Content

Archiwum

[ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

[ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lis 2017, o 23:08

Siedziała przy stole wpatrując się w tajemniczy przedmiot, z pewnością nie bł to holokron. Nie wyglądał tez na jakieś urządzenie. Kobieta dotknęła go i skupiła się sięgając po Moc. Ocknęła się jakiś czas później, czuła się wyczerpania i zmęczona. Zupełnie jakby przedmiot wyssał z niej całą energię. Gdy próbowała wstać zachwiała się, niemal upadając na podłogę. Cholerstwo zdecydowanie było niebezpieczne. Nie powinna się tym bawić, jeszcze nie teraz. Z trudem doczołgała się do łózka i padła na nie jak nieżywa.

- naucz się wreszcie że nigdy nie będziesz równa mi, głupia suko. Nigdy nie posiądziesz wiedzy sithów, a twoje nędzne bunty... - Wspomnienie przeraźliwego bólu obudziło ją, a może był to sygnał nadchodzącej wiadomości? Szybko otrząsnęła z siebie resztki snu, najwyraźniej statek wyszedł z nadprzestrzeni kiedy spała. Systemy łączności ponownie się uaktywniły i stąd przekaz. Rzuciła okiem na stojący wciąż na stoliku tajemniczy przedmiot, jego obecność napawała ją strachem.

<skrrr> Możecie być sobie kim chcecie, ale za sto tysięcy kredytów oczekuję wyników. Jak nie pojawicie się za dwa dni na umówionych wcześniej koordynatach z moim artefaktem wydam znacznie więcej żeby zobaczyć jak zdychacie w cierpieniu. Kłamliwe łajzy, Nawet nie próbujcie sprzedawać go komukolwiek innemu! - niewielki osobnik o gadziej aparycji w przekrzywionej czapce podskakiwał wściekle na hologramie miotając pogróżkami. Wyglądał na Neimodianina ale zdecydowanie nie zachowywał się tak jak przedstawiciele tej kupieckiej rasy.
- Każe wam wyrwać wszystkie flaki i nakarmię nimi mojego zwierzaka! Specjalnie na tą okazję kupie sobie Kowakianską Małpojaszczurkę! Albo zrobię coś jeszcze gorszego. Odezwijcie się do cholery!
Przekaz zakończył się a kobieta zrozumiała teraz dlaczego koordynaty w komputerze nawigacyjnym nic jej nie mówiły. Cel nie znajdował się na planecie. Nie zdążyła się nawet dobrze zastanowić co zrobić z tym fantem gdy usłyszała sygnał alarmu.

Rozległo się donośne buczenie dochodzące z mostka znajdującego się powyżej. Do jednostki zbliżał się obcy statek. Nicci błyskawicznie znalazła się na górze pokonując drabinkę z gracją i szybkością, której pozazdrościł by jej nawet xexto. Już pierwszy rzut oka na konsolę ujawnił zbliżający się z niewielką prędkością statek. Skanery wskazywały że jest to niesławny Krążownik Gonzati. Jego transponder został rozpoznany przez komputer i po chwili alarm umilkł. Nicci zobaczyła nadchodzące połączenie, wywoływali ją.
- "Klatka" zgłoś się tu jacht Jaśnie Oświeconego, vice barona, jego eminencji Dumm Buuna "Przepych". Cieszymy się że dotarliście na czas, jego eminencja oczekuje na swoją własność zgodnie z umową walizka z kredytami czeka na pokładzie. Czy nas słyszycie odbiór?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [ Pursuer "Klatka"] Początek i koniec

Postprzez Nicciterra » 2 Lis 2017, o 01:33

Wszystko wydarzyło się zdecydowanie za szybko, a Nicci czuła ciarki na całym ciele, próbując myśleć o przeklętym przedmiocie. Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w jej głowie to wywalić to w kosmos, strach szybko wyleczył ją z wczorajszych pomysłów. Nawet nie zorientowała się, co się w ogóle dzieje, a tu:

<skrrr> Możecie być sobie kim chcecie, ale za sto tysięcy kredytów oczekuję wyników. Jak nie pojawicie się za dwa dni na umówionych wcześniej koordynatach z moim artefaktem wydam znacznie więcej żeby zobaczyć jak zdychacie w cierpieniu. Kłamliwe łajzy, Nawet nie próbujcie sprzedawać go komukolwiek innemu! Każe wam wyrwać wszystkie flaki i nakarmię nimi mojego zwierzaka! Specjalnie na tą okazję kupie sobie Kowakianską Małpojaszczurkę! Albo zrobię coś jeszcze gorszego. Odezwijcie się do cholery! <skrrr>
- jakże uroczo - wybełkotała łapiąc się za bolącą głowę, a tu podskoczyła na dźwięk alarmu.

Rozwinięcie sytuacji i nadchodzące połączenie sprawiło, że na parę sekund znieruchomiała i zaniemówiła... miała wrażenie, że jest obserwatorem tego co się w okół niej dzieje. Podjęła się rozmowy



- Tu Klatka... przyjęłam... szanowna jego eminencja otrzyma swoją własność zgodnie z umową. Proszę o wskazanie i otwarcie śluzy - powiedziała słabym, acz słyszalnym głosem.

Gdy transmisja dobiegła końca Nicci oparła się o ścianę.
- zostać mistrzem? - zapytała się samej siebie, a próbując sobie przypomnieć co się działo w trakcie urwanego filmu, zrobiło jej się słabo. Osunęła się po ścianie i siedziała przez krótki moment. Opuściła głowę...
- dobra, bierzmy się do pracy... - szepnęła po czym zerwała się na nogi. Musiała się skupić. Jego eminencja na pewno nie lubił czekać, za pewnie tak bardzo, jak nie lubił niewyparzonych języków.

"Pewnie zdziwią się, że będą mieli przed sobą chisskę w stroju mechanika obsługi kosmoportu, z trzema nożami przy pasie. Zdziwiliby się bardziej jakby wiedzieli, że przy pasie ma do tego ukrytych dziesięć trujących strzałek, a w podszewce przy piersi kieszeń z mieczem świetlnym. Oby nie musieli się dziwić za dużo."
Dla podtrzymania klimatu wsadziła ten artefakt do skrzynki po narzędziach.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [ Pursuer "Klatka"] Początek i koniec

Postprzez Mistrz Gry » 5 Lis 2017, o 23:43

Manewr cumowania przebiegł niezwykle gładko, podobnie jak i podejście oraz manewry. Pewnie dlatego że krążownik Gonzati nie należał do najszybszych jednostek. Z pewnością pewien niepokój Nicci wywoływały podczepione na specjalnych wysięgnikach TIE oraz imperialne oznaczenia na burtach maszyny. Była to jedna z wersji używanych przy polowaniach na piratów. W tym konkretnym przypadku nie było już czasu na żałowanie podjętych decyzji. Półsztywny rękaw połączył obie jednostki a kontrolki przy włazie wskazywały na szczelność połączenia. Chisska w stroju mechanika wraz z nieodłączną skrzynką narzędziową, była gotowa do podróży na górę. W sumie zajęło jej to kilka sekund by stanąć w dolnej ładowni Imperialnej jednostki. Wokół nie było szturmowców, ot dwóch czy trzech techników w podobnych uniformach mechaników, z nieodłącznymi plamami po smarze, zajętych swoją robotą. Rozejrzała się niepewnie i dopiero po chwili dostrzegła schodzące uzbrojone droidy, był to jakiś nieznany jej typ uzbrojony w dziwne blastery oraz logo imperium na piersiach. Za droidami na lewitujacym krześle pojawił się On. Była pewna, że to Jaśnie Oświecony, vice baron, jego eminencja Dumm Buun we własnej osobie. Tak, to ten krzykliwy Neimodianin z przekazu. Podkrążone niezdrowe oczy, cera jak u starca oraz kretyńska czapka nie pasująca zupełnie do długiej szaty skrywającej całe ciało obcego. Sądząc po wychudzonych dłoniach i niezdrowym kolorze skóry musiał unikać słońca i wszelkiej aktywności fizycznej już od bardzo dawna. Obok tronu szła czerwonoskóra Twillekanka, w zwiewnej szacie, niosła w ręku niewielką walizkę. Nicci nie zdążyła się dobrze przyjrzeć bowiem.

- A zatem macie moje... ZARAZ KIM JESTEŚ!! STRAŻ BROŃCIE MNIE TO ZAMACH!!!
Obcy spanikował na widok nieznajomej Chisski natychmiast aktywując tarcze w swoim fotelu. Nicci przeraziła się nieco widząc że Droidy wymierzyły w nią swoje blastery jednak nic poza tym się nie stało. Technicy jakby nigdy nic kontynuowali mocowanie jakichś obluzowanych przewodów zaś cała sytuacja wyglądała na irracjonalną.
- Nie wybuchła, znaczy nie zamach, ale jak nie jesteś dwójką najemników których wynająłem to kim jesteś? Wytłumacz się zaraz.
- i tak za każdym razem jak ktoś przyleci

- Zza pleców dobiegł do uszu Nicci cichy głos jednego z techników. Drugi odpowiedział coś czego nie dosłyszała i wrócił do naprawiania statku.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [ Pursuer "Klatka"] Początek i koniec

Postprzez Nicciterra » 6 Lis 2017, o 20:59

Postać Neimodiana była dość groteskowa. Tak się Nicci zdawało widząc go na holonagraniu. Tymczasem niemal nie przyprawił ją o zawał. Dobrze, że nerwy miała ze stali. Wolna ręka drgnęła, a ciało pragnęło uskoczyć. Aż zacisnęła zęby, by się powstrzymać.

Wymusiła uśmiech i w końcu rozluźniła mięśnie, reszta już przyszła naturalnie:
- Jaśnie Oświecony, Vice Baron, Jego Eminencja Dumm Buun... -
wyrecytowała czyniąc głęboki ukłon. Odczekała sekundę
- Wasza Ekscelencjo, to zaszczyt jak i niesamowita okazja - przyznała, prostując się ze skłonu.
- Jestem Rehelsei i proszę wybaczyć mój strój. Kwestia utrzymania niskiego profilu - zaczęła unosząc niewinnie barki i spoglądając na swoje ubranie, to ponownie na Neimodianina.
- Moi ludzie nie zdołali przeżyć zlecenia Waszej Eminencji. Artefakt skupił na sobie uwagę sił, których istnienia nie zdołaliśmy przewidzieć. Musiałam zająć się tym osobiście. Nasza organizacja nie może sobie pozwolić na utratę tak szczególnej i lukratywnej znajomości - wyszczerzyła zęby w chciwym uśmieszku po czym kiwnęła głową w uznaniu. Następnie przystąpiła do otwierania skrzynki z narzędziami. Wyciągnęła powoli artefakt i uniosła teatralnie do góry, po czym włożyła z powrotem do otwartej skrzynki. Trzymając ją otwartą w kierunku rozmówców odezwała się ponownie
- Przedmiot rzeczywiście jest unikalny, czy mogłabym przeliczyć pieniądze? - zapytała się sugerując wymianę.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [ Pursuer "Klatka"] Początek i koniec

Postprzez Mistrz Gry » 16 Lis 2017, o 22:23

Obcy na lewitronie wyglądał jakby zamierzał schować się za oparciem fotela. Droidy jak to droidy stały bez emocji zaś kobieta z walizką była uosobieniem wszystkiego czego Nicci pragnęła. Rozpoczęła ryzykowną grę i wyglądało na to, że może jej się ona opłacić. Oczy obcego rozszerzyły się na widok artefaktu. Tak bardzo upragniony wykradziony skarb. Tak jego skarb. Zasiadł na fotelu i delikatnie skinął ręką. Nie zadawał żadnych pytań, zupełnie nie interesował się losem wysłanych za nim najemników. Twillekanka podeszła i przekazała Nicci walizkę, wcześniej otwierając wieko. W środku była cała sterta równiutko poukładanych kredytów. Kobiety wymieniły się skrzynkami, a chwilę później niewielka piramida spoczęła w wysuszonej dłoni obcego.
Chisska nie musiała przeliczać pieniędzy, na pierwszy rzut oka było widać, że walizka jest warta kupę kasy. Coś się jednak nie zgadzało. Może gość z mopem i wiadrem czekający dyskretnie z tyłu, a może wredny uśmiech na twarzy obcego trzymającego swój skarb.

-A teraz powiesz mi kim naprawdę jesteś. Może to ty ukradłaś mój talizman.

Głos rozlegał się we wnętrzu nagle spotęgowany, odbity od ścian jej czaszki, była pewna, że śmieszny Neimodianin nie wydał z siebie dźwięku, patrzył tylko na nią swoimi świdrującymi oczami, a ona ona czuła że ktoś wdziera się siłą do jej umysłu. Z początku sondował delikatnie, lecz nagle przypuścił atak, nie spodziewał się że Nicci jest wrażliwa na moc. Nie spodziewał się też blokady Sithów. Podskoczył nagle jak uderzony prądem.

Wynoś się wynoś się słyszysz!

Lewitron uniósł się i pozostawił kobietę samą sobie w otoczeniu mierzących w nią droidów. Dziwny vice Baron, zniknął równie szybko jak się pojawił a ulotny zapach i szelest szaty wskazywał że czerwonoskóra podążyła za nim. Nicci nie pozostało nic innego jak się zbierać. Na pokładzie panował nadal ten sam spokój i cisza. Najwyraźniej organiczna część załogi była odporna na dziwactwa swojego szefa.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [ Pursuer "Klatka"] Początek i koniec

Postprzez Nicciterra » 17 Lis 2017, o 14:11

Stres dawał się chissce we znaki, ale nie przybierał przytłaczającej wartości, do momentu, gdy doznała czyjejś obecności w mocy. Dwa wielkie droidy robiły wrażenie, nie był to grunt do jej potyczki. Miecz był poza zasięgiem, by rzucić się sprawnie w wir walki. Nagły ruch mógłby się zakończyć przytłaczającym ogniem droidów. Jej tarcza mocy szybko by padła. Mogłaby odnieść ranę, która z kolei mogłaby się stać przyczyną porażki rozwinięcia walki. Pojedyncza kropla potu spłynęła po czole, kiedy zobaczyła zaskoczenie neimoidiana. Na rozkaz usunięcia się mu z przed oczu odpowiedziała tradycyjnym ukłonem, jak to odnoszono się do lordów Sith. Pożegnała się co prawda z jego plecami, ale liczył się gest, który jak i rozpoczął konwersację, tak i ją zakończył. Niech sobie myśli...

Po tym jak nawzajem się zidentyfikowali, pomysł zaszycia się na statku i skorzystania z gościnności Dumm Buuna rozpłynął się w nicość. Skoro kolekcjonował artefakty, może miał coś więcej? Teraz nie miało to już znaczenia. Nie pozostało jej nic jak wrócić na statek i uciec... zanim się rozmyślą i otworzą ogień.

- Kontrola. Dziękuję za gościnność, żegnam - rzuciła na koniec po oddaleniu się od krążownika. Teraz tylko wybrać... koordynaty...
- No tak... - nie znała się na podróżach kosmicznych, a zaledwie na podstawach pilotażu. Mogła tylko wybrać losową opcję w komputerze nawigacyjnym. Do tej pory zawsze kierował ją droid, albo załoga imperialna w przeszłości, no ostatecznie był to Quorn ostatnimi czasy. Ten zwariowany robal by się przydał... ciekawe czy by chciał zmienić swoje podejście do życia jakby dostał sto tysięcy kredytów? Może by jednak chciał założyć własny serwis "grechotów"?
- może zapytam tego palanta w czapeczce jak się nawiguje? Co za koszmar... - nie mając wyboru, zamknęła oczy i próbowała zrobić coś czego zwykle nie robiła. Skupiła się i sięgnęła mocy. Pragnęła doświadczyć otoczenia, ale gdy tylko odskakiwała od gruntu, to miała wrażenie, że nogi i reszta ciała zamienia się w piasek. A im dalej sięgała mocą tym jej istota zamieniła się w nicość coraz bardziej i w końcu nie czuła już czegokolwiek, a jej kontrola zupełnie się rozproszyła.
- ...Sithowie i ich zasrana alchemia... - wybrała zupełnie losowy wariant, na czuja, kierując się historią podróży statku. Pociągnęła za dźwignię hipernapędu i rozpoczęła podróż... gdzieś.

Podróż sama w sobie była pełna rozmyśleń. Zdarzenie odcisnęło na niej duży wpływ. Jak to jest, że właściwie zaraz po tym jak zadecydowała o swoim życiu jednej nocy, los ponownie daje jej wybór? Nagłą decyzję, którą musiała się podjąć. Jakby sama moc próbowała jej coś powiedzieć, nie umiała tego wytłumaczyć. Nicci dostrzegła, że w jej wnętrzu silniejsze jest pragnienie powrotu do Dominium Chissów i założenie tego cholernego ogródka, aniżeli pogoń za mocą i zemsta. No bo w końcu na kim miałaby się mścić? Lord Zaxho nie żyje, Owipa Polz nie żyje, mordercy Johna nie żyją, mordercy jej rodziny na pewno umarli ze starości... anihilacja ludzkiego rodzaju? To drobna przesada, ale nie oponowałaby jakby ktoś się za to zabrał... jednakże to nie jest zadanie jej kalibru. Potrafiła walczyć, ale nigdy nie wprost. Nie była wojowniczką. Potrafiła korzystać z mocy, ale miała małą ilość midichlorianów, a do tego ta gówniata blokada Sithów, co działała bardziej jak przeszkoda, aniżeli kamuflaż. Miała swoją upragnioną wolność, ale nawet nie wiedziała czy powrót na teren jej domu jest w ogóle możliwy. Nie znała aktualnego dialektu języka, a i pytanie jaka była polityka dominium wobec wrażliwych na moc. Czy po tych wszystkich wysiłkach, wróciłaby do siebie tylko po to, żeby zginąć z rąk rodaków?
- a chrzanić to, nie wiem nawet gdzie wylecę... trzeba było jednego oszczędzić... a pieprzyć to... - rzuciła z frustracji do samej siebie, po czym postarała się odpłynąć i zrelaksować z pomocą medytacji. Jedi, którego spotkała, jakimś sposobem, wdarł się do jej umysłu nie robiąc sobie nic ze starożytnych już blokad Sithów. Nie mógł posiadać wiedzy na temat tej unikalnej pieczęci, a udało mu się ją obejść. Uczynił to z zewnątrz i nie wyglądało, by sprawiło mu to problem, ledwie dostrzegła jego obecność tamtego czasu. Jon Antilles musiał wykazać się finezją, a nie wielkością swej mocy. A jeśli chodzi o kontrolę mocy, Nicci uznawała się za jedną z lepszych. Tylko jak on to zrobił? Do tej pory chisska próbowała sięgać po moc poprzez emocje, postanowiła tym razem zbadać problem w inny sposób. Wspierając się technikami Jedi i popaść w transcendencję, wychylić się delikatnie ze swej osnowy i znaleźć przejście z zewnątrz ku sobie, potraktować barierę nie jako uszczelkę, przez którą trzeba się przebić, a jako labirynt. W końcu moc jednak przepływa z zewnątrz do wewnątrz i w drugą stronę.

Spędzanie czasu samotnie na statku nie kończyło się tylko na spaniu, jedzeniu, treningach, medytacji i czynnościach fizjologicznych. Pobieżnie potraktowana sprawa zamkniętego składu, wzbudziła ciekawość kobiety na nowo. Dopiero po dokładniejszych oględzinach dotarło do niej, że nie jest to czytnik kart, a najwidoczniej czytnik DNA. Rozpłaszczeniu dłoni na twarzy towarzyszył charakterystyczny plask. Nie minęła chwila gdy miecz świetlny przebił się przez zamknięte drzwi, a chisska zamierzała wedrzeć się do środka i zbadać zawartość.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [ Pursuer "Klatka"] Początek i koniec

Postprzez Mistrz Gry » 19 Lis 2017, o 11:11

Drzwi ustąpiły przed potęgą miecza ukazując Nicci zawartść niewielkiego schowka, Oczy chisski rozszerzyły się z zaskoczenia. Był to swoisty skarbiec wypełniony kredytami, jak i wszelkiej maści bronią i łupami. Na ścianie na przeciwko drzwi widniał cały arsenał najróżniejszej maści blasterów, granatów i innej broni miotającej, po prawej przed wiszącym najwyraźniej drogim obrazem stał stojak z nożem o przezroczystym ostrzu, sama broń wyglądała niezwykle kosztownie, a stojak jak i pochwa musiały być warte fortunę. Pod stojakiem znajdowała się skrzynka wypełniona kredytami, znacznie większą ilością niż ta którą zainkasowała za oddanie tajemniczego medalionu. Nicci Frost mogła czuć się bogata. Rozejrzała się dokładniej po schowku, Znajdowały się w nim różne pozornie zwykłe przedmioty jednak kobieta mogła być pewna że są wiele warte. W końcu dostrzegła kolejny plastelowy pojemnik. Otworzyła go znajdując w środku piękną bogato zdobioną suknię balową. Łowcy zgromadzili na pokładzie małą fortunę, a jeśli udałoby się znaleźć nabywców na resztę fantów, dużą fortunę. DO zmartwień związanych z Jedi i jej ograniczeniami doszły problemy natury finansowej. Ponoć od przybytku głowa nie boli.

***

W pobliżu Krążownika Gonzati nie było żadnego statku, przestrzeń spokojnie opływała kadłub lodowym uściskiem próżni. Serce przerażonego do granic możliwości Neimodianina było równie zimne. Uruchomił komunikator padając na kolana przed pojawiającym się w nim wizerunkiem młodej i zgrabnej kobiety.
- O pani, odzyskałem mój talizman i znalazłem coś co cię zadowoli.
- Mów
- znalazłem Zabójczynię Sith, z pewnością ktoś położył na niej pieczęć, jest młoda i niestabilna, gdybyś raczyła się nią zainteresować. Mogła by być idealna dla naszych celów.
- Gdzie jest?
- Odleciała pani, ale ma na pokładzie nadajnik lokalizujący. Z tego co widzę ostatni skok wykonała jakąś godzinę temu, leciała w kierunku Nar Shadda. Wtopi się tam w tłum.
- Nie dobrze że pozwoliłeś jej odlecieć.
- Wybacz o pani, była groźna i uzbrojona nie mogłem...
- Milcz.

Kobieta odrzuciła do tyłu długie czarne włosy odsłaniając piękną twarz. Zupełnie nie przypominała Sitha a już z pewnością nie było widać na niej wpływu ciemnej strony mocy. Z łatwością mogłaby uchodzić za modelkę czy jedną z arystokratek z Korelii. Hologram zniknął zaś jego miejsce zajęła cisza. Obcy z przerażeniem powstał z kolan. Jego pani była niezadowolona z pewnością zostanie ukarany. Zwinął się w kulkę drżąc ze strachu i leżał tak przez kilka minut. W końcu rozwinął się niczym robak którym był w istocie i wezwał swoją niewolnice. Drzwi nie były w stanie stłumić krzyków dziewczyny. Załoga zaś jak zwykle udawała że niczego nie słyszy.

***

Pursuer wyszedł z nadprzestrzeni przekraczając granice terytorium Huttów, przed iluminatorem znajdowała się niewielka lśniąca światłem kula. Komputer nawigacyjny podpowiedział Nicci że znajduje się w okolicach Nar shadda, Na potwierdzenie tych danych nad lśniącą kulą pojawiła się mniejsza struktura, stacja Zordo's Heaven. Powróciła do cywilizacji, bogatsza o łupy i doświadczenie, przyszłość należała do niej.

Kilka godzin po przylocie "Klatki" z nadprzestrzeni wyszedł sztyletowaty i niezwykle rzadko spotykany statek. Siedząca w kokpicie kobieta spoglądała na odczyty czujników, jej cel był tu. Uśmiechnęła się do siebie, dawno nie tropiła ofiary zaś ta była świetnie zamaskowana w mocy. Alexis czuła wiele mocowładnych istot znajdujących się na stacji jak i na księżycu jednak żadna z nich nie była jej celem. Zapowiadało się ciekawe polowanie.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [ Pursuer "Klatka"] Początek i koniec

Postprzez Nicciterra » 20 Lis 2017, o 00:53

- to jakiś obłęd - uśmiech nie mógł jej odlepić się od twarzy, zaśmiała się jakby znów miała naście lat. Przeglądała rzeczy z coraz większym niedowierzaniem. Suknia była piękna, ale za bardzo zwracała na siebie uwagę by w niej chodzić, ale była piękna...
- nie... nie zrobisz tego! - zachichotała. Miała wrażenie, że w końcu los uśmiechnął się do niej i to po całości. Zrzuciła z siebie znoszony strój mechanika i wskoczyła w wytworną suknię. Przybrała pozę Aristocra, jak w holowiadomościach na Celwis.
- zarządzamy planetarne... zakupy - wypowiedziała przesadnie poważnym tonem, a ułomnym gestem dłoni sparodiowała sytuację. Do tego przeczesała powoli włosy i puściła buziaka do lustra
- odbija mi! - zaśmiała się ponownie. Za te pieniądze z pewnością uda się jej uciec z tej przeklętej galaktyki, zostawić zasranych Sithów i Jedi. Niech się tłuką, ale bez niej. Znaleźć swoje zacisze i do tego dobrze się przy tym bawić. Nie była jednak pewna, czy będzie w stanie się po tym wszystkim wyluzować. Była świadoma niebezpieczeństw, ten cień jakby próbował zepsuć jej humor. Radość, jednak od wielu miesięcy nie była tak wielka. Przeszukiwała dalej drogocenności by znaleźć coś ciekawego. Znalazła całkiem niezłe uzbrojenie, z którego mogła skorzystać. Szczególnie wpadł jej w oko rzadki karabin snajperski S-5X, dopiero po bliższych oględzinach dostrzegła na jakiej zasadzie działa broni. Były też granaty dymne, termodetonatory, granaty z gazem trującym i pistolety blasterowe od lekkich po ciężkie, wszelkiego rodzaju. Natrafiła też na podłużne złote kolczyki z błyszczącym długim rubinem w kształcie połówki serca. To musiało być prawdziwe złoto i rubin pięknego szlifu, mienił się w świetle reflektora. Przypominał krew, albo oczy. Mama miała podobne w kształcie i kolorze, zawsze w nich chodziła na ważne spotkania. Wyglądała w nich pięknie i ponoć przynosiły jej szczęście, bo w nich poznała tatę. Tak twierdziła. Pojedyncza łza spłynęła po policzku chisski, a dłoń, na których leżały kolczyki zamknęła się.
- odbuduję nasz dom... - wyszeptała. Entuzjazm nieco opadł. Wszystko zależało od tego gdzie statek wyleci. Nie przeszkadzało jej to jednak w tym, by snuć plany co zrobić z tą fortuną. Nawet zwolniła tępa w swoim surowym treningu. Ciągle myślała co z tym wszystkim uczynić.

***

Widok znajomego księżyca i jakiejś nowej stacji napełnił ją nadzieją. Była na terenach Huttów, tego była pewna, a księżycem był Nar Shadda. Lepiej wylecieć nie mogła
- kocham Cię! - wykrzyczała przed siebie w kokpicie, adresując się do Mocy. To musiała być Moc. To było, aż zbyt piękne. Spoważniała szybko. Właściciele tej fortunki to byli jacyś zorganizowani łowcy. Możliwe, że ten jej blef z organizacją nie był całkiem oddalony tak od prawdy. Musiał być to ktoś od Owipy Polz. Mściciele? Być może Verpinka była blisko zrzeszona z jakąś mafią, czy organizacją przestępczą. Czarne Słońce, Exchange? Może kto inny? Oby nie z Huttami... Trzeba było odpowiednio przygotować się na wizytę na stacji. Kupić nowy statek, nająć paru poszukiwaczy przygód, w tym mechanika i jakiegoś gościa co wie jak się nawiguje, to na pewno. Zorganizować się. Rozeznać o sytuacji w galaktyce... Postanowiła wylądować na stacji.

- Kontrola tu "Klatka". Proszę wskazać jakiś przyjemny prywatny dok, na dwa dni.

Po wylądowaniu we wskazanym miejscu, Nicci przywitała się z poborcą opłaty i od razu z uśmiechem na twarzy wręczyła mu kredyty. Rodianin przyjął pieniądze i wpatrywał się w dwa tysiące kredytów.
- Dwa dni, a reszta to napiwek za świetną obsługę. Powiedz mi przystojniaku, gdzie tu dobry sklep z ubraniami. Wiesz, dla kobiet - miała dobry nastrój nie musiała za dużo udawać.
- Galeria jest w sektorze A4B1 poziom 3. Z doku windą trzy piętra w górę, a potem wedle wskazówek. - odpowiedział po chwili, wpatrując się w młodą mechanik z napakowanym plecakiem, skrzynką z narzędziami i blasterem u boku.
- Jesteś świetny, na prawdę! A i tatko kazał przekazać, by nikt nie zbliżał się do statku. Ma bardzo zły humor i robi nieznajomym dziury w głowie - wyszczerzyła zęby i puściła oczko, po czym ruszyła w stronę windy.

Zordo's Haven, było niebem. Oczywiście jeśli miało się pieniądze, a ona takie miała. Kolorowe neony zachęcały by odwiedzać restauracje, kluby, bary i sklepy z dosłownie wszystkim. Najdziwniejsze rzeczy można było zobaczyć na wymyślnych wystawach. Szczególną pomysłowością popisywały się domy uciech i seks shopy. Tym to nigdy wyobraźni nie brakło, odkąd pamięta.
- Pierw obowiązki, potem głupoty - skarciła się w drodze. Mijała się z wieloma istotami. Mało kto jednak zwracał uwagę na pracownika. Przyglądała się ogólnej modzie i ubiorze kosmicznych obieżyświatów. Piraci, przemytnicy, najemnicy. Musiała wyglądać jak ktoś taki i zarazem robić wrażenie.
Dotarła w końcu do galerii z ubraniami i galanterią. Czarne rękawiczki bezpalcowe. Skórzana brązowa kurtka z kieszeniami. Czarne slimy. Czarne buty na niskim obcasie. Czerwona elegancka koszula, schowana w spodniach. Czarny pasek ze srebrną prostą klamrą. W końcu komfortowa i przyjemna ciemnoszara bielizna. Do tego znalezione czerwone kolczyki i dużo spinek do włosów oraz skórzana męska torba, nici i igła. W toalecie doszło do metamorfozy, pozostawiając za sobą na muszli klozetowej strój mechanika i pusty plecak. Rzeczy przeskoczyły do torby. Poprawiła jeszcze usta matową szminką.

W sklepie z bronią wybierała kilka lepszych sztyletów. Sprzedawca patrzył jak wryty, gdy Nicci oceniała jakość wyrobu
- za długi... kolejny - sięgnęła po ósmy z proponowanych. Ten był dobrze wyważony, podrzuciła go do góry wprowadzając w bardzo szybki ruch obrotowy, chwyciła za końcówkę ostrza dwoma palcami, jak spadał. Delikatnie przejechała palcem po ostrzu, czując mrowienie nacinania naskórka, nagle wzmocniła chwyt na rękojeści. zapierając się całym ciałem, jakby zaraz miała skoczyć do walki, sprzedawca odsunął się i zamarł.
- dobrze się trzyma. Biorę osiem takich - powiedziała patrząc się nadal na wyrób
- tylko skoczę na zaplecze
- do tego jeszcze paski i mała torebeczka do pasa, tak by zmieścić kilka średnich przedmiotów - rzuciła za wychodzącym facetem
- trzy tysiące dwieście pięćdziesiąt - powiedział kładąc wszystko na ladę. Nicci zostawiła cztery tysiące
- macie dobre noże - uśmiechnęła się i opuściła lokal. Sztylety były mniejsze niż te, które sama zrobiła na Tatooine, ale były świetnie wyważone z dobrej stali. Teraz tylko w kolejnej toalecie dopełnić garderoby. Przybrać to tak by nie budzić za dużych podejrzeń, ale być gotowym. Gotowość i pewność, tylko tego brakowało do pełni dobrego nastroju.

W wewnętrznej stronie kurtki po lewej w obszernej kieszeni wylądował miecz świetlny, a po prawej sześć sztyletów na przyszytych paskach. Dwa granaty dymne i dwa z gazem trującym dostały się do małej torebki przy pasie. Po lewej prezentowały się przy udzie dwa sztylety, a po prawej stronie przy biodrze sterczał lekko z kabury blaster DL-29. W spinki we włosach schowała trzy rzutki. To ostanie szczególnie było trudne, bo nie miała zrobionych przez samą siebie dostosowanych spinek, dlatego tylko trzy. Zrobienie tego tak by nie poharatać sobie głowy gdy spłaszczy się włosy do skóry i nieco ruszy, to nie lada wyczyn. Reszta rzutek w liczbie siedemnastu spoczywała w skórzanej torbie tak jak drogocenny przezroczysty sztylet w pochwie oraz kredyty. Dużo kredytów, dużo. Przełożyła ją przez bark. Zostawiła również, niepotrzebną pustą skrzynkę po narzędziach.

Była gotowa by uderzyć do Zordo's Den

Przestrzeń kantyny zapraszała. Duża ilość osób na środkowym parkiecie, głośna muzyka i błyskające światła skutecznie odwracały uwagę od baru jak i skrytych w cieniu licznych stolików i zakątków. Pewnym krokiem wkroczyła do lokalu, obdarowała skromnym uśmiechem dwóch wykidajło Nikito co stali groźnie z założonymi rękami. Jej oczy skanowały wszystkich i wszystko jak się tylko dało.
- do pracy - wyszeptała. Musiała uważać, ale też zachowywać się naturalnie.

***

- Martwy Jedi? Urocza nazwa. Jeden raz. -
zasiadła na wysokim krześle, zachowując się względnie beztrosko. Uśmiechała się do jednego z barmanów, po czym położyła równe dwadzieścia siedem kredytów na stół. Rozejrzała się po istotach przy barze, po czym znów zwróciła się do niego.
- szukam nieco wiedzy, łaskawyś podzielić się, kto będzie tym szczęśliwcem? Albo powiedz mi ile musiałabym drinków wypić byś Ty mógł przemówić - wyszczerzyła szerzej zęby.

Edit dotyczył nazwy angielskiej, dopisało mi się "e" do Haven
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [ Pursuer "Klatka"] Początek i koniec

Postprzez Mistrz Gry » 27 Lis 2017, o 18:38

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re:[ Różne Statki] Początek i koniec

Postprzez Mistrz Gry » 7 Sty 2018, o 19:45

Akcja powraca z [Zordo's Heaven] Początek i koniec

Była kobietą światową, tolerancyjną, bystrą i otwartą na nowe doświadczenia. Mimo to nic nie było w stanie przygotować jej na orgię mającą miejsce w pokoju pilota. No dobra może gdyby częściej zaglądała na niegrzeczne strony z figlującymi obcymi. Nie, chyba jednak nie. Wparowała do środka i przez chwilę skonsternowana patrzyła w jakieś dwanaście oczu najwyraźniej zaskoczonych niespodziewanym najściem. Dziwne odgłosy ucichły lecz niestety mogła się łatwo domyśleć co je spowodowało.
- Musimy się zbierać! Pozbądź się swoich... swoich... <odgłos wyciąganego korka> To ja przepraszam, poczekam na zewnątrz.
- Okej...

Siedziała w kuchni zastanawiając się czy da się jakoś usunąć wspomnienia, miała google a w środku było całkiem ciemno. Nie, Kurwa nie było dość ciemno. Na mrocznych bogów Sithów, ona mu podała rękę. Kobieta poczuła silną potrzebę umycia się, Prysznic natychmiast! Albo nie, lepiej się nie rozbierać. Wyczulone uszy doniosły o ponownym otwarciu kajuty a kilka minut później do Nicci dotarł nie zrażony niczym Awualish. Bul wyluzowany i najwyraźniej zadowolony z siebie.
- Mogłaś zapukać. Prosiłem żebyś nie przeszkadzała. Oni się nie liczą, wiesz kiedy ma się wreszcie kasę trzeba odreagować post. Poza tym umowa obejmowała maks jedną kobietę, trzymam się jej, na pokładzie nie było żadnych kobiet.
Wypowiadając ostatnie zdanie, Bubu podkreślił definitywnie jego ostatnią część. Żadnych kobiet. Znaczy, że on ten... Chyba powinna była doprecyzować warunki umowy.
- Niestety nie mogłem dostać właściwych materiałów, tutejsi kupcy to straszne bezguścia. Musiałem zorganizować coś na szybko, mam nadzieję że podoba ci się kreacja? Wiesz tam jest całkiem fajny sklep z Pantorańskimi sukniami, niestety są w cholere drogie, no i sprzedawca nie gwarantuje jakości bez modelki. Także jakbyś chciała coś więcej to jestem w stanie cie tam dostarczyć. Bez paniki, nikt się nie zorientuje. Znalazłem bezpieczną metodę. No i mam tu trochę przyjaciół.
Olbrzym nawijał tubalnym głosem na temat mody pokazując jej najmodniejsze w tym i poprzednim sezonie kreacje. Z resztą musiała przyznać, że znał się na tym o czym mówił. Mimo ze nie wyglądał na modystę. Jego słowa zgadzały się w dużej mierze z zawartością magazynów, albo miał fotograficzną pamięć albo naprawdę był na czasie. Magazywny wspominały że w tym sezonie dominuje "seksowna zwiewność" Wszelkiej maści modyfikacje i oryginalność była wysoce ceniona. Modelki i modele nie oszczędzali na tatuażach, czy modyfikacjach cybernetycznych. Rogi, oczy, części intymne, wszystko co można było wyeksponować i ozdobić było trendy. Co prawda niektóre kreacje pokrywały policzki kobiety nienaturalnym różem, ale siedzący przy niej Aqualish wydawał się prezentować bardziej umiarkowany trend modowy.
- Z tymi soczewkami jest fajnie o tyle że możesz dowolnie zmienić kolor oczu, to modne wśród młodzieży, jesteś trochę za stara na nastolatkę, ale makijaż swoje zrobi. Zawsze możesz twierdzić że starasz się nadążać za trendami czy coś. A jak już jesteśmy przy nadążaniu, to dobrze byłoby zobaczyć moje dwa tysiące. Nie żebym nie ufał czy coś ale kredyt jest kredyt nie? Jak tylko zobaczę kasę możemy lecieć dalej, chyba że zechcesz odwiedzić sklep.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec

Postprzez Nicciterra » 8 Sty 2018, o 22:11

Napierając na drzwi była niemalże pewna, że dzieje się tam coś niebezpiecznego. I rzeczywiście tak było... Gdzie to... i to jeszcze w trójkę i w ten sposób. A co najgorsze, tak bezwstydnie, jakby można byłoby tak normalnie w parku robić. Rehelsei była już w stu procentach pewna, że Chissowie utrzymywali ścisłą autonomie i izolacjonistyczne poglądy nie bez powodu.
Seksualność w jej kulturze była istotna jak w każdej, ale była subtelna i za kulisami. Nikt nikomu na trzeciego nie wpychał nosa do łóżka. Nie było w mediach typowych dla reszty galaktyki seksafer, czy nawet dostępnej pornografii. Obowiązywała cenzura, a prekursorami archetypów zachowań między kobietą, a mężczyzną była rządząca arystokracja. Prawie każdy ich chciał naśladować w relacjach, a wysoka kultura i wyrafinowanie było wysoko cenione i atrakcyjne. Zaś o wszelkich odchyłach właściwie nie było jej wiadomo, co się z nimi dzieje. Żyła na Celwis w końcu tylko jedenaście lat...

Zdarzyło się jej pocałować inną kobietę, ale to było zza czasów służby u Lorda Zaxo. Nieraz panicznie pragnęła by ktoś ją przyjął pod skrzydła, przytulił i pozwolił zapomnieć. Wziąć na barki odpowiedzialność za jej bezpieczeństwo. Płakała w ramionach kilku jej chwilowych przyjaciółek, a potem spała niczym dziecko wtulona w drugą. To było błogie i potrzebne, ale nie był to typowy podtekst zainteresowania... bo niby jak... nie pojmowała tego. Widziała prostą i zrozumiałą granicę między jednymi potrzebami, a drugimi.

A teraz przypomniała sobie, że jest samotna od jedenastego roku życia...
- zostawmy to już - mruknęła pod nosem, widząc zbliżającego się Aqualisha. Miała teraz ważniejsze sprawy na głowie.

- Mogłaś zapukać. Prosiłem żebyś nie przeszkadzała. Oni się