przez Trouble » 26 Paź 2018, o 14:15
Trouble, siłą rzeczy, przysnęła w swoim fotelu. Duża dawka emocji z dodatkiem upojenia alkoholowego w końcu ścięła ją z nóg. Na statku zapanowała względna cisza, przerywana od czasu do czasu popiskiwaniami droida, czy rozmowami prowadzonymi przez pasażerów. Aayla, gdy tylko się upewniła, że nie wybuchną w nadprzestrzeni i pierwszy pilot nie zarzyga tablicy sterującej, także poszła się doprowadzić do porządku. Podobnie do Trouble była zmęczona psychicznie i miała dość ich szalonych przygód, ale w przeciwieństwie do niej miała znacznie mniejszą odporność na stres. Koniec końców zdołała się jednak z grubsza ogarnąć i wróciła do kokpitu tuż przed wyjściem z nadprzestrzeni.
Statkiem szarpnęło. Kontrolki poczęły gwałtownie mrygać na czerwono, a cała tablica sterująca wydawać z siebie przeraźliwe dźwięki. Trouble podskoczyła na swoim miejscu i zaczęła mrugać zdezorientowana, podczas gdy Twi'lenka dwoiła i troiła się przy panelu, jednocześnie złorzecząc na Złomka.
- Daję słowo, jak tylko pojawi się okazja to opuszczę ten kawał złomu przyciągający wszelakiego rodzaju problemy... - Trouble gwałtownie się wyprostowała i zaczęła przyglądać się szybko sytuacji w jakiej się znaleźli. Z doświadczenia wiedziała bowiem, że jeżeli coś świeciło się na czerwono i wydawało z siebie niepokojące dźwięki, to nie był to dobry znak.
- Co jest...? Czemu to tak wszystko pika? - Zadała nieco głupie pytanie do swojego mechanika.
- Siadł nam hipernapęd. Kupa złomu...! - Zdenerwowana Twil'enka kopnęła jeden z komputerów pokładowych.
- HEJ! - Warknęła na Aaylę. Co jak co, ale kopanie Speedera można było porównać do ciągnięcia za futro Wookiego. - Nie kop go bo będziesz płacić za każdą ryskę i wgniecenie. Lepiej teraz powiedz co jeszcze nam siadło. Wątpię, że tyle rzeczy by się świeciło gdyby padł tylko hipernapęd.
- Komputer nawigacyjny. Właśnie go kopnęłam i nie chciał się uruchomić... - Mruknęła, tylko odrobinę skruszona, Twil'enka. - No i pewnie siadło coś jeszcze, ale dokładną diagnostykę trzeba by było przeprowadzić na ziemi. I naprawy.
- A już myślałam, że będę mogła władować kilka kredytów w jakieś nowe bajery do statku... - Powiedziała niepocieszona Trouble. W tym czasie do kokpitu przedarł się Cathar, który był wyraźnie zadowolony z tego, że udało im się dolecieć na Nal Huttę w jednym kawałku. Kto by nie był?
- Nieźle, wyciągnęłaś nas z tej zakichanej stacji i dolecieliśmy w jednym kawałku. Mam u ciebie zatem dług i jeśli kiedyś byś potrzebowała pomocy w podobnej sytuacji popytaj o Derciusa. A teraz posadź nas w Jigunie, potem uregulujemy należności. - Trouble w tym momencie zachichotała na słowa Cathara.
- A tak narzekałeś na tego staruszka... Stara puszka, ale w rękach dobrego pilota wciąż jest groźną bestią, nie? - Mrugnęła do kota. - Dobra... Co to jest to całe Jigune i kim jesteś, co? Skoro mówisz, że mam u ciebie dług, to dobrze by było wiedzieć w czym się specjalizujesz, żeby w odpowiednim momencie móc go odebrać, nie?
Trouble wyłączyła migające kontrolki i ostrożnie, w końcu do końca nie wiedziała jak duże są ich uszkodzenia, skierowała statek w kierunku planety by osadzić ich w tym całym "Jigune", cokolwiek to było. Pewnie jakiś kosmoport, choć wątpiła, że w takim miejscu będzie to coś imponującego. No i miała nadzieję dowiedzieć się kim ten cały Dercius jest. Może pracował dla Huttów? Z Huttami dobrze było żyć w zgodzie, nawet Imperium to wiedziało.