazję porozmawiać... Twój przyjaciel może już swobodnie się ruszać. Za pewnie wiele dla Ciebie znaczy... Przepraszam... - jak na zaklęcie, droidy bojowe ruszyły w kierunku wejścia przybierając pozę biernej, zupełnie niezainteresowanej straży. Shook mógł w końcu odetchnąć.

Tak jak wynikało to z poprzednich postów, profesor chce Ci pomóc. Podejmij decyzję. Konkrety. Podpowiem. Widzę to tak: albo dokonujecie infiltracji wybierając jej propozycję z klonowaniem i zostaniem w kompleksie po zdobyciu kilku obiektów doświadczalnych, albo wybierasz tą drugą, kiedy to wyjeżdżacie, by uderzyć na nią siłą z zewnątrz i zdobyć kompleks zaplanowanym atakiem. Wtedy przeszukać czy są ślady, których szukacie.
Chyba, że macie lepszy pomysł to z przyjemnością zobaczę was w akcji. Shook możesz swobodnie się ruszać, ale z tego co widzisz obiekt ma wysoki poziom zabezpieczeń, ostrożnie, bo zrobię się wredny ;) Powodzenia.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Ren » 8 Lis 2017, o 20:24

Klonować. Reeve zadrżała, słysząc to słowo. Co chwila jej myśli zahaczały o sprawy błahe, niebędące powiązane z misją - na szczęście jednak takie drobne detale jak ten pozwalały jej na ponowne skupienie się na misji. Coraz więcej poszlak wskazywało na palce Germutov maczane w sprawie Petera, ale kobieta wiedziała podświadomie, że najciemniej może być pod latarnią i jej tok rozumowania mógł zaprowadzić ich w ślepą uliczkę. Tym bardziej, że przed chwilą nakłamała o kontynuacji badań, których nawet nie tknęła. Jeśli Ori zapyta ją o prawdziwe konkrety, trudno będzie jej z tego wybrnąć.

Na jej twarzy wykwitło wielkie zaskoczenie, gdy ta otwarcie zaproponowała jej pobyt tutaj. Coś w środku niej pękło i przez krótką chwilę pomyślała, że może to dobry pomysł - zostać tak naprawdę. Potem jednak zacisnęła usta i spochmurniała, przestraszona własną słabą wolą. Ciężko byłoby jej zostawić Shooka, to raz, a dwa obawiała się powrotu do swoich starych zajęć tak samo jak bardzo chciała to zrobić. Dlatego znów przywołała w pamięci wizerunek MacLeoda, zastanawiając się co począć w takiej sytuacji. Zostając - mogli pozwolić sobie na infiltrację. Odchodząc tej możliwości nie mieli. W tym czasie Arkanianka poruszyła wątek Mandalorianina oraz znów tego przeklętego Avery'ego. Z jednej strony Reeve chciała, żeby się zamknęła, ale z drugiej po raz kolejny coś ją do tego wszystkiego ciągnęło. Nie cofnęła twarzy przed jej dłonią, która absurdalnie przekazywała jej więcej ciepła, czułości oraz ogólnie emocji od całej reszty Ori.

Jej kolejne słowa nasunęły Echani kolejne, mniej ważne pytania, aczkolwiek na początku poczuła się do odpowiedzialności chociaż trochę wybronić Shooka, który aktualnie przestał być pilnowany przez droidy.
On nie jest najemnikiem. Inaczej. Jest, ale... on uznaje mnie za burc'ya, jak to lubi nazywać po swojemu. Przyjaciela. A dla Mandalorian są rzeczy ważniejsze od pieniędzy. Dlatego mu ufam. Nie ma się czego obawiać z jego strony — powiedziała, idąc za naukowiec. Potem podeszła do samego Shooka, który prawdopodobnie prócz tego, że widział całą rozmowę, ciągłe czułości Germutov wobec Reeve, ale słowa ani jednego, mógł być lekko skonfundowany.

Pamiętasz tę kantynę, o której mówiły droidy przed lądowaniem? Możesz się do niej wybrać, nie musisz mnie pilnować. Ja muszę jeszcze dogadać kilka spraw z Ori, w tym nasz przedłużony pobyt tutaj. Idź, a ja za niedługo dołączę, żeby dopełnić paru formalności z tobą i pozostałymi sprawami — machnęła ręką, odwróciła się na pięcie i odpowiedziała kobiecie: — Twoja oferta jest nazbyt kusząca i logiczna, by z niej nie skorzystać. Mogę przez jakiś czas tutaj kontynuować badania, ale będziesz musiała zapewne wprowadzić mnie chociaż w niektóre z twoich procedur i panujących tutaj zasad. Nawiasem mówiąc. Dużo jest tutaj organicznych istot czy pracujesz z samymi droidami?
Image
Awatar użytkownika
Ren
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 26 Mar 2017, o 02:26

