Content

Archiwum

[Esfandia] Negocjując w mroku.

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 31 Mar 2016, o 18:10

Nie musiała długo czekać na pojawienie się Willa. Co ją zdziwiło to fakt, że był sam, bez obstawy, której by się słusznie spodziewała. Było jednak inaczej, co w sumie mile ją zaskoczyło. Przyjęła ubrania z rąk Hunta i gdy ten poszedł pogadać z lekarzem, on przebrała się. Dobrze było włożyć coś czystego. Resztę ubrań zawinęła. Nareszcie mogła opuścić szpital. Czuła się nie najgorzej, przynajmniej fizycznie, bo psychicznie bywało średnio. Nadal męczyły ją koszmary, ale z oczywistych powodów nie chciała o tym rozmawiać nawet z lekarzem.
- Wynośmy się stąd, nie przepadam za szpitalami. - pożegnała doktora i razem z Huntem opuściła szpital. - Z przyjemnością zjem coś porządnego, nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam coś normalnego, co nie było rozlazłą papką.
Podążyła wolno obok mężczyzny, z ręką na temblaku. Porządne zabiegi lecznicze robiły cuda, ale potrzeba było trochę więcej czasu żeby ręka całkowicie wróciła do normy.
- Widzę, że powodzi ci się tu całkiem nieźle. Zastanawia mnie tylko, co cie sprowadziło na kraniec galaktyki? Dobrze wreszcie wiedzieć, gdzie trafiłam.
Spoglądała na ten dość ponury i nieprzyjemny krajobraz i podążyła do taksówki. Chciała uciec z tamtej asteroidy gdziekolwiek i traf chciał, że trafiła tutaj, na tereny Chissów i w dodatku spotkała starego znajomego.
- Mogłabym się ciebie spytać przed czym się ukrywasz, że wylądowałeś aż tutaj, bo domyślam się, że nie przyleciałeś tu w celach naukowych.
Póki co unikała mówienia o to, skąd się tu wzięła i co robiła wcześniej, że była w tak opłakanym stanie. Chyba nawet mimowolnie starała się unikać tego tematu, a póki nikt jej nie pytał, tym było lepiej.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 4 Kwi 2016, o 18:33

Oboje wsiedli do taksówki, a taryfiarz bez pytania doskonale wiedział gdzie ma lecieć. W międzyczasie Saine pozwoliła sobie na potok kilku pytań, przy czym sama raczej nie zdradzała, co się takiego stało, że wyszła z nadprzestrzeni w tym rejonie Galaktyki i na dodatek w takim stanie. Nie mniej Hunt nie miał zamiaru ciągnąć jej za język, gdyż zrobią to agenci biura bezpieczeństwa. Ponadto najbardziej zdziwił go fakt, że kobieta nie domyślała się, czemu archeolog wylądował na granicy Zewnętrznych Rubieży i Dzikiej Przestrzeni.
- Esfandia raczej nie jest zbyt uroczą planetą. Plus jest taki że Imperium tu nie zagląda. Co tu robię? Trochę dziwi mnie twoje pytanie, jakbyś się urwała z innej... galaktyki. I podejrzewam, że moje domysły nie są dalekie od prawdy. - rzekł Will, wyciągając swój datapad z miniprojektorem - No cóż, myślę, że wystarczy jak przeczytasz to. Sporo się działo po tym jak zabrałem stary holoprojektor i datakryształy z naszej wyprawy na Almanię. Przedmioty zostały skradzione, mnie uprowadzono i zmuszono do pracy na Concord Dawn. Tam po dziwnych zdarzeniach znowu dostałem obuchem w łeb i obudziłem się w kosmoporcie. Potem przyjąłem ciekawe zlecenie, które okazało się... atakiem na imperialny galeon. Przez przypadek zostałem jedną z głównych twarzy Rebelii.
- Który podjazd? - przerwał niespodziewanie taksówkarz.
- Na pewno nie frontowy.
- Zrozumiałem, przewidywany czas końca podróży, 4 minuty, 32 sekundy. - odpowiedział mężczyzna, skupiając się na swoich obowiązkach.
- Czy nie przyleciałem tu w celach naukowych? Koniec końców w sumie też pełnię tutaj rolę archeologa-historyka, ale o tym porozmawiamy zarówno po obiedzie jak i twojej konwersacji ze służbą bezpieczeństwa. - dodał Hunt - Nie chcę ciebie niepokoić, ale jeśli odmówisz owej standardowej procedury, to hmm nikt nie będzie cię specjalnie nękał, chociaż Esfandii szybko nie opuścisz. Sama rozumiesz, zarządcy nie chcą żeby ktoś, przypadkowo bądź celowo, zdradził sekrety owej planety.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 4 Kwi 2016, o 20:41

Oboje sporo przeszli, choć mieli za sobą zupełnie odmienne doświadczenia, które mimo wszystko doprowadziły ich w to samo miejsce. Niestety Saine nie orientowała się w obecnej sytuacji i tego, co się dzieje w galaktyce, dlatego domyślała się, że jej niewiedza może się wydawać co najmniej dziwna. Odebrała od Hunta detapad i czytają wiadomości, na jej twarzy pojawił się wyraz niedowierzania. Spojrzała na mężczyznę, jakby ten sobie z niej żartował.
- Naprawdę? - musiała to powiedzieć na głos - Twarz rebelii? W życiu bym się tego nie spodziewała. To, co tu piszą... ile z tego jest prawdą?
Trzeba przyznać, że Will ją zaskoczył i to dość znacznie.
- Jak wspominałam, byłam odcięta od wszelkich informacji, więc nie wiem co się działo, a widzę, że działo się sporo. - spoglądała na mężczyznę uważnie, nie bardzo widząc, co ma o tym myśleć. - Szkoda tych artefaktów, mogły naprawdę wiele wnieść do naszej wiedzy. Możliwe, że już nigdy takich nie znajdziemy.
Zagryzła wargę i odwróciła wzrok. Musiała to wszystko sobie poukładać. Znów spojrzała na ekran urządzenia z lekkim niedowierzaniem. Będzie musiała nadrobić zaległości.
- Będę współpracować, nie jestem wrogiem. Naprawdę znalazłam się tu przypadkiem, być może był to naprawdę szczęśliwy traf. - uśmiechnęła się słabo. - Opowiedziałabym ci wszystko, ale ciężko jest mi ubrać to w słowa. O niektórych rzeczach wolałabym zapomnieć, nigdy ich nie widzieć ani nie doświadczyć. Ciągle mam koszmary.
Zacisnęła usta, tłumiąc emocje. Nawet lekarzowi nie wspomniała o koszmarach, choć może o nich wiedział, jeżeli rzucała się na szpitalnym łóżku. Miała jednak nadzieje, że nie. Miała nadzieje, że z czasem to minie, silne emocje zbledną i będzie mogła zapomnieć.
- Więc jesteś rebeliantem... - pokręciła głową - Ciekawe kim ja zostanę.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 5 Kwi 2016, o 20:42

Hunt sam był zdziwiony reakcją Saine, która także była zaskoczona obecna pozycją Williama. W końcu na pewno znajdował się w czołowej dwudziestce osób poszukiwanych przez Imperium. Jednakże słowa o rebeliancie, rozbawiły Korellianina. Nim zdążył odpowiedzieć kobiecie, oczom Keli ukazał się nie duży, aczkolwiek gustowny pałacyk, do którego podjechali jedną z bocznych alej.
- Porozmawiamy o tym przy obiedzie. - odparł Liam, wysiadając z taksówki. Razem ze swoją znajomą przeszli ścieżyną przez park, okalający budowlę, by skryć się pod jej dachem, tuż przed tym jak pierwsze krople zaczęły uderzać o ziemię. Wnętrze stanowiło przeciwieństwo Esfandii. Było żywe, kolorowe i przede wszystkim przywodziło optymistyczne skojarzenia. Ściany pałacu zdobiły obrazy dawnych mistrzów, a także płaskorzeźby.
- Witaj w posiadłości Stevena McManamana, konesera dzieł sztuk, a zarazem... hmm powiedzmy, że Steve'owi nie jest po drodze z Imperium. - mówił cicho Hunt, przechodząc do kolejnej sali, która okazała się małą jadalnią. Na jednym ze stoliczków Saine mogła zostawić swoje rzeczy, a Will po zawieszeniu wierzchniej garderoby czekał aż kobieta zasiądzie do stołu, na którym już znajdowało się kilka potraw.
- Smacznego. Lepiej dobrze się najeść przed poważną dyskusją. Z tego co wiem to za półtorej godziny, służba bezpieczeństwa chciała by już porozmawiać z tobą. Potem być może poznasz i samego pana McManamana i nie tylko. - kontynuował rozmowę archeolog, raczej nie wchodząc na głębsze tematy.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 5 Kwi 2016, o 21:44

Będzie musiała to wszystko przetrawić. Ona sama nigdy nie miała po drodze z Imperium, ale z drugiej stroni nie wchodziła im w drogę, a nawet zdarzało się, że bywali przydatni. Często przecież pracowała na zlecenie różnych instytucji będących pod pantoflem władzy. Był to dość korzystny układ, choć czasem sama znajdowała się na granicy, gdy dociekała zbytnio prawy w swoich badaniach, albo pracowała na boku, co też się zdarzało, ale nigdy im nie otwarcie nie podpadła. Widząc te nagłówki mogła być pewna, że gdy dopadną Willa, będzie po nim. Dziwiła się, że był tak spokojny.
Dotarli na miejsce, a Saine mogła na spokojnie się rozejrzeć. Odłożyła swój skromny dobytek, resztę miała w statku, którym przyleciała. Chciałaby dostać się do swojego detapada, na którym miała swoje notatki, do których lepiej żeby nikt nie zaglądał.
- Więc jednak coś związanego z twoim zawodem, Will. - uśmiechnęła się słabo. - Nie wiem czy chce go poznawać, ale mnie zainteresowałeś. Nie jestem tylko pewna czy mnie nie szukają. Nie tylko ty zostałeś porwany.
Pamiętała doskonale swoje porwanie, to jak jej przyłożyli i jak wcześniej wzywała pomocy szturmowców. Byli świadkowie, przecież musieli to zgłosić. Wcześniej o tym nie pomyślała, ale miała ważniejsze sprawy na głowie.
Wzięła się za jedzenie, a była potwornie głodna.
- To lepiej wykorzystajmy ten czas, póki jeszcze nikt nas nie niepokoi. Jak na poszukiwanego to nieźle ci się wiedzie, choć to chyba ma posmak trochę taki słodko-gorzki, co? - nie wiedziała jak ugryźć temat. Ani o czym w ogóle mówić. Jej sytuacja była dość niepewna, a Will i tak już jej sporo powiedział, nie obawiał się, że Saine może go zdradzić? Powiedzieć imperium gdzie jest? W końcu nie była powiązana z rebelią, ani z nikim innym. Z drugiej strony znała trochę Willa i pomimo zagubienia i niepewności chyba nie potrafiłaby zadziałać na jego zgubę. Pewnie wszystko się wyjaśni, gdy wreszcie sama będzie wiedzieć na czym stoi.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 7 Kwi 2016, o 13:47

Hunt wybrał pieczeń z banthy okraszoną jakimś nieznanym sosem oraz lokalną odmianą, niezbyt dużych ziemniaków. Oczywiście McManaman mógł pozwolić sobie na bardziej wykwintne składniki, jednak William raz że nie miał królewskiego podniebienia, a dwa nie chciał uchodzić w oczach gospodarza za jakiegoś snoba. Zresztą podobnie jak zarządca planety, Liam miał spory dystans do siebie połączony ze sporą dawką, korelliańskiego poczucia humoru.
- Słodko-gorzki, z przewagą tego drugiego, ale myślę, że to trafne określenie. Mimo to, odkąd tutaj trafiłem moje życie choć trochę zwolniło i stało się spokojniejsze. Przynajmniej nie muszę odwracać się przez ramię czy ciągle kryć twarzy, w obawie przed siepaczami Imperium czy innymi łowcami nagród. - odparł zgodnie z prawdą archeolog, popijając naparem z liście wroshyru - Twoja historia musi być równie ciekawa, o ile nie ciekawsza. Samotna podróż, a raczej ucieczka w DeepWater, bez wsparcia innej osoby. Interesujące i pewnie mrożące krew w żyłach, choć nie powinienem pytać, to czy Imperium i tobie siadło na ogonie? Sprawa tym bardziej zastanawiająca, że mało kto wyskakuje w tym regionie, na szczęście do chwili obecnej nie pojawił się za tobą żaden ogon, więc tutejsza społeczność raczej może spać spokojnie.
Hunt skończył swą wypowiedź, kontynuując konsumpcję klasycznej pieczeni. Choć znajdowali się dziesiątki tysięcy lat świetlnych od centrum galaktyki, to należało przyznać, że tutejszy mistrz kuchni, zna się na swoim fachu wyśmienicie, dobierając odpowiednie przyprawy, czym łechtał kubki smakowe gości.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 7 Kwi 2016, o 18:51

Zagarnęła kawałek pieczeni i kilka innych smakowicie wyglądających przekąsek. Była potwornie głodna, a dawno nie jadła tak dobrego jedzenia. Póki co byli sami, co jej całkiem odpowiadało. Po tym co przeszła znajoma twarz i odrobina spokoju jej się przyda, choć wiedziała, że nie potrwa to długo.
- Rozumiem, ale powiem szczerze, że nie wiem jeszcze co o tym wszystkim myśleć i o tym, czym się teraz zajmujesz, w co się wplątałeś. I w co pewnie ja się właśnie wplątuje... - przyłożyła kubek do ust, spoglądając znad niego na Willa. Miała mętlik w głowie, ale może niedługo wszystko się unormuje, nie wiedziała tylko jak ona na tym wyjdzie.
Przełożyła uszkodzoną rękę, czując wyraźny dyskomfort, ale ból na szczęście był minimalny.
- Nie, Imperium nie miało z tym nic wspólnego poza jedną sytuacją na Kashyyyku. Jak się rozstaliśmy, poleciałam wtedy właśnie tam... trochę się działo, a ostatecznie zostałam porwana przez dwóch narwańców. Próbowałam szukać pomocy u stacjonujących tam szturmowców, ale niewiele mi to dało, tylko postrzał. - to jej coś przypomniało i aż oczy jej się zaszkliły. - Będę musiała ci coś opowiedzieć, o tym, co widziałam na Kashyyyku, ale to przy bardziej sprzyjającej okazji, na pewno cię to zainteresuje.
Właściwie nie tylko to, co się tam działo mogło go zainteresować, ale o innych sprawach na razie nie chciała napomykać. Wszystko to było jeszcze do przetrawienia, a póki co i tak nie było jakiś szczególnie odpowiednich warunków do tego. Hunt był mimo wszystko jedną z nielicznych osób, z którymi mogłaby otwarcie mówić o tym, co widziała, głównie przez wzgląd zarówno na zaufanie, jak i na naukowe i profesjonalne podejście.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 8 Kwi 2016, o 14:10

Hunt konsumując, słuchał co ma mu do powiedzenia Saine. Korellianin nie był głupi i wiedział, że Kela pozostawia sporo niedomówień, specjalnie nie dzieląc się szczegółami. Ostatecznie William nie miał nic do tego, w końcu miał inne zadania na Esfandii, choć nie ukrywał, że widok znajomej twarzy był miłą odmianą, w szarzyźnie planety.
- To pokazuje jak niebezpiecznym zawodem jest archeologia. Ludzie myślą, że grzebiemy w piaskach, kurzach i popiołach wyciągając starocie. Rzeczywistość jest bardziej złożona, ale na razie wychodzimy z niej cało. Tylko czasem życie płata figle, ale trzeba z nim walczyć. - odparł, śmiejąc się mężczyzna - Jestem najedzony, mam nadzieję że i tobie smakowało. Mamy jeszcze pół godziny, także posiłek się spokojnie przyjmie.
Na chwilę do pomieszczenia wjechał droid, który zebrał brudne naczynia i sztućce, a następnie wyczyścił stół, pozostawiając jedynie dzban z napojem i dwie szklanki. Za oknem pogoda była idealnie dopasowana do ogólnego krajobrazu Esfandii. Ciężkie chmury zaniosły się na zachodzie, przynosząc deszcz oraz dosyć chłodny wiatr.
- Kashyyyk, ciekawa planeta z jeszcze bardziej interesującymi mieszkańcami. Dostałaś zlecenie z profesji czy urlop wśród Wookieech? Dziwna jest też ta historia z porwaniem, łudząco podobna do mojej, choć ja straciłem to co znaleźliśmy na Almanii. - podjął dalszą dyskusję Liam - Myślę, że akurat tutaj sprzyjające okoliczności są zawsze. Nie mniej, swoją historię w pełnej wersji powinnaś przedstawić tutejszej służbie bezpieczeństwa. Wybacz, że to powtarzam, ale nikt nie chciałby, żeby w niedalekiej przyszłości pojawiła się tutaj flota Imperium, na czele z Gwiezdnym Niszczycielem. To może wydawać się nieprawdopodobne, ale od losów Esfandii może zależeć życie milionów istnień i wcale nie przesadzam.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 8 Kwi 2016, o 18:25

Jadła w spokoju zapełniając żołądek. Może powinna być względem Willa bardziej szczera, ale pewnie jeszcze na wszystko przyjdzie czas, poza tym czekać ją miało przesłuchanie. Nie uważała siebie za zagrożenie dla tutejszej społeczności, choć rozumiała, że okoliczności w jakich się pojawiły mogły zostać poddane w wątpliwość. Będzie musiała ich uspokoić i zapewnić, że imperium na pewno tu nie wkroczy. Wątpiła, by ktokolwiek miał za nią wkroczyć.
Pokiwała głową, dając znać, że jej też smakowało i odsunęła się trochę na krześle.
- Nie jesteśmy naukowcami siedzącymi na tyłkach w ciepłych gabinetach. - zamilkła, wpatrując się przez moment w okna, za którymi roztaczał się dość ponury krajobraz. Idealnie pasował do jej samopoczucia. Miała nadzieje, że się to zmieni. Spojrzała ponownie na mężczyznę.
- Miało być dość proste zlecenie, ale nie wyszło. Musiałam salwować się ucieczką, a potem było jeszcze ciekawiej. - uśmiechnęła się blado. - Szkoda tych artefaktów, miałam nadzieje je jeszcze kiedyś zbadać. Ale widać taki nasz los, gdy odkryjemy coś niezwykłego, zaraz nam się to wymyka z rąk. A służbom bezpieczeństwa powiem tyle ile trzeba i zapewnię ich, że nie mają się czego obawiać.
Krótki odpoczynek po posiłku i rozmowa mogłyby być przyjemniejsze, ale sytuacja była nadal niepewna, przynajmniej dla niej. Była tu gościem, przynajmniej na razie, bo w każdej chwili mogło się to zmienić. Z drugiej strony wiedziała już, że Will jest powiązany z rebelią, o której istnieniu dopiero co się dowiedziała i że ten świat, albo przynajmniej niektórzy jego mieszkańcy również się w to zamieszani. Nie wiedziała wiele, ale jednak wystarczająco dużo, by mogło to być uznane za groźne.
- Mam nadzieję, że będę mogła liczyć na twoje wsparcie, Will. Przynajmniej przez wzgląd na znajomość - zaśmiała, czując jednocześnie jakby znalazła się w jakimś nierealnym śnie. Nadal wracała do siebie po przejściach i ten spokój, ciepły posiłek i towarzystwo Hunta były wręcz nienormalne. Pewnie niedługo otrząśnie. Musiała.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 8 Kwi 2016, o 23:11

- Masz rację, dużo istot tak postrzega archeologów, ale rzeczywiście ilość niebezpieczeństw jakie na nas czyha na miejscu wykopalisk jest ogromna. Do tego należy dodać nieprzychylną społeczność lokalną bądź miejscowych watażków. - odparł Hunt, a w tym samym czasie do pomieszczenia wkroczyło trzech mężczyzn. Dwóch z nich było rasy ludzkiej, natomiast trzecim był poznany już Chiss Erg'viss'than II.
- Jeżeli pani pozwoli i byłaby tak łaskawa, mielibyśmy parę pytań. Lekarz uznał, że stan jest na tyle dobry, że nie widzi przeszkód, ale oczywiście w każdej chwili będzie pani mogła skorzystać z pomocy medycznej. - rzekł nadzwyczaj uprzejmie niebieskoskóry członek służby bezpieczeństwa - Ponadto, jeżeli będzie pani wygodniej rozmowę możemy przeprowadzić w jadalni. Poza tym, pan Hunt, o ile wyraża pani taką wolę może być obecny przy naszej rozmowie, choć jak wspomniałem zależy to tylko i wyłącznie od pani.
- Pana Gvissta już znamy, natomiast ja nazywam się porucznik Ron Bane, a ten młodszy gość to sierżant Antony Arden. Naszym zadaniem jest rejestrowanie rozmowy i ewentualnie dopytanie o jakieś szczegóły. - wtrącił rosły, rudowłosy facet, mający nie więcej niż 30-lat.
- No cóż Saine, miej to już za sobą. Zapraszam zatem do stołu. - dodał krótko William, jednak sam nie usiadł na krześle, czekając na to, co na temat jego obecności powie Kela.
- Nim zaczniemy, gwoli uspokojenia, chcę powiedzieć, że pani DeepWater został sprawdzony, a wszelkie usterki jakie posiadał zostały usunięte, także proszę być spokojną o własnym środek transportu. - wtrącił raz jeszcze Chiss, w oczekiwaniu na decyzję kobiety.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 9 Kwi 2016, o 19:08

Saine nie zdążyła odpowiedzieć na słowa Hunta, ponieważ chwile potem do pomieszczenia weszły nowe osoby. Kobieta wstała z krzesła trochę niepewnie. Dwóch ludzi i Chiss, którego zdążyła już przelotnie poznać, gdy leżała w szpitalnym łóżku. Skinęła głową, na słowa niebieskoskórego mężczyzny.
- Rozumiem, że chodzi o względy bezpieczeństwa, więc nie ma problemu, odpowiem na pytania. William może zostać, jego obecność mi nie przeszkadza. - rzuciła ulotne spojrzenie na archeologa, nawet lepiej będzie jeżeli zostanie, przynajmniej tak uznała.
Przyjrzała się całej trójce, a zaraz potem ponownie przysiadła się do stołu, nieopodal Willa.
- Cieszę się, że ze statkiem wszystko jest w porządku. - choć wcale nie był jej, a przynajmniej wcześniej do niej nie należał, teraz jednak mogła uznać go za własny. - Ze swojej strony chciałam zapewnić, że nie mają panowie się o co martwić. Moje dość widowiskowe i niespodziewane pojawienie się w tym układzie nie miało absolutnie żadnego związku z Imperium. Ale jak macie pytania, to proszę, postaram się odpowiedzieć.
Atmosfera nie była najgorsza, z pewnością nie było to to samo, co na Almanii, gdy w krzyżowy ogień przesłuchania wzięli ich imperialni oficerowie, wykaraskali się z tego, ale było mało przyjemnie. Tym razem to jednak to tylko ona miała zostać przesłuchana, choć jak sądziła będzie to raczej standardowy protokół, a nie żaden akt oskarżenia.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 9 Kwi 2016, o 22:43

Atmosfera rzeczywiście odbiegała od standardowych przesłuchań. Każdy mógł wybrać swoje miejsce, nikt nikomu niczego nie nakazywał. Jedynie droid, posłusznie wniósł tacę ze zwykłą wodą i pięcioma szklankami. Ron Bane i Antony Arden zgodnie z zapowiedziami, postawili na stole rejestrator.
- Gwoli potwierdzeni, pani Saine Kela, urodzona 43 ABY na Ylesi. Trudni się pani zawodowo archeologią... Cóż za zbieg okoliczności, prawda panie Hunt? - rzekł nadzwyczaj wesoło jak na swoją rasę, Erg'viss'than II.
- Może i tak, ale tylko raz przyszło nam współpracować na Almanii, z mojej inicjatywy. Szczegóły znasz...
- Tak tak. Pani Kelo, powiem prosto. Nie chcemy tutaj nikogo zatrzymywać, ani tym bardziej przetrzymywać. Moglibyśmy spróbować odtworzyć ostatnie wydarzenia z Pani życia, na podstawie zapisów komputera pokładowego i analiz, ale szanujemy czas zarówno pani jak i nasz. - powiedział tym razem, bardziej rzeczowo Chiss - Dlatego byłbym niezwykle wdzięczny, gdyby powiedziała pani gdzie przebywała przed przylotem tutaj, mniej więcej co pani tam robiła i co się stało, ze w takim stanie pojawiła się pani w tym systemie. Czy Imperium było w to zamieszane? A może Łowcy Nagród?
- Gwoli ścisłości, może powiem, że tutaj nie ma cenzury na zjawisko ogólnie określane mianem Mocy. Więc jeżeli w jakikolwiek sposób owa mistyczna energia pojawiła się w pani życiu, w powiedzmy ostatnim tygodniu, też chcielibyśmy o tym posłuchać. - wtrącił porucznik Bane, a sierżant Arden nalał wszystkim wody do szklanek.
- W moim na pewno się pojawiła, jak piłem mocną i cholernie dobrą alderaańską brandy... - burknął w typowy dla siebie sposób William, wzbudzając salwy śmiechu. Korellianin wiedział kiedy należy rzucić żartem dla rozładowania atmosfery, choć ta wcale nie była tak bardzo napięta. Saine musiała przyznać, że nikt nie ciągał jej po urzędach, nikt nie podnosił wobec niej głosu, nie mówiąc nawet o skrępowaniu dłoni. Co więcej, to przedstawiciele służby bezpieczeństwa przyszli do niej, informując, że jeżeli tylko poczuje się gorzej, wezwą lekarza i przełożą wizytę na inny, dogodny termin.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 10 Kwi 2016, o 13:26

Przesłuchanie czas zacząć. Jak dla niej było to zupełnie zbędne, ale nie zamierzała się wykłócać, mieli swoje powody i szanowała to, niezależnie od tego, w jakim obecnie była stanie i jak bardzo chciałaby mieć odrobinę spokoju.
- Tak, wszystko się zgadza, dopowiem tylko, że Ylesia była tylko i wyłącznie miejscem moich narodzin, nie wychowałam się tam. I pracuje na uniwersytecie na Coruscant, na wydziale historii i archeologii, choć większość czasu przebywam raczej w terenie, a nie na salach wykładowych. - odparła krótko i rzeczowo, nie wdając się jednak w szczegóły, które nie miały większego znaczenia. Mimo wszystko te dodatkowe informacje miały pokazać, że chce współpracować i nie ma nic do ukrycia. Taka forma uspokojenia.
Spojrzała na Willa, który się wtrącił. Ich znajomość nie była zbyt głęboka, ale kilka tygodni spędzone na Almanii mogło zrobić swoje.
- Kręgi archeologiczne nie są aż tak szerokie, prędzej czy później każdy zna każdego.
Uśmiechnęła się lekko i poprawiła na krześle, sięgając zdrową ręką po szklankę z wodą. Jeszcze nigdy nie była przesłuchiwana w takich warunkach. W przypadku Imperium nie było mowy o czymś podobnym. Cieszyła ją również informacja na temat tego, że nie ruszali komputera pokładowego statku. Przy okazji będzie musiała usunąć zapis dotyczący wyprawy na tamtą planetę, lepiej dla galaktyki, jeżeli nikt więcej się tam nie zapuści. No i jeszcze jej datapad z notatkami, w prawdzie było ich niewiele, ale mimo wszystko były dla niej ważne.
- Po rozstaniu z Willem, udałam się na Kashyyk, razem z nowym zleceniodawcą. Wyprawa się niestety nie udała i planowałam powrót na Coruscant. Niestety zostałam porwana przez dwóch zbirów, którzy pracowali dla kolejnego zbira, który chciał skorzystać z moich usług, to znaczy znajomości historii. Konkretnie chodziło o starożytną rasę Gree. Zostałam zmuszona do współpracy, odmowa nie byłaby uwzględniona. Znajdowałam się na jakiejś asteroidzie, a której udałam się później na nieznaną mi planetę. To tam właśnie nabawiłam się tych obrażeń. Miejsce okazało się na tyle niebezpieczne, że cała nasza drużyna musiała uciekać... z pięciu osób przeżyłam tylko ja i jeden towarzysz. - zrobiła pauzę, żeby napić się wody. Ręka jej się nieco trzęsła, najwyraźniej powrót do niedawnych wydarzeń mocno na nią oddziaływał, choć starała się to ukryć. - Udało nam się uciec, choć boje byliśmy w bardzo kiepskim stanie. Wróciliśmy na asteroidę, jednak ja zostałam na statku, sama i bez pomocy medycznej. - westchnęła i przymknęła oczy po raz kolejny roztrząsając w myślach to co się stało. - Nie wiem co się wydarzyło. Zasnęłam wyczerpana, a gdy się obudziłam, stacja była martwa. Wszystkie śluzy pootwierane, brak atmosfery i powietrza, najprawdopodobniej wszyscy zginęli, a ja uciekłam. Cokolwiek się tam wydarzyło, nie mogłam tam zostać, poza tym byłam ranna i sama również mogłam zginąć. Mam nadzieje, że tyle wam wystarczy. Wątpię, by ktokolwiek mnie ścigał, czy nawet wiedział o moim istnieniu. Ani Imperium, ani piraci czy gangi czy łowcy nagród.
Zakończyła swoją opowieść, która zawierała jej zdaniem wszystkie najważniejsze informacje, choć nie wątpiła w to, że pewnie będą ją dopytywać o szczegóły.
- Moich ran nabawiłam się w trakcie badań archeologicznych. - popatrzyła na swoją szklankę. - Sama bym się teraz napiła czegoś mocniejszego.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 11 Kwi 2016, o 10:51

Nikt z zebranych nie przerywał Saine w jej opowieści. Nie było natrętnych pytań czy dociekań, nikt nie świecił kobiecie lampką po oczach, ani nie podnosił głosu. Był to najlepszy przykład, że wszystko może odbyć się w cywilizowanych warunkach, chociaż sama Esfandia była na dalekim aucie wielkiego świata. W pewnej chwili Chiss sięgnął do swojej wewnętrznej kieszeni, by wyciągnąć z niej niewielką kartę z chipem.
- To zdaje się wszystko, nie będziemy pani dalej niepokoić. Tutaj karta identyfikacyjna, swego rodzaju ID, jakim posługujemy się a okolicznych sektorach. Oczywiście jeżeli pani chce, może niezwłocznie opuścić planetę, jednak zarówno lekarz jak i ja zalecałbym parę dni odpoczynku. - rzekł spokojnym tonem Erg'viss'than II, podczas gdy pozostała dwójka funkcjonariuszy zabrała sprzęt rejestrujący i cicho opuściła pomieszczenie. Niebieskoskóry po męsku uścisnął dłoń Keli, zamienił kilka zdań z Huntem i również zniknął z pokoju.
- Chyba nie było tak źle. Gdyby ludzie wiedzieli co oferują im przedstawiciele tej komórki, być może szybko porzuciliby imperialne standardy. Tu nikt nikogo nie straszy, nie wprowadza polityki terroru, a główną zasadą jest autonomiczność. - rzekł William, kończąc swoją wodę - Gvisst prosił, by ci przekazać, że lepiej nie świecić ów ID w światach proimperialnych. Raz że nie byłoby ono uwzględnione jako dokument, a dwa sprowadziłoby na ciebie i nie tylko sporo kłopotów. Ale tutaj na Esfandii i w pobliskich sektorach jest przydatne. Gwarantuje ci swobodę i zaufanie ze strony innych. Mnie pozostaje zapytać, jakie są twoje dalsze plany?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 11 Kwi 2016, o 18:10

Powiedziała im dość dużo, choć bez wdawania się w szczegóły i o dziwo o nie nie pytali. Każdy inny zacząłby ją ciągnąć za język i wypytywać dokładnie, wyciągając z niej wszystkie możliwe informacje i kierując się najdrobniejszymi podejrzeniami. W tym wypadku tak się nie stało, a oni widocznie przyjęli jej opowieść bez szemrania. Uwierzyli jej? A może to było jakieś specjalne zagranie? Jej podejrzliwość była czymś normalnym zważywszy na fakt, że do tej pory miała do czynienia tylko ze służbami imperialnymi, a oni mieli zupełnie inne metody przesłuchań.
Rozmowa jednak dobiegła końca. Saine z lekkim zaskoczeniem przyjęła kartę i uścisnęła dłoń Chissa potrząsając głową. Robił na niej spore wrażenie, ale jednocześnie nie byłą pewna, co o nim myśleć.
- Było... inaczej. Nie tego się spodziewałam. - uśmiechnęła się lekko, obracając w dłoni otrzymaną kartę. - Oczywiście będę pamiętać. Mimo wszystko miło z ich strony. Ciekawe czy twoja rekomendacja też miała jakiś wpływ na ich postawę.
Stała się gościem na Esfandii i wychodziło na to, że to nawet nie byle jakim gościem, chyba że takie karty dawali każdemu, a w to wątpiła. Nie chciała jednak drążyć tematu.
- Obecnie nie mam żadnych planów. Jak słyszałeś opuściłam tamtą asteroidę w pośpiechu. Chciałam się udać na Coruscant, ale trafiłam przypadkiem tu. Tak naprawdę to chyba chciałam się dostać gdziekolwiek byleby jak najdalej od tamtego miejsca. A teraz nie wiem jeszcze co zrobię, mogę to wszystko na spokojnie i bez paniki przemyśleć. Już nikt mnie nie goni, chcąc rozerwać na strzępy. - ponownie się uśmiechnęła, ale był to wyjątkowo krzywy uśmiech. Widać było, że stara się traktować swoje przeżycia lekko i z przymrużeniem oka, choć średnio jej to wychodziło. Nie była jak Korelianie ze swoim typowym poczuciem humoru i lekkością ducha.
- Na razie zamierzam skorzystać z gościny i dojść do pełni zdrowia - uniosła nieznacznie swoją uszkodzoną rękę. - Potem się zobaczy, mam nadzieje, że mnie oprowadzisz. A skoro mam tu zostać, przynajmniej przez kilka dni, to chyba będę musiała gdzieś zamieszkać. Wiesz coś o tym? Będziesz musiał mnie oprowadzić i powiedzieć coś więcej o tym, czym się tu zajmujesz. Jeżeli oczywiście możesz o tym mi powiedzieć.
Schowała kartę do kieszeni i wstała z krzesła, żeby rozprostować nogi. Czuła się teraz o wiele swobodniej, choć nadal gdzieś w środku kiełkowała w niej obawa i lekka dezorientacja. Nie była pewna czy powodem były jej ostatnie przejścia czy może co innego.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 11 Kwi 2016, o 23:51

Hunt w gruncie rzeczy został poproszony o krótką notatkę w sprawie Saine Keli, jednak tak jak kobieta się spodziewała, mężczyzna nie napisał w niej nic złego, a wskazał jedynie, że mieli sposobność krótkiej, niespełna miesięcznej pracy na Almanii, poprzedzonej wcześniej spotkaniem kontraktowym w Coronecie, w barze "Cichy Joe".
- Jak widziałaś nie było tak źle. Co do twojego lokum, w chwili obecnej są przewidziane dwie opcje i tylko od Ciebie zależy którą wybierzesz. Pierwsza, zdecydowanie lepsza, to standardowe mieszkanie nieopodal tego pałacu. Kuchnia, dwa pokoje, salon, łazienka, ubikacja i antresolą. Druga opcja, pokój w hmm... czymś w rodzaju hotelu przy kosmoporcie, jednak sama wiesz, że na Esfandii gości raczej nie ma. Oczywiście wybierając opcję hotelową, wszystko będzie opłacone. Zachęcam jednak do skorzystania z wariantu, jaki przedstawiłem na początku. - rzekł spokojnie Will, przedstawiając możliwości jakie miała przed sobą Kela - Sam w tym samym budynku mam swoje lokum, chociaż rzadko z niego korzystam. Częściej nocuję u gospodarza, Steve'a McManamana, gdyż pokój mam kilkanaście metrów od swojej pracowni. Nie ukrywam, że często pracuję do późna w nocy, więc nie opłaca mi się latać między budynkami.
William zaprosił gestem znajomą do drzwi, by przeszli do sporego holu, skąd albo mogli wyjść na zewnątrz albo przejść do innej części pałacu. O dziwo Korellianin nie udał się do wyjścia, tylko wskazał na piętro, gdzie oboje ruszyli schodami do góry. W międzyczasie minęli kilka osób ubranych raczej w sposób formalny. Części z nich Hunt podawał rękę, innym jedynie skinął głową. Na razie nie było czasu na zapoznawanie pani archeolog z innymi osobami przebywającymi w dystyngowanej budowli. W końcu skręcili za róg by znaleźć się za dużymi, dwustronnymi drzwiami, utrzymanymi jednak w skromnej formie, bez żadnej megalomanii.
- Cóż, czas poznać naszego dobrodzieja. - rzekł krótko Hunt, otwierając drzwi. Wewnątrz nad biurkiem stał stosunkowo wysoki mężczyzna, z charakterystycznymi kręconymi włosami, mający na oko 45-lat. Gdy tylko oboje przekroczyli próg, gospodarz skierował się ku nim, ze szczerym uśmiechem.
- Steven McManaman, miło mi panią poznać. - powiedział zarządca planety, ściskając dłoń Saine, a następnie Williama - Miło widzieć, że wraca pani do formy. Pan Hunt mówił mi, że się znacie. Nie ukrywam, że pomogło to w weryfikacji. Zapewne zdążyła pani zorientować się w sytuacji, bezpieczeństwo dla Esfandii i lokalnych sektorów to podstawa. Swoją drogą proszę spojrzeć na stół, chyba coś co może panią zainteresować.
McManaman wskazał na ogromny, klasyczny, drewniany stół, na którym spokojnie mogłyby znaleźć się wielkie, taktyczne mapy. Oprócz nich, leżała na nim blisko półtorametrowa rzeźba przedstawiająca jakiś monument, natomiast o ścianę oparty był krajobraz, z jakiejś tlenowej planety, bujnie porośniętej lasem. Być może dla kobiety owe widoki były znajome.
- Tak, tak oba dobra kultury, bo tak mogę o nich mówić, pochodzą z Ylesi. Pierwszy przedstawia zniszczony już monument religijny z 500 roku BBY. Sama rzeźba powstała około 260 roku BBY. Natomiast obraz przedstawia jeden z lasów okalających Miasto Pokoju, pędzla słynnego Gior-Dor Sama. Kto by pomyślał, że ma on przeszło 300 lat. Moje nowe nabytki.
- Nie jestem aż takim ekspertem jeżeli chodzi o obrazy, ale z tego co wiem, spora część dzieł Sama, została zniszczona podczas jednej z ostatnich bitew wojny Republiki z Imperium, koło 36 ABY. - wtrącił Hunt doceniając wartość oglądanych przedmiotów.
- Nie byłbym aż tak pesymistyczny w wyrokowaniu co zostało bezpowrotnie stracone, a co przeszmuglowane przez zdolnych najemników. - odparł z błyskiem w oku Steven - Proszę wybaczyć nietakt. Powinienem od razu zapytać, czy czegoś pani w najbliższych dniach potrzebuje? Mieszkanie i opieka zdrowotna jest oczywista, ale czy coś poza tym?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 12 Kwi 2016, o 19:53

Już było po wszystkim, ale właściwie Saine nie wiedziała co dalej.
- Pójdę za twoją radą, choć pewnie długo nie zabawię na planecie, ale kto wie. - uśmiechnęła się lekko. - Coś mi mówi, że niedługo mi go przedstawisz.
Nie miała jeszcze planów na najbliższy czas i pewnie jej decyzje skrystalizują się niedługo. Podobnie jak za niedługo pozna tego całego McManamana. Opuścili salę, a kobieta szła za razem z Willem i kierując się jego wskazówkami. Sądziła, że będzie chciał ją zaprowadzić do tego jej tymczasowego loku, jednak nie opuścili pałacu. Sane rzuciła mu tylko zdziwione spojrzenie, ale nie wnikała, pewnie miała się przekonać niedługo. Po drodze spotkali kilka osób, które Hunt musiał już znać. Zanim doszli na miejsce domyślała się dokąd jest prowadzona, a Will to jeszcze potwierdził.
Po wejściu do kolejnego pokoju, Saine od razu rzuciła się w oczy postać dość wysokiego mężczyzny, natomiast w drugiej kolejności dostrzegła dzieła sztuki.
- Miło mi poznać, cieszę się, że w tak niemiłych okolicznościach trafiłam akurat tutaj. Miałam sporo szczęścia. - odparła puszczając dłoń mężczyzny.
Jej wzrok powędrował na dzieła i od razu zastanowiło ją, czy zebranie ich w tym miejscu i pokazanie jej miało jakieś konkretne znaczenie. Tak się akurat złożyło, że zgromadzone to przedmioty pochodziły z jej rodzimego, choć mimo wszystko nieznanego jej świata. Na Ylsi nie była ani razu, choć korciło ją wielokrotnie. Podeszła bliżej, uważnie przyglądając się dziełom.
- Will ma rację. Też nie jestem specjalistką akurat z tego kierunku, ale o ile pamiętam, tak rzeczywiście było. Wielu historyków sztuki ubolewało nad ich utratą. - spojrzała na McManamana. - Widzę, że jest pan specjalistą w gromadzeniu dzieł powszechnie uważanych za zniszczone. I ma Pan znakomity gust. - spoglądała na obraz z widokiem planety swoich narodzin, zaraz potem ponownie spojrzała na starszego mężczyznę. - Nie, niczego mi nie potrzeba, mam wszystko, a nawet więcej niż mogłabym się spodziewać. Bardzo dziękuję za przyjęcie mnie i udzieloną mi pomoc. Nie wiem, jak mogłabym dziękować za uratowanie życia.
Zerknęła na stół, na znajdujące się na nim przedmioty, a także na płótno. To co tu widziała było warte niemały majątek, a na czarnym rynku wręcz fortunę.
- Widzę, że Willowi trafiła się praca w niezwykłym miejscu i z dostępem do prawdziwych skarbów. - spojrzała na Willa z uśmiechem.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 12 Kwi 2016, o 23:49

McManaman znowu szczerze się roześmiał słysząc wzmiankę o pracy Hunta. Sam Korellianin również się uśmiechnął. W końcu w porównaniu z wypadem na gwiezdny galeon "Black Hole" czy z krótką współpracą, z Deandrą Shelley, jego obowiązki na Esfandii były niesamowicie przyjemne. W końcu Will mógł robić to co lubił i na czym się naprawdę znał.
- Cóż, nie złożył jeszcze wypowiedzenia więc chyba nie jest źle. - odparł w końcu Steven.
- Zanim przebrnę przez wszystkie katalogi, które czasem wzbogacają też nasi wspólni przyjaciele z okolic Csilli, zabraknie mi żywota. - rzekł Liam - Nie marudzimy więcej, dziękuję za poświęconą chwilę.
- Nie ma problemu, cała przyjemność po mojej stronie. Swoją drogą, wieczorem przyjdzie raport z Zordo's Haven. - odpowiedział nieco poważniej gospodarz, kierując ostatnie zdanie do Williama.
- Zajmę się tym, do zobaczenia.
McManaman choć na to nie wyglądało, był niezwykle zajętym człowiekiem. Co więcej swój czas przede wszystkim poświęcał na sprawy natury polityczno-ideologicznej, natomiast wszelkie minuty oddane dobrom kultury czy artefaktom był tak naprawdę nielicznymi chwilami. Hunt doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo stresującą pozycję zajmował Steven, choć wcale nie dawał tego po sobie poznać.
- Mam ogromny szacunek do tego człowieka oraz do tytanicznej pracy jaką wykonuje. Poza tym potrafił zdobyć potężnych sojuszników. Imperium nawet nie zdaje sobie sprawy z pewnych rzeczy. - rzekł Korellianin po opuszczeniu biura zarządcy Esfandii - Mniejsza o to. Chcesz zobaczyć swoje mieszkanie czy może potrzebujesz konsultacji lekarskiej? Kolacja w pałacu będzie podana za półtorej godziny, mniej więcej, ale zawsze można zjeść na mieście albo już u siebie. Potem niestety będę musiał ciebie zostawić do rana, obowiązki wzywają. Jeżeli zechcesz zorganizuje ci ciekawe towarzystwo.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez Saine Kela » 13 Kwi 2016, o 18:52

Czyli jednak za tym spotkaniem nic się nie kryło. Najwyraźniej Saine była mocno przewrażliwiona, co zważywszy na jej ostatnie przeżycia nie byłoby niczym dziwnym i nadzwyczajnym. Mimo wszystko nie czuła nadal zbyt pewnie i choć nie mogła narzekać i miała pełną swobodę, opiekę i wszystko co potrzeba, to jej umysł wciąż był w fazie aktywności na czas zagrożenia. Musiała skarcić samą siebie za te głupie reakcje.
- Miło mi było Pana poznać, mam nadzieje, na ponowne spotkanie.
Krótkie spotkanie i równie krótka wymiana zdań dobiegła końca. Saine mogła poznać swojego dobroczyńcę, choć nie była pewna czy tak może go właśnie nazywać. Nie roztrząsała tego jednak i wraz z Willem po pożegnaniu opuścili pomieszczenie. Kela z oczywistych względów nie mogła nie być pod wrażeniem, szczególnie tej pokazowej próbki zbioru dzieł sztuki. Niezwykle cennych dzieł sztuki.
- Musisz mi niezwykle ufać, skoro mówisz mi o tym wszystkim tak otwarcie. Ale masz rację, wiesz przecież jaki jest mój stosunek do panującej władzy.
Miała dość neutralny stosunek, nie była miłośniczką imperium, ale i nie wyobrażała sobie stawać przeciwko nim, kierowała się własnymi zasadami i ideologiami starając się jedynie nie nie narażać zbytnio władzom.
- Nic mi nie jest, nie potrzebuje lekarza, co najwyżej odpoczynku. A poza tym, po tym co widziałam, chętnie dowiedziałabym czym konkretnie się zajmujesz, jakiegoś specjalnego towarzystwa też nie potrzebuję. - uśmiechnęła się lekko, zastanawiając nad tym, co będzie ją czekało następnie.
Właściwie powinna odpocząć i jakoś się uspokoić po tym wszystkim, ale czuła, że nie dałaby rady przesiedzieć sama w pokoju ileś godzin. Po prostu by zwariowała, musiała coś robić, czymś się zająć.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Esfandia] Negocjując w mroku.

Postprzez David Turoug » 13 Kwi 2016, o 23:37

Hunt zaprowadził Kelę do jej kwatery. Mieszkanie było przestronne i tak jak William opowiedział, składało się z dwóch pokojów, salonu, łazienki, ubikacji, kuchni i holu. Około 100 metrów kwadratowych spokojnie wystarczyłoby dla czteroosobowej rodziny, a co dopiero dla jednej pani archeolog.
Saine miała dostęp do lokalnego HoloNetu, a także do wersji galaktycznej, choć niektóre informacje docierały na Esfandię ze sporym opóźnieniem. Liam zerknął na chronometr, uznając, że ma jeszcze chwilę, by poświęcić czas znajomej.
- Cóż przede wszystkim doglądam tych wszystkich dzieł sztuki. Oceniam stan, kataloguje, choć tak naprawdę robię to hobbystycznie i nie jest to mój obowiązek. Raczej przyjemność. - odparł szczerze Hunt, choć nie do końca ubrał to ładnie w słowa - Mój priorytet jest nieco inny i wiąże się z organizacją prowadzoną przez Steve'a i jego znajomych. Nie do końca mogę o tym mówić, dlatego nie będę ściemniał czego ja tutaj nie robię. Życie jest niebywałe, możemy mieć plany, a i tak los wiele weryfikuje. Rodzice, szczególnie ojciec liczyli, że zrobię karierę w Imperium. Myśleli, że wstąpię do specjalnej jednostki zajmującej się dobrami kultury, artefaktami i tak dalej. No cóż, a wyszło na przekór. A teraz wszystko się tak ułożyło, że jestem gdzie jestem. Też nie jestem zwolennikiem obecnego reżimu, ale nie powiedziałbym że stanę się poniekąd członkiem organizacji zwalczającej ten system. A jakie są twoje najbliższe plany?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron