Content

Archiwum

[Mod 17 Nadzieja] Frachtowiec Nadzieja

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez David Turoug » 19 Cze 2015, o 12:19

Hunt załamał się słysząc lekceważący ton większość, która zdecydowane sceptycznie nastawiona była do wynoszenia czegokolwiek większego co miało wymiary 1 na 1 metr. Wyglądało na to, że większość nie miała nawet najmniejszego pojęcia o dobrach kultury. Williamowi przez głowę przeszła myśl, że głupcy wybierający się na ową misję, lecą tylko dlatego, żeby postrzelać sobie do szturmowców. Cóż kontrakt został podpisany, więc musiał podjąć współpracę z bandą stosunkowo ubogich intelektualnie najemników.
Archeolog wkroczył do zbrojowni, choć w swojej karierze przebywał już w podobnych pomieszczeniach, to ta lokacja na frachtowcu była zdecydowanie lepiej wyposażona. Nie mniej postanowił pozostać przy swoim prywatnym DL-18. Mężczyzna nie planował strzelać z czegoś większego, bo mogłoby to tylko zaszkodzić powodzeniu misji. Nie mniej skierował się ku działowi z pancerzami oraz podpinkami. Jego zadaniem było wskazanie najbardziej wartościowych przedmiotów, w miarę przystępnych rozmiarach. Dla Hunta liczyła się mobilność, więc wszelkie ciężkie czy średnie zbroje odpadały. Ostatecznie zdecydował się wziąć umocnioną podpinkę, której przeznaczeniem było niwelować i rozpraszać wiązki boltów. Oczywiście nie gwarantowało to zbyt wysokiego poziomu bezpieczeństwa, ale lepsze to, niż zwykła, skórzana kurtka. Poza tym Will zdecydował się na pasy chroniące i wzmacniające staw skokowy oraz kolanowy, zakładane pod spodnie. Nawet głupie zwichnięcie mogło skutkować pozostawieniem przez zespół, w końcu nikt nie miał zamiaru nikogo niańczyć.
Oprócz sprzętu o charakterystyce typowo defensywnej, archeolog wybrał także dwa mini-granaty - odłamkowy oraz soniczny. Wziął także krótki nóż, którego ostrze wykonane było z cortosis. Oprócz tego dobrał standardowy pas ekwipunkowy z indywidualnym pakietem medycznym, kilkoma stymulantami oraz komunikator z lokalizatorem i datapadem w jednym.
Sprzęt wybrany przez mężczyznę raczej nie imponował, a jeżeli wszyscy wybieraliby się na misję, w celu zniszczenia czegoś bądź eliminacji, to zapewne wywołałby salwy śmiechu. Ostatecznie główne zadanie polegało na kradzieży dzieł sztuki, a on sam nie był odpowiedzialny za robienie dziur w imperialnych pancerzach. Hunt opuścił zbrojownię, czekając na resztę. Już za parę standardowych godzin wszyscy mieli przystąpić do skoku, jakiego Galaktyka nie widziała od dziesięcioleci.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Mistrz Gry » 22 Cze 2015, o 18:55

Akcja przenosi się na Galeon "black Hole"
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Mistrz Gry » 22 Gru 2015, o 20:30

Akcja powraca z Galeonu "Black Hole"

– Witamy w najnowszym wydaniu Holowieści. – Przez holoekrany całej galaktyki przewinęła się elektryzująca wiadomość. – Podczas transportu dzieł sztuki na wystawę „Utracone Światy” mającą przypomnieć o zapomnianych planetach społeczeństwu galaktycznemu, doszło do barbarzyńskiego aktu przemocy. Grupa terrorystów i bandytów włamała się na pokład jednostki transportowej kradnąc kilka bezcennych dzieł sztuki. Co więcej, bandyci ci pokłócili się o łupy już na pokładzie zaatakowanego transportowca, czego efektem było zniszczenie bezcennego obrazu z Naboo, jak i kilkunastu butelek Alderlaańskiej brandy. – Holoprojektor pokazał plamę na podłodze oraz rozbite butelki po jednym z najcenniejszych trunków świata. W tle widać było płaczącego pracownika muzeum trzymającego w rękach strzępy obrazu z olbrzymimi wypalonymi otworami. Imperialny oficer prowadzący śledztwo zajął główne miejsce na ekranie, jego spokojny głos wręcz ociekał profesjonalizmem.
– Pracownicy muzeum dokładnie zinwentaryzowali wszelkie skradzione obiekty, gdy tylko jeden z nich pojawi się na rynku, prosimy o kontakt. Na ekranie pojawił się list gończy przedstawiający jednego z napastników. – Z nagrań ochrony wynika, że przywódcą napadu był nieznany do tej pory archeolog William Hunt. Za jego głowę muzeum na Coruscant wyznaczyło nagrodę w wysokości 100 000 kredytów. Towarzyszyła mu znana w półświatku Mai’fach za jej głowę również wyznaczono nagrodę. – List gończy numer dwa również opiewał na 100 000 kredytów. W tle zaś brzmiał spokojny i władczy głos funkcjonariusza ISB.
– Niestety kilku strażników przypłaciło życiem obronę zbiorów. Dlatego też ogłaszamy, że sprawcy napadu są uzbrojeni i niebezpieczni. Nagroda za Hunta nie zostanie wypłacona, jeżeli zostanie on schwytany martwy. Wyjątkiem jest odzyskanie wszystkich zrabowanych dzieł, których listę przedstawiam poniżej.
Przez ekran przewinęło się kilka obrazów, statuetka nagiego gunganina z Naboo, oraz Szkatułka, w której znajdowała się wypraska z dwiema wgłębieniami. W jednym był databank ze zdjęciami Świątyni Jedi Coruscant na przestrzeni lat 75BBY - 27 ABY. A w drugim zielony kryształ energetyczny, Do tego kilka pomniejszych drobiazgów wartych raptem kilkadziesiąt milionów kredytów. Z pewnością wartość wszystkich dzieł przekraczała wyobrażenia zwykłych śmiertelników.

– Każdy z kupców czy kolekcjonerów jest zobowiązany do powiadomienia organów Imperium o próbie sprzedaży artefaktów w przeciwnym wypadku zostanie uznany za Pasera i pozbawiony całej swojej kolekcji. – Głowa oficera zniknęła, a jej miejsce zajęła po raz kolejny sekwencja krótkich nagrań pokazujących Hunta walczącego z jednym z opancerzonych najemników oraz tajemniczą kobietę pomagającą uciec temu ostatniemu. Wyraźnie tez było widać wózek repulsorowy wypełniony łupami pchany w kierunku hangaru. Sezon polowań został rozpoczęty. Łowcy na wielu światach galaktyki poczuli nagłą chęć odnalezienia niepozornego naukowca i zgarnięcia sowitej nagrody.


Koniec projekcji spotkał się z cichymi oklaskami ze strony Mai’fach siedzącej w wygodnej loży na pokładzie „Nadziei”, obok niej siedział równie wyszczerzony Telemachus. Przyczyną radości obojga była nie tyle dość dobijająca informacja, co raczej wyraz twarzy Hunta. Archeolog wreszcie doczekał się sławy na całą galaktykę. Pytanie tylko czy o taką sławę walczył.
– Oczywiście dotrzymujemy obietnicy, jesteś jedynym z ocalałych, z którymi mamy kontakt. Obawiamy się niestety, że „Nadzieja” zostanie zdemaskowana. Dlatego dajemy ci możliwość wyboru. – Stojąca do tej pory nieco z tyłu Jaina zabrała głos. Ubrana w szatę Jedi dystyngowana kobieta wyglądała imponująco. – Imperialne pogróżki nie robią na nas wrażenia, dlatego proponujemy ci azyl. W trakcie operacji dowiodłeś swej wartości, czego dowodem jest to, że jesteś tu z nami. Dlatego przemyśl naszą ofertę. – głos przejęła Mai’fach. Uśmiechnięta kontynuowała najwyraźniej wcześniej ustalone przemówienie.
– Twoja wiedza i kontakty z pewnością pomogą nam upłynnić bezcenne łupy, nasze zaplecze i ochrona umożliwią ci przeżycie i cieszenie się wolnością.
– Nie zapominaj tez że walczysz dla słusznej sprawy. Wszyscy mamy dość Imperialnego Ładu. – wtrącił Telemachus
– Nie będziemy cię do niczego zmuszać, jeżeli postanowisz odejść, będziesz mógł zabrać jeden z artefaktów i wysadzimy cię na najbliższej zamieszkałej planecie. Jeżeli zaś zdecydujesz się zostać, staniesz się jednym z nas.
– Członkiem ruchu oporu, rebeliantem wyjętym spod Imperialnego prawa, lecz walczącym o lepsze jutro. Tak jak nasi dziadowie i ojcowie. – w głosie Jedi było coś, co przytłaczało wręcz słuchaczy. Charyzma, majestat siła i wiara w cel sprawiały, że kobieta mogła porywać tłumy. Wzrok wszystkich skupił się na, nie tak dawno jeszcze, nikomu nie znanym archeologu, który z dnia na dzień dostał się do dziesiątki najbardziej poszukiwanych przestępców w galaktyce.


Tymczasem na mostku Frachtowca załoga przygotowywała się na przyjęcie pewnej przesyłki.
– Jesteśmy nieco spóźnieni sir.
– Poczekają, nasz człowiek o to zadba.
– Racja ale czy to nie wzbudzi podejrzeń załogi?
– Już i tak zbyt wiele działo się na pokładzie Nadziei. Myślę, że niedługo przestaniemy tylko się ukrywać.
– Dobre wieści Sir. Czekaliśmy na to wiele lat.
– I poczekamy kolejne. W naszych rękach jest nie tylko życie pasażerów, ale i galaktyki. Jestem pewien, że kiedy będzie trzeba poprowadzisz naszą flotę do zwycięstwa. Na razie jednak skup się na doprowadzeniu nas do miejsca spotkania.
– Aye Aye sir.
Gwiazdy znowu zamieniły się w smugi. A wielki frachtowiec pomknął przez przestrzeń. Stary kapitan spoglądał na sprawne manewry swojego zastępcy. Wiedział, że młodzieniec ma w sobie dar, nie tylko do pilotażu i nawigacji. Potrafił sprawić, że załoga słuchała go mimo młodego wieku i uczył się. Błyskawicznie chłonął wiedzę zarówno tą przekazywaną przez starszego kolegę, jak i przez historyczne źródła czy wykładowców. Emerytowany Admirał znalazł godnego siebie następcę. Kiedyś… kiedyś był taki sam jak młody, z tym, że zdobił go mundur Floty Republiki. Teraz obciążony bagażem wspomnień i doświadczeń stracił ten żar, żar który widział u swojego ucznia. Już niedługo, uśmiechnął się sam do siebie. Niedługo…
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez David Turoug » 23 Gru 2015, o 20:10

Wydarzenia ostatnich godzin obróciły Hunta o 180 stopni. O ile po krótkiej przygodzie na Almanii z Saine Kelą, gdzie odkryli ślady Opiekunów Nieba, krzywo patrzyły na niego jedynie władze sektora Mortex, o tyle po całej zabawie na galeonie "Black Hole", jego twarz była jedną z najbardziej rozpoznawalnych w skali Galaktyki. Owszem William chciał być sławny, ale miały się do tego przyczynić jego odkrycia. Teraz został nie tylko pierwszym złodziejem świata, ale na dodatek chcąc nie chcąc twarzą powstające rebelii.
- Co za idiota mógł ze mnie zrobić przywódcę akcji na imperialnym okręcie? - przeszło przez myśl archeologowi, gdy ten spoglądał ku ekranowi przedstawiającemu holowieści. W całym nieszczęściu, musiał jednak docenić fakt, że znalazł się w pięknym towarzystwie Mai'fach, za głowę której wyznaczono podobną cenę co za niego - 100 tysięcy kredytów. Informacje o zbiegach i skradzionym mieniu trwały jeszcze parę chwil, gdy do głosu doszła kobieta, będąca głównym celem przedsięwzięcia. Korellianin żałował, iż nikt mu o tym wcześniej nie powiedział.
- Szkoda, że przed tym całym gównem ktoś zapomniał powiedzieć o tobie, Jaino Solo. Cóż, to i tak nie zmieniłoby mojego zaangażowania. Teraz stać mnie na operację plastyczną, włącznie ze zmianą linii papilarnych, ale podejrzewam, że Imperium ma swoich szpicli w takich placówkach. Mógłbym także kupić od Kaminoan albo Arkanian trochę swoich klonów, tak to całkiem rozsądny pomysł, choć nadwyrężający budżet. - odparł z typową dla korelianina dawką poczucia humoru Hunt - Niech was wszystkich szlag, oby Imperium sczezło przed nami. Wchodzę w to, ale nie za darmo. Chciałbym mieć dostęp do tych zabytkowych dóbr, kto wie część wolałbym zatrzymać. Niekoniecznie tylko dla siebie, ale powiedzmy hmm, nie wszystko należy upłynniać. Przyszłym pokoleniom należy zapewnić dowód minionych wydarzeń.
- Skończ chrzanić doktorku. - rzekł ktoś wyraźnie znudzony, rozpoczynającą się paplaniną o dorobku historyczno-kulturalnym.
- No tak, zapomniałem, że mam do czynienia z ignorantami. - burknął naukowiec, nie przejmując się zbytnio takim podejściem - Nie mam większego wyboru, choć sam nie wiem czy jednak w pojedynkę nie miałbym większych szans? W końcu jestem na jednym statku z tą, słynną Jainą Solo. Hehe, jeszcze brakuje, żeby Chewbacca się pojawił. Jego też planujecie... Przepraszam, planujemy znaleźć? A może jest na emeryturze i pasie kinrathy na Kashyyyk?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Mistrz Gry » 31 Gru 2015, o 14:51

Słowa archeologa, mimo że wypowiedziane w formie żartu wywołały cień bólu na twarzy jedi. Cisza która po nich zapadła świadczyła że nie tylko Jaina nie doceniła należycie żartu Korelianina. Przywódczyni Rebelii otrząsnęła się jednak szybko krótko ucinając Temat.
- Chewie dokonał swojego wyboru i ja go uszanuję. Nie będziemy go szukać. Nie poruszaj więcej tego tematu, proszę. - Głos kobiety ponownie wrócił do normalnego tonu jednak nie trzeba było być jedi by wiedzieć jak wiele ja kosztowało wspomnienie starego przyjaciela jej ojca. Mai'fach dotknęła ramienia Jainy,
- Naszym obecnym zadaniem jest spotkać się z dostawcą uzbrojenia. Dostaniemy sześć nowych Coreliańskich myśliwców typu HLAF-500, Wtedy będziemy mogli pomyśleć o rekrutacji brakujacych pilotów i uzbrojeniu "Nadziei" Z Jainą na pokładzie nie mamy zbyt dużej szansy podczas imperialnej kontroli. Niestety środki nie pozwalają na zakup zaawansowanego uzbrojenia, chyba że sprzedamy część łupów z Galeonu.
Kobieta znacząco popatrzyła na Hunta. WYglądał na lekko zaskoczonego faktem używania przez Rebelię Koreliańskich myśliwców. Jednostki te były trudno dostępne na prywatnym rynku a jeżeli nawet rzadko kładł na nich łapę ktoś spoza planety. Mogło to oznaczać tylko jedno. Poparcie dla Rebeliantów kogoś wysoko postawionego.
- Ma pan okazję wykazać się swoimi koneksjami. Potrzebujemy ledwie kilku milionów, zakładam zatem sprzedaż jednego góra dwóch artefaktów. Prom Svelte jest do pana dyspozycji. Jasmine z chęcią dotrzyma panu towarzystwa a Telemachus zapewni ochronę.
Jaina zabrała głos zwracając się wprost do archeologa.
- Możesz dowolnie wybrać handlarza i artefakty. Pamiętaj jednak że nie mamy wiele czasu.
Jedi skinęła lekko głową i ruszyła w kierunku kwater załogi. Zwiewna szata jedi sunęła nad ziemią nadając niemłodej już przecież kobiecie, lekkości i zwiewności. Narada skończyła się.

Kilka godzin później pokój Mai'fach i Telemachusa.
- Myślisz że dobrze postąpiliśmy?
- Omawialiśmy już to, nigdy się nie dowie.
- Zniszczyliśmy człowiekowi życie Tel.
- Daliśmy mu szansę wykazania się dla dobra sprawy Mai
- Źle się z tym czuję, powinniśmy wyznać mu prawdę.
- Tak, -
Sierżant parsknął najwyraźniej zirytowany wątpliwościami partnerki. - Powiedz mu, że wysłaliśmy info o jego akcji do imperialnych tylko po to żeby mieć pewność że pomoże nam opchnąć artefakty. Jestem absolutnie pewien, że Ci wybaczy i uściska. Ciężkie czasy wymagają ubrudzenia rąk Mai. No już chodź do mnie...
Nadzieja dana ludziom przerodziła się w miłość, wszystko inne nie liczyło się w tej chwili. Oboje mieli szansę na normalne życie bez ukrywania, śmierci i stresu. Jednak ich czas miał dopiero nadejść. Splątane w łóżku ciała oderwały się od siebie, kochankowie patrzyli sobie w oczy zakochanym wzrokiem. Wiedzieli że mają niewiele czasu dla siebie, i wykorzystywali te okruchy wolności najlepiej jak mogli.

W ciszy Kabiny Jaina uśmiechnęła się smutno. Tyle myśli tyle uczuć i zawirowań. I to szarpnięcie mocy. Gdzieś daleko. Czuła ją, wiedziała. Już wkrótce się spotka ze swoim przeznaczeniem. Czy okaże się godna aby nauczać. Może popełni błędy swojego mistrza. A może... Wątpliwości zalały umysł jedaj. Medytacja, tylko ona pozwoli uwolnić się od wątpliwości, oczyść umysł. ŻYJ!

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez David Turoug » 31 Gru 2015, o 18:49

Hunt rzeczywiście zdziwił się, widząc reakcję Jainy Solo, na jego żart o Chewbaccy. W końcu od córki słynnego właściciela Sokoła Millenium, będącą potomkinią rodowitego Korellianina, spodziewał się podobnej dawki poczucia humoru co u siebie. Widocznie musiał trafić na czuły punkt. Co się stało z najsłynniejszym Wookieem w Galaktyce? Archeolog podejrzewał, że po śmierci Hana, obywatel Kashyyyk osiadł gdzieś w Krainie Cieni, odcinając się od wszelkich wydarzeń w Galaktyce.
Kolejnym zaskoczeniem jakie przeżył William, była informacja o dostawcy myśliwców dla przyszłych, a raczej obecnych rebeliantów. Korellia od zawsze słynęła z niezależności, chociaż zwykle podejmowała współpracę z obecnym rządem, czy był on Imperialny czy republikański. Widocznie ktoś musiał przyjmować spore łapówki, naukowiec nie wierzył, iż w imię dobra ogółu społeczności galaktycznej, normalny korellianin narażałby swoje imię i przede wszystkim majątek.
Kolejny cios przyszedł, gdy okazało się, że bez upłynnienia artefaktów się nie obejdzie. To chyba najbardziej zirytowało archeologa, który wolałby, aby wszelkie dobra, trafiły do jakiegoś muzeum czy centrum kultury. Oczywiście prywatni kolekcjonerzy w przyszłości, mogliby odsprzedać dzieła, jednak nie było pewności, iż część z nich zostanie wrzucona na strych, gdzie ulegnie zniszczeniu i pokryciu grubą warstwą kurzu. O ile wcześniej, nie obgryzą ich iridońskie szczury.
- Słynny Chewbacca... - rozpoczął zgryźliwie William, nie dając za wygraną jednak nie dane mu było skończyć.
- Panie HUNT, wszystko zostało powiedziane. - rzekła Mai'fach, ucinając temat, a rysy na jej szczęce zrobiły się jakby ostrzejsze.
- Psiakrew z wami. Prom Svelte do mojej dyspozycji? Wczoraj ta jednostka właśnie obrabowała imperialny Galeon "Black Hole". Po paru przeróbkach moj YT-1930 "Poszukiwacz" będzie odpowiedniejszym środkiem trans... - kontynuował Korellianin, jednak po raz wtóry jego zdanie zostało przerwane.
- Życzę dobrej nocy. Mam nadzieję, że jutro lista będzie gotowa. - zakończyła kobieta, znikając kilka chwil później w luku, w którym wcześniej zniknęła Jaina Solo.
- Świetnie... Trzeba było poprosić o bilet na najbliższą planetę... - rzekł bardziej do siebie niż do kogokolwiek Hunt, ruszając do wolnej kajuty.

***


Przed udaniem się na spoczynek, Hunt rozpoczął mozolną analizę, do kogo mógłby się zwrócić, by spieniężyć część zagrabionych przedmiotów. Ze smutkiem uznał, że blisko 3/4 kontaktów, jakie miał z Uniwersytetu Coruscant i Akademii na Korelii było poplecznikami Imperium. Na szczycie owych drani znajdował się jego ojciec - Richard Wilhelm Hunt. Liam był przekonany, że jak tylko ojciec zobaczył o nim news w HoloNecie rozpoczął procedurę jego wydziedziczania i przedstawił wszelkie zeznania służbą bezpieczeństwa. Oczywiście archeolog nie przejmował się tym zbytnio, w końcu imperialni mieli wszystkie jego dane, aktualne na lata 67/68ABY kiedy odbywał obowiązkową służbę wojskową w Marynarce, na lekkim krążowniku typu Carrack.
Swoją drogą Will zastanawiał się, jak radzi sobie jego asystent Greg Ratua, będący zwykle odpowiedzialny za bezpieczeństwo na wyprawach archeologicznych. Ostatni raz widzieli się, gdy przyjaciel odstawiał go na obecny frachtowiec. Wcześniej odbyli bardzo nieudaną wyprawę, na Concord Dawn, gdzie tajemniczy Johnson chciał uwikłać naukowca w niezrozumiałą intrygę, z Mandalorianami w tle. Kto wie czy to nie byłoby lepsze, w kontekście podróżowania ze słynną Jainą Solo. Przynajmniej zachowałby względną anonimowość. Nie było jednak czasu na roztrząsanie przeszłości, należało się zająć przyszłością.
Mężczyzna odpalił datapad z danymi kontaktowymi, wykluczając raz po raz kolejnych, potencjalnych kontrahentów. Ostatecznie udało się wyodrębnić trzech stosunkowo bezpiecznych nabywców, z czego tylko jeden dawał gwarancję dyskrecji i stuprocentowej nienawiści wobec Imperium. Teraz należało dokonać jeszcze trudniejszego podziału. Oczywiście Hunt zdawał sobie sprawę, że mógłby napisać długie eseje w obronie każdego z posiadanych artefaktów, jednakże Jaina Solo i spółka mieliby je w głębokim poważaniu. Dlatego też Korellianin postanowił przedstawić parę dóbr, jakie kategorycznie należało pozostawić na promie Svelte.

***


Hunt źle spał tej nocy. Gdy nastał umowny ranek lokalnego czasu, pierwszy pojawił się w prowizorycznym kambuzie, a raczej pomieszczeniu socjalnym, gdzie niestety nie znalazł zaparzacza kaffu. Co gorsze nie znalazł też nigdzie zmielonych ziaren tej rośliny, bogatej w kofeinę, by zaparzyć ją w sposób manualny. Chcąc nie chcąc pozostało mu napić się odfiltrowanej wody. Chwilę później w pomieszczeniu pojawili się pozostali członkowie załogi.
- Wyglądacie jakbyście dobrze spali, niech to szlag. Myślałem, że jak będziecie zmęczeni to uda mi się zachować więcej błyskotek. - przywitał ich typowo po koreliańsku Liam - Nie będę owijał w bawełnę, wiem w co się wpieprzyłem, a dla was najlepiej by było, gdyby wszystko przeszło w kredyty. Ostatecznie uważam, że szkatułką z databankiem i zielonym kryształem należy zachować. Szczególnie dla Ciebie Jaino powinno to być wartościowe. A ten oszlifowany kawałek mieniący się wręcz seledynowym blaskiem, to nic innego jak wiekowy kryształ Adegański, co więcej na 99% pochodzi z Mygeeto. Chyba nie muszę mówić jakie ma zastosowanie?
Nie czekając na odpowiedź William przystąpił do wymieniania kolejnych dóbr kultury jakie powinni zachować. Były na niej między innymi autoportret alderaańskiego twórcy Osmanthusa Cake, dwie monety korelliańskich jedi, uszlachetnione Gaderaffi wodza Tuskenów datowane na około 300 BBY oarz kilkanaście pamiątek należących do paru dynastii z Naboo. Oprócz tego, naukowiec wyciągnął zza pazuchy, dwie nienaruszone, zakorkowane butelki.
- Tak, tak to legendarne wino z Alderaanu. Miałem tego więcej, ale ten idiota Kirisił czy Kirył strzelił do mnie. Swoją drogą chciałbym omówić jego występek, ten krety chciał mnie zabić. - rzekł zniesmaczony mężczyzna, licząc na wyjaśnienia przede wszystkim ze strony Mai'fach i Telemachusa, w końcu Solo nie znała niesfornego Mando.
- Rozważymy twe propozycje. Co z twoimi kontaktami?
- Ignoranci... No cóż, skoro wszystko chcecie za jednym zamachem proszę bardzo. Troje ludzi, z czego tylko jednemu możemy ufać na sto procent, jednakże najtrudniej będzie z nim podjąć kontakt. - kontynuował Hunt, podchodząc do projektora i podłączając swój datapad do jednostki centralnej. Chwilę potem wszystkim ukazały się trzy kartoteki, niezbyt obfite w informacje.

    1. Lothar Sebastian Gallia - syn legendarnego Sebastiana Galli, kontynuujący jego biznes.
    Lokacja: Zordo's Haven - biuro przejęte po ojcu.
    Powiązania: Niezależny - robi interes z tym kto ma do zaoferowania więcej kredytów.
    Inne informacje: Nie ma obiekcji wobec Imperium, ale zważywszy na lokację swojej firmy, nie przeszkadza mu robienie interesów z kimkolwiek niezależnie od poglądów politycznych. Istnieją pewne przesłanki, że jego ojciec Sebastian Gallia miał kontakt z Sithami. Choć Zodro's Haven nie jest pod jurysdykcją Imperium, to obecność agentów Imperatora na stacji Hutta jest niemal pewna. Jego zlecenia można odnaleźć w shadownecie.

    2. Ud Som-Url - koreliański biznesmen, który jak nieoficjalnie wiadomo jest bossem jednej z najprężniej rozwijających się mafii całego sektora korelliańskiego.
    Lokacja: Korellia - Koronet - kontakt przez żołnierza w kantynie Cichy Joe.
    Powiązania: - Partia Autonomii Korelii - interesuje go przede wszystkim jak największa niezależność Korelii względem innych systemów i władzy w skali galaktycznej (niezależnie czy Imperium, czy Republiki czy innej formy sprawowania rządów).
    Inne informacje: Oficjalnie Ud Som-Url jest szanowanym przedsiębiorcą, prezesem własnej spółki KorTech produkującej podzespoły do statków transportowych. Posiada udziały w Corellian Engineering Corporation. Nieoficjalnie jeden z najwyższych bossów sektorowej mafii. Koneser dzieł sztuki, filantrop. W celu zamaskowania swoich nielegalnych interesów, korumpuje odpowiednich urzędników. Teoretycznie pewny punkt upłynnienia dóbr kultury, jednak jeżeli mógłby zarobić więcej na wydaniu wrogów reżimu i zyskaniu jeszcze większej autonomii dla Korelii, jest skłonny poświęcić dzieła sztuki.

    3. Steven McManaman - jeden z wrogów Imperium. Prawdopodobnie w najbliższym czasie podejmie się próby organizowania rebelii na kraju Zewnętrznych Rubieży i Dzikiej Przestrzeni.
    Lokacja: Nieznana - widziany na Zordo's Haven i Nar Shaddaa. Teoretyczny baza wypadowa subsektor Gradilis bądź planeta Esfandia [mapa sektory I6, J6]
    Powiązania: Koalicja Antyimperialna - McManaman wspiera wszystkich, którzy walczą z obecnym reżymem.
    Inne informacje: Jest w pierwszej dwudziestce najbardziej poszukiwanych istot przez Imperium. Do 69 ABY wspierał organizacje antyimperialne finansowo, jednak w końcu zaangażował się w tą zimną wojnę, w sposób militarny. Plotki wspominają o organizowaniu przez niego floty. Swoją działalność finansuje z różnych źródeł, od datków, przez szmuglowanie po napadanie na konwoje Imperium. Problem stanowi kontakt z nim, gdyż jest niezwykle nieufny. Jego celem jest obalenie Imperium, jednak nie ma ambicji zostania przywódcą Nowej Republiki.

- Pewnie oczekiwaliście więcej, ale ciężko znaleźć kogoś godnego zaufania, będąc kimś, na kogo wystawiono list gończy o wartości 100 tysięcy kredytów i mając ojca wchodzącego w dupę Imperium. - burknął nieco wyzywająco Hunt - McManaman daje gwarancję sukcesu, choć tak łatwo go nie znajdziemy. Na szczęście mamy kogoś, komu na pewno zaufa. Prawda Jaino? Przy okazji, macie w kokpicie może automat do kaffu?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Mistrz Gry » 5 Sty 2016, o 22:00

Trzecia opcja wyglądała najbardziej zachęcająco. Nie dość że mogą zyskać środki to i dodatkowo zdobędą kontakt do sojusznika, potężnego sojusznika w walce z imperium. Problem wskazany przez Hunta był jednak znaczący, potrzebowali czystego środka transportu i kogoś kto pomoże im się dostać do MacManamana. Ktoś taki mógł się bardzo przydać.
- Lecicie na Nar Shadda, z tym że trzymajcie się nisko, i nie pokazujcie nigdzie naszego bohatera. - z lekkim uśmiechem zerknęła na Hunta. - Tel, nawiąże kontakt z kurierem i wymienimy Svelte na coś mniej rzucającego się w oczy.
Krótko później paleta z Artefaktami znalazła schronienie na pokładzie promu, pilnowana przez dwójkę uzbrojonych po zęby żołnierzy. Telemachus wraz z Jasmine i Wiliamem zajęli miejsca w kabinie promu lecącego na księżyc przemytników. Misja pozyskania funduszy rozpoczęła się.

Akcja przenosi się na Nar Shadda
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Mistrz Gry » 7 Mar 2016, o 22:12

Dni mijały szybko, remont okrętu zajmował nie tylko pracowników niewielkiej stoczni. Załoga, w tym Quorn, została zapędzona do prac konserwacyjno-remontowych. Jedynym odpoczynkiem od pracy fizycznej były prowadzone przez Kyle’a wykłady odnośnie taktyk i działań dywersyjnych małych grup rebelianckich. Zarówno wykładom jak i pracy uważnie przyglądał się Telemachus. Sierżant szybko wyciągał wnioski odnośnie przydatności poszczególnych członków załogi. O ile marynarze podlegali pieczy kapitana, o tyle nowe nabytki i siły desantowo szturmowe były jego domeną. A w tym zakresie nie było zbyt wielu kandydatów. Mężczyzna szybko zorientował się, że jedynie Ron rokuje jakieś nadzieje jako żołnierz, Quornowi brakowało dyscypliny, Connie była zbyt wystraszona. Derik może i by się nadawał gdyby nie jego wrodzona niechęć do mordowania innych. Telemachus miał ciężki orzech do zgryzienia. Rekrutów nie było zbyt wielu, zwłaszcza że część z nich musiała obsługiwać nowo zainstalowaną artylerię. Zaś ci którzy byli nie rokowali najlepiej.
Pobyt w doku miał niebawem się zakończyć, wszelkie prace remontowe zostały już wykonane a skoszarowanym na pokładzie frachtowca istotom zaczęło się najwyraźniej nudzić. Treningi stały się rutyną, trzeba było przyznać że niektórzy poczynili znaczne postępy. Wśród przymusów znalazł się Quorn co było zaskoczeniem dla wszystkich z wyjątkiem zainteresowanego. Oczywiście nadal miał olbrzymie problemy z wykonywaniem poleceń, ale jego umiejętności indywidualne stawiały go na wysokim miejscu w rankingu.
Kyle i Telemachus spotkali się w sali odpraw. W środku siedziała już Jaina Solo oraz McKoll z Brimlocków. Ten ostatni siedział rozwalony na kanapie i bawił się nożem. Sierżant westchnął ciężko przyglądając się przez chwilę najwyraźniej zadowolonej Jedi.
- Co tym razem zrobił?
- Dostał żołd, i kupił mięso...
- Kyle miał chyba tik nerwowy bowiem jego powieka lekko się zmrużyła.
- To chyba nie problem?
- Jakieś 250 kilo
- Wsadził je do szafki…
- … i zorientowaliśmy się dopiero jak zaczęło śmierdzieć.

McKoll wyglądał na wściekłego zaś Jaina jako jedyna wyglądała jak oaza spokoju.
- Każe go rozstrzelać...
- To nie jest dobry pomysł. Ludzie go lubią na swój sposób jest uroczy.
Jego współlokatorzy już nie koniecznie. Co z mięsem?
- Zanim to odkryliśmy Quorn zrobił grilla.
- Ale musisz przyznać że mięso było przepyszne.
- Tak czy inaczej Mięso w dużej części zostało zutylizowane. Quorn rozpaczał dobra godzinę, ale uniknęliśmy epidemii. Teraz siedzi obrażony.
– Jaina mówiła spokojnie ale w jej oczach migotały radosne iskierki. Na co McKoll bawiący się do tej pory nie wytrzymał i wybuchnął.
- Taaa zutylizowane, Papa zżarł połowę, po tym jak ta skrzydlata zakała zrobiła grilla. Teraz siedzi i… Ech… Niedopowiedzenie nie wymagało komentarza. Jednak nóż w rękach komandosa obracał się niebezpiecznie.
- To twój podwładny, masz rozwiązać problem albo my to zrobimy.
- Nie chcę żadnych samosądów na pokładzie, robi co może.
- Dobra, dość już usłyszałem.
Telemachus, podniósł rękę. - Zajmę się problemem. Mamy tez inny kłopot, dużo poważniejszy.

Na hologramie pojawił się niewyraźny przekaz. Gran najprawdopodobniej mężczyzna. Stal uzbrojony i opancerzony w jakimś hangarze. Za jego plecami znajdował się znajomy kształt promu Svelte. Takiego samego jakim lecieli na misję odbicia Jainy z Imperialnej niewoli.
- Mamy wasz statek i pilota, wiemy że nieźle się obłowiliście. Oglądamy holonet. Hahahah. Nagranie zaczęło się trząść kiedy operator zaczął rechotać. Z natężenia hałasu można było wnioskować ze rechocząca grupa jest całkiem liczna. Po chwili jednak uspokoiło się na tyle żeby jako tako utrzymać w centrum Grana.
- Jestem pewien że nie chcielibyście aby oboje wpadli w łapy imperium. Więc zapłacicie nam 100 milionów W tle rozległo się wycie i pomruki akceptacji. Gran ruchem ręki uciszył towarzystwo.
- Jak nie spełnicie naszych żądań najpierw zabawimy się z nią. w nagraniu pojawiła się wykrzywiona bólem twarz Jasmine, - A potem sprzedamy ISB. Na pewno się ucieszą. Macie dziesięć standardowych cykli na przekazanie gotówki.
Przekaz urwał się. Zaś zgromadzeni natychmiast spoważnieli.
- Skąd?
- Gdzieś z przestrzeni, mieli nasze kody wywoławcze, czyli musieli wycisnąć je z Jasmine.
- Nie możemy zapłacić
- To oczywiste, pytanie brzmi czy zdołamy ją odbić… lub uciszyć.
- Musimy ją odbić, odesłanie jej było moim pomysłem. Jesteśmy w stanie ich namierzyć?
- Tak, nawet to zrobiliśmy

Holomapa wyświetliła olbrzymi kształt okrętu,
- Żart?
- Nie mobilna baza piratów
- Mobilna Baza powiadasz…


Narada skończyła się szybko. Nie mieli wiele czasu a każda godzina działała na niekorzyść Jasmine. Szczęściem w sąsiednim doku znajdował się Srebrny jacht należący do pewnego „prywatnego przedsiębiorcy” który również dozbrajał swoją jednostkę. Sympatie owego Owada dało się łatwo zaskarbić. Niestety nadal brakowało danych wywiadowczych jak i potwierdzenia obecności Kobiety na pokładzie Lucrehulka. Podczas gdy Jaina rozsyłała wici wzywając do stawienia się wszelkie możliwe siły. Telemachus udał się na spotkanie z Quornem. Miał dla niego propozycję nie do odrzucenia…

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Quorn » 10 Mar 2016, o 18:44

Mechanik jak łatwo można było przewidzieć siedział w maszynowni grzebiąc coś przy jednym ze stabilizatorów repulsorowych frachtowca. Jednostka Q4 unosiła się w powietrzu, popiskując w pobliżu głowy insektoida. Sierżant był pewnien że Geonoisianin biadolił coś pod nosem. Telemachus chrząknął głośno próbując zwrócić na siebie uwagę Quorna.
- Tak, tak. Źle schował. Mógł lepiej. Następnym razem nie znajdą. O... Q, patrz jaki ważny ktoś. - Quorn nawet jeżeli chciał to powiedzieć tylko do swojego droida to i tak był doskonale przez Telemachusa usłyszany. - Eeee. Słucha? Quorn słucha. Co zrobił znowu źle?
- Quorn to nie tak. - Masywna ręka przeczesała krótko ostrzyżone włosy. Telemachus nie był mistrzem negocjacji. Zazwyczaj wolał załatwiać sprawy wprost. - Nic nam do tego co robisz z żołdem, i rozumiemy, że dbałeś o załogę jednak ludzie mają nieco inne preferencje. Żywieniowe zwłaszcza. Ale ja nie w tej sprawie w sumie. Po prostu nie chowaj mięsa w szafce...
- Quorn nie będzie, nieee. Quorn już nie schowa w szafce mięsa, nieee... Quorn już jest mądrzejszy. A jak schowa to w innym miejscu albo zmieni szyfr do szafki na coś trudniejszego...​
- Lodówki! - Telemachus westchnął - są takie specjalne pojemniki... Tak czy inaczej. Mam dla ciebie zadanie.
Sierżant już wcześniej wszystko zaplanował, czasami najprostsze wyjścia są najlepsze. Kto jak kto ale Quorn nadawał się do niego idealnie.
- Doceniam twój wysiłek wkładany w pracę i w treningi, jednak każdy trening kiedyś się kończy. Dostaniesz prawdziwe zadanie, rozumiesz?
Quorn pokiwał powoli głową twierdząco. Choć sierżant dostrzegał w jego oczach pewien bałagan a nerwowo poruszające się skrzydła świadczyły o tym, że ciągle przetrawia to co właśnie usłyszał.
- Skup się, proszę, misja - Sierżant był zdeterminowany choć chaos który widział w swoim rozmówcy był deprymujący. - Dostajesz zadanie, takie do którego się nadajesz idealnie, bo widzisz przeanalizowałem​... - Kurwa za trudne słowo, pomyślał, szybko jakiś substytut. Wiem! - Twoje treningi są świetne, Quorn super zwiadowca i ma skrzydła. Quorn poleci na zwiad. Rozumiesz? - Zapytał z nadzieją w głosie.
- Czemu tak dziwnie mówi do Quorna? Quorn nie jest głupi. Quorn ma być zwiadowcą? Quorn będzie zwiadowcą jak trzeba. Ciekawie, taaak... Bardzo ciekawie.. Ale Quorn najpierw miał skończyć myśliwce. Czyj rozkaz ważniejszy? - Telemachusowi nie umknęło tęskne spojrzenie jakie Quorn posłał w stronę maszyn.
- Myśliwce są prawie gotowe, a tymczasem mamy tu awaryjną sytuację. - Zachowanie insektoida było irytujące, jednak sierżant robił co mógł by zachować profesjonalizm. - Porwali Jasmine, naszą towarzyszkę broni.
W ręku sierżanta pojawiła się niewielka dysko-podobna rzecz która okazałą się być projektorem. Po chwili oczom Quorna ukazało się popiersie ładnej blondynki z dużymi oczami.
- Źli piraci ja złapali i nie wiemy dokładne gdzie ją trzymają. Wiemy gdzie można szukać piratów i Jasmine ale niestety na pewno nas rozpoznają gdy tylko pojawimy się w ich bazie. Więc nie możemy wejść tak po prostu. Ale Ciebie nie znają. Nikt nie wie, że jesteś z nami nawet Jasmine. Chcę żebyś poszedł na statek złych piratów i znalazł Jasmine. A potem dał nam znać.
- Hmmm... Takie zadanie. Quorn pomyśli, może? - spytał geonosianin. Telemachus westchnął z ulgą bo dostrzegł zmianę w zachowaniu skrzydlatego Robala. Zadanie które mu przedstawił zaintrygowało go.
- W porządku. Jedno pytanie. A w zasadzie jedno z wielu... Jak Quorn znajdzie złych piratów? I czy poleci sam?
- Twoi towarzysze polecą z Tobą, my będziemy się trzymać z dala. Ale misję będziesz musiał przeprowadzić sam.
- Sam. Rozumie.
- Pobierz sprzęt z magazynu. Wylot za 6 godzin. Coś jeszcze?
- Coooo tak szybko?... Eeee gdzie leci? Jaki to jest statek? Quorn chce znać plany. Musi znać plany. - Geonosianin zaczął panikować. - Czy wejdzie na pokład sam czy z kimś jeszcze? Ilu jest piratów? Quorn wolałby sam i tylko Q4 chce mieć ze sobą. Czy ma udawać przyjaciela czy zabijać... Quorn nie wie... A wiedzieć chce.
- Eee... Zasadniczo to będzie Lucrehulk, wiesz taki duży statek baza. - Quorn pokiwał głową i gestem ręki dał znać by Telemachus mówił dalej. - Dlatego nie wiemy ilu tam może być piratów, mamy nadzieję że niewielu, po to lecisz na zwiad. Na pokłąd zejdziesz tylko ty, i odradzam zabijanie kogokolwiek jeżeli nie będziesz musiał. To zwiad a nie szturm. Melduj o wszystkim tylko tak żeby cie nie zdemaskowali...
- Czyli Quorn będzie udawał pirata? Czy ma raczej pozostawać w ukryciu?
- To zależy od ciebie, musisz dostosować się do sytuacji. A wiem, że doskonale sobie z tym radzisz.
Quorn zaczął chodzić wokół zastanawiając się i obracając w ręku klucz dynamometryczny. Telemachus obserwował go w skupieniu.
- Co sierżant może jeszcze powiedzieć o tej misji? - Odezwał się w końcu.
- Niestety niewiele więcej, mamy zbyt mało czasu. Nie powinieneś ryzykować, znajdź po prostu Jasmine i wyślij sygnał a wtedy my wkroczymy. Tyle..
- Albo aż tyle... Ale dobrze. Quorn sie zgadza. Ale co się stanie jak się mu nie uda?
- Będziemy mieli wielkie kłopoty Quorn, bardzo wielkie kłopoty.
- Quorn nie o to pytał.
Telemachus uniósł pytająco brew.
- Czy Quorn wyjdzie z tego cały? Bardzo chciałby wyjść.

Parę godzin później Connie, Ron, Derik i Telemachus stali w hangarze przy trapie koreliańskiego frachtowca YT-1760 "Kote". Statek był praktycznie gotowy do podróży; technicy musieli tylko skończyć przegląd. Wszyscy byli poddenerwowani. Connie chodziła w kółko i nerwowo prostowała i zaciskała palce. Miała pilotować statek i przejmowała się swoją rolą. Ron oglądał blaster i sprawdzał ustawienia przyrządów celowniczych. Był pozornie spokojny, ale żartował więcej niż zazwyczaj. Derik chodził wzdłuż statku i oglądał poszycie oceniając jego stan. Klął przy tym parszywie. Tylko Telemachus nie uzewnętrzniał zdenerwowania, które z całą pewnością silnie mu teraz grało pod skórą; stał wyprostowany z rękoma złożonymi na piersi.
- Ta kupa złomu zabierze nas w podróż w jedną stronę... - powiedział Derik opierając się o podstawę płozy podwozia. - Jak nic...
- Nie marudź. Akurat nie Ty najwięcej ryzykujesz. Gdzie jest Quorn powinien już tu chyba być? - spytała Connie.
- Quorn. Z całym szacunkiem sierżancie, ale... - zaczał Derik lecz Telemachus przerwał mu gestem ręki.
- Tak, nada się. Jestem o tym przekonany.
- Misja wydaje się poważna... Czy nie byłoby wśród nas kogoś kto nadałby się do tego lepiej? Kogoś kto zachowywał by się bardziej odpowiedzialnie? Poważniej? - Derik nie dawał za wygraną. Tym razem przerwał mu Ron.
- Poważniej? Derik... widziałeś co Quorn zaczął robić jak się dowiedział co go czeka?
- Nie... Ugotował coś?
- Nie. Siedział na sali treningowej i ćwiczył.
- A ja widziałam jak męczył Mata by mu pozwolił zgrać na datapad dane dotyczące systemów podtrzymywania życia.
- No to co... jego zachowanie wpędzi go w problemy szybciej niż jesteśmy sobie wstanie to wyobrazić.
- Może właśnie o to chodzi? - rzuciła Connie. - Całkiem skuteczny kamuflaż.
- No nie wiem, nie wiem. - Derik nie wydawał się być przekonany.
- Idzie. Patrzcie. - powiedziała Connie i wskazała ręką na wyjście z hangaru.
W ich stronę szedł Quorn a w ślad za nim sunął jego droid pomocnik. Miał na sobie swój wyświechtany płaszcz ale nie miał założonego kaptura, przez co doskonale widać było, że na głowie miał założone jakieś specjalistyczne gogle. Gdy podszedł bliżej dostrzegli, że pod płaszczem Quorn miał też swoją starą skórzaną i śmierdzącą torbę.
- Co Ty żeś zabrał ze sobą? - Zaśmiał się Derik wskazując palcem na torbę. - Mięso?
- Głupi Derik. Oczywiście, że mięso. To tajna misja. - Quorn śmiertelnie poważnie traktował zawartość swojej torby. - Ale ma też narzędzia, wibronóż i trochę kredytów. No i datapad. No i trochę czystej wody.
- Eee... Wody? - zdziwił się Ron.
- Eee... Tak, wody.
- A gdzie masz strzelbę? Quorn, tyle z nią ćwiczyłeś. - Connie zwróciła uwagę na brak ulubionej broni geonosianina.
- Quorn wziął swój stary blaster. Musi wystarczyć. Jak się zacznie strzelać to ze wszystkimi i tak nie wygra a noszenie strzelby przykuwa uwagę. Quorn nie chce przykuwać uwagi. Chce być odpychający.
- A te gogle?
- To pomysł Quorna. Gogle do spawania ale jak nacisinie się tutaj - zademonstrował gdzie trzeba nacisnąć - to się dobrze wtedy widzi w nocy. A jak się naciśnie tutaj. - pokazał kolejny guzik - to widzi się to samo co Q4 i można mu wtedy polecenia wydawać i on je słyszy. Trochę krótki zasięg tego i Quorn musi dodać drugi receptor do Q4 żeby mieć obraz stereoskopowy. Ale póki co musi wystarczyć.
Geonosianin rozejrzał się po wszystkich. Był wystraszony, dało się to zauważyć. Pomimo to biła od niego pewna aura odwagi.
- Quorn poleci. Jest gotowy. Bardziej nie będzie. Ale jak wróci - obrócił się w stronę Telemachusa - to chce potrójny... Nie! Poczwórny żołd. I tą... lodówkę w kajucie.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Mistrz Gry » 15 Mar 2016, o 20:33

Sierżant spoglądał na odlatujący w dal frachtowiec, czuł pewne wyrzuty sumienia wysyłając ich na tą niebezpieczną misję. Szanse powodzenia były niewielkie, wiedział jednak że jeżeli ktokolwiek zdoła jej podołać to właśnie oni. Nędzna zbierania amatorów i szaleńców. Oddanie w ręce Quorna tak dużej odpowiedzialności trapiło mężczyznę. Ale skoro robal przeżył tak długo poza macierzystym ulem.
- Nie martw się wyciągniemy ją – zza pleców Telemachusa dobiegł dźwięczny głos Mai’fach. – jestem pewna że sobie poradzą, moc jest z nimi…
- Oby, musimy szykować grupę szturmową, jak tam odzew od…


Akcja przenosi się na
[LH Duch] Stawka większa niż mięso
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Mistrz Gry » 26 Kwi 2016, o 21:34

Akcja Przenosi się z Kashyyyk.

Jaina drgnęła przeszyta nagłym impulsem. Mistrz Jedi. W systemie i...
Alarm przeszył powietrze dzikim wyciem, wytrącając kobietę ze skupienia. Kontakt z Jedi się urwał a ona błyskawicznie wyskoczyła na korytarz.
- Alarm!! Imperialna flota weszła do systemu!!
- Atakują nas!!
- Obsadzić stanowiska!!

Kobieta słyszała pokrzykiwania załogi zmierzając w kierunku mostka. Jeżeli to prawda to... czy to możliwe że ona zwabiła tu imperialną flotę? Ale jak, przecież jej przekaz mogli odebrać jedynie jedi bądź...

Mostek Nadziei

- Jesteś. Świetnie. To jakaś paranoja jest.
- Korweta celna?
- Yup, z opuszczonymi tarczami, i trochę dymi.
- Przygotować się do otwarcia ognia.
- Nebulon w zupełności wystarczy przekażę do mandalorian rozkaz

- Wstrzymać ogień - Jaina głosem nie dopuszczającym sprzeciwu wydała rozkaz, - co za Idiota dodała po chwili...

20 minut później,

Prom wylądował na pokładzie hangarowym. Śluza otworzyła się szeroko a po chwili pojawiło się w niej dwóch rebeliantów i idący między nimi postawny mężczyzna. Spoglądające spod ronda kapelusza oczy szybko wypatrzyły Jainę. Stała w otoczeniu kilku rebeliantów, jej mina podobnie jak miny otaczających ją osób nie wróżyły nic dobrego.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Caleb Quade » 27 Kwi 2016, o 14:31

Powitanie zaserwowane Quade'owi przez Rebeliantów było... huczne. Pojawienie się w systemie Imperialnej Korwety Celnej zasiało nie mały popłoch, chociaż było też małym sprawdzianem przed prawdziwym zagrożeniem. Zagrożeniem, które być może Quade ściągnął na głowy wszystkich. Cóż, czas pokaże. Jaina odebrała na szczęście mentalny przekaz i już po kilku minutach do korwety zadokował Rebeliancki prom. Krótkie streszczenie co zaszło na okręcie i kim w ogóle Quade jest zajęło kilka chwil. Tak jak i przekazanie żołnierzom rebelii, załogi, która ostała się po dokonaniu przez pirata Jedi przejęcia jednostki.

***


Po kilku minutach lotu, prom z Calebem na pokładzie osiadł miękko w hangarze. 550 metowy, frachtowiec MOD-17 zdawał się być miejscem docelowym - przynajmniej dla mężczyzny. Właśnie tam, Quade wyczuwał obecność Jainy. Tej, która go tu wezwała, i tej, przez, którą częściowo, wyniknął cały burdel z Imperium. Mężczyzna wyczuwał jeszcze kogoś, ale na razie całą uwagę skupiał na Solo. Gdy procedura lądowania dobiegła końca, Caleb dźwignął się z fotela. Towarzyszyła mu dwójka uzbrojonym bojowników o wolność, co nie powinno nikogo dziwić. Ot, ni stąd, ni zowąd, pojawia się w systemie, na pokładzie kradzionego imperialnego okrętu, ze stosem trupów na pokładzie i dodatkową dziesiątką skrępowanych, lekko poturbowanych ludzi. Poziom zaufania doń od razu skoczył w górę. Bez zbędnych ceregieli, Mistrz Jedi wymaszerował z pokładu promu, mając po bokach nieodłączną obstawę. Uwadze pirata nie uszedł fakt, że broń nie była ustawiona na ogłuszanie. Będąc już na płytach pokładu hangarowego, Caleb rozejrzał się uważnie i od razu odszukał Jainę. Chociaż najniższa z zebranych w hangarze osób, zdecydowanie wyróżniała się na tle innych. Mężczyzna pamiętał ją z nielicznych spotkań w Świątyni. Wtedy będąca jeszcze młodziutką dziewczynką, córka Lei Organy i Hana Solo nie wydawała się być materiałem na przywódczynię ruchu oporu. A tu proszę, stała wpatrując się w nowoprzybyłego z mieszaniną ledwo zauważalnego napięcia i zdecydowanie widocznej władczości w oczach. Mężczyzna zrobił jeszcze kilka śmiałych kroków i zatrzymał się w stosownej odległości od drobnej kobiety. Spokojnym ruchem sięgnął po kapelusz, by ściągając go z głowy wykonać równocześnie lekki ukłon.
- Wasza kultowość... Były Mistrz Jedi, Caleb Quade, do twoich usług - przemówił oficjalnie i wyprostował się. Całą uwagę skupiał na Jainie i do niej też przemawiał:
- Przybywam z Kashyyyk, nie do końca w takim stylu jaki sobie zaplanowałem, ale jednak. Podczas opuszczania planety, wynikły pewne... komplikacje. Jak już zauważyliście przybywam do was na pokładzie swojej nowej korwety, którą wspaniałomyślnie chcę wam ofiarować. Ale nim wdam się w szczegóły, może udamy się w jakieś bardziej sprzyjające rozmowom miejsce?
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: [Przestrzeń] Frachtowiec Nadzieja

Postprzez Mistrz Gry » 30 Kwi 2016, o 07:28

-Oszalałeś?! - oczy Jainy miotały błyskawice, jednak jej aura była raczej spokojna - Jak mogłeś tak zaryzykować. Imperialni pewnie już namierzyli swoją jednostkę i będą tu lada moment.
Aura Quade'a pozostawała niezmącona. To co właśnie powiedziała nie młoda juz kobieta nie było żadną nowością. Wzruszył ramionami i odpowiedział z największym spokojem: - Zatem musimy być gotowi na odparcie ataku. Zmobilizować wszystkie siły i przejąć kilka kolejny okrętów. Rebelia nigdy nie ruszy do przodu jeśli będziemy stać w miejscu. Chyba tego właśnie pragniecie - obalić Imperium? A może się mylę? -
Szeroko otwarte oczy kobiety były niczym w przy opadach szczęk towarzyszących jej mężczyzn. W końcu jeden z nich przemówił a raczej zaczął nerowo krzyczeć
- Walczyć? Czym. Jednym uzbrojonym frachtowcem? Czy może tą bandą Mandalorian gotowych zwiać na widok pierwszych wiekszych problemów. Kim chesz Walczyć!!
Burzliwa przemowa mężczyzny trwała by pewnie znacznie dłużej gdyby nie jeden z rebeliantów który poinformował Jainę o znalezionych na pokładzie ciałach. Kobieta popatrzyła na byłego Jedi z czymś trudnym go określenia.
-Proszę o spokój, krzyki w niczym nie pomogą. Twoje zdolności będą dla nas wielkim wsparciem Calebie, wiedz że nie pochwalam twoich metod. Efekty są jednak imponujące, ściągnąłeś Imperium do naszej siedziby i naraziłeś całą Rebelię na śmiertelnie groźne ryzyko. Tego właśnie pragniesz w imię walki z Imperium? Śmierci w walce?
Caleb zamyślił się nim odpowiedział. Oczami wyobraźni przywołał pierwszą Rebelię, zniszczenie II Gwiazdy Śmierci, powolne powstawanie Nowej Republiki. A chwilę później ponowny jej upadek i śmierć każdego na kim mu zależało. Nie. Śmierci naoglądał się już zdecydowanie zbyt dużo. - Moje metody mogą pozostawiać czasami wiele do życzenia, ale żyjemy w takich czasach, że cel uświęca środki. Nie pragnę niczyjej śmierci w imię walki z Imperium. Ale wiesz dobrze, że nie da się jej uniknąć. Ja jestem gotowy postawić swoje życie na szali. Leia to rozumiała. Wierzę, że ty też.

Wymiana poglądów pomiędzy dwójką trwałaby pewnie dłużej gdyby nie krótkie acz zwięzłe ogłoszenie dowódcy stoczni przy której zadokowana była Nadzieja.
- proszę przygotować się do opuszczenia doku, planowany czas startu 30 minut.
Na pokładzie zawyły syreny przerywając jakże uroczą konwersację. Stoczniowcy zdecydowanie nie podzielali entuzjazmu Caleba. Rebelianccy żołnierze również, Ewakuacja oznaczała dla nich utratę wszystkiego. Dlatego tez miast opuszczać swoje miejsca pracy dali łaskawie 30 minut na ewakuację dla rebeliantów. Nie było czasu do stracenia. Załoga jak i znaczna część rebeliantów rozbiegła się w najróżniejszych kierunkach zajmując się pracami związanymi z dokowaniem w dwukrotnie szybszym tempie niż to ma miejsce zazwyczaj. Również ludzie na przepustkach oraz pracujący wypoczywający po wachcie przyłączyli się do akcji. Caleb ruszył za Jainą. Nie miał w sumie za dużego wyboru. Nie musiał sięgać po wsparcie mocy żeby wiedzieć iż populacja ludzi chcących go zastrzelić zwiększa się.
- Będzie nam potrzebna eskorta myśliwska, jestem pewna że latasz lepiej niż nasi piloci. - Jaina gestem wskazała obszar hangaru na którym stały świeżo złożone myśliwce LAF-250. Krzątała się wokół nich grupka pilotów i obsługantów. Nawet gdyby nie miał pojęcia o lataniu wiedziałby że ludzi przygotowujących maszyny do startu jest co najmniej pięć razy za mało. Ruszył biegiem w stronę maszyn…

Akcja przenosi się do [System Leritor] Niezależne stocznie
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron