Wkroczył do jaskini i podjął wyzwanie. Dla niej.
Świat rzeczywisty odpłynął. A może wręcz zupełnie inaczej. Być może przeszedł do swojej prawdziwej formy, widocznej nielicznym. Być może własnie tym był. Splątaną siecią doznań umysłów, którą tworzyły nasze myśli. Widzę, więc jestem. Rzeczywistość wykreowana przez umysły na podstawie odbieranych bodźców. Czy więc to, co działo się tylko w naszych umysłach, nie było prawdziwe? Prawdziwa walka to ta, którą stoczyć miały nasze myśli.
Już tutaj był. Nantel stał pośród ciemności spalonej stacji Etros, która była ucieleśnieniem swoistego więzienia dla tej Istoty. Spalony wrak Shooting Stara zdawał się złowieszczo sugerować, jaki czeka ich wszystkich los. Wszechobecne ciemności próbowały wedrzeć się jak najbliżej niego, centymetr po centymetrze, a zimno sączyło się z każdej obecnej cząstki. W końcu z ciemności wyszło to, co czyniło to miejsce złym. Emanacja Ciemnej Strony - Istota z Etros. Nantel czuł, że jest czymś całkowicie złym. Nie szarym, nie zdolnym do ocalenia. Była kwintesencją zła. Wyczuwał strach, cierpienie, jej wściekłość. Już samym wyglądem próbowała zohydzić mu nawet jego ukochaną, przybierając jej wynaturzoną postać.
Nie czuł jednak strachu. Mimo, że chłód próbował wedrzeć się do jego wnętrza, odtrącił go. Nie czuł złości i gniewu, którym przesiąknęło to miejsce. Tak długo już korzystał z Jasnej Mocy w ostatnich dniach, że kiedy wkroczył do tego miejsca, Jasna Strona dalej była z nim. To jej zaufał, próbując ocalić życie dziewczyny. Zachował spokój, stojąc przed kłębiącą się przed nim z ciemności Istotą. Przybrała wynaturzoną postać Nadii, ale nawet w tak słabym świetle widział, ze dziewczyna mówiła prawdę. To słabło, umierało. Ze stworzonego obrazu ciała unosiły się delikatne pasemka czarnego dymu, jakby życie, a raczej tylko czysta spaczona Moc się z tej istoty ulatniała.
Kiedy na niego skoczyła, czuł spokój. Wiedział, co musi zrobić, choć nie wiedział zbytnio jak. Miał świadomość tego od początku, że kiedy dojdzie do konfrontacji, nie będzie wyszkolony, by zmierzyć się z tym czymś. Dlatego już wtedy, już wcześniej postanowił zaufać Jasnej Stronie Mocy. Kierował się instynktem, dając prowadzić się tej kojącej, spokojnej energii. Stronie Mocy, która teraz musiała zmierzyć się z Ciemnością. Przy sercu czuł delikatne pulsowanie zdjęcia, które razem z nim trafiło w to miejsce. Silnie związane z nim i Nadią, delikatnie rozświetlało mrok. W kieszeni zaś czuł kostkę z esencją mistyczki Sharii. Jeśli ktoś może przyjść nam z pomocą, to dobra chwila. To zdawało by się, byłaby dobra myśl na ten moment. Ale i ją odtrącił. To wyzwanie, próbę ocalenia Nadii podjął sam i nie miał prawa narażać nikogo więcej. Musiał zaufać Mocy. Ta rada mistyczki była udzieloną mu pomocą na ten moment.
Ciemność rozświetliło kojące zielone światło miecza, które rozpraszało mrok wokół niego. Kierować się instynktem. Zaufać Jasnej Stronie. Podniósł świecące ostrze przed siebie, przygotowując się do odparcia uderzenia Istoty z Etros. Nie chodziło tutaj o to, by ją zabić. Musiał być ostrożny, póki nie uwolni od niej Nadii. Dlatego pierwsze, co zrobił, to skupił się na odparciu ataku, a myślami szukał Nadii, próbując wpierw uwolnić ją i zapewnić bezpieczeństwo, zanim zmierzy się z samą Ciemnością, która ją uwięziła. Stanęli na przeciw siebie. Lecący na niego demon niczym z koszmarów i on, prosty mechanik, który chciał uratować dziewczynę.