przez Vestibor Rothal » 13 Lis 2018, o 00:06
Statek Rothescula był w fatalnym stanie, na szczęście w przeciwieństwie do jakości sprzętu i nastawienia samego łowcy. Początkowe złe przeczucia szybko zostały odepchnięte na bok przez szereg pomyślnych okoliczności, po pierwsze udało mu się odnowić kontakty ze swoim starym mechanikiem na Nal Hutta, po drugie wydawało się, że Germutov faktycznie ma zamiar się z nim spotkać, a w końcu po trzecie i najważniejsze Tukinowi wreszcie zaświtała myśl jakby to tu się dobrać do MacLeoda. Na razie postanowił zachować ją jednak dla siebie. Będąc już w nadprzestrzeni ustawił autopilota i udał się do swej zbrojowni, by odpowiednio się przygotować. Od dawna nie uczestniczył w misji bez swojej zbroi, tym razem jednak będzie musiał obejść się bez niej. Sztruksowe eleganckie czarne spodnie, gustowna lniana koszula, obszyta futrem jakiegoś śnieżnego stworzenia, przykryte powalającym odcieniem burgunowego, wpadającego w fiolet płaszcza, zwieńczonego u szyi złotą przypinką, wszystko po to by móc zamaskować masę sprzętu, jaki chciał ukryć Tukin. Przede wszystkim nie zrezygnował ze swych metalowych nadgartków i nagolenników, te pierwsze skryte zostały pod skórzanymi długimi aż do łokcia rękawiczkami, te drugie natomiast były dostatecznie dobrze skryte płaszczem. Jakkolwiek zawartość tych pierwszych pozostała bez zmian, tak te drugie swą zawartość zmieniły diametralnie: zamiast ostrzy i innej broni konwencjonalnej zostały do nich wpuszczone nanoboty: jedne mające wywołać spięcie w elektronice, drugie instalujące siebie jako podłuchy, obie grupy niezwykle małe i trudno wykrywalne. Pod płaszczem schronienie znalazły też dwie pochwy, w których wylądowały Westary oraz pas wyposażony w elementy, pozwalające modyfikować broń i spory zapas granatów oraz inne niezbędne przedmioty. W dłoni dzierżył swoją główną broń, odpowiednio ,,zdegradowaną" przynajmniej na pierwszy rzut oka, do modelu, który mógł posiadać zwykły ochroniarz.
Wreszcie wyszli z nadprzestrzeni niedaleko swojego celu. A Tukin poczynił ostatnie poprawki, pojazd został skierowany do zaufanego człowieka, a pieniądze zostały przelane na jego konto w większej ilości, by przyspieszyć naprawy, a raczej zmniejszyć ,,opóżnienia" wynikłe z opłat standardowych na Nal Hutta. Miejsce spotkania bardzo przypadło do gustu Rothesculowi, szanse powodzenia jego planu drastycznie się zwiększyły. Pozostała ostatnia zmiana - specjalna maż pozwalająca nieco zmodfyikować wygląd twarzy i inne czynności zaawansowanej ... pozwoliły twarzy Tukina w momencie stać się kimś innym - prosta, niekosztowna aż tak bardzo sztuczka, a jakże pożyteczna na czas misji. Zazwyczaj starał się przybrać wygląd jak najbardziej zbliżony do swoich niektórych ofiar, co do których miał pewność, że ich ciał nie odnaleziono - tym razem padło na ekstraordynaryjnego sprzedawce artefaktów z Tatooine, jeden z ostatnich celów łowcy przed ostatnim ,,zaśnięciem". Rothescul nie pamiętał twarzy swoich ofiar, nigdy nie miał tych problemów co jego koledzy po fachu i nie widział ich twarzy, cóz aż... do niedawna. Na szczeście miał jego zdjęcie i wyobrażnie pozwalającą mu przewidzieć jak mogła wyglądać ostatecznie jego twarz po spotkaniu z nim. Zresztą zakopany pośrodku pustyni trup na pewno nie będzie protestował w związku ze złym odwzorowaniem jego wizerunku.
Wylądowali, a pokraczny mały stworek szybko zaczął analizować co jest nie tak w statku. Tukin wiedział gdzie jest, toteż był pewny, że przetrząsną każdy punkt tego statku podczas jego nieobecności i wezmą to, co uznają za stosowne, dlatego cenne rzeczy pozamykał w pancernej zbrojowni, dodatkowo ją zabezpieczając procedurą destrukcji drzwi na wypadek naruszenia jej konstrukcji przez kogoś innego niż on. Ostatnie formalności zostały dopełnione, a kaptur po chwili spowił jego mroczny czerep. Ramie w ramie z nim podążał Zed, idąc przed siebie dość niemrawo. Tukin odezwał się do niego tylko raz, gdy wchodzili już do kanałów.
- To najważniejsze przestawienie jakie musisz odegrać w swoim życiu, nie zapominaj o tym.
Kilka minut w ciemnościach i zgniliznach, a nieraz i cieczy niewiadomego pochodzenia sięgającej zdecydowanie za wysoko - Tukin czuł się jak w domu, przypomniało mu się jego nastoletnie dzieciństwo i masa interesów jakie załatwiał właśnie w taki sposób - kanały, klasyka. Nie miał jednak czasu namyślać się nad jego niedolą, bowiem dotarli już do miejsca spotkania - pierwsi tak jak chciał Rothescul, bezwłocznie przystąpił do działania. Drony zakłócające wszelką elektronikę został zamontowane na rurach bocznych, a boty szpiegowskie na tych będących nad nimi. Została mu ich jeszcze połowa oraz parę sztuk gotowych do wystrzelenia z rękawic gdyby zaitaniała tak potrzeba, Gemutov była jedynie środkiem, a nie celem - przedstawienie się rozpoczęło. Pani android nie mogła narzekać na brak wrażeń na wstępie, wiele jej podzespołów musiało wariować, a co najlepsze na tym zanurzeniu nie mogła mieć o to podejrzeń do kogolwiek - sama wybrało to miejsce. Po chwili jednak wszystko się uspokoiło, dokładnie wtedy gdy Tukin zmiejszył energie botów do ilości minimalnej, ich moment chwały miał dopiero nadejść. Rothescul z największym wewnętrznym rozbawieniem patrzył na nieporadnego Zeda, wielki boss mafijny, który kulił się na samą myśl o spojrzeniu na swojego szefa, zabrak znał takich aż za dobrze. Wzburzenie Germutov jednak narastało i po chwili mogło przerodzić się w coś czego Rothescul bardzo sobie nie życzył, a widać było, że Zed już nie wybrnie z tej sytuacji. Tukin przybliżył się o krok, co dość mocno zaniepokiło droideki, które celowały w niego całym swym optycznym oprzyrządowaniem. Tukin wiedział, że nie strzelą, znał ich zasięg na zagrożenie, a te wyglądały na standardowe, właściwie to był zdziwiony tak słabą obstawą bossa, jakim była Germutov, musiała albo bardzo ufać Zedowi, w co Tukin wątpił, zważywszy, że wiedziała o ostatnich okolicznościach, albo jej prawdziwą obstawę stanowiło zupełnie co innego, tak czy siak ona była tylko środkiem. Ochroniarz robiący taki krok do przodu musiał przykuć również i jej uwagę, toteż nie chcąc przeciągać jej i tak już mocno nadwątlonej cierpliwości, podczas wykonywania uniżnego pokłonu i zdejmując powoli kaptur, Tukin w innym wcieleniu odezwał się zmodulowanym dzięki wcześniej spożytym tabletkom głosem z przedziwnym, pustynnym akcentem:
- Pozwoli pani, że się przedstawie, zwą mnie Jah Adih Ab Abul, którego pani mylnie wzięła za ochroniarza tego tu szlachetnego mego przyjaciela Zeda, a to zapewne przez blaster z którym przez niefortunne zdarzenia o jakich wielkiej pani zaraz to opowiem się nie zwykłem rozstawać. Tak na prawdę to ja chciałem spotkać się z tobą o jaśnie oświecona.
Zed musiał nieomal zejść na zawał, patrząc na jego pobielaną twarz, nic dziwnego, w końcu nie widział twarzy skrytej pod kapturem Rothescula, tym bardziej gdy szli kanałami, a wcześniej mrokiem ulic.
= Pani pozwoli, że w tych jakże niekorzystnych dla nas warunkach od razu przejdę do rzeczy i z góry przeproszę za całe to zamieszanie jakie wynikło z mej przyczyny. To ja byłem powodem ataku na farmę tego tu Zeda, pani wiernego i uniżonego sługę - Tukin nie mógł sobie podarować tej ośmieszającej wstawki - oraz tego, że Zed chciał się z wielką panią skontaktować. Od dawna jest mi on przyjacielem, ba wręcz przyszywanym bratem, toteż nic dziwnego, że zdecydowałem się udać właśnie do niego po protekcję. Otóż jestem ścigany, tak, mnie, biednego Jaha Ab Abula ścigają niegodziwi ludzie, uciekłem do jedynej osoby, o której wiedziałem, że ma wielką moc, o tak, ale nadal będącą niczym w stosunku do pani wielkości o wspaniała.
Przy tych słowach Tukin ponownie się skłonił, wcześniej akcentując dość piskliwie wstawkę, o tym, że jest ścigany.
- Ale nawet ta wielka moc nie ochroniła mnie Jaha Ab Abula przed tymi niegodziwcami, którzy aż trudno przechodzi mi to przez usta. - dodał łamliwym głosem - ośmielili się podnieść rękę na dobra mego przyjaciela o to tu stojacego Zeda, któremu oczywiście już zadość za to uczyniłem, bowiem ich atak nastąpił w celu zgładzenia mnie, tak, mnie, biednego Jaha Ab Abula, syna Hakiego ab ibh Ab Abula, jednakże na szczęście nam udało się ewakuować. Zawsze wiedziałem, że czuwa na demną i mym przyjacielem jakaś sekretna siła.
Tu niedoszły Ab Abul wzniósł ręce do góry zapominając jakby na chwilę, ze są w kanałach, a nie na świeżym powietrzem.
- Toteż ja, pani pokorny sługa proszę, błagam, a wręcz kajam się przed pani majestatem - ratuj biednego Jaha przed niechybną śmiercią, bowiem jeśli nie pani, ja umrę a wraz z mną cała tradycja mego arystokratycznego rodu, sam bowiem nie mam syna, to znaczy syna prawowitego, następcy, tak wiem, że to dziwne, ale nie po drodzę było mi nigdy ze stałymi związkami. Nie chodzi o mnie, ale o krew, Ab Abulowie nie mogą skończyć się na mnie!
Krzyczał już na prawdę przerażony swoją doskonała grą aktorską Tukin.
- Dlatego posiadając pewną wiedzę zaklinam panią.
Tu Tukin ukląkł i to samo wskazał gestem ręki Zedowi. W tym samym momencie co Tukin padał, przykuwając na pewno do granic możliwości uwagę androida, zakłócenia ponownie zostały aktywowane, a dwa roboty szpiegujące spadły z góry na kobietę bezszelestnie, aplikując się w jej metalową powłokę, po chwili wszystko ucichło, a kobieta przez chwilę zmagająca się ze straszliwym atakiem bólu głowy patrzyła na powstałego już Tukina, znajdującego się bliżej jej.
- Wiedziałem, że gest uniżonego sługi nie zostanie bez odzewu u takiej osoby jak pani, ale aż tak emocjonalnej reakcji nie przewidziałem, jest pani zaiste wielką osobą o niebagatelnej empatii, tako rzecze ja Jah ab Abul. Potrzebuje pani pilota, tego najlepszego, by przetransportował mnie do mojej tajnej kryjówki na zewnętrznych rubieżach, on jest moją jedyną szansą, nikt nie może dowiedzieć się gdzie znajduje się ta baza. A wiem, że tylko on może tego dokonać, niech się pani o wielka na Zeda nie gniewa, bo wielkimi bólami ta informacja odkupiona została od niego, a to tylko dlatego, żeśmy jak bracia w swej wielkiej skrytości mi rzekł, tylko mi, a i imienia owego pilota cudotwórcy nie zdradził. Zresztą tajemnicą wielką nie jest, ze takowy pilot jest na usługach pani, ale kim on jest nie wiem i wiedzieć nie chcę, ba ja mogę nawet i ze związanymi oczyma lecieć, byle wykaraskać się z tej karamby. Jeśli to się uda, obiecuje pokryć wsze koszta i sporo dołożyć jeszcze o ile pani pieniądze za przysługę uwłaczać nie będą.
Przestawienie niemal skończone, pytanie na ile skuteczne, jednakże Tukin z siebie był niezwykle zadowolony, a na sercu odczuwał, tak dawno niepsotykane przez niego uczucie spełnienia i błogości.