Kantyna przypomniała jej o dzieciństwie. Chwile te minęły równie szybko, jak przyszły niespodziewanie. W pewnym momencie zorientowała się jak to dobrze było robić trywialne rzeczy i widzieć uśmiechy innych z tego powodu, a tu równie szybko nastał moment kiedy to mistrz Jon, przedstawił jej mistrza Caleba. Jedi, który miał przejąć uczennicę, by poprowadzić ją ku chwale Rebeli. Czyżby wielki mistrz Jon Antilles zwątpił? Nicci nadal nie rozumiała ich pobudek. Czego od niej właściwie chcieli? Pokazała, że może pracować. Oni jednak jej do czegoś potrzebowali. Zawsze ktoś jej do czegoś potrzebował. Ludzie nigdy nie byli bezinteresowni. W ogóle galaktyka byłaby lepszym miejscem jakby tej rasy nie było...
Choć to były uprzedzenia... Jon jej to wyjaśnił, a jej martwy opiekun John Durman był przykładem zaznanej bezinteresowności. Czyżby jedi właśnie tacy byli? Zmiana mistrza nieco rozchwiała ufność do nowych nauk. Z drugiej strony nie zaznała z ich strony żadnej krzywdy. Paranoicznie stwierdziła, że to jakiś podstęp. Na pewno coś kombinują.
Przyszedł w końcu dzień by lepiej poznać nowego mistrza. Patrzyła się w twarz mistrzowi, jednak nie w oczy. Trzymała dłonie za plecami, sztywnie wyprostowana. Słuchała.
- Jak już zapewne zauważyłaś, Jaina, Jon oraz ja zdecydowaliśmy, że będziesz pod moją opieką. Będzie to też dla Ciebie czas nauki, ciężkiej pracy oraz decyzji. To Moc zdecydowała, że nasze losy się przecięły. Jesteśmy do siebie podobni, za nami obojgiem, ciągnie się pasmo krwi i śmierci - drgnęła słysząc jego słowa. Jeszcze nie słyszała, by ktoś jej powiedział, że jest do niej podobny. Kompletnie nie wiedział z kim ma do czynienia. Mordowała jedi, padawanów, żołnierzy republiki z uśmiechem na twarzy i pełną satysfakcją. Niewinnych, bezbronnych, a walki z tymi co potrafili się bronić zawsze były niehonorowe, bezlitosne, okrutne. Czyżby to wyczuła w nim, kiedy to pierwszy raz spotkała go w kantynie? Był kimś podobnym? Słuchała dalej.
- Nie lękaj się. Nie oceniam Cię, nie będę piętnował Twoich przewin
- Jeśli masz towarzyszyć Mieczowi Rebelii, sama musisz mieć miecz. Nim wyruszyliśmy z Ducha, zebrałem wszystko to co potrzebne będzie Ci do zbudowania własnej broni- Zbuduj swój miecz świetlny Nicci. Zbuduj go, a powiesz mi kim jesteś.Minęła chwila nim dotarło do niej o co mu chodzi. Coś w niej pękło. Rozłożyła ręce na boki. Podniosła ton.
- Chcesz mnie uzbroić w miecz świetlny?! - zapytała nie dowierzając.
- Chcesz mnie zabić w walce, bo tak o nie przystoi? - popatrzyła mu w końcu w oczy z pełną złością. Jon stwierdził, że się nie nadaje na jedi, to teraz trzeba to jakoś załatwić...
- Jon zobaczył, prawda? Czułam jego subtelną obecność jak nigdy nikogo... chcesz zemsty? - zapytała przez zęby w ogóle nie dostrzegając dobrych intencji Caleba. Widziała tu tylko i wyłącznie podstęp.
Dwie sekundy minęły nim ktokolwiek się odezwał. Nicci przerwała ciszę, uparcie trzymając się swoich podejrzeń.
- Pokażę Ci moją osobę w pełnej okazałości - uśmiechnęła się szyderczo i ruszyła do części by złożyć broń. Mógł ją zabić w każdej chwili. Uznała, że po prostu chciał walki. Dostanie takiej.
Furia zagotowała się w niej, jak i również ekscytacja. Miecz. Od dwóch lat świadomości, a od setek we śnie czekała na ten moment by znów chwycić tego typu broni. Skupiła się na ostrzu jakie ma być. Walczyła głównie tylko w Soresu i czekał ją pojedynek z jedi, który obnosił się z dwoma mieczami. Postanowiła na bardziej agresywny wariant z podwójnym ostrzem. Nie mając sztyletów przy sobie, ani trucizn, czy granatów dymnych nie mogła polegać na jej technikach ataków z zaskoczenia i rozpraszania uwagi. Będzie musiała walczyć "honorowy" pojedynek na miecze, by oboje nie korzystali z mocy. Mistrz Caleb nie wyglądał na nowicjusza i za pewnie posiadał potężny arsenał technik mocy. Spróbuje go rozpracować, musi jak zwykle grać na czas.
Składanie miecza odbyło się widowiskowo i bardzo szybko. Nicci nie potrafiła sięgnąć po duże ilości mocy, ale za to potrafiła bardzo precyzyjnie się nią obsługiwać. Elementy konstrukcji, łączyły się dynamicznie krążąc w okół osi kadłuba broni, kiedy to Nicci rozłożyła szeroko ręce szepcząc Sithańską mantrę bojową. Gotową unoszącą się broń przywołała do siebie. Trzymała przedmiot przed sobą oburącz. Czekała na ten moment...
SoundtrackRozbłysło fioletowe ostrze, podobnie jak szalony pełen ekscytacji uśmiech Nicci. Miała wrażenie, że znów jest na polu bitwy.
- W ten sposób mnie poznasz zupełnie - powiedziała, czekając, aż i on sam przyjmie postawę bojową, po czym będąc od niego jakieś cztery metry zrobiła po skosie trzy susy, przeskakując podest. Zamaszystym ciosem rozpoczęła walkę. Miecze zawyły i zaskrzeczały skrzyżowane.
- A kim ty jesteś!? - warknęła napierając i mierząc siłę jedi. Była gotowa na kontrę. Taniec właśnie się rozpoczął.