A plotki były różne i każda dawała powód do narzekania. Ponoć mieli przejść pod komendę gubernatora jednego z sektorów planety. Ktoś inny mówił o nielubianej przez wszystkich służbie utrzymania porządku w jednym z miast. Z kolei inni mówili o poszukiwaniu przemytników w gamorreańskich dżunglach. Żadna z przedstawionych opcji nie wydawała się być atrakcyjną. Tym bardziej, że gorący i wilgotny klimat planety, ponoć dawał niezły wycisk każdemu a fauna i flora planety zdawały się brać udział w wyścigu pod nazwą: "Sposób na zadanie najbardziej paskudnej śmierci".
***
B-484, czarnoskóry przyjaciel E-621, wyliczał. Robił to od kilku dni. Podczas porannej zaprawy, śniadania, konserwacji broni, doglądania sprzętu, zajęć teoretycznych, pobytu w kantynie, wieczornego prysznica.
- 87. Wędrujące grzyby. 88. Grzyby halucynogenne. 89. Zadeptanie przez Gamorrean. 90. Gamorreanki. 91. Gamorreanki.
- Wymieniłeś je dwa razy...
- Bo się ich boję szczególnie...
***
Gamorra nie była wymarzonym miejscem na odbycie służby. I w zasadzie nie to, że służba tam była ciężka czy specjalnie śmiertelna. Bo nie była. Problemem było coś innego.
Planeta oficjalnie należała do Imperium i była przez nie zarządzana. Było to tylko hasło, które najczęściej było przedrukowywane w galaktycznych przewodnikach i ulotkach turystycznych. Tak naprawdę rządy na planecie były uzależnione od woli Huttów i to ich wpływy i wola miały największe znaczenie. Nikt tego głośno nie mówił, ale obecność Imperium na Gamorr była symboliczna; huttowie pozwalali myśleć oficjelom imperium, że mają coś do powiedzenia. Zdaniem wielu ten stan rzeczy powinien już zostać dawno zakończony.
Cywilny transportowiec oficjalnie przewożący świdry dla kompanii górniczej MiningStar Ltd. wyleciał z powały gęstych chmur i ruszył leniwe w stronę tajnego lądowiska ukrytego w dżungli. Bynajmniej nie było to lądowisko należące do wspomnianej kopalni. Transportowiec zawisł nad rozległą polaną i powoli zaczął opuszczać się w zalaną słońcem soczystą zieleń dżungli. Już po chwili korony drzew skryły drogocenny ładunek świdrów przed oczami postronnych obserwatorów. Nie żeby w promieniu kilkudziesięciu kilometrów w ogóle jakikolwiek obserwator mógł się znaleźć.
Transportowiec usiadł ciężko na płozach lądowniczych a wyjące i szumiące silniki zwolniły swe obroty przechodząc w tryb oczekiwania; statek kosmiczny nie miał zostać na miejscu zbyt długo. Klapy wrót towarowych drgnęły i zaczęły powoli się otwierać.
Członkowie 101 kompanii rozpoznania i ich sprzęt bojowy miały niecały kwadrans na rozładowanie się.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry