Content

Archiwum

[Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Re: [Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Postprzez Mistrz Gry » 17 Wrz 2018, o 15:38

- Przesyłam Ci współrzędne lokacji Nex - rzucił szybko Aran, klikając z niemałą sprawnością w posiadany datapad.
- Masz też współrzędne bazy znajomego. Będą wiedzieć... do zobaczenia będę czekał Nex - dopowiedział z powagą w głosie. Jaig zapikał smutno, ale ruszył na statek. Chaari, kiwnęła głową, a Xeras dodał po mandaloriańsku na odchodne do swojego przywódcy.
- Dopilnuję by Aran nie zwiał, będę czekać. Obyśmy się spotkali! Chwała! - uderzył się pięścią w pierś
- Postaram się nawiązać kontakt z Tobą jak będziemy na miejscu... Nie ufam mu, zrobię wszystko po swojemu - dodał znacznie ciszej tak że tylko ich dwójka mogła w ogóle zrozumieć kontekst.

***

Speeder był dość obszerny w przestrzeń dla pasażera. Były to typy pojazdów zdolne przemieszczać się przez trudne tereny takie jak powierzchnia Hoth, czy Tatooine. Całkiem dobry kawał sprzętu i dość szybki.
Sam Rictus, przyjaciel Nexa, był dobrze połatany przez Chaari. Nie krwawił, ale był cholernie blady, bezwładny i nieprzytomny. Musiał doznać poważnych obrażeń wewnątrz organizmu. Czas zdawał się dłużyć i nagle cały ruch na Nar Shadda zdawał się działać przeciw Mandalorianowi. Nawet służby porządkowe się przyczepiły do niego za niebepzieczne przemieszczanie się po szlakach publicznych.

Neony zlewały się z metalowymi konstrukcjami, w pędzie Nex przyczynił się do małej kraksy, leciał jednak dalej. Dotarł w końcu do małej prywatnej kliniki.
- Lekarza! Potrzeba! Teraz! - krzyczał właściwie wyskakując z pojazdu w ciągu lądowania. Facet przed budynkiem podskoczył, aż mu papieros z ręki wyskoczył. Najwyraźniej ktoś mu przerwał spokojny wieczór.
- Co się dzieje? Kto potrzebuje pomocy? - facet widać rzeczywiście był lekarzem i to z powołania. Pierw wywołał dwa droidy medyczne, które na noszach zabrały Vepsina. W trakcie wszystkiego nawet nie wspomniał o złamanym kredycie, ani z kim ma do czynienia. Od razu wziął się do pracy.

Ze zdjętym hełmem przy boku, Nex Zitt przyglądał się jak jego przyjaciel był operowany na stole. Gdyby on się udał na przód a jemu kazał zajść trandoshan od tyłu na pewno inaczej by się to potoczyło. Widział, że to zawodowcy i miał przecież zbroję, a Rictus do tego lepiej nadawał się do podstępnych numerów. I zginął Gedan... ledwo go poznał, a był w porządku. Zginął z jego głupoty, a kto wie czy Vepsin miał przeżyć ten dzień...

To był jego przyjaciel, jeden z tych których nie da się zastąpić. Za pewnie napatoczy kłopotów temu człowiekowi co dobrowolnie im pomaga. Służby porządkowe, albo zasrany Hutt Yohgo i jego siepacze. Teraz mógł się mu przyjrzeć. Krótkie blond włosy. Wysoki i cichy, skupiony na tym co trzeba było zrobić... Nex miał farta, że to nie jakiś skąpiec jakich pełno na Nar Sadda. Aran dał mu dobry kontakt. Po godzinie niepokojącego czekania, lekarz w końcu odszedł od stołu z obojętną miną. Blondyn dostrzegł przejęcie na twarzy człowieka w pancerzu
- Przeżyje - uśmiechnął się, trzymając Nexa do samego końca w napięciu. Jednak znów spoważniał.
- Ale musi dużo odpoczywać... Raczej nie ruszy się stąd przez najbliższe czternaście standardowych dni, albo i dłużej. Miał szczęście, że ktoś kumaty go wstępnie połatał... co to było? Bomba? Pewnie sprawka obcych co? - facet kiwnął głową na znak, że nie oczekuje odpowiedzi. Musiał mieć jakieś trzydzieści parę lat.
- Jak to robimy... kimkolwiek jesteś? Opieka kosztuje pięć tysięcy kredytów, ale wyjdzie z tego. Możesz mi zapłacić dwa tysiące i odebrać go wcześniej na własną odpowiedzialność. A i kto mnie Ciebie polecił?

Twoja załoga będzie na Hosko już. Ty natomiast musisz brać pod uwagę służby porządkowe i siepaczy Yohgo.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Postprzez Nex Zitt » 23 Gru 2018, o 01:49

Nex zawahał się przez chwilę, czy aby odpowiedzieć na to pytanie, jednak dostrzegł połatanego Rictusa i lekki spokój na jego twarzy, kiedy działały leki przeciwbólowe.
– Aran Farelle... podobno się znacie.
Lekarz kiwnął głową na potwierdzenie.
– Najwyżej tej decyzji pożałuję później – powiedział do siebie w myślach. – Tak jak wielu innych...
– Co do zapłaty... tak, możemy tak zrobić. Przeleję ci dwa tysiące i odbiorę go za parę dni. Byłbym wdzięczny za cynk, kiedy poczuje się dość dobrze do podróży. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia na mieście. Aha... i dziękuję.
– Drobiazg. Zrobiłem tylko to, co do mnie należało – odparł skromnie doktor.
Następnie Nex podszedł do łóżka Rictusa, by pożegnać się z przyjacielem.
– Trzymaj się stary, załatwię dla nas jakiś transport... i kupię trochę czasu. Ja cię w to wpakowałem i ja cię z tego wyciągnę.
– Nex, to przecież nie twoja wina...
– Odpoczywaj, brachu – odparł wymijająco. – Niedługo wrócę.

Przez te kilka dni Mando z pewnością nie próżnował – miał w końcu niemało roboty. Nie minie dużo czasu, zanim siepacze Yohgo ich wyśledzą. Po tym jak wykradł się z kliniki tylnym wyjściem, dotarł wątpliwej jakości "komunikacją" do swojego domu. Zabrał stamtąd trochę jedzenia, które zostawił przy ich ostatniej wizycie tutaj i ku swojemu zdziwieniu pod tapczanem odnalazł zakurzonego sluga, którego używał przy bronieniu konwojów dla Zordo. Wyglądał bardziej na broń myśliwską, ale co ważniejsze miał na sobie lunetę, a obok leżało trochę amunicji.
Zitt podczas tej krótkiej wizyty obmyślił także, jak kupić sobie nieco czasu. Z niechęcią zdjął z siebie zbroję i zapakował ją do torby razem z innymi rzeczami, po czym przebrał się w cywilne ubranie, a kawałkiem materiału zakrył twarz, w celu ukrycia tożsamości. W takim przebraniu udał się parę sektorów dalej, gdzie chodził po różnych lokalach i szemranych przybytkach, udając najemnika. Zagadywał różnych ludzi o niejakiego Nexa Zitta, który jeszcze tego wieczora umknął mu w tym sektorze, a za którego schwytanie Yohgo wyznaczył nagrodę. Po takim małym zamieszaniu zmywał się z miejsca zdarzenia i przy pomocy slugthrowera obserwował okolicę w poszukiwaniu przydupasów Hutta. Przez kilka dni zostawiał fałszywe poszlaki i pod przebraniem rozsiewał plotki o tym, że ukrywa się w okolicy.

Po zakończeniu tej akcji pozostała jeszcze sprawa transportu. Znał na tym księżycu już tylko jedną osobę, która musiała umieć zniknąć przed ramieniem sprawiedliwości – lub w przypadku Nexa przed ramieniem niesprawiedliwości. Był nią oczywiście Goovo, stary togoriański sprzedawca, od którego dostał powłokę dla Jaiga. Odwiedził go już jako Nex Zitt, pokazując na dowód swój hełm.
– Historia niestety lubi się powtarzać – gałka Togorianina przybliżyła się badawczo. – Opowiadałem ci kiedyś, jak uciekłem przed Imperium?
– Nie, ale może innym razem...
– Ach, hoho, no tak, przecież się spieszysz – powiedział, grzebiąc w jakimś urządzeniu.
– Gdzież ten głupi droid podział ten akcelerator? Ach... na czym ja to... tak! Tak się składa, że znam kogoś, kto cię stąd wywiezie. Pomógł mi się tu dostać, bo i sam tu z resztą siedzi. Oficjalnie nie służył w armii, ale za imperialnymi nigdy nie przepadał. Był jednak ze mną podczas bitwy o Sullust... Ech, gdyby komandor Rockwell jeszcze żył... – rozmarzył się Goovo.
Zitt przewrócił oczami ze zniecierpliwienia, ale jednocześnie te wspomnienia starego Togorianina całkiem go zaintrygowały.
– Ach! Znowu odbiegam od tematu. W każdym razie... Niedaleko granicy z sektorem koreliańskim w doku numer... yyy... 34 spotkasz niejakiego Clyne'a Sevala. Jak mu powiesz, że cię przysłałem, policzy ci taniej.
– Wielkie dzięki Goovo, mam u ciebie dług.
– Hehe, nie ma sprawy, szerokiej drogi... Pamiętaj tylko o tych danych diagnostycznych i będziemy kwita!
– Będę pamiętał - odparł Mando i wyszedł.

Wkrótce dostał informację na szyfrowanym kanale, że Rictusa można już zabrać, choć trzeba wciąż uważać. Nie zwlekając ani chwili, Nex odebrał przyjaciela z kliniki, podziękował doktorowi i już we dwóch odjechali w stronę wskazanego doku. Przez całą podróż Nex oglądał się za siebie nerwowo. Miał nadzieję, że jego mała dywersja dała pożądany rezultat.
Niewielki, w porównaniu z portem kosmicznym, kompleks doków był strasznie zatłoczony. Ciężko byłoby tu wszcząć strzelaninę. Mando odnalazł po krótkim poszukiwaniu dok nr 34. Stał w nim zadbany, choć nie pierwszej młodości, Ghtroc 720. Wokół krzątało się parę droidów, a na skrzynce przy rampie siedział blady mężczyzna z bujną, białą brodą i palił cygaro. Był stary, choć jak na swój wiek trzymał się całkiem nieźle. Zauważywszy przybyszów zakrzyknął:
– Hę? Komu tam przyszło do głowy zawracać mi dupsko, kiedy umilam sobie popołudnie cygarem?
– Dwóch podróżników. I żadnych zbędnych pytań.
– Haha! Patrzcie go, jaki wyszczekany! Pozwól, że o ich zbędności sam zadecyduję. No! Coście za jedni?
– Przysłał nas Goovo. Powiedział, że będziesz mógł nas zawieźć na Hosko. Można powiedzieć, że już nie tylko Imperium za mną nie przepada, więc muszę się szybko zmyć. To jak będzie?
Na wzmiankę o Goovie, u Sevala można było dostrzec błysk w oku.
Image
Awatar użytkownika
Nex Zitt
Gracz
 
Posty: 92
Rejestracja: 7 Kwi 2017, o 23:12

Re: [Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Postprzez Mistrz Gry » 1 Sty 2019, o 16:26

- za co ja wam płacę?! - Yohgo tracił nerwy. Zabawa w kotka i myszkę szybko wyczerpała cierpliwość tego nerwowego Hutta. Był to też jeden z czynników, dlaczego nie zajmował wysokiej pozycji w rodzinie.

- Najwspanialszy... yyy... no pogłoski i informatorzy nie kłamią!
- Gdzie moi słudzy. Cienie! KAŻCIE GO ZABIĆ!
- Najwspanialszy... po śmierci jednego z nich... urwał się kontakt, jako że nadużyła wasza wspaniałość władzy i gildia zrezygnowała z relacji.
- ŻE CO!? Ja Ci pokażę nadużycie!!! Wsadzić go do jednej klatki z Nexu - i tak wkrótce nieszczęśnik wylądował w miejscu niechybionej śmierci. Niezadowolenie w szeregach Hutta rosło wraz z jego kolejnymi wybuchami gniewu. Jego podwładni byli w kropce.

- To co robimy? Nakros widzisz wylądował w klatce ze śmiercią... A jak mu się przeciwstawimy to ten poleci poskarżyć się do tatusia Zordo i skończymy jak kadencja poprzedniej służby.
- Nie wiem, ale ja spierdalam stąd. Słyszałem, że można się zaciągnąć do załogi Pluto.
- Piraci?
- Lepsze to niż ganianie za kimś kogo nie da się znaleźć. Yohgo powinien sobie sam go poszukać, albo nająć specjalistę, ale nie dość tyran, to jeszcze skrajny skąpiec. Nagroda widnieje, ale większość łowców jest skonfundowana zleceniem...

To było pewne, że młode żółtodzioby, których wysyp pojawił się po ostatnich osiągnięciach innych sławnych łowców, nie mogły sobie poradzić z wytropieniem Nexa Zitta. Szczególnie, gdy ten robił co trzeba by zakryć swoją realną obecność i przesiać spośród masy łowców tych, którzy stanowili dla niego prawdziwe zagrożenie...

Doświadczenie podpowiadało mu, że jeden z pośród wszystkich zabrał się za zlecenie wyjątkowo poważnie. Za każdym razem, gdy rozsiewał plotki i wypatrywał wrogów, pojawiał się gdzieś schowany za rogiem odległej ściany ten sam osobnik. Ktoś zdołał podjąć jego realny trop przesiewając plotki. Nie raz czuł oddech tego właśnie jednego łowcy, który zdawał się go śledzić, gdy Nex przemierzał ulice i lokale Nar Shadda...

Stary Goovo grzebał coś w kufrze, kiedy przybył do niego kolejny gość. Obcasy delikwenta stukały głośno o starą drewnianą posadzkę w przedsionku sklepu. Pochylona głowa zasłaniała twarz za obszernym szerokim kapeluszem. Ciężki koc otulał przybysza szczelnie chowając dłonie jak i zamiary wizyty. W końcu zatrzymał się nad grzebiącym Togorianem. Ten dostrzegł w odbiciu metalowego pręta z kim ma przyjemność. Nie obrócił się ku niemu.
- Witaj Goovo. Musimy pogadać.
- Młodzieńcze nie skrywaj twarzy, to niekulturalne...
- Jakiś czas temu, był tutaj Nex Zitt. Powiesz mi gdzie jest - w sklepie zapadła cisza. Przerwał ją droid protokolarny, gdy wtargnął do pomieszczenia.
Akcja rozstrzygnęła się w mgnieniu oka. Blastery pojawiły się znikąd, ale padł tylko jeden strzał. Broń Groovo padła na podłogę wraz z właścicielem trzymającym się za wypaloną dziurę w ramieniu. Droid zamarł w bezruchu obserwując sytuację i próbując dopasować zachowanie wedle niepełnego oprogramowania.
- starzejesz się Goovo. Szanuję twoją osobę, ale był tu ktoś kogo muszę znaleźć. Współpracuj, a nie pojawię się więcej w Twoim sklepie - łowca schował blaster z powrotem pod ciemnobrązowy koc i schylił się nad rannym. Użył swojego podręcznego kolto, by opatrzyć ranę właściciela sklepu.
- ach... to Ty... - wycharkał starzec ze skwaszoną miną.
- że też zapomniałem Twojego głosu... Jak matka?
- ma się dobrze. To jak, gdzie jest Nex? Znasz zasady Groovo, nie zmuszaj mnie do obrócenia tego sklepu w harmider. To i tak tylko obcy.
- Ehh... rzeczywiście starzeję się... masz mnie... Wybrał się do Sevala.
- Żartowałem. Nadal jesteś w formie, po prostu jestem lepszy - Groovo prychnął tylko na te słowa
- Wyjdź stąd i nie przychodź więcej! - łowca usłuchał, choć Goovo wiedział, że ten i tak tu jeszcze wróci.
- I dbaj o matkę... - Goovo dodał już właściwie do samego siebie.

***

Nex odebrał Rictusa siedzącego na wózku repulsorowym. Wyglądał okropnie. Zmęczony pobytem w domowej klinice i wyczerpany ranami patrzył na Zitta pustym wzrokiem. Uśmiechnął się jednak, acz wyglądał jakby się postarzał o dwadzieścia lat.
- tym razem miałem więcej szczęścia niż zwykle, co? Doktorek mówi, że potrzebuję miesiąca by się pozbierać i wstać z tego wózka... co do wózka nie sądziłem, że bycie inwalidą jest takie kosztowne. Zabuliłem tysiąc kredytów.

***

- Goovo... dobra chłopaki zobaczę co da się zrobić - starzec zgasił cygaro i machnął ręką w stronę swojego statku, by przyłączyli się do niego. Rictus operując ręką konsole na wózku sunął równolegle do idącego Clyne'a i Nexa
- Normalnie za przewózkę biorę dwa tysiące. Gorący towar za dwa razy tyle, ale jak z polecenia tego starego piernika, wezmę tylko za paliwo dla mnie i dla statku - uśmiechnął się szeroko.

- mówcie co u niego słychać! Ale to już, bo podwyższę cenę, hehe! Hehe... - Clyne nagle zastygł podobnie jak Nex i wózek Rictusa. Zza starego promu wyszedł osobnik w czarnym szerokim kapeluszu. Byli odlegli od siebie o trzysta metrów a w okół nich była goła przestrzeń doku, nie licząc samego statku.
- a Ty jak się tu znalazłeś?!
- nie na Ciebie czekam Clyne. Nex Zitt! Wyzywam Cię na pojedynek. - facet zagrzmiał groźnie. Wzniósł głowę wyżej okazując zamaskowane w szalu oblicze. Ciemnobrązowy koc zasłaniał cały jego tors jak i ramiona, widać było tylko część skórzanych spodni i czarnych butów na obcasie.
- ja Ci dam pojedynek śmieciu! - Clyne już chciał sięgać za broń...

Sięgasz za broń z Clynem czy go powstrzymujesz? W pierwszym przypadku wykonujesz rzuty:
2k6 - kostka dla Nexa i Clyna
2k4 - dwie kostki dla łowcy
Jeśli w sumie wyrzucisz więcej łowca otrzymuje dwie lekkie rany od Ciebie, a Clyne otrzyma jedną lekką i zostanie rozbrojony. Walkę rozkręcam dalej w swoim następnym poście.
Jeśli wyrzucisz mniej niż łowca, Clyne otrzymuje dwie lekkie rany i pada powalony od wymiany ognia, a wasza walka rozkręca się w moim następnym poście.
W każdym z przypadków uważaj na Rictusa. Choć przeciwnik nie będzie w niego celował, może oberwać przypadkiem.
Jeśli przyjmujesz wyzwanie (cokolwiek to znaczy, fakt, że podejmujesz dialog i powstrzymujesz Clyne'a) rozwiń fabularnie wątek ze swoją kontrpropozycją lub przyjmij wyzwanie, określ zasady itp.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Postprzez Nex Zitt » 20 Sty 2019, o 22:45

Taki obrót spraw nie zaskoczył Nexa – przez ostatnie kilka dni czuł na swoich plecach czyjś oddech, wiedział, że tak łatwo nie zgubi ogonu. Mimo to zaklął pod nosem, bo liczył, że zdąży przynajmniej opuścić Nar Shaddaa.
Pojedynek? Tego Mando się nie spodziewał – sądził, że łowca zamierza go schwytać albo wyeliminować z zaskoczenia. Nie było to jednak istotne. Spojrzał na Rictusa.
– Aliit ori'shya tal'din... – wycedził do siebie pod nosem.
– Ja ci dam pojedynek śmieciu! – Clyne już chciał sięgać za broń, ale pewnym ruchem ręki Nex powstrzymał go, jednocześnie wyciągając lewą przed siebie, aby przybysz nie strzelał. W jego dłoni już dawno błyszczał blaster.
– Prawem czego? – rzucił niedbale.
– Nie wiem nawet, kto chowa się za tym płaszczem. A jeśli Yohgo wysłał cię po Farelle'a, to mam złe wieści. Zwiał mi, nie wiem gdzie jest – skłamał Mando. – Ale widzę, że bardzo interesuje cię ta nagroda. Masz – z pewnym wahaniem zdjął ze swojej szyi wykonany z beskaru nieśmiertelnik, na którym wygrawerowane było jego imię – pochodził jeszcze z czasów wojny. Nex rzucił go pod nogi mężczyzny.
– Pokaż to Yohgo jako dowód, odbierz nagrodę i niech nasze drogi się więcej nie krzyżują.
Image
Awatar użytkownika
Nex Zitt
Gracz
 
Posty: 92
Rejestracja: 7 Kwi 2017, o 23:12

Re: [Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Postprzez Mistrz Gry » 11 Lut 2019, o 16:34

- Nex, przecież wiesz jak te rzeczy działają. Zlecenie na Ciebie uwzględnia żywego. Yohgo zaprasza na dywanik. Wiem, że niechętnie się tam wybierzesz, ale chociaż bądź tak uprzejmy i nie umrzyj mi w trakcie pojedynku, bym Cię mógł tam w jednym kawałku dostarczyć.

Obcy nalegał, a jego postawa była jasna, że ich nie przepuści. Wymierzonej broni lepiej nie było ignorować. Blaster trzymał pewnie i był gotów do wystrzału

Gość BARDZO chce tego pojedynku, możesz to też odpowiednio wykorzystać ;P if u know what I mean, albo rzeczywiście dostarczyć mu wrażeń i stoczyć pojedynek, kończąc to od razu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Postprzez Nex Zitt » 11 Lut 2019, o 20:19

Łowca był sprytniejszy od innych – to mu trzeba było przyznać. Nie dał się wyprowadzić w pole tak jak reszta siepaczy Yohgo. Nexowi nawet było go szkoda. Może gdyby okoliczności były inne, gdyby był tu sam, przyjąłby jego wyzwanie. Ale miał ważniejsze sprawy. Niestety historia obcego tutaj się skończy.
– Ech... nie mam czasu na te bzdury – westchnął pod nosem i błyskawicznie przestąpił na lewą nogę, posyłając w stronę łowcy linkę z ukrytego pod płaszczem naramiennika.
Kabel w mgnieniu oka oplótł broń i nadgarstek napastnika, porywając go w stronę Nexa. Blaster wyleciał mu z ręki i przejechał po posadzce. Obcy zamortyzował upadek podpierając się rękoma, ale zdążył dostrzec tylko błysk broni.
Nex, nie myśląc wiele, wystrzelił w niego dwa razy ze swojego DL-18. Łowca upadł na plecy z dwiema dymiącymi ranami na klatce piersiowej. Mando podszedł do niego i zabrał swój nieśmiertelnik.
– Ta, no... powiedz Yohgo, że bardzo mi przykro, ale chyba nie skorzystam z zaproszenia.
Clyne Seval stał obok zupełnie zdumiony, aż wyjął z ust cygaro, żeby móc szerzej rozdziawić gębę. Zaraz potem na twarzy pojawił mu się zawadiacki uśmieszek.
– Na czym to my... ach. To jak, Clyne, ile będzie za to paliwo?
Image
Awatar użytkownika
Nex Zitt
Gracz
 
Posty: 92
Rejestracja: 7 Kwi 2017, o 23:12

Re: [Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Postprzez Mistrz Gry » 12 Lut 2019, o 14:47

- to będzie jakieś dwieście pięćdziesiąt kredytów. Zjeżdżajmy stąd - wkrótce trójka znalazła się na miejscu i uniosła się pozostawiając trupa w doku.

Statek Clyna był dość specyficzny. Jego główną cechą było podsycanie niepewności, czy dolecą. Podczas opuszczania atmosfery trząsł się, jakby zaraz miał rozsypać się na dobre. Skok w nadprzestrzeń przysporzył przyśpieszonego bicia serca kiedy w wyniku szarpnięcia cały panel konsolek w kokpicie zwalił się z sufitu na pilota, a na pokładzie wybuchł alarm ewakuacyjny.
- cholerstwo wciąż się odczepia, ale nie ma co się martwić. Możecie czuć się tutaj bezpiecznie - zapewniał starzec
- ta jednostka przeżyła gorsze loty! - Nex był pewien, że najlepsze statek miał już za sobą. Wkrótce wyłączył się alarm, a pilot latającego wraku odpalił kolejne cygaro. YT-Stefani stabilnie kołatała podczas odbywania skoku. Nex napotkał Rictusa modlącego się by dotarli na miejsce w jednym kawałku, nie widział go by ten nagle zaczął wierzyć w coś, ale powoli sam zaczął twierdzić, że może to nie taki głupi pomysł. Clyne podczas lotu kilkakrotnie przełączał między głównym napędem, a awaryjnym dostarczając kolejnych alarmów i wstrząsów. Tłumaczył, że musi uważać by nie usmażyć żadnego z nich, bo brakuje im podsystemów chłodniczych. Nex raz z ciekawości rzucił okiem na raporty komputera pokładowego, by dowiedzieć się co jest nie tak z tym statkiem. Ogromna czerwona lista błędów krytycznych sprawiła, że pożałował tej wiedzy. Ten statek działał na ślinę i taśmę klejącą.


Gdy wyskoczyli przed oblicze zielonej Hosko podróżnicy odetchnęli z ulgą.
- jesteśmy na miejscu panowie. Mówiłem, że nie ma czego się bać? Podróż odbyła się bez większych problemów
- wolę nie wiedzieć czym są większe problemy - skomentował biały jak ściana Vepsin
- teraz tylko znaleźć resztę załogi
- mogę was podrzucić na powierzchnię
- eee... - Rictus spojrzał na Nexa, licząc, że uwolnią się od szalonego pilota latającego wraku.

***

Zabudowa gospodarcza składała się z nowoczesnego obszernego garażu, gdzie znajdował się również silos na zboże i suszarnia, domowisk właścicieli co pracowali na farmie oraz hodowli zwierząt. Każde zwierze miało swój kwadrant z jedzeniem i miejscem do spania oraz oddawania odchodów, czy też wyjściem na zewnątrz. W tym gospodarstwie hodowano specyficzny rodzaj żółto czarnych krów. Mleko służyło jako cenny składnik w produkcji farmakologicznej, zaś skóry i mięso miało zwyczajne znaczenie.
Wielki niczym przerośnięta szafa Houk w słomianym kapeluszu dopatrywał stada ze strzelbą w rękach. Nieopodal niego warkotał potężny kombajn. Niebieskoskóra kobieta sprawnie operowała dźwigniami i kierownicą, by pokierować sprzęt spowrotem na pole, po tym jak wyładowała pierwszy zbiór w garażu do silosa


- krowy do zagrody!!! - ryknął olbrzym, zaś zwierzęta robiąc duże oczy szybciutko kopytkami poczłapały w znane im miejsce. Xares nie był zadowolony. Legendarny dzielny łowca bestii wyprowadzał bydło na spacer po trawie... splunął na ziemie, kiedy to spojrzał na lecący nisko statek.

- Nex? To mogą być oni! - powiedział Rictus.


Rozwiń dowolnie sytuację. Gospodartwem zarządza taki stary pan sklerotyk. Nazywa się Moris. Aran gdzieś spieprzył i pan Moris zapomniał gdzie, może sobie przypomni. Xeras i Chaari aka Shtuma w ramach podziękowania za gościnność pomagają mu w pracy. Xerasowi nie podoba się nowa praca, zaś Chaari jest wniebowzięta. Póki co rozgość się i określ czy dalej podróżowałeś z Clynem czy coś wymyśliłeś :D W następnym poście przeniosę nas na Hosko
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Postprzez Nex Zitt » 25 Lut 2019, o 23:32

Statek Sevala był na tyle osobliwy, że nie dało się go nie dostrzec, a gdyby jakimś trafem ktoś stał do niego plecami, to na pewno by go usłyszał, bo stary gruchot okropnie trzeszczał i rzęził. Z właściwą sobie gracją pomału opuszczał się teraz na ziemię. Przez jakiś czas jeszcze na ekranie monitora migał komunikat błędu, bo podwozie nie chciało się opuścić. W końcu jednak się udało i statek wdzięcznie opadł na podłoże. Od kadłuba odpadł degausser.
Houk zaczął zbliżać się powoli do pojazdu i z niedowierzaniem podziwiał kuriozalną scenę. Rampa, opuszczając się, stanęła w połowie i nie chciała ruszyć. Ze środka dało się usłyszeć przekleństwa i głośny stukot. Po chwili siłowania rampa z hukiem uderzyła o ziemię.
– Hehe, zawsze działało bez zarzutów, nie wiem, co odbiło tej starej łajbie.
– Su cuy'gar, Nex Zitt, su cuy'gar – zarechotał Xeras, nie zwracając uwagi na Clyne'a. – I ty też, Vepsin.
– No jakoś się trzymam – odparł Rictus.
– Ha, to wy się znacie? Coś takiego! – wtrącił się Seval, ale widząc, że wielkolud patrzy na niego spode łba, oznajmił, że idzie zapalić.
Nex rozejrzał się po okolicy. Wszędzie rozciągały się pola i łąki, a obok pasły się krowy. Widok ten do bólu przypominał mu jego dzieciństwo na Tanaab i wypasanie nerfów. Hosko wyglądało zupełnie inaczej niż większość planet Huttów. W oddali dostrzegł kombajn, który chyba prowadziła Chaari.
– Nex, do cholery, ten di'kut gdzieś zniknął, a my musimy harować na tym polu! Temu dziadowi Morisowi to chyba na rękę. Ciągle gada, że nie wie, gdzie pojechał Farelle.
– Co ten wyga znowu wymyślił... – westchnął Zitt. – Dobra, chodźmy pogadać z tym Morisem.

– Pani doktor, chodźże no tu! - krzyknął Houk. – Zobacz kto przyjechał!
– Chaari błysnęło w oku i prędko zbiegła po drabince kombajnu, o mało się przy tym nie potykając, i popędziła w kierunku olbrzyma.
– Nex! Rictus! – krzyknęła z ulgą i rzuciła mu się na szyję. Szybko jednak się cofnęła.
– P-przepraszam... – zarumieniła się, to jest na ile Pantoranie się rumienią.
– Nie szkodzi – odparł Zitt, lekko zmieszany.
– No, to może chodźmy już do tego całego Morisa – wtrącił Vepsin, chcąc rozładować niezręczną atmosferę.

Cała czwórka weszła do obejścia. Nie różniło się ono od reszty gospodarstwa. Było nowoczesne i dobrze wyposażone. W środku kręciła się twi'lekańska służąca, ale zobaczywszy Houka, szybko znikła gdzieś w kuchni, zaraz po tym jak zawołała gospodarza.
Dosłyszeli powolne kroki ze schodów po prawej stronie. Ich oczom ukazał się siwy starszy mężczyzna koło siedemdziesiątki. Na jego czole błyszczała łysina, pozostałe kępki sterczały chaotycznie z tyłu i po bokach głowy, zmieniając się dalej w niezwykle bujne bokobrody. Gospodarz ubrany był w cienką, postrzępioną tu i ówdzie koszulę oraz spodnie z szelkami. Na nogach zaś miał ciężkie buciory mocno przetarte od wieloletniej pracy. W ręku trzymał chustkę i wycierał nią smar z rąk.
– A co to, już skończo... – starzec przerwał, ujrzawszy odzianego w zbroję mężczyznę i jakiegoś inwalidę.
– A wy coście za jedni?!
– Jestem Nex, i przyjechałem po swoich kompanów – powiedział, wskazując na Xerasa i Chaari. – Mieliśmy się spotkać na Hosko. Jednocześnie dziękuję za ugoszczenie ich.
– Ehe. Może kawy? Pewnie jesteście zmęczeni.
– Właściwie to-
– Nie, nie, najpierw kawa. Tyle jej kupiłem jakiś czas temu w mieście, ale nie ma komu jej pić. Mało kto mnie ostatnio odwiedza, hoho.
Moris kazał służącej zaparzyć kawę, a sam wyjął z szafy jakieś ciasto i postawił na stole.
– Śmiało, częstujcie się, hehe. No, Alma, gdzie ta kawa!
Rictus wziął kawałek ciasta i wepchnął sobie do ust.
Hehe, wiecie, właściwie tylko Marla dotrzymuje mi tu towarzystwa. To dobra służąca, choć trochę nieśmiała. Chyba się was wstydzi, hehehe. Czekajcie.
Moris wstał na chwilę od stołu i poszedł do kuchni.
– Selma, gdzie ta kawa?! Żwawo, bo goście chcą się napić!
Służąca chwilę potem była już w pokoju. Odrobina kawy ulała się jej na podłogę, ale stary gospodarz chyba nic nie zauważył.
– Dziękuję... yyyy... – zaczął Ritus.
– Eyla. Mam na imię Eyla – powiedziała z uśmiechem.
– Dziękuję, Eylo.

W czasie gdy Nex bezskutecznie próbował wydobyć od starego Morisa informacje o Farelle'u, do domu wszedł Clyne.
– No! Wszędzie was szukałem. Wybaczcie, ale musiałem zajarać, hehe, stary nałog, wiecie.
– O, hehe miło mi poznać, całuję rączki. Clyne Seval, do usług – odezwał się bez kurtuazji do twi'lekanki.
– A tu co się święci? – rzucił bezładnie, zapalając przy tym kolejne cygaro.
– Próbujemy dowiedzieć się, dokąd udał się Aran – powiedział przez zęby Rictus, któremu Clyne widocznie bardzo działał na nerwy. – Ale pan Moris chyba go nie pamięta.
– Aran Farelle? No! Stary szmugler, w takiej obdartej kurtce jakby ją wyjął z dupy gundarka, w dodatku śmierdzi najgorszym koreliańskim winem! Na pewno pan kojarzy.
Image
Awatar użytkownika
Nex Zitt
Gracz
 
Posty: 92
Rejestracja: 7 Kwi 2017, o 23:12

Re: [Nar Shadda] - Małe, a cieszy

Postprzez Mistrz Gry » 15 Mar 2019, o 21:09

Akcja przenosi się do wątku [Hosko] - Chwila wytchnienia
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron