Content

Archiwum

YKL-34R - Nova Courier - Dog I

YKL-34R - Nova Courier - Dog I

Postprzez Mistrz Gry » 4 Sty 2016, o 20:57

Statek sprawnie przemierzał otchłań kosmosu, wracający z podróży biznesowej do swojej willi na Chandrilli Vestibor był zadowolony. Interesy poszły świetnie, kontrakt został podpisany, kredyty zliczone, Alderlaańska brandy z tajnego źródła smakowała wybornie, żyć i nie umierać. Skórzane gatki z własnoręcznie upolowanego Mantaboga, nieco obcierały, lecz czymże to było w porównaniu do prestiżu łowcy. U stóp mężczyzny leżał sznaucer, drugi żuł coś w kącie. Idylla. Oczywiście nie mogła ona wiecznie trwać.
Katar wszedł do kajuty kapitana wyraźnie zaniepokojony, pytające spojrzenie Vestibora wywołało lawine słów.
— Mamy spory problem, podobno ktoś włamał się do pałacyku na Naboo. Zniszczenia są znaczne, straciliśmy droidy ochrony, tamtejsza policja podejrzewa że celem był skarbiec. Jednak jest coś, co powinien pan zobaczyć.
Włochacz wyciągnął przed siebie holoprojektor i oczom zaskoczonego kapitana ukazał się zdemolowany salon w stylu 20 BBY. Nie było to jednak przyczyną niepokoju, powodem tego był wypalony na ścianie napis.
"Znajdę Cie złodzieju"
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: YKL-34R - Nova Courier - Dog I

Postprzez Vestibor Rothal » 5 Sty 2016, o 21:05

Vestibor był zadowolony z życia, bez większych problemów udało mu się podpisać korzystny dla firmy kontrakt, leciał przez otchłań kosmosu własnym statkiem, z własną załogą. Na stoliku obok leżała brandy, ledwo co napoczęta. W swej ręce Vestibor trzymał szklankę, specjalnie przeznaczoną do tego trunku, napełnioną ową Alderańską brandy. Rothal mógł tylko uśmiechnąć się w myślach, gdy przypomniał sobie skąd ją ma. Przez chwilę zatracił się w rozmyślaniach, coraz częściej dużo rozmyślał. Ciężko było mu pogodzić stare przyzwyczajenia z zawodu z pracą biznesmana. Z nostalgią spojrzał ku niczym nie wyróżniającej się ścianie, ale on wiedział, że jej wnętrze skrywa, kurzący się już od dłuższego czasu pancerz. Myślał nie tylko o tym, nadal w pamięci miał swą dawną kobietę, przypominał sobie również i starych kompanów, dla których los okazał się mniej łaskawy niż dla niego.
Do terażniejszego myślenia przywrócił go wielki pies, który położył mu się u stóp.
Na długo odleciałem? Gdzie już jesteśmy? Te myśli jako pierwsze zaczęły się kłębić w głowie dawnego łowcy nagród. Powoli zaczął dopijać resztę Brendy z zamiarem by zaraz unieść swe ciało.
Jednakże prawdziwe przebudzenia nastąpiło z otwarciem się niebieskich drzwi, reagujących na podczerwień. Do pokoju wpadł członek załogi, Katar. Od początku było wiadomo, że coś jest nie tak, ten typ nie należał do takich co szybko się poruszają, gdy nie muszą. Przedstawił sprawę szybko i rzeczowo. Włamanie do jednej z włości Vestibora nie było niczym niecodziennym, ale już bardziej zastanawiał fakt, że komuś udało się wejść i wyjść. Na widok napisu mimowolnie na jego twarz wkradł się uśmiech politowania. Nie, to ja Cie znajdę.
- Dzięki Geko. - Vestibor podniósł się z fotela, zmuszając tym samym i szanucera do ruszenia swych szlachetnych czterech liter, ten nie śpiesznie przeciągnął się i wyszedł z pomieszczenia. Zabrak i Katar poszli bezpośrednio do pani pilot. W końcu stanęli po jej bokach.
- Tak wiem, wiem, nic nie musisz mówić. Zaraz wychodzę z nadprzestrzennej i obieram kurs na Naboo.
- Świetnie, czyli ja znowu dowiedziałem się ostatni? - Rzekł nieco poirytowany Vestibor.
Katar przybrał jedną z tych swoich dziwnych min. - Tak jakby.
- Będziesz się mógł wreszcie rozprostować.- Do kokpitu bezszelestnie wśliznął się Chiss, i położył rękę na ramieniu Vestibora. Zabrak wzdrygnął się.
- Kiedyś dostanę przez Ciebie zawału, to byłaby haniebna śmierć. - Uśmiechnął się niemal niezauważalnie Zabrak.
- Lepiej zapnijcie pasy, wychodzimy. - Jak na zawołanie wysunęły się dodatkowe dwa fotele. Vestibor zajął miejsce koło twi'lekanki i zapiął pasy, ta wzięła do ręki mikrofon:
- Proszę wszystkich o zapięcie pasów, za minute wychodzimy z nadprzestrzeni.
Awatar użytkownika
Vestibor Rothal
Gracz
 
Posty: 150
Rejestracja: 8 Lis 2015, o 00:22

Re: YKL-34R - Nova Courier - Dog I

Postprzez Mistrz Gry » 7 Sty 2016, o 18:55

Kurier kierowany sprawną ręką Twil’lekanki zgrabnie przeszedł przez atmosferę i z wyciem silników sunął, nad powierzchnią zielonej planety mijając liczne jeziora i dżungle. W końcu dotarł do malowniczo położonej kotliny, w której centrum znajdował się piękny niegdyś pałacyk należący do przedsiębiorcy. Statek obleciał dookoła budowlę dzięki czemu Vestibor jak i reszta załogi mogła przyjrzeć się wyrządzonym najwyraźniej przez pożar zniszczeniom. Cała nawa boczna pałacyku spłonęła, osmalony był również główny kompleks mieszkalny zaś na placu przed wejściem leżały szczątki droidów. Na podjeździe znajdował się samotny ścigacz sił policyjnych. Najwyraźniej oddelegowano kogoś do prowadzenia śledztwa. Łatwo można było dojrzeć że wrota do hangaru stały otworem a pokaźna niegdyś kolekcja pojazdów i myśliwców została znacząco uszczuplona. Wnętrze najzwyczajniej ziało pustką. Im bardziej zbliżali się do pięknego niegdyś sioła tym bardziej widoczny był jego tragiczny stan. Wszystko to nie wyglądało na przypadkowe działanie zwłaszcza, że oprócz zniszczonych droidów strażniczych nie było żadnych śladów walki. Żadnych zabitych czy zniszczonych maszyn. Ktokolwiek zaatakował był w stanie wyeliminować kilkanaście maszyn nie ponosząc żadnych strat.
Nova zawisła na chwilę nad lądowiskiem powoli obniżając pułap. Chwilę później stabilizatory maszyny dotknęły ziemi a charakterystyczne dudnienie repulsorowego silnika ucichło. W kierunku lądowiska ruszył ścigacz w barwach sił Policyjnych planety. W środku siedziała dwójka mężczyzn w mundurach, Zatrzymali się czekając na otwarcie rampy.
Starszy z mężczyzn nosił insygnia podporucznika i był wysokim lekko siwiejącym czarnoskórym człowiekiem. Jego towarzysz stanowił najwyraźniej wsparcie siłowe. Młody byczek z szerokimi barami i potężną budową ledwie mieścił się w służbowy uniform. Obaj opuścili swój pojazd i czekali na pojawienie się przybyłego właśnie Vestibora. Sądząc po miniach nie mieli dla niego najlepszych wieści.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: YKL-34R - Nova Courier - Dog I

Postprzez Vestibor Rothal » 7 Sty 2016, o 22:31

Statek równie szybko jak wyszedł z nad przestrzeni, tak szybko znalazł się w niej ponownie. Vesibor w międzyczasie przywdział swój pancerz i wziął ponownie pod pachę hełm. Po kilku chwilach usłyszał metaliczny głos dobiegający z głośników, informował, że zaraz będę wychodzić z nadprzestrzeni i wchodzić w atmosferę planety. Szybko po przekroczeniu jej dotarli na miejsce. Im niżej statek zniżał lot tym gorzej to wszystko wyglądało. Widok skradzionych myśliwców wywołał mimowolne zgrzytanie zębami i zaciśnięcie się pięści zabraka. U dołu dostrzegł również dwie postacie, najpewniej lokalnych przedstawicieli formacji dbającej o porządek.

Dog I powoli zaczął schodzić w dół ku lądowisku. Nie należało ono do najszerszych, ale ten statek pasował wręcz idealnie. W końcu pasażerowie poczuli lekkie drgnięcie, gdy wysunięte z podwozia elementy oparły się o powierzchnie planety. Zabrak rozpiął pasy i podszedł do drzwi, te wydały charakterystyczny wydostającemu się na powierzchnie gazowi dżwięk i coraz szybciej zaczęły opadać w dół. Vestibor szybkim i zdecydowanym chodem, z uniesioną głową i hełmem począł schodzić. Trzymając lekki dystans u prawego boku podążał Chiss, który pomoże zabrakowi zrozumieć sytuację.
Nieśpiesznym krokiem dotarli w końcu do opierających się o swoją jednostkę przedstawicieli lokalnej mundurówki.
- Vestibor Rothal, jak państwo pewnie już wiecie, posiadłość należała do mnie. Mój przyjaciel Geldan, który może dostrzeże coś czego my nie zdołamy. Na pierwszy rzut oka widzę, że starty są sporę. - Wypowiedział rzeczowym tonem Vestibor. - Nie mogła zrobić tego jedna osoba, zdecydowania była to jakaś zorganizowana grupa przestępcza, wiecie już coś panowie czym warto by się z nami podzielić? - Gdy zabrak usłyszał odpowiedż wraz z dwoma osobnikami udał się do pałacu. Szedł najszybciej jak się da, wręcz przechodząc w trucht, dotarł w końcu do drzwi. Oparł swą rękę, odzianą w ciepłą rękawicę o framugę, stał w miejscu gdzie niegdyś znajdowały się drzwi do hangaru, zostały wyważone, dobrze dobranymi ładunkami. Vestibor założył swój hełm i poczekał na resztę, aktywując w swym hełmie światła, które rozjaśnią pozostałym nieco teren, generator w końcu był zniszczony, cały hangar spowijały ciemności. Gdy pozostali dołączyli do niego, wydał głosową komendę i rozjaśnił obraz w hełmie o 100%, wszystko stało się wyrażne. Pierwszy przekroczył próg i zszedł po kilkunastu schodkach, wykonanych z marmuru, minął dwie średnie kolumny, w których wyryte były wizerunki właścicieli pałacu. Opierały się o owe schody pnąc się kilka metrów do sufitu, pełniły jedynie funkcję ozdobną. Po kilkunastu sekundach stał w hangarze. Spojrzał na pozostałych, okazało się, że są tuż za nim.

Nie musiał długo szukać, pod schodami wymacał przycisk, który niezwłocznie wcisnął. Hangar synchronicznie, od najdalszego krańca zaczął rozjaśniać się czerwonym światłem, bijącym z ogromnych lamp. Dla Vestibora zrobiło się w hełmie zbyt jaskrawo, nastawił pokrętło na 25% i zaczął iść w głąb sali. Usłyszał, że Chiss zaczął rozmawiać z pozostałą dwójką, przyspieszył kroku. Co kilka chwil mijał tabliczkę, gdzie napisana była nazwa jednostki, która jeszcze przed paroma godzinami stała za nią. Z ulgą zobaczył w oddali, że najcenniejsze okazy, przyczepione do podłoża łańcuchami z nieprawdopodobnie trwałego i nieprawdopodobnie drogiego materiału, nie zostały skradzione. Niemniej parę cennych myśliwców utracił: Dwie Zebry, Kihraxz, Vaksai, Razor i Dunelizard. Strata tego ostatniego zabolała go najbardziej, posiadał on dla łowcy wartość sentymentalną, był to też najstarszy ze statków.
Trzeba było go również przykuć. Zdecydowana większość myśliwców została nienaruszona. Idąc dalej zauważył nadpalone łańcuchy, wskazał je postępującym za nim funkcjonariusza i przyjacielowi.
- Tu próbowali przeciąć to jakimś palnikiem, jak widać bezskutecznie.- Obejrzał się za siebie, na chwilę zastygł w bezruchu. NovaSword leżał zniszczony, po wybuchu. Zabrak podbiegł do niego, opadł na jedno kolano i dotknął go drżącą ręką. Przypomniał sobie, że kilka lat temu kazał zaminować ten statek, na wypadek wejścia do niego, bez uprzedniego podania kodów. Widocznie to się właśnie stało. Vestibor postanowił obejść statek, z tyłu znalazł kawałek zmasakrowanego ciała, krew już zakrzepła, zostawiając swój ślad na tyle statku. Mieszkaniec Chandrilly przykucnął przy nim i dotknął płótna, było chropowate w dotyku. Pewnie były to spodnie. Włączył się alarm, próbował wyskoczyć do tyłu i wtedy statek wybuchł. Urwało mu nogę, ale zdołał zbiec z resztą, statek miał zniszczyć tylko kabinę, miał szczęście skurwiel.
Podniósł się i stanął u boku statku, wpatrywali się w niego jego chwilowi towarzysze.
- Panowie chodżcie tutaj, znalazłem coś co można by poddać analizie. Masz co do tego jakieś obiekcję przyjacielu, wygląda mi to na nogę. - Przelotnie rzucił okiem na Chissa.
Gdy uzyskał już od niego odpowiedż, udał się w głąb hangaru, nie znalazł żadnych innych śladów włamania, doszedł do wielkich, stalowych wrót skarbca. O tym, że ktoś próbował się tam włamać świadczył tylko czarny ślad pozostawiony na środku, kryjących wiele dóbr drzwi.
Awatar użytkownika
Vestibor Rothal
Gracz
 
Posty: 150
Rejestracja: 8 Lis 2015, o 00:22

Re: YKL-34R - Nova Courier - Dog I

Postprzez Mistrz Gry » 9 Sty 2016, o 10:16

Akcja przenosi się do Ruin Pałacu na Naboo.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do Archiwum

cron