przez Mistrz Gry » 8 Cze 2014, o 22:23
Thar
Od razu po wydaniu rozkazu artyleria przeciwlotnicza rozpoczęła ostrzał. Do wyeliminowania były tylko dwa cele - niestety zbliżały się bardzo szybko, a raczej takie wrażenie można było odnieść. Odległość pomiędzy obiema jednostkami była stosunkowo niska, to też pociski szybko pokonywały dystans. Ochronny płaszcz laserowego ognia zdmuchnął pierwszą rakietę, artylerzystom brakło jednak szczęścia przy drugiej. Dowódca przeciwników okazał się być nad wyraz sprytnym osobnikiem - z pocisków zostały zdjęte blokady, wystrzelone je już uzbrojone. Rakieta wstrząsowa z pełną prędkością gruchnęła w lewą burtę eksplodując przy tym spektakularnie. Osłony jednak wytrzymały - co prawda ich stan na lewej burcie spadł do zaledwie 10% mocy, jednak wciąż broniły okrętu. Mocno osmolony pancerz lewej burty zdawał się być nienaruszony.
"Darasuum" zatrząsł się mocno po przyjęciu ekspolozji, jednakże nie wytrąciło to z rytmu artylerzystów i operatorów promieni ściągających. Ci pierwsi kontynuowali ostrzał, osiągając coraz większą skuteczność dzięki dobrej robocie tych drugich - po 'wypuszczeniu' z sideł myśliwców, promienie ściągające przekierowano na DP20. Złapany niewidzialną siłą okręcik został unieruchomiony. Już minutę później, inkasując trafienie za trafieniem tarcze rufowe jednostki padły, a błękitne wyładowania zatańczył po naruszonym pancerzu. A potem zgasły silniki...
- Sir, przebiliśmy tarcze wrogiej jednostki, ich silnik padły, przerwali ostrzał...
Drex
Po pierwszych salwach, które zafundował załodze promu przeciwnik, walka dla załogi Drexa skończyła się. Podkomendni Aureliana mogli dziękować w duchu za to, że żyją Mocy, i przeklinać pilota, że zachował się tak nieodpowiedzialnie w obliczu nadciągającego wroga. Cóż, tym razem się im upiekło. Nieniepokojeni przez nikogo, odlatywali zgodnie z rozkazem Corr'a w kierunku planety.
Aaraya, Blaze, Kirył i Katrina
Frachtowiec wykonał zwrot na bakburtę i ruszył z miejsca. Na początku powoli, ociężale. Jednak po kilkunastu sekundach nabrął jako takiej prędkości oddalając się od zagrożenia. Pilot nie otrzymał konkretnych wytycznych to też ruszył za Promem mandalorian, który kierował się ku planecie, nazwy której, nawet nie znali. Czy kierunek był przypadkowy? A może po prostu to był naturalny odruch - byle dalej od zagrożenia? Motywacji można było się tylko domyślać. Tak czy siak, kurs który objęli uniemożliwiał aktywną obronę - prom klasy Helot wyposażony był jednie w standardowe uzbrojenie, tj. dwa średnie działa laserowe skierowane na przód.
Pilot Rihkxyrk'a nie zdążył zrobić zwrotu, może nawet nie próbował. Zawierzył mocnym tarczom i ciężkiemu opancerzeniu, które i tym razem zdały egzamin. Po kilku salwach X-wing Aarayi minął się z przeciwnikiem, który zatoczył szeroką pętlę i ruszył w pościg za uciekającym Helotem, który gnał już z pełną prędkością - która nawiasem mówiąc, nie była zbyt imponująca. Dogonienie frachtowca pilotowi Rihkxyrk'a zajęło ledwie minutę. Oponenci Mandalorian przegrywali tą bitwę i widać jedynym ich celem było wyrządzenie jak największych strat. Myśliwiec otworzył ogień - Helot wykonał niemrawy unik. Część laserowych boltów przeszła obok, część rozprysnęła się na tarczach. Pasażerowie przebywający w ładowni odczuli to najbardziej - uderzenie wstrząsnęło nimi mocno i posłało wszystkich na płyty pomieszczenia. Szczególnie przykre było to dla Kiryła - przecież nie znosił latania. Wściekły i z dającym o sobie znać żołądkiem dźwignął się ponownie na nogi. Otulona kocem Katrina, która starała się nakryć swój wstyd wcale nie miała lepiej. Dezorientacja i strach mieszały się ze sobą - nie pamiętała jak się tu znalazła, nie pamiętała nawet co ostatnio zapamiętała. A jedynymi osobami, które mogły wiedzieć coś na ten temat byli żołnierze, pokroju osobnika, w czarno-czerwonym pancerzu, który klął właśnie na czym świat stoi.