przez Vestibor Rothal » 7 Sty 2016, o 22:31
Statek równie szybko jak wyszedł z nad przestrzeni, tak szybko znalazł się w niej ponownie. Vesibor w międzyczasie przywdział swój pancerz i wziął ponownie pod pachę hełm. Po kilku chwilach usłyszał metaliczny głos dobiegający z głośników, informował, że zaraz będę wychodzić z nadprzestrzeni i wchodzić w atmosferę planety. Szybko po przekroczeniu jej dotarli na miejsce. Im niżej statek zniżał lot tym gorzej to wszystko wyglądało. Widok skradzionych myśliwców wywołał mimowolne zgrzytanie zębami i zaciśnięcie się pięści zabraka. U dołu dostrzegł również dwie postacie, najpewniej lokalnych przedstawicieli formacji dbającej o porządek.
Dog I powoli zaczął schodzić w dół ku lądowisku. Nie należało ono do najszerszych, ale ten statek pasował wręcz idealnie. W końcu pasażerowie poczuli lekkie drgnięcie, gdy wysunięte z podwozia elementy oparły się o powierzchnie planety. Zabrak rozpiął pasy i podszedł do drzwi, te wydały charakterystyczny wydostającemu się na powierzchnie gazowi dżwięk i coraz szybciej zaczęły opadać w dół. Vestibor szybkim i zdecydowanym chodem, z uniesioną głową i hełmem począł schodzić. Trzymając lekki dystans u prawego boku podążał Chiss, który pomoże zabrakowi zrozumieć sytuację.
Nieśpiesznym krokiem dotarli w końcu do opierających się o swoją jednostkę przedstawicieli lokalnej mundurówki.
- Vestibor Rothal, jak państwo pewnie już wiecie, posiadłość należała do mnie. Mój przyjaciel Geldan, który może dostrzeże coś czego my nie zdołamy. Na pierwszy rzut oka widzę, że starty są sporę. - Wypowiedział rzeczowym tonem Vestibor. - Nie mogła zrobić tego jedna osoba, zdecydowania była to jakaś zorganizowana grupa przestępcza, wiecie już coś panowie czym warto by się z nami podzielić? - Gdy zabrak usłyszał odpowiedż wraz z dwoma osobnikami udał się do pałacu. Szedł najszybciej jak się da, wręcz przechodząc w trucht, dotarł w końcu do drzwi. Oparł swą rękę, odzianą w ciepłą rękawicę o framugę, stał w miejscu gdzie niegdyś znajdowały się drzwi do hangaru, zostały wyważone, dobrze dobranymi ładunkami. Vestibor założył swój hełm i poczekał na resztę, aktywując w swym hełmie światła, które rozjaśnią pozostałym nieco teren, generator w końcu był zniszczony, cały hangar spowijały ciemności. Gdy pozostali dołączyli do niego, wydał głosową komendę i rozjaśnił obraz w hełmie o 100%, wszystko stało się wyrażne. Pierwszy przekroczył próg i zszedł po kilkunastu schodkach, wykonanych z marmuru, minął dwie średnie kolumny, w których wyryte były wizerunki właścicieli pałacu. Opierały się o owe schody pnąc się kilka metrów do sufitu, pełniły jedynie funkcję ozdobną. Po kilkunastu sekundach stał w hangarze. Spojrzał na pozostałych, okazało się, że są tuż za nim.
Nie musiał długo szukać, pod schodami wymacał przycisk, który niezwłocznie wcisnął. Hangar synchronicznie, od najdalszego krańca zaczął rozjaśniać się czerwonym światłem, bijącym z ogromnych lamp. Dla Vestibora zrobiło się w hełmie zbyt jaskrawo, nastawił pokrętło na 25% i zaczął iść w głąb sali. Usłyszał, że Chiss zaczął rozmawiać z pozostałą dwójką, przyspieszył kroku. Co kilka chwil mijał tabliczkę, gdzie napisana była nazwa jednostki, która jeszcze przed paroma godzinami stała za nią. Z ulgą zobaczył w oddali, że najcenniejsze okazy, przyczepione do podłoża łańcuchami z nieprawdopodobnie trwałego i nieprawdopodobnie drogiego materiału, nie zostały skradzione. Niemniej parę cennych myśliwców utracił: Dwie Zebry, Kihraxz, Vaksai, Razor i Dunelizard. Strata tego ostatniego zabolała go najbardziej, posiadał on dla łowcy wartość sentymentalną, był to też najstarszy ze statków.
Trzeba było go również przykuć. Zdecydowana większość myśliwców została nienaruszona. Idąc dalej zauważył nadpalone łańcuchy, wskazał je postępującym za nim funkcjonariusza i przyjacielowi.
- Tu próbowali przeciąć to jakimś palnikiem, jak widać bezskutecznie.- Obejrzał się za siebie, na chwilę zastygł w bezruchu. NovaSword leżał zniszczony, po wybuchu. Zabrak podbiegł do niego, opadł na jedno kolano i dotknął go drżącą ręką. Przypomniał sobie, że kilka lat temu kazał zaminować ten statek, na wypadek wejścia do niego, bez uprzedniego podania kodów. Widocznie to się właśnie stało. Vestibor postanowił obejść statek, z tyłu znalazł kawałek zmasakrowanego ciała, krew już zakrzepła, zostawiając swój ślad na tyle statku. Mieszkaniec Chandrilly przykucnął przy nim i dotknął płótna, było chropowate w dotyku. Pewnie były to spodnie. Włączył się alarm, próbował wyskoczyć do tyłu i wtedy statek wybuchł. Urwało mu nogę, ale zdołał zbiec z resztą, statek miał zniszczyć tylko kabinę, miał szczęście skurwiel.
Podniósł się i stanął u boku statku, wpatrywali się w niego jego chwilowi towarzysze.
- Panowie chodżcie tutaj, znalazłem coś co można by poddać analizie. Masz co do tego jakieś obiekcję przyjacielu, wygląda mi to na nogę. - Przelotnie rzucił okiem na Chissa.
Gdy uzyskał już od niego odpowiedż, udał się w głąb hangaru, nie znalazł żadnych innych śladów włamania, doszedł do wielkich, stalowych wrót skarbca. O tym, że ktoś próbował się tam włamać świadczył tylko czarny ślad pozostawiony na środku, kryjących wiele dóbr drzwi.