Content

Archiwum

[Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

[Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lip 2017, o 14:19

Mirax i reszta uchodźców uchodzą z Taris, gdzie rozpoczął się wielki exodus uchodźców
W końcu Mirax udało się dostrzec coś więcej niż tylko krawędź konsolety i odrobiny czerni kosmosu; wskoczyła na jedną z półek. Przez chwilę zastanawiała się jak to zrobiła, bowiem jako człowiek nie wykazywała się tak akrobatycznymi zdolnościami. Jej nowe ciało ciągle zaskakiwało. Potem spojrzała przez Iluminator by zobaczyć planetę do której się zbliżali. Brunatno zielona kula z dwoma księżycami wydała się być niebywale spokojna. Nie mogła być świadoma tego jak bardzo się myliła w tej ocenie.
***

Atmosfera napięcia jaka panowała w kokpicie tuż przed wyjściem z nadprzestrzeni była już dawno rozwiana. Gdy tylko wieści o imperialnej kontroli rozeszły się wśród załogi i pasażerów "Miss Hole" nerwowość i napięcie były wręcz namacalne; systemy wentylacyjne statku nie nadążały z wymianą powietrza które zrobiło się dziwnie lepkie.
- Tori idź do pokoju. - Rzucił ojciec dziewczyny. Mirax ciągle nie wiedziała, jaka miał on na imię. Niektórzy z pasażerów zwracali się do niego doktorze, ale to na pewno nie było jego imię. - Wy wszyscy! Idźcie na swoje miejsca i nie panikujcie. Pamiętajcie: lecicie z Toydarii. I jesteście pracownikami kontraktowymi hutta Zorda. Nic więcej nie musicie mówić, jasne? - Ludzie pokiwali głowami, coś mruknęli w odpowiedzi i zaczęli się rozchodzić. W zamieszaniu jakie się zrobiło ojciec wziął Tori na bok i powiedział do niej tak by tylko ona to usłyszała.
- Zabierz tą małą do siebie - wskazał na Mirax - i ukryj gdzieś jej miecz świetlny, jasne? Najlepiej wsadź do kabiny higienicznej. Tam to się już nikomu nie będzie chciało szukać. Mam nadzieję.
Tori zrobiła wielkie oczy z przerażenia, ale pokiwała głową na znak, że rozumie polecenia.
- Ok. Zuch dziewczyna. Idźcie. - To mówiąc ojciec - doktor usiadł z powrotem we fotelu pilota. - Tutaj "Miss Hole". Przepraszamy za opóźnienie. Mamy problemy z nadajnikiem. Oczywiście przyjmujemy kontrolę i właśnie wysyłamy manifest...
- Chodź, pani dziurko, musimy się ukryć. - Powiedziała Tori biorąc Mirax na ręce.
Przebłysk. Wizja. Krótki obraz. Wąski korytarz. Imperialny oficer. Białe pancerze. Błysk czerwieni i przewracający się ojciec Tori. Śmierć.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 17 Lip 2017, o 18:50

Totalnie nie rozumiała co się dzieje, nadal niewiele wiedziała, choć sporo zdążyła usłyszeć. Z kolei tajemnica osobistości, w którą weszła nadal pozostała nieodkryta. Najwyraźniej jej "właściciele" sami nie mieli pojęcia kogo mieli pod dachem i byli równie zaskoczeni co ona sama. To niestety nie rozwiązywało jej kłopotów. Wrodzona ciekawość sprawiała jednak, że chciała się dowiedzieć. Wyszli wreszcie z nadprzestrzeni, która okraszona była ostrymi turbulencjami, ale jakoś przetrwali. Zaraz potem rozległ się komunikat, a Mirax poczuła jej jej sierść się jeży na samą myśl.
Gdzie się znaleźli, tego nie wiedziała. Planeta i jej otoczenie wyglądało przyjemnie, ale wiedziała, że pozory potrafią mylić. Kosmiczną podróżniczką też nie była, swoją rodzimą planetę opuściła tylko raz i w ten sposób wylądowała na Taris.
Widziała i czuła zdenerwowanie i strach innych. Sama również odczuwała, bo mając świadomość, tego kim jest wcale nie wyglądało to dobrze. Inna sprawa, że wyglądała jak pouchowe milusie zwierzątko, jedynie nie miała pojęcia co do tego, czy da radę udawać zwierzątko. Nie miała takiej wprawy, czuła i myślała jak człowiek, nie jak to stworzenie - czymkolwiek było.
wszystko działo się bardzo szybko. Mirax została wzięta na ręce, poniekąd wbrew swojej woli, ale w obecnej postaci nie bardzo jak miała protestować. Chcąc nie chcąc musiała zdać się na ludzi, nie miała już takich możliwości jak wcześniej. Było to irracjonalne i nez sensu, do tego czuła się strasznie głupio. Być traktowaną jak zwierzę... w tym momencie jednak mogło to byc na plus. Po chwili jednak doznała wizji. Kolejnej w tak krótkim czasie. Moc jej nie opuściła i najwyraźniej nie osłabła, za to co chwilę dawała o sobie znać. Tak częstych wizji nie miała jak dotąd nigdy. Zaczęła się wyrywać.
- Poczekaj! Oni cię zabiją! Nie możesz ich wpuścić! Zabiją cię!
wierciła się małym ciałkiem, ale szczerze mówiąc co obecnie mogła zrobić? wziąć miecz świetlny i zaatakować imperialnych? To było niemożliwe, nawet nie potrafiła się nim posługiwać. Poza tym, w obecnej sytuacji nie miała zbyt wiele opcji i nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Chciała przeżyć, ale chciała też by i inni przeżyli, miała dość śmierci i dość bezsilności, a obecnie czuła się całkowicie bezsilna. W obecnej formie ta bezsilność była tym większa. Popatrzyła na ojca Tori błagalnie, ale nic więcej już nie powiedziała, ani nie zrobiła. Ostrzegła go - tyle mogła jeszcze zrobić. Czy ją weźmie na poważnie czy nie, to już inna sprawa. Sama chcąc nie chcąc poszła z dziewczyną się ukryć, ukryć siebie, miecz i liczyć na to, że jakoś się wszystko uda. Mirax skuliła się i zatrzęsła.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lip 2017, o 23:00

Zamknięta w kajucie razem z Tori nie mogła wiedzieć co się działo gdy na pokład wszedł oficer wraz z obstawą. Sekundy rozciągały się do długich minut. Każda minuta zdawała się mieć ciężar godziny. A przecież doskonale widzieli na chronometrze upływa czasu. Każdy oddech i uderzenie serca były wyraźne i policzalne.
Mirax oprócz zdenerwowania swojego i Tori wyczuwała jeszcze dwie rzeczy. I to całkiem silnie. Pierwszą była chłodna i nieprzyjemna obecność umysłów imperialnego oficera i jego żołdaków. Druga wiązała się pośrednio z pierwszą i tyczyła się ojca Tori; z każdą chwilą wizja śmierci oddalała się od niej. Nie wiedziała jeszcze co to mogło oznaczać, ale jedyne co przychodziło jej do głowy to to, że jej słowa w jakiś sposób wpłynęły na bieg wydarzeń. Jeżeli tak to czy mogło to oznaczać, że w jakiś niezrozumiały sposób uratowała komuś życie?

Śmierć!

Nagle na statku wybuchła strzelanina. A wraz z nią do uszu Mirax dotarły krzyki umierających. Poczuła niespodziewany przypływ mocy. Jasnej, niczym nie zmąconej, Mocy. Zapomniała już jakie to uczucie. Taris było dla niej niekończącym się pochodem cierpienia. Teraz odczuwał wszystko lepiej i czyściej. Jej małe kushibańskie ciało nie wydawało się jej już tak kruche i słabe.
- Tori! Tori! - odezwał się komunikator dziewczyny. To był ojciec zwany też doktorem. - Uciekajcie na powierzchnię. Szukajcie klanu Nurry!
Resztę wypowiedzi zagłuszyły odgłosy strzelania.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 18 Lip 2017, o 20:13

Była zdenerwowana. Wszystko działo się tak szybko, a ona wciąż przyzwyczajała się do swojej postaci, na co zresztą nie miała zbyt wiele czasu. Kłopotliwa sytuacja, w której się znalazła wymagała szybkich działań oraz szybkiego przystosowania się do nowych warunków. Nie szło jej to najlepiej. Została wzięta do kajuty, gdzie Tori ją objęła. Czuła jej dłoń na swojej głowie i nerwowe głaskanie. Było to tak dziwne, że aż nie wiedziała jak mogłaby to określić. Nowe, niespotykane, dziwaczne, niepojęte. Te i wiele innych słów mogłoby pasować, ale nie to teraz było najważniejsze.
Mirax była poddenerwowana, szczególnie z powodu tego, że czuła się bezsilna oraz wizji jakiej doznała. Bała się o życie doktora, bała się o życie załogi. O swoje też, choć to ostatnie postawiła na ostatnim miejscu.
Po chwili poczuła spokój. Wcześniejsze uczucie bliskości śmierci zniknęło i przez moment myślała, że jej się udało, ale niepokój powrócił. W innej formie, już nie tak natarczywej, ale jednak. Coś było wyraźnie nie tak, a ona sama zaczęła się niespokojnie wiercić w objęciach Tori. Moc do niej napłynęła. Czysta, przejrzysta i tak bardzo wyraźna, jak nigdy dotąd. Zdążyła się do niej przyzwyczaić jeszcze na Taris, nauczyła się z niej korzystać i ją wyczuwać, ale obecnie... obecnie czuła się inaczej niż na Taris. Była lżejsza, nie tylko dosłownie cieleśnie, ale i duchowo. Czuła się czystsza.
Zaraz potem odezwał się komunikator, a niepokój znów w nią uderzył. Do tego dało się słyszeć strzały, a Mirax wiedziała, że jest źle. Wizja, którą widziała, zmieniła się, ale wcale nie było lepiej, nadal mogło się skończyć tragedią. Mieli uciekać? Miał racje, musieli się ratować, ale na statku było więcej osób, nie wszyscy dadzą radę. Musiała pomóc. Wyrwała się z objęć Tori i zeskoczyła na pokład w miękkim susie.
- Oddaj mi miecz i uciekaj. Zbierz ludzi i biegnijcie do kapsuł ratunkowych, będą tuż za wami i będą was ubezpieczać. Czekajcie na znak. - widząc przerażenie dziewczyny, posłała jej nić pocieszenia i otuchy. - Twój ojciec jest odważny i silny, też bądź taka, ja ci pomogę.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 20 Lip 2017, o 12:46

Tori była zaskoczona słowami Mirax. Nawet jej samej wydawały się być mocne i pewne, zupełnie jak nie jej. Czuła w sobie to przyjemne i elektryzujące mrowienie. Jasność umysłu była euforyczna.
Tori powoli - w sposób zupełnie nie przystający do sytuacji - podała Mirax jej miecz. Czarna, lekko zakrzywiona rękojeść była niewielka, dużo mniejsza niż miecz przeznaczony dla istoty rozmiaru człowieka. Mirax była jednak zaskoczona tym jak bardzo kształty tej broni pasują do jej nowej dłoni. Euforia w jej ciele wzrastała.
- Jesteś... Jesteś tego pewna? - Zapytała Tori i momentalnie się wzdrygnęła bo, gdzieś całkiem blisko, rozległ się odgłos strzału i krótki dziewczęcy krzyk.

***

Wyszli na zewnątrz i od razu trafili na przerażający widok. Niedaleko ich kajuty leżała zabita dziewczyna, która byłą w podobnym wieku co Tori. Przy niej stało dwóch szturmowców a trzeci przeszukiwał jej ciało.
- Hej! Wy tam! - Klęczący wyprostował się, a skoro się odezwał musiał też być dowódcą grupy. Jego głos zniekształcony przez hełm zdawał się być wypruty z emocji. - Nie ruszać się!
Tori rzuciła się do ucieczki szybciej niż można było się po niej tego spodziewać. Zaskoczyła tym samym zarówno Mirax, która próbowała przeanalizować choćby pobieżnie sytuację, jak i szturmowców. Być może nie chcieli strzelać, jednak uciekająca dziewczyna była jawnym sprzeciwieniem się rozkazom. Jeden ze szturmowców podniósł swoją E11 do strzału i posłał w plecy Tori kilka czerwonych boltów.
Trzy czerwone bolty niosące ognisty ładunek bólu i śmierci leciały prosto w jej plecy.
I nigdy nie doleciały.
Krótkie jasno zielone ostrze zatańczyło w powietrzu razem z ogoniastym i futrzanym właścicielem niewielkiego rozmiaru. Trzy rozbłyski iskier towarzyszyły każdemu zderzeniu ostrza z boltem. Zagrożenie przestało istnieć w niemalże ułamku sekundy; pozostała po nim tylko silna woń zjonizowanego powietrza. Mirax wylądowała przed trójką zaskoczonych szturmowców a jedynym dźwiękiem jaki docierał do uszu szturmowców było eneregetyczne brzęczenie broni, której Imperium miało już nigdy więcej nie oglądać.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 20 Lip 2017, o 19:13

Sama sobie się dziwiła, że zdecydowała się na taki krok. Nie czuła się jeszcze pewnie w nowym ciele i nie miała pojęcia jak używać miecza świetlnego, w końcu do tej pory nikt jej tego nie uczył. Wszystko było dla niej nowością, niepojęta, nieogarniętą i jednocześnie ekscytującą. Ale była jeszcze Moc. Moc, która z nią była, otaczała ją i dodawała otuchy. Moc czystą, jasną, będącą jej bezpośrednią częścią. Było to tak niesamowite uczucie, że dała się ponieść, pozwalając, by to Moc nią pokierowała, a także mistrzyni Jedi, której ciało zajmowała. Nie do końca wiedziała, co robi, ale postanowiła zawierzyć temu.
Razem z Tori opuściły kryjówkę po kolejnych wystrzałach i natknęły się na szturmowców, którzy natychmiastowo zwrócili na nich uwagę. Potem sytuacja nabrała tempa. Tori spanikowała, a Mirax nie zdążyła nawet dokonać oceny tego, co się działo, ani określić, co powinna zrobić. A potem były wystrzały. Odruchowo chwyciła broń, która tak dobrze leżała w jej łapkach - była stworzona dla niej i tylko dla niej. Mniejsza od standardowej broni, ale zdecydowanie nie mniej skuteczna i precyzyjna. Poczuła napływ Mocy, a potem zawirowała, podskakując w górę i uruchamiając zielone ostrze do życia. Jej łapki i całe ciało samo wykonywało ruchy, płynne, szybkie, pewne. szkarłatne bolty zostały odbite jak gdyby nigdy nic, jakby to było coś normalnego i wpisywało się w jej codzienność, było dziecinna igraszką. Mirax była zaszokowana własną zręcznością i umiejętnościami.
Dziękuję - odparła, w duchu dziękując właśnie Mocy i nieznanej jej mistrzyni, która choć umarła, to wciąż w jakiejś formie była przy niej. Straciła jednego nauczyciela, ale zyskała innego.
Nie miała jednak czasu na rozmyślania. Właśnie się ujawniła choć zapewne żaden ze szturmowców nie mógł się spodziewać na statku kogoś mocowładnego, tym bardziej w formie futrzanego zwierzątka. Zaszokowała i siebie i ich, ale wiedziała, że szok nie potrwa długo i lada moment przewaga jaką sobie zyskała straci na znaczeniu. Jęknęła w duchu - musiała ratować innych, imperium już zabiło i nie wątpiła, że resztę załogi będzie czekał ten sam los. Nie odpuszczą im, a teraz także nie odpuszczą jej samej. Nie chciała tego robić, tak bardzo nie chciała. Tu jednak chodziło o przetrwanie, nie tylko jej, ale przede wszystkim reszty załogi, tych wszystkich niewinnych, bezbronnych ludzi.
Moment gdy wylądowała przed szturmowcami nie trwał długo. Mirax odetchnęła, czerpiąc siłę z Mocy, jednocześnie czując ciężar czynu, który miała popełnić. Przepraszam. Zaraz potem mocniej chwyciła rękojeść miecza, obracając go w łapce i wyskoczyła w górę tnąc na odlew. Zawirowała w tańcu, a miecz razem z nią. Zielona klinga zabrzęczała, co w jej uszach zabrzmiało jak płacz, a zaraz potem poczuła jak ostrze miękko wchodzi w ciało, jedno potem drugie. Dało się wyczuć charakterystyczny nieprzyjemny zapach związany z przypalaniem ciała. Chciała to załatwić szybko i w miarę bezboleśnie. Szybkie cięcia, na tyle szybkie, że ponownie poczuła ogromne zdziwienie nad umiejętnościami, o których nie miała pojęcia i które najwyraźniej będzie musiała poznać lepiej. Tym razem sama, bez pomocy, ale mając duchowe wsparcie zmarłej mistrzyni. I Moc.
Ponownie wylądowała miękko na pokładzie, a zielona klinga oświetlała jej pyszczek bladą poświatą.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 24 Lip 2017, o 10:55

Chwila spokoju. Kilka oddechów. Blask miecza, kołatanie serca i spokój. Spokój jasnej strony na chwilę ustąpił. Jego miejsce zajęły kotłujące się emocje. Ciała nieżywych żołnierzy krzyczały do niej. Nagle nie widziała w nich białych pancerzy. Synowie, mężowie i ojcowie. Ktoś gdzieś za sprawą jej działań stracił właśnie kogoś bliskiego. Czy była to jednak tylko jej wina? Może anonimowa trójka, w momencie , w którym składała żonierską przysięgę, wybrała sobie taki a nie inny los? Krzyk ustał. Jasna strona.
Usłyszała za sobą krzyk. Była to Tori. Gdzieś z głębi statku - zapewne przy kapsule ratunkowej - działo się coś co było śmiertelnym zagrożeniem dla dziewczyny. Mirax czuła podświadomie jej strach.
W tym też momencie po drugiej stronie korytarza eksplodował granat. Z dymu wyszedł poraniony ojciec Tori. Ciągle żył. Do uszu Mirax doszły tryumfalne zawołania szturmowców.
- Mamy go! Żyje jeszcze! Brać go!
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 26 Lip 2017, o 18:55

Udało się. Szturmowcy padli martwi, ale Mirax wcale nie czuła się z tą myślą dobrze, wręcz przeciwnie. Poczuła smutek i ból utraconego życia, które najprawdopodobniej miało przed sobą jeszcze wiele. Niestety sytuacja była patowa, albo ona, albo oni, to było jednak pocieszenie kiepskie, nawet gorzej niż kiepskie. Jakby próbowała sobie wmówić nieprawdę, byleby poczuć się odrobinę lepiej. Nie pomogło. Oni tylko wykonywali rozkazy, ona walczyła o przetrwanie. Był to nierówny pojedynek i zupełnie niesprawiedliwe starcie.
Jej gorzkie rozmyślania zostały jednak bardzo szybko przerwane przez krzyk dziewczyny. Futro Mirax się nastroszyło i bezwiednie oraz bez jej świadomej ingerencji przybrało ciemniejszej barwy. Zaraz potem usłyszała wybuch i wiedziała, że sprawy nie toczą się tak jak powinny. Byli osaczeni, a zagrożenie znajdowało się w wielu miejscach statku. Niestety Mirax nie mogła się rozdwoić (niefortunne sformułowanie zważywszy na fakt, że opuściła własne ciało, które było pod kontrolą innej Mirax), a co za tym idzie, musiała podjąć ciężką decyzję, gdzie zadziałać. Bo musiała zadziałać.
Sprawa nie była łatwa. Zobaczyła ojca Tori i usłyszała krzyki zza jego pleców. Spojrzała na niego, a potem wyciągnęła łapkę, sięgając Mocą do szturmowców, których odrzuciła do tyłu. Nie musiała ich widzieć, wystarczyło, że wyczuwała ich w mocy. Działo się to bardzo szybko i już po sekundzie skierowała się biegiem w stronę kapsuł. Tori, w odróżnieniu od doktora była młodą i bezbronną dziewczyną, Mirax miała więc nadzieje, że mężczyzna poradzi sobie sam, miał doświadczenie, siłę i pewność siebie, a Mirax liczyła na to, że jej ruch do mu więcej czasu i zwiększy możliwość przetrwania. Więcej nie mogła zrobić i nie mogła się zatrzymać ani go ratować, mogła tylko dać mu szansę.
Przebiegłe korytarzami w stronę kapsuł ratunkowych kierując się aurą Tori, która była najwyraźniej przerażona. Jednocześnie starła się wyczuć otoczenie, by lepiej poznać zagrożenie, jakie czyhało na dziewczynę, a także na samą Mirax, która ładowała się w sam środek zdarzenia. Miecz trzymała w pyszczku, ponieważ odruchowo biegła na czterech łapkach, co było wygodniejsze i szybsze, niż poruszanie się na dwóch. W każdej chwili mogła zmienić pozycję i złapać miecz łapką, jeżeli będzie taka potrzeba. Miała też nadzieje na efekt zaskoczenia. Kto by się spodziewał małego puchatego zwierzątka?
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 27 Lip 2017, o 19:29

Dywersja, której dopuściła się Mirax poskutkowała. Natarcie imperialnych żołdaków ustało. Wiedziała jednak, że kupiła sobie i ojcu Tori sekundy. Wiedziała też, że nic nie mogła więcej zrobić. Musiał sobie radzić sama tym bardziej, że Tori znajdowała się w większym niebezpieczeństwie.
***

Tori klęczała przy ścianie w pobliżu śluzy kapsuły ratunkowej. Płakała. Jeden ze szturmowców miał ją na muszce. Drugi - noszący insygnia dowódcy - obserwował korytarz i rozmawiał z kimś przez komunikator.
- Tak jest, sierżancie. Ta dziewczyna była ostatnią. Tak... Oficer dowodzący nie żyje. Ale właśnie straciliśmy kolejną trójkę... Tak... Nagle. Nie odzywają się. Tak... Tak statek zostanie spacyfikowany.
Żołnierz nie dokończył. Przerwał w połowie wypowiadanej myśli gdy zobaczył, że w jego stronę zmierzała niewielka futrzana istota z dziwnym cylindrycznym przedmiotem w pysku.
- Co jest, kurwa? - Powiedział żołnierz, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
***

Mirax znalazła się w potrzasku. Przed sobą widziała dwóch szturmowców; niemal na nich wpadła, bowiem nie znała rozkładu statku i nie bardzo wiedziała gdzie dokładnie może znajdować się kapsuła ratunkowa. Za sobą miała kolejną grupę która być może za moment miała ją zaatakować od tyłu. Choć istniała spora szansa, że jej trik oraz to, że chcieli dopaść tylko ojca Tori mógł sprawić, że jej obecność nie została tam dostrzeżona.
***

Szturmowiec otworzył oczy ze zdumienia. Mirax widziała by to gdyby nie hełm. Nagle zrozumiał kogo widzi i co jest niesione w pysku. Pamięć działa w zaskakujący sposób. Czasem - w najmniej oczekiwanych momentach - podsyłała gotowe odpowiedzi, które musiały być prawdziwe. Nie potrzeba było nic więcej. Żadnego dowodu. Potwierdzenia. Po prostu wiedziało się, że ta odpowiedź z odmętów pamięci jest prawdziwa.
- Centrala! Mamy tutaj Mocowładnego!
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 30 Lip 2017, o 16:14

Mirax zrobiła co mogła i tyle ile mogła w tak krótkim czasie. Niestety nie mogła pozwoli sobie na zbytnie zwlekanie i roztrząsanie tego, jakie kroki należy podjąć czy też, jak rozplanować działania. Wszystko działo się zbyt szybko, a teraz jeszcze życie Tori było w niebezpieczeństwie. Nie znała tej dziewczyny, ale nie miało to znaczenia, ona i cała załoga statku byli jak jedno i Mirax czuła się za nich odpowiedzialna.
Popędziła przed siebie zadziwiająco szybko. Nauka poruszania się w tym nowym ciele szła jej dość szybko, zwłaszcza wtedy, gdy pozwalała na to, by instynkty i przyzwyczajenia brały górę. Teraz było tak samo.
Przeszło jej przez myśl, że się zgubi. Trochę spacerowała po statku, ale nie poznała go w całości. Na szczęście jednak trafiła na miejsce, z głośny szloch Tori stawał się coraz wyraźniejszy. Nic jednak nie poszło tak, jak to sobie założyła. Właściwie to niczego nie zakładała, chciała zdać się na sytuację oraz odruchy. Niestety omal nie zderzyła się przez to ze szturmowcami, z czego jeden mierzył w Tori.
A potem stało się jeszcze ciekawiej. Chciała użyć momentu zaskoczenia, ale sama została zaskoczona, przez co straciła rozpęd, a to dało czas szturmowcom na zastanowienie. I niestety została skojarzona - może nie do końca ona, ale broń, którą trzymała w pyszczku. Było więc źle i należało zacząć działać. Natychmiast.
Wypuściła miecz z pyszczka łapiąc go sprawnie w łapkę, a drugą wyciągnęła w stronę szturmowców. Skupiła się, sięgając po Moc. Nie planowała tego wcześniej, ale sytuacja się zmieniła.
- Powiedz centrali, że to pomyłka i tylko domowe zwierzątko. Sytuacja opanowana.
Czuła zawirowania Mocy, która otaczała ją, a także szturmowców oraz śmiertelnie przerażoną Tori. W oddali usłyszała strzały. Nie była pewna czy to szturmowcy czy doktor, miała nadzieje, że to był jednak on. Dostał szansę mógł zadziałać. Chyba nawet usłyszała jego wołanie. Nie teraz jednak był na to czas. Gdy tylko szturmowiec odpowie na komunikat, nie czekała ani sekundy dłużej. Aktywowała miecz świetlny i choć był on niezwykle lekki, czuła ogrom jego ciężaru zupełnie niezwiązanego z jego materialną powłoką. To nie był tylko miecz, nie tylko zwykłe narzędzia, a nawet nie tylko przedłużenie jej krótkiego ramienia. On żył i był częścią otoczenia. I czuła jego ból. Nie miała jednak wyjścia. Podskoczyła, robiąc salto i wykręcając mieczem pętle, która miała dosięgnąć obu szturmowców zanim ci ogarną co się dzieje i zaczną strzelać. Nie martwiła się nawet o siebie, tylko o Tori.
Zaraz potem zgrabnie wylądowała przy dziewczynie, której twarz była zalana łzami i wykrzywiona w grymasie przerażenia.
- Wskakuj do kapsuły! Jestem z tobą! Damy radę!
Uczucia Mirax były dalekie od tak pozytywnych pojęć, ale chciała dodać otuchy przede wszystkim nastolatce, która kompletnie nie radziła sobie z tą sytuacją i potrzebowała wsparcia. Siłą rzeczy Mirax musiała tym wsparciem zostać, choć sama też go potrzebowała. Miała jednak coś jeszcze - miała Moc, która ją otaczała i w rzeczywistości była swoistym pocieszeniem i gwarancją bytu. Czuła ją jak nigdy dotąd i to poniekąd bardzo jej pomagało w radzeniu sobie z własnymi problemami, wątpliwościami i zagubieniem. Im lepiej się w tym orientowała, tym bardziej była zaskoczona i jednocześnie zachwycona. Ta nowość była dla niej potężną dawką nowej wiedzy, doświadczenia i nauki. I uczyła się.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 14 Sie 2017, o 23:46

- Centrala. Pomyłka. To tylko jakieś zwierze. Nie, nie mam pojęcia skąd mi się to ubzdurało. Tak jest zdam szczegółowy raport później.

***

Świat oglądany przez niewielki iluminator kapsuły zawirował. Mirax jak w kalejdoskopie widziała na przemian: czerń kosmosu usianą świetlistymi punktami odległych gwiazd, jasną kulę światła bijącą od gwiazdy układu, skraj planety ze świetlistą aureolą atmosfery i na końcu połączone rękawem imperialny okręt celny i frachtowiec, którym podróżowała. A potem cykl się powtarzał. Kosmos, światło, planeta, statki, kosmos, światło itd. Przez krótką chwilę pozwalała by ten obraz wlewał się w jej świadomość. Przez bardzo krótką chwilę poddawała się hipnotycznemu urokowi oglądanym obrazkom. Przez te niemierzalnie małe ułamki czasu zdążyła pomyśleć, że Gamorra wygląda ładnie. Jakaś część Mirax zdziwiła się przy tym; opadanie ku powierzchni nieznanej planety w wirującej kapsule nie było najlepszym momentem do pojawienia się rozważań nad pięknem jakiegoś przedmiotu bądź zjawiska. Zdecydowanie bardziej wolałaby gdyby jej świadomość pozostawała bardziej skupioną.
Autopilot powinien się uruchomić sam i zacząć korygować lot ku powierzchni planety. Tak jednak się nie działo i coś podpowiadało jej, że nie będzie chciał się włączyć; w zasadzie nie dziwiła się temu. Ostatnio miała wrażenie, że cała galaktyka sprzeniewierzyła się przeciwko niej. Autopilot z pewnością stał po stronie galaktyki.
Dopadła - a w zasadzie wpadła - na panel kontrolny i monitor odpowiadający za sterowanie całą kapsułą. Wirowanie kapsuły połączone z przebywaniem w stanie nieważkości sprawiło, że jej kushibańska twarz miała nieprzyjemność spotkać się z rzędem przełączników szczególnie blisko i mocno. Krople krwi które zostawiła na przełącznikach dawały dobitne świadectwo o mocy zderzenia. Jedynym pozytywnym aspektem całego zdarzenia było to, że monitor ożył i zaczęły się na nim wyświetlać dane sekwencji startowych systemu.
Tori - która do tej pory pozostawała cicho (o dziwo) znowu zaczęła krzyczeć panicznie.
- Aaaaaaa! Widzę je! One tu zawracają.
Mirax, która dopiero co odkleiła twarz od pulpitu, nie miała bladego pojęcia o czym mówiła dziewczyna. Spojrzała się na nią mając nadzieję, że Tori panikuje z jakiegoś raczej błahego powodu. Ta była jednak blada i z przerażeniem wymalowanym na szeroko otwartych oczach wpatrywała się w iluminator. Mirax przeniosła spojrzenie w iluminator. Na początku nie widziała nic. Dopiero po chwili w znanej już sekwencji (kosmos, światło, planeta, statki) zaczęła dostrzegać zakłócenie. Dopiero po chwili zrozumiała czym było to zakłócenie. Poczuła uderzenie paniki.
Autopilot zaskoczył.
Kapsuła ustawiła się osłoną termiczną w kierunku powierzchni planety.
Ustabilizowała lot i przestała wirować.
Iluminator przestał pokazywać kalejdoskop obrazów.
Mirax mogła dokładnie widzieć nadlatujące myśliwce TIE.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 16 Sie 2017, o 17:57

Przez chwilę było naprawdę groźnie, ale udało się. Mirax i Tori znalazły się w kapsule, która natychmiast wystrzeliła w kosmos kierując się w stronę planety. Problem polegał na tym, że Mirax nijak nie znała się na tych wszystkich urządzeniach, nigdy nie latała, a poza przymusową ucieczką z Eriadu na Taris nigdy nie leciała statkiem kosmicznym i nie miała pojęcia jak on działa. A kapsuła ratunkowa to nawet mniej jak pojazd - to po prostu prawie bezwładna skorupa. Nie znała się na tych wszystkich kontrolkach i przełącznikach, nie wiedziała jak co działa i jak co włączyć czy odpalić. Działała na oślep machając małymi łapkami, a trzęsąca się kapsuła, która lada moment miała zostać pochwycona przez pole grawitacyjne planety wcale jej zadania nie ułatwiało.
Gdy w końcu całkiem przypadkowo udało jej się odpalić autopilota, przy okazji raniąc się w pyszczek, w panikę wpadła Tori. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego co ją tak przeraziło, bo zaraz i ona sama poczuła jak przez jej grzbiet przechodzą ciarki. W ich stronę leciał myśliwiec TIE i nie dało się go pomylić z niczym innym. A one były właśnie z kapsule, która nie miała żadnych środków do obrony, bo nie do tego została stworzona. Mirax przypadła do iluminatora patrząc na groźnie wyglądający kształt maszyny bojowej. Zaraz zostaną zestrzelone.
Planeta była niedaleko, jeszcze trochę i grawitacja zrobi swoje. Widziała przecież zieloną powierzchnie, porośniętą przez gęsty las - nawet z tej odległości można było to dostrzec. Były tak bardzo blisko! Przytoczyła miecz do boku, chowając go w fałdach sierści i skupiła się na sytuacji. Nic przecież teraz nie zrobi. Kapsuły nie pokieruje, bo nie potrafi, broni tu żadnej nie ma... poza Mocą. Najważniejsze, żeby trafili na planetę i nie zostali zestrzeleni, potem sobie poradzą. Tam muszą być jakieś miasta czy osady, więc dadzą radę... ale muszą dotrwać do powierzchni.
Mirax wzięła głęboki oddech.
- Tori, spokojnie, wyjdziemy z tego. - powiedziała z największą pewnością siebie, na jaką było ją stać.
Przymknęła oczy, obejmując Mocą kapsułę, a potem sondując dalej, aż trafiła na umysły pilotów TIE. Byli skupieni na zadaniu i bezlitośni w swoich działaniach, gotowi zestrzelić bezbronną kapsułę. Nie mogła zaatakować jako tako, ale mogła zrobić co innego. Pchnęła przez Moc jednego z pilotów, by ten nagle zboczył z obranej trasy i skierował się w stronę towarzyszy. Myślała na szybko i niemalże na czuja reagowała na kolejne zdarzenia. Wciąż też dowiadywała się nowych rzeczy, głównie o swoich zdolnościach i tego jak bardzo są rozwinięte. Wciąż musiała się też wiele nauczyć i choć jej się to zupełnie nie podobało, takie sytuacje najlepiej generowały naukę i utrwalały nową wiedzę. Musiała się jednak uczyć, tylko w ten sposób przeżyje ona i Tori. Obie potrzebowały się teraz nawzajem, choć Mirax zdała sobie sprawę, że w pewien sposób to właśnie ona stała się opiekunką nastolatki. Dziwne uczucie. I nowe. Czuła się o wiele starsza i dojrzalsza niż była w rzeczywistości, przecież miała tylko nieznacznie więcej lat niż ona.
Skupiła się na myśliwcach TIE. Nie mogła dopuścić do tego, by stanowiły one realne zagrożenie dla ich niewielkiej kapsuły. Potrzebowała naprawdę niewiele. Planeta byłą tuż tuż.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 17 Sie 2017, o 13:02

Nim myśliwce zbliżyły się na zasięg pewnego strzału kapsuła zdążyła już wejść w atmosferę. Jej osłona termiczna powoli zaczynała się żarzyć; prędkość wejścia była zdecydowanie za duża i groziło to dezintegracją kapsuły. Nie było to jednak istotne bowiem para myśliwców lada moment i tak miała zakończyć jej istnienie i przerwać pierwszy i jedyny lot tego małego statku kosmicznego w gorącej chmurze krótkiej eksplozji i wirujących odłamków.
Pomimo tego maleńka kapsuła nie mogła zrobić nic więcej jak tylko przeć przed siebie, ku powierzchni planety. Gdyby była żywą istotą to w tym momencie czuła by to przeraźliwe uczucie paniki i strachu, które wlewa w ciało ogromną dawkę adreanaliny. Pewnie też czułaby nagłą - kierowaną instynktownie - potrzebę oddania moczu. Taką potrzebę dyktowaną strachem.
Pierwszy z myśliwców zwolnił i leciał dalej w stronę kapsuły a drugi odbił w prawo oblatując kapsułę po szerokim łuku. Pilot pierwszej maszyny zapewne celował. Wiedział, że nic mu nie grozi więc mógł ze spokojem wykończyć swoją ofiarę. Kapsuła nie była wrogim myśliwcem, który aktywnie unikał zestrzelenia i mógł oddać. Kapsuła była kapsułą. Małym pierdolitkiem spadającym z nieba. Czymś co nie było niebezpieczne.
Komputer celowniczy wyłapał wszystkie parametry trajektorii kapsuły. Pilot ustawił swój egzemplarz TIE zgodnie ze wskazaniami tak by mieć najlepszą pozycję do strzału. Nacisnął na spust. Para czerwony pocisków pomknęła w stronę kapsuły zamieniając ją w konfetti opadających ku Gamorrze resztek.
Myśliwce zrównały się ze sobą i ruszyły w stronę drugiej kapsuły, która zdążyła już wejść w górne partie atmosfery. I wtedy jeden z pilotów zrobił coś niespodziewanego. Odbił nagle w prawo wiedziony dziwnym przekonaniem, że robi coś dobrego i, że to co robi po prostu musi zostać zrobione. Skutek tego był jednak wybitnie mało pożądany. Obydwa myśliwce TIE zderzyły się ze sobą i już po chwili ich resztki spadały ku powierzchni planety w ślad za zestrzeloną przed chwilą pustą kapsułą.
Mirax i Tori były bezpieczne.

***

Mirax otworzyła oczy i zobaczyła liście i prześwitujące przez nie zielonkawo-błękitne niebo. Dopiero po chwili zrozumiała, że kapsuła nie ma połowy ściany. Fala potwornego bólu przyszła do niej po chwili a wraz z nią wspomnienie brutalnego i wyjątkowo twardego lądowania które rozerwało kapsułę ratunkową praktycznie na pół; gęsta i spleciona warstwa grubych konarów sprostała stalowej konstrukcji prując jej poszycie niczym dziecko kartki papieru.
Rozejrzała się. Leżała na wyrwanym z podłogi fotelu; podłogi nie widziała nigdzie. Za miast tego była ciemna brunatna gleba przystrojona zielonymi rozłożystymi chaszczami. Nigdzie też nie widziała Tori. Była sama i towarzyszyła jej tylko cisza i odległy - niesiony echem - zaśpiew jakiegoś nieznanego jej zwierza.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 17 Sie 2017, o 20:29

Nie mogła zrobić absolutnie nic. Kapsuła nie dawała takich możliwości i patrzenie na to, jak myśliwce TIE nieustannie się zbliżają, było trudne. Dlatego też podjęła tę niezwykle desperacką próbę, jaką było wpłynięcie na jednego z pilotów, bo zdecydowanie była to desperacja. Nie miała broni, nie miała opcji do wyboru, ale wciąż miała Moc. Nie wiedziała tylko na ile ją stać i gdzie tak naprawdę kończą się jej granice, wciąż się ich uczyła i choć jej postrzeganie Mocy rozszerzało się z każdą chwilą, podobnie jak świadomość jej, a także wyczuwanie oraz używanie także, to nadal pozostawała zielona w wielu kwestiach.
Tym razem się udało. Widziała jak myśliwiec odbija w bok i omal nie podskoczyła z radości. Odwróciła się w stronę Tori, czując jednocześnie jak kapsułą zaczyna trząść niemiłosiernie z powodu silnego tarcia powierzchni metalu o atmosferę. Jej radość nie trwała jednak długo i tak szybko jak się pojawiła, równie szybko zniknęła. Uniknęły zestrzelenia, za to czekało ich twarde lądowanie związane ze zderzeniem o powierzchnię planety. Lot nie trwał tak długo, jak sądziła.

Obudziła się całkowicie obolała. W pierwszym momencie bała się otworzyć oczy, ale już po chwili zdała sobie sprawę z kilku rzeczy. Żyła, a do tego wyczuwała wokół przyrodę, zarówno zwykłymi zmysłami, jak i Mocą. Żyła i najwyraźniej miała się całkiem dobrze - owszem była poobijana i to dość mocno, ale kości najwyraźniej były całe, nie miała też żadnych ran, nie było nigdzie krwi. Za to było coś całkiem innego. Przede wszystkim rozwalona, czy wręcz rozerwana kapsuła, a także absolutny brak Tori.
Wstała czując każdy mięsień i każdą kosteczkę. Była w dżungli, to nie ulegało wątpliwości. Wokół niej były drzewa i gęsta roślinność, część z nich była połamana, widziała też zaoraną ziemię. Musieli nieźle rąbnąć, choć Mirax nic nie pamiętała, nawet to, w którym momencie straciła przytomność - jeszcze przed, czy w trakcie uderzenia.
- Tori? - kobieta wygrzebała się z wraku, zeskakując na leśną ściółkę i nastawiła uszu, wsłuchując się w dźwięki otoczenia.
Miała nadzieję, że dziewczyna przeżyła. Po tym przez co przeszły byłaby to duża strata, a poza tym Mirax czuła się za nią odpowiedzialna. Inna sprawa, że nie wiedziała gdzie dokładnie jest i gdzie powinna się udać, a samotna małe futerkowe zwierzątko przemierzające wielką dżunglę... to było co najmniej ryzykowne. Choć nawet we dwie nie będą miały łatwo. Ponownie musiała zadziałać, rozeznać się w otoczeniu i odnaleźć Tori, a także odpowiednią drogę.
Zaczęła przeczesywać okolicę, używając do tego swoich zmysłów kushibana, a także sondując wokół poprzez Moc. Musiała przecież wiedzieć, co i jak. Sprawdziła jeszcze czy ma ze sobą miecz, ale na szczęście go nie straciła, przynajmniej jedna dobra informacja.
Nowa sytuacja, nowa nauka, nowe poznanie. Ostatnio wszystko co ją dotykało było nowe, co jednocześnie było i fascynujące i przerażające. Mirax nie sądziła, że tak wiele się będzie w jej życiu dziać i że będzie zmuszona do podejmowania tak wielu decyzji, w tak krótkim czasie. Wyniosła z tego już sporą wiedzę, a przed nią była jeszcze daleka droga.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 21 Sie 2017, o 14:53

Nie czuła się wcale tak dobrze jak myślała, że będzie się czuć. Gdy zeskoczyła na ziemię syknęła z bólu a przez jej ciało przelała się fala bólu, którego źródłem była lewa tylna łapa. Usiadła i obejrzała ją dokładniej. Działo się tam coś wyraźnie niedobrego, choć nie wiedziała jeszcze co to mogło być. Miała tylko nadzieję, że nie było to złamanie; a jako lekarz wiedziała, że w stopie znajduje się masa rozmaitych kości które mogły ulec złamaniu i być upierdliwie bolesną sprawą. Rozejrzała się po miejscu katastrofy wypatrując apteczki jednak jej wzrok nie trafił na nią. W zasadzie jedynym co mogło by się jej teraz przydać była butelka wody i rozdarty koc termiczny; liczyła na to, że druga część kapsuły - gdziekolwiek była - zawierała więcej dobytku przydatnego w życiu rozbitka.
Grunt, że żyła bo w zasadzie ułatwiało jej wiele rzeczy.
Ruszyła przed siebie, pilnując by obolała noga miała jak najmniejszą styczność z gruntem. Nie było to specjalnie wygodne, jednak póki co była to jedyna względnie bezbolesna metoda przemieszczania się. Pomimo tego starała się zachować czujności i wnikliwie badała okolicę wszystkimi swoimi zmysłami.
A jej zmysły były atakowane przez masę bodźców, które były niemalże ogłuszające; patrzyła, wąchała, słyszała i dotykała czegoś zupełnie nowego. Przebywając tyle czasu na zdewastowanym przez cywilizację Taris zapomniała, że galaktyka może prezentować zupełnie odmienne i dużo piękniejsze oblicze. Tropikalny las, w którym się znalazła, był niesamowity i zdawał się być przepastny, nieskończony i niezwykle stary. Świetliste grzyby porastające grube pnie kolosalnych drzew rozpalały się wewnętrznym blaskiem, tak jakby witały i cieszyły się z jej obecności. Wysoko ponad jej głową słyszała szumiący w liściastych koronach drzew wiatr; stare pnie odpowiadały mu na to swoim trzaskającym i jękliwym zaśpiewem, tak jakby chciały powiedzieć: "nie wiej tak, połamiesz nas". Odległe echo niosło ze sobą odgłosy jakiegoś leśnego stworzenia, które z uporem godnym wyższej sprawy nadawało swe: Takkkraaaaa. Wilgotna i brunatna gleba usiana była grubym dywanem opadłych butwiejących liści; od zapachu leśnej próchnicy zakręciło się jej w głowie.
Masa rozmaitych pnączy pełzających po runie i kłębiące się niczym macki dianogi grube korzenie do spółki z niskimi roślinami o bardzo szerokich i dużych niebieskawych liściach skutecznie utrudniały jej poruszanie się bezpośrednio na ziemi; znacznie łatwiej - i to pomimo posiadania trzech i pół sprawnej łapy - chodziło się jej po gałęziach i wspinało na wyższe partie drzew. Nie powinna się zresztą temu dziwić specjalnie jej puchaty ogon cały czas - zupełnie bez jej wiedzy i woli - pracował na to by nie spadła i zachowała równowagę. Z wysokości miała też lepszy podgląd na okolicę.
Dzięki temu, bez większego problemu dopatrzyła w lesie miejsce gdzie spadła druga połowa kapsuły. Było to stosunkowo blisko, wątpiła czy odległość przekraczała metrów, jednak ze względu na rosnącą wokół gęstwinę wypatrzenie refleksów słońca na metalowej powłoce kapsuły nie było najłatwiejsze.
- Aaaaaa... Pomocy! - Spokój i ciszę leśnej scenerii zakłócił krzyk Tori.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 22 Sie 2017, o 18:16

Z początku tego nie wyczuła, ale dopiero jak się ruszyła, wiedziała że coś jest nie tak. Łapa ją bolała i choć nie znała anatomii tej rasy, mogła wywnioskować, że nie jest to złamanie, a przynajmniej taką miała nadzieje. Tak czy inaczej, nawet jeżeli nie było to nic poważniejszego, znacznie ograniczało jej mobilność. W tym ciele była o wiele zwinniejsza i szybsza, obecnie jednak sytuacja zmusiła ją do zwolnienia kroku oraz ostrożniejsze stawiania łap na podłożu. Niestety na swoje nieszczęście nie mogła z tym wiele zrobić - część kapsuły, w której się znalazła była praktycznie pusta. Zabrała tylko to, co było i nie pozostało jej nic innego jak ruszyć przed siebie. Wcześniej jeszcze zrobiła na szybko prowizoryczny opatrunek korzystając z okolicznych patyków liści i lian, które wlały się wokół. Mocno prowizoryczne, ale miało jedno zadanie - usztywnić łapę choć na chwilę, by ją odciążyć.
W takim stanie i znacznie wolniej ruszyła w dżunglę. Zewsząd atakowana była przez zapachy i dźwięki, a jej zmysły w Mocy także reagowały gwałtownie. Jej nowe ciało miało znacznie wrażliwsze zmysły wzroku, słuchu i powonienia i dopiero teraz to odczuła - na statku nie miała styczności tak dużą ilością bodźców. To poniekąd przypomniało jej też jej rodzimą planetę Eriadu - wprawdzie nie było tam takich dżungli, ale bujne lasy robiły wrażenie, a ona jako dziewczyna czasem wybierała się na wycieczki z ojcem. Odetchnęła i odrzuciła te myśli, nie chcąc wracać do nich, bo choć były przyjemne wiązały się z czymś, co straciła i już nie odzyska. Ruszyła więc przed siebie.
Poniekąd podziwiała to miejsce. Było tajemnicze, nieco przerażające, szczególnie dla tak małej istotki jak ona, ale nadal pozostawało piękne i niezwykłe. Dostrzegała to bardzo wyraźnie. Do tego odkryła kolejną zdolność - wspinaczka po drzewach i przeskakiwanie z jednej gałęzi na drugą szło jej całkiem sprawnie i szybko. Czuła się trochę jakby była częścią okolicznej przyrody. Mimo wszystko fakt, iż zdecydowała się na przemieszczanie górą było o tyle lepszym rozwiązaniem, że łatwiej było jej obserwować okolicę i do tego na większą skalę. Patrząc po zniszczeniach udało jej się zlokalizować pozostałą część kapsuły. Ucieszyła się z tego, a gdy usłyszała krzyk Tori, natychmiast przyspieszyła.
Dotarcie na miejsce nie zajęło jej zbyt wiele czasu, wtedy też znów postawiła łapy na ziemi. Widziała wyraźnie poznaczoną zniszczeniami i upadkiem połowę kapsuły, gdzie części poszycia i wnętrza pojazdu były porozrzucane wokół.
- Tori! - zawołała dziewczynę, "biegnąc" jej na pomoc. Miała nadzieje, że nie stało jej się nic poważnego, już sam fakt, że rozbiły się w środku dżungli, w miejscu którego komplentnie nie znały był wystarczająco kłopotliwy.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 24 Sie 2017, o 14:43

Biegnąc, skacząc, utykając i stękając Mirax - z ponad przeciętnym wyczuciem gracji, o którą nie posądzałaby swoje stare ciało - pokonywała kolejne metry gamorreańskiej dżungli. Była szybka i całkiem zwinna i to nawet pomimo obolałej nogi.
Przy kapsule była w niecała minutę i to co tam zobaczyła zaskoczyło ją; zamarła w bezruchu stojąc na grubym konarze bowiem nie była pewna czy Tori ma faktyczny powód do krzyku.
Dziewczyna siedziała w fotelu przymocowanym do resztek rozpołowionej kapsuły, obok niej stał gamorreanin w brudnym i podartym stroju. Na jego brzuchu błyszczała klamra szerokiego pasa za który zatknięty był nieprzyjemnie wyglądający topór. Strój dopełniała przepastna torba, którą tubylec nosił przerzuconą przez ramię. Nieznajomy trzymał w swoich serdelkowatych palcach apteczkę z kapsuły i oglądał ją pochrumkując cicho. Krzyki Tori nie robiły na nim żadnego wrażenia i dużo bardziej zwracał uwagę na przedmioty z pakietu ratunkowego, które były porozrzucane wokół; tubylec schował apteczkę do torby i sięgnął po puszkę z jakąś konserwą.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 25 Sie 2017, o 16:30

Była zaskoczona swoją sprawnością nawet pomimo uszkodzonej łapy. Nowe ciało miało sporo plusów, choć boleśnie zdawała sobie sprawę z tego, że wolałaby jednak swoje własne. Mimo wszystko na tę chwilę jej rozterki nie miały żadnego znaczenia. Pędziła najszybciej jak tylko była w stanie w stronę krzyku Tori. Ich kapsuła rozbiła się dość paskudnie, więc Mirax obawiała się mocno o dziewczynę, jednak to co ujrzała, gdy dotarła na miejsce sprawiło, że zatrzymała się gwałtownie i w pierwszym momencie nie wiedziała co ma zrobić.
Tori krzyczała - to prawda. Była przerażona - to prawda. Ale najwyraźniej nic jej nie groziło i nie była też ranna, a przynajmniej nie było to nic poważnego. Przed nią stał Gamorreanin i najwyraźniej za nic miał jej krzyki. W sumie miała ochotę się zaśmiać. Poznała już kilku osobników tej rasy jeszcze na Taris i wiedziała, że mają dwa tryby, które widać gołym okiem - albo bojowy, co wyrażało się we wrzaskach i dzikim szale, albo "mammwyjebane", czyli rób co chcesz, ja cie nie widzę, jestem potulny jak baranek. Ten tutaj najwyraźniej był w drugim trybie i nie stanowił żadnego zagrożenia.
Mirax znalazła się ponownie na ziemi i dokuśtykała do wraku.
- Tori! Przestań krzyczeń, on ci nie zrobi krzywdy!
Miała nadzieje, że na jej widok dziewczyna się uspokoi. Wystarczająco dużo już widziała, by wiedzieć, że gdyby rzeczywiście istniało zagrożenie, Mirax nie podchodziłaby spokojnym krokiem i bez włączonego miecza świetlnego. Zresztą inna sprawa, że Eygan nie wyczuwała w Mocy negatywnych groźnych zafalowań, więc przynajmniej na ten moment nikomu nic nie groziło, a nieco fajtłapowaty tubylec chyba chciał pomóc Tori (albo ich okraść, tego nie wiedziała jeszcze).
- Witaj - odezwała się łagodnie do knura, chcąc jednocześnie zwrócić jego uwagę, może spokojny ton podziała lepiej, niż dzikie wrzaski nastolatki. - Jak widzisz, rozbiliśmy się tutaj... mógłbyś nam pomóc?
Wskoczyła na oparcie fotela i zaczęła uwalniać dziewczynę z jego okowów.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Mistrz Gry » 28 Sie 2017, o 09:14

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Miax - całkiem zwinnie - wskoczyła na fotel zaskakując przy tym Tori.
- O. O. Proszę Cię. Zabierz stąd tego potwora. Proszę!
Mirax chciała coś odpowiedzieć. Coś o uspokajaniu i o tym, że nieznajomy nie zrobi jej krzywdy i, że bardziej jest zainteresowany przedmiotami z kapsuły niż nimi samymi. Nie zdążyła jednak tego zrobić, bowiem jej przestrzeń myślową zajął wysoki, nagły i donośny kwik. Czas dziwnie zwolnił swój bieg. Mirax widziała, jak Tori otwiera usta do krzyku a na jej twarzy pojawia się na nowo grymas przerażenia. Poczuła, że unosi się w powietrze. Dziewczyna, siedząca w ciągle zapiętych pasach, zaczęła się od niej oddalać. W ogóle cała sceneria zaczęła się od niej oddalać. Dopiero po chwili zrozumiała, że sprawcą tego zjawiska jest ogromna siła powodująca wielką falę bólu w jej małym ciele.

Gamorreanin był szybki w ciele, nie w umyśle. Chwilę zajęło mu ogarnięcie tego, że właśnie zobaczył dziwnego stwora. Włochatego, ogoniastego stwora, który nie dość, że był wielce brzydki - jak na gamorreańskie standardy - to jeszcze mówił. Zupełnie się to nie mieściło w jego głowie więc zadziałał instynktownie. Jakoby w samoobronie.
Złapał stwora za ogon i z wielką siłą pociągnął do siebie. Włochate monstrum było bardzo lekkie i poszybowało w powietrze zataczając równy, niemalże idealnie wytyczony po okręgu, łuk. Stwór rypnął o ziemię z nieprzyjemnym chrzęstem.

Gdy uderzyła o ziemię poczuła wiele rzeczy na raz. Ogłuszający ból w ogonie, naderwane mięśnie, zgruchotaną czaszkę i paraliżującą świadomość tego, że nie może złapać oddechu. Chciała coś zrobić, ale jedyne co mogła było nieskładną próbą wstania, która skończyła się tylko na machaniu łapami w powietrzu. Gamorreanin pociągnął za ogon znowu wysyłając ją ponownie w powietrze, tak, że mogła zobaczyć panoramę polany. Kolejnego uderzenia o ziemię, nie poczuła. Co ją trochę zdziwiło bo nie straciła przytomności i nadal rejestrowała to co się z nią dzieje.

Gdy stwór parę razy uderzył o ziemię przestał się już ruszać. Trochę drgał ale nie był już zagrożeniem dla niego. Wyciągnął topór zza pasa i obejrzał jego ostrze, a potem obrócił go i zaczął okładać obuchem ciało potwora zamieniając je w krwawą papkę ciała, futra, wnętrzności i ziemi. Mirax przestała żyć...

...przynajmniej w tej dziwnej wizji, której doświadczyła. W ostatniej chwili postanowiła nie wskakiwać na fotel Tori i chwilę poczekać na reakcję knura. Wieprz w końcu przestał gmerać w torbie i rozejrzał się poszukując źródła głosy; najpierw jego wzrok błądził w poszukiwaniu celu jego rozmiarów. Dopiero potem spojrzał niżej. Przestraszył się gdy zobaczył Mirax, ale nie zrobił nic więcej. Zamurowało go.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Drugie życie Mirax Eygan

Postprzez Saine Kela » 31 Sie 2017, o 16:26

Omal nie zrobiła głupoty, ale wizja, która wmurowała ją w ziemie sprawiła, że się zatrzymała. Gamorreanie bywali potulni i niegroźni, ale jak wpadali w szał, nie było sznas na przemówienie im do rozsądku. Zapomniała o jeszcze innej rzeczy - nie miała ciała człowieka, tylko małego zwierzątka. Wprawdzie nie posądzałaby nikogo o to, że przerazi się małego zwierza, ale z drugiej trony gadający mały futrzak mógł budzić zdziwienie, a Gamorreanie byli dosyć prymitywni i ich odruchy były bardzo gwałtowne, żeby nie rzecz, prostackie. Odetchnęła, widząc, że tubylec jej nie zaatakował, miała więc szansę nad zapanowaniem nad sytuacją. Podjęła drugą próbę, tym razem ostrożniej podchodząc do sytuacji.
- Mam na imię Mira... - zacięła się, przypominając sobie, że nie jest już Mirax, ale nie mogła już cofnąć słów. - Mira. Ta kobieta w fotelu to moja towarzyszka i opiekunka jednocześnie, ma na imię Tori. Czy mógłbyś nam pomóc?
Trzymała się na dystans i łapkę miała blisko schowanego miecza, ale miała nadzieje, że nie będzie musiała go używać. Gamorreanin nie był kimś, kogo chciałaby krzywdzić, w ogóle brzydziła się przemocy, a to ile musiała jej używać w tak krótkim czasie sprawiało, że naprawdę chciała odpocząć. Postanowiła też ostrożnie załagodzić sytuacje, wysyłając w stronę tubylca łagodzącą falę Mocy, jasno mówiącą, że nic złego się nie dzieje i nie ma tu żadnego zagrożenia. Ciężko jednak przemawiać do takiej istoty jak on będąc w ciele małego puchatego stworzenia, które jeszcze gada, choć pewnie całe doświadczenie Gamorreanina podpowiadało mu, że to niemożliwe. Musiała jednak spróbować, obie były w takiej sytuacji, że jakakolwiek pomoc by im się przydała.
- Szukamy Nurry i jej klanu...
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Następna

Wróć do Archiwum

cron