Content

Archiwum

[Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

[Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Mistrz Gry » 27 Gru 2017, o 23:13

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Nantel przybywa stąd
A koteł stąd

Sala, do której w końcu trafili, była duża, okrągła i była architektonicznym rajem perfekcjonisty. Każda wnęka, filar, rzeźba , kolumna czy nawet wzór na podłodze rozplanowany był według skomplikowanego układu figur geometrycznych; układu tego nie było widać od razu ale oko obserwatora po pewnym czasie wychwytywało te zależności. Sala miała wysokie łukowate sklepienie a sam jej szczyt był wykonany ze szkła, przez które widać było wieczorne niebo. Kopułę podbierały smukłe kamienne kolumny z białego kamienia na których wiły się zielone pnącza z kwiatami. Ich kielichy lśniły ciepłym żółtym światłem. Blask ten był jedynym źródłem światła w całej sali, ale kwiatów było tak dużo, że cała sala i wszystko co się w niej znajdowało było w nim skąpane. Dodatkowo pomiędzy kolumnami rozpięte były zielone liany z których zwisały pojedyncze - i większe - wersje świetlistych kwiatów. Było jasno ale też i kameralnie. Przytulnie. Niemalże intymnie.
Na gładkiej i wypolerowanej podłodze rozłożono ozdobne kobierce a na nich poustawiano niskie ławy z równie niskimi siedziskami, które przypominały stosy niedbale rzuconych poduszek. Przy ławach siedziała niemała liczba gości i wszyscy toczyli ze sobą przyciszone rozmowy; nikt nie zwrócił uwagi na pojawienie się Kittani i Nantela. Pomiędzy gośćmi chodziły najpiękniejsze przedstawicielki różnych ras w wyszukanych kreacjach (przy których strój Kittani wydawał się jej być zestawem szmat do czyszczenia silników).
Centralne miejsce sali zajmował okrągły podest z okrągłym stołem przy którym siedziała dwójka niemalże identycznie wyglądających Huttów. Beji i Betto Besadii. Huttowie każdego witali skinieniem głowy i serdecznym uśmiechem wskazując jednocześnie miejsce gdzie powinna dana osoba usiąść. Kittani oraz Nantel - co ich zdziwiło nie dostali miejsca najbliżej Huttów.
Kolacja niebawem miała się zacząć.

***

- Nantel. Ej... ja znam tą kobietę która tu idzie. - Szepnęła Ka'aval do Nantela. - Widziałam ją w lobby zanim tam przyszedłeś, ale dopiero teraz mi się zaczyna coś kojarzyć. Ona jest Levfith. Poszukiwana przez Yarlo z Tatooine. Ponoć kawał z niej suki.

***

Kittani szła w stronę ławy, przy której siedziała już jakaś para. Twi'lekanka i jakiś długowłosy facet, który mógł uchodzić za przystojnego. Patrzyli się na nią i coś do siebie szeptali; ewidentnie ją obgadywali.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Kittani Levfith » 28 Gru 2017, o 15:59

Sala, w której została wydana kolacja robiła piorunujące wrażenie. Jej styl i szyk wręcz był niepodobny do stylu który upodobali sobie inni znani jej Huttowie, chociażby Yarlo na Tatooine. W jego pałacu panował przepych w każdym tego słowa znaczeniu, każda wolna przestrzeń musiała zostać wypełniona. Każdy bogato zdobiony element wypełniał sale i pokoje w pałacu. Przez to wnętrza wydawały się wręcz czasami kiczowate lub wyglądały jak zbieranina wszystkich najdroższych ozdób poukładanych w losowy sposób. W domu Besadi panowała harmonia i elegancja, chociaż nadal widoczne pozostawało bogactwo właścicieli. To rodzeństwo Huttów zaskakiwało brunetkę coraz bardziej, nie tylko pod względem ich gustu. Byli niczym para przedstawicieli ich rasy, która uległa jakiemuś defektowi i odstawała od całej reszty. Ich troska o innych, pomoc w najmniej oczekiwanym momencie z ich strony, wrogość do Imperium i chęć oddania Gamorry pod sztandar Rebelii oraz zagranie na nosie innym Huttom czyniło ich wyjątkowymi. Tak znacznie odbiegali od schematów, które zdążyły już się utrzeć w Galaktyce na temat Huttów. Kobieta czuła się wewnętrznie rozdarta między tym, co sama doświadczyła będąc pod władaniem Yarlo oraz odkrywając bazę Urpa a tym, co reprezentowali sobą Beji i Betto.

Zdziwiła się, gdy rodzeństwo wskazało jej miejsce które nie było w ich najbliższym otoczeniu. Czy to oznaczało, że wcale nie była dla nich tak ważna jak mogłoby się to wydawać na lądowisku? A może z pewnych powodów nie mogli się przyznawać do tego, o czym rozmawiała z Beji? Odwzajemniła jednak ich uprzejmy uśmiech i udała się we wskazane miejsce, przyglądając się obecnym na kolacji. Pod szklaną kopułą zgromadzili się przedstawiciele niemal wszystkich ras, którzy swobodnie dyskutowali przy stolikach i nie zwracali większej uwagi na to, co się dzieje na samej sali. Najwidoczniej to nie była ich pierwsza kolacja u rodziny Besadi. Kittani odprowadziła wzrokiem jedną z Twi'lekanek, która zasiadała wraz z innymi przy jednej z ław na jej drodze. A ja się przejmuję moimi przyciasnymi spodniami... pomyślała dostrzegając, że skrawek materiału który i tak nie przykrywał tego, co powinien w należyty sposób był dodatkowo niemalże przezroczysty. Nie wiedziała, czy bardziej podziwia kobietę za odwagę czy mężczyzn dookoła niej za opanowanie. A może to jedna z ich służących dla towarzystwa, która zabawia gości? Być może dowie się tego później.
Nie wiedziała, kogo może się spodziewać przy swojej ławie. Nie znała tutaj praktycznie nikogo oprócz Beji więc ciężko było jej sobie wyobrazić, z kim mogłaby spędzić kolację. Miała ochotę wywrócić oczami na widok uroczej parki siedzącej we wskazanym przez Huttów miejscu. Czyżby skazali ją na wieczór w towarzystwie pary jako ta trzecia? Od czasu śmierci Durosa brunetka nie potrafiła znieść widoku jakichkolwiek kochanków, bez względu na ich rasę. Działało jej to na nerwach i nie potrafiła wytłumaczyć tego w racjonalny sposób. Nie umknęło jej uwadze to, że dyskutowali o czymś spoglądając na nią bez większego skrępowania. Obgadywali ją na jej własnych oczach, nawet nie zamieniając z nią słowa czy też próbując się z tym chociaż trochę ukryć. Nie do pomyślenia...
- Nie przypominam sobie, żebyśmy mieli okazję się spotkać wcześniej... - rzuciła unosząc lekko jedną z brwi ku górze, znajdując się przy ławie. Liczyła na inteligencję ze strony swoich rozmówców i miała nadzieję, że wyłapią w jej wypowiedzi ukryty przekaz ,,widziałam, że o dyskutujecie". Uśmiechnęła się delikatnie, jakby tym gestem zamazując wcześniejszą złośliwość i wolne zajęła miejsce przy ławie, rozglądając się nieznacznie dookoła. To oni powinni się wytłumaczyć ze swojej wpadki. Kittani póki co nie czuła się zobowiązana do przedstawienia swojej osoby, tym bardziej że prawdopodobnie coś na jej temat wiedzieli.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Nantel Grimisdal » 28 Gru 2017, o 23:02

Nantel szedł na kolację pogrążony we własnych myślach, niemal nieobecny. Słowa Sharii nadal wibrowały mu w głowie. Mimo jej tłumaczeń, czuł się w temacie Mocy jeszcze dość zagubiony, niczym nowicjusz rzucony do warsztatu wyścigowych ścigaczy z jednym tylko hasłem "napraw to". Słowa mistyczki z Vos-Ka brzmiały dość tajemniczo i mogły mieć wiele znaczeń.
- Moc jest wszędzie i każdy może po nią sięgnąć - stwierdziła dość ogólnie - Każdy ma w niej jakąś cząstkę, każda żywa istota, każda cząstka natury. U niektórych budzi się talent do silniejszego jej odczuwania, ale tak naprawdę są takimi samymi dziećmi Mocy jak wszyscy wokół. Natomiast Jedi to jedynie filozofia stosowania Mocy. Niejedyna i niepozbawiona wad. Zakon Jedi zbytnio skupiał się na zaprowadzeniu równowagi poprzez likwidowanie użytkowników Ciemnej Strony Mocy. W swych dążeniach nie dostrzegał, że tymi czynami właśnie równowagę zakłócał. Niektórzy też zarzucali im, że chcąc szerzyć pokój, bardzo często byli uwikłani w wojny i politykę. Jednak mimo wszystko starali się oni trzymać Jasnej Strony i pomagać tym, którym pomóc byli w stanie.
Jednak nie ta odpowiedź nie dawała Nantelowi spokoju, a słowa o istocie ze stacji Etros.
-Czasem, z różnych przyczyn, w niektórych miejscach lub osobach rozbudza się potencjał Mocy. Może to być jej Ciemna lub Jasna Strona. Moc nie jest jakimś martwym tworem, koncentruje się więc w miejscach lub osobach ważnych tak, jak ukierunkowane są nasze emocje i uczucia. Efekt może być też trwały bądź czasowy. Nie ma w tym reguły, a przynajmniej nikt żadnej nie odkrył. Moc to ciągła zmiana, zmienne są tez i efekty jej emanacji. Nagromadzenie Ciemnej Strony na Etros musiało mieć związek z jakimś innym wydarzeniem, które musiało rozbudzić w dziewczynie pokład Ciemnej Strony. Niestety raczej nie poznamy przyczyny, więc pozostaje ci odkryć i zbadać naturę tego ducha, który tkwi w dziewczynie. To może jej z czasem minąć, ale póki co, nie kontroluje siebie. Musisz być ostrożny. Pomóc ci mogą zsyłane przez Moc wizje, ale w ich interpretacji potrzeba często więcej doświadczenia, niż niestety miałeś okazję zdobyć.
Słowa mistyczki znaczyły, że wizja na Etros bezpośrednio dotyczyła Nadii i to nie żadna dziwna istota się tam pojawiła. Skąd w niej te pokłady Ciemnej Strony? Może w każdym są, przez jakieś wydarzenia tak brutalne jak te z Taris. Cały czas zastanawiał się, co i czy jest w stanie z tym zrobić i czy może pomóc Nadii. Wiedział, że na pewno musi spróbować.
Z rozmyślań wyrwało go dopiero wejście do sali. Tłum istot przybyłych na kolację był całkiem spory i szmery rozmów, śmiechy i pokrzykiwania znajomych przywróciły Nantela do rzeczywistości. Sala była marzeniem architekta. Mając inżynierskie zacięcie mechanika, dość szybko spostrzegł misterne przejścia geometryczne, układające się w większą całość. Wszystkie bryły idealnie wkomponowały się w wystrój sali. Miejsce wskazane jemu i Ka'aval uznał za całkiem korzystne. Nie znał tu nikogo i nie miał potrzeby rzucać się w oczy. Nigdy też nie był na takim spotkaniu, więc wolał obserwować, co się wydarzy. Poza Betto, na sali był również drugi hutt, wyglądający całkiem podobnie do pierwszego. Co kryło się za całą tą imprezą i czy wszyscy na tej sali byli w coś zamieszani? Musiał poczekać. Zgodnie ze słowami Besadiego, powinien poznać cenę, jaką wyznaczy za swoją pomoc w poszukiwaniu Nadii.
Kiedy Ka'aval wskazała mu inną kobietę, zaskoczyło go, że kogoś tu zna. Nie wiedział, na którą z dziewczyn powinien w tym momencie zwrócić większą uwagę. Wskazana również sprawiała wrażenie nowej w tym towarzystwie, rozglądając się po sali i zebranych, nie wyglądając wcale tak groźnie, jak twierdziła twi'lekanka. Nieoczekiwanie przysiadła się właśnie do nich.
- To dziwne. Ja rzeczywiście widzę panią pierwszy raz, ale Ka'aval właśnie stwierdziła, że cię poznaje. Zaskoczyło mnie to, bo jestem tu pierwszy raz i nie sądziłem, że poza Betto Besadim będę kogoś znał. O Nantelu Grimisdalu raczej nie słyszałaś, daleko stąd do Taris, ale musiałaś czymś zasłynąć, skoro Ka'aval cię poznała. - Ka'aval już otwierała usta, chcąc coś powiedzieć, ale położył jej uspokajająco rękę na ramieniu - Niestety nie zdążyła mi powiedzieć o tobie niczego więcej, ale chętnie dowiem się, czym wsławiła się słynna Levfith.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Kittani Levfith » 29 Gru 2017, o 17:25

Na szczęście jej rozmówcy okazali się być inteligentni, co kobieta przyjęła z ulgą. Nie ma nic gorszego niż spędzać cały wieczór z kimś, kto poziom inteligencji miał porównywalny ze ścianą. Gorsze już chyba tylko było podejrzliwe milczenie z ich strony, jednak mężczyzna szybko podjął temat. Kittani przypatrzyła się uważnie jego towarzyszce, mrużąc przy tym oczy niczym zwierz przypatrujący się swojej ofierze. W rzeczywistości próbowała dopasować jej twarz do któregoś z miejsc czy też planety, które ostatnio odwiedziła.
- Ka'aval? Nie przypominam sobie tego imienia... - mruknęła po chwili namysłu, prostując się na poduszce. - O Nantelu Grimisdalu również nie słyszałam, za to Taris... Jestem na bieżąco i wiem nawet więcej, niż niektórzy w Galaktyce. Każdy wie o zarazie rakghuli a nie zna jej powodu. A odpowiedź jest wręcz banalnie prosta i możliwe, że sprowadza się do jednej osoby - Kittani rozejrzała się dookoła, orientując się czy wszyscy goście zajęli już swoje miejsca. Huttowie nadal witali kolejne osobistości pojawiające się wewnątrz sali i wskazywali im odległe miejsca, podczas gdy przy pozostałych ławach toczyły się nadal swobodne dyskusje. To zapewniało im niejaką intymność ich rozmowy. Na jego ostatnie słowa brunetka zaśmiała się, może dla niektórych lekko prześmiewczo i przyjrzała się dwójce swoich towarzyszy.
- Słynna Levfith? To już któryś raz, kiedy słyszę podobne określenie... Cóż, powodów może być kilka. Pierwszym z nich jest ucieczka z pałacu Yarlo i pościg za moją osobą, który trwa aż do dzisiaj. A może chodzi o zabicie oficera ISB w pałacu Yarlo? Określenie mojej osoby jako terrorystki przez Imperium i ponowne poszukiwania w całej Galaktyce? Albo chodzi o zabicie przeze mnie Urpa Lossy na Gamorrze i wyzwolenie jego wszystkich niewolników? Nie mam pojęcia, o co może chodzić... Wątpię, abyście słyszeli o walce z piratami podczas pilotażu Y-winga pod sztandarem Rebelii. Doprawdy, nie mam pojęcia - Kittani świetnie się bawiła w wyliczanie tego, co ostatnio robiła. Jeżeli kolejna osoba w Galaktyce, zupełnie przypadkowa i poznania w odległym miejscu od jej tymczasowego pobytu kojarzyła ją z imienia i nazwiska coś musiało być na rzeczy. Równie dobrze mógł to być również powód do zmartwień.
- Bardziej ciekawi mnie fakt, co robiliście na Taris i jakim cudem udało wam się uciec. Blokada i kontrola przynajmniej teoretycznie nie pozwoli nikomu na przemknięcie niezauważonym. Zapewne Beji i Betto wiedzą już o was wszystko, podobnie jak o mnie... A wiedzą jeszcze więcej, niż może nam się wydawać. Jak trafiliście na Ylesię?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Nantel Grimisdal » 30 Gru 2017, o 19:01

Nantel słuchał wyliczanki swojej rozmówczyni. Musiał przyznać, że jeśli to, co mówi, jest prawdą, to jest osobą niezwykle ciekawą. I niebezpieczną, jak twierdziła twi'lekanka. Ale niebezpieczną dla swoich wrogów. Dla swoich była pewnie nieicenionym sojusznikiem. Walczyła też po stronie Rebelii, a przecież do nich chcieli się dostać.
- Muszę przyznać, że imponująca lista i nie dziwię się opowieściom o twojej osobie. - Nantel kiwnął głową w stronę Ka'aval i rzucił spojrzenie, które miało znaczyć tyle, że jednak z tą "złą" Levifth warto zawrzeć znajomość. Nie czekając, czy twi'lekanka zrozumie, kontynuował. - Jeśli zaś chodzi o naszą podróż na Ylesię, to była to jedna z akcji, która może odbyta po cichu, ale też była równie niebezpieczna jak twoje sytuacje. Zaczęło się od tego, że zaraza rakghuli spotkała nas na planecie. Właściwie była tuż przy mnie, bo byłem właśnie w podmieście, kiedy się zaczęła. Udało mi się dotrzeć na górę, uratowałem dziewczyny z rąk imperialnych, bo już wtedy zaczynali strzelać do wszystkich na wszelki wypadek, po czym przebiliśmy się do kosmoportu. Przebiliśmy się w ogólnym chaosie przez blokadę i dotarliśmy do stacji Etros. Chcieliśmy naprawić hipernapęd, ale ledwo to zrobiłem musieliśmy ucieka' przed zamieszkami. Karkołomnie dotarliśmy tutaj, gdzie zaskoczyła nas lokalna fauna.
Przerwał na chwilę, by zaczerpnąć oddechu. Sięgnął po dziwnie wyglądającego, niebieskiego drinka dla przepłukania gardła i musiał stwierdzić, że dodali do nich jakichś smacznych owoców.
- Wtedy zaginęła nasza towarzyszka. Ze złamaną ręką jestem trochę uziemiony i właśnie szukamy pomocy w jej poszukiwaniach. Przyjmiemy każdą. Ciekawi mnie jednak to, co powiedziałaś o rakghulach. Byłem tam, kiedy to się zaczęło, więc sama rozumiesz, że chcę wiedzieć. Słyszę też, że walczyłaś po stronie rebeliantów, a być może będziemy musieli się do nich udać.
Liczył na trochę więcej ciekawych informacji od poznanej kobiety. Wiedza, co spowodowało plagę rakghuli. Mogło to dać wskazówkę co do ducha, który opanował Nadię. Może nawet była w stanie im pomóc. Wydawało mu się, że gdzieś z tyłu głowy słyszy jej ciche wołanie o pomoc spod opanowanej przez mroczną istotę świadomości.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Kittani Levfith » 1 Sty 2018, o 16:28

Kobieta z uwagą wysłuchała jego słów, przytakując co jakiś czas głową na znak, że go uważnie wysłuchuje. Fakt, że udało im się przeżyć zarazę na Taris i uciec w jednym kawałku wzbudzał podziw. Kittani nie słyszała nawet o tym, aby komukolwiek udało się opuścić planetę - zapewne było to skutkiem działań Imperium jednak nawet poza oficjalnymi komunikatami nikt nie mówił o tym, aby komukolwiek udało się wyrwać ze szponów zarazy. To wskazywało jedynie na fakt, że obecna obok niej para była najwidoczniej bardzo zaradna i przebiegła. Pokręciła głową na jego ostatnie słowa, jakby wahając się nad odpowiedzią.
- Nie wiem, czy to co powiem w jakikolwiek sposób Ci pomoże zrozumieć zarazę na Taris ale... - nachyliła się bliżej, tak aby pomimo ściszenia głosu rozmówcy mogli bez problemu wszystko usłyszeć - Całkiem prawdopodobne, że to sprawka Imperium, a raczej organizacji działającej wewnątrz ich struktury. Są w posiadaniu Superbroni i właśnie to jej dzieło. Jaina twierdzi, że wcale nie chodzi o jakąkolwiek fizyczną broń a raczej o jedną osobę... Wiecie, jasna i ciemna strona. Ale to zostawmy tym, którzy się na tym znają - brunetka machnęła delikatnie dłonią jakby były to zupełnie nieistotne słowa i upiła łyk napoju ze swojego kieliszka.
- Chcecie się dołączyć czy może macie jakiś interes? Koniecznie porozmawiajcie z Beji. Ten Hutt mnie zaskakuje na każdym kroku. Chce nas wspomóc i koniecznie spotkać się z samą przywódczynią. Podobno może na tym zarobić i tym samym wesprzeć nas w dalszych działaniach ale... sama nie wiem, co o tym sądzić. Może oficjalna kolacja wyjaśni pewne kwestie. A co do waszej towarzyszki - jeżeli służby Besadi jej nie odnajdą mogę pomóc w poszukiwaniach.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Nantel Grimisdal » 1 Sty 2018, o 19:29

Wypowiedź Levfith o Jainie i tej tajemniczej superbroni była intrygująca, ale i zaniepokoiła Nantela. Według kobiety była nią zaledwie jedna osoba jakoś związana z Mocą. Nantel przypomniał sobie ledwo co wciśnięte w kąt umysłu obawy o to, czym sam jest i własny strach przed Mocą na nowo się rozpalił. Odsunął jednak te obawy. Był już świadkiem, że Moc można było powiązać z czymś dobrym i czymś złym i od niego zależało, co to będzie. Niemniej rozmowa z tą tajemniczą Jainą może też pomóc.
- Rozmawiałem już z jednym z huttów, Betto i przynajmniej zasugerował chęć pomocy. Być może na tej kolacji dowiem się, czego chce w zamian za udzieloną pomoc. W każdym razie i twoją chętnie przyjmiemy. Nadia jest dla nas ważna i gdyby nie ręka, pewnie nie usiedziałbym tu i sam jej szukał. Dopóki jej nie znajdziemy nie mogę nic powiedzieć, czy się do czegoś dołączymy, czy nie. Ale jeśli wszystko się uda, to chętnie posłucham jak cała sprawa wygląda i może będę w stanie pomóc.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Mistrz Gry » 3 Sty 2018, o 11:04

W końcu goście przestali na pływać do sali. Różnokolorowy tłum zamilkł gdy Beji wysunęła się ze swego leża na przód i wzniosła ręce w geście uciszania. Cisza stała się tak głęboka, że zdało się słyszeć pracujące serwomechanizmy droidów i szum powietrza w kanałach wentylacyjnych. Beji przemówiła głosem dostojnym i przepełnionym radością.
- Witajcie moi mili! Nawet nie wiecie jak się w tym momencie cieszę, że mogę Was tu wszystkich oglądać. Cieszy mnie to tym bardziej, że od ostatniego naszego spotkania nasze wspólne interesy zyskały rumieńców. Mamy więc co świętować. Są wśród nas osoby nowe pozwólcie więc, że przedstawię je teraz. Powitajmy ich gorąco bo zapewne czują się teraz odrobinę stremowani.
Beji wymieniła kilka nazwisk i w kilku słowach zaprezentowała wywołaną osobę. Goście witali wszystkich owacjami. Beji - ku wielkiemu zaskoczeniu - nie wspomniała nic o Kittani i Nantelu.

***

Potem rozpoczęła się uczta w trakcie, której zaczęto serwować najznamienitsze, fantazyjnie wykonane i udekorowane, potrawy jakie oglądały oczy tancerki z Tatooine i mechanika z Taris; ich smak był obłędnie zniewalający i sprawiał, że pomimo pełnej sytości wciąż chciało się sięgać po kolejne kęsy.
Napoje i jadło szybko wygasiły uczucie pewnego gorzkiego rozczarowania. Bo choć nie bardzo mieli ochotę by Beji wywołała ich nazwiska to jednak fakt, że tego nie zrobiła w pewnym stopniu ranił ich dumę.
Mniej więcej w drugiej godzinie uczty - kiedy to nuda zaczęła się wkradać w każde wypowiadane słowo, a przyjęcie przestało robić już tak piorunujące wrażenie - Beji kiwnięciem dłoni dała im znać by podeszli do loży huttów. Beji i Betto uśmiechali się.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Nantel Grimisdal » 4 Sty 2018, o 13:07

Nantel ruszył w stronę huttów z ciekawością i jednocześnie pewną obawą. Im nigdy nie należało ufać, co wielokrotnie słyszał i na Nar Shaddaa jeszcze jako dziecko, i na Taris, kiedy pracował jako pomocnik mechanika. Ka'aval została na swoim miejscu, spoglądając na nich z niepewną miną. Złość już jej minęła, była też chyba trochę przytłoczona całym wydarzeniem. Raczej nieczęsto miała okazję w taki sposób coś załatwiać.
Nantel obserwował zebrane istoty podczas uczty i co jakiś czas zerkał na podchodzących do huttów. Szczególnie starał się zapamiętać tych, którzy byli poproszeni jako pierwsi i jako ostatni, tuż przed nimi. Nie wiedział, z kim huttowie robią najważniejsze interesy, ale podejrzewał, że z którąś z tych grup. Przy okazji podpatrzył, jak należy się przed huttami zachować. Wiedział też, że wręcz pewnym jest, że kilka par narządów słuchowych różnych istot będzie podsłuchiwać.
- Jest mi niezmiernie miło, że mogę gościć na tak wspaniałej kolacji - zaczął składając jednocześnie tak głęboki, choć prosty ukłon, na jaki tylko pozwalała mu usztywniona ręka. - Przede wszystkim chciałbym jeszcze raz podziękować Beji i Betto Besadi za udzieloną mi pomoc medyczną, najbardziej profesjonalną, jaką kiedykolwiek otrzymałem. Jestem też pod wielkim wrażeniem wspaniałości tej sali, jak i zresztą wszystkiego, co było mi dane podczas mojego pobytu oglądać.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Kittani Levfith » 6 Sty 2018, o 16:10

W co oni właściwie grali? Kittani wraz ze swoimi towarzyszami wymienili zdziwione spojrzenia po sobie gdy Beji nie wymieniła ich nazwisk. Nie zależało im na sławie i poklasku ale gdzieś w głębi poczuli się jako gorszy sort tego przyjęcia, celowo pomijany przy wszelkiej okazji i zepchnięty na bok. Jeżeli Huttowie chcieli ich obecność utrzymać w tajemnicy mogli nie zapraszać ich na kolację. Ciężko było zgadnąć, o co chodzi w tym pomijaniu ich osoby i traktowaniu ich jako nieistotnych. Kobieta nadal nie mogła rozgryźć rodzeństwa i ich zachowanie stanowiło dla niej zagadkę.
Dopiero gdy kolacja chyliła się nieuchronnie ku końcowi Kittani i Nantel zostali zauważeni. Dobitnie świadczyło to o tym, że byli niemalże najmniejsi rangą sposród obecnych na kolacji. Ruszyła wraz ze swoim towarzyszem w ich stronę, uśmiechając się i kłaniając przed ich podestem. Wiedziała, jak należy się zachować i jakie zachowania oraz słową są szczególnie doceniane przez Huttów. To chyba pierwsza sytuacja w której rozpatrywała swój przymusowy pobyt w pałacu Yarlo jako korzystny.
- Jestem zaszczycona będąc gościem na tak wspaniałej i wykwintnej kolacji. Równie imponująca jest zarówno sala jak i całe miasto, które miałam okazję obejrzeć rano podczas krótkiego spaceru. Śmiem twierdzić, że to najpiękniejsze miejsce w całej Galaktyce a pozostali powinni brać przykład, chociaż z pewnością nigdy nie dorównają zarówno jemu pięknu jak i waszej gościnności oraz zamożności. Ponownie dziękuję za uratowanie mnie i zapewnienie schronienia w Waszym wspaniałym domu. Jestem oczarowana Twoją dobrocią. - Kittani zwróciła się w stronę Beji, pochylając się delikatnie na znak uznania i podziękowania za jej dotychczasową pomoc. Brunetka przeniosła wzrok na Betto i obdarzyła go równie wdzięcznym uśmiechem, lekko się przy tym kłaniając. - To zaszczyt poznać Cię osobiście. Beji wspominała mi o Tobie.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Mistrz Gry » 7 Sty 2018, o 17:55

- Cieszymy się niezmiernie, że zechcieliście przyjąć zaproszenie na tą skromną uroczystość. Zaszczyt to dla nas móc poznać tak wypływowe osoby. - Beji odezwała się pierwsza swoim słodkim głosem, jak zawsze uśmiechając się przy tym. Betto wydawał się równie zadowolony choć ten nie odezwał się wcale a na słowa powitania swoich gości odpowiedział tylko skinieniem głowy.
- Ha! Wiedziałam, że tak będzie. - Uśmiech stał się jeszcze szerszy. - Nie obracajcie się. Zachowujcie się normalnie, ale wiedzcie, że w tym momencie cała sala szepcze o Was. Na pewno się zastanawiają kim jesteście, jakimi względami musicie się cieszyć i dlaczego nie przedstawiliśmy Was oficjalnie. Och, tak łatwo jest manipulować opinią publiczną i sterować wydarzeniami na scenie politycznej tak jak się chce, prawda Betto?
- Prawda, bracie...
- Siostro...
- Przepraszam, Siostro. A przy okazji, jak już poruszyliśmy ten temat mam na Ciebie mówić Beji czy Loretta?
- Beji... Za dużo było problemu ostatnio z tą Lorettą. Zostaję przy Beji.
- Cieszy mnie to. Tak rzeczywiście może być prościej.
- Wybaczcie nam, że nie przywitaliśmy Was od razu tak jak reszty gości, ale mieliśmy w tym nasz interes. Liczę na to, że po tym spotkaniu ożywią się wszystkie moje dotychczasowe kontakty zarówno na Ylesi jak i na Nal Hutta i Gamorrze. To spotkanie wyda plon obfity. Dobrze. To teraz przejdźmy już od razu do interesów. Kittani, namierzyliśmy Twoich ludzi. Prawie. Opuścili Nielegalne Miasto i uciekli gdzieś do dżungli. Zanim namierzymy ich minie kilka kolejnych godzin, nie mamy w tej okolicy dobrych tropicieli i trochę nam to zajmie. Istnieje jednak szansa, że poszli z jakimś przewodnikiem, więc powinni być bezpieczni. Niestety... Mamy też złą wiadomość Paul Kerst oraz Dek zginęli próbując wziąć szturmem frachtowiec łowców nagród. Przykro mi.
Beji spojrzała się na Kittani ze współczuciem.
- Wiem, że to nie najlepsza wiadomość. I, że powinnam dać Ci trochę odpocząć, jednak nie mamy na to czasu. Nie ma teraz miejsca na łzy i opłakiwanie poległych. Musimy działać. Dlatego przygotowaliśmy już pokój łączności do rozmowy z Jainą Solo. Ty musisz tylko ją zainicjować.
Betto w tym czasie podał Nantelowi dysk z danymi i kartę kredytową.
- Tak jak się umawialiśmy Panie Grimisdal. Pięćset tysięcy kredytów teraz, pozostałe półtora miliona po robocie. Gubernator Imperium na Gamorrze musi zginąć. Na dysku ma Pan pozostałe zebrane przez nas informacje, może okażą się one pomocne. I oczywiście, robota ma wyglądać na wypadek.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Nantel Grimisdal » 9 Sty 2018, o 20:32

Czyli miał trochę racji. Kolejność wywoływanych gości wcale nie była oczywista i nie przekładała się co do ich ważności. Huttowie uwielbiali takie gierki. Zaskoczyły go też słowa Beji o Jainie Solo. Ledwie pokątnie słyszał o niej jakieś plotki, a tu okazuje się, że obok niego stoi osoba, która ma do niej osobisty kontakt. Ka'aval pewnie by jej pozazdrościła, sama musiała przedzierać się przez pośredników na Nar Shaddaa, co pierwotnie mieli w planach.
Potem jednak słowa Betto go zamurowały. Przez chwilę nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Zabić imperialnego gubernatora. Co kurwa?! Niemal chciał wykrzyczeć to na głos, ale się powstrzymał. Jednak podszywanie się pod kogoś nie wyszło mu na dobre, wzieli go za wprawnego zabójcę... Znalazł się w naprawdę wielkim gównie, naprawdę wielkim... Jednak po chwili otrząsnął się. Nadia była tego warta. I to, co zrobił, zrobił dla niej i będzie musiał teraz to wziąć na klatę i przeżyć, jeśli chce ją uratować. Tak, dalej będzie brnął w udawanie Greya, by mogli wyjść z tego cało. Oszukanie huttów było groźniejsze nawet od zlecenia od nich, więc jeśli chce żyć, będzie musiał spróbować je wykonać, chociaż na razie nie wiedział jak. Przynajmniej wyszło, że hutt mu zaufał. Nie powieżyłby takiego zlecenia i tylu pieniędzypierwszemu lepszemu obdartusowi. Wyglądało na to, że uwierzył słowom mechanika, że jest słynnym Greyem.
- Ekhm- próbował zręcznie wyjść z chwili zaskoczenia, które huttowie na pewno u niego zauważyli - Słyszałem już, że pani Levfith ma powiązania z rebeliantami, ale zaskoczyło mnie, że jest zdolna do bezpośrednieho kontaktu z ich enigmatyczną przywódczynią. Naprawdę, bardzo ciekawe - dodał już cofając rękę z dyskiem i wyjaśniając huttom swoje zaskoczenie.
- Co do zlecenia natomiast, jak już z Panem rozmawiałem, najpierw muszę pilnie odnaleźć Nadię i załatwić jej sprawę. Teraz widzę dużo łatwiejsze dojście do samych rebeliantów, ale dziewczyny nadal są mi potrzebne, by wyjaśnić moją sprawę. Nie zyskam ich zaufania, jeśli przed zleceniem nie odnajdę Nadii i nie odstawię ich w bezpieczne miejsce. - spojrzał w stronę Ka'aval siedzącej nadal przy stole - Czy więc poszukiwania coś dały, coś wiadomo, gdzie jest? Obecna pani Levfith zaoferowała też pomoc w poszukiwaniach, z której chętnie bym skorzystał. Jeśli ma też kontakty z rebelią, Ka'aval i Nadia pewnie właśnie tam będą chciały się udać, co wszystko przyśpieszy.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Kittani Levfith » 12 Sty 2018, o 18:05

Kobieta pokiwała głową na znak, że przyjmuje wyrazy współczucia a jednocześnie jest wdzięczna za to, że udało im się ustalić położenie oddziału jej ludzi. Podejrzewała, że jej towarzysze zginęli podczas ataku i jej porwania. Przyjęła to chłodno, na swój sposób. Myślami jak zwykle wybiegała o dwa kroki do przodu, skupiając się na pozostałych towarzyszach oraz rozmowie z Jainą. Uśmiechnęła się triumfalnie na słowa Nantela, który zdawał się być zaskoczony tym, z kim ma kontakty. Wysłuchała uważnie wszystkich i przytaknęła Beji głową. Wiedziała, że Hutt chce jak najszybciej załatwić sprawę wsparcia a jeżeli faktycznie była to na tyle korzystna oferta jak deklarowała się Besadi na początku nic nie powinno ich powstrzymać od nawiązania rozmowy.
- Jestem wdzięczna za zlokalizowanie moich ludzi i dziękuję za okazane mi wyrazy współczucia. Na upamiętnienie moich towarzyszy przyjdzie odpowiednia pora. Mamy większe zmartwienia na głowie, zatem skupmy się na rozmowie z Jainą. Z pewnością zainteresuje ją też relacja kogoś, kto na własnej skórze doświadczył ostatnich wydarzeń z Taris... - Kittani przeniosła wzrok na chłopaka, sugerując mu aby podjął temat. - Jeżeli oczywiście wyrazicie na to zgodę, podobnie jak na pomoc panu Grimisdal.- powróciła wzrokiem do rodzeństwa, pochylając się lekko na znak szacunku. Nie wiedziała, czy Huttowie mieli wobec niej jakieś dalsze plany. Powrót na Gamorrę był ryzykowny wiedząc, że łowcy Yarlo już tam dotarli. Kittani nie mogła jednak siedzieć bezczynnie i czekać na jakiekolwiek wieści w posiadłości Besadi. Jeżeli towarzyszka Nantela zaginęła na Ylesi była gotowa pomóc w poszukiwaniach od razu po zakończeniu rozmowy z Jainą.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń


Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Mistrz Gry » 4 Wrz 2018, o 08:36

Sala, do której trafił Ksorba i Holistar, była duża, okrągła i była architektonicznym rajem perfekcjonisty. Każda wnęka, filar, rzeźba, kolumna czy nawet wzór na podłodze rozplanowany był według skomplikowanego układu figur geometrycznych; układu tego nie było widać od razu ale oko obserwatora po pewnym czasie wychwytywało te zależności. Sala miała wysokie łukowate sklepienie a sam jej szczyt był wykonany ze szkła, przez które widać było wieczorne niebo. Kopułę podbierały smukłe kamienne kolumny z białego kamienia na których wiły się zielone pnącza z kwiatami. Ich kielichy lśniły ciepłym żółtym światłem. Blask ten był jedynym źródłem światła w całej sali, ale kwiatów było tak dużo, że cała sala i wszystko co się w niej znajdowało było w nim skąpane. Dodatkowo pomiędzy kolumnami rozpięte były zielone liany z których zwisały pojedyncze - i większe - wersje świetlistych kwiatów. Było jasno ale też i kameralnie. Przytulnie. Niemalże intymnie.
Na gładkiej i wypolerowanej podłodze rozłożono ozdobne kobierce a na nich poustawiano niskie ławy z równie niskimi siedziskami, które przypominały stosy niedbale rzuconych poduszek. Przy ławach siedziała niemała liczba gości i wszyscy toczyli ze sobą przyciszone rozmowy. Pomiędzy gośćmi chodziły najpiękniejsze przedstawicielki różnych ras w wyszukanych kreacjach nosząc tacę z przekąskami i drinkami. Nim Ksorba dotarł na swoje miejsce zdążył opróżnić całą jedną tacę wprawiając tym samym niewielką twi'lekankę w zakłopotanie.
Centralne miejsce sali zajmował okrągły podest z okrągłym stołem przy którym siedziała dwójka niemalże identycznie wyglądających Huttów. Beji i Betto Besadii. Huttowie każdego witali skinieniem głowy i serdecznym uśmiechem wskazując jednocześnie miejsce gdzie powinna dana osoba usiąść. Ukłon, który wykonali w stronę Ksorby był jakby głębszy i było w nim więcej szacunku. Ksroba wiedział, że wkrótce będzie dane mu porozmawiać z nimi twarzą w twarz.
Kolacja niebawem miała się zacząć. Wszelkie rozmowy - starym dobrym zwyczajem huttów - musiały poczekać.
- Nie lubicie rozmawiać na pusty żołądek, co nie szefie? - powiedział cicho Holistar idąc obok Ksorby na swoje miejsce. Hutt nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się. Rodzina Besadii wiedziała jak przypodobać się gościom z innych rodzin; na miejscu przeznaczonym dla Ksorby czekały już półmiski z jedzeniem i trzy dziewczyny gotowe mu usługiwać.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Ksorba » 4 Wrz 2018, o 21:05

- Głód, mój drogi Holistarze, to zły doradca. Zjedz coś. Malejesz w oczach! - na koniec tego zdania gangster w przyjacielskim geście uderzył otwartą łapą w plecy swojego oficera. Oczywiście Holistarowi było daleko do bycia "małym", ale młody Hutt nie mógł odpuścić okazji do zwrócenia uwagi na swój nowy, coraz większy, rozmiar. Powoli przeganiał większość obywateli galaktyki wzrostem. Dla niego było to jednak cały czas zbyt mało.
Niebieskoskóra Twi'lekanka podała Ksorbie jego wymarzony stek z Ylesiańskiego reeka. Stek, który zdawał się w oczach gangstera jednym z głównych celów wizyty na planecie. Oczywiście zaraz po przyziemnych rozmowach o interesach. Hutt tylko zatarł ręce i od razu zabrał się do pochłaniania niebotycznych rozmiarów kawałka mięsa. Rozprawił się z nim jeszcze zanim półmisek zdążył dotknąć powierzchni blatu. Nie odpuścił także samemu półmiskowi, który połknął w pierwszym odruchu głodu.
- Nie mogę zrozumieć czemu Wy, Ludzie, nie jesteście w stanie docenić subtelnego bukietu, który kryje się w metalach ciężkich... - Hutt oblizał swoje palce - Do prawdy zastanawiające... - Holistar przywykł już do popisów swojego przełożonego i bez emocji skierował puchar Menkoro do swoich ust.
Niewolnica zamarła w bezruchu. Ksorba spokojnie zmierzył ją wzrokiem i oblizał się swoim długim językiem. Dziewczyna przełknęła ślinę i bez słowa ruszyła w kierunku kuchni. W interpretacji Holistara jego szef właśnie myślał o skonsumowaniu humanoida. Po głowie Hutta wędrowała jednak inna myśl.

Niewolnicy. Podstawowe źródło dochodu rodziny Besadii. Przynajmniej tak zapamiętał z dawnych opowieści jego Papy. Kajidic Besadii był bodaj najbardziej zaciętym przeciwnikiem Desilijiców pośród rodzin Huttów. Co jakiś czas Ksorba starał się wykalkulować dlaczego.
Mogłoby się zdawać, że handlarze broni i niewolników powinni znaleźć wiele płaszczyzn do porozumienia i wspólnych... inwestycji. Ot choćby wsparcie Rebelii. Nic także nie robi na interesy jak kontrolowany konflikt zbrojny albo powstanie. Każdemu czegoś brakuje, każdy czuje się bardziej zagrożony, coraz więcej sierot, dezerterów... Zresztą właśnie w temacie, o którym mieli rozmawiać doszukiwał się potencjalnie świetnego interesu.
Czy to jednak przez naturalne mechanizmy rynkowe, czy też wewnętrzne rozgrywki w Wielkiej Radzie Huttów, nie było im po drodze.
Ksorba doceniał jednak konkurencję, rozumiał, że jest ona jedną z podstawowych tradycji jego rasy.
Przypomniawszy sobie o tym, wyrwał się z rozmyślań i zaczął wrzucać do swojej paszczy co tylko popadnie. Raz na jakiś czas wypuszczał tylko dyskretne spojrzenia na gości. Nie tylko starał się znaleźć mniej lub bardziej znajome twarze. Przede wszystkim weryfikował czy jego anonimowa obstawa jest rozstawiona w strategicznych miejscach przyjęcia. Przyleciał tylko z ósemką najemników, nie licząc samego Holistara. Wizyta miała być jedną z tych spokojnych i dyskretnych. Nie spodziewał się zamachu, czy nawet jakiegoś spięcia, ale uznał, że ostrożności nigdy za wiele. Zwłaszcza że od czasu przejęcia kontroli nad Tatooine dysponował zdecydowanie większą ilością ludzi i mały oddział nie robił specjalnej różnicy w jego zapleczu.

W końcu gościł u swoich przyjaciół z rodziny Besadii...

Teraz tylko czekał na okazję do rozmowy. Jego młodzieńcza butność kazała mu podejść do rodzeństwa bez zaproszenia, niejako uzurpując sobie tytuł właściciela sytuacji. Postanowił jednak rozegrać to na spokojnie. Albo po prostu był głodny. W każdym razie oczekiwał na sygnał wysłany w jego kierunku. Nie ruszał się z miejsca konsumując kolejne kilogramy mięsa z rogatych reeków i zalewając je dymem z fajki wodnej.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Mistrz Gry » 10 Wrz 2018, o 14:56

W końcu goście przestali napływać do sali. Różnokolorowy tłum zamilkł gdy Beji wysunęła się ze swego leża na przód i wzniosła ręce w geście uciszania. Cisza stała się tak głęboka, że zdało się słyszeć pracujące serwomechanizmy droidów i szum powietrza w kanałach wentylacyjnych. Beji przemówiła głosem dostojnym i przepełnionym radością.
- Witajcie moi mili! Nawet nie wiecie jak się w tym momencie cieszę, że mogę Was tu wszystkich oglądać. Cieszy mnie to tym bardziej, że od ostatniego naszego spotkania nasze wspólne interesy zyskały rumieńców. Mamy więc co świętować. Są wśród nas osoby nowe pozwólcie więc, że przedstawię je teraz. Powitajmy ich gorąco bo zapewne czują się teraz odrobinę stremowani.
Beji wymieniła kilka nazwisk i w kilku słowach zaprezentowała wywołaną osobę. Goście witali wszystkich owacjami. Beji nie omieszkała wspomnieć o obecności Ksorby - jako reprezentanta woli jaśnieoświeconego Zorda. Ksorba wcale się nie zdziwił, że jego osoba była przyjęta odrobinę chłodniej.
- Ale nas tu lubią szefie. - Mruknął Holistar konspiracyjnie, gdy Beji zaczęła przedstawiać kolejną osobę (przyjętą ciepłymi owacjami).

***

Potem rozpoczęła się uczta w trakcie, której zaczęto serwować najznamienitsze, fantazyjnie wykonane i udekorowane, potrawy jakie oglądały oczy Ksorby; ich smak był obłędnie zniewalający i sprawiał, że pomimo pełnej sytości wciąż chciało się sięgać po kolejne kęsy. Ksorba widział wiele w swoim życiu a zjadł jeszcze więcej ale to czego doświadczył na spotkaniu w domu Besadii przerosło jego najśmielsze sny.
Mniej więcej w drugiej godzinie uczty - kiedy to nuda zaczęła się wkradać w każde wypowiadane słowo, a przyjęcie przestało robić już tak piorunujące wrażenie - Beji kiwnięciem dłoni dała znać by Ksorba podszedł do loży huttów. Beji i Betto uśmiechali się.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Ksorba » 23 Wrz 2018, o 15:10

- Ich sympatia jest tylko kwestią ceny - rzucił ze spokojem Hutt. Nie czuł nic wobec ciszy, która go przywitała. Wyobrażał sobie w takich chwilach los, który może spotkać nieprzychylnych uczestników uczty. Ta myśl rozpromieniła jego obślizgłe oblicze.

Ksobra wrzucił w siebie co tylko był w stanie. Jego paleta smaków zdecydowanie została wzbogacona przez ostatnie godziny uczty. Gdy Beji dała sygnał, Hutt odpowiedział gestem palca wskazującegozującegocego, że potrzebuje jeszcze trochę czasu. Oczywiście nie potrzebował go. Nie mógł usłużnie zareagować na polecenie gospodarzy, po czym jak wygłodniały pies podpełznąć pod swoich "właścicieli".
Zaczekał. Dokończył co tylko miał w kielichu. Ostentacyjnie wytarł dłonie o wzorzystą serwetę. Rozwarł ręce w przyjacielskim geście i z uśmiechem od ucha do ucha skierował się w kierunku gospodarzy.

- Bądźcie pozdrowieni o najszersi właściciele tego pięknego pałacu! Jest dla mnie niezwykłym szczęściem, że z rozsądkiem godnym największych Huttów, chcecie omówić nasze wspólne interesy!
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Mistrz Gry » 24 Wrz 2018, o 13:42

- Och, wierz nam, Ksrobo, potomku miłościwie nam panującego Zordo, zaszczyt jest to dla nas przeogromny gościć tak znamienitą osobę w naszych skromnych progach. - Powiedział Betto uśmiechając się lubieżnie. Ksroba zbyt wiele razy widział udawaną skromność i pyszny tryumf chwili by dać się nabrać na ten przemiły potok słów.
- Ksorbo, witaj. - Powiedziała Beji składając przed Ksrorbą skromny pokłon. W oczach posłańca rodu Desijilic Beji w swym skromnym zachowaniu wydała się wręcz uczciwą. Ksorba nie mógł jednak jednoznacznie wskazać, czy byłą taką w rzeczywistości czy to po prostu był efekt kontrasatu z butną postawą jej "brata".
- Mam nadzieję, że trudy podróży z Tatooine zostały wynagrodzone naszym jadłem i usłużnymi niewolnicami. - Ksorba chrząknął w tym momencie, jednak po chwili namysłu postanowił nie komentować; tak naprawdę nie przybywał na Ylesię bezpośrednio z Tatooine. Miał jeszcze krótką rozmowę z gubernatorem na Gamorr. Musiał robić za posłańca ojca i wyraziciela jego woli.
- Zdajemy sobie sprawę, że to co możemy zaoferować nie może się równać temu co sam możesz zaznać w pałacu Jabby. - Kontynuował buńczucznie Betto. - Tutaj na dalekiej Ylesi wszystko jest, gorszej jakości. Musisz przyznać prawda?
- Wiemy też, że Yarlo sprawiał wam problemy - powiedziała Beji, nadal utrzymując znacznie łagodniejszy ton wypowiedzi niż Betto. - Niestety, niesubordynacja jest powszechna na każdym stopniu władzy. Szkoda, że nie wszyscy rozumieją, że każdy musi robić swoje niezależnie od pozycji jaką zajmuje. Zbytnia ambicja... Może szkodzić. Naprawdę cieszymy się, że udało się Wam utrzymać porządek na Tatooine. Zwłaszcza w obliczu tych wszystkich wydarzeń jakie miały tam miejsce.
Ksorba kiwnął tylko głową. Tatooine. Rzeczywiście było tam całkiem sporo do zrobienia jeszcze. Imperium ciągle szukało rebeliantów odpowiedzialnych za sprowadzenie ich niszczyciela na powierzchnię Tatooine. Świat przestępczy gotował się bo nie wszyscy chcieli tak po prostu zaakceptować zwierzchnictwo Ksorby. W dodatku marionetka w postaci Yarla ciągle nie mogła się przyzwyczaić do nowych - krótszych - sznurków. Tatooine było cierniem w zadku Zorda. Ksroba o tym wiedział. Beasdi za pewne też.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ylesia] - Spotkanie w Domu Besadi

Postprzez Mistrz Gry » 15 Paź 2018, o 17:21

Ksorba wtoczył się do swojej komnaty. Uczta się skończyła jakiś czas temu a on się czuł syto jak nigdy dotąd. Czuł w sobie błogą radość, która rozchodziła się od żołądka po całym jego ciele. Ale układ trawienny stanowił tylko jeden składnik jego równania szczęścia. Drugim były rozmowy przeprowadzone z rodzeństwem Besadii. Choć nie dało się ustalić żadnych realnych rozwiązań charakter tych rozmów jednoznacznie wskazywał gotowość rodziny Besadii do łagodzenia zatargów z Zordem i ogólną chęć "nie wchodzenia sobie w drogę". Było sielsko. Przyjaźnie. Miło.

Za miło.

Gdy zasypiał w swoim łożu, w jego umyśle pojawiła się myśl, że zdradzieccy Besadii musieli podać mu coś do jedzenia. Coś czego nie wyczuł w smaku i coś na co nie działały jego neutralizatory toksyn, które zawsze zabierał ze sobą w gości. Ale przecież to było niemożliwe. Przecież rodzeństwo było dla niego takie miłe. Zwłaszcza Beji robiła na nim dobre wrażenie. Tak, Beji mu się bardzo podobała. Uśmiechała się cały czas do niego. Wznosili wspólne toasty za przyszłość obu rodzin. Nieee, Beji nie mogła go otruć. To było niemożliwe.

Otruła Cię, idioto!


***

- Beji? Co się tak uśmiechasz? - Betto sunął obok Beji i cały czas spoglądał na nią. Wędrowali korytarzami pałacu i zażywali cowieczornej porcji ruchu. - Od zakończenia imprezy cały czas patrzysz się w chronometr i uśmiechasz do siebie, o co chodzi?
- O nic, mój drogi Betto. Przeprowadzam test.
- Jaki test, moja droga?
- Och... Wkrótce się dowiesz.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do Archiwum

cron