przez Thrak Skirata » 18 Wrz 2016, o 20:46
Rozmawiał dalej z dziewczyna. Mimo jej niechęci wiedział, ze nadaje się idealnie do tego zadania, miał to coś i nie brakowało jej motywacji Brak doświadczenia, nie był przeszkodą musiała się wiele nauczyć ale to było wykonalne. Po za tym to nie tylko stanie na mostku, sam tez brał udział w akcjach desantowych.
Niespodziewanie na komunikatorze odezwał się sygnał wiadomości priorytetowych. Straszny dźwięk, który nie przestawał irytować wszystkich wokoło. Ostatnimi czasy, nie było to zbyt częste zdarzenie, tym bardziej zatem należało odebrać wiadomość.
Zaintrygowany przełączył transmisje na holoprojektor. Nie maił pojęcia co go miało czekać i nie snuł przypuszczeń.Galaktyka była za wielka by moc przewidzieć wszystkie zdarzenia. Nic nie mogło go przygotować na to, co zobaczył. Tego widoku nie można było pomylić, przed nim zmaterializował się Kirył marnotrawny, we własnej szpetnej osobie.
Z początku słuchał tych rewelacji z nieludzkim spokojem na twarzy, jednak z każdą kolejną sekunda w jego wnętrzu szalało pirotechniczne piekło, jak gdyby szalony saper dostał się do składu z materiałami wybuchowymi.
Nie mógł nic poradzić na niewolnictwo ale handel jego braćmi nie wchodził w grę. Nie mógł pozwolić by jakaś szuja sprzedawała ich na targach, jak byle towar lub egzotyczne zwierzaki.
- Jestem Mandalorem, nie musisz mi przypominać. - Szept przechodził z kolejnymi sylabami w ponure warknięcia, rozbudzonej po śnie bestii. Potem znów myślał w ciszy. Dochodziły do niego błagania Arayii, jednak były odległe jakby wołała z daleka. Wiedział, ze muszą zareagować, sam tego chciał. Palił się do walki i nim wypowiedział jakieś słowa przed oczami stanął mu widok rozpadającego się flagowca Thraka. Musiał podejść do tego rozważnie, by uratować braci i samemu wraz z załogami statków, nie podzielić ich losu.
- Wypowiedziano nam wojnę, raz jeszcze. - Odezwał się po chwili grobowym głosem, od którego można było dostać gęsiej skorki. miał upiorny wyraz twarzy, gdyż opadła jego maska obojętności, pokazując zimna nienawiść, połączoną z charakterystycznym grymasem twarzy człowieka doprowadzonego do ostateczności. Gdyby wzrok mógł zabijać flota imperialna zmieniła by się w kałużę krwi i wydzielin ludzkich.
- Nie polecisz sama. To by się źle skończyło, a później odszukanie ciebie byłoby trudne. - Powiedział już dużo spokojniej dochodząc do siebie. Miał wszystko co było potrzebne do przeprowadzenia operacji połączonej. Uzbrojone okręty, komandosów, zaplecze logistyczne choć ograniczone i tak było wystarczające. Potrzebny był plan ale opracują go z sztabem.- Polecimy wszyscy. Podejmiemy to wyzwanie i zlikwidujemy przeciwnika i wyciągniemy tylu braci ilu się da. Nie pozostawię żadnego z Mandalorian w rękach handlarzy, niech rzucą na nas co chcą, niech cytują jakikolwiek przepis czy pozwolenie. - Znowu zamilkł na chwile myśląc nad implikacjami. - To wygląda na grubszą sprawę, a co za tym idzie może dojść do jawnej konfrontacji z Imperium. - Był prawie pewien, ze do tego dojdzie. Musiał znów rzucić Darasuum,w wir walki z imperialną maszyną wojenną.
Wyprostował się i dotknął kilku klawiszy na komunikatorze, by otworzyć kanał. - Drugi stopień gotowości na wszystkich jednostkach. Zarządzam odprawę dowódców okrętów, sekcji i oddziałów szturmowych za 20 minut, n a jednostce flagowej. - Powiedział rzeczowym tonem do komunikatora. Popatrzył na Aarayę i uśmiechnął się smutno by dodać jej otuchy. - Wyciągniemy Gall. podejrzewam, że t ktoś bliski. - Wypowiedział to głosem przesyconym otucha i współczuciem, jak gdyby był kimś innym.
- Przodkowie czasem zsyłaj nam wyzwania, by nas sprawdzić i dają na tym szansę. Możemy odzyskać i zjednoczyć wielu braci. - Nie uspokoił się w pełni ale osiągnął stan lekkiego pobudzenia. - Chodź ze mną. Mamy zadanie do wykonania. - Rzucił krotko w stronę Arayi i ubrał hełm na głowę. Gestem wskazał drzwi do kajuty. - Teraz nie mamy czasu na dywagację. Dokończymy po odprawie, podzielisz się uwagami. - Teraz już był gotowy na wszystko, choć to mogla być ich ostatnia akcja.