Content

Archiwum

[YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 5 Lis 2017, o 23:17

-Pojebało cie? Jakie znowu zoo...
- Boris dość dobitnie wyraził swoją opinię jednak umilkł po chwili. Rzeczywiście coś było słychać, las nagle i dość niespodziewanie ożył dźwiękami ptaków, szumem liści i całą tą otoczką której do tej pory nie zauważyli. Na niebie pojawiły się chmurki a na polanie pojawiły się jakieś jelenie czy sarny przyglądając się uważnie trójce intruzów. Xarss w przeciwieństwie do reszty nie zwrócił uwagi na zmiany i nagłe pojawienie się zwierząt, od pewnego czasu był zajęty wpatrywaniem się w cycki Alery. Prioretyzacja celów, jak to określał pozwalała mu ignorować otoczenie kiedy skupiał się na czymś ważnym. Boris zauważył zawiechę kompana i bardziej z chęci odreagowania niż obrony czci niewieściej strzelił obcego w łeb aż klasnęło.

Tortuganka swoimi czujnymi zmysłami bez problemu zlokalizowała przynajmniej kilka innych stworzeń poruszających się w promieniu kilkudziesięciu metrów od polany. Głośne klaśnięcie dłoni w łeb sullustiania wypłoszyło kilka z nich. Z ruchem trawy prysnął przed siebie młody zając. Z drzew zerwały się ptaki zaś Sarny czy tez jelenie w pięknych podskokach opuściły polankę. Zostali sami. Znowu. Trójka nagich istot stojąca na środku niewielkiej polany otoczonej lasem, Wokół toczyło się normalne życie, chmury przepływały po niebie, świeciło słońce i śpiewały ptaki. Dziewczyna nie była pewna czy wcześniejsza cisza była faktem czy też wytworem jej wyobraźni. Spojrzała w górę, chmury które pojawiły się na niebie niechybnie zwiastowały deszcz. A oni nie mieli ubrań, o schronieniu nawet nie wspominając.
- To była zbyteczna przemoc,
- dobrze ci zrobi jak od czasu do czasu dostaniesz w łeb, krew wróci do mózgu.
- Spierdalaj.
- Walnąć ci jeszcze raz?

Boris już nie raz wykorzystywał swoją przewagę fizyczną do gnębienia słabszych, i wyglądało na to że póki co to obcy jest jego celem. Z drugiej strony Xarss zdrowo sobie nagrabił a jego zachowanie nadal pozostawiało dużo do życzenia.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 6 Lis 2017, o 20:01

Westchnęła i to tonem sugerującym coś o podwójnym morderstwie albo o ciężkim pobiciu i palnęła się w twarz.
-Idiota jedne z drugim... - powiedziała bez żadnego cienia wahania i pokazała im na niebo.
-Będzie padać, ja to wiem... - po czym dodała bez chwili wahania.
-A jak ktoś będzie się patrzył na moje cycki, to oberwie kopa w jaja, rozumiemy się? - po czym zaczęła o drzewo opierać podstawy przyszłego schronienia.
-Nie wiem jak wy... Al ja bym zaczęłą szukać czegoś na podłogę... No iecie, by zaizolować... - po czym zaczęła myśleć... To wszystko wyglądało na jakieś... Sztuczne... Jakby ktoś dopiero teraz zauważył błąd...
-A jak ktoś będzie się znowu kłócił... Gałęzią też można zabić. - i lekko zaczęła rozglądać się za czymś na ruszt... Takim świeżym, krwistym...
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 15 Lis 2017, o 20:38

Zgodnie z życzeniem kobiety mężczyźni starali się nie patrzyć więcej na cycki kobiety, skoncentrowali się na jej tyłku. Szybko przeszła im jednak ochota na podziwianie widoków. Pogoda zaczęła się pogarszać zaś ich prowizoryczne schronienie pozostawiało wiele do życzenia, nie mieli narzędzi, sprzętu niczego, Boris może i dysponował siłą, lecz zręczność nie była jego mocną stroną. Z kolei Sullustanin świetnie czul się na świeżym powietrzu i niespecjalnie był zainteresowany wspólną pracą. Rozglądająca się za pożywieniem Tortuganka z łatwością spostrzegła biegające po okolicy smakowite kąski, króliki, sarny czy drobne i większe ptactwo pojawiło się stosunkowo nagle. Stworzenia te nie były zbyt ufne i nie pozwalały się zbliżyć nikomu. Rzucając się do szaleńczej ucieczki na pierwszy sygnał niebezpieczeństwa. Niebo tymczasem zmieniło barwę na siną. Coś było nie tak lecz nie byli w stanie dostrzec co. Z góry spadły pierwsze krople deszczu zaś pogoda jeszcze się pogorszyła. Prowizoryczne przyczepione do drzewa schronienie dawało osłonę porównywalną z koroną drzewa. Zagrzechotał grom, noc zbliżała się szybkimi krokami spowijając w nagłych ciemnościach trójkę rozbitków.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 19 Lis 2017, o 10:57

- Ja nie jestem zła na was... Jestem zła na siebie - powiedziała raczej jakby do siebie i wpatrując się w granatowe niebo, pełne chmur burzowych. A raczej patrzyła się tylko w tamtym kierunku. W tej sytuacji w sumie jako jedyna miała pojęcie przestrzennne. Jako że od dawien dawna w takich sytuacjach członkowie jej plemienia zawsze siedzieli razem, ale... No litości! Czuła trzy łokcie w swoich żebrach, dwie ręce na swoich udach, a także jedną rękę na swoich... No cóż... No tego tak nie może być! Swoje ręce miała jakoś z boku, a czasem kropla deszczu spadła na nią zwiększając jej irytację. A mogła zrobić dla 5 osób...
W końcu nie wytrzymała, zamachnęła się głową i trafiła zębami... Nie no, coś się jej nie zgadza... Czemu czuje... Chwila... I jak nie ryknęła!!! A Borys się tylko zaśmiał.
-Ha, durna baba! Nawet w rękę trafić nie potrafi! Jak ona chłopa znajdzie! - i ryknął śmiechem, a jego towarzysz mu wtórował. Ale Aleraa miała już ripostę.
-W naszej kulturze mężów się łowi, jeśli masz korzenie jako ja! Ale ja bym Cię wypuściła, bo nawet na przynętę się nie nadajesz! - I zapadła martwa cisza... A sama poczuła coś łuskowatego ocierającego się o jej nogę. Przez chwilę zamarła w przerażeniu, aż zobaczyła... Ale coś jej się nie zgadzało... Jakby to był jadowity wąż, już by dostała... Ale... Postanowiła sprawdzić to dokładnie ręką... Coś dziwnie znajomy kształt... Podniosła to delikatnie... Jak bum, wąż czarnego drzewa... Bardzo lubi towarzystwo innych istot... Jedzący padlinę... I piekielnie nieagresywny... Delikatnie go pogłaskała, a ten zasyczał przyjaźnie... Zdecydowanie przyzwyczajony do obecności innych osobników... Ale jak... Wyraźnie poczuł się bezpiecznie.
-Nie jesteśmy tutaj pierwsi. -Zawyrokowała do reszty, ale oni już spali kamiennym snem. Jej chyba nie pozostało nic innego, jak skulić się i zasnąć. Wyjątkowo jej coś nie grało, a sama miała jakieś dziwne podświadome wrażenie, że gdzieś już to spotkała... Wzrok może mylić, ale nie słuch... Zwłaszcza że oczy same się je kleiły... Tymczasowe schronienie jest tymczasowe... Jedna noc... I rusza dalej...
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 3 Gru 2017, o 23:44

Poranek zastał ich zmęczonych i niewyspanych, deszcz przestał padać a na niebie bardzo szybko pojawiło się jasne słońce, Ziemia parowała i wypełniała powietrze przyjemnym zapachem. Towarzysze Tortuganki nie wyglądali najlepiej, nie żeby Xarss wyglądał kiedykolwiek dobrze, z pewnością noc dała mu się mocno we znaki. Boris nie odczuł jej tak źle jak jego towarzysz głośne burczenie dało znać o tym że olbrzym jest głodny. Z głębi lasu dochodziły dogłosy zwierzyny, cóż z tego, polowanie na zwierzęta nie należało do ulubionych czynności obu samców, zresztą bez blasterów nie mieli najmniejszej szansy na upolowanie czegokolwiek. Człowiek ulżył potrzebom fizjologicznym odchodząc w najbliższe krzaki, Sullustanin tymczasem tarzał się w mokrej trawie zapewniając swej skórze należyte nawilżenie. Po tych czynnościach nadszedł czas na krótką rozmowę na temat przyszłości. Zaczął Boris
- Te dzikuska, opowiadałaś jaka to jesteś łowczyni. Myślę że będzie uczciwie jeśli przytargasz nam jakiegoś jelonka a my zajmiemy się naprawą szałasu. Jest ciasny i przecieka.
Zdecydowanie przecieka...

Żaden z nich nie miał zamiaru ganiać po lesie zresztą stan ich schronienia pozostawiał wiele do życzenia. W dodatku chciało im się pić.
-Coraz bardziej nie podoba mi się ta rajska dolina..
-czemu..
-słońce
-…?
- Nie przesuwa się. Przecież już od dłuższego czasu się tu kręcimy.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 5 Gru 2017, o 21:14

- I tak to robiłam na tyle tylko, by nam nic za bardzo w nocy nic na łeb nie spadło. - Powiedziała tylko tyle i wzruszyła ramionami. Ale chwila, coś jej nie grało... No tak, zasychało jej lekko w gardle, ale cóż poradzić... Chwila, gdzie tu jest mech... Zaczęła się za nim uważnie rozglądać, czego nie trzeba było długo robić. Rósł praktycznie wszędzie. Wzięła jedną kąpę do ust i wycisnęła, a sporo wody wlało się jej do ust. Ah, jak cudownie... Teraz tylko skombinowqę jakąś broń, ale skąd ma ją wytrzasnąć... A no tak... Wzięła płaski kamień i zaczęła ociosywać innym kamieniem. Xarss tylko dziwnie się jej przyglądał, ale nic nie mówił, i dobrze. Ona się mu nie wtrynia do budowy silników nadświetlnych, to on też niech nie wtrynia się do budowy włóczni czy coś. Przez trzy godziny wyrabiała i gładziła groty to włóczni i do strzał, nóż wykonany z gładzonego kamienia, a następnie osadziła je na drewnii, ale w tej chwilii podszedł do niej Boris i jak nie ryknął:
-Co ty kurwa sobie myślisz!!! Co to niby ma być!!! Ja kurwa myślałem, że teraz będę jadł jeleninę, a nie!!! - Ale ona nie zwracała na niego uwagi, tylko z trawy i rzeźbionego drewna, dosyć giętkiego drewna, wykonywała łuk oraz axlatl*, niezbędny do jej dalszego polowania. A wiadomo, że z takim drącym sią nad uchem niewiele zdziała. Po jakiejś kolejnej godzinie udało się jej wykonać cały ekwipunek, oprócz kołczanu. Pas wykonała ze skóry.
***
Tak, polowanie zawsze jest największym sprawdzianem wytrzymałości, umiejętności i woli przetrwania, a ona teraz była szczególnie wzburzona u Alery. Nie planowała ona tutaj umierać, ani tym bardziej gnić. Pogoda na polowanie na wszelakie zwierze było idealne - brak wiatru i słońce. A no właśnie... Słońce... To nie poruszyło się nawet o odrobinę od kilku godzin... A no właśnie... Co ją podgryza od jakiś dziesięciu minut? Podniosła prawą nogę... Nie no, szop? Co znowu? Jak szop? Szopy się trzymaję zwykle daleko... A ten sukinkot, jak się zorientował, podniósł jakąś pozostałośkamienia i zaczął ją obserwować. No tak, jak zawsze... - pomyślała i odeszła w kierunku polowania, ona sama zaczęła się skradać...
***
Oczywiście... Tak jak podejrzewała, coś było niehalo... Te zwierzęta zachowywały się jakoś... Dziwnie... Nie potrafiła powiedzieć, dlaczego, ale... To nie było to. Dziwne, nawet bardzo... Napięła łuk, odliczyła do trzech... Strzała poszybowała z przerażającym świstem, przebiła rdzeń kręgowy... Łania padła, a reszta się oddaliła. Przybliżyła się i wzięła nóż. Jednym szybkim ruchem przecięła jej szyję, a krew wylała się na ziemię. Wzięła ją na swoje barki i zaniosła do obozowiska, które zaczęło nabierać kształtów. Nawet miało już ognisko, trzy oddzielne szałasy, zbiór drewna do ognia... Tylko się uśmiechnęła i położyła zwierzę na jakimś większym kamieniu obskórowany z mchu i zaczęła ją skórować. Nawet nieźle jej wyszło.
-Dzięki dziewczyny za obozowisko! - Zaśmiała się i zaczęła porcjować mięso i je piec oraz suszyć. Organy wykorzystała do natychmiastowego zagotowania i spożycia w dalszym czasie. Kości i ścięgna odłożyła na bok.
-Z żadnego zwierza się nic nie może się zmarnować. Nawet szpik. Który jest pożywny i smaczny. - Powiedziała wysysając szpik z kości udowej. Ale smaczny.
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 10 Gru 2017, o 20:42

Obiadośniadanie poprawiło morale całej trójki, upolowana przez łowczynię łania nie tylko zaspokoiła głód ale i poprawiła jej reputację w oczach pozostałej dwójki. Oczywiście szałas który dla niej zbudowali składał się z patyków połączonych zielskiem i na bank przemięknie podczas kolejnych opadów. Na pocieszenie schronienie Borisa nie wyglądało wiele lepiej. Sullustanin w zasadzie nie używał dachu. Jego schronienie stanowił swoistego rodzaju płotek ochraniający od wiatru. Czego miała się spodziewać po gościu który rozpoczął dzień od wytarzania się w błocie.
Jedzenia mieli na najbliższy dzień, a nawet i dłużej, pozostało więc tylko uzyskać odpowiedź na pytanie: Co dalej?

Rozwiązanie problemu z pewnością nie nastąpi samo, ktokolwiek ich tu ściągnął miał do dyspozycji potężną technologię. Z pewnością nie rozbili się przypadkiem, zaś obecna sytuacja nie mogła trwać w nieskończoność. „Słońce” poczęło słabnąć i powoli cienie zaczęły się wydłużać, dla wychowanych na statkach istot mogło to być całkiem normalne dla Alery z pewnością takie nie było.

Mężczyźni zaczęli przymierzać się do skóry łani, celem zrobienia z niej przepasek na biodra, oczywiście musiała wyniknąć z tego awantura. Każdy z samców chciał górną część łani jako „bardziej reprezentacyjną” nie zamierzali się przy tym dzielić z łowczynią twierdząc że „jutro coś sobie upoluje” Być może zakończyłoby się to mordobiciem gdyby nie znacząca przewaga fizyczna Borisa. Wkrótce obaj paradowali w majtach z łani wiązanych na plecach. Cóż przynajmniej była to jakaś odmiana od biegania nago.

Ogień strzelił iskrami kiedy czarnoskóry wrzucił do ogniska kolejną gałąź
- Zdaje się że utknęliśmy tu na dobre. Co myślicie o ogarnięciu jakichś ubrań i rozejrzeniu się po tym „rezerwacie”
- Nie jesst to najlepssszy pomyssssł. A co jak tam ssssą drapiezniki?
- To przyjdą i tutaj.
- Ktośś powinien pilnować obozu.
- Aleraa może ty pójdziesz na zwiady?
- A jeśśśli zginie?
- Da sobie radę.

Mimo słów z tonu Borisa wynikało coś zupełnie innego, zdawał sobie doskonale że gdyby nie zdolności łowczyni, głodowaliby kolejny dzień. Z drugiej stronie jak bardzo by nie rozbudowali obozowiska nie przybliży ich to do cywilizacji. Musieli coś zrobić. I to raczej szybko. Na niebie pojawił się księżyc i jak na zamówienie noc rozbrzmiała odgłosami owadów i szmerami zwierząt. Gdzieś z oddali rozległo się nawet wycie.


***

Tymczasem gdzieś indziej w tym samym czasie.
- Mieli już dosyć czasu.
- Szanse na przetrwanie mają marne, jak oglądalność?
- Niska, i spada
- Potrzebujemy nieco emocji.
- Może zrobimy sondę?
- Nieee, musimy być kreatywni i zaskoczyć widzów.
- Czym?
- Mam pewien pomysł, pamiętasz tamten frachtowiec z...


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 12 Gru 2017, o 19:37

- Nie wiem jak wy, ale ja bym na waszym miejscu nie zakładała jeszcze tej bielizny. - powiedziała Aleraa i lekko się zaśmiała nawet, ale jej towarzysze najwyraźniej nie podzielali jej dobrego humoru.
-A ty z czego rżysz Aleraa? - Boris zerwał się wyraźnie oburzony i skierował się w kierunku Aleryy by zrobić coś złego, ale się w porę opanował i tylko spojrzał się na nią groźnie.
-Z tego powodu, że skóra jeszcze nie obeschła z krwii i jak zaschnie na was, to trzeba ją będzie zdierać. Boleśnie - odpowiedziała pewna siebie piekąc serce łanii. Jeśli miała zrobić nocny zwiad, musiała miec energię, a to daje zawsze najwięcej energii. Skubiąc kawałki mchu obserwowała z pewną dozą dobrego humoru, jak faceci zdejmowali z siebie te ubrania i mówiąc szczerze to jej nieco opłacało po całodziennym stresie.
-Nie wiem jak wy, ale ja bym to mięso zawiesiła gdzieś wysoko. Drapieżniki. - Powiedziała jakby od niechcenia i lekko zwinąwszy się w kulkę zasnęła przy ognisku. Co jak co, ale to jej się przyda, zwłaszcza że polowania zawsze ją wykańczały...
***
Sny... Część rzeczywistości, której wiele osób zaprzecza, by cokolwiek takiego istniało, ale jednak. Aleraa nie ocknęła się z świadomości, tylko przeszła do jej innego stanu. Była w wielki, olbrzymim więc lesie z gigantycznymi drzewami. Gdyby jej wioska stanęła jeden na drugim, to mało prawdopodobne byłoby, by dosięgli do korony chociaż najniższych drzew. Aleraa leżała na ściółce tego lasu, zapatrzona w korony tych drzew. W pewnej chwili przemknęło jej w polu widzenia jakiś szybko poruszający się jaskrawy obiekt. Natychmiast wstałaby,gdyby nie to, że nie mogła. Spojrzałaby się, ale ni mogła. Jakaś wielka siła uniemożliwiała jej wstanie. Gdy była aż tak mocno skrępowana jakąś siła, nagle uderzyła w nią ogrmna siła połączona z ogromną światłością i...
***
Gdy wyrwała się z tego okropnego snu, była pełna noc. Więcej rzeczy słyszała niż widziała w ogniu dogasającego ogniska. Powiesili jednak mięso na drzewie, nie są głupi. Chwilę, jednakże naprawdę krótką zajęło jej wyprostowanie się, a potem się rozejrzała się, a ognisko przysypała piaskiem. Obaj juź smacznie spali.
- Idioci. - powiedziała cicho pod nosem w swoim rodowitym narzeczu, a sama wzięła włócznię oraz noż i udała się wgłąb lasu, jakkolwiek by to nie brzmiało.
***
Las. O tej porze dzieje się wiele ważnych i ciekawych rzeczy. To o tej porze wychodzą największe ofiary i drapieżniki. Oraz wariaci w stylu pisarzy, którzy niewiele właściwie robiś jak lunatykują. Ale w tej ciszy było coś niezwykłego. Nie słyszała niczego praktycznie... Poza cichym powarkiwaniem czegoś. Natychmiastowo się odwróciła gotowa do ataku. A, tylko szop, który natychmiast czmychnął gdzieś w zarośla. Ale dalej jej coś nie dawało spokoju. Było cicho, zbyt cicho... I nagle... Poczuła krew... Krew wilka. Natychmiast zaczęła wąchać okolicę. Wyczuła świeże krople krwi. Poszła, a raczej pobiegła tym tropem. Jakoś w okolicach pierwszej-drugiej w nocy zauważyła już, co się działo. Wilk, najprawdopodobniej samiec odtrącony od stada, zaatakował samotną wilczycę. Aleraa przypatrywała się okolicy i już wiedziała, że nie jest sama. Broniła szczenięcia, conajmniej jednego. No jasne, zabije a potem zgwałci, faceci... Już miała się nie wtrącać, gdy udrzuciwszy samicę łapą samiec ją zauważył.
***
Przez chwilę patrzyli na siebie, żaden nie miał zamiaru ustąpić, ani ona, ani on. Patrzyli na siebie starając się zdominować przeciwnika. Po chwili wilk zaczął biec i skoczył na Alerę w celu wykończenia jej. Odruchowo wyciągnęła włócznię w jego kierunku i... Nabił się. Włócznia przebiła jego serce pięknie wchodząc od obojczyków. Wystarczyło zaledwie kilka sekund, aby przestał się rzucać. Odrzuciła go. Nie ruszał się, a włócznia, co dziwne w idealnym stanie, powróciła do rąk właścicielki. Spojrzała się na wilka i nagle poczuła ogromną ochotę... By wypić jego krew. Natychmiast do niego przybiegła i z jego rany zaczęła wysysać krew. Słodka, lekko kwaśna, ale odżywcza krew... Gdy wyssała dosyć zawyła, ale nie jak małe dziecko. To był prawdziwy wilczy zew. Po chwili dało się słyszeć kolejne wycia kolejnych watah.
***
Po chwili takiego wycia usłyszała piski i jak coś skubie ją za tyłek. Odwróciła się zła, ale zaraz jej ta złość przeszła jak ręką odjął. Była to ta wilczyca, którą przed chwilą obroniła, a dokładnie obroniła ją broniąc siebie. Chciała coś od niej. Kiedy próbowała się oddalić w jakimkolwiek innym kierunku niż od jej szczeniąt natychmiast reagowała warczeniem. Zdziwiła się, ale co jej tam. Szła wraz z nią, ale gdy tylko próbowała odejść, natychmiast słyszała warczenie. No to co mogła robić? Gdy doszła do tej norki wilczyła szczeknęła i z norki wyjrzały dwie mordki na oko dwumiesięcznych wilczych szczeniąt. Jakie były słodkie... Ale nie rozumiała po co to jest... Po kilku minutach odeszła zabierając ze sobą truchło ubitego przez nią wilka i wróciła do obozu. Ale to nie był zwykły, powolny marsz pod obciążeniem. Była o wiele energiczniejsza oraz szybszy, wręcz biegła. Gdy dotarła do obozu powoli jednak odczuwała coraz większe zmęczenie. Słońce zaczynało świtać, a ona czuła się, jakby nie spała całą noc. W swojej chacie tylko rzuciła truchło na ziemię i opierając się o nie zasnęła... Ostatnie co czuła to trzy łby, które z niewiadomych przeczyn poczuła przy sobie...
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 22 Gru 2017, o 19:29

Coś szarpało ją za ręce, ciągnęło za nogi i na koniec boleśnie dziabnęło w lekku. Obudziła się wściekła ręką odpychając niewidzialnego napastnika. Wszystko nagle zniknęło, Alera obudziła się. Rozejrzała się lekko nieprzytomnym wzrokiem, opierała się o jakieś zwierze, zimne i martwe. Przez mgłę przypomniała sobie, że przecież walczyła z wilkiem i zabiła go. Pamiętała wilczycę i szczeniaki. Zdaje się że bawiła się z nimi przed powrotem do schronienia, ale czemu nie oprawiła zwierzyny, czy była aż tak zmęczona że od razu zasnęła i...

Proces domyślania się przerwał jakiś dźwięk dochodzący z zewnątrz, nie było to parsknięcie typowe dla drapieżników, przypominało raczej syk. Pierwsza przerażająca myśl - Trandoshanie. Jeżeli te gady ich znalazły to. Wiedziona instynktem bezszelestnie przytuliła się do ściany szałasu rozglądając się przez szczelinę ujrzała coś czego nie spodziewała się zobaczyć. Trzy wielkie na około półtora metra jaszczury kroczyły ostrożnie na dwóch łapach. Przypominali bardzo gady w swej prymitywnej formie, jednak nie była to żadna znana jej rasa. Rozglądając się i kłapiąc od czasu do czasu paszczami. Gady rozglądały się ostrożnie stąpając na dwóch potężnie umięśnionych nogach, z tyłu niby węże kołysały się długie ogony. Przednie kończyny były nieco krótsze od tylnych i zdecydowanie mniej umięśnione. Szponiaste dłonie wyglądały na całkiem sprawne. Ukryte pod potężnymi czaszkami oczka błyskały groźnie. Kobieta nie była całkiem pewna lecz oceniała, że każda z bestii ważyła grubo ponad 300 kilogramów. Świt dopiero rozpraszał mroki nocy, z trudnością więc określiła kolor napastników na czerwony. Z pewnością już o niej wiedzieli, na ciche polecenie idącej w środku bestii jaszczury rozdzieliły się, każdy z nich zmierzał w kierunku innego szałasu. Gad który szedł w jej stronę z pewnością nie spodziewał się przytomnej ofiary, miała więc chwilę na ucieczkę lub walkę.

Słońce miała za plecami, podobnie jak i wiatr, ścianki szałasu były zbyt cienkie by powstrzymać silniejszy deszcz, a co dopiero trzystukilogramową górę mięśni, zatem obrona w środku nie wydawała się najlepszym pomysłem. Napastnicy co prawda nie byli uzbrojeni, lecz w ich przypadku ciężko było mówić o tym że broń dawała by im jakąś większą przewagę. Trójka rozbitków wydawała się być na z góry przegranych pozycjach. Tortuganka musiała działać szybko, ocena sytuacji zajęła kolejne kilka sekund. Przydzielony do jej szałasu jaszczur znajdował się już tylko kilka metrów od wejścia. Rozejrzała się po wnętrzu, prócz truchła wilka i broni nie było tu praktycznie niczego. Silniejszy powiew wiatru sprawił, że jej schronienie zadrżało. Jaszczur zatrzymał się i uważnie przyglądał się prymitywnej konstrukcji. Nie atakował, najwyraźniej czekał na rozkaz. Przez krótką chwilę miała wrażenie że ich oczy spotkały się, zimne bezlitosne gadzie oko mięsożernej bestii przeszyło do głębi ciało łowczyni. Jaszczur kłapnął pyskiem. Była pewna że ją zauważył.

Napięła wszystkie mięśnie...

***
- Dwadzieścia do jednego na Tortugankę, półtora za jeden na Czerwonych. Tak tak, szanse są mierne ale pamiętajmy, że jest całkiem dobrą łowczynią. Wilki się o tym przekonały.

Olbrzymia tablica z zakładami skupiała się na kilku górnych pozycjach, z opisu dołu tabeli można było wywnioskować, że można założyć się absolutnie o wszystko. Najwyższe i najbardziej emocjonujące zakłady dotyczyły czasu przetrwania poszczególnych osobników. Inne kategorie obejmowały seks, zabójstwa oraz osiągnięcia zwane punktami zwrotnymi. Gdyby Rev mogła się przyjrzeć tablicy z pewnością stwierdziła by, że w punktach zwrotnych dała komuś całkiem nieźle zarobić.

- Proszę obstawiać to już ostatnie chwile na zakłady, gdy tylko słońce wstanie skończy się rumakowanie. Pan w czerwonym co pan obstawia?


***

- Kamery na pozycjach, oświetlenie zaraz będzie odpowiednie.
- na co czekają?
- nie mam pojęcia, ale wygląda na to, że zaraz uderzą.
- Szkoda dziewczyny, już odkładałem kasę żeby ją sobie kupić jak będzie po wszystkim.
- Heheh, długo byś musiał odkładać, zdrowa sztuka z pewnością wbiłaby sporą cenę na licytacji.
- to czemu stary to robi?
- a jak myślisz?
- ...
- O! Akcja!


W studiu montażowym zawrzała praca, kamery dynamicznie zmieniały ujęcia, pokazując jak trzy bestie ruszają do ataku. Rozmowa natychmiast urwała się, dwójka techników musiała błyskawicznie przygotować materiał który zostanie puszczony. Widzowie oczekiwali widowiska, wszelkie opóźnienia i błędy były niedopuszczalne i skutkowały srogimi karami. Szare wątłe ręce z niezwykłą prędkością przebiegały nad konsoletami. Na dole rozgorzał olbrzymi ekran pokazując efekt pracy techników. Tłum na dole szalał.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 24 Gru 2017, o 16:36

Nie okazywała żadnych uczuć, głównie w związku z zamurowaniem jej ze zdumienia. Jeśli by logicznie myślała, wiedziałaby, źe to starcie jest z góry skazana na porażkę. Ale ona nie myśli chyba logicznie, racja? Jej myśli operowały wokół orbity około Alzockiej, a serce było w przestrzeni kosmicznej, przemierzając nieskończone światy wszechświata. Widziała światy wielkiego oceanu, światy złożone z samej magmy...
***
Ziemia do Alery, halo! Podczas gdy jej dusza i serce były w innych częściach Wszechświata, jej ciało było w stanie podwyższonego napięcia nerwowego. Pamięć mięśniowa właśnie przejmowała nad nią kontrolę i nie zamierzała odpuszczać. Najpierw było to patrzenie się na obiekt, tak, by to on pierwszy zrezygnował z patrzenia na nią. Robiła coraz groźniejszą minę, a jaszczur nadal się na nią patrzył. Jego wąsiki wędrowały po okolicy jakby w poszukiwaniu tropu... Po dłuższej chwili przypatrywania się sobie wzajemnie jaszczur jednak odszedł okrążając jej schronienie od tyłu...
***
W międzyczasie u jej serca:
Jej serce wylądowało w miejscu bardzo znanym. Wyglądała i patrzyła na otaczającą ją przyrodę. Była taka podobna do jej domu... Ruszała przed siebie. Te ziemie, te drzewa... To była jej ziemia, jej terytorium. Jej ludzie. Biegła ile sił w nogach. A przynajmniej tak jej się zdawało. Po chwili ledwie dotarła do swojej wioski. Coś się jej nie zgadzało. Było zbyt cicho. Zbyt cicho. Gdy podeszła do namiotu swojej rodziny, nikogo nie było. Ani niczego. Ani jednego futra. Ani żadnej broni. Zdziwiona obejrzała się po wnętrzu i zobaczyła... Siebie. Tylko, młodszą, o wiele młodszą. Na oko miała jakieś dwanaście-trzymaście lat. Była przestraszona i zagubiona. Podała jej rękę i zrozumiała. By siebie odnaleźć musi przestać się bać.
-Shila jest silna... A jestem silna Shilą.
***
Wracamy do jej ciała:
Ruszamy z akcją. Nasłuchiwanie dowódcy bywa naprawdę męczące. Zrozumienie, od kogo dochodzą rozkazy w walkach wszelakich jest na wagę złota, a tym przypadku życia. Gdy wzięła włócznię i Atlat i włożyła ją do niego. Zauważyła tego dowódcę. Był zwrócony bokiem do niej. Stał zaraz naprzeciw wejścia. Zamachnęła się. Włócznia poszybowała z wielką prędkością, wycelowane było dokładnie. Na jej oko przebiło mu płuca i serce. Rozległ się ryk bólu i śmierci. Okoliczne lasy się zatrzęsły. Jej przeciwnik ostatnim tchnieniem spojrzał się na nią i spróbował zaszarżować, gdy padł. Sama z kolei wzięła łuk, strzały oraz nóż i wybiegła na zewnątrz. Dwie pozostałe istoty patrzyły z trwogą na niego oraz na nią. Ona tylko wyszła i stanęła pod największym (czyt. najszerszym) drzewem i oczekująco czekała. Te tylko bezmyślnie zaszarżowały na nią i w ostatniej chwili uskoczyła, a tamte dwie istoty uderzyły w drzewo. Padły ogłuszone.
***
Sądząc po ich wąsikach ich głównym zmysłem czuciowym jest węch... Więc trzeba to unieszkodliwić. Wzięła błoto i na szybko wysmarowała im pyski, a także oczy dla pewności. Gdy się ockną, będę w marnej sytuacji. Do swojej chaty poszła i wzięłą kolejne dwie włócznie. Trzeba się przyszykować.
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 3 Sty 2018, o 23:05

Publiczność przed ekranami szalała, realizatorzy nie nadążali z montażem powtórek, włócznia perfekcyjnie eliminująca olbrzymiego jaszczura i chwilę później ogłuszająca dwóch innych wojowników potężnej i wojowniczej rasy z pewnością zasługiwała na uwagę.
- Daję 500
- Dam 700
- 850 odpuść sobie!
- W życiu, będę ją miał!!
- Nie będziesz
- 850 po raz pierwszy,
- Daję TYSIĄC Kredytów,
- Spadaj z tymi drobniakami DWA TYSIĄCE!!


Chaos na parkiecie wymagał wprowadzenia zapasowego prowadzącego, oferty sypały się szerokim strumieniem, a w reżyserce kombinowali właśnie co zrobić. W pomieszczeniu znajdowało się kilka istot, a ich zachowanie z pewnością wskazywało na zdenerwowanie. Dłonie nerwowo dotykały przełączników pokazujących obraz z różnych kamer. Gady ogłuszone uderzeniem właśnie się podnosiły, z wściekłością chłoszcząc ogonami i starając sobie usunąć błoto z pysków.

- po jaki chuj wysmarowała im pyski błotem, teraz się naprawdę wkurwią.
- Masz tam jakiś kontroler
- Mam, ale szkoda...
- Dwadzieścia tysięcy,
- Hmm racja złapiemy sobie nowych.

Niewielki szary obcy długimi palcami przebiegał po konsoli opisanej w nieznanym języku na ekranie pojawił się czerwony migający napis. Dłoń zawisła nad przyciskiem.
- Poczekaj, podbijemy jeszcze stawkę.

Jaszczury wstały zbliżając się do Łowczyni z dwóch stron. Nerwowo biły ogonami a ich paszcze kłapały złowrogo, tym razem nie zamierzały popełnić błędu. Skupiły się całkowicie na dziewczynie, ignorując zagrożenie w postaci dwóch mężczyzn. Boris półnagi i z wielkim konarem w dłoniach wyskoczył z namiotu roztrzaskując na łbie jednego z jaszczurów swoją improwizowaną maczugę. Gad padł na ziemię wściekle kopiąc potężnymi kończynami. Mężczyzna wiedział że nie może odpuścić. Tłukł na wpół ogłuszonego gada gałęzią, głośno wzywając na pomoc swojego towarzysza.
Drugi z gadów rzucił się na Alerę z dzikim sykiem kłapiąc pyskiem. Biegł prosto na nią, jednak tym razem nie spuszczał jej z oka. Wiedział że będzie chciała powtórzyć swój poprzedni manewr.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 10 Sty 2018, o 23:56

Walka... Każda walka jest bojem o przetrwanie z otaczającym ją światem. Jej ciało wiedziało to i szykowała się na atak jaszczura.
-Ty albo ja... - Nadstawiło włócznie w pozycji obronnej. Ale jaszczur był sprytniejszy, niż jej się zdawało. Zamiast zaszarżować prosto na włócznię i nabić się, ten przystanął w miejscu i zaobserwował pozycję Alery, jakby szykując się do zaatakowania jej z dogodnej pozycji. Obserwowali się w napięciu, jakby czekając na pierwszy ruch przeciwnika...
***
Jej umysł podążał po nieskalanym kosmosie, obserwując i notując. Jednak coś mu się tęskniło... Wrócił z przestrzeni kosmicznej spowrotem do ciała swojej właścicielki...
***
... Gdy ona walczyła na dominację wzrokową z tą bestią. Pojedynek był bardzo równy, nawet za. Jednak gdy jej umysł spowrotem połączył się z jej ciałem... Natychmiast przegrała. Zaczęła się wycofywać. Jaszczur był wyraźnie zaskoczony tym faktem, ale nie zamierzał rezygnować z łupu. Gdy Alera ruszyła krok do tyłu, on szedł krok do przodu. Powoli parli tak na siebie, a raczej on na nią. Krok w tył, krok do przodu. W pewnej chwili stało się coś dziwnego... Pozostawiła jedną włócznię w ręku... I zaczęła uciekać w strachu? A może to był plan? Nie, jeśli ktoś byłby w tej chwili w stanie zmierzyć jej poziom adrenaliny, to właśnie osiągnął bardzo wysoki poziom. Uciekała w panice. A ten jaszczur za nią. Był szybszy, ale mniej zwrotny. Co i róż obijał się o drzewa, gdy Aleraa skręcała w tym lesie...
"Tylko jedna włócznia... Nie zmarnuj jej..." - łomotało jej w głowie. Nie zamierzała jej tracić...
***
Pościg trwał prawie pół godziny... Albo przynajmniej tak zdawało się Alerze. Jaszczur nie odpuszczał... Zawsze podążał krok w krok za dziewczyną... Zaszyła się w jakimś pustym konarze... A mogłaś nie iść za nimi dziewczyno... Ale oczywiście...
Pozostało tu o teraz. Jaszczur kontra ona... Słyszała jego kroki, przyszykowała broń do pozycji obronno-atakującej. Walka o życie dopiero się zacznie.
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 20 Sty 2018, o 21:42

- Dziewiętnaście tysięcy po raz drugi, kto da więcej!!
Tłum Obcych przekrzykiwał się a na tablicy pojawiały się coraz to nowe zakłady. Ilu jeszcze zabije Tortuganka, jak zginie, czy zdoła uniknąć gwałtu. Ba na tablicy pojawiały się nawet tak kuriozalne zakłady jak to kto Kupi Alerę i czy cena przekroczy 100 000 kredytów. Gracze obstawiali każde sumy zakładając się o wszystko. Na wielkim holoekranie kamery wspaniale oddawały dramatyczną ucieczkę i walkę o życie Łowczyni, podczas gdy tłum, wiwatował, żarł precle i wychliwał niesamowite ilości najróżniejszych trunków.

- Daj na dwójkę, potem płynne przejście na widok z oczu.
- Zaraz ją dogoni, przystopuję go nieco.
- Byle delikatnie, żeby nikt nie zauważył.
- Dziewiętnascie tysięcy, może jeszcze na tym zarobimy.
- Ssi'ruukowie byli warci przeszło dychę z gada. A teraz mamy już tylko dwóch w tym jednego ciężko rannego. Nadal jesteśmy pod kreską.
- Odbijemy się, jej sztuczka z patrzeniem w oczy gada podbiła wartość o prawie pięć tysięcy kredytów. Jeszcze ze dwie takie spektakularne akcje i jesteśmy do przodu.
- zobaczymy, reszta graczy też ma niezłe wyniki.
- ech...


***

Ucieczka przebiegała niezwykle łatwo, owszem gad parę razy niemal dopadł Łowczynie, lecz jej instynkt zawsze pozwalał uniknąć krytycznego w skutkach ataku. W końcu zdołała wypracować na tyle dużą przewagę by zniknąwszy mu z oczu przygotować szybką pułapkę. Z włócznią w dłoniach oczekiwała na nadbiegającego gada. Nie widząc ofiary zwolnił nieco zarzucając łbem na boki. Truchtał swobodnie wciągając powietrze. Aleraa wiedziała że po takim biegu jej zapach jest dość, intensywny, na szczęście nie było wiatru, wyczuje ją kiedy zbliży się na dwa, trzy metry, a ona miała włócznie.

***

Nagle z dzikim wyciem wilki rzuciły się na truchtającego jaszczura. Wadera skoczyła mu do gardła i odleciała na bok pod potężnym uderzeniem łap bestii. Reszta stada skupiła się na łapach wojownika. Potężne szczęki wgryzły się w udo i piszczel. Jaszczur zaryczał potężnie i kłapnięciem paszczy odstraszył napastników, stado odskoczyło trzymając się w bezpiecznej odległości od ranionej bestii. Prowadzone przez lekko kulejącą waderę wilki zniknęły równie nagle jak się pojawiły a Łowczyni zrozumiała, że to była wizja. Tylko lub aż.
Gad zbliżał się coraz bardziej, widziała już dokładnie poorany bliznami pysk, pracujące pod skórą mięśnie i inteligentne oczy. Tu i ówdzie na skórze widać było ślady zderzeń z drzewami, resztki błota, czy drobne obrażenia. Mimo to nie widziała żadnych śladów zmęczenia. Pełen zębów pysk wciągał przez nozdrza powietrze, być może wyczuł już jej delikatny zapach, bo ona, ona czuła go bardzo wyraźnie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 27 Sty 2018, o 11:56

Aleraa spojrzła się na to, co widziała z mieszanką podziwiu, zdziwienia i... Strachu. To nie było normalne, nie było. A ona to widziała i mówiąc szczerze podobało jej się to. To było coś... Niesamowitego, mistycznego... Ale również takiego,co napawało ją nadzieją, że może wygrać ten pojedynek.
-Prawdziwy wojownik potrzebuje trzech rzeczy, by wygrać walkę. Ciała, które nie będzie zawodziło w godzinie próby. Ducha, by on stał na straży i podpowiadał, jak walczyć... Oraz serca, by we wszystko wkładać wszystko, co otrzymałeś od losu... - powiedziała do siebie w języku Togruti, narzeczu jej klanu. Teraz widziała wszystko jasno i wyraźnie. Coś było nie w porządku. Ten jaszczur wyglądał równie na odebranego z jego naturalnego środowiska. Teraz to widzi... On nie został wychowany w podobnych warunkach, co ona... Raczej to były skay, góry z polanami. Tutaj jest zdecydowanie inaczej.
***
Zwiad oraz pierwsza próba krwii już była. Teraz należałó ustalić, kto z nich właściwie jest przywódcą. Walki nie da się uniknąć. On, albo ona. Nie ma trzeciej drogi. Szybko okiem ogarnęła okolicę i zauważyła kamień. Wystarczająco duży, by zwrócić jego uwagę, ale też wystarczająco mały, by bez problemu rzucic w tą istotę. Rzut i trafiła prosto w głowę. amień się rozsypał przy uderzeniu, ale to dowodziło, żę był niezwykle kruchy. Bestia odwróciła się w stronę Aleryy, ale ta stanęła wyprostowana i z pełną powagą stanęła naprzeciw niego. Włócznię miała przy boku.
-Nie zamierzam się przed tobą więcej uciekać przerośnięta jaszczurko! Jeśli chcesz mnie zabić, to zróbmy to w uczciwym pojedynku!!! - powiedziała i jakby na znak tego wbiłą włócznię w ziemię. Potwór jakby zrozumiał intencję, lecz wykorzystał okazję i zaczął ją osaczać. Natychmiast wyrwała włócznię z ziemi.
-Niech więc tak będzie...
***
Tutaj włączyłem trybb narratora trzecioosobowego, jeśli o to chodzi.

Walka z pewnością mogła przywodzić na myśl tym, którzy pamiętali jeszcze pojedynki Mandalorian, walkę między młody i zwinnym, a starym i doświadczonym. Tylko że wybdanie przeciwnika nstąpiło już o wiele wcześniej. Jaszczur nie był zwinny oraz był zbyt duży, by wcisnąć się w niketóre miejsca. Nie miał też zbyt dużych umiejętności manualnych, sądząc po szponach, a jego największym atutem była siła, szczęki i ogon. Aleraa natomiast był silnie związana z naturą, była dosyć szybka, zwinna oraz umiała improwizować. Walka zaczęła się od krążenia wokół pewnego punktu, co stanowiło swoistą próbę zawzięcia supermacji nad przeciwnikiem. Po kilku minutach takiego krążenia widać było, żę żadna ze stron nie zamierza uciekać. Walka właściwa rozpoczęła się szturmu jaszczura na Alerę, jednak ona w ostaniej chwili się przeturlała i spowodowało to skonfundowanie jaszczura. Jednak tego momentu nie wykorzystła Aleraa, gdyż przypadkowo oberwała ogonem powodując jej chwilowo otumanienie. Walka z każdą minutą coraz bardziej się przeciągała. Jaszczur zaczynał mieć objawy zmęczenia i cora większego zdenerwowania. A o to chodziło Alerze. Niech popełni błąd...
Środkowy etap walki były to naprzemienne uniki wykonywane zarówno przez Alerę jak i wielkiego jaszczura, tkóra to raczej przypominała taniec wykonany przez dwóch partnerów tańczących z przymusu niż z czystej przyjemności. Bo końcową ofiarą tego tańca miała byś śmierć jednego, drugiego albo obojga tanerzy. Po wyprowadzeniu każdego ataku włóżnią jaszczur odpałać się atakami ogonem oraz pazurami. Fakt, ze nie wsystkie uniki były dobre może potwierdzać fakt, że jaszczur coraz bardziej zabariwał ziemię na czerwono swoą krwią, a także całkiem spory siniak na wysokości 10 i 11 żebra oraz kilka mniejszych, a także przecięcie na prawym policzku u Alery. Obaj przeciwnicy byli coraz bardziej zmotywowani, by zabić. Jednak Alerra była coś zbyt cierpliwa. Zbyt cierpliwa na jej warunki. Jaszczur jednak postanowił zaatakować z pełnego rozpędu, ze skoku tą małą, uperdliwą dwunożną samicę z rogami oraz dziwnymi zwisającymi rzeczami z jej głowy. Rozpęd wymagał przerwania kontaktu, co jednak nie było zbyt łatwe, zwłaszcza żę nie miała zamiaru odpuszczać. Cios ogonem jednak był wystarczającym argumentem, by się odczepiła i uderzyła o drzewo. Odszedł od niej na odległość około 45 kroków, lecz nie patrzył się na nią. I to był błąd, gdyż każdy sprawny obserwator zauważyłby, że rusza się i przyciągnęła do siebie włóćznię. Gdy się odwrócił zaczął biec i gdy był od niej 5 metrów yskoczył niczym wilk polujący na zwierzynę. I to był błąd. Nagle, niczym błyskawica Aleraa zerwała się i wymierzyła ostrze włóczni wsprost do ejgo gardła. Włócznia poraniła jego gardło, uszkodziła tętnicę szyjną, przebiła móżdżek i gad umarł, nim zdążył nawet jęknąć. Jego martwe ciałó jednak zwaliło się na nią przyblokując ją.
Koniec trybu narratorskiego.

***
Aleraa myślała że to koniec. Ostatnimi resztkami sił wyciągnęła włócznię i wycelowała w jego gardło. /ten padł, lecz legł na nią. Ona sama z wielkim trudem wypakowała się spod jego i opierając się o drzewo, tylko niewiele dalej, powiedział dysząc:
-Teraz... Ja jestem... Górą... A ty... Moim... Trofeum...
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lut 2018, o 22:56

- Jesteś geniuszem! Nie zorientowali się, nawet ona się nie zorientowała.
- Wiem.

Gdyby sytuacja na to pozwoliła przez dyżurkę z pewnością przetoczyła by się burza oklasków. Operatorzy z uznaniem spoglądali na reżysera, subtelne niemal niedostrzegalne ingerencje, spowalniające Ssi'ruuka umożliwiły Tortugance piękną i zwycięską walkę. Reżyser zadbał nawet o to by finalny cios odbył się w odpowiednim miejscu i czasie. Tuż pod kamerami rejestrującymi wszystko dla rozwrzeszczanej gawiedzi. Dokładnie tak jak wymagała tego sytuacja. Transmitowany z niewielkim opóźnieniem materiał umożliwiał błyskawiczne przełączenie kamer i wycinanie co słabszych momentów. Był geniuszem, zdawał sobie z tego doskonale sprawę i patrząc na zbliżający się do pięćdziesięciu tysięcy słupek określający wartość Aleery dochodził do wniosku, że inwestycja się opłaciła, utrata Ssi'ruuków zwróci się kilkakrotnie.
- Wysyłamy zespół?
Pytanie zawisło przez chwilę w powietrzu.

***

Łowczyni boleśnie przekonała się o możliwościach bojowych wojownika. Stłuczone żebra, zraniona twarz poobijane ręce i nogi. Srogo zapłaciła za swoje zwycięstwo. Pokonanie przeciwnika dało jej energię tak potrzebną do przeżycia. Wygrała, żyje, ma nową energię i siłę. Czy na pewno?
Zmęczenie dało o sobie znać, miała jeszcze na tyle siły by schronić się na drzewie pod którym zginął jaszczur. Sen przyszedł szybko i był bardzo twardy. Ocknęła się kiedy wokół było już całkiem widno. W nocy coś najwyraźniej skosztowało pokonanego wojownika. Pod drzewem znajdowały się zdrowo poszarpane zwłoki gada. Połamana włócznia nadal tkwiła w ciele ofiary, zaś ślady wokół wskazywały, że cokolwiek żerowało na truchle było duże i głodne i liczne. Z góry nie była w stanie dokładniej przyjrzeć się śladom, zejście na dół było więc nieuniknione. Zgrabnie zeskoczyła z gałęzi i lądując zasyczała z bólu. Poobijane żebra dały o sobie znać. Znów wszystko ją bolało. Ślady po bliższych oględzinach należały do jakichś psowatych, zapewne ścierwojadów. Aleera mogła wracać w stronę obozu w którym pozostawiła dwóch mężczyzn, w obecnym stanie dotarcie tam zajęło by jej kilka godzin. Mogła też przeszukać okolicę. Woda i żywność z pewnością pomogły by jej zregenerować siły.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 13 Lut 2018, o 09:46

Polowanie... Ono nigdy się nie zmienia... Lecz co jest tak właściwie pełne? Co jest właściwe? Chyba nic. W naturxe są dwa stany. Bycia łowcą i zwierzyną. Zawsze tak jest... Łowca zawsze pożera słabszego... A ofiara jest słabsza. Zawsze, ale to zawsze. Nie ma stanów pośrednich. Tutaj zmierzyły się ze sobą dwóch łowcóc z dwóch światów... I Shila wygrała. Ale jakim kosztem...
Aleraa z wielkim bólem wykonywała jakiekolwiek ruchy. Ten pojedynek kosztował ją sporo wysiłku i ran. Jednak jej pierwszym ruchem było wyjęcie włóczni z jaszczura. Potrzebowała broni, a to było coś, co najbardziej było jej potrzebne. Nie zamierzała wracać bez broni i głodna oraz spragniona. Potrzebowała wody... I jedzenia. Przeszukała okolica z uwagą. Pierwsze, co zauważyła, był to królik, który nieroztropnie wtopnął w jej rewir. Rzuciła się na niego jak lis, nie zdążyła zareagować, a skończył w jej paszczy. Krew ją napoiła, a mięso nasyciło. Ruszał się jeszcze, jakoby ruszony trucizną, ale po chwili opadł bez sił. To tylko siła nacisku szczęk, ale nikt o tym nie wiedział oprócz niej. Po pierwszym takim posiłku zaczęła się uważniej rozglądać. Poranna rosa nir ustąpiła, co stanowiło błogosławieństwo. Zaczęła ją zssysać z traw i liści, co zaspokajało jej pragnienie, przy okazji jadła dżdżownice oraz inne robale, które się jej nawinęły. Obrzydliwe z zewnątrx, smaczne i chrupiące w środku.
Po zaspokojeniu pierwszego głodu zaczęła iść spowrotem do obozowiska. Walka ją wyczerpała, była zmęczona i zła oraz wściekła, lecz jej to nie powstrzymywało. Pozostał jeszcze jeden. Po chwili wypluła jakiś kawałek futerka, który jej sió zaplątał.
-Wilk, a poluje na króliki... No co za czasy...
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 18 Lut 2018, o 19:01

Obozowisko nie wyglądało najlepiej, dwa z trzech szałasów były zniszczone. Łowczyni widziała też ślady walki najwyraźniej Boris nie sprzedał tanio swej skóry. Obok zabitego przywódcy jaszczurów wychodzące ze sporej kałuży krwi dostrzegła ślady niewielkich stóp. Sullustanin, z pewnością przeżył jatkę. Ostrożnie przeszukała obozowisko. Boris a raczej to co z niego zostało leżało całe we krwi w szczątkach jej szałasu. Najwyraźniej ostatni z jaszczurów postanowił pomścić swojego przywódcę. Aleera widziała wystarczająco wiele, by ułożyć sobie to co stało się podczas jej ucieczki. Ostatni z Ssi'ruuków rozczłonkował Borisa i ranny ruszył w pogoń za uciekającym Xarssem. Sądząc po ilości krwi jaką za sobą zostawiał nie był w najlepszej formie a walka z olbrzymim człowiekiem wiele go kosztowała. Łowczyni spojrzała w kierunku w którym uciekał Sullustanin. Nie była tam jeszcze. W obozowisku znajdowało się raptem kilka drobnych przedmiotów, masa krwi i ścierwo Ssi'ruuka. Jeśli w okolicy są jakieś drapieżniki czy padlinożercy...

***

- Tak jest, rozumiem.
- Mamy ją wyciągnąć, natychmiast żywą.
- Dlaczego?
- Sto tysięcy, żywa nie uszkodzona i żadnych pytań.
- Wysyłam zespół.


Kontrola dokładnie wiedziała gdzie jest cel, co robi i w jakiej kondycji się znajduje. Czwórka uzbrojonych w miotacze ogłuszające najemników wsiadła do niewielkiego ścigacza. Mieli tą samą co zawsze misję. Wyciągnąć jeden z celów z areny i dostarczyć do punktu przejęć. Robota dobra jak każda inna, o ile nie myślało się o tym co potem robią z celami. Zwykle wyciągali atrakcyjne osobniki, obojg płci. Tym razem miało być dokładnie tak samo. Dudniąc ścigacz wzniósł się w powietrze i wystrzelił w głąb olbrzymiej kopuły.
- Do celu trzy minuty, ogarnąć się.
- Rutyna...

***

Wyczulony słuch łowczyni wykrył zbliżający się ścigacz kiedy był jeszcze poza zasięgiem wzroku. Słońce stało wysoko i świeciło jasno zaś zniszczony obóz nie był najlepszą kryjówką. Z drugiej jednak strony ścigacz oznaczał cywilizację. Ktoś ich odnalazł.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 20 Lut 2018, o 23:22

Aleraa w obozowisku... Była jakaś nieswoja. Chłód śmierci, zapach rozkładu... Kiedyś nie robiły na niej wrażenia. A teraz... Była nieswoja. Tak bardzo nieswoja. Przeszywający chłod... Zimno... Adrenalina odpłynęła z jej krwi. Patrzyła się. Nawiedziły ją wspomnienia "Kal wahir", dnia smutku. Słyszala płacz matek i dzieci, krzyk wojowników. Widziała ogień. Smutek, strach... To było takie wyraźnie, aż za bardzo. Nagle poczuła uderzenie jakby obuchem w główę. W chwili gdy traciła przytomność wypowiedziała dwa słowa:
-Gesa Nudut. - "Wybaczcie, przyjaciele". Ostatnią rzeczą, jaką ujrzała, była ona sama siedząca przed nią z dziwnych uśmiechem. Majaki... W tej samej chwili straciła przytomność.
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Mistrz Gry » 28 Lut 2018, o 22:35

Wilki biegły lasem, sadząc wielkimi susami, ona towarzyszyła im lekka niczym wiatr. Gnała do domu prowadzona przez szare stado. Nagle wyczuła dym i swąd spalenizny, coś było bardzo nie tak. Prowadząca wadera zatrzymała się z nosem przy ziemi, reszta sfory rozproszyła się w półkręgu chroniąc Łowczynię. Usłyszała ruch i szelest, błyskawicznie napięła łuk i puściła cięciwę...

Obudziła się w jakimś pomieszczeniu. Z początku widziała jedynie sufit, dopiero po chwili przezwyciężyła nudności i rozejrzała się po niewielkiej celi. Drzwi, ściany, jasny sufit i niewielka prycza na której siedziała. Ostrożnie poruszała głową. Nie była pewna co ją trafiło, niewątpliwie jednak rozstroiło to jej zmysły. W końcu skupiła się na tyle by realnie ocenić sytuację. Była ubrana w szary i dość obcisły kombinezon, z zaskoczeniem stwierdziła, że kiedy była nieprzytomna umyto ją i opatrzono. Opuściła bose stopy na podłogę, była lekko ciepła. Aleraa wstała i uniosła dłonie do szyi. Na karku miała gruba obrożę wyglądającą na jednolity kawał tworzywa. Jedynym miejscem za które mogła złapać było niewielkie kółeczko, zapewne służące do przypięcia łańcucha.

Nie wiedziała jak długo siedziała w celi, jednak zaczęła już odczuwać głód i pragnienie, z sykiem otworzyły się drzwi, a stanął w nich wielki błękitnoskóry Togrutanin. Mężczyzna był odziany w bogato zdobioną szatę, a jego rozmiary wskazywały na dobrze usytuowanego i dojrzałego osobnika. Przenikliwe oczy spoglądały przez chwilę na znacznie mniejszą kobietę. Po chwili drzwi się zasunęły a mężczyzna wyjął z pojemnika przy pasie niewielkie urządzenie. Aktywował je i zwrócił się bezpośrednio do obserwującej go Alery.
- Kim jesteś?
Miał spokojny i miły lecz nie wróżący dobrze głos, a mówił w Togruti. Cały czas spoglądając w oczy Rev.
- Nie ma zbyt wielu czarnych Togrutanek, słyszałem w zasadzie o jednym przypadku na Shili. Nie zmuszaj mnie do powtarzania pytania.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [YG-4210 "Kormos"] Żywy Ładunek

Postprzez Aleraa Rev » 1 Mar 2018, o 15:55

Aleraa przez jakiś czas tu po przebudzeniu była zdziwiona snem swoim. Wilki są istotami stadnymi... A tak ochraniają tylko swoich przywódców. Czy to była wizja Shili? Możliwe... Jej mentor wspominał o tym, że wizje mogą się przydarzyć każdemu i wszędzie, niezależnie od okoliczności i czasu. Ale teraz... Czuła dziwny zapach, jakby kwiatów... To chyba jej. Kolejny był jej strój. Gdy przeglądała się spokojnie mogła zauważyć większość swoich cech anatomicznych środkowych i dolnych partii ciała. Gorzej jak bycie nagim. A ta obroża... Widziała je u kilku swoich pobratymców, gdy przybyli Zygerrianie... A więc i ją to spotkało... W przeciągu miesiąca dwa razy...
Wejście tamtego Togrutanina przerwało jednak jej rozmyślania nad marnością egzystencji. Szybkie oglądnięcie i natychmiastowy odskok do tyłu. Nie przez strach. Tak się wyperfumował, źe zapach alkoholu i kwiatów był bardzo mocny, aż za bardzo. Kolejne zlustrowanie. Była najwyższa w plemieniu, a on był od niej wyższy o ponad 30 cm. Dziwne zjawisko. Jej wzrost odstraszał większość amantów... A ten jeden czarny... Chyba chodzi o nią. Ale ten ton głosu zwiastował kłopoty, jeśli nie wykona tego, czego chce.
-Jestem Rev, Aleraa Rev. Nazywają mnie "Ślepym Łowcą". - Odpowiedziała z pewnym wyrzutem w wzroku mówiącym "Jak możesz handlować niewolnikami, jak nimi są też twoi pobratymcy?"
Image
Ilość Sprzedań w niewolę - 2
Ilość ucieczki z niewoli - 2.
Ilość wkrzonych właścicieli i oficjeli Imperium - 3.
Awatar użytkownika
Aleraa Rev
Gracz
 
Posty: 157
Rejestracja: 21 Cze 2016, o 15:58
Miejscowość: Bełchatów

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron