Content

Archiwum

[Ugah'Uaulk] - Dzicz

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 29 Mar 2019, o 00:04

- Wyszedłem z synem na zewnątrz za potrzebą. Jak wiadomo w środku panowała zupełna ciemność. Nikt nie mógłby zasnąć przy świetle. Nie kiedy tak nam go brak - Derek nieco ruchem ciała odseparował Givina i dał mu jasny sygnał, że chce pogadać sam na ten temat. Ex-inspektor nie oponował po prostu szedł za nimi dalej z niedużym dystansem. Derek zniżył głos
- Givin cały czas mamrotał coś sam do siebie pod nosem. Czasami chodził z jednego miejsca w drugie. Nie dało się go nie usłyszeć. Swoim zachowaniem przestraszył dzieci, bo zasnąć nie mogły. Kilka osób postękiwało. Ludzie cierpieli z głodu i chorób. Jęczeli i stękali prawie non stop. Nie pomyślałbym, że w pewnym momencie mogły to być odgłosy agonalne wykrwawiających się na śmierć. Służyłem w armii, miałem stopień kapitana i dowodziłem Imperialnym Gwiezdnym Niszczycielem we flocie uderzeniowej admirała Kevina Hewke. Nie jestem oswojony z mordercami. Prędzej ze szpiegami na pokładzie, z sabotażami rebeliantów, albo niesubordynacją załogi. Osobiście uważam, że zadanie te byłoby bardzo trudne dla jednej osoby, by dokonać ośmiu z rzędu zabójstw bez wszczęcia alarmu, czy paniki... po prostu wydaje mi się to dość trudne. Wśród Twileków była w końcu taka jedna para. Chyba brat i siostra, albo narzeczeni. Trzymali się bardzo blisko siebie, szybko to zauważyłem. Zabicie jednej osoby bez zaalarmowania drugiej wydaje mi się trudne, a już za pomocą szpikulca...

***

Tito, Nita oraz Keski pojawili się jak na zawołanie. Squiby były bardzo czujne, ale Ray słusznie przyłapał je, że uległy swoim pierwotnym instynktom. Obiecały nie znikać z pola widzenia. Ugnauthy również posłuchały, słysząc troskę w głosie lidera. Wkrótce wszyscy pracowali niemal w nieskazitelnej ciszy.
Givin odnalazł komputer pokładowy, zaś Derek wysilił się dostać na wierzch wraku. Wspiął się na górę by poszukać resztek jakiegoś nadajnika, który można by naprawić. Komputer miał wiele uszkodzeń, ale Rozkk oznajmił że jest to do zrobienia. Z sensorem było znacznie lepiej.
Najwrażliwsze elementy jakoś przeżyły katastrofę, wystarczyło tylko naprawić antenę odbierającą sygnał to będą mieli urządzenie zdolne komunikować się na ogromne odległości, oznajmić o swojej obecności lub wykryć czyjąś. Pierw jednak potrzebny był też komputer, który obsłuży narzędzie.

W pewnym momencie Rayleigh zastygł kiedy dostrzegł wśród leżącego złomu w głównym korytarzu mnóstwo śluzu, innego śluzu niż do tej pory. Ostrożnie podszedł bliżej i znalazł siedem dużych jaj. Ciemne szaroniebieskie, wysokością sięgały mu do połowy kolan, a szerokie były jak długa jego stopa...

Uszkodzony komputer jest do ekstrakcji. Jednak, by go wyciągnąć nie uszkadzając potrzeba osobnej wyprawy i narzędzi(piły/lasera do metalu - precyzyjne narzędzia) Żeby go naprawić potrzebujesz zaledwie 5[E] i 3[A], a sensor wymaga 2[A].
Jako, że najwyższy priorytet ustawiłeś bezpieczeństwo. Szabrownicy postawili ostrożność na pierwszym miejscu co zmniejszyło szybkość zdobywania materiałów, jednakże nie napotkaliście jeszcze bezpośredniego zagrożenia.
Aktualnie zebrałeś:
3[A]
1[E]
1 rzut kością na ilość i rodzaj lekarstw

Czy postępujesz dalej w poszukiwaniach, by wyciągnąć resztę surowców?
W wyprawie pozostało Ci do wzięcia:
3[A]
1[E]
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 30 Mar 2019, o 03:16

Dokończenie rozmowy z Derekiem zostawił na później. W tej chwili Ray miał na głowie ważniejsze sprawy niż rozwiązanie zagadki morderstw, a żeby ochronić ich zgraję potrzebował być w stu procentach skupiony na zmysłach wzroku i słuchu. Chciał, aby wrócili bez ofiar, tym bardziej ucieszył się kiedy squiby posłusznie wróciły się na jego prośbę, a wszyscy rozpoczęli pracę w ciszy...
... którą Ray w przypływie szczęścia na wieść o możliwości odratowania sensora, nadajników oraz komputera pokładowego, prawie zmąciłby gdyby w ostatniej chwili nie nakrył sobie ust dłonią. Zamiast okrzyku triumfu z ust wyrwało mu się tylko ciche westchnięcie. Jest szansa! Może dadzą radę wyrwać się z tego koszmaru szybciej niż im się wydawało! Zazwyczaj spokojny i wycofany Ray błysnął radością jak reaktor generatora promieniowaniem. Niczego bardziej nie pragnął niż spotkania z cywilizacją.
Cieszyłby się dłużej, gdyby nie widok siedmiu oślizgłych, fioletowych jaj złożonych w gruzie. Gotowych do wyklucia kolejnych obrzydlistw. Skoro zaś były tutaj jaja, musiała być też gdzieś samica. Rayleigh zawołał Gahrr'akra i pokazał mu gniazdo.
- To może być tego pająka, którego zabiliśmy wcześniej? - zapytał szeptem łowcy, po czym wrócił do reszty szabrowników.
- Pracujcie dalej, tylko ostrożnie i cicho. - wyszeptał tym razem do nich, zastanawiał się już nad tym czym powinna zająć się następna wyprawa. Na pewno będą musieli znowu zapolować, a więc przydałaby im się broń. Dodając jeszcze te jaja, broń powinna być priorytetem podczas kolejnej wyprawy. Tak więc myśląc logicznie, powinni skupić się na złomie, elektryce, broni, narzędziach. Chyba weźmie ze sobą jeszcze trzy osoby... Na pewno tego górnika Ivana, żeby pomógł przy elektryce i Gomeza, aby pomógł im przy ochronie.
Ray wrócił w końcu do czujnego rozglądania się po korytarzach. Naprawdę nie chciał stracić nikogo więcej.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 13 Kwi 2019, o 12:23

Gahrr'akr tylko kiwnął głową. Mogło to być cokolwiek...
Wszyscy pracowali cicho i wytrwale. Derek jednak nie zdołał wymontować sensora, brakowało mu narzędzi by to zdemontować. Wykrzywiony kadłub wcale nie pomagał w tej czynności. Zakleszczone nity zdawały się być nieosiągalne dla prostego młotka. Potrzebowali czegoś co byłoby w stanie ciąć metal. Podobnie się imało z komputerem pokładowym. W drugim przypadku demontaż wymagał znacznie więcej czasu i Ray z Rozkkiem oszacowali że to zadanie na całą wyprawę.

Czas dłużył się nieubłaganie, ale drużyna osiągała wyniki. Tajemnicze jaja nie przykuły uwagi swej matki... jeszcze. Przyszła pora żeby wracać. Jednakże Tito podbiegł nagle szybko do Rayleigha.
- Potwór! Potwór! Potwór! - niemałą panikę wywołało te zawołanie. Wszyscy nerwowo zaczęli się poruszać, szukając wzrokiem komendy od Raya i wydawało się, że lada moment zaczną biegać gdzie popadnie. Trandoshan od razu pobiegł w stronę skąd przybył przestraszony squib. Wrócił chwilę potem z uspokajającym gestem dłoni. Machnął by wszyscy podeszli.

W jednym z na wpół zawalonym pokoju leżał pokaźny, acz zwinięty w sobie stwór. Nieruchomy, martwy. Przypominał ogromnego przerośniętego ptaka, z tą różnicą że nie miał piór a błoniaste skrzydła. Szaroczarna matowa skóra niemalże zlewała się z ponurym otoczeniem. Szpony gada były długie na dziesięć centymetrów. Zdawało się, że z łatwością mogły rozszarpać każdego z nich jednym ruchem. Dziób zakończony szpikulcem z pewnością też mógł służyć do walki. Uwagę Raya zwróciły jednak oczy stworzenia. Sześcioro oczu było wydrapanych. Gahrr'akr jednak wskazał pazurem na niewinnie wyglądające nakłucia na pokaźnej szyi. Wyglądało to jakby ktoś wgryzł się tylko raz. Jak bardziej się przyjrzał ranom oczu dostrzegł, że były to ledwo dwa drapnięcia. Precyzyjne, zdecydowane. Rany zaczynały się tuż przy oczach i tam też się kończyły. Tego stwora ktoś wykończył nim oni zdołali się w ogóle zorientować, krew była jeszcze świeża. Taka bestia z pewnością narobiłaby hałasu, gdyby podniosła swoje szpony i cielsko do walki. Zabił ją jakiś znacznie mniejszy drapieżnik. Nagle Ray zamarł, jakby liczył na atak. Całe ciało było gotowe. Gahrr'akr również podłapał nastrój. Czekali na atak...

- czemu tak stoimy mamo? - zapytał Tito, który zauważył dziwne zachowanie ich obrońców.
- potwór nie żyje prawda? - odezwała się Nita
- nie żyje dzięki interwencji Gahrr'akra - wyjaśniła Keski, przygarniając dzieci bliżej siebie. Jej duże oczy patrzyły się na Raya, licząc że powie, że są bezpieczni.
- mamo zmęczony jestem - skomentował Tito, pewien w objęciach matki, że nie ma czego się obawiać.
- ja też - przyłączyła się Nita i inni też już chcieli odpocząć. Ugnauthy traciły już zapał, givin przestał już tak mamrotać pod nosem, a Derek jakoś też zmarkotniał i ziewał co chwila. Nikt poza Rayem i łowcą nie zorientowali się, że coś jest nie tak i że zagrożenie wciąż jest obecne. Silvano czuł. Czuł że spotkał coś z czym nie może się mierzyć. Strach jednoznacznie podpowiadał by uciec stąd, jak najszybciej, natychmiast. Poczucie obowiązku i odpowiedzialności za grupę trzymało jednak jego nerwy w ryzach, lecz nie mógł już dłużej tu zostać.

Powoli zebrali swoje zdobycze i szli prowadzeni przez Silvano i Gahrr'akra. Wolniej niż przedtem. Uczucie bycia obserwowanym nie chciało ich opuścić. Intuicja i instynkt krzyczały o śmiertelnym niebezpieczeństwie czekającym dosłownie nad ich głowami. Ray spojrzał na sufit wraku. Pokrzywiony metal miał wiele otworów, mniejszych i większych... żadna dziura jednak nie zawierała paszczy która chce go pożreć.

Powrót był bardziej stresujący niż można było się spodziewać. Uczucie bycia śledzonym nie chciało odejść. Nawet gdy Ray wszedł do kryjówki, miał wrażenie, że gdzieś coś się nadal na niego czai... Musiał jakoś odreagować, albo się uspokoić.

Choan Hsu przyszedł niedługo potem, gdy wrócili.
- jak wyprawa?

Zdobyłeś 6[A] i 2[E] plus lekarstwa to jest 2x leki na choroby (grypy, syfy, zatrucia i inne takie cholerstwa jeśli was dopadną) i 2x pojemniki z bactą (można leczyć nawet bardzo ciężkie rany) Pierwsza wyprawa za Tobą. W tym poście określ swoje kolejne działania, ale jeszcze nigdzie się nie wybieraj, raczej zarysuj co chcesz zrobić. Z dwa - trzy posty będą w obozie tak myślę. Warto żeby Ray też pogadał o swoich zmartwieniach z kimś, bo zbzikuje, a leków na głowę nie znaleźliście jeszcze.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 22 Kwi 2019, o 20:16

Myślał, że natychmiast osiwieje ze strachu kiedy Tito krzyknął dziecięcym głosikiem: "Potwór! Potwór! Potwór!". Ray przyciskając improwizowaną broń do ciała jak najdroższy skarb pobiegł w stronę, z której owy potwór miał nadejść. Ubiegł go Gahrr'akr. Obecność doświadczonego Trandoshanina uspokajała rozbitka. Jeśli ktokolwiek z nich miał wiedzieć jak obronić się przed potworem to właśnie gad.
Ray podszedł wraz z resztą, przywołany gestem. Rozluźnił się natychmiast, gdy okazało się że nic im nie grozi, a potwór jest martwy. Coś złego zostało jednak osadzone głęboko w duszy mężczyzny, kiedy się nie na żarty przeraził i teraz, pomimo rozluźnienia, wyciągnęło czarne macki we wszystkie zakamarki świadomości rozbitka. Czuł, że strach nadal mu towarzyszył. W ciemności widział ruch, kątem oka widział szczęki tuż obok siebie, sięgające ku jego ciału, pragnące go rozszarpać... Potrząsnął głową. Wariował, ta planeta sprawiała, że wszyscy wariują.
Musiał się skupić, myślami wrócić do planu. Plan, tak, plan. Był jasny i klarowny, była nadzieja bo komputer pokładowy i stacja komunikacyjna działały. Znajdą się na mapie galaktyki, wyślą sygnał. Tak, tak, plan. Uspokoił się, choć dłonie nadal mu drżały.
To gówno latało. Wielki stwór z ogromnym dziobem latał. Mogło zabić każde z nich jednym dziobnięciem, jednym draśnięciem pazurów, a zabiło je coś małego, coś drobnego... Coś co wciąż tu było. Czerń osadzona w duszy Raya ścisnęła go za serce, zamarł. Niech to się skończy, pomyślał błagalnie, na co Ona odpowiedziała krótko: jeszcze nie teraz. Miał plan. Plan, plan, plan! Odetchnął głęboko:
- Wychodzimy. - wystarczyło jedno słowo, a załadowali zdobycze do prowizorycznych koszów, przewiesili je przez gałąź i wynieśli je z trandoshaninem z ciemności rozbitego statku. Ray oddychał szybko, kasłał cicho, gardłowo, bo trasa do obozu która wcześniej wydawała mu się zwyczajna, teraz była przerażająca. Cierpiał idąc nią, jakby szedł po gwoździach, nie, po plazmowych palnikach... W końcu znaleźli się w schronieniu. Zrzucili z siebie ciężar.
- Masz jeszcze gruczoły pająka? - zapytał Gahrr'akra. Ten zaś mruknął jakby nie zrozumiał, dopiero kiedy Ray zrobił z palców pająka, załapał. Wyciągnął z kieszeni dwa skórzane woreczki. Jeśli coś miało zabić to małe skurwysyństwo, które zabiło potwora-ptaka, to właśnie był to ten jad. Musieli zrobić sobie broń. Lepszą od tej, którą mieli teraz.
Zaczepił go Hoan Chsu.
- Uwaga, wszyscy! Statek jest w niezłym stanie, jest duża szansa na wysłanie sygnału ratunkowego, ale przed nami długa droga. Dbajmy o siebie, uważajmy na siebie, a przetrwamy. - zwrócił na siebie uwagę wszystkich rozbitków. Nie był mówcą, nie był najlepszy w kontakty międzyludzkie, ale wiedział jak ważna jest nadzieja. Potrzebowali dobrej wiadomości, potrzebowali podniesienia na duchu.
- Hoanie, było strasznie, koszmarnie. - zwrócił się szeptem do mistrza, oczy zaszły mu łzami, znowu oddychał szybko i cicho zakasłał. Nie umiał się uspokoić. Usłyszał Jej głos, śmiała się i mówiła: medytuj. Olśniło go. Spokój przychodzi z wewnątrz, nie na odwrót. Musiał odnaleźć go w sobie, aby wrócić do równowagi.
- Chodź, medytacja w ruchu!
- Hm, przyda nam się. - odpowiedział Choan. Stanęli na przeciwko siebie na polance przed ziemianką, schronieniem rozbitków. Między młodym i czarnowłosym Rayem, a białym Choanem były trzy metry poszycia. Ray odetchnął głośno, pozbywając się powietrza z płuc. Zamknął oczy. Ciemność trzymająca go za duszę oderwała się od niej nieznacznie. Przypomniał sobie muzykę, którą włączała mu Ona podczas medytacji. Nie pamiętał skąd była ta muzyka. Nie chciał pamiętać. Liczyło się tu i teraz. On i strach.
Ruszyli z Hoanem Hsu w tym samym momencie. Powolnymi, posuwistymi ruchami podnieśli prawe nogi, po czym zrobili krok w prawo. Wykonali obrót, uderzenie, zabrali ręce. Wszystko było spowolnione, każdy ruch był zsynchronizowany z oddechem. Mimo, że nie ćwiczyli różne style, zgadzali się ze sobą i powtarzali ruchy jakby znali się od zawsze. Kopnięcie, obrót, wycofanie, uderzenie. Jak lustrzane odbicia, poruszali się natychmiast. Muzyka w głowie Raya przyśpieszała i on też. Choan Hsu podobnie. Blok wysoki, blok niski, obrót, Uśmiech Nexu, Śpiący Krayt... Splot Śmierci... Muzyka ustała. Ustały też ruchy. Ta ciemność, która wcześniej przylepiła się do duszy Raya, odpadła i zniknęła. Poczuł się lepiej, pewniejszy siebie, żywy. A nawet bezpieczny.
Otworzył oczy. Dookoła niego stali rozbitkowie. Patrzyli na dwóch wojowników zapomnianej sztuki z ciekawością, zadziwieniem i wieloma innymi emocjami wypisanymi na twarzach, nikt jednak się nie bał. Wydawali się spokojniejsi.
Ray później wydał obowiązki na następny dzień, wcześniej rozmyślając nad nimi długo. Z jednej części złomu zrobił metalową siekierę. Następnego dnia Gamorreanin z Vladem mieli narąbać drewna na opał oraz na dziryty. Gahrr'akr, Gomez i dwóch innych mężczyzn mieli wyjść na polowanie uzbrojeni w dziryty. Ray wypyta czy jest ktoś z doświadczeniem medycznym, a potem udzielą pomocy chorym jeśli ktoś jej potrzebował. W końcu, Ray, mama Squib oraz kilkoro innych wyjdzie na poszukiwanie owoców i orzechów. Choan Hsu będzie pilnował reszty, a ktoś spróbuje rozpalić ogień. Za dwa dni Ray znowu planował wyprawę do wraku. Tym razem szukać będą narzędzi oraz elektroniki.

Poświęcam 1 [A] na siekierę. Mam aktualnie 5[A] i 2 [E], 2xleki, 2xbacta.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 7 Maj 2019, o 12:17

Stwór nie przestawał go śledzić. Instynkt i refleks jego niedoszłej ofiary zadziwił go i wzbudził w nim respekt. Oboje mierzyli swoje siły, świadomie lub mniej. Człowiek jednak słusznie określił swoją pozycję. Walka wręcz w takim miejscu była bardzo niebezpieczna, a siła i wielkość nie miały tam dużego znaczenia. Zawzięty w swej ambicji nie chciał jednak odpuścić, chciał ich dopaść poza wrakiem. Wnet stało się coś czego się kompletnie nie spodziewał.
Kiedy grupa istot oddalała się od wraku, jeden z nich się nagle obrócił. Dwunogi jaszczur wbił w niego swoje ślepia. Oboje zamarli. Przedłużone spojrzenie miało oznaczać rzucone wyzwanie przez gościa w jego dżungli. Stwór wyszczerzył zębiska i syknął potwierdzająco. W końcu, w końcu znalazł godnego przeciwnika...

***

Widok trenujących wojowników budował morale. Powoli tańczące postacie w mroku, zdawały się odganiać wszechobecną ciemność. Tylko sceptyczny Gomez prychnął na wedle jego mniemania dziwy. Potrzebował blastera, a nie machania nogami. Nic jednak na to się nie zapowiadało. Brakowało wśród rozbitków Gahrr'akra. Ray nie zorientował się, że ten zniknął jak tylko wrócili do obozu. Po rozejrzeniu się dookoła i wydaniu odpowiednich poleceń, począł go szukać. Przypomniał sobie nieco z zachowań trandoshana i znalazł jego trop. Koniec końców nie oddalił się daleko.
Zastał go w pokornej pozie naprzeciwko tabliczki z kory drzewa. Najwidoczniej sam ją wykonał. Było coś na niej nabazgrane, przy czym najwidoczniej się modlił. Ray uszanował potrzebną mu ciszę, by tamten po chwili powstał z kolan. Sięgnął po drugą tabliczkę i z czcią godną ceremonii podał ją. Na korze wydrapane było coś w basicu.

Wielkie Łowy
Wielki Zaszczyt
Zostaliśmy wybrani
Oto Wielka Próba


Trandoshan uniósł dłonie niczym kapłan i wygłosił coś skrzekliwego. "Czeka nas chwała"
Potem położył swoją dłoń na ramieniu człowieka, w jego gadzich oczach płonęła pasja, jakiej Ray dawno nie widział. Miał wrażenie, że można by się nią zarazić. "Czy jesteś ze mną?"

Możesz walnąć krótki odpis, to pchnę to do przodu, wraz z przebiegiem wydanych poleceń. Ważne, czy przyjmujesz zaproszenie Gahrr'akra, podejmujesz dialog, cokolwiek. Odpowiedź jest istotna.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 7 Maj 2019, o 20:49

Stanął za trandoshaninem w ciszy, podniesiony na duchu przez medytację. Choan Hsu, będąc mistrzem w sztuce Echanich potrafił nie tyle przekazywać spokój, co nim emanować. Za każdym razem, kiedy Ray był w jego pobliżu, kiedy walczyli razem lub medytowali, ciemność zalegająca mu na duszy znikała. Strach trzymający się kości poluźniał uścisk i choć nie odpuszczał, nie paraliżował już mężczyzny. Medytacja przywróciła mu równowagę. Znów wierzył w plan, wierzył w ich szansę. Pozostało tylko zmierzyć się z niespodziewanym.
Takim okazało się zniknięcie Gahrr'akra. Jaszczur wstał, a Ray z namaszczeniem przyjął od niego tabliczkę. Serce mężczyzny zamarło, strach wgryzł się mocniej w kości. Czerń jednak nie wróciła. Wciąż wierzył. To, co zabiło tego wielkiego ptaka było niebezpieczne, a żyło w jedynym miejscu dającym im nadzieję na ucieczkę z tej przerażającej planety. Pomyślał o tych, których już stracili, o tych których mogą jeszcze stracić jeśli potwór nadal będzie żył. Nie pomyślał o sobie.
- Chodźmy. - Nie zrozumiał oczywiście słów trandoshanina poza tymi, które spisał. Muszą pozbyć się chociaż jednego z niebezpieczeństw. Dla dobra ich wszystkich. Wielka Próba nie mogła czekać.
Zabrał ze sobą siekierę, dwie włócznie z gałęzi oraz jad z gruczołów pająka przekazany mu wcześniej przez Gahrr'akra. Założył hełm kombinezonu bojowego.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 12 Maj 2019, o 23:39

Gahrr'akr sam zebrał ze sobą wystrugane przez siebie dzidy, z tą różnicą, że te posiadały kamienny grot. Trandoshan potrafił zrobić improwizowaną broń. Ubrania po zmarłych miały wystarczająco dużo materiału by sznurkami przymocować szpiczasty kamień do patyka. Łowca trzymał w rękach długi kij, znacznie dłuższy od dzirytów. Na plecy przymocował sobie pięć kamiennych dzid, z pewnością miał zamiar nimi rzucać. Mieli już ruszyć poza obóz, ale jaszczur zatrzymał go. Chciał mu najwidoczniej coś jeszcze pokazać.
Ray dostrzegł pewną zależność. Powoli zaczynał go po części rozumieć co chce mu przekazać, chociaż nie wiedział ni trochę co oznacza jego skrzeczenie.

Pokazał mu stertę drewnianych dzid, którą schował przy drzewie. Dziesięć sztuk. Chwycił jedną z nich i wskazał drzewo oddalone od nich o dziesięć metrów. Poprawił niezauważalnie swoją postawę, by zaraz potem w jednym ruchu cisnąć broń w drzewo. Dzida w błyskawicznym locie wbiła się z krótkim, acz głośnym dźwiękiem uderzenia. Wystająca część drgała i wydała z siebie jęk napięcia. Gdyby gad użył większej siły dziryt prawdopodobnie by się roztrzaskał. To był zdecydowanie zabójczy rzut, który mógł być równie niebezpieczny co szarża pająka, czy szpony tamtego stwora.
Wnet Gahrr'akr klepnął Raya w plecy a potem lekko uderzył go w pierś i gestem zachęcił by ten spróbował. Młody Silvano potrafił świetnie walczyć, ale oszczepami nie rzucał. Sięgnął po dzidę niezbyt przekonany.
"Śmiało" Trandoshan machnął ręką. Po czym zaczął ustawiać Raya do rzutu. Chwilę później poleciał pocisk. Dzida poleciał z zawrotną prędkością, ale odbiła się od drzewa.
"Blisko" Pokręcił głową. Po czym zaczął wskazywać na otoczenie na siebie i na niego.
"Bestia sprytna" "Musisz być lepszy" "Ja sam nie dam rady" "Ty sam nie dasz rady"
"My i las" "Musimy być jak las" "Jak Bestie" "Ruszajmy, nauczę Cię" ...

*** Szukanie Medyka ***

Trandoshan potrafił to i owo. Można by go uznać za specjalistą w udzielaniu pierwszej pomocy, ale co dalej nie leżało w zakresie jego umiejętności. Kończynę mógł równie dobrze sobie odciąć, zaś w przypadku ludzi to nie było takie łatwe. Choan Hsu, całe życie poświęcił filozofii i sztuce walki, nigdy nie chorował, a rany goiły się na nim szybko. Gamorrean nie wyglądał za bardzo na intelektualistę, podobnie było ze Squibami. Ugnauthy podkreśliły, że tylko fabryki są im znane. Gomez prychnął i tylko skomentował, że jakby się znał to by się w końcu sam połatał, a nie, że znosi długo gojące się rany, które najwidoczniej zadali mu jego nieżyjący już ciemiężcy. Givin był mistrzem teorii fizyki i matematyki i znał się na technice w praktyce, ale do grzebania w bebechach nadawał się tak samo jak Derek, Chester i Vlad. Znaczy wcale się nie nadawali. Vlad nawet przyznał, że kompletnie zaniedbał zdolność udzielania pierwszej pomocy.

Nie pozostało nic innego jak popytać resztę rozbitków. Choan podpowiedział, żeby to on pytał. Nie tyle, że widzą go jako kogoś kto ich ocalił, ale również są tej samej rasy. Łatwiej będzie im mu zaufać.

Tym razem Ray spróbował nieco bliżej poznać resztę. Poznał żonę Derka, Marie i jej dzieci: Tinę i Robiego. Kobieta była uprzejma i szczera w obyciu, a dzieciaki grzeczne i dobrze wychowane. Pomimo strachu potrafiły się odezwać do Raya i patrzeć mu w oczy. Marie przyznała, jednak że nie potrafi zszywać nawet zwykłych ubrań. Żyli w dobrobycie, a ona jedynie z obowiązków to opiekowała się dziećmi i prowadziła skromną działalność biblioteki w holonecie. Od całej reszty miała służących. Koleną kobietą była stara Ulma. Siwa staruszka trzymała się na prawdę dobrze. Opiekowała się dwójką sierot. Volim i Zenem. Chłopcy przy babci zachowywali się jakby zapomnieli, że znajdują się w środku dżungli. Bawili się jednak grzecznie, nie przeszkadzając innym. Przez oczy Ulmy przemawiała życiowa mądrość, a i ona sama zdołała nieco ochłonąć z przebytych wrażeń. Powiedziała, że zna się na podstawowych dolegliwościach. Nie skończyła jednak żadnej szkoły, by zapewnić konkretną opiekę zdrowotną. Wcześniej podczas przesłuchań bardziej milcząca, teraz zagadała jednak dłużej Raya, chcąc mu coś przekazać.

- jesteś na prawdę odważny. Tyle lat przeżyłam, dużo wędrowałam, ale nie miałam jeszcze okazję poznać prawdziwego bohatera. Zawsze się z tego śmiałam - Ulma zachichotała, po czym uśmiechnęła się serdecznie, by potem po chwili spoważnieć.
- spójrz na tamte dwie dziewczyny - wzrokiem wskazała pozostałe dwie kobiety, które miał Ray przepytać.
- obie były w życiu samotne to widać. Ta ruda nazywa się Matylli i jest na prawdę zagubiona i zdesperowana. Widać, że niewolnica i niestety uprzedzę Cię zna się na medycynie gorzej ode mnie. Tymczasem oddała się już Gomezowi i nawet temu obślizgłemu Chesterowi - starowinka splunęła na kamienie krzywiąc swoją pomarszczoną twarz jeszcze bardziej. Skąpe światło przywleczonych luminescencyjnych liści potęgowało ten efekt.
- szukała pocieszenia i jakiejś opieki, ale ten łajdak Chester, ani ten brutal Gomez jej tego nie dadzą. Robi dla nich cokolwiek zechcą... nie widziałam jednak zdarzenia, ale zbrodniarzy wyczuję na odległość. Uważaj na nich - ostrzegła go nieco przyciszonym głosem
- tamta druga szatynka jest jednak na prawdę wstrząśnięta. Nie udało mi się z nią porozmawiać. Powtarza coś w kółko do siebie w huttesee, ale reaguje jako tako na słowa w basicu. Niestety nie potrafiłam do niej przemówić. Odskoczyła ode mnie, gdy chciałam się do niej zbliżyć... jest jak spłoszony zwierzak. I martwi mnie jej tatuaż na szyi, co przypadkiem zobaczyłam. Czarne Słońce - tego przedtem Ray nie zauważył. Choćby dlatego, że wszędzie jest ciemno, a i kobieta rzeczywiście była wstrząśnięta i nie udzieliła mu żadnej sensownej odpowiedzi na temat morderstwa, gdy próbował ją przesłuchać za pierwszym razem...



Powoli trwa pierwszy dzień po udanej wyprawie, nigdzie się nie śpieszymy. Jesteś w dwóch momentach naraz. Prowadź dowolnie rozmowę to ze staruszką bądź pozostałymi dwiema kobietami(zagadujesz). Być może ostatnia osoba zna się na medycynie, usłyszałeś jednak, że trzymała z Czarnymi. Zaś w pierwszym akapicie możesz skomentować pomysł Gahrr'akra by ten stał się Twoim mentorem.

Oto zestawienie imion, żeby się nie pogubić:

13 ludzi - Ray, nie licząc Raya 4 mężczyzn (Vlad, Chester, Gomez, Derek), 4 kobiety (Marie, Ulma, Matylli, ???), 4 dzieci (Tina, Robi, Zenem, Volim)
3 squiby - 1 kobieta(Keski), 2 dzieci (Tito, Nita)
3 ughnauthów - 3 mężczyzn (???)
1 givin - 1 mężczyzna (Rozkk)
1 gamorrean - 1 mężczyzna (???)
1 echani - 1 mężczyzna (Choan Hsu)
1 trandoshan - 1 mężczyzna (Gahrr'akr)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 20 Maj 2019, o 23:41

Nawiązywanie relacji z innymi zawsze sprawiało Rayowi trudność. Wiedział jak odczytywać emocje innych, był też empatyczny. Nie potrafił za to rozpoznać kontekstu niektórych sytuacji i tego jak wiele może powiedzieć, jak bardzo się otworzyć. Inni mieli podobny problem z nim. Gdy milczał, słuchał i wyczekiwał emocje innych, tracił ich zaufanie. Ktoś tak zimny musi przecież ukrywać jakiś sekret? Tak naprawdę otworzył się dopiero przed Nią, a Ona doceniła to i równie szeroko otworzyła się na niego. To była pierwsza relacja Raya, która pozwoliła mu docenić drugiego człowieka.
Gahrr'akrem było zupełnie inaczej, podobnie z Choanem Hsu. Relacja z nimi zawiązała się dzięki wspólnemu celowi - odzyskaniu wolności. Tak jeden, jak i drugi, chcieli wyrwać się z rąk łowców niewolników, a potem z zimnego, mrocznego uścisku tej przeklętej planety. Wspólny cel, konieczność szybkiej i skutecznej współpracy wymusiła na nich zaufanie sobie nawzajem. Wiedzieli na ile powinni się otworzyć przed współwięźniami, dzięki temu ich relacja szybko stała się bliska. Musieli dobrze się rozumieć, inaczej zginą i nawet bariera językowa przestała sprawiać im trudność.
Chwycił dzidę podaną mu przez Trandoshanina. Oczywiście Ray jako dziecko wielokrotnie bawił się w pierwotnych ludzi i rzucał podobną zaimprowizowaną bronią w zmyślone zwierzęta. Była to jednak zabawa, teraz od jego celności oraz szybkości reakcji będą zależały ich życia, dlatego intensywnie wpatrywał się w gada, chcąc zapamiętać każdy jego ruch. Na szczęście rzut oszczepem wymagał odpowiedniej postawy oraz wystudiowanych ruchów tak jak Teras Kasi. Rzucił raz, dzida odbiła się od twardej kory wysokiego drzewa. Ray z warknięć i chrząknięć Gahrr'akra wyciągnął ważną naukę.
- Będziemy sprytniejsi. - zapewnił nauczyciela, już drugiego w przeciągu ostatnich tygodni. Rzucił jeszcze kilka razy, po czym ruszył za Trando wprost w gęstwinę paproci, wielkich drzew i białą jak mleko mgłę zalegającą w powietrzu.

***


Ciężar. To właśnie czuł, kiedy rozmawiał z tymi ludźmi. Musiał wdać się w rozmowę z kompletnie obcymi, zdesperowanymi rozbitkami, którzy co gorsza w nim widzieli swoją jedyną nadzieję. Nie wiedzieli, że on swoją jedyną nadzieję pokładał w nich. Nawet jeśli nie potrafił z nimi rozmawiać.
Chwila rozmowy o pierdołach z żoną Dereka wystarczyło mu, aby zrozumieć że choć była uprzejma, gdyby nie sytuacja w której znaleźli się teraz, raczej nie zamieniliby ze sobą ani słowa. Dzieciaki za to były typowymi młodziakami z wojskowego domu. Ta dyscyplina sprawiała wrażenie jedynej siły, która oddalała od nich strach.
Następnie poznał Ulmę. Starsza kobieta wydawała się być mądra i doświadczona przez życie. Nie znała się na medycynie, więc nie była osobą, której szukał, ale jej doświadczenie na pewno zaprocentuje przy podstawowych dolegliwościach. Pokręcił głową, kiedy nazwała go bohaterem.
— Myślę, że wszyscy jesteśmy bohaterami. Inaczej nie przeżylibyśmy tutaj tak długo. — uśmiechnął się kwaśno do starowinki, po czym spojrzał we wcześniej wskazanym kierunku. Słuchał uważnie co mówiła, ale niestety nie wiedział czy potrafi pomóc Matylli. Nie umiał rozmawiać o uczuciach, problemach i nie sądził, aby potrafił ukoić kogoś w bólu. Nachylił się ku staruszce.
— Mam do ciebie prośbę, Ulmo. Miej oko tutaj na wszystkich, a jeśli zobaczysz coś podejrzanego, daj mi znać proszę. — poprosił szeptem. Potrzebował większej ilości oczu w obozie. Choan Hsu zwracał na siebie uwagę. Ulma nie. Była stara, łatwo więc można było ją zlekceważyć. Klepnął kobietę w ramię w bardzo nieprzystojnym geście pożegnania. Ray nadal miał problem z komunikacją. Podszedł do kobiety z wytatuowanym na szyi Czarnym Słońcem. Syndykaty zbrodni były ostatnim co lubił, wnioskując jednak po jej zachowaniu, ten tatuaż oznaczał raczej własność niż przynależność. Zatrzymał się w bezpiecznej odległości od kobiety, aby jej nie przestraszyć.
— Hej... — zwrócił na siebie jej uwagę. — Jestem Ray. A ty?
Rozmowę okraszał powolnymi gestami, bardzo oczywistymi, tak jak wtedy gdy rozmawiał z wielkimi małpami. Wspomnienie tego przedziwnego spotkania było jednym z najbardziej surrealnych w jego życiu.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 21 Maj 2019, o 13:12

"My i Las" Trando powtarzał często. Zatrzymywał się i pokazywał. Ślady. Kazał wąchać, smakować, dotykać. Wczuwać się. Dać się porwać. Ray wiedział, że to trochę potrwa nim sam zacznie czuć to wszystko, choćby w małym stopniu. Podążał jednak za jaszczurem i wkrótce dostrzegł, że tańczą dookoła zwierząt, które sprytnie im umykają, albo czają się by ich pochwycić. Tu coś zniknęło zza drzewa. Tam szelest liści. Gdzie indziej gardłowe warknięcie i hałas uciekającego stworzenia. Dostrzegł też, że z daleka omijali wszelkie pajęczyny, na żadną nie natrafił. Gahrr'akr wyglądał, jakby był w transie, a z każdą chwilą zachowywał się coraz bardziej dziko. Silvano musiał się wysilić żeby nadążyć za łowcą. Najwidoczniej podjęli trop.

Nagle jaszczur chwycił pewnie za dziryt i miotnął nim przed siebie między drzewa. Trandoshan miał przewagę w postaci wzroku, bo naturalnie widział w ciemności. Trafił coś dużego sądząc po ryku bólu jaki usłyszał Ray. Trzepot skrzydeł i skowyt rannego stworzenia zaczął się oddalać. Gahrr'akr zaskrzeczał niezadowolony ze swojego rzutu. Nie trafił dokładnie tam gdzie chciał.
"Uciekł"

***

Dziewczyna podobnie jak wcześniej mamrotała coś do siebie i zdawała się nie zauważać zainteresowania Silvano. Ten jednak cierpliwe czekał na odpowiedź. Zdołał coś jednak usłyszeć z jej szeptania
- wszędzie ciemno. To koniec... on znów przyjdzie... - kobieta zachowywała się jakby była czymś skrajnie przerażona. Starała się zamknąć w sobie i nie dopuszczać bodźców z zewnątrz. W ręku ściskała prostą latarkę, która nie świeciła. Jej palec ciągle wciskał przycisk zapalenia lampki, acz najwidoczniej baterie się rozładowały. Czy może miała nyktofobię?

Daję Ci jeszcze jedną próbę, przemówienia do kobiety. Potem pcham fabułę dalej.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 29 Maj 2019, o 15:10

Ciężko było mu przyzwyczaić się do wyłączenia rozumu i rozsądku, a przestawienia się w postrzeganiu świata na instynkt i zmysły, bo całe życie starał się podejmować racjonalne decyzje. Oczywiście, nie zawsze mu się to udawało, nawet częściej bywał impulsywny niż logiczny. Teraz jednak Gahrr'akr oczekiwał od niego kompletnej zmiany w percepcji. Ray powinien przestać analizować i wziąć się za działanie. Czuć, nie myśleć.
W pewnym sensie były to rady, które kiedyś słyszał z Jej ust, kiedy uczyła go Teräs Käsi. Miał być wodą opływającą przeciwników, bestią atakującą z ukrycia. W polowaniu miał być podobny.
Ray podążył wzrokiem za dzirytem. Nawet nie zauważył stworzenia za krzakami, a nagły ruch Trandoshanina wręcz go przestraszył. Między drzewami coś załopotało skrzydłami nerwowo, krzyknęło z bólu. Mężczyzna tylko pokiwał głową, że zrozumiał Trando, po czym ścisnął mocniej swoją broń i zagryzł wargi nerwowo. Następnym razem przyjdzie jego kolej, a rzut musiał być celny i zabójczy.

***


Słuchał z uwagą słów oszołomionej kobiety. Każda, nawet najdrobniejsza informacja o niej mogła pomóc mu w przyniesieniu jej pomocy. Najwidoczniej kogoś się bała, tak więc Ray nie zbliżał się zbytnio. Wolał dać jej wystarczająco przestrzeni, aby czuła się niezagrożona jego obecnością.
Nacisnął przycisk z boku hełmu kombinezonu, który trzymał w pobliżu. Czołowe światło latarki błysnęło w półmroku lepianki, baterie słoneczne ładowały urządzenie, więc kobieta mogła używać go do woli.
- Kto przyjdzie?
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 5 Cze 2019, o 10:36

- On! - Kobieta krzyknęła w odpowiedzi, po czym zastygła oddychając ciężko. Najwidoczniej światło latarki jakoś działało. Uspokoiła nierówny oddech. Przestała nerwowo molestować latarkę w rękach i nawet się nieco wyprostowała. Wlepiła wzrok w Raya. Silvano zaś dopiero teraz dostrzegł okazały tatuaż Czarnego Słońca na szyi. Musiał ją sporo kosztować, bo był wykonany z niemałym kunsztem i rozmachem. Mógł być pewien, że nie była szeregowym członkiem tej przestępczej organizacji. Jej wygląd przypominał zresztą wywrotowca. Duża ilość kolczyków w uszach i postawione do góry niczym trawnik krótkie przefarbowane na ciemny fiolet włosy. Dawał jej z trzydzieści parę lat po twarzy. Kobieta zaczęła bełkotać:
- Gdy nadchodzi ciemność, zawsze przychodzi! Zawsze... A teraz zesłał mnie do dziury, gdzie do końca moich dni będzie mnie prześladować! Nie wystarczą mu moje sny! Chce mnie całą pożreć! Czuję jego obecność... on nigdy nie odpuści... - nagle jakby wybudziła się z transu, jej oczy zaczęły wędrować po okolicy, aż natknęły się na mężczyznę, który spokojnie przyglądał się z bezpiecznego dystansu.
- Kim jesteś? Czego chcesz? - zapytała wstępnie, nieco spanikowana, nadal zdezorientowana. Po czym nerwowo lewą ręką zaczęła grzebać po kieszeniach. Wyciągnęła woreczek ze szklanymi buteleczkami na lekarstwa. Potrząsała każdą buteleczką, ale w środku nic nie było.
- Szlag by to - następnie posypała się wiązanka za pewnie przekleństw w Huttese. Z uporem maniaka szukała tabletki, ale Ray już zdążył zauważyć, że nic nie znajdzie. Grzebanie po kieszeniach kamizelki nie przyniosło rezultatów. Może oprócz tego, że wyciągnęła z niej kilka interesujących rzeczy. Nóż wojskowy, skaner medyczny, akumulatory do skanera, datapad, paczka papierosów, bogato zdobiona złota zapalniczka, dwa cygara, batonik czekoladowy, skórzany przybornik, w którym coś musiało być, prawdopodobnie jakieś narzędzia. Wszystkie te rzeczy lądowały przed nią w pogoni poszukiwań.
- Pieprzone prochy... kończą się zawsze w najgorszym momencie - mruknęła właściwie sama do siebie, po czym jakby znów się zorientowała, że nie jest sama. Chwyciła za nóż, ale tylko w odruchu obronnym
- Czego kurwa chcesz? - zasyczała w stronę światła, mrużąc oczy. Brzmiała może i groźnie, ale Ray widział po jej żałosnej postawie, że jest w rozpaczliwej defensywie.

***

Choan Hsu wstał jak to wedle jego obliczeń, następnego dnia. Zawsze spał tyle ile chciał i miał świetne wyczucie czasu, jakby potrafił odmierzać czas z własnego zegarka biologicznego. Obóz ożył. Ugnauthy zaczęły majstrować przy złomie, wkrótce do zasobów obozu dołączyła improwizowana siekiera. Gamorrean i Vlad niedługo później ruszyli nieco dalej by narąbać drewna. Gahrr'akr ruszył na polowanie wraz z Gomezem, Chesterem i Derkiem. Ray kończył już rozmowy z resztą obozowiczów i był gotów ruszyć po owoce i orzechy. Wraz z Keski, jej dziećmi i ochotniczką Marie oraz Matylli udali się w pobliski las.

Zbiory okazały się nawet dobre. Keski szybko tłumaczyła co zbierać. Squiby z łatwością rozróżniały co można jeść, a co było trujące, albo niejadalne. Zbieracze też jednak nie powstrzymali się przed podjadaniem. Kiedy mieli bezpośredni dostęp do źródła, ciężko było się powstrzymać przed pełnym nasyceniem się, nim to więcej miało wpaść do koszyka. Ray tymczasem starał się testować w praktyce porady Gahrr'akra. Byli niedaleko obozu, ale wciąż pamiętał tamto uczucie. Nie lekceważył pozornie spokojnej okolicy. To była tylko kwestia czasu, aż jakiś stwór odwiedzi to miejsce lub wkroczy do obozu. Póki co mieli spokój.

Gdy wrócili duże ognisko było gotowe, czekali jeszcze na powrót Gahrr'akra. Łowca był bardzo zniesmaczony, wręcz zły. Ray zauważył że Gahrr'akr z wyprawy przyniósł ze sobą worek latających owadów, które uprzednio mieli nieprzyjemność jeść. W worku jednak dużo tego nie było.

Wasze zapasy żywnościowe: 15 z Twoich zbiorów + 7 z nieudanych łowów Gahrr'akra
W sumie masz 22 żywności, a jako że pozwoliłeś swobodnie jeść owoce uzyskane od wielkich małp, to po tamtych zasobach nie zostało ni śladu.
Istot w obozie 23. 1 Duży Chop-Gamorrean(2,00) 10 Chopów(1,00), 5 Kobit(0,50), 6 Brzdąców(0,25).
Aktualne zużycie przy ścisłym racjonowaniu to 16. Normalne racjonowanie o 1/4 większe czyli 20. Dowolne spożycie o 1/2 więcej, czyli 24. Decyduj o racjonowaniu.
Aktualny dzień powoli się kończy. Możesz też planować szczegółowo dzień kolejnej wyprawy, która wedle planu ma nadejść następnego dnia.

Inne zasoby:
5[A] i 2 [E], 2xleki, 2xbacta.
Narzędzia i bronie dostępne w obozie:
Drewniane dziryty, Siekiera

Oto zestawienie imion, żeby się nie pogubić (będę wklejał za każdym razem):

13 ludzi - Ray, nie licząc Raya 4 mężczyzn (Vlad, Chester, Gomez, Derek), 4 kobiety (Marie, Ulma, Matylli, ???), 4 dzieci (Tina, Robi, Zenem, Volim)
3 squiby - 1 kobieta(Keski), 2 dzieci (Tito, Nita)
3 ughnauthów - 3 mężczyzn (???)
1 givin - 1 mężczyzna (Rozkk)
1 gamorrean - 1 mężczyzna (???)
1 echani - 1 mężczyzna (Choan Hsu)
1 trandoshan - 1 mężczyzna (Gahrr'akr
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 5 Cze 2019, o 14:35

On.Mówiło mu to tyle co nic, więc na razie nie drążył tematu. Kobieta dzięki hełmowej latarce uspokoiła się, albo przynajmniej odzyskała zmysły na tyle, aby zauważać otaczającą ją rzeczywistość. Ray postanowił na razie się nie odzywać, a jedynie obserwować. Szarpała się z jakimiś buteleczkami, wyciągała każdą z nich, oglądała dokładnie. Wypowiadała niezrozumiałe, pozbawione kontekstu zdania coraz bardziej utwierdzając Raya w przekonaniu, że jej paranoja i oszołomienie nie zostało wywołane przez atmosferę tej planety. Strach przed ciemnością nie wziął się z obecności drapieżników oraz wiecznego półmroku zamglonego lasu. To były efekty odstawienia.
— Jestem Ray i chcę się wymienić. Hełm z działającą latarką w zamian za nóż, datapad i przybornik. — historia kobiety mogła być interesująca i Ray mógłby zacząć ją wypytywać, ale miał już tyle na głowie, że dokładanie sobie kolejnego problemu mogłoby go zupełnie załamać. Rozproszenie uwagi jedynie oddali go od celu. Musiał pozostać skupiony.
— Dorzucę jeszcze to. Twoje rzeczy pomogą nas stąd wyciągnąć, potrzebujemy ich. — wyciągnął z kieszeni słodki i soczysty owoc o fioletowej skórce. Trzymał go na wszelki wypadek, jako żelazną rację żywnościową. Włożył go do hełmu i wyciągnął w jej stronę.
— Musimy współpracować. — naprawdę nie chciał zabierać jej tych sprzętów. Działający datapad, narzędzia i nóż ułatwią im życie podczas wypraw do statku oraz w jego naprawie. Gdzieś tam z tyłu głowy wciąż czuł strach przed ciemnością i stworzeniem, które potrafiło zabijać zwierzęta dużo większe od siebie. Nóż był marną pociechą, ale zawsze lepszą niż zaostrzona gałąź.

***


Wyprawa po jedzenie na szczęście obyła się bez strat, a sam obóz powoli zaczynał zmieniać się w sprawnie działającą społeczność. Większość rozbitków skupiła się na pracy i chyba ona, wraz z nadzieją niesioną przez niewielkie uszkodzenia najważniejszych elementów statku, odciągnęła uwagę ludzi od beznadziejnej sytuacji, w której się znaleźli.
Ray przesypał zebrane przez wszystkich jedzenie do kosza, który wcześniej dostali od małp. Zebrali mniej żywności niż myślał, że im się uda, ale trudno. Jutro też był dzień i jutro też będą mieli szansę. Tymczasem wziął się za planowanie kolejnej wyprawy do statku.
Potrzebowali broni, narzędzi, więcej części elektrycznych i odrobiny złomu. Na pewno weźmie Gahrr'akra, w razie gdyby pojawiło się to przeklęte monstrum,
a z jaj zdążyło coś się wykluć. Na pewno weźmie ughnauty, bo doskonale radzą sobie ze złomem. Tym razem zostawi Squiby, nie chciał żeby coś stało się dzieciom. Poprzednim razem i tak zaryzykował biorąc je ze sobą. Givin i Derek będą potrzebni do napraw oraz poszukiwania narzędzi. W końcu zebrał wszystkich rozbitków przy ognisku, rozejrzał się po otaczającej ich ciemności, zamglonej czerni, z której w każdej chwili mogło wyjść zagrożenie. Popatrzył na twarze towarzyszy w niedoli.
— Jutro idziemy do statku. Gahrr'akr oraz Gomez będą nas osłaniać, ughnauty będą zbierać złom i elektrykę. Vlad i Chester tylko elektrykę. Ja, Derek oraz Rozkk poszukają narzędzi. — przerwał na chwilę, tym razem spojrzał na twarze wybranych. Był ciekaw ich reakcji, czy ktoś będzie oponował? Zaraz potem wrócił do mówienia.
— Co do pozostałych... Zacznijcie budowę ostrokołu wokół obozu. Zostawimy wam w tym celu siekierę. Żywność będzie racjonowana normalnie przez Choana Hsu. To... tyle. — usiadł przy ognisku i spojrzał w ogień. Możliwe, że następna wyprawa będzie ich ostatnią... W ten, czy inny sposób.

Ochrona [D]: Gahrr'akr, Gomez
Szabrownicy [A]: u1, u2
Szabrownicy [E]: u3, Vlad, Chester
Szabrownicy [C]: Ray (tak, skłamał że będzie szukał narzędzi, a pójdzie szukać broni)
Specjaliści [F]: Rozkk, Derek (precyzyjne narzędzia)
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 5 Cze 2019, o 15:10

*** Rozmowa ***

- ej, koleś? Chcesz handlować? - kobieta zaczęła łapać co się w okół niej dzieje. Przestała grozić nożem, usiadła równo. Zaczęła się wysilać by sobie przypomnieć co się działo do tej pory
- kurwa, gapisz się na mnie jak na wariatkę, co? Widzisz jak mi leki się skończą, to mi nieco odwala. Styrana psycha, czaisz? Od ciągłego krojenia ludzi, obcych i widoku trupów. Mówisz, że chcesz mój nóż, mój przybornik i mój datapad?
- chwila chwila... słuchaj, wiem co o mnie sobie teraz myślisz, ale potrzebuję tabletek, co mi się skończyły. Psychotropy mi są potrzebne. Nie do końca ogarniam co się odjebało przez ostatnie parę dni, ale bez lekarstw jestem bezużyteczna. Dopada mnie lęk i pstryk. Nie ma mnie - kobieta zaczęła główkować
- mówiłeś coś o współpracy, jasna sprawa. Patrz tutaj, ten przybornik to narzędzia chirurgiczne - otworzyła przybornik i rzeczywiście był tam cały sprzęt od operacji, nawet nić do szwów była.
- możesz mi to zabrać, ale założę się, że nie masz pojęcia jak z tego skorzystać. W datapadzie znajdziesz zapiski sekcji zwłok i takie inne rzeczy, nic ciekawego. Nóż możesz sobie wziąć, nie lubię się z nim rozstawać, ale z tego co kojarzę, to jesteśmy rozbitkami a Ty naszym przywódcą. Zrobię co zechcesz, tylko daj mi leki.

***

Pozwolę się zatrzymać na rozmowie, by skończyć tą kwestię. To istotne, czy dajesz jej leki i wcielasz do grupy (-1 do leków) czy nie. Co prawda nie masz leków na głowę. Czy zabierasz jej datapad, czy nie i tak dalej. Odpis może być krótki
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 6 Cze 2019, o 11:08

Nic nie mówił, jedynie słuchał. Pozwolił jej się wygadać, a kiedy zrozumiał że była lekarzem, wielki kamień spadł mu z serca. Ktoś z wiedzą medyczną był im bardzo potrzebny w razie choroby, czy kontuzji, któregoś z rozbitków. Mieli bowiem inżynierów, mechaników i nawigatorów, a więc ludzi potrzebnych do ucieczki z tej przeklętej planety, brakowało im jednak kogoś kto w razie czego utrzyma ich przy życiu, gdyby coś złego się wydarzyło.
— W porządku. Idź do Choana Hsu, to ten starszy mężczyzna. Powiedz, że kazałem dać ci leki. A to, zabieram. — wziął nóż, resztę zostawiając kobiecie.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 7 Cze 2019, o 12:56

- Jestem Trova, jakby co. Widać nie jesteś taki jak ja. Na moje szczęście. - wzięła źródło światła z niemałą łapczywością, a na jej ustach pojawił się skromny uśmiech. Nóż oddała mężczyźnie
- Dziękuję Ci. Rayleigh, tak? - zauważyła, że najwidoczniej zgadła, skoro nie protestował. Wstała i ruszyła od razu po leki.

W lekach nie znalazła tego co chciała, ale było dużo leków przeciwgorączkowych i przeciwzapalnych. Jak znów ją dopadnie to przedawkuje i chociaż się trochę wyluzuje i zaśnie normalnie. Z tego wszystkiego nie do końca potrafiła trzeźwo myśleć. Cały czas była skupiona na tym by nie popaść znowu w załamanie. Musiała z kimś rozmawiać, czy raczej do kogoś mówić. Taaak to pomagało.

*** Przy Ognisku ***

Rozsiedli się tu przy ognisku. Dookoła. Słuchali wypowiedzi ich przywódcy, wedle niektórych ostatniej nadziei. Była tu mieszanka przeróżnych istot. Imperialny oficer i jego rodzina, łowcy, przestępcy, szabrownicy, sieroty, wojownicy, sługi Huttów, zwykli robotnicy i wykształceni inżynierowie. Dobrzy, czy źli. W normalnych okolicznościach co poniektórzy rzucili by się sobie do gardeł. Jednakże wszyscy czuli się w jakimś stopniu zjednoczeni przez okoliczność, póki co... I może i mieli zmęczone i zrozpaczone twarze, ale w ich oczach gdzieś tam kryła się ta sama iskra woli życia. Nikt nie oponował. Padły tylko pytania jak to zorganizować lepiej i czy nie powinni wprowadzić kilka poprawek. Precyzowano polecenia i spożywano posiłek. Wkrótce mieli odpocząć, by w kolejnym cyklu godzin nieprzerwanej ciemności ruszyć na wyprawę.

*** Wyprawa do wraku ***

Poznanie uprzednio trasy, pozwoliło jaszczurowi poświęcić więcej uwagi na wypatrywanie zagrożeń. Pokonywanie paproci i wysokich traw, obyło się bez większych problemów. Gahrr'akr jednak ostrzegł Raya, że na zewnątrz coś ich śledzi. Nie jest to coś, co było to wtedy. To był większy drapieżnik.
Ponowne przemierzanie pokrzywionych korytarzy wraku, nie było już aż tak straszne, jak uprzednio. W pierwszej chwili. Wszystkie jaja nadal były jak były, oprócz jednego. Coś musiało się z niego wykluć. Spodziewanie się czyjeś obecności było jednak nad wyraz stresujące. Musieli w końcu przejść do kolejnej strefy pokaźnego frachtowca, gdzie Rozzk i Derek mieli znaleźć jakieś mierniki, precyzyjne noże laserowe i inne takie rzeczy. Wszystko powinno znajdować się w warsztacie, czyli w sekcji najbardziej uszkodzonej w wyniku rozbicia.
Młody Silvano w poszukiwaniu narzędzi natknął się na zasypanego gruzem jednego z przestępców Czarnego Słońca. Trup zaczął się już rozkładać, widać coś go już wyżarło z jednej strony. Miał przy sobie naładowany karabin blasterowy i sześć ogniw. W sumie mógł oddać 140 strzałów. Wibronóż i zniszczony komunikator. Martwy człowiek miał przy sobie również prostą latarkę. Sprawdzając czy działa oświetlił kolejnego trupa. Neimoidian, a raczej jego tułów, koniczyny i głowa leżały w różnych miejscach korytarza w różnym stadium rozpadu i uszkodzeń. Do samego końca jak na ironię jego kretyńska czapka trzymała się jego czaszki. O tyle, o ile, jedna z jego rozpadających się dłoni miała w objęciu datapad. Nadal był włączony. Była to lista z załogą i pasażerami oraz niewolnikami. Pobieżnie przeglądając, dostrzegł, że nie znalazł imienia "Trova" na liście. Dane były posegregowane i mógł się dowiedzieć co chciał. Były jednak też dane zastrzeżone hasłem
DOSTĘPNE / NIEDOSTĘPNE
Lista pasażerów i ich dane
Sekcja ładowni
Sekcja nawigacyjna

Sekcja handlowa
Sekcja warsztatu
Dziennik osobisty

Mógł się tym zając później po powrocie. Wyglądało na to, że ich poszukiwania dobiegały końca. Każdy z sukcesem znalazł to co chciał. Derek znalazł w teoretycznej strefie warsztatu już na samym początku skrzynkę z częściami i precyzyjny grawer oraz przecinak laserowy. Rozzk wydobył z modułu w ścianie sprawne mierniki elektryczne. Jak uda im się zdobyć komputer i źródło zasilania, to zdołają co nieco zdziałać i stworzyć coś co pozwoli im na trudniejsze działania. W skrócie, mogli by wtedy stworzyć prowizoryczny warsztat.

Masz 4[A] 3[E]
Grawer, Laser precyzyjny, Skrzynka z częściami.
Wibronóż, Karabin Blasterówy(6+1 Ogniw /20 strzałów)
Datapad Kapitana statku
Latarka

Decyduj o szyku powrotnym. Gahrr'akr poinformował Cię o śledzącej was bestii.

Wklejam by nie szukać za daleko:

Ochroniarze[6] (Gahrr'akr, Rayleigh, Derek, Choan Hsu, Gomez, Gamorrean)
Szabrownicy[12] (Tito[mały squib], Nita[mała squibka], Keski[matka squibów], 3 Ugnauthy, Rayleigh, Givin, Gomez, Trova, Vlad, Chester)
Specjaliści[5] (Derek, Givin, Rayleigh, Trova, Vlad)

[A][Szabrownicy] Szukasz złomu - do stworzenia czegokolwiek przydatnego z metalu
[B][Szabrownicy] Szukasz zasobów dla przetrwania - to są wszelkie zasoby takie jak pożywienie, ciepłe ubrania i materiały oraz lekarstwa.
[C][Szabrownicy] Szukasz broni - do radzenia sobie z fauną i florą planety, a może i innymi zagrożeniami.
[D][Ochroniarze] Ochraniasz grupę - im więcej ochroniarzy przydzielisz tym mniejsza szansa, że zostaniecie zaskoczeni przez agresywne stworzenia z zewnątrz lub wewnątrz wraku. Zaskoczenie rozumiemy raczej jako czyjąś śmierć. Chyba, że kości będą łaskawe i obejdzie się na ranach.
[E][Szabrownicy][Specjaliści] Szukasz przydatnych części elektrycznych - do stworzenia elementów sterowniczych, komputerów, skomplikowanych narzędzi, mierników.
[F][Specjaliści] Szukasz narzędzi - działających lub takich, które trzeba by naprawić. Dzięki temu istnieje szansa, że zdołasz dokonać szybkich postępów w pokonywaniu barier technologicznych. W tym liczymy również komputery pokładowe, pomocnicze, pomniejsze i podobne rzeczy. Określając te zadanie musisz wskazać czego dokładnie szukasz. W skład tego znajduje się też paliwo.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 12 Cze 2019, o 23:46

Ciężko oddychał, kiedy przemieszczali się między obozem, a wrakiem. Znowu przerażająca ciemność próbowała schwycić go za serce i przydusić atakiem paniki, na szczęście tym razem wiedział jak z nią walczyć. Skupił się na poprzedniej medytacji, na celu i odpowiedzialności jaka na nim ciążyła. Chociaż był to wielki ciężar, który musiał nosić na swoich barkach, obciążał go tak mocno jak go motywował. Idąc, przypominał sobie lekcje Gahrr'akra. Wiedza przekazana przez trando była kolejnym czynnikiem trzymającym Raya w pionie.
Informacja o drapieżniku wyczuliła zmysły mężczyzny. Zacisnął dłoń na wibronożu i rozglądał się czujnie. Strach znowu przypełzł do niego, znowu jednak został przezwyciężony. Wspólnie zabili wielkiego pająka. Teraz było ich więcej. Dadzą więc radę.
W spokoju i czujności dotarli do wraku. Cała grupa natychmiast wzięła się do pracy, a Ray odłączył się w poszukiwaniu broni. Specjalnie nie powiedział reszcie, na czym skupi się tym razem. Nie ufał im aż tak bardzo, a najbardziej obawiał się Gomeza. Nie wydawał się być człowiekiem, który będzie wdzięczny za przywrócenie mu wolności. Za to wydawał się być oportunistą i egoistą, jeśli położyłby łapy na karabinie to kto wie, może przejąłby dowodzenie w grupie i po ucieczce z planety na nowo sprzedałby wszystkich w niewolę? Ray wolał nie ryzykować.
Natrafił w końcu na trupa człowieka Czarnego Słońca oraz na Neimoidianina, który prowadził ten przeklęty interes. Miał ochotę kopnąć oślizgły łeb, splunąć na niego... Powstrzymał się. Nie był taki jak oni. Przy ciele bandziora znalazł to, czego szukał. Karabin blasterowy oraz spory zapas ogniw. Przewiesił go sobie przez ramię, a ogniwa schował do kieszeni kombinezonu. Zabrał też kolejny wibronóż oraz latarkę. Neimoidianin miał za to datapad, który udało mu się odpalić. Przykucnięty w mroku między złomem Ray przeglądał jego zawartość.
Na liście nie było żadnej Trovy. Kobieta musiała ukryć swoją tożsamość, nie mogła być niewolnicą. Jakimś cudem przeoczyli ją z Choanem Hsu, kiedy czyścili statek z tych szumowin, a potem przeżyła katastrofę. Zanim ruszył, Ray sprawdził też dane Gomeza.
Po jakimś czasie wrócił do reszty. Poszukiwania zakończyły się sukcesem. Mogli więc wracać. Pozostało ustalić szyk i przekazać komuś spluwę. Zanim jednak to zrobił, podał trandoshaninowi wibronóż. Łowca zyskał porządniejszą broń.
— Ja i Gahrr'akr pójdziemy przodem, Gomez i Derek zamykają pochód, reszta w środku. Idziemy ścisłą formacją, dzidy skierowane na boki. Bądźcie czujni, coś na nas poluje. — karabin postanowił dać Derekowi, dał mu też jeszcze dwa dodatkowe ogniwa. Oficer marynarki wojennej Imperium na pewno będzie wiedział jak korzystać z takiej broni. Mogli ruszać.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 14 Cze 2019, o 00:32

Ray szedł wypatrując w ciemnościach jakiegokolwiek ruchu. Wszyscy szli, wystawieni niby znanym już szlakiem, ale w rzeczywistości nie spędzili tu nawet dziesięciu dni. Coś drgnęło, słychać było szelest. Silvano ledwo się obrócił, a walka już się rozpoczęła. Wielki na ponad trzy metry czteronożny czarny stwór zaskowytał przeraźliwie z wystającą dzidą w głowie. Wyglądał coś jak Nexu, tylko że musiał być znacznie większy. Zaryczał, aż w uszach zagrzmiało w uszach. Imperialny żołnierz był już gotów. Głośnym okrzykiem bojowym zagrzał do walki, aż Ray automatycznie chwycił za dziryt i złożył się do rzutu w stwora
-DO BOJU!!! ŻADNEJ LITOŚCI!!! - otworzył ogień, który dość celnie poraził koszmarną panterę. Gomez zaszarżował z krzykiem. Dziryt najemnika wbił się głęboko w przednią nogę stwora. Tymczasem reszta grupy spanikowała i zaczęła uciekać od miejsca walki.
W odpowiedzi potwór jednym błyskawicznym ruchem szerokiej szczęki chwycił i przegryzł Gomeza na pół oraz dwoma ruchami dużej głowy rozrzucił dookoła jego wnętrzności. Wnet wypluł go, jakby był niesmaczny.
- Sukinsyn! - zawołał Derek, widząc, że Bestia wciąż stoi. Wywalił w nią cały magazynek i szybko zmieniał ogniwo. Bestia zaś ruszyła z rykiem w stronę strzelca. Silvano w końcu miotnął swój drugi dziryt, który wbił się w pokaźne cielsko potwora. Wyglądało to jakby nic to jemu nie robiło, nadal skracał dystans do oficera, wściekle ujadając.
- Giń!!! - żołnierz strzelał do samego końca z uniesioną lufą karabinu, kiedy to stwór szerokim machnięciem pazurów zmasakrował Derka, rzucając go na pobliskie drzewo. Karabin pofrunął i wylądował niedaleko Raya. Gahrr'akr wymierzył kolejny rzut, który z głośnym mlaśnięciem wbił się głęboko w grzbiet wielkiego tygrysa. Ten zawył i obrócił się szybko z gracją kota. Był jednak już bardzo osłabiony, bo zatoczył się na bok od licznych ran. Trando miotnął kolejny pocisk, co wbił się głęboko w tułów. Bestia nie chciała odpuścić, zaryczała raz jeszcze i miała szarżować na Raya.

Gomez RIP
Derek RIP
Wykończ stwora
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 14 Cze 2019, o 19:26

Szedł zadowolony z przebiegu wyprawy. Znowu uniknęli drapieżnika z wraku, odnaleźli ważne części oraz broń do obrony. Nawet nie zauważył, kiedy noc dookoła ucichła. Obejrzał się.
Nie zdążył nawet pomyśleć, to po prostu się działo. Instynkt, wyszkolenie, wola życia i adrenalina eksplodowała w jego żyłach. Jak na autopilocie, jak w transie, zamachnął się. Gomez zginął równie szybko, jak zaatakował. Derek strzelał, ale potwór żył jeszcze. Ray rzucił włócznią desperacko, nic to nie dało. Mężczyzna poleciał w stronę drzew, Gahrr'akr rzucał i trafiał, Silvano podbiegł do karabinu. Potwór patrzył mu w oczy. Biegł.
Ray nacisnął spust, chociaż nigdy tego nie robił, chociaż zarzekał się że nigdy tego nie zrobi. Nie po raz pierwszy łamał złożoną obietnicę. Strumień błękitnej plazmy raz po raz trafiał w cielsko stwora. W głowę, łapy, klatkę piersiową. Rayowi trzęsły się ręce, strzelał niecelnie, ale w końcu bestia padła.
Znów zrobiło się głośno, duszno, ciemno. Walka skończona, las wrócił do swojej poprzedniej żywotności. Zapach zjonizowanego przez plazmę powietrza, zmieszał się z odorem spalenizny i krwi. Było źle. Ray zwymiotował, bardziej z emocji niż z obrzydzenia. Wcześniej zabili z Choanem Hsu ludzi Czarnego Słońca, byli oni jednak wcielonym złem, handlarzami niewolników. Derek i Gomez nie zasługiwali na taki koniec, a przynajmniej ten pierwszy nie zasługiwał.
— Zbierz co się da z tego stwora. Mięso, skórę, kły i pazury. Nic się nie może zmarnować. — rzucił do Gahrr'akra, wskazując na drapieżnika. Sam zaś podbiegł do Dereka, sprawdzić czy żyje. Jeśli był martwy, odciągnie go i to co zostało z Gomeza daleko od szlaku, ukryje. Nie mieli nawet łopaty, aby ich zakopać. Potem wróci z trandoshaninem do obozu.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Mistrz Gry » 16 Cze 2019, o 19:21

Reszta zaczęła się zbierać z powrotem do kupy, gdy już było pewne że walka się zakończyła. Chester roztrzęsiony podszedł i przyglądał się zwłokom. Rozzk zwymiotował na widok ciała Gomeza, czy raczej tego co było dookoła.
- taki potwór! Koszmar! Koszmar!!! - Chester nie przyjął tego najlepiej i jakby jeszcze bardziej się skurczył w tej swojej żałosnej formie.
- zginął imperialny szczur i ten zwyrodnialec Gomez. Należało się im Ray. Widzi Ray, to właśnie Gomez zabił Twileków i mu się los odwdzięczył. Na szczęście Ray i Garak są bardzo silni - skomentował Chester lizusowskim tonem.
- bałem się powiedzieć wcześniej. Gomez silny, ale widać, że jednak nie do końca - Gahrr'akr słysząc słowa tchórza walną go otwartą dłonią i zawarczał na niego. Ten skurczył się jeszcze bardziej niż się można było spodziewać. Trando wnet skupił się na Rayu. Podszedł do niego i położył mu całe ramie na barku, próbując dodać mu otuchy. Widział, że ciężko zniósł to starcie
"Żyjemy i walczymy zawsze do końca"
"Ich śmierć nie pójdzie na marne"
"..."
"Zdobycz duża"
"Trzeba przyjść parę razy"
"Na raz nie da rady"
"Zanieśmy co mamy"
Nie mając za dużego wyboru, ekipa ruszyła dalej ku obozowi. Gahrr'akr przejął karabin w swoje dłonie. Dotykał broń z niemałym namaszczeniem. Najwidoczniej lubił korzystać z tego typu broni.

Zbliżając się do miejsca gdzie mieli odpocząć po ciężkiej wyprawie, usłyszeli z daleka wściekłe kwiczenie. Ci co mogli walczyć, czyli Rayleigh i jaszczur pobiegli, by zobaczyć co się dzieje w ich kryjówce.

Młody Silvano dostrzegł w okolicy ich drzewa nieruchome cienie trucheł zwierząt. Trzy bestie podobne do tego olbrzyma, z którym walczyli, były martwe, z tą różnicą że były dwa razy mniejsze od tamtego giganta. Wnet dostrzegł źródło hałasu.
Gamorrean i echani bronili drzwi do ich kryjówki. Jeden ze stworów właśnie padł martwy, ale ósemka bestii wciąż nie chciała odpuścić, osaczając obrońców w półokręgu. Kolejny rzucił się na knura. Ten z wprawą wojownika, obracając się uczynił krok do tyłu, by wykonać zamaszyste cięcie na poziom oczu skaczącego potwora. Siekiera śmignęła niczym piorun i z głośnym chrząśnięciem rozłupała czaszkę bestii w pół. Ciało stwora jakby zatrzymało się w powietrzu od siły uderzenia i bezwładnie opadło martwe na ziemie. Gamorean z wściekłym rykiem zaszarżował na kolejnego. Siekiera zgromiła kolejne zwierze jednym potężnym cięciem, odrzucając je na bok.
Gahrr'akr w tym czasie nie czekał, a mierzył. Oddał strzał, który trafił w oko kolejnego stwora. Choan Hsu skorzystał z sytuacji i uderzył na niego z wibromiecza, pojedynczym pchnięciem przebijając głowę na wylot. Reszta sfory widząc znaczne straty, postanowiła uciec. Zasyczały i zwiały szybko w ciemności dżungli. Trando oddał jeszcze tylko jeden wymierzony strzał, który trafił nogę jednego ze zwierząt. To tak jakby chcieli je jeszcze wytropić i wybić do zera.

Knur widząc, że wróg dokonał odwrotu upuścił broń i od razu podbiegł dwa kroki do jakiegoś małego czegoś w cieniu. Reszta drużyny szabrowników jak spłoszone myszy szybko czmychnęła w stronę upragnionego schronienia w postaci wielkiego drzewa, mijając obrońców bez słowa. Choan i Gahrr'akr wypatrywali jeszcze zagrożeń, a Ray zbliżał się do wojownika. Patrząc po ranach, które uśmierciły bestie, to on je wszystkie usiekł. Wszystkie padły od jednego cięcia, jednej nawet odrąbał głowę. Silvano dostrzegł też trupa Matylli obok bestii. Próbował ją obronić.
Gamorrean trzymał małe ciało Nity i skomlał z rozpaczy. Upuścił martwą squibkę, rozwarł szeroko palce potężnych łap. Cały trząsł się, patrząc w przestrzeń między rękami, jakby znów coś mu przeciekło między palcami. Warczał jakby miał zaraz wybuchnąć. I wybuchnął. Zerwał się, zacisnął pięści i zaryczał przed siebie niczym ta bestia, którą uprzednio ledwo położyli. Oddychając ciężko chwilę tak stał, a potem jakby nigdy nic poszedł po siekierę, by dalej łupać w drzewa. Widząc Raya, tylko kiwnął mu głową, że cieszy się że go widzi, po czym poszedł pracować dalej, ignorując szeroką szramę, którą miał na plecach po pazurach bestii.

Obóz przetrwał atak stada kotowatych bestii. Samiec alfa, który polował na tym terenie nie żyje. Obozowicze mają trochę czasu do ochłonięcia i przygotowania się na następców, bestii, które będą chciały zagarnąć terytorium dla siebie. Wszystkie zabite zwierzęta dają Ci w sumie zapasów żywności w ilości 100 + 6*20 = 220;

Przeżyli:
10 ludzi - Ray, nie licząc Raya 2 mężczyzn (Vlad, Chester), 3 kobiety (Marie, Ulma, Trova), 4 dzieci (Tina, Robi, Zenem, Volim)
2 squiby - 1 kobieta(Keski), 1 dziecko (Tito)
3 ughnauthów - 3 mężczyzn (???)
1 givin - 1 mężczyzna (Rozkk)
1 gamorrean - 1 mężczyzna (???)
1 echani - 1 mężczyzna (Choan Hsu)
1 trandoshan - 1 mężczyzna (Gahrr'akr)

Żywność: 220 + 2 zapasów = 222
1 Duży Chop-Gamorrean(2,00) 8 Chopów(1,00), 4 Kobity(0,50), 5 Brzdąców(0,25)
Zużycie na dzień: 13,25 ~> 14 (ścisłe racjonowanie), 18 (normalne racjonowanie), 22(dowolne spożycie)
Zasoby i przedmioty:
9[A] i 5 [E], 1xleki, 2xbacta.
Narzędzia i bronie dostępne w obozie:
Drewniane dziryty, Siekiera, Grawer, Laser precyzyjny, Skrzynka z częściami.
Wibronóż, Karabin Blasterówy(5 Ogniw /20 strzałów)
Datapad Kapitana statku
Latarka, Nóż wojskowy, Wibromiecz
Trofea Samca Alfa i liczne kły oraz pazury pomniejszych bestii. Futra stworów.

* Jako gracz masz informację, że masz dziesięć dni, nim coś się przypałęta ponownie na te tereny i zacznie szukać okazji do ataku.
* Ostrokół wymaga wykonania 10pkt pracy. Dzieci nie mogą pracować przy ostrokole, bo są za słabe.
* Gamorrean na jeden dzień wypracuje 2pkt pracy, każdy inny facet 1pkt, kobieta 0,5 pkt.
* Każda postać może próbować zbierać jedzenie każdego dnia (rzuty na zbiory)
* Wykonanie jednego przedmiotu w obozie, zajmuje uzdolnionej postaci jeden dzień. Czy to będzie zrobienie nowej siekiery, czy zrobienie pieca grzewczego, czy zbudowanie komponentu statku z posiadanych części, czy zbudowanie warsztatu, czy naprawa komputera.

* Czynności wykonywane bez nadzoru ochroniarza są obarczone ryzykiem ataku mniejszego drapieżnika, który liczy na łatwą ofiarę (będą rzuty na rany i śmierć bezbronnych robotników). Ochroniarz, albo nadzoruje prace w obozie, albo ochrania wyprawę, albo nadzoruje zbieranie owoców.

Nie musisz ubierać całych dziesięciu dni w jeden post. Rozegrajmy to na spokojnie i fabularnie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ugah'Uaulk] - Dzicz

Postprzez Fenn Mereel » 17 Cze 2019, o 18:01

Zwabili zło tej planety do kryjówki. Blady, wstrząśnięty mężczyzna spoglądał na krajobraz po bitwie. Rozkrwawione ciało Matylli, martwa mała Nita, rozrąbane szczątki potworów. Nie miał już siły. W jego oczach zebrały się łzy, a strach znowu chwycił go za serce w stalowym uściku. Oddech stał się nieregularny i urywany, ledwo czuł życiodajne powietrze. Podbiegł do ciał ofiar i wyniósł je poza obóz. Nie mieli nawet jak ich zakopać... Włożył obie do wnęki pod korzeniem jednego z gigantycznych drzew i przykrył je ziemią, liśćmi oraz mchem. Na korzeniu wibronożem wyrył ich imiona.

Wrócił do obozu niedługo później i chociaż nadal widać było, że cierpi, bił od niego spokój. Znowu skupił się na pracy, na celu. Ci ludzie musieli uciec. Choćby miał to okupić swoim życiem. Znów wyciągnął wibronóż. Broń zabuczała groźnie, gdy ogniwo zasilające uruchomiło mikro-wibracje. Wbił czubek ostrza w korę i wyrył: Gomez, Derek, Matylli, Kirmo, Miggi, Smisith i inni. Teraz pozostało pilnować, aby na tej ścianie nie pojawiło się więcej imion. Schował nóż.
— Wszyscy wciągamy truchła do schronienia i budujemy ostrokół! — zarządził, a wszyscy bez słowa, bez uronionej łzy wzięli się do roboty. Dzieci ciągały martwe drapieżniki, dorośli ścinali gałęzie, wiązali je razem i ustawiali w półkolu przed wejściem. Resztę drewna zaostrzono i wbito w ziemię, czubkami w stronę lasu. Umacnianie obozu zajęło im kilkanaście godzin, po których każdy ledwo patrzył na oczy. Jakimś cudem Choan Hsu wytrzymał na warcie, pozwalając wszystkim na sen...

***


Następnego dnia Ray poprosił Rozzka, aby nauczył go wszystkiego co wie z zakresu elektrotechniki, astronawigacji i informatyki. Na wypadek, gdyby givin zginął. Stracili już jednego specjalistę od nawigacji oraz komunikacji, jeśli stracą drugiego, nigdy nie uda im się wyrwać z tej przeklętej planety. Ta Przeklęta Planeta - Ray nie nazywał jej w żaden inny sposób. Żadne inne słowa nie oddałyby charakteru tego miejsca.
Rozzk niechętnie zgodził się wyłożyć swoją wiedzę, na dodatek robił to w sposób chaotyczny, skrótowy i skomplikowany. Wielokrotnie Ray prosił go, aby zwolnił, powtórzył lub przeformuował myśl. Mężczyzna spisywał notatki na znalezionym datapadzie, odpowiednio upraszczając naukę givina. Komunikacji i nauki nie ułatwiała im przepaść między poziomem matematyki Rozzka, a Raya. Wiele obliczeń, które normalnie wykonuje komputer nawigacyjny, Rozzk robił w pamięci i tego samego oczekiwał od Silvano, co było niemożliwe. Prowadzili więc ciągły dialog na temat upraszczania i prostowania wiedzy givina.
Stres sprawiał, że Ray uczył się szybko oraz dużo, a wrodzony upór i wielka motywacja sprawiały, że systematyczność a także skupienie mężczyzny były na bardzo wysokim poziomie. Każdego dnia Ray powtarzał notatki, uczył się ich na pamięć. Rozzk często podrzucał mu nowe astronawigacyjne zadania, a nawet dawał rady dotyczące praktycznej służby na stanowisku nawigatora dużych jednostek. Nauczanie pochłonęło givina. Poświęcenie pracy umocniło jego psychikę, ustały nawet ataki paniki, na które cierpiał.


***



Trzeciego dnia przypomniała mu się lista pasażerów, którą Neimoidianin trzymał na swoim datapadzie. Ray wyłączył na chwilę notatki i wrócił do głównego menu. Część opcji była strzeżona hasłem, ale nie lista. Przejrzał ją raz, drugi, trzeci. W manifeście nie było żadnej Trovy. Mężczyzna oparł się plecami o wewnętrzną ścianę drzewa i westchnął głośno.
Nie potrzebował teraz dodatkowych zmartwień. Nie chciał rozwiązywać zagadki pasażera widmo, a przynajmniej nie chciał robić tego teraz. Mimo tej niechęci, ciekawość raz po raz pchała jego myśli w stronę chirurg. Dopóki była przydatna, nie będę jej rozpytywał, pomyślał w końcu i korzystając ze swoich nowych informatycznych możliwości, zaczął grzebać w datapadzie z zamiarem złamania hasła.
Oczywiście, wciąż był początkującym i jego zdolności były raczej nikłe, jednak nikt nie zabroni mu spróbować.


***



Czwartego dnia zebrał wszystkich przy ognisku. Otrzepał kurz i brud z kombinezonu bojowego, nie mógł doczekać się kolejnego deszczu, w którym mógłby się odświeżyć i umyć. Brud powoli zaczynał mu uwierać. Popatrzył po zgromadzonych. Byli w żałobie, byli zmęczeni. Nadzieja z przed kilku dni była jedynie wspomnieniem. Pomimo tego, nie mogli się załamać.
— Jesteśmy już blisko. Zostało nam znaleźć generator i paliwo, a potem możemy naprawiać system komunikacyjny i komputer nawigacyjny. Znowu ruszamy do wraku, dopilnujmy aby była to ostatnia wyprawa, weźmiemy wszystko co dotychczas zebraliśmy i zaczniemy naprawy. Dzisiaj jedzcie do woli, od jutra wracamy do normalnego racjonowania. No i... wypocznijcie i uważajcie na siebie.
— Niech Moc będzie z nami. — dorzucił Choan Hsu, który nawet w najcięższym momencie potrafił utrzymać spokój i pogodę ducha. Wszyscy spojrzeli na echaniego. Jedni z apatią, inni z nadzieją, Ray pytająco. Nie słyszał nigdy o żadnej Mocy, ale jeśli miała im pomóc, niech będzie z nimi po stokroć.

Po kilku godzinach porządnego snu zebrał swoją ekipę. Gamorreanin i Gahrr'akr mieli ich chronić, ughnauty znowu ruszyły po złom, Vlad i Chester po elektrykę, Rozzk oraz Ray wzięli na cel najważniejsze - generator i paliwo do niego. Jeśli uda im się znaleźć te dwa komponenty, natychmiast przystąpią do naprawy uszkodzonego komputera nawigacyjnego oraz anteny komunikacyjnej. Musieli się stąd nareszcie wyrwać!
Ray zamierzał nie spuszczać wzroku z Rozzka. Astronawigator był aktualnie najważniejszą osobą w obozie.


1 dzień: wszyscy pracują przy ostrokole
2 dzień: odpoczynek, nauka u Rozzka (knur, Choan i trando stróżują)
3 dzień: ćwiczenia informatyczne na datapadzie (knur, Choan i trando stróżują)
4 dzień: zebranie ekipy (knur, Choan i trando stróżują)
5 dzień: Ochrona [D]: Knur, Gahrr'akr
Szabrownicy [A]: U1, U2, U3
Szabrownicy [E]: Vlad, Chester
Specjaliści [F]: Givin (paliwo i generator), Ray (paliwo i generatory)

Choan Hsu pilnuje obozu

Racjonowanie pierwszy dzień dowolnie, reszta normalnie.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron