Rampa statku swobodnie opadła na metalowe kraty hangaru. Przed Reeve i Shookiem objawił się widok eskorty. Czwórka nieco zmodyfikowanych bojowych droidów E4-Baron oraz wcześniej widziany standardowy droid protokolarny SE4. Obiekt zawierał nieliczne oświetlenie, a jego obszerna przestrzeń pozwoliła wypatrzeć kształt chowających się w cieniu dwóch innych statków. Naprzeciw malował się surowej konstrukcji korytarz, a właz ku niemu był otwarty
- Jestem SE4-T1 - droid swoim nad wyraz uprzejmym tonem rozpoczął dialog - pani profesor Ori Germutov z przyjemnością zamieni parę zdań z panią profesor Reeve Avery, zapraszam.
Idąc przed eskortą, a za SE4-T1, dwójka nowych gości mogła dostrzec prostotę architektury funkcjonalnej obiektu. Żadnych zdobień. Ilość światła minimalna i wszędzie identyczne białe ściany. Jedynie kafelki z czarnego granitu zdawały się nadawać obiektowi elegancji.
Po przejściu stu metrów krętym korytarzem, mogli dostrzec przeróżne drzwi otwierane na czytnik kart oraz liczne kamery i schowane za metalową płytą gniazda wieżyczek strażniczych. Shook rozpoznał też modyfikacje bojowych droidów. Różniły się od oryginałów dodatkową ilością anten, co za tym idzie filtrów i sensorów.
Grupa w końcu dotarła do obszernej windy przemysłowej, która przeniosła pasażerów o... trzy piętra niżej. Drzwi winy bezdźwięcznie się usunęły. Przed Reeve pojawił się znajomy widok. Po środku wolna przestrzeń. Po lewej stronie stacje komputerów, po prawej długi blat z przeróżnymi przyrządami analizy instrumentalnej, a za nimi szklane lodówki, których zielona zawartość sugerowała głównie roślinne produkty. Z sufitu białe szpitalne światło, które licznymi halogenami zalewało pomieszczenie, nie pozostawiało żadnego miejsca w cieniu. Dwa droidy techniczne operowały coś przy jednym urządzeniu na blacie, a sama profesor patrzyła właśnie przez mikroskop.
Kobieta była niskiego wzrostu, wyglądała na czterdzieści lat. Spięte w kucyk długie białe włosy wisiały nieco nad białym, spiętym na ostatni guzik, fartuchem. Z niechęcią odkleiła się od mikroskopu i zwróciła swoją twarz ku gościom. Z jej równej i pięknej, nieco zbyt idealnej twarzy, nie można było wyczytać emocji. Po chwili wnet, biała brew nieco wygięła się ku górze z nad zamglonych białych oczu, a usta wykrzywiły się w coś przypominającego uśmiech. Wyciągnęła coś z kieszeni, a drugą ręką dotknęła się w metaliczny naszyjnik, który idealnie przylegał jej do szyi. Jej usta otworzyły się, ale to z metalowego pudełka w ręce wydobył się głos.
- Reeve Avery... ostatnim razem widziałam Cię jak byłaś dzieckiem, ale wyrosłaś... - Translator był bardzo dopracowany i brzmiał autentycznie, nie licząc tego metalicznego podźwięku jak z przed holokomunikatora. Kobieta najwidoczniej wzruszyła się na jej widok, choć jej twarz była raczej pełna smutku, aniżeli szczęścia.
- Słyszałam co się stało Twojemu opiekunowi... wyrazy współczucia - podeszła bliżej i dotknęła z czułością jej barku. Była niższa od Echani.
- Co mogę dla Ciebie zrobić? - dopiero wtedy zlustrowała stojącego za Reeve mandalorianina. Widząc go jej twarz zauważalnie spochmurniała.