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Shook » 9 Lis 2017, o 02:27

Wyciszenie hełmu dawało wiele swobód. Jedną z nich było…
- Gdybym mógł być droidem jeden dzień. Byyłbyyym…
Śpiewanie. Nie byle jakie śpiewanie, o nie. Mógł sobie zaszaleć, bo przecież nikt go nie słyszał. Ani tego, że zapewne fałszuje wszystkie piosenki. Tak było i teraz, a sam Shook dodatkowo kiwał się w rytm dźwięków z jego odtwarzacza. I tak niewiele był w stanie tu dostrzec, musiał czekać na wyniki Reeve, otoczony przez droidy. Z tanecznego transu wyrwał go dopiero ich ruch. Cztery puszki, jak gdyby nigdy nic, zostawiając go samego. Spojrzał za nimi, z lekko rozłożonymi rękoma. Prawie, jakby miał pretensję do swoich niemych strażników, że zostawili go jak dziewkę na parkiecie!
Jednak po chwili zjawiła się Reeve. Mandalorianin zwrócił się ku niej, chwytając się dłońmi za “kołnierz” swojego pancerza. Ot, dla wygody.
- Bes’laar kyr. - wypowiedział komendę zatrzymującą pracę odtwarzacza muzyki i językiem wyłączył system zagłuszania dźwięku. - Szefowo. - pozostał w swojej roli i przywitał Echani jak powinien, kończąc skinieniem głowy.
Słowa Reeve zaskoczyły Ordo. W milczeniu wysłuchał jej do końca, a gdy ta się odwróciła do profesor, Shook uniósł jedynie brew w geście zaskoczenia. Geście znanym tylko jemu w tej chwili.
- Jasne. - odparł krótko, skoro i Cin niewiele przekazała. Ufał kobiecie i wierzył w jej działania, nie podważył więc jej… “Autorytetu.” Do tego nie miał pojęcia o czym obydwie rozmawiały. Może faktycznie to był ich trop. Chociaż nie uśmiechało mu się pozostawanie w laboratorium dłużej niż to konieczne.
Jak powiedziano, tak uczynił. Odwrócił się do windy, którą tu przybył i ruszył w drogę powrotną, chociaż zamierzał skończyć w kantynie. Zapewne niewiele działo się w takim przybytku w kompleksie badawczym ale szklaneczka czegoś na rozluźnienie byłaby w sam raz. Po drodze nie zapomniał jednak po co tu przybył. Czujnie penetrował wzrokiem każdy zakamarek kompleksu, który właśnie mijał. Na wszelkie ale. Może to właśnie on miał coś trafić?
Image
Awatar użytkownika
Shook
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 2 Lut 2017, o 18:17

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Mistrz Gry » 13 Lis 2017, o 01:07

- SE4-T1, zajmij się gościem. Zaserwuj mu co tylko sobie życzy i postaraj się go nie zanudzić - głos z pudełeczka ponownie zadźwięczał, tym razem stonowanym i spokojnym głosem.
- Oczywiście pani profesor. Pozwoli pan za mną? - uprzejmie droid delikatnie uchylił czoła, po czym zaczął kierować Shooka przez korytarze kompleksu. Tym razem idąc w drugą stronę mandalorianin mógł na spokojnie obejrzeć wnętrze. Wszystko było nadwyraz zadbane, kafelki błyszczały jakby je dziś polerowano. Na ścianach, suficie, żadnej skazy, pomimo skąpego światła. Przez oświetlenie nie zdołał dostrzec czegokolwiek charakterystycznego.

Sama kantyna była jednak znacznie bardziej ludzka, niż reszta zabudowań, choć czarne eleganckie kafelki wylewały się z korytarza i tutaj. Obszerne pomieszczenie dawało poczucie swobody. Ciepłe stonowane pomarańczowe lampy rysowały kształty ciemnobrązowych mebli lokalu. Ciemnoczerwone fotele otaczały niskie stoliki, które ewidentnie służyły do podawania drinków. Były też miejsca z wysokimi krzesłami, przy blatach, które sugerowały, że są tu też serwowane dania. Czerwone serwetki i wolno stojące przyprawy czekały jakby miała tu być lada chwila uczta. Futurystyczne rzeźby o dziwacznych, acz proszących o chwilę konsternacji, kształtach dopełniały klimat kantyny. Jedynej rzeczy, której tu brakowało to gości. Zdecydowanie brakowało gości. Jedynie kolejny droid protokolarny, ubrany w garnitur, stał przed ladą i wedle ogólnie sugerowanego klimatu, pucował i tak już błyszczący kufel.

Jazzowa muzyka delikatnie zapełniała ciszę.
- Gdzie się chce pan rozsiąść? Czy zasugerować panu jakiś posiłek lub też i napój? Nasz kuchenny serwitor ma najlepsze oprogramowanie kuchenne w sektorze Huttów! Z chęcią zaproponowałbym specjał, ale muszę się upewnić, że nie przeszkadza panu alkohol w posiłku. Jaka będzie pańska decyzja? - Shook dopiero teraz dostrzegł w kącie sali samotnego mężczyznę, który jak diabli pasował do opisu MacLeoda. Siedział rozwalony w towarzystwie drinków, a na jego stole swobodnie leżał blaster. Ceth dostrzegł też, że i tutaj są schowane kamery, a ściany w cieniu nie zdradzały ewentualnego uzbrojenia. Nie mógł być pewien, czy i te pomieszczenie nie jest uzbrojoną fortecą.

***

Gdy Shook opuścił pomieszczenie Arkanianka zwróciła się do Echani.
- Tak. Przebywa u mnie jeden z ważnych klientów. Pracujemy nad wspólnym projektem. Nie martw się starczy Ci miejsca i prywatności. Mam tu kilka sektorów, droidy bojowe pilnują by nic Ci nie groziło, a i z pewnością znajdzie się jakiś protokolarny w roli sekretarza. Każde pomieszczenie jest monitorowane przez sztuczną inteligencję i nikt nieproszony nie będzie przeszkadzać. Mam nadzieję, że kwestia prywatności w toalecie nie będzie stanowić dla Ciebie specjalnego naruszenia - powiedziała po czym chwyciła jeden z długich przedmiotów. Był to miernik napięcia i natężenia prądu. Wcisnęła go w parę miejsc w maszynie i zaczęła coś szperać w trzewiach sprzętu.
- Co do procedur, to jedną rzecz muszę wyjaśnić. Mój system Aden, ma rozbudowany aparat wyczuwania emocji, jednakże jest nakierowany przede wszystkim na prewencję. Agresywne zachowania, nagłe ruchy, skupiają uwagę sztucznej inteligencji i może stwierdzić, że trzeba będzie dany obiekt spacyfikować. Jawny opór systemowi, może zakończyć się śmiercią. To też radzę stosować się do ewentualnych komunikatów. Każda kamera jest też wyposażona w megafon, na pewno będzie słychać. System ten też ma pewną zaletę, że można się do niego bezpośrednio zwrócić i jeśli pytanie leży w jego kompetencjach oraz w Twoich uprawnieniach, to otrzymasz komunikat, więc jakbyś czegoś potrzebowała nie musisz koniecznie widzieć się ze mną. Dam Ci autoryzację na wybrany sektor laboratoryjny - wyjaśniła, po czym dokręciła kolejną śrubkę małym kluczem. Maszyna przestała skrzeczeć. Wyciągnęła sprej, a jego aerozol osuszył jakąś partię sprzętu. W przeciągu kolejnych chwil kombajn zawył gromadzeniem w środku energii bez zakłóceń, a na ekranie wyświetlił się poprawnie interfejs. Był naprawiony. Po wstępnych oględzinach Reeve była już pewna, że był to swego rodzaju spektroskop.
- Wymień mi tylko co potrzebujesz. Moje droidy przygotują Ci laboratorium. Aden! - zawołała przed siebie
- Wsłuchaj się teraz.
- Szefowo, z przyjemnością - odezwał się syntetyczny głos z czterech stron pomieszczenia.
- Aden. Daj pani Reeve Avery status VIP i uprawnienia poziomu CX3.
- Autoryzacja zakończona sukcesem, Szefowo. Moje uszanowanie, pani Reeve Avery - salę ponownie wypełnił głos z megafonów. Głośność była jednak sensownie ustawiona, a i ton był przyjemny dla ucha.
- Zwracaj się do mnie Aden, a ja postaram się udzielić wszelkich informacji.
- Wybacz, muszę doglądnąć jednej rzeczy w innym sektorze... Wrócę za godzinę. Tymczasem zaprzyjaźnij się z Aden i wymień mu co jest potrzebne - wyraziła się profesor, po czy ruszyła w kierunku wyjścia.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Ren » 17 Lis 2017, o 21:39

Brew kobiety drgnęła, chcąc unieść się do góry. Przez myśli przemknęło jej, że może rzeczywiście miała rację, idąc za tym tropem, tropem genetyki i klonowania. Zainteresowała się niezmiernie tym tajemniczym gościem, ale zabrakło jej języka w gębie, aby móc zapytać o to Ori. Stwierdziła więc w myślach, że zapyta później. Lub pomyszkuje po ośrodku.
Nie potrzeba mi droida, mam własnego na pokładzie. Toalety są mi obojętne — odpowiedziała, przyglądając się samej maszynie oraz temu, co gmerała przy niej Germutov. Im dłużej słuchała, tym większy miała gorzki posmak w ustach. Wyglądało to zdecydowanie nieciekawie, z całymi zabezpieczeniami, które wraz z dalszym miarowym głosem wydobywającym się z puszki ujawniały nieco swojej tajemnicy. Oznaczało to w praktyce, że ciężko będzie się stąd wydostać, a jeśli znajdą jakieś informacje o MacLeodzie, tym trudniej będzie. Szczególnie zaniepokoił ją Aden, który był tutaj sporym utrudnieniem, większym nawet od droidów bojowych.

Była jeszcze inna sprawa. Wszystko składało się na jej dłuższy pobyt tutaj, co najmniej kilka dni, jeśli nie tygodni. Zważywszy na to, cały misterny plan Reeve został podkopany. Nie mogła bowiem już tylko opowiadać o wyssanych z palca planach, musiała je wprowadzić w życie. I tego się obawiała. Powrotu do badań. Co prawda Ori wspominała jedynie o klonach, aczkolwiek eksperymenty na żywych istotach przypominały jej lata spędzone we własnym laboratorium, wśród ich błagań, nierozumiejącego wzroku i powolnego wyniszczenia ciała i umysłu. Odzwyczaiła się od tego widoku i powrót doń przyprawiał ją o dreszcze. Wygładziła niewidzialne fałdy białego płaszcza, obciągnęła go i powtórzyła czynność. Na samą myśl o tym drżały jej precyzyjne, statyczne dłonie, co nie oznaczało dobrych początków. Musiała w tym momencie obmyślić plan działania, plan badań, a na dodatek przy złych wiatrach jeszcze polecieć po paru niewolników, sklonować ich i zacząć działać na nich. Obiecała sobie, że tego nie zrobi. I teraz właśnie gorzko pomyślała, że prosząc Shooka o niewrzucanie jej w niezręczne sytuacje z amantami, w tym momencie wolałaby by być nachalnie i w sposób obleśny adorowana. Ile prostsze byłoby jej życie w tym momencie, gdyby Shook mógł zrobić raban w ośrodku i go przetrząsnąć dokładnie.

Aden? — zaczęła niepewnie. — Potrzebuję sprzętu. Przede wszystkim elektroencefalografu, tuby rezonansowej i systemu, aby można było wykonywać funkcjonalne i zwykłe badania rezonansowe, do tego spektrometr i najczulsze urządzenie do pomiaru pola magnetycznego, jakie macie. Mam nadzieję, że wszystko to posiadacie? Odnośnie substancji dogadam się później z panią Germutov. Chyba niczego nie zapomniałam, oczywiście nie wspominam o standardowym wyposażeniu laboratorium. Jeśli o czymś sobie przypomnę, natychmiast dam ci znać, Aden. — odchrząknęła. Dłonie spociły się jej okropnie przez tę sytuację. Wytarła je o białe spodnie - na próżno jednak, bowiem nadal czuła zbytni stres. Wyrecytowała przecież przed chwilą mniej lub bardziej przypadkowe urządzenia do odczytów w mózgu, niekoniecznie będące przydatnymi w tamtych badaniach.

Wyszła chwilę po Ori, po czym przy najbliższym rozwidleniu zapytała Aden:
Aden, którędy do kantyny? — posiedzi chwilę z Cethem, a potem pójdzie na pokład i zda mu relację z rozmowy, w końcu on nic nie słyszał z tego, mógł czuć się lekko skonfundowany.
Image
Awatar użytkownika
Ren
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 26 Mar 2017, o 02:26

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Shook » 19 Lis 2017, o 18:59

- Pozwolę. - Mandalorianin odparł droidowi z niekrytym zacieszem schowanym pod twardą skorupą hełmu. Rzadko kiedy zwracał się do niego ktoś tak oficjalnie, dystyngowanie. - Bes’laar.
Nie mogło zabraknąć muzyczki.
Nazbyt pedantyczny, sterylny klimat kompleksu nie do końca przypadł do gustu Ordo. Co prawda, lepsze to niż zasrane dolne poziomy planet-miast ale według Shooka brakowało tu delikatnej skazy. Bowiem w jego mniemaniu, niedoskonałość tworzy prawdziwe piękno. Łowca potrząsnął głową, wyrywając się z rozważań o sztuce. Zaraz jeszcze zacznie zrywać kwiatki.
Niewiele wypatrzył po drodze, bo i niewiele było. Nie to co w kantynie! Mandalorianin z aprobatą przyjrzał się wystrojowi wnętrza lokalu. Przyjemniej, dużo przyjemniej. Wypatrzył sobie stolik, który oferował dość sporą swobodę ruchu w jego okolicy. Na wszelkie ale.
- Specjał, co? - odparł do droida. Cały czas szczęśliwy, bowiem czuł się taki… Taki, cholera, dystyngowany. Nie mniej jednak, dawno nic jadł, a jak to powszechnie wiadomo, alkohol źle działa na pusty żołądek. Czemu by nie skorzystać z okazji w takim razie? - Podziękuję za ten specjał z alkoholem. Jeśli jest taka możliwość to chętnie zjadłbym stek z nerfa albo banty i korelliańskie ziemniaczki? Coś w tym guście, mój drogi droidzie. A do popicia okoblaster, nie ma co się rozpijać. A, właśnie, stek niech będzie dobrze wysma… - w tym momencie, zupełnie przypadkowo, jego wizjer zatrzymał się na człowieku siedzącym w rogu kantyny, a Ordo zamilkł, przerywając w pół słowa. Trwał tak kilka chwil, analizując wygląd faceta, ledwie wierząc własnym oczom. Zupełnie jak z Teecho. Shook, Ty zasrany farciarzu! - Jate’kara. - mruknął do siebie i spojrzał na droida. - Wysmażony ten stek. Dawaj, dawaj, moja kochana puszeczko. - wysławszy droida do jego zadań, Ceth znów spojrzał na prawdopodobnie MacLeoda. Wyłączył muzykę cichym - Bes’laar kyr.
Szczęście mu sprzyjało ale wbrew pozorom, przed nim najtrudniejsza część zadania. A to wszystko dzięki gościnności pewnej arkaniańskiej profesor. Mandalorianin rzucił krótkie spojrzenie na ściany. Są kamery, kto wie, czy i nie ukryte systemy obronne. Jeśli to jest Peter, to musi ufać Germutov i jej zabezpieczeniom. Pojmanie celu w tym momencie równa się przedwczesnemu zgonowi. Ceth musiał powiadomić Reeve, może ona coś jest w stanie na to poradzić. Nie mógł też zostawić Petera tak sobie, trzeba było działać. Teraz.
Raz jeszcze uruchomił wygłuszanie dźwięków hełmu i podniósł się ze swojego miejsca. W tym samym czasie nawiązał połączenie z komunikatorem Reeve, ruszając w kierunku celu.
- N’eparavu takisit, Szefowo, nie chcę przeszkadzać. Informuję, że w razie czego będę cały czas w kantynie. Swoją drogą, całkiem całkiem wystrój. I może będę miał kompana do drinka. - spokojnym głosem przekazał Cin co trzeba, starając się utrzymać to w tonie zwykłego raportu. Zamknął kanał z Reeve i wyłączył wygłuszenie hełmu. Na razie trzeba grać ale będzie okazja do zweryfikowania pacjenta.
- Nie przeszkadzam? - zagaił w końcu, gdy dotarł do Petera. - Nie lubię wpieprzać się nie do siebie ale bardziej boli mnie picie w samotności. Fajnie mieć do kogo otworzyć gębę. Mogę? - wskazał miejsce po przeciwnej stronie stołu od pacjenta. - Też oczekiwanie na kochaną profesurę?
Image
Awatar użytkownika
Shook
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 2 Lut 2017, o 18:17

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Mistrz Gry » 20 Lis 2017, o 22:03

- Jak sobie pan życzy - delikatnie uchylił czoła droid i ruszył w stronę wejścia do zaplecza kantyny. Shook zaś pokonał odległość dzielącą go z ich celem. Sam Peter patrzył dość entuzjastycznie na nowego gościa kantyny
- Hah, cała nasza Germutov - uśmiechnął się i zaprosił gestem by Ceth zasiadł na swoim wybranym miejscu. Broń przesunął na koniec swojego stoły by nie dzieliła mężczyzn i poprawił nieco pozycję
- To prawdziwa rzadkość zastać tutaj mando. W ogóle zastać kogoś. Właściwie to ratujesz mi życie. Umieram z nudów... Aden!!! - wydarł się na głos
- Dwa razy shot Troglodyta! - dodał, ale nic mu nie odpowiedziało, cokolwiek miało to być. Chyba droid za ladą nazywał się Aden, bo ożywił się nagle.
- To całkiem niezły drink muszę przyznać. To wy musicie być tymi niespodziewanymi gośćmi, o których dosłownie przed chwilą mi gadała Germutov przez komunikator. Miło mi poznać. Kobieta, o ile coś z kobiety jeszcze z niej zostało, raczej rzadko kogokolwiek przyjmuje w gościnę. Kim jesteście? - zapytał Peter. Shook był pewien, że nieuchwytny pilot bacznie go obserwował. Nie wyciągnął ręki by się przywitać, a przesunięty bliżej siebie blaster idealnie leżał by go pochwycić i strzelić w stronę mandalorianina.

***

- oczywiście pani Reeve. Wedle pani wymagań, miejsce jak i wspomniany sprzęt będą przygotowane za trzy godziny. I czterdzieści siedem minut. - odezwał się syntetyczny głos w odpowiedzi na żądanie. Zaś pytając się o drogę do kantyny, głos powoli kierował kobietę z każdym zakrętem. W końcu znalazła się w obszernej kantynie i zastała, Shooka i... Petera MacLeoda we własnej osobie.

Shook, masz jakieś piętnaście minut do przyjścia Reeve. Drink MacLeoda i Twój w międzyczasie już do was dotrą. Przyniesie je S4-T1. Shook odpisujesz pierwszy i wprowadzasz wejście Reeve. Ren, krótki odpis, po odpisie Shooka.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Shook » 23 Lis 2017, o 21:35

- Jest możliwe. Wiem na pewno, że jak dochodzi do spotkania dwóch naukowych umysłów, świat poza tym przestaje istnieć. Taki to ich urok, na to wychodzi.
Na zaproszenie Mandalorianin usiadł na miejscu naprzeciwko MacLeoda. Modry wzrok zza wizjera hełmu podążył za blasterem, który Peter przesunął. Shook nie był w ciemię bity, doskonale wiedział, że teraz broń jego kompana jest bliżej jego ręki. Sam Ceth był również gotowy. Jego karwasze same w sobie były sprzętem bojowym, a usadowił się przodem do MacLeoda. Przy okazji prawą nogę trzymał opartą równo na ziemi, tak, by jego DL-51 w kaburze był wycelowany mniej więcej w towarzysza naprzeciwko. Jednakże poza tym skromnym zabezpieczeniem siebie samego, łowca nie zamierzał w żaden sposób być agresywnym wobec Petera. Na pewno nie teraz.
- Już się bałem, że będę tu siedział sam. Troglodyta, mówisz? Brzmi pierwotnie, dawaj na blat. Co mi tam!
Aden, Aden… Co to do cholery? Pomyślał, kierując wzrok na droida, który zabrał się za szykowanie drinków. Ten był chyba SE4-T1... Zgłębi to potem.
Po raz ostatni w tej chwili, Shook uruchomił wyciszenie hełmu i połączył się z Reeve. Był już pewien MacLeoda, a więc chciał ostrzec partnerkę, by nagła styczność z Peterem nie wybiła jej z tropu.
- Chyba zostanę na dłużej w kantynie, Szefowo. Żebyś się nie zdziwiła - zaakcentował to słowo wyraźnie - bo mam z kim się napić. Bez odbioru.
Wyłączywszy system zagłuszania, Mandalorianin ściągnął “garnek” z głowy, odstawiając go po swojej lewicy. Blisko, by w każdej chwili móc go złapać. Rozczesał irokeza prawą dłonią i spojrzał na MacLeoda.
- Nie dziwię się, że rzadko można spotkać tu jednego z nas. Patrząc na podejście miejscowych. Jeden już przysrał się w kantynie na stacji, musiał dostać klapsa. Z całym szacunkiem dla pani profesor, ale chyba też mnie nie lubi. Czekałem w bardzo przyjemnym towarzystwie droidów gdy Germutov rozmawiała z szefową. Ach tak, kim jesteśmy... - wskazał kciukiem lewej ręki siebie. - Ceth Ordo. Ochroniarz, najemnik, i tak dalej, i tak dalej.
Shook, jak dobrze wiadomo, nie lubił kłamać i tworzyć zmyślonych person. Prosto i jasno, za wyjątkiem szczegółu o pewnej małej robótce…
- Obecnie zaś ochroniarz Reeve Avery. - wskazał głową swój hełm. - Powiadomiłem ją, że w razie czego raczę się drinkiem w kantynie. O, jest i on. - zaanonsował droida z drinkami, obejmując swój shot czułym uściskiem prawej dłoni. - Chyba znają się z Germutov ale o szczegóły to mnie nie pytaj. - wzruszył ramionami i uniósł drinka do toastu. - Za to co było i za to co będzie.
Jeśli MacLeod uniósł swój drink do toastu i zamierzał go wypić, Shook bez wahania ruszył za nim w sukurs. Odstawiając szkło na stoliku, zanucił krótko kawałek pewnej przyśpiewki w Mando’a:
- Naasad’guur mhi,
Naasad’guur mhi,
Naasad’guur mhi,
Mhi n’ulu,
Mhi Mando’ade.

Tę zaś można było luźno tłumaczyć na Basic:
“Nikt nas nie lubi,
nikt nas nie lubi,
nikt nas nie lubi,
ale nas to nie obchodzi,
my jesteśmy Mandalorianami.”

- Na Hosko już szczególnie. - dopowiedział luźnym tonem na koniec. - Mniejsza o mnie, bo poczuję się jak celebryta. Jak tam sprawy? Długo już czekasz? Patrząc po ilości szkła, się zeszło. Albo było rzeczywiście kurewsko nudno.
Słuchając odpowiedzi MacLeoda, Shook ujrzał kątem oka jak drzwi do kantyny rozwarły się, wpuszczając wreszcie Cin do środka. Mandalorianin gestem lewej dłoni przeprosił rozmówcę.
- Przepraszam, że przerywam. Oto i obiekt mej ochrony i szefowa. - wzrokiem wskazał Reeve, którą przywitał wyciągniętą lewą ręką w górę. Tak, by nie miała wątpliwości, do którego stolika podejść. Jakby był tu tłum…
Gdy jednak wreszcie podeszła, Shook rzucił jej dość wymowne spojrzenie i chwilę później przedstawił.
- Reeve Avery, naukowiec. Siadaj, Szefowo. Kochany SE4-T1 czy tam Aden nas tu ładnie obsługuje.
Mandalorianin dalej trwał na swoim miejscu. Jego luźna postawa była równie zwodnicza, co MacLeoda.
Image
Awatar użytkownika
Shook
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 2 Lut 2017, o 18:17

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Ren » 23 Lis 2017, o 23:33

Powolnym krokiem Reeve kierowała się za instrukcjami Adena. W międzyczasie usłyszała dwa komunikaty od Shooka, na żaden nie odpowiedziawszy. Pierwszy z nich naprowadził ją na wspomnianego wcześniej klienta Ori - było teraz pewnym, że Shook spotkał na swojej drodze tego właśnie kontrahenta. Brzmiało to podejrzanie, ale Avery nie mogła przyspieszyć kroku, żeby nie wyglądało to co najmniej podejrzanie. Idąc więc nadal spacerkiem, zapytała mimochodem, coś sobie przypomniawszy:
Aden, jakie są dokładnie moje uprawnienia? — dobrze było wiedzieć w razie jakiejś sytuacji podbramkowej, a jako gość tutaj mogła przecież chcieć wiedzieć, co może robić, a co nie.

Z rytmu wybiła ją właśnie druga wiadomość od Cetha. "Zdziwiła" zaakcentowane dosyć dosadnie, co rzecz jasna... zdziwiło ją. I nieco nabuzowało. Poczuła zaraz mrowienie w całym ciele oraz żołądek ściskający się w ten dziwny sposób, a także coś z tyłu głowy, jakby ukłucie niepokoju i ekscytacji. Czyżby...?

Wszystko wyklarowało się wraz z jej przybyciem. Drzwi kantyny rozsunęły się przed nią, a za nimi ujrzała dwójkę ludzi. Pierw rzecz jasna w oczy rzucił jej się Shook, rozwalony na kanapie, bez hełmu, machający do niej, a potem... tak. W głowie dudniło jej "zdziwiona", ale ona i tak na kilka sekund stanęła i gapiła się jak cielę na stolik. Jej wzrok szybko przeniósł się na MacLeoda i równie szybko przeskoczył na Shooka i puste szklanki po drinkach. Gdy pierwsze zaskoczenie minęło, a ona sama zreflektowała się, podeszła powoli. Przeszła obok Cetha - owszem, złapała jego spojrzenie i postarała się rozluźnić, ale było jej ciężko. Mogła jej pomóc przy tym jej niebywała zdolność - brak zrozumienia relacji międzyludzkich, czyli i łapanie wzroku. Temu mogła tak szybko uciec nim od Petera i temu siadając, gdy Shook przedstawiał mu ją, uśmiechnęła się płochliwie, gapiąc się gdzieś w bok, niby na jego twarz, ale jakby obok niej. Ich cel. W rzeczywistości nie potrafiła uwierzyć, ze tak szybko im się udało. Ale ale, to przecież tylko połowa sukcesu, prawda?

Miło poznać — odpowiedziała cicho, słysząc szum w głowie. Usiadła mniej więcej na środku, pomiędzy MacLeodem a Ordo. Dłonie położyła na podołku, zerknęła na stolik, po czym nie mając nic lepszego do powiedzenia, a próbując wytłumaczyć czymś swój krótki postój w progu i patrzenie się na tę dwójkę, wymamrotała: — Miałeś nie pić w trakcie służby...

Błysnęła. Nie musiała za to zmuszać się do odgrywania pewnej siebie, jak przedtem to ustalała. Była tak jakby na swoim, mogła zachowywać się... naturalnie. Czyli - płochliwie, głównie unikając wzroku i cicho. Na dzisiaj miała dość udawania kogoś, kim nie jest. Czyli pośredniczki do spraw narkotyków, a potem naukowiec kontynuującej spuściznę swojego mistrza. Nie, teraz była Reeve, która nienauczona była do rozmowy z innymi w tak "luźnych" sytuacjach i którą owe rozmowy męczyły. No i - siedziała obok celu i nie mogła nic zrobić, do tego będąc przerażoną wizją tego, w co siebie wplątała. Zerknęła raz jeszcze na Shooka, uchyliła delikatnie usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zamknęła je z powrotem. Potem znów je otworzyła i powiedziała nadal niepewnie, tak jak zwykła Reeve:
Będziemy musieli niedługo dopełnić formalności związanych z naszym pobytem.
Image
Awatar użytkownika
Ren
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 26 Mar 2017, o 02:26

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Mistrz Gry » 26 Lis 2017, o 22:09

- Twoje uprawnienia to: dostęp do sektorów M1, M2 i L03, L10, L11, L12, L13 oraz A1, A0, B1, B2, B3, B4. Możesz korzystać z broni wobec innych osób nieupoważnionych do przebywania w tych miejscach. Ze wskazanych sektorów masz pełne uprawnienie do korzystania z i wynoszenia wszelkich przedmiotów i obiektów. Jedyną osobą, którą możesz wprowadzać w określone miejsca jest nim Twój najemnik z zidentyfikowany jako obiekt ReeveGuard. Sam ReeveGuard nie ma jednak możliwości poruszania się samodzielnie, nie licząc sektorów A1, A0, B1, B2, B3.

***

Peter wzniósł szkło wraz ze swoim nowo poznanym kolegą i wychylił zawartość. Troglodyta, rzeczywiście był na swój sposób prymitywnym shotem, bo był to zwyczajny bimber o szacownej mocy 70%. Miał w sobie jednak delikatny posmak wanilii i karmelu co łagodziło gorycz, acz nie tłumiło palącego, wyciskającego łzy smaku. Twarz faceta na chwilę poczerwieniła się.
- genialne – skomentował krótko po spożyciu.
- Ori Germutov, robi produkty, a ja je dostarczam. Znam też się nieco na tym i owym w labie, to niekiedy siedzę wraz z nią w probówkach. Nie wszystko da się załatwić droidami, choć gdyby się dało, to by Ori chyba całą galaktykę maszynami wypełniła – wyjaśnił. Ceth nie mógł stwierdzić, czy blefuje. Mówił to zupełnie naturalnie.
- Płaci bardzo dobrze, niejeden najemnik mógłby mi pozazdrościć, ale ma to swoją jedną wadę jak widać. Jestem skazany na samotność, ze względu na specyfikację pracy. Towar strasznie lepki. Poniektórych rączki świerzbią. Ponoć. Jeszcze nie zdarzyło się by kogokolwiek interesowały chwasty w pudełkach. Germutov do tego potrzebuje sporej dyspozycji… Skoro po mandaloriańsku żeś powiedział, jak wasz lud się trzyma po zniszczeniu waszego świata? Miewam wrażenie, że jesteście gatunkiem na wyginięciu… - przerwał
MacLeod przypatrywał się nadchodzącej Echani z nieukrywaną ciekawością. Obdarował ją skromnym uśmiechem
- profesor Reeve Avery, cała przyjemność po mojej stronie. Jestem Peter. Mam nadzieję na udaną współpracę – pochylił czoła, po czym zaśmiał się krótko na komentarz kobiety
- widzę Mando, że i Ty masz ciężki kawałek chleba.

Macie dużą dowolność jak chcecie dalej postępować. MacLeod jest chętny do rozmowy.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosko] Człowiek wielu żyć

Postprzez Shook » 13 Gru 2017, o 01:48

Troglodyta faktycznie prymitywnie wykręcał mordę w goryczy ale ku zdziwieniu Shooka, potrafił to załagodzić chwilę później. Jako, że Ceth był dość skromnym ale doświadczonym koneserem trunków wyskokowych, sapnął głośno i skinął głową.
- Haar’chak! To jest naprawdę niezłe. - potwierdził słowa MacLeoda a później zamienił się w słuch. Faktycznie, ciężko było rozpoznać kłamstwo u Petera. Ten fakt nie dziwił Mandalorianina, patrząc na CV jego rozmówcy, na pewno potrafi utrzymać wszelkie nerwy na wodzy. Hej, nie codziennie jesteś klonowany. Kilkukrotnie.
W każdym razie, słowa MacLeoda brzmiały dość wiarygodnie. Bo i co innego mógł robić świetny pilot? Shook za specjalnie nie wierzył w jego słowa, a w zasadzie to miał ambiwalentny stosunek doń. Nie mniej jednak, był ciekaw zdania Petera w pewnej kwestii. Jeszcze w trakcie lotu na Hosko coś zaświtało w jego umyśle i chciał się przekonać.
- A więc kurierka, czaję. - odparł w końcu, gdy rozmówca wreszcie skończył. - Faktycznie, profesor Germutov wyglądała na taką, co lubi maszyny… Ach, trzymamy się silnie jak nigdy. - odpowiedział pewnie, bez cienia wątpliwości w głosie. - Straciliśmy w liczbach ale zyskaliśmy na duchu. Co prawda, spora część zajęła się różną formą pracy, jednak skira nadejdzie, wierz mi. Może za kilka, może za kilkadziesiąt lat. Ale będziemy mieć naszą zemstę. Sam tego dopilnuję, jak będzie trzeba.
Mówił w dość spokojnym tonie, chociaż nie krył za specjalnie, że temat ten delikatnie działał na emocje. Może nawet była to osobista zadra. Pojawienie się Reeve wprawiło jednak Mandalorianina w wesoły humor, momentalnie.
- Oj tam. Szefowo, i tak już końcówka a widziałem, że wspaniale się dogadujecie z profesor Germutov. Swoją drogą, co ona ma z oczami? Wybaczcie, nie szkaluję, tylko czysta ciekawość. Może i Ty się napijesz?
Shook również dłonią zaprosił Reeve i wrócił do Petera.
- Tak to już jest z naukowcami, nie mam racji? Ale ty też kumasz te próbówki, nie? No, w każdym razie, kiedy następny wylot? A, no i co z nami, profesor - zaakcentował to słowo - Avery? - rozejrzał się po dwójce przy stole i na sam koniec w kierunku SE4
- Jak tam z tym stekiem?!
Image
Awatar użytkownika
Shook
Gracz
 
Posty: 34
Rejestracja: 2 Lut 2017, o 18:17

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum