Jasmine było dość nie wygodnie w mundurze, który musiało nosić. Wiedziała, że musi to przecierpieć, gdyż sama się zgłosiła na tę misję. Zwykle, tylko jej nieco szalony przyjaciel Leo brał udział w misjach. Ona sama rzadko musiała przejmować się różnymi szczegółami związanymi z powierzonymi im zadaniami. Wylądowanie nie było bardzo trudne, gdyż towarzysz blondynki - Keren, świetnie sobie radził. Zbliżając się do płyty lądowiska, kobieta swym czujnym wzrokiem dostrzegła kilka ważnych szczegółów, które wyraźnie wpływały na przebieg misji. Panna Fires analizując to, co zobaczyło, ogłosiła załodze przez komlink zdobyte informacje:
— Mamy tutaj dwa zabezpieczenia, które mogą odciąć ten hangar. Jedno to przeciwcząsteczkowe pole siłowe, czyli standard jak na taki statek. Gorzej z drugim zabezpieczeniem to zamykana śluza, najpewniej durastalowa. Ten robocik oprócz wyłączenia zabezpieczeń, musi na jak najdłuższy możliwy czas zablokować załodze galeonu możliwość zamknięcia nas tutaj. Inaczej nasza przygoda może się już zakończyć.
Po zakończonym komunikacie kobieta jeszcze rzekła do Kerena:
— Ten galeon był jeszcze jakoś modyfikowany, widać trochę dziwnych rzeczy. Nie umiem jednak połączyć w jeden obraz. To wyjątkowa jednostka i przez jej wnętrze jest jeszcze bardziej niebezpieczne.
***
W zatłoczonej części pasażerskiej było dość spokojnie. Najbardziej interesującym obrazkiem był zgolony na zero Drex i anteny, które na monitorze prezentował pilot. Leo w końcu czuł się zaszczycony, bo nareszcie szefowa tego interesu kazała mu zająć się kwestiami pirotechnicznymi. Miał to zrobić wprawdzie z asystą Kiryła, jednak i tak cieszył się na myśl o chwilach pełnych wybuchów.
Patrząc na swojego kolegę po fachu, nie wiedział, czy ten zzieleniał tak z powodu ograniczonego do trzech minut czasu działania, czy sprawy przedstawiają się jeszcze inaczej. Drex, który był najwyraźniej starym znajomym łysola z cybernetycznym okiem, rozjaśnił całą sprawę. Towarzysz Phoenixa cierpiał z powodu długiej podróży. Trzydziestolatek w myślach śmiał się do rozpuku z takiej bardzo upokarzającej słabości towarzysza. Wykorzystując chwilową niedołężność towarzysza, postanowił wystartować z inicjatywą:
— Kirył musimy się zmieniać wysadzając ścianę. Ty kilka ładunków, a ja wtedy pilnuję ci pleców, potem ja wysadzam ty, chronisz mnie przed imperialnymi. Tak raz dwa załatwimy sprawę. Chyba że chcesz walnąć wszystko na raz i patrzeć na ogień buchający aż po sufit tego wielkiego statku? — brunet preferował druga opcję, jednak wiedział, że to pierwszy wariant bardziej zainteresuje Kiryła.
Teraz należało czekać na odpowiedź towarzysza i czekać przez te kilkadziesiąt najbliższych sekund, które najwyraźniej dla niektórych okropnie się dłużyły.