Content

Archiwum

[Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

[Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 8 Lis 2017, o 13:09

Kittani zostaje porwana i przenosi się tutaj z Gamorry

Image

Kittani otworzyła oczy i rozejrzała się. Zaklęła szpetnie gdy połapała się, że jest w jakimś nieznanym jej statku, a sądząc po dźwiękach i delikatnym drganiu, statek ten znajdował się gdzieś w przestrzeni. Siedziała na krześle i miała mocno skrępowane usta ręce i nogi. Przez chwilę zastanawiała się co ją obudziło. Bo wyraźnie coś w otoczeniu nie "grało". Coś ją wyrwało z przymusowego snu zadanego boltem ogłuszającym.
Potem usłyszała odgłosy walki. Gdzieś w głębi statku ktoś z kimś się strzelał. Nie mogła zrobić nic więcej jak tylko nasłuchiwać. I czekać.
Strzelanina była już w końcowej fazie i intensywność wystrzałów i okrzyków malała. Nie wiedziała kto z kim i dlaczego. Nic nie mogła wywnioskować, a jeden jedyny zrozumiały okrzyk: "Chronić Bajii" był odarty z kontekstu był zupełnie bez znaczenia i nie mówił jej zupełnie nic.

Sytuacja zaczęła się robić odrobinę jaśniejsza gdy drzwi do jej pomieszczenia otworzyły się a przez nie wbiegł jej porywacz w mandaloriańskiej zbroi. Chciał się odwrócić i oddać kilka strzałów do kogoś w głębi statku ale nie zdążył. Ktoś z głębi statku był szybszy. Gwałtowna seria czerwonych pocisków wbiła się w pancerz i rzuciła łowcę nagród na ziemię. Dymiące dziury i brzydki zapach palonego mięsa nie pozostawiał żadnych złudzeń; łowca był martwy. Chwilę potem Kittani zobaczyła "kogoś z głębi statku".
- Och... Jesteś tutaj. Cieszę się, że jesteś cała. Mamy tyle ważnych rzeczy do obgadania. - Przed Kittani pojawił się Hutt. Był całkiem młody i uśmiechał się do niej, w jego uśmiechu było coś niepokojąco lubieżnego i upodabniał hutta do tych starych onanistów którzy śliniąc się wpatrywali się w jej ciało gdy tańczyła w Rajskich Kazamatach. Podsunął się do niej bliżej. Poczuła silny zapach jego ciała. Woń śluzu powodowała u niej nieprzyjemny skręt wnętrzności, który spotęgował się jeszcze gdy hutt sięgnął ręką do knebla i uwolnił jej usta.
-No... zaraz sobie porozmawiamy w spokoju. - Powiedział sięgając do zwojów które krępowały jej ręce. - Nie musisz się przedstawiać. Ty jesteś Kittani Levfith i mniej więcej oboje wiemy czym się zajmujesz. Ty za to nie znasz mnie i nie wiesz czym się zajmuję. - Kittani, pomimo pewnego obrzydzenia, które wzbudzał w niej hutt, zauważyła, że jego głos był przyjemnie melodyjny i w ostatecznym rozrachunku, wzbudzający ufność. - Jestem Baji z klanu Besadii i polecimy teraz na Ylesię, do mojego domu, obgadać nasze wspólne interesy.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Kittani Levfith » 12 Lis 2017, o 12:48

Ostatnie chwile były jedną, wielką niewiadomą - ciemną plamą wspomnień, które ktoś jej brutalnie wyrwał i pozbawił. Słyszała jedynie charakterystyczny dźwięk blasterów i wszechobecna ciemność ogarnęła cały świat, a ona sama osunęła się na ziemię jakby pogrążona we śnie. Nie czuła nawet tego że upadła. Widok zastany po przebudzeniu się był niemałym zaskoczeniem. Brunetka dłuższą chwilę opierała głowę o swoje prawe ramię, przesuwając zmęczonym wzrokiem po wnętrzu statku. To z pewnością nie był rebeliancki pokład. Z leniwej obserwacji i przemyśleń wyrwały ją dźwięki walki, która nie wróżyła nic dobrego. Nie mogła nic zrobić chociaż bardzo chciała się oswobodzić i chociażby ukryć się gdzieś indziej na czas trwania walki. Mogła tylko wyczekiwać końca walki z nadzieją, że nikt nie skieruje kroków w jej stronę.
Usłyszała jednak nerwowy bieg który narastał aż jej oczom ukazał się łowca nagród w mandaloriańskiej zbroi. Nie zdążyła mu się nawet dobrze przyjrzeć zanim padł u jej stóp z dymiącymi dziurami w pancerzu. Kittani przyglądała się mu chwilę wyraźnie zaskoczona faktem, że ktoś najwyraźniej odpowiedzialny za jej porwanie dał się tak łatwo zestrzelić. Pozostało jej jedynie wypatrywać owego wyborowego strzelca z głębi statku. Nie była przygotowana na to, że zobaczy kolejnego Hutta. Czy całe swoje życie będzie skazana na te wielkie, obrzydliwe, żarłoczne i niekulturalne ślimaki? Gdyby tylko mogła westchnęłaby ciężko i z obrzydzeniem na widok którego tak bardzo nienawidziła w swoim życiu. Nie mogła znieść tej rasy - ich zapach i widok śluzu prowokował odruch wymiotny i nawet pomimo oswobodzenia brunetka nie odważyła się na swobodne zaczerpnięcie powietrza. Spojrzała jedynie na niego z wyraźnym wyrzutem.
- Nie uważasz że to trochę niegrzeczne, gdy podczas rozmowy jedna ze stron wie wszystko a druga nic? - zapytała czysto retorycznie przyglądając mu się uważniej. Niepokoiły ją owe ,,interesy". - Jeżeli chcesz ze mną rozmawiać musisz mi powiedzieć, co dokładnie Cię interesuje. I to najlepiej przed wylądowaniem na Twojej planecie, nie warto tracić czasu. - Kittani nigdy nie słyszała nazwy klanu czy też planety, toteż liczyła na pozyskanie jakichkolwiek informacji ze strony Hutta. Przeniosła ponownie wzrok na martwego łowcę nagród.
- Nie wiedziałam, że Mandalorianie nadal się trudzą polowaniem... - mruknęła sama do siebie.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 15 Lis 2017, o 15:59

- Tak uważasz? Uważasz, że to niegrzeczne, że wiem w tym momencie trochę więcej niż Ty? Proszę Cię... nie obrażaj mnie. Kto jak kto, ale Ty sama powinnaś już wiedzieć jak wiele znaczy konkretna informacja. Ile może kosztować i w ogóle... Gdyby sytuacja była odwrotna i to ja byłabym teraz skuta z pewnością nie byłabyś chętna by wyjawić od razu wszystkich swoich najlepszych kart, prawda? - Hutt zaśmiał się, a Kittani ze zdziwieniem zauważyła, że ten śmiech wydaje być się jej szczery.
W końcu Kittani została uwolniona przez Hutta. Ten odsunął się od niej i przyglądał uważnie. Uśmiech na jego twarzy nie gasł.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że udało mi się Ciebie odszukać. I to w ostatniej chwili. Ci tutaj... - Baji wskazała ręką na martwego łowcę nagród - z pewnością odwieźli by Cię do Yarla albo nawet do samego Zorda. A wierz mi nie chciałbyś trafić w ich ręce po tym jak zburzyłaś porządek na Tatooine a potem jeszcze nabruździłaś na ich podwórku. Wierz mi. Nie chciałabyś. Oni nie popierają takich działań, których ideologia ociera się o słowa "wolność", "niezależność" czy nawet "godność". Oni i ich rodzina nie. Za to my z Ylesii widzimy sprawy odrobinę inaczej. Rodzina Besadii chciałaby pomóc osobie, która zabiła Urpę Lossa.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Kittani Levfith » 15 Lis 2017, o 18:53

Kittani ściągnęła brwi ku środkowi, najwyraźniej zastanawiając się nad słowami Hutta. Być może miał trochę i mądrze mówił, jednak kobieta nie myślała teraz według jego standardów. Chciała za wszelką cenę odnaleźć się w obecnej sytuacji - wszystko przebiegło tak szybko i nie do końca była pewna, co dokładnie stało się po przesłuchiwaniach. W jej pamięci była luka, czarna plama i nieświadomość której tak nienawidziła. W obecnej sytuacji wyglądało na to, że Hutt co prawda nie porwał jej dla własnego pragnienia jednak zależało mu na przejęciu jej osoby. To oznaczało tylko tyle, że była dla niego ważna.
- Lubię wiedzieć jak najwięcej - odparła po dłuższej chwili, wzruszając ramionami jakby na swoje usprawiedliwienie. - Zawsze trzeba być o myśl dalej niż pozostali, zbierać jak najwięcej informacji które w ostatecznym rachunku mogą okazać się przydatne. Niewiedza prowadzi do śmierci... - brunetka rozmasowała sobie nadgarstki które były zdecydowanie zbyt mocno skrępowane przez ostatni. Spoglądała na Hutta nieufnie chociaż musiała przyznać, że zarówno ton głosu jak i śmiech były wyjątkowo szczerze w jej mniemaniu.
- Ego Yarlo nie pozwala mu na pogodzenie się z klęską... - mruknęła spoglądając na martwego łowcę. Wiedziała, że Hutt kiedyś się o nią upomni - Gamorra pomimo dalekiego położenia względem Tatooine z pewnością miała z nim jakikolwiek kontakt i jego ludzie byli tutaj obecni. Nie spodziewała się jednak trafienia z deszczu pod rynnę. Na wspomnienie o Urpa brunetka poderwała głowę wyraźnie ożywiona, otwierając szerzej oczy. Podeszła do niej bliżej zaintrygowana jej ostatnim zdaniem.
- Skąd wiesz że to byłam ja? Wszyscy więźniowie którzy byli świadkami już dawno opuścili ten układ... I jak mamy sobie nawzajem pomóc?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lis 2017, o 11:39

- Skąd wiem? Serio? - Hutt zaśmiał się. Szczerze. Dla Kittani było to niemałe zaskoczenie, biorąc pod uwagę to ile razy miała styczność z huttami i jak negatywne wspomnienia z nimi miała. Bejia Besadii wydała się być brunetce istotą szczerą i wyposażoną w duże pokłady dobrego humoru. Jej śmiech chwilę trwał, ale gdy zreflektowała się po minie Kittani, że nie bardzo póki co podziela jej powód do radości, uspokoiła się.
- Ty serio? Naprawdę? Nie no ja wiem... Urpa był skrytym gnojem. Cholera bardzo skrytym. Bardzo, bardzo skrytym. Nikt z nas nie wiedział nigdy gdzie jest i z kim aktualnie robi interesy. Nikt nie wiedział nawet, że ma jakąś działalność na Gamorrze. Serio. Theon Khan nazywający siebie Talonem Karrde był nam znanym, ale już to, że siedział w kieszeni Urpy... Sama widzisz. Urpa skryty był bardzo. Jednak jego skrytość nie mogła uchronić go przed plotkami i przeciekami. A wierz mi... staramy się mieć uszy wszędzie i z nawet najgłupszej ploty da się wyciągnąć odrobinę soczystej prawdy jeżeli zna się szerszy kontekst. Także w skrócie: jeżeli myślałaś, że wieści o jego śmierci nie rozejdą się wśród nas i nie wpadniemy na to... no to z całym szacunkiem ale niczego się jeszcze o huttach nie nauczyłaś.
- Dodaj do siebie plotki o Twoim pojawieniu się na Gamorrze w towarzystwie droida zabójcy i gamorreanina imieniem Gweek z późniejszym twoim zniknięciem w dżungli, pogłoskami o "uwolnionych" z dżungli i w końcu o samej śmierci Theona i Urpy. Na to wszystko nałóż pogłoski o chaosie w instytucjach, które podejrzewaliśmy, że należą do Lossa i mamy już prawie wszystko.
- Och nie dziw się tak. To do Ciebie nie przystoi. Co prawda zajęło mi trochę czasu ogarnięcie tego wszystkiego ale teraz już wiem, że na Gamorrze Urpa miał swoją siedzibę - nie wiem gdzie jeszcze - ale to drugorzędna póki co sprawa, a on sam już teraz nie żyje. Ale. To teraz też nie jest najważniejsze. Ważniejsze jest to, że uwalenie Urpy było też impulsem dla klanu Nurry. Na Gamorrze rodzi się bunt przeciwko zniewoleniu i panowaniu Huttów. A ja - wyobraź to sobie - chciałabym pomóc buntownikom w ich walce.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Kittani Levfith » 17 Lis 2017, o 17:25

Kittani nie mogła się nadziwić. Los wystawiał ja kolejny raz na próbę i brunetka czuła, że tym razem będzie to ciężka próba psychiczna. Dziwił ją nawet sam śmiech Hutta - tak daleki od dobrze jej znanego, paskudnego i złośliwego śmiechu Yarlo czy też Urpa. Bejia Besadii była dla niej niczym wybryk natury, defekt w swojej rasie który akurat jej się przytrafił. Kobieta nie do końca wiedziała, jak się z tym czuje. Chciała jej zaufać, pozwolić na odwzajemnienie jej szczerego śmiechu ale gdzieś z tyłu głowy przykre wspomnienia dawały o sobie znać. Wysłuchała jej uważnie, przytakując cały czas. Miała sporo racji w tym co mówiła i odkrycie kto zabił Urpa wcale nie należało do najtrudniejszych.
- Wybacz, po prostu... Sama wiesz, że dotychczas miałam złe doświadczenia z przedstawicielami Twojej rasy - Kittani zrobiło się teraz szczerze głupio że potraktowała ją chłodno i z przekąsem, oceniając ją na podstawie swoich własnych doświadczeń. - Wiem, że jesteście bardzo inteligentni i nic nie umknie waszej uwadze. Dziwię się jedynie że mnie odnalazłaś i zdecydowałaś się na podjęcie takiego ryzyka. Jestem Ci za to wdzięczna - brunetka posłała jej szczery uśmiech. Słysząc słowa dotyczące klanu Nurry na jej twarzy pojawił się wyraz zdziwienia wymieszany z ekscytacją, którą ostatecznie przysłonił jednak cień smutku.
- Przyleciałam odnaleźć właśnie Nurrę... Podobno to właśnie wrogi klan stoi za jej porwaniem, dlatego szukaliśmy wszelkich poszlak w Nielegalnym Mieście. Niestety ktoś nam przerwał... - Kittani trąciła nogą martwego łowcę nagród - Jeżeli faktycznie chcesz pomóc wyzwolić się całej Gamorrze - czy pomożesz nam odnaleźć Nurrę?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 19 Lis 2017, o 09:02

- Hmmmm... Czy pomogę? - Besadii zagrał teatralnie zasępioną minę poczym znowu wybuchła śmiechem i klasnęła w dłonie! - Jasne, że Ci pomogę! Ba, my już nawet poczyniliśmy pewne przygotowania. Eeee... A może chodź do messy. Te patałachy mają tutaj jakąś lodówkę. Głodna się zrobiłam... Pogadamy przy porcji czegoś ciepłego. Hę?

***

Kittani siedziała w messie przy niewielkim okrągłym stoliku i z trudem utrzymywała pozory opanowania: była potwornie głodna, a widok jedzenia budził w niej niepohamowaną rządzę! Beji miała chyba podobnie bo co chwila otwierała drzwi chłodni i wyciągała kolejny kawałek surowego mięsa i łykała je w całości.
Na statku nie byli sami. Brunetka widziała, że pilotowany jest przez ludzi hutta, inni z kolei kręcili się po ładowniach i sprzątali ślady po łowcach. Podwładni Besadii w przeciwieństwie do swojej szefowej byli ponurzy i profesjonalnie skupieni. Rozmawiali tylko o wykonywanych pracach i nie pozwalali sobie na żarty.
- Widzisz to co zrobiłaś na Gamorrze było niczym zdrapanie strupa na świeżej jeszcze ranie. To swędzi. I to dwa ciała. Huttyjskie rodziny i Imperium. Rodziny nie lubią gdy ktoś im na własnym podwórku bruździ a Imperium jest wkurwione bo chociaż mocno chce nie przyśle na Gamorre swoich sił porządkowych. Bo rodzina nie pozwala. A układy i niepisane traktaty, które trzymią ten sojusz w kupie są delikatne. Póki co "sytuacja jest pod kontrolą". Zordo przekonał oficjalne władze, że gamorra to lokalny problem. Imperium póki co nie wkroczy. Zresztą mają teraz większy problem na głowie: Zaraza z Taris. Zaprawdę wybuchła w dobrym momencie.
- Musisz też wiedzieć, że nie wszyscy w imperium przychylnym okiem patrzą na naszą skromną działalność. Wielu chciałoby położyć kres naszej przedsiębiorczości. Gamorra byłaby dobrym pretekstem by pójść na wojnę. A jak za pewne się domyślasz wojny to zło, ból i śmierć. I straty materialne a tego nie chcemy. Więc...
- ... pomogę Ci. Jeżeli mamy coś ugrać na tym zamieszaniu musimy działać szybko. Szybciej niż reszta rodzin. Trzeba uderzyć szybko przywrócić porządek na Gamorrze. Siły już na to mam. Najemnicy czekają. To jednak ciągle za mało. Potrzebne będzie wsparcie klanów gamorrean i może kogoś jeszcze...
Kittani doskonale zrozumiała spojrzenie Besadii. Hutt wiedział o rebelii. Pytanie tylko jak dużo.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Kittani Levfith » 19 Lis 2017, o 13:58

Brunetka wciąż czuła się nieswojo. Chciała szczerze uwierzyć w czyste intencje Hutta jednak w każdym jej słowie czy zdaniu upatrywała się jakiegoś haczyka, który pociągnie ją na dół. Czy mogła jej bezgranicznie zaufać? Czy jej aktorstwo i entuzjazm szły ze sobą w parze? Kittani siedziała i spoglądała na Besadii tocząc wewnątrz walkę ze swoimi myślami. Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, żeby obdarzyć ją nieco większą dozą zaufania ale nie mówić wprost wszystkiego, przynajmniej dopóki nie będzie pewna jej intencji. Wysłuchała uważnie jej słów, spoglądając z podziwem na pochłaniane przez nią ilości mięsa. Szczęście, że łowcy wyposażyli się w odpowiednie zapasy jedzenia - w przeciwnym wypadku Beji mogłaby być niezadowolona.
- Słyszałam o pladze rakghuli na Taris. Nawet przy kontroli celnej też o niej wspominali. Masz rację, idealnie w czas - pokiwała głową na znak, że pomimo ogromnej tragedii rozgrywającej się na planecie było to dla nich sprzyjającym zbiegiem zdarzeń. Brunetka rozejrzała się po okolicy, nadal nie mogąc wyjść z podziwu jak inna zdawała się być przy niej. Nawet jej podwładni byli pełni szacunku i pokory względem roześmianego Hutta.
- Uwierz mi, unikam Imperium już od długiego czasu i nie przejmuję kolejnymi problemami, które im mogę sprawić - Kittani uśmiechnęła się do niej łobuzersko. Na jej ostatnie słowa podparła swoją twarz o dłoń, najwidoczniej zastanawiając się nad czymś dłuższą chwilę. Wiedziała, do czego Beji zmierza. Postanowiła zagrać pewną kartą, nie zdradzając jednak przy tym zbyt dużo poufnych informacji - Moi towarzysze zginęli podczas porwania, ale... w okolicy lądowiska jest ukryty cały oddział moich ludzi. Zapewne nadal czekają na jakiekolwiek informacje. Podobnie zresztą z klanem Nurry - Gweek ze swoim oddziałem wyruszył wgłąb dżungli. Niestety nie mam z nimi kontaktu.... Jeżeli ani łowca ani ja nie mieliśmy komunikatora przy sobą z pewnością leży w Nielegalnym Mieście, wdeptany już w ziemię. Jeżeli uda nam się z nimi nawiązać kontakt zyskamy ogromne wsparcie na Gamorrze.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 24 Lis 2017, o 11:54

Ylesia zaskoczyła Kittani podobnie jak kiedyś Gamorra; pejzaże, które wyłoniły się przed Kittani gdy wylecieli zza nocnej strony planety były oszałamiające. Rozległe pasma górskie, gęste lasy, rzeki, jeziora rozmiarów małych mórz i same morza przyozdobione archipelagami wysp i wysepek. Obie planety były podobne na pierwszy rzut oka. Jednak brunetka bardzo szybko zaczęła dostrzegać różnice. Bardzo szybko też różnice przeważyły ilościowo podobieństwa. Ukształtowanie terenu i duża liczba lasów były najistotniejszymi cechami wspólnymi. Jednak Ylesia była chłodniejsza i nie tak wilgotna. Powietrze, którym oddychała było czystsze i nie czuć w nim było zapachu mokrej brunatnej gleby i grzybów, którym przesiąkała Gamorra. Planeta Knurów była też "brudna", "gwałtowna" i "nieposkromiona"; tak samo jak jej rdzenni mieszkańcy. Ylesia od razu wywarła inne wrażenie. Wrażenie Rajskiego porządku i ładu. Wszystko było dokładnie zaplanowane i od razu miało się przekonanie, że nawet najmniejsza uliczka w mieście była wykonana zgodnie z wcześniejszym pieczołowicie przygotowanym planem.

***

- Cóż... Twoi ludzie. - Beji sunęła po lśniącym i gładkim kamieniu jakim był wyłożony chodnik prowadzący z lądowiska w stronę miasta. Hutt zupełnie nie przypominał Kittani opasłego Yarla i czy nie mniej paskudnego Urpę. Jej ciało było na swój sposób zwinne i lekkie. I mniejsze. Kittani mogła swobodnie rozmawiać z Beji twarzą w twarz.
Kittani słuchał Beji ale miała problem ze skupieniem się. Jej głowa ciągle kręciła się wokół chłonąc architektoniczną perfekcję miasta i pełną harmonię z jakim komponowało się ono z otaczającym ich zewsząd iglastym lasem i pasmem górskim majaczącym na horyzoncie.
- Mam nadzieję, że Twoim towarzyszom się uda uniknąć złapania. Postaram się ogarnąć to jak najszybciej. Daj mi znać gdzie ich znaleźć i kogo mam szukać. Jeżeli się uda to zgarniemy ich. Wpisz tu i zaraz wydam dyspozycję. Przepraszam na chwilę... mamy problem...
Beji podała Kittani datapad a sama uruchomiła komunikator, który od jakiegoś czasu pikał cicho. Niebieska hologramowa głowa ludzkiego mężczyzny, która wyświetliła się nad urządzeniem od razu zaczęła mówić.
- Mamy kolejny statek z uchodźcami. Był na Taris.
- Nic niezwykłego. Standardowa procedura.
- Tak... tylko, chciałem poinformować, że statek należy do Hedgehoga Grey'a.
- Niemożliwe... Czyżby zmądrzał? I co on miałby robić na Taris.. No nic. Wybornie. Przywitajcie go z należytymi honorami.
- Tak jest.
- A gdzie jest teraz?
- Kierujemy go na lądowisko 15.
- Nie... Skierujcie tutaj. 12. Spotkam się z nim później. Dziękuję za informację, bez odbioru.
- Zrozumiałem, bez odbioru.
- No... to na czym to skończyliśmy - Beji uśmiechnęła się do Kittani. - Aaaa... już wiem. Pomoc Twoim podwładnym... W zamian... Chciałabym się spotkać z Jainą Solo. W cztery oczy. Czy jesteś w stanie mi to załatwić?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Kittani Levfith » 26 Lis 2017, o 17:50

Za każdym razem gdy była niemalże pewna, że nic jej już nie zaskoczy i żaden zakątek galaktyki nie skrywa przed nią swoich tajemnic cały wszechświat starał się udowodnić, jak bardzo się myli. Ylesia zaskoczyła ją swoim pięknem i harmonią. Szczerze mówiąc nie miała nawet cienia wyobrażenia, jak planeta mogłaby wyglądać. Spodziewała się jedynie wszechobecnego przepychu typowego dla Huttów i może nieco bardziej egzotycznego klimatu, zważając na niedawno odwiedzoną w pobliżu Gamorrę.
Samo miasto okazało się jeszcze piękniejsze. Brunetka dłuższą chwilę przyglądała się okolicy lądowiska, pochłaniając wszystkie elementy architektury dookoła niej. Z pewnością była to zasługa Beji - wszystko było piękne i luksusowe, ale w dobrym guście. Nie było tutaj kiczowatych, udzwinionych form czy też przesadnych dekoracji. Wszystko było przemyślane i łączyło się w całość, dając wrażenie ładu i spokoju. Kittani zastanawiała się chwile, czy to dzieło Hutta czy ktoś zaprojektował jej wizję i ją zrealizował. Pałac Yarlo - który wzbudzał powszechny podziw, przynajmniej na pierwszy rzut oka dla większości mieszkańców Galaktyki - nie mógł się równać z pięknem planety i samego miasta. Z zamysłu wyrwały ją słowa o jej towarzyszach.
- Mam nadzieję, że odnajdziecie ich bez problemu... - odparła chwytając datapad i zaczęła zapisywać wszelkie potrzebne dane. Wskazała lądowisko oraz podała nazwy statków, którymi przybyli. Wśród załogantów wypisała osoby, które zapamiętała - Dek, Erd, Xantee, Careen oraz droida astronawigacyjnego R5A7. Zapisała również imię Kresta i towarzyszących jej knurów, stawiając przy nich znak zapytania - to oni byli obecni podczas porwania przez łowcę nagród i kobieta nie była pewna, czy nadal żyją. Osobno zapisała oddział Gweeka, z którymi podwładni Beji również powinni nawiązać kontakt aby dowiedzieć się o ich sytuacji.

Mimowolnie przysłuchiwała się rozmowie, którą Beji odbywała przez komunikator. Nie chciała podsłuchiwać jednak Hutt nie krył się zbytnio z intymnością rozmowy, toteż Kittani słyszała cała rozmowę. Oddała datapad gdy tylko Beji ponownie się do niej zwróciła po zakończeniu krótkiej rozmowy.
- Jakiś stary znajomy wpadł w odwiedziny? Na Taris ostatnio dzieje się wiele złego... - brunetka wiedziała, że zaraza nie jest jedynym problemem owej planety. Na wspomnienie o mistrzyni Jedi brunetka zatrzymała się gwałtownie w miejscu, przyglądając się swojej towarzyszce tak, jakby zdradziła jej największy sekret. Przyglądała jej się chwilę z wyraźnym niedowierzaniem na twarzy na co Baji również przystanęła obok, machając nerwowo jedną z rąk jakby przepędzała od siebie natrętnego insekta.
- Kittani, przestań już się dziwić...
- Zaskakujesz mnie każdym kolejnym zdaniem. I zastanawiam się - ile jeszcze o nas wiesz? - rzuciła jej delikatny uśmiech, ponownie równając się z nią i kontynuując spacer. - Ciekawi mnie też, dlaczego chcesz się z nią spotkać... Nie martw się, jestem w stanie zapewnić Ci możliwość spotkania się z nią i jeżeli tylko wyrazi taką wolę zostaniecie same. Na to niestety nie mam już wpływu, ale pomogę w dotarciu do niej. Nie wrócę jednak do Jainy bez moich ludzi, a właściwie jej podwładnych których życie mi powierzyła na czas misji... Sama rozumiesz.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 30 Lis 2017, o 11:39

- Tak... Znajomy... - Beji uśmiechnęła się szeroko i jakby z zakłopotaniem. Kittani od razu wyczuła relację typu: "To skomplikowane". Brunetka nie wiedziała czy chce dalej drążyć ten temat, tym bardziej, że Hutt zamilkł i przez chwilę szli obok siebie w milczeniu. - Powiedzmy, że potrzebuję ludzi wszelkich specjalności by przygotować się na to co ma nadejść.
Kittani kiwnęła głową ze zrozumieniem. Nie do końca wiedziała, czy wie o co dokładnie chodzi Huttowi, ale uznała, że jakaś reakcja z jej strony była by wskazana.
- Dlaczego chcę się skontaktować z Jainą? To bardzo proste. I słuchaj mnie teraz uważnie, bo zdradzę Ci największy sekret i mechanizm działania całej galaktyki. Tak, nie dziw się tak. To co zaraz usłyszysz może wstrząsnąć Twoim światopoglądem. W całej galaktyce, w tym poplątanym mechanizmie zależności, życia i przetrwania chodzi tylko o jedno. O pieniądze. Koniec końców tylko to się liczy. Możesz wierzyć sobie w co chcesz, wyznawać dowolne ideały, być beneficjentem obecnego systemu albo bojownikiem o nowy ład. Możesz być kim chcesz, jeżeli jednak nie masz pieniędzy nie dasz rady osiągnąć nic. Zatem. Jeżeli jeszcze się nie domyślasz o co mi może chodzić w rozmowie z Jainą to powiem wprost: chodzi mi o zrobienie pieniędzy.

***

Byli już jakiś czas w mieście a brunetka ciągle nie mogła przestać się dziwić i rozglądać wokół. Budynki z bliska robiły jeszcze większe wrażenie swoją architekturą, wykonaniem i zdobieniami. Tharien szokowało swym ładem, czystością i wszechobecnym dostatkiem. Wszędzie wokół widziała uporządkowane skwery, zieleń, ławki, rzeźby i fontanny. Nigdzie natomiast nie było widać żebrzących obywateli, śmieci czy nawet pękniętej płyty chodnikowej. Mieszkańcy, którzy ich mijali uśmiechali się wdzięcznie do Beji i kłaniali się przed nią; Hutt odpowiadał tylko ledwo zauważalnym ruchem głowy. Wszyscy wokół z ciekawością przyglądali się też Kittani. Kim była kobieta, która szła ramię w ramię z Beji Besadi i rozmawiała z nią jak równa z równym? Czuła się z tym całkiem dobrze, do momentu gdy uświadomiła sobie, że ciągle wyglądała i pachniała po gamorreańsku.
- Prozaiczne? No nie dziw się, proszę. - Beji podeszła do jednego ze straganów i chwyciła za podłużny kawałek wędzonego mięsa. Ishi-tib, będący właścicielem przybytku, skłonił się głęboko i wymamrotał coś o "wielkim zaszczycie". - Przyślę później kogoś z pieniędzmi. Co to my? Acha... Ja i Jaina możemy sobie pomóc. Ja na tym zarobię, a Jaina może zyskać na tym... hmmm.. jeżeli by się wszystko udało: pierwszą planetę w rękach rebeliantów. Oczywiście nie oficjalnie. Oficjalnie ciągle zostanie ona w rękach Huttów. Bo To nie może być tak, że sobie wsadzicie sztandar rebelii na Gamorrze i Imperium będzie to ignorować. Gamorra nadal musi zostać w naszych ślimaczych rękach, żeby trzymać Imperium z daleka od naszych interesów.

***

- Gamorra musi zostać w rękach Huttów. Z tą tylko różnicą, że ręce muszą się zmienić. Zordo ma za dobre układy z Imperium i nie pozwoli by coś takiego jak Rebelia panoszyła się po jego planecie. Ja jednak... inaczej na to patrzę. Pozwolę rebelii się panoszyć na Gamorrze. Jestem gotowa podjąć to ryzyko. Idą ciężkie czasy. Nadchodzi czas pogardy. Imperium nie wytrwa już długo. Zbyt wiele tarć i nierozwiązanych konfliktów w nim tkwi by mogło przetrwać. Wojna jest coraz bliżej. Nie wiem jeszcze gdzie wybuchnie, ale to się stanie. Jestem o tym przekonana. Ale gdy to się stanie lepiej by było dla Rebelii - i dla mnie - byśmy byli na to przygotowani.
Weszli na taras widokowy zawieszony nad placem otoczonym z czterech stron ścianami budynków. Na placu ćwiczyli rekruci w akompaniamencie okrzyków i komend wydawanych przez instruktorów. Kittani pobieżnie oszacowała ich liczbę. Było ich blisko setka.
- Robi wrażenie co? To już 5 kontyngent który szkolimy. A zbierają się już ochotnicy na następne dwa. To co, chciałabyś teraz jakieś lokum dla siebie? Kąpiel nowe ubranie i widzimy się na kolacji, co? Poznasz w końcu mojego brata. Nie może się doczekać.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Kittani Levfith » 10 Gru 2017, o 14:14

Kobieta znała też uśmiech aż zbyt dobrze. Postanowiła uszanować fakt, że Beji nie była zbyt skłonna do rozmowy na temat swojego kolegi i pokiwała jedynie głową na znak, że rozumie ich relację i nie oczekuje szczegółów. Aby przetrwać w Galaktyce wskazana była szeroka gama znajomości - czasem jednak trzeba było znaleźć pomoc w najciemniejszych miejscach, gdzieś w podziemiu gdzie prawo rządziło się własnymi zadaniami. Czasami właśnie tylko takie osoby były w stanie rozwiązać problemy innych.
Miasto nadal zaskakiwało swoim ładem i porządkiem, chociaż spędziła tu już dobre kilkadziesiąt minut i nie powinna już dać się zaskoczyć. Wszystko było idealne - poczynając od przepięknych, okazałych budynków które wręcz lśniły w blasku słońca na chodniku i jego czystości kończąc. Czy tak idealne miejsce było realne? A może to tylko iluzja po uderzeniu w głowę? Kittani przyglądała się teraz z uwagą mieszkańcom, którzy odnosili się do Hutta z należytym szacunkiem. Nie widziała jednak w ich oczach strachu - każdy z nich wydawał się wręcz być zaszczycony faktem, że może osobiście spotkać i pozdrowić Hutta przechadzającego się po mieście. Pomimo usilnych poszukiwań nie dostrzegła nikogo, kto wymuszałby uśmiech w stronę Beji czy też chował się przed jej wzrokiem. Ten Hutt zaskakiwał ją z każdą minutą coraz bardziej. Podobnie zresztą jak jej słowa na temat Gamorry - aż musiała przemilczeć chwilę aby upewnić się, że się nie przesłyszała.
- Gamorra w rękach rebeliantów? To by było coś... - Kittani zamyśliła się chwilę, analizując obecną sytuację rebeliantów - Sądzę, że Jaina byłaby zadowolona z takiego układu. Przydałaby się nam jakaś baza, nie wspominając już o całej planecie... Beji, zaskakujesz mnie coraz bardziej. Jesteś szalenie odważna.

Nie spodziewała się takiego widoku. Wchodząc po śnieżnobiałych, gładkich schodach prowadzących na taras widokowy spodziewała się raczej pięknej panoramy na miasto i góry w tle. To, co ujrzała przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Przyglądała się w ciszy blisko setce rekrutów którzy ćwiczyli na placu. Każdy z nich był odpowiednio wyposażony w sprzęt najwyższej jakości, a sami prowadzący manewry wykazywali się dużym profesjonalizmem. Po krótkim epizodzie na Duchu brunetka bez problemu mogła odróżnić dobrych oficerów oraz wszelkich szkoleniowców od tych, którzy zostali nimi przypadkiem. Jeżeli to była prywatna armia Huttów wsparcie z ich strony mogło okazać się kluczowe dla Rebelii.
- Piąty? I już szykujecie dwa następne? - przeniosła wzrok na Hutta, szybko sumując liczbę rekrutów - 700 osób. Gdyby Rebelia wzbogaciła się o 700 rekrutów z kompletnym wyposażeniem mieliby jakiekolwiek realne szanse na wygraną. Brunetką westchnęła ciężko na słowa o wojnie, kiwając głową w zadumie. - Wszyscy to wiemy i z każdym dniem jesteśmy bliżej rozpoczęcia wojny. Jeżeli chcemy wygrać musimy być dobrze przygotowani i wyprzedzać Imperium o dwa kroki w ich działaniach. Czas działa na naszą niekorzyść ale... Jeżeli połączymy siły wierzę, że nam się uda. - Kittani posłała delikatny uśmiech w jej stronę. Pokiwała głową na znak, że chętnie skorzysta z kąpieli i doprowadzi się do porządku w miejscu, które Hutt jej powierzy. Na wspomnienie o kolacji i spotkaniu uniosła jedną brew pytająco. - Oh, nie wiedziałam że masz brata... Też wie o mnie absolutnie wszystko, dokładnie tak jak Ty?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 11 Gru 2017, o 11:31

Strumienie gorącej wody na jej nagim ciele dostarczały jej zmysłom głębokiej rozkoszy. Poczucie winy, które miała gdy weszła do luksusowego apartamentu, spływało do odpływu razem z pianą. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że została wzięta do raju a jej towarzysze zostali na Gamorrze wystawieni na wielkie niewygody i niebezpieczeństwo. Nie potrafiła jednak o nich długo myśleć. Nie, gdy pod ręką miała wszelkie wygody jakich nie zaznała od opuszczenia Coruscant. Dopiero teraz uświadomiła sobie w jak bardzo spartańskich warunkach żyli rebelianci na "Duchu".
Podniosła głowę pod strumień pozwalając by woda rozbijała się o jej twarz. Było jej dobrze.

***

Opuściła swoje lokum ubrana w prostą tunikę i spodnie. Krój szat był dziwny i miała wrażenie, że specjalnie zostały zaprojektowane tak by strategiczne krągłości kobiecego ciała były stosownie wyeksponowane. Czuła się nie mniej naga niż pod prysznicem; chciała przebrać się w swoje rzeczy ale te musiała zabrać służba bo w pokoju nigdzie ich nie było widać. Droid protokolarny, który przyniósł jej komplet świeżej odzieży powiedział, że kolacja - z przyczyn niezależnych od woli gospodarzy - musi zostać przesunięta w czasie o jakieś dwie godziny. Zasugerował by w ramach oczekiwania udała się do lobby gdzie można poczekać przy barze i gdzie łatwiej o spotkanie jakiejś osoby do rozmowy.
Zeszła do cichego i niemalże nieruchomego pomieszczenia. Przyciemnione światło ulokowane bezpośrednio nad małymi stolikami i punktowe lampy oświetlające szafki z wystawą alkoholi i kieliszków. Za barem stał rodianin i czyścił szkło a przy jednym ze stolików siedziała Twilekanka i spijała jakiś drink.
Kroki brunetki w tej bezdźwięcznej atmosferze wydawały się jej być niezgrabne i głośne niczym chód Gweeka. Jednak ani Rodianin, ani Twilekanka nie zwrócili na Kittani uwagi. W myślach podziękowała im za to bowiem poczucie nagości na nowo zagościło w jej umyśle; a przecież po niekończących się pokazach tańca w "Rajskich Kazamatach" powinna być przyzwyczajona do tego, że ktoś patrzy na jej ciało. Czuła się onieśmielona ale wtedy zauważyła coś co odrobinę poprawiło jej humor. Twi'lekanka była ubrana podobnie jak ona i jej błękitne krągłości było widać nawet bardziej niż jej.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Kittani Levfith » 18 Gru 2017, o 01:02

To było wręcz nierealnym uczuciem. Początkowa radość i wiara w to, że wreszcie trafiła w dobre miejsce zdawały się stopniowo spływać wraz z wodą przez odpływ. Była wdzięczna za to, że Hutt uratował ją z rąk łowcy nagród i zapewnił jej schronienie, przynajmniej chwilowe. Plany, które Beji zdradziła kobiecie były bynajmniej odważne i stawiały ją w świetle, w którym nigdy nie postawiłaby żadnego ślimaka. Czy faktycznie mogła jej zaufać? Czy Beji była tym, za kogo się podawała? Fala wątpliwości i podejrzeń uderzyła Kittani i przebudziła równie mocno, co prysznic. Najwidoczniej dopiero teraz, gdy wreszcie miała okazję spędzić trochę czasu w samotności zdrowy rozsądek zaczął się intensywnie przebijać przez wszystko, co dotychczas zobaczyła i usłyszała na Ylesi. Stała pod strumieniem wody zdecydowanie dłużej niż było to potrzebne. Wcale nie rozkoszowała się ciepłą wodą, chociaż po tylu dniach spędzonych na Gamorrze było to zdecydowanie miłe doświadczenie. Biła się z własnymi myślami i mieszanymi odczuciami, spoglądając jak woda spływa przez złoty odpływ gdzieś ku dołowi.

Później było jeszcze gorzej.
Nie spodobał jej się fakt, że ktoś zabrał jej ubrania bez jakiegokolwiek pytania. Te, które otrzymała od droida przywołały same nieprzyjemne wspomnienia z Tatooine. Brunetka stała w ręczniku, z mokrymi włosami tym samym kapiąc na idealnie wypolerowane posadzki i przyglądała się zaprezentowanemu jej kompletowi wyraźnie niezadowolona. Nie miała jednak innego wyjścia - była gościem w progach Beji i musiała ubrać to, co dostała. W momencie zakładania spodni była wręcz pewna, że to nie przypadek i wszystkie ślimaki myślą w podobny, bardzo prymitywny sposób. Klęła w myślach na to Schodząc do lobby czuła się dokładnie tak samo, jak w pałacu Yarlo. Wcale nie chciała tam iść, chociaż z drugiej strony wiedziała że żałowałaby okazji do rozejrzenia się po wnętrzu i być może spotkania kogoś wartościowego. Chęci malały z każdym krokiem, z każdym ruchem kiedy czuła opinający się materiał. Z niejaką ulgą przyjęła fakt, że nikogo do owej rozmowy nie zastała. Rozejrzała się uważnie po wnętrzu, dostrzegając jedynie Twi'lekankę w ubraniu niemalże identycznym co ona sama. I w tym momencie coś w niej pękło. Chciał aposiedzieć, poobserwować wszystkich przy drinku jak to miała w zwyczaju aby dowiedzieć się czegokolwiek. Nie była w stanie. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że właśnie wróciła do swojej beznadziejnej sytuacji z Tatooine. Odwróciła się niemalże w wejściu i ruszyła w drogę powrotną, w stronę przydzielonego jej lokum.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 18 Gru 2017, o 13:04

Weszła do swojego apartamentu i oparła się o drzwi łapiąc oddech i starając się uspokoić emocję. W lokum fizycznie nie zmieniło się nic. Wszystko wyglądało tak jak zostawiła to przed kilkoma minutami. Jednak lekkie nastrojowe światło i ładny wystrój w jej postrzeganiu stały dziwnie obce i już nie tak gościnne. Czyżby Beji specjalnie chciała wywołać u Kittani tak podły nastrój? Jeżeli tak to jaki by miała w tym cel? Czy to wszystko było tylko miłym zaproszeniem do Złotej Klatki? Tego brunetka nie wiedziała i nawet nie była wstanie się dowiedzieć; zresztą jej myśli odpływały w stronę Tatooine i czasu kiedy była zupełnie nikim w pałacu Yarla. Wspomnienia okazały się tak silne, że całkowicie zawładnęły emocjami i była przekonana, że za drzwiami czeka na nią scena rajskich kazamatów, obleśna publika i jej koleżanki z przyklejonymi sztucznymi uśmiechami na twarzy.

***

- Kittani... - Głos Beji dobiegający zza drzwi zaskoczył ją. - Mogę wejść?
Ocknęła się z odrętwienia. Siedziała na łóżku i nawet nie pamiętała dokładnie kiedy się na nim znalazła. Czuła, że jej twarz jest opuchnięta od płaczu.
- Coś się stało?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Kittani Levfith » 19 Gru 2017, o 20:49

Głos Beji, tak naturalnie szczery i przyjemny dla ludzkiego ucha w przeciwieństwie do większości przedstawicieli jej rasy poderwał kobietę w jednym momencie z łóżka. Kittani rozejrzała się dookoła, jakby właśnie ktoś wybudził ją po wielu dniach spania w całkowitej nieświadomości tego, gdzie się znalazła. Wszystko dookoła niej wydawało się być takie samo jak w momencie, kiedy wróciła do swojego lokum. Przyjęła z wyraźną ulgą taki stan rzeczy, przecierając dłońmi zaspaną i wilgotną twarz. Nie pamiętała, czy płakała w skutek emocji po wizycie w lobby czy też zasnęła na łóżku i to właśnie w snach dopadły ją obrazy z Tatooine. Wiedziała jednak, że nie chce się pokazywać w takim stanie Beji. Korzystając z bliskiego zlokalizowania łazienki zdążyła jedynie przemyć twarz zimną wodą, aby zmyć resztki snu z twarzy i zredukować opuchliznę. Dopiero po poprawieniu swojego wyglądu otworzyła drzwi Huttowi.
- Przepraszam Beji... Zasnęłam, nawet nie wiem kiedy - zaprosiła ją gestem dłoni do środka. Zauważyła jej dziwnie zatroskane spojrzenie w momencie, kiedy ją mijała. - Niestety, często podczas snów dopada mnie moja przeszłość więc ten sen nie należał do najprzyjemniejszych. Tyle dobrego, że trochę odespałam czas spędzony na Gamorrze. Czy dowiedziałaś się już czegoś na temat moich towarzyszy, którzy tam zostali? Martwię się o nich.
Brunetka uznała, że takie wytłumaczenie jest całkowicie logiczne i wcale nie minęła się jakoś znacząco z prawdą. Spojrzała na Hutta uważnie, jakby oczekując powodu dla którego Beji odwiedziła ją w jej lokum.
- Mam nadzieję, że nie zaspałam na kolację? Poza tym... - Kittani spojrzała w dół, lustrując uważnie swoją bluzkę i spodnie - Taki strój jest raczej nieodpowiedni na wspólną ucztę. Szczerze mówiąc czuję się w nim trochę... niezręcznie. Podejrzewam, że służba zabrała moje ubrania gdy się kąpałam aby wyprać je ze wszelkiego błota i krwi. Czy znajdą się dla mnie inne ubrania? Może trochę... luźniejsze?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 27 Gru 2017, o 23:17

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 14 Sty 2018, o 00:06

Kittani wraca ze spotkania

Pokój łączności znajdował się w trochę innej części budynku; Kittani była pewna, że sama nie byłaby wstanie trafić w to miejsce bez błądzenia i kluczenia po licznych korytarzach i pomieszczeniach, którymi siedziba huttów była wypełniona. Dość powiedzieć, że już po kilku minutach podążania za Beji miała silne wrażenie, że znalazła się gdzieś pod ziemią. Nigdzie nie dostrzegała okien, za to wszędzie było więcej rur i przewodów wentylacyjnych a raz na jakiś czas natrafiała na astromecha sunącego w sobie tylko znanym kierunku wypełniającego sobie tylko znane zadanie.
Samo pomieszczenie robiło takie samo wrażenie jak reszta w Domu Besadii. Wszystko było przemyślane, żaden element wyposażenia nie był zbędny a to co zostało zainstalowane z pewnością było sprzętem z najwyższej półki.
Kittani podała parze Rodian koordynaty i namiary na przybliżoną lokalizację Lucrehulka. Technicy usiedli przy konsoletach i rozpoczęli wyszukiwanie sygnału łączności. I chwilę to trwało.

***

- Hmmm... Załóżmy hipotetycznie... Że Jaina zgodzi się na nasz układ. I załóżmy, że hipotetycznie... Mielibyśmy pierwszy oddział gotowy ruszyć na Gamorrę. Gdzie według Ciebie powinniśmy ich wysłać?
Kittani została wyrwana z zamyślenia tym pytaniem. Widząc zmieszanie brunetki Beji kontynuowała dalej przybliżając jej możliwe opcje.
- Wiemy, że klan Nurry i sam Gweek będzie potrzebował wsparcia. Klan Obrogga ściąga posiłki z każdej strony i wkrótce w rejonie będzie dysponował zdecydowaną przewagą liczebną. Wiemy też, że Huttowie obecnie rządzący już zbierają podobne siły co i my. I niebawem spodziewamy się lądowania ich na Gamorrze. Nie mam pojęcia gdzie mogli by wylądować, ale obstawiałbym jakieś miejsce bardziej cywilizowane. Na pewno jakąś większą osadę, tak by przejąć kontrolę nad lokalnymi zapasami. Wiesz, żywność, medykamenty... Dżungla nie jest wstanie wyżywić aż tak dużych grup najemników. Kontrola nad miastami może być równie ważna co panowanie w dżungli. Tak, tylko pytam - dodała po chwili milczenia, uśmiechając się przy tym. - Tak dla zabicia czasu...

***

Kittani skończyła mówić. Hologram naturalnych rozmiarów zamigotał. Był tak dokładny, że brunetka miała wrażenie, że czuje specyficzną aurę jaką roztaczała wokół siebie podczas ich wspólnych rozmów na Lucrehulku. Na twarzy Jainy widać było jak wielkie wrażenie wywarły na niej rewelacje przekazane przez Kittani.
Brunetka opisała lądowanie na Gamorrze, rozdzielenie się grup i późniejsze problemy z łowcami nagród. Opisała dokładnie propozycję Beji Besadii i sposób w jaki znalazła się w ich rękach. Na samym końcu wspomniała też o Nantelu Grimisdalu i o Twilekance Ka'aval. I tak jak przez cały czas Jaina milczała i wydawała się być nieruchomą tak na wspomnienie tej tajemniczej dwójki z Taris drgnęła. Jednak nie powiedziała nic.
A po chwili nacisnęła jakiś przycisk i hologram zgasł.
Beji, stojąca poza zasięgiem mapowania hologramu, zapytała spokojnie.
- Rozłączyła się?
- Nie, zawiesiła połączenie.
- Czyli czekamy... - Powiedziała markotnie Beji. Kittani dostrzegła, że Hutt się zaniepokoił. Rozmowy chyba nie potoczył się po jej myśli. Czyżby w swych planach nie zakładała, że liderka rebelii nie pójdzie na współpracę z huttami?

***

Kolejne połączenie nawiązali po godzinie. Zarówno Beji jak i Kittani zdumiały się gdy zamiast smukłej sylwetki Solo zobaczyli pękatą sylwetkę kupca Fenna.
- Kto to? - Zapytała Beji po cichu. Nie doczekała się odpowiedzi bowiem hologram kupca zaczął przemawiać.
- Kittani! Tak się z ciocią martwiliśmy o Ciebie! Nic Ci nie jest? Ja nie mogę. Nawet nie wiesz jaka to ulga widząc Cię całą i zdrową. Ciocia też się ucieszy. Masz mi wrócić do domu cała i nie pchaj się więcej w misje o których nie masz pojęcia. Aaaa.. Dobra... Ten. Mam przekazać wiadomość od Jainy. Musi się namyśleć. W tym momencie rozważa wszystkie za i przeciw. Propozycja jest nadzwyczaj hojna. Jednocześnie pragnie prosić o wybaczenie, bowiem ostatnio nie czuje się za bardzo przy zdrowie i taka nagła oferta od niespodziewanego sojusznika bardzo ją poruszyła. Dlatego prosimy o wznowienie rozmów jutro. O północy czasu Courscant. A, Kittani, masz pozdrowienia od Iana Thegasa. O, jakże ja się cieszę, że żyjesz.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Kittani Levfith » 16 Sty 2018, o 17:05

Kittani nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Nie potrafiła sobie wyobrazić całej rozmowy z Jainą i jej reakcji. Nie spodziewała się jednak nagłego zawieszenia połączenia ani tym bardziej ukazania się Fenna. Wpierw zdawał jej się gadać zupełnie od rzeczy, jednak kobieta szybko wychwyciła drugie dno. Ostrzegał ją przed tym, żeby nie pakować się w jeszcze większe kłopoty. Nie chciała podawać namiarów na Ducha, jednak był to jedyny sposób na kontakt z Jainą. Rozmowa była rozsądniejszym rozwiązaniem niż wizyta na samym statku. Dostrzegła zmartwienie ze strony Bejii i po zakończonej rozmowie podeszła do niej, prosząc ją o chwilę sam na sam. Gdy Hutt zgodził się na rozmowę w cztery oczy pozostali pracownicy bez słowa opuścili pomieszczenie, zostawiając ich samych. Postanowiła odpowiednio wykorzystać moment.
- Wiem, że nie spodziewałaś się takiej reakcji i liczyłaś na pozytywne rozpatrzenie Twojej propozycji. Musisz jednak wiedzieć, że Jaina jest bardzo ostrożna w swoich działaniach i nie podejmuje decyzji pochopnie. Dopóki nie zagwarantujesz wszystkim absolutnego bezpieczeństwa - zarówno mi, Gweekowi jak i pozostałym ludziom na Gamorrze - nie przekonasz jej tak szybko, jakbyś chciała. Musi widzieć, jak bardzo Ci zależy i najlepiej by było, gdyby okazane z Twojej strony wsparcie zaczęło się już teraz, od dzisiejszej rozmowy. Przez to propozycja stanie się wiarygodniejsza a ja przy okazji następnej rozmowy zapewnię, że klan Besadii faktycznie chce pomóc skoro wspiera nasze działania od samego początku. - Kittani starała się przemawiać do Beji w sposób nienachalny ale jasno dający do zrozumienia, że same zapewnienia nie zdołają przekonać liderki Rebelii do pójścia na układ z Huttami. Rozumiała postawę Solo - sama początkowo byłaby niechętna na taką propozycję, mając na uwadze swoje wcześniejsze kontakty z Huttami. Wierzyła jednak, że oprócz ich naturalnej ciągoty do robienia interesów przy każdej możliwej okazji klan Besadii stał po tej samej stronie barykady, co oni. Nie każdy jednak musiał w to wierzyć.
- Co do Gamorry... Ciężko mi powiedzieć, gdzie teraz znajduje się Gweek. Wyruszył wgłąb dżungli i nie ma gwarancji, że Twój oddział odnajdzie go bez problemu. W Nielegalnym Mieście z kolei obecne jest Imperium. Miasto wraz z lądowiskiem może się okazać istotnym elementem przewagi na planecie, jednak nie jestem pewna czy taki jawny zatarg z Imperium nie przyniesie więcej szkód. Lepiej byłoby chyba zlokalizować się na pograniczu miasta, aby nie rzucać się zanadto w oczy ale mieć siły zlokalizowane blisko samego miasta i lądowisk w razie ataku. Co o tym sądzisz?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Brygada Ryzykownego Ratunku

Postprzez Mistrz Gry » 30 Sty 2018, o 13:47

- Hmmmm... Hmmmmmmmmmmmmm.... - Beji mruczała i robiła to zupełnie jak Yarlo na Tatooine, przez co Kittani czuła się dziwnie. Tak jakby miała przed sobą innego Hutta. - Nielegalne Miasto. Opanowanie go może przynieść nam sporo korzyści. Może faktycznie warto wykonać ten ruch. Będzie on potraktowany jako atak, to na pewno. Ale sprowokujemy gamorrean wspierających Zorda do przejścia do obrony. Przejmiemy inicjatywę... Może nawet uda się zapanować nad regionem... Hmmm... Hmmmmmmmmmm... Jeżeli klan Nurry wiązać będzie część wrogich sił możemy naprawdę zyskać na tym manewrze. Trzeba się będzie tylko przygotować do odparcia ewentualnego kontrataku...

***

- Trzeba się będzie tylko przygotować do odparcia ewentualnego kontraataku. - Zakończyła Beji kończąc rozbudowaną wersję wywodu, który Kittani usłyszała wczoraj po pierwszym kontakcie z Rebelią.
Kittani wpatrywała się w obraz Jainy i starała się dopatrzeć w nim jakiegoś znaku wskazującego prawdzie emocje i myśli kryjące się za kamienną maską, którą przybrała liderka Rebelii. Kittani, poza znacznie większą porcją determinacji i opanowania niż wczoraj, nie wdziała niczego więcej; Solo wiedziała jak grać by ugrać swoje. Była dzieckiem swej matki i w sumie Levfith zdziwiłaby się gdyby ona - inżynier z wykształcenia i tancerka po profesji - miała czytać z niej niczym z otwartej księgi. Mimo wszystko próbowała. Uczyła się.
Bo twarda postawa Jainy przynosiła skutki. Beji zaczynała iść na ustępstwa.
- Plan wydaje się sensowny. - Podjęła wątek Jaina. - I choć mam zamiar skonfrontować go jeszcze z moimi doradcami, to już teraz widzę, że po pierwszym uderzeniu i zajęciu Nielegalnego Miasta potrzeba będzie mieć od razu przygotowany plan następnego ruchu tak by jak najszybciej opanować terytorium....
Rozmowy tego dnia trwały długo i męczyły Levfith. Wiedziała, że były one potrzebne ale nie sądziła, że prowadzenie "wojny" wymagać będzie aż tak dużo słownych przepychanek, ustaleń i wniosków. Poruszono wiele tematów czasami blisko związanymi z działaniami wojennymi a czasem od nich zupełnie oderwanymi. Rozmawiano więc o kwestiach aprowizacyjnych, zaopatrzeniu w środki do prowadzenia walk, kwestię rozpoznania w terenie i nastawienia mieszkańców większych osad i możliwości rekrutacji nowych członków do rebelii ale obok tego rozmawiano o ciężkiej sytuacji mieszkańców planety i o ich wykorzystywaniu ponad miarę przez rządnych zysków Huttów, o możliwościach poprawy ich sytuacji i próbach rozruszania gospodarki planety w innych gałęziach przemysłu aniżeli produkcja taniej siły roboczej i "przypraw". Jaina wychodziła z tej dysputy obronną ręką; moralnie stała zdecydowanie wyżej niż Beji. (Choć Beji próbowała się odgryźć Solo tym, że za niektóre akcje podejmowane przez rebeliantów płacą niewinni mieszkańcy całej galaktyki. Nie odniosło to jednak żadnego skutku, bo Jaina odparła tylko: "że wie o tym i strasznie nad tym ubolewa". Znowu była moralną górą).
***

Niespodziewanie jednak Kittani została wciągnięta do dyskusji.
- Levfith. Wyślemy po Ciebie nasz statek. - Odezwała się głośniej Jaina wybudzając brunetkę z postępującego sennego otępienia - Zabierze Cię z Ylesii. Twoim zadaniem będzie odzyskanie siedziby Urpy. Dostaniesz ludzi pod swoją komendę. Beji umożliwi Ci podjęcie na Gamorrze Erda i jego ludzi. Jasne?
- Z całym szacunkiem. - Odezwała się Beji. - Wolałabym ją mieć przy sobie. Jest dobrym doradcą i umożliwia mi lepsze rozumienie Was jako rebeliantów. Bo jak już zapewne zauważyłaś ideologicznie różnimy się bardzo.
- Nie wątpię. Levfith ma wiele talentów. Z pewnością okaże się być też dobrym ambasadorem sprawy. Jakkolwiek. Zdecydowanie bardziej wolałbym by poprowadziła oddział rebeliantów do bazy Urpy Lossa.
Beji i Jaina wlepiły swoje spojrzenia w Kittani oczekując od niej decyzji.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Następna

Wróć do Archiwum

cron