Content

Archiwum

[Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Mistrz Gry » 16 Mar 2020, o 19:29

Jakiś czas później uruchomiono napęd podświetlmy a jeszcze później przygotowano hipernapęd. Statek był gotowy do skoku; jednak wymagało to usunięcia wszelkich blokad bezpieczeństwa jakich wymagał główny komputer. Ten zresztą i tak miał możliwości obliczeniowe na poziomie droida-generatora. W końcu statek skoczył w nadprzestrzeń z charakterystycznym spazmem.
Statek ruszył kierunek Lucre hulk. Piszecie dalej aż do momentu wyjścia z nadprzestrzeni. Nantel czujesz pustke w Mocy. Daesh... A ty czujesz moc
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Daesha'Rha » 17 Mar 2020, o 21:44

Twi'lekanka na kolanach zbliżyła się do Nantela i powierzchownie go obejrzała. Żadne z nich nie ucierpiało fizycznie, ale to, co wydarzyło się w ich głowach, zmieniło ich na zawsze.
Nantel oddychał, ale bardzo płytko. Był blady i spocony - prawdopodobnie zaczynał gorączkować.
Daesha'Rha podniosła głowę, żeby sprawdzić wskaźniki na zbiorniku z Toblerem, a po upewnieniu się, że stan jej przyjaciela wrócił do jako takiej normy, wsunęła ramię pod plecy Nantela i z trudem uniosła mężczyznę, a właściwie jego tułów.
Z jeszcze większym trudem ułożyła Nantela w wolnej kapsule medycznej i poleciła programowi monitorowanie jego funkcji życiowych. Urządzenie zameldowało, że pacjent jest w bardzo dobrym stanie, ale Daesha'Rha wiedziała, że pewnych ran nie opatrzy nawet najlepszy sprzęt w całej Galaktyce.
Ona sama usiadła na posadzce pod kapsułą, kiedy przez statek przeszło drżenie, a zaraz potem jednostka skoczyła w nadprzestrzeń. Twi'lekanka usłyszała okrzyki radości dobiegające gdzieś z korytarza. Wpatrując się w przemykające za iluminatorem rozmyte światła gwiazd, wróciła myślami do walki.
Wyglądało na to, że wygrali. Ona, Nantel i... Nadia. Właściwie to chyba dzięki jej poświęceniu udało się pokonać tę Istotę. I to jej strata była dla Nantela ciosem, który doprowadził go do takiego stanu. Daesha'Rha obawiała się, że jeśli nikt mu nie pomoże poradzić sobie z tą stratą, mężczyzna stoczy się w czarną otchłań rozpaczy.
Rozmyślając tak nad stoczoną walką i obmyślając ewentualną pomoc dla Nantela, Daesha'Rha poczuła delikatny ucisk w piersi. Najpierw pomyślała, że to żołądek, ale po chwili delikatnie gniotąca siła jakby pękła i rozlała się po ciele ciepłą falą. Było to podobne do uczucia, którego doświadczyła w walce z Istotą, kiedy Nantel używał... czegoś, co dodawało jej sił. Twi'lekanka zrozumiała nagle, jakby dzięki temu uczuciu, jak trzeba pomóc Nantelowi. Wstała szybko, a wtedy przed oczami stanął jej obraz kobiety z długimi brązowymi włosami rozwianymi na wietrze. Kobieta uśmiechnęła się do niej i dotknęła jej dłoni. Daesha'Rha usłyszała w głowie głos. "Będę przy nim". I tyle. Wizja rozwiała się, a całe zajście trwało dosłownie ułamek sekundy.
To uczucie, które pojawiło się w niej, było obce, ale kojące. Pozwoliło się uspokoić, przywiodło do dobrych i pozytywnych myśli, niosło otuchę. To było coś, czego potrzebował Nantel.
Twi'lekanka wyłączyła program kapsuły i zaczęła cucić mężczyznę. Minęła chwila, nim ten otworzył oczy - powieki widocznie mu ciążyły, a on sam był zbyt słaby, by choćby unieść głowę.
- Nantel, wróć do nas - powiedziała Daesha'Rha, niepewna, czy mężczyzna ją słyszy - Jestem tu przy tobie. Żyjemy, Nantel. Uratowaliście mnie. Ty i Nadia. Nantel, proszę cię, nie poddawaj się, wróć do mnie, słyszysz? Widziałam Nadię, Nantel. Powiedziała, że będzie z tobą.
Przemawiając do niego Daesha'Rha z całej siły pragnęła, by i on poczuł to ciepło i otuchę, której doświadczała ona. Miała nadzieję, że przynajmniej jej słowa tchną w niego trochę życia.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Nantel Grimisdal » 18 Mar 2020, o 16:35

Nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje. Z drugiej jednak strony, ta myśl straciła dla niego znaczenie. Czuł się pusty, złamany. Miał siły podnieść swoją rękę, czy nogę, otworzyć oczy, czy zaczerpnąć oddechu, ale czy miało to sens? Wszystko wydawało mu się takie... niepotrzebne. Bo po co? Wszechświat tak naprawdę był pusty.
Otworzył lekko oczy. Zobaczył za mgła jakąś zieloną postać. To ta twi'lekanka. Daesha? tak chyba miała na imię. Czyli ja uratowali. On i... Nadia. Nawet myśl o jej imieniu wywoływała ból w miejscu, którym była cząstka jej duszy. Normalnie Nantel przewróciłby się na bok, by nie ogladać twi'lekanki wywołującej przykre wspomnienia, ale nawet tego mu się nie chciało. Czuł się bezsensownie. Była tylko pustka, choć miał wrażenie, że gdzieś go wzywa.

***

Do sali medycznej wkroczył jeden z żołnierzy rebeliantów. Daesh'a podniosła głowę znad ciała nantela, by na niego spojrzeć. Na tyle, na ile mogła, rozpoznała tego, który chyba dowodził pozostałymi. Joker. Tak na niego wołali.
- Statek jest w stanie lecieć. Plan Nantela zadziałał, naprawy pomogły. Obraliśmy kurs na bazę rebeliantów, którą jest Lucrehulk. Tam będą mogli się zająć wami wszystkimi. Twoim przyjacielem też jak sądzę.
Dowódca żołnierzy był bezpośredni. Nie tracił też czasu na rozbudowane tłumaczenie wszystkiego. Zatrzymał jednak wzrok na Nantelu leżącym prawie bez zmysłów w kapsule medycznej.
- Czy jesteś w stanie wyjaśnić mi, co tutaj się stało? Ta starucha, która tu pomaga i jej wnuczka mówiły, że działy się tu dziwne rzeczy. Przez cały ten czas, jak byliśmy poza statkiem łatając dziury. Potrzebujemy go, bądź co bądź, jest naszym dowódcą.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Daesha'Rha » 18 Mar 2020, o 21:51

- Ja... chyba sama nie do końca wiem, co tu się stało - Daesha'Rha uśmiechnęła się głupkowato, bo pytanie tak ją zaskoczyło, że nie umiała wydusić z siebie nic mądrzejszego.
- Byliśmy z Nantelem w... jakimś transie - zaczęła tłumaczyć - Pomógł mi w walce z czymś, co siedziało w mojej głowie, jakby złym... duchem? Nazywał to Mirax, czy jakoś tak. Potem przyłączyła się do nas kobieta, Nadia, i poświęciła się w walce. Była dla niego... kimś bliskim. Wydaje mi się, że umarła. A Nantel popadł w apatię. Spróbuję utrzymać go przy życiu, ale nie wiem, czy uda mi się go z tego wyciągnąć.
Joker patrzył się na nią jak na wariatkę i wyglądał, jakby zastanawiał się, czy aby on sam nie zwariował. Podszedł jednak do kapsuły i spojrzał na Nantela, który otworzył już oczy i wpatrywał się nimi w powałę.
- Może na Lucrehulku mu pomogą - powiedział - Nantel, trzymaj się chłopie. Potrzebujemy cię.
Joker wyszedł. Musiał teraz sam ogarnąć ten latający burdel, przynajmniej do momentu zadokowania na Luckrehulk.
Daesha'Rha zwróciła się natomiast do Nantela:
- Widzisz? Jesteś tu nam potrzebny. Widzę, że jest ci ciężko i wcale nie mówię, że będzie lepiej. Ale nie możesz się tak po prostu poddać. Weź się w garść, do cholery. Pamiętasz, co mi mówiłeś, to o złej Mocy? Że wchodzi w człowieka, kiedy przydarzy mu się coś strasznego. Ja to już przeżyłam, a ty nie możesz się temu poddać. Pamiętasz? Miałeś pomóc mi się uwolnić od złej energii, nie daj jej się obezwładnić.
Dla podkreślenia swoich słów złapała go za rękę. Jeszcze dwie godziny wcześniej miałaby problem, żeby z takim opanowaniem i otuchą podchodzić do sytuacji, ale po walce coś się w niej zmieniło. Czuła, że już nigdy więcej nie podda się złym myślom tak, jak kiedyś.
- Nantel, pomyśl sobie o czymś miłym. Pomyśl o Nadii, o tych chwilach, kiedy wygrałeś. Pomyśl, że ona jest obok ciebie, cały czas. Nie widzimy jej, ale ona czuwa nad tobą. Pomyśl, że w głowie zawsze będziesz mógł do niej wrócić. A teraz żyj. Okaż siłę i wróć do nas.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Nantel Grimisdal » 20 Mar 2020, o 12:44

Nantel leżał i zdawał się słyszeć jej słowa, ale czy słuchał? Jego oczy nadal wpatrzone były beznamiętnie w pustkę, która tylko on widział. Oddychał, czasem któryś jego mięsień drgnął, ale to były wszystkie oznaki jego życia. W głębi swojego umysłu słyszał skądś jakieś wołanie, ale było takie odległe...

***

Po tym jak wydał rozkazy i dopilnował, by ta stara łajba trzymała się kursu na Lucrehulk, Joker postanowił raz jeszcze zajrzeć do sekcji medycznej, by sprawdzić, co z Nantelem. Gdy tam dotarł, spotkał krzątająca się przy reszcie rannych stara kobietę i jej wnuczkę, które na jego widok pokręciły znacząco głowami. Co mu się, kurwa, stało? - ta myśl nie dawała byłemu żołnierzowi Imperium spokoju. Gdy podszedł do miejsca, w którym leżał, rzeczywiście zobaczył, że nie ma żadnych oznak poprawy. Aparatura wskazywała, że z jego ciałem jest wszystko w porządku, oczywiście poza ranami, które miał już wcześniej, ale umysł najwyraźniej nie działał. Joker widywał już coś takiego, chociaż zgadywał, że to nie do końca jest to samo. Niektórzy żołnierze również na skutek bitewnego szoku popadali w takie odrętwienie. Nie znał metody na leczenie czegoś takiego.
Wsparta o kapsułę medyczną obok Nantela leżała śpiąca twi'lekanka. To ją ratował ten człowiek. Musiała być ważna. W każdym razie wycierpiała sporo, a to, co robili musiało zmęczyć ja równie mocno. Joker delikatnie dotknął jej ramienia.
- Ej, zielona. Obudź się. Do Lucka mamy jeszcze kilka godzin lotu. Tutaj niewiele mu pomożesz, idź się połóż do kajuty. Jak dolecimy, opowiesz wszystko Jainie albo komuś z jej ludzi. Oni już się zajmą Nantelem, też potrafią w te dziwne sztuczki.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Daesha'Rha » 22 Mar 2020, o 23:16

- Chyba masz rację - odparła Jokerowi - Przyda mi się trochę snu.
Dopiero kiedy wstała poczuła zmęczenie, które opadło na nią niczym ciężki całun. Wychodząc, położyła jeszcze dłoń na zbiorniku z Toblerem.
- Trzymaj się - szepnęła - Będziemy żyć.
Poleciła jeszcze staruszce zwrócić uwagę na Nantela, po czym udała się do swojej kajuty.
Zanim zasnęła, kręciła się jeszcze niespokojnie na koi. W snach przyszły do niej wspomnienia domu. Znowu była z rodzicami, na rodzinnej farmie w Krainie Jezior. Jednak na widok matki i ojca nie poczuła żalu ani tęsknoty, lecz otuchę. Jakimś tajemniczym sposobem odczuła pewność, że dwójka Twi'leków znalazła się właśnie w takim miejscu - spokojnym, podobnym do domu. Wśród falującego morza traw i błękitnych wód jezior Nabat'Rha i Alema'Rha odnaleźli spokój.
Przebudziła się parę godzin później. Skok nadal trwał; słyszała poruszenie na korytarzu, widocznie pasażerowie przygotowywali się do opuszczenia statku.
Wstała powoli, zwalczając zawroty głowy. Czuła się dobrze - była spokojna i jakby... pogodzona z tym, co się wydarzyło. Jednocześnie ta tajemnicza siła, która nie pozwalała zapaść się jej w poczucie winy i mroczne wspomnienia napawała ją swojego rodzaju... niecierpliwością na myśl o przylocie w nowe miejsce. I tylko na chwilę poczuła ukłucie pod mostkiem, kiedy przypomniała sobie swój dom na Naboo.
Poszła do mesy poszukać czegoś do jedzenia. Przypomniała sobie, że dawno nie jadła porządnego, ciepłego posiłku i od razu poczuła ssanie w żołądku.
W mesie nie było zbyt dużo ludzi - kręciły się dwie głodne osoby, dlatego Daesha'Rha sama nałożyła sobie porcję obiadu, wydawanego prawdopodobnie przed kilkoma godzinami i usiadła pod iluminatorem. Postanowiła zjeść w spokoju i udać się z powrotem do ambulatorium, żeby tam zająć się Toblerem i pozostałymi rannymi w momencie przylotu.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Nantel Grimisdal » 25 Mar 2020, o 01:05

Joker, po tym jak obudził Daeshę, przeszedł się do reszty swoich ludzi, którzy lizali rany. Mieli przydziały w kajutach oficerów, co powinno się im przysłużyć. W duchu dziękował za to, że ktoś zajął się tym olbrzymem Treckiem. Był cennym członkiem oddziału, istny taran. Nie chciał go stracić. Po tych wizytach, mógł już wrócić na mostek. W sumie niewielka część statku była utrzymywana przez nich w zdatności do życia, więc nie miał, gdzie łazić bez celu.
Na miejscu wysłuchał raportu z maszynowni. Wszystko tam trzeszczało i przegrzewało się, ale dostał zapewnienie, że nie zostaną sprasowani na miazgę podczas wychodzenia do podświetlnej. Pozostali z obsługi, którzy uwijali się przy kilku działających komputerach, wspomaganych przez droida, również nie wykazywali oznak zdenerwowania. Wyglądało na to, że najgorsze mieli już za sobą.
- Co z dowódcą? Jednak pogorszyło mu się po tych starciach w hangarze? nieźle ukrywał, w jakim jest stanie - zagadał do niego sternik.
- Nie, to nie to. Od zwykłych ran to by się wylizał. To jakieś te ich moce, tych jedi...
- Żartujesz?! Przecież to bajki dla dzieci!
- Własnie nie, oni istnieją naprawdę. Jak dolecimy spotkasz się z Jainą, ona im teraz przewodzi. A Nantel musiał walczyć z czymś, co przechodzi nasze pojęcie. Widziałem to już na Gamorrze. Ufam mu, z niezłego syfu nas tam wyciągnął.
- No to oby mu ta Jaina pomogła. Właśnie dolatujemy. Wychodzimy z nadprzestrzeni za niecała minutę. Tym złomem nieźle szarpnie, oby się nie rozleciał.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Mistrz Gry » 5 Maj 2020, o 15:58

Statek ostatecznie wyszedł z nadprzestrzeni. Standardowemu zagięciu przestrzeni i pojawieniu się w tym miejscu statku towarzyszyła tym razem świetlna eksplozja i rozrzucenie po kosmicznej okolicy mrowia części i szczątków, które musiały odpaść od więziennego transportowca. Kadłub statku był osmalony i nikt - absolutnie nikt w galaktyce - nie uwierzyłby, że tak dziurawym wrakiem da się wykonać skok w nadprzestrzeń i i w dodatku wyjść z niej żywym. Nantelowi i jego kompanom udało się to.
Niemalże w sekundzie po pojawieniu się frachtowca łączność z nim nawiązał majestatyczny i spokojny lucrehulk "Duch", który spokojnie wisiał sobie w przestrzeni. W porównaniu do więziennego transportowca ta stara i wiekowa nemoidiańska jednostka lśniła nowością niczym świeżo wypuszczona z kosmicznej stoczni.
- Tu Caleb Quade, kapitan "Ducha" - odezwał się głos z głośnika - meldujcie się. Meldujcie się, nim zmuszeni będziemy użyć siły.
Jakby w reakcji na te słowa wrota hangarów "Ducha" zaczęły się otwierać a rozliczne działka stacjonarnej obrony zaczęły namierzać wrak.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Nantel Grimisdal » 5 Maj 2020, o 22:01

Dom, w końcu dom. No tak przynajmniej myśleli teraz o wysłużonym, choć przywróconym do sprawności lucrehulku. Jego widok był uspokajający. Joker do ostatniego momentu wyjścia z nadprzestrzeni nerwowo ściskał brzeg panelu przed sobą. Gdy tylko okazało się, że nie zostali rozerwani na kawałki, a tylko odpadły im teraz już niepotrzebne części, ruszył biegiem do hangaru. Komunikacja na tym statku po wszystkich ich przygodach nie działała, ale był na to przygotowany. W końcu nic na tym statku nie działało poprawnie. W hangarze czekał już przygotowany jeden z promów imperialnych. Nie nadawał się do wezwania pomocy wcześniej, ale komunikacja krótkiego zasięgu była jak najbardziej w jego mocy. Został tez przygotowany, by dało się go wypchnąć z doku, jakby jeszcze coś miało nie zadziałać.
Gdy tylko prom znalazł się w przestrzeni kosmicznej, a przez iluminatory jego pilot dojrzał wylatujące myśliwce z hangarów lucrehulka, spróbował nawiązać z nimi łączność.
- Tu Joker, tu Joker. Odbiór. Przywozimy transport z Hoth One. Przeszliśmy ciężkie walki, dużo poszło nie tak. To długa historia... Mamy rannych, zabitych, ale też większość więźniów. Nantel jest... ranny. Powtarzam, potrzebujemy pilnej pomocy. Przesyłam kod rozpoznawczy. Odbiór!
Po chwili nadał komunikat ponownie. Pozostawało mu obserwować, czy wiadomość dotarła i czy w końcu byli bezpieczni. tego tylko brakowało by po tym całym bagnie zestrzelił ich ktoś ze swoich.
Natomiast na zniszczonym transportowcu Nantel nadal pozostawał pogrążony w swym dziwnym letargu...
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Mistrz Gry » 6 Maj 2020, o 16:18

- Joker? Kim jest Joker? - Głos kapitana wyrażał szczere zdziwienie ale już po chwili "odnalazł się" - Kurwa, wiem. Wybacz mi. Szykujemy do Was obstawę. Myśliwce poprowadzą Was do hangaru. Bezpiecznego lotu.
Po tym dość dziwnym powitaniu ze strony kapitana nastąpiła zmiana w zachowaniu myśliwców. Prawie od razu odstąpili od formacji bojowej rozstępując się na boki i lecąc równolegle do kursu promu zmierzali na jego spotkanie i przyjęcie.
Lucrehulk rósł w oczach. Rebeliancki okręt, zwiastujący wytęskniony odpoczynek i bezpieczeństwo, był coraz bliżej.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Daesha'Rha » 7 Maj 2020, o 21:48

Daesha'Rha obserwowała wyjście z nadświetlnej z iluminatorów w ambulatorium. Upewniwszy się wcześniej, że wszyscy ranni znajdują się w stanie przynajmniej stabilnym pozwoliła sobie i dwóm pomagającym jej kobietom na chwilę odpoczynku.
Kiedy myśliwce przystąpiły do eskorty, wszyscy odetchnęli z ulgą. Oto, po długiej i niebezpiecznej podróży, mogli odpocząć. Wreszcie ktoś inny miał przejąć na siebie, przynajmniej na chwile, zmartwienia załogi.
Daesha'Rha z zaciekawieniem obserwowała myśliwce, jednak to lucrehulk wzbudził jej podziw. Okręt był ogromny i rósł z każdą chwilą. Twi'lekanka powtarzała sobie, że nie może być już większy, ale musiała weryfikować swoje zdanie z każdą minutą zbliżania się. Miała wrażenie, że przed ich statkiem unosi się kosmiczne miasto.
Westchnęła tylko na wspomnienie zieleni Krainy Jezior. W przestrzeni i na widok szarego, metalowego giganta odczuła nagle dotkliwiej brak kojącego koloru, zdobiącego jej własną skórę.
Kiedy rozpoczęła się procedura lądowania, Daesha'Rha wróciła do Nantela. Nadal leżał na plecach, wpatrując się w sufit, jakby była to ostatnia czynność, na którą postanowił przeznaczyć siły. Twi'lekanka nie wiedziała już, jak inaczej mu pomóc. Próbowała jeszcze do niego przemawiać, pocieszać, że odnaleźli schronienie, ale mężczyzna pozostawał głuchy na jej słowa. Oczy miał wilgotne i podkrążone, jakby płakał godzinami bez jednej łzy.
Mimo to Daesha'Rha czuła nadzieję. W końcu na lucrehulku ktoś będzie musiał wiedzieć, jak mu pomóc. Cieszyła się też, że Tobler wytrwał do tego momentu. Wierzyła, że z momentem zejścia na pokład okrętu ktoś przejmie brzemię jej zmartwień i zaopiekuje się Gunganinem. Wreszcie poczuła ulgę, poprzedzoną olbrzymim zmęczeniem.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Nantel Grimisdal » 10 Maj 2020, o 00:15

Joker odetchnął z ulgą. Pozwolił sobie nawet na moment rozluźnienia mięśni i oderwał dłonie od steru. Prom leciał spokojnie w stronę myśliwców, czekając na eskortę. Transportowiec imperium oczywiście musiał zostać przed hangarem, bo jego uszkodzenia zagrażały sprawnemu lądowaniu. Konieczne będzie dokowanie mniejszych jednostek, które przewiozą wszystkich na lucrehulka. Uszkodzony okręt zaś na pewno zostanie potem obejrzany przez tych małych robaczych geonosian. Sam Joker nie musiał już wracać na transportowiec, jego ludzie dopilnują transportu rannych a reszta zajmie się sobą. Skorzysta z tego i szybciej znajdzie się na okręcie dowodzenia, gdzie czeka go jeszcze złożenie raportu. Przynajmniej dopóki Nantel się nie obudzi, to jego czeka tłumaczenie się z całej tej akcji.
Ostrożnie wleciał do doku i posadził prom w wolnym miejscu. Od razu po wyjściu z niego doskoczył do niego droid medyczny.
- Mi nic nie jest, na resztę czekaj - próbował go odtrącić, ale już droid wykonywał na nim pobieżny skan.
Zasalutował również witającym go członkom załogi i czym prędzej udał się na mostek. im szybciej skończy obowiązki, tym szybciej się wyśpi.

***

W tym czasie Nantel nie zmienił swej pozycji. Nie podniósł się z łóżka w punkcie medycznym i towarzyszący mu żołnierze musieli wziąć go na nosze. Podczas transportu jego organizm nadal pogrążony był w tej dziwnej śpiączce, choć dawał znaki życia. Ktoś mógłby pomyśleć, że nawet bardziej niż jeszcze kilka godzin temu. Jego dłonie co chwila zaciskały się i rozluźniały, jak w nagłych przypływach emocji, których nie potrafi się opanować.
Jego umysł zaś błądził. Poruszał się w pustce, jaka wypełniła jego wnętrze. Choć instynktownie pchany wolą życia próbował to zwalczyć, to wciąż i wciąż nie potrafił się pozbierać. Jakby cały czas układał puzzle swojego dotychczasowego życia, tego kim był do tej pory. Zbierał pamięć o wydarzeniach, które doprowadziły go do tej chwili. W pewnym momencie do tej pustki jednak coś dotarło. Szept, a może wspomnienie. Usłyszał w tym chaosie czyjś znajomy głos.
- Nie ma emocji, jest spokój. Nie na ignorancji, jest wiedza. Nie ma pasji, jest pogoda ducha. Nie ma chaosu, jest harmonia. Nie ma śmierci, jest Moc. NIE MA ŚMIERCI, JEST MOC.
Umysł Nantela gorączkowo chwycił się tej myśli. Gdyby Nantel otworzył oczy, wiedziałby, ze w tej wlaśnie chwili położono go na noszach obok ciała Nadii, które chwilowo złożono w pokoju medytacyjnym do czasu wyjaśnienia, co zdarzyło się w Mocy.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Daesha'Rha » 13 Maj 2020, o 16:14

Niemal od razu po zadokowaniu na pokład transportowca wjechały droidy medyczne. Zdrowi lub przynajmniej sprawni pasażerowie odpychali je i od razu kierowali do ambulatorium. Tam Daesha'Rha, wespół ze swoimi pomocniczkami, kierowała droidy do najbardziej potrzebujących. Przez jakiś czas pomagała układać rannych na noszach, udzielała informacji o stanie poszkodowanych i o podjętych przez nią działaniach. Wkrótce wszyscy zostali oddani pod opiekę medyków.
Członkowie załogi Lucrehulka zabrali Nantela do osobnego pomieszczenia. Daesha'Rha w tym czasie towarzyszyła tym, którzy transportowali pojemnik z unoszącym się w nim Toblerem. Ekran urządzenia monitorującego funkcje życiowe jej przyjaciela informował, że jego stan jest stabilny. Ucieszyło ją to tak samo, jak medyków - została przez nich zapewniona, że Tobler znajduje się w dobrych rękach i że wróci do siebie.
Zanim wyproszono ją z dużego ambulatorium okrętu, Twi'lekanka pochwyciła wzrok Toblera. Gunganin spojrzał przytomnie w jej oczy i byłby się uśmiechnął, gdyby nie aparat oddechowy na jego twarzy.
Po wyjściu z pomieszczenia pozwoliła sobie odetchnąć z ulgą. Wreszcie naprawdę poczuła, że znajduje się w bezpiecznym miejscu.
Medycy zajęci byli najbardziej potrzebującymi, załoga transportowca udała się na mostek w celu zdania raportu, a pozostali zaczęli przegląd nieszczęsnego transportowca. Daesha'Rha czuła zmęczenie, jakby adrenalina ostatnich godzin dopiero teraz rozeszła się po jej ciele. Na razie jednak nikt nie pokwapił się, aby zająć się aktualnie niepotrzebną osobą, dlatego uznała, że ma chwilę wolnego. Skierowała się do hangaru, skąd można jeszcze było dostrzec transportowiec, unoszący się w przestrzeni tuż przed okrętem. Z zewnątrz prezentował się jeszcze gorzej, niż od środka.
W samym hangarze nie znalazła dla siebie zajęcia. Załoganci zajęci byli transportowaniem resztek zapasów i części z niedoszłego wraku, ale wszyscy uciekinierzy dawno znaleźli się już na pokładzie. Daesha'Rha, wpatrując się przez chwilę w skrzynie i kontenery, przypomniała sobie rzeczy, które straciła, gdy została pojmana przez Imperium. Zrobiło jej się żal na myśl o cennych rzeczach, które utraciła. Nie pozwoliła sobie jednak na wspominane śmierci rodziców - rany były jeszcze nazbyt świeże, a po tym, co przeżyła, kiedy walczyli w jej głowie z tamtą istotą, wolała nie wracać myślami do bolesnych i smutnych chwil. Skupiła się na tym, co działo się wokół niej w obecnym momencie. Najważniejsze było to, że ona i Tobler żyli i byli bezpieczni.
Nie mogąc znaleźć sobie miejsca, Daesha'Rha udała się pod ambulatorium, żeby poczekać na dokładne wyniki badań Toblera. Myślała, że będzie mogła tam pomóc, ale chwilowo medycy nie potrzebowali jej skąpych umiejętności ratowniczych, dlatego Twi'lekanka usiadła opodal wejścia i po chwili zapadła w drzemkę.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Szlak więzienny] - Transport na HothOne

Postprzez Nantel Grimisdal » 17 Maj 2020, o 23:42

Podczas gdy Caleb słuchał raportu Jokera, Nantel został przeniesiony do pokoju medytacyjnego, gdzie chwilowo pozostawiono ciało Nadii. Mai'fach została poinformowana, że jej "ulubiony" pacjent wrócił i ponownie wymaga czułej opieki. Wcześniej ona i pozostali mocowładni na statku próbowali wyjaśnić fenomen, jaki spotkał dziewczynę i co dokładnie było przyczyną jej śmierci. W zależności od tego, jak długo znali Nadię, żałowali jej mniej lub bardziej. Pozostawał jednak fakt tego, co stało się w Mocy i jej przepływie, a nieznane rzeczy, jak to zwykle bywa, budziły niepokój.
Nantel został ułożony na noszach obok ciała Nadii zamkniętego w sterylnej kapsule. Dokładnie w tym momencie pogrążony w apatii i chaotycznych myślach umysł Nantela wyczuł znajomą obecność. Jakby ktoś wołał go zza drugiej strony kurtyny. Wypowiadał słowa kodeksu jedi, słowa dobrze mu znane, jednak teraz nabierające z jakiegoś powodu innego znaczenia. Wraz z ostatnim wersem, zrozumiał, ze to mówi do niego głos Nadii.
Otworzył oczy w chwili, gdy Mai'fach kończyła skan jego organizmu.
- Fizycznie jest mocno poobijany, ale właściwie to zdrowy - zwróciła się do kogoś za nią. - To umysł mu siadł... O, otworzył oczy! Nantel, słyszysz mnie?
Pokiwał głową. Czuł się dziwnie odrętwiały i skołowany. Nie wiedział, ile czasu spędził w tym dziwnym stanie. Po obecnych osobach i znajomej sali zrozumiał, że znalazł się na Lucrehulku. Od razu po obudzeniu wyczuł też coś. Obecność... Nadii? Poczuł się trochę lepiej, a chwilę później jeszcze raz usłyszał jakby z daleka słowa "NIE MA ŚMIERCI, JEST MOC". Po tym obecność zniknęła. I znowu został sam. Spojrzał na kapsułe stojąca obok niego. Wiedział, że ona tam jest. Właśnie się z nim pożegnała...

***

Miał ogromny problem z pozbieraniem się psychicznie. Strata, jakiej doświadczył, nie dawała się wyrazić słowami żadnej mowy. Serce przygniecione było niewyobrażalnym ciężarem bólu, nie wiedziało, jak żyć bez drugiej połówki duszy. Jednocześnie rozum usilnie starał się uporządkować rzeczywistość. Wiedział, że Nadia poświęciła się dla niego, ale też dla wszystkich innych, którym Mirax mogła zagrażać. Obydwoje pisali się na taki los i chcieli poświęcać siebie, by chronić innych. Mieli przecież świadomość, że przy tym ryzyku coś kiedyś któremuś z nich może się stać. A Nantel..., tak samo jak Nadia, razem mieli być przecież przykładem dla innych, nadzieją, jaką dawali dawni jedi. Nie mógł teraz zaprzepaścić tych ich wspólnych marzeń.
Z tych ponurych rozmyślań i walki samego ze sobą, wyrwała go wchodząca właśnie do pomieszczenia mistrzyni Ka'ama.
- Nadia połączyła się z Mocą, by ostatecznie zgładzić Ducha Ciemnej Strony. Przy okazji ratując też ciebie.
Odwrócił głowę w stronę przybyłej właśnie Ka'amy. Od kilku dni ona i Mai'fach wypytywały go dokładnie, co się stało i badały go. Opowiedział im wszystko ze szczegółami. Walkę na statku, wypadek z czerwonym olbrzymem, który swa masą zakłócił lot i odkrytą prawdę, że kolejna kopia Mirax zagnieździła się w niewinnej twi'lekance. A potem wszystko, co pamiętał z ostatniej walki z Duchem z Etros. Obie mocowładne starały się postawić go na nogi.
- Wiem to, mistrzyni. Jednak strata więzi, która nas łączyła, pozostawiła po sobie pustkę, z która sobie nie radzę.
- Fakt, Więź Mocy, która was połączyła, była czymś niezwykłym. Ale Moc to coś więcej i chyba przyszedł czas dla ciebie, byś to zrozumiał. Moc nie ogranicza się do dwóch osób. Czasem przepływa między nimi w sposób szczególny, ale tak naprawdę byliście tylko przypadkowymi jej kanałami. Czy coś, co tworzy wszystko we Wszechświecie, ograniczałoby się dwoma wątłymi ciałami z delikatnej tkanki? Moc nie ma ograniczeń. Nie zna czasu i przestrzeni.
- Co masz na myśli, mistrzyni? Wiem już przecież, że Moc jest energią spajającą wszechświat.
- Nic jeszcze nie wiesz. Uwolnij swój umysł zamiast wpatrywać się w martwe zwłoki swojej ukochanej - słowa były dość ostre, ale swój efekt osiągnęły: Nantel skupił całą uwagę na mistrzyni, a zmartwienia i ból na chwilę zostały zagłuszone.
- Rusz głową. Czy to ciało, które teraz posiadam jest moim? Nie, prawda? To jakim cudem byłam w stanie zmienić ciała? Przecież powinnam umrzeć, gdy moje poprzednie się rozpadało. Moc ma gdzieś takie ograniczenia młodzieńcze. Ale trzeba być tego świadomym. Z twoja Nadią stało się coś niezwykłego. Rzadko kiedy ktoś tak niedoświadczony jest w stanie poprawnie użyć tak wielkiej ilości Jasnej Strony, by usunąć całkowicie mrok. Zwykle wiąże się to własnie z poświęceniem. Gdy tu wracaliście, badaliśmy jej ciało. Nie ulegało rozkładowi. Do czasu aż cię obok niej położyliśmy.
- Miałem wrażenie, że ją słyszę...
- No własnie. Umarło jej ciało, nie ona sama. Musisz to w końcu zrozumieć. Jej duch, choć całkiem nieświadomie, trzymał się jeszcze na miejscu dzięki Jasnej Stronie. Potem się z nią połączył. Tak samo, jak stanie się to kiedyś z nami wszystkimi. Prędzej, czy później. Wokół nas jest Moc. W niej szukaj wszystkich. Ciała są tylko chwilowym naczyniem. Zainteresuj się tym, co Moc reprezentuje, a odnajdziesz w niej swoją utraconą więź z Nadią.
- Mistrzyni, nie do końca rozumiem, co mówisz, ale będę rozważał twe słowa.
- Coś jeszcze?
- To, co mówisz, przypomniało mi o czymś. Razem z Nadią mieliśmy ideały, dla których walczyliśmy, pomagaliśmy i byliśmy razem. Myślę, że nie mogę poddać się w próbie ich realizacji. Może to będzie droga, do tego, co mówisz. Żebym znalazł ta utraconą więź w Mocy.
- Już lepiej. Nie skupiaj się na sobie, tylko na Mocy. W niej jest wszystko i każdy. Swoją drogą, to zadziwiające, jak bardzo podążaliście w jedna tylko stronę.
- To znaczy?
- Nieważne. Starczy tych nauk na teraz. Bierz się do roboty, bo jeszcze prześpisz tą wasza rebelię.

***

Pogrzeb Nadii odbył się następnego dnia. Tak samo, jak reszty poległych podczas walk o więzienny transportowiec. Jedyną różnicą było to, że jej ciało spalono w komorze. Niby taka była tradycja. Osób nie było wiele. Poza nim, Joker ze swoimi ludźmi, Ka'ama, Mai'fach i też Daesha'Rha.
Tuż po wszystkich uroczystościach Nantel spotkał się z Jokerem w hangarze. Obydwaj stali przed polem siłowym wrót, przez które widać było unoszący się w przestrzeni transportowiec, który ofiarnie ich tu dostarczył.
- Przykro mi, że została was już tylko czwórka. Walki na tym statku były strasznie ciężkie.
- Taka jest wojna. My, żołnierze, mamy w niej ginąć. Ale dużo łatwiej przychodzi się z tym pogodzić, gdy wiesz, że ktoś próbuje cie zawsze jednak wyciągnąć z gówna. Nie to co było w Imperium. Naprawdę, za ciebie i za resztę tych ludzi mogę ginąć. A może jak się uda, to z wami tę wojnę wygram. Kto wie... - po krótkiej chwili ciszy, Joker kontynuował. - Właściwie, to mam sprawę. Trec czuje się już znośnie, Traper i Złodziej też też na chodzie, ale jak zauważyłeś jest nas mało. Chciałbym dołączyć do naszej kompanii nowych rekrutów. Na tym statku było dość potencjalnych chętnych. Gadałem już z Telemachusem.
- Joker, nie musisz mnie pytać.
- Muszę... kapitanie. Przeprowadziłeś nas przez niejedno piekło. Ratowałeś przed czymś gorszym od blasterów, czymś, co zagrażało wielu niewinnym. Jak dla mnie, to jesteś moim szefem. Mało jest ludzi, którzy mogą coś w tym świecie zmienić. Ty jesteś jednym z takich. I nie bawisz się w politykę, jak ci co tutaj dowodzą. Lecisz najpierw do najsłabszych. Takich, jak my. Razem z chłopakami postanowiliśmy, że zrobimy twój oddział...
Ja... - Nantel zaniemówił - Nie wiem, co powiedzieć. Joker, to naprawdę mocne. Dziękuję.
- To my dziękujemy, że są jeszcze ludzie tacy, jak ty. To lecę szukać chętnych.
Dowódca nowego "oddziału" już chciał się zbierać, by nie zrobić chwili zbyt rozczulającej, ale Nantel jeszcze go powstrzymał.
- Czekaj. Mam jeszcze w sumie pewien pomysł. Ka'aval mnie zabije, ale co tam. Słuchaj, ten statek, transportowiec, według raportów ma naprawdę mocny szkielet. Nic go nie ruszyły, mimo że inne statki pewnie pękłyby na pół. Myślę, że powinniśmy wyremontować tego złoma. Wezmę część systemów z Shooting Stara, a do załatania dziur to materiał jest. Dużo przeżyliśmy z tym okrętem. Czuję, że już się z nim związaliśmy.
- To... dobry pomysł. Masz rację, że statek przeżył naprawdę sporo. Masz już nową nazwę?
Nantel spojrzał na unoszący się w oddali okręt.
- Horyzont Zdarzeń.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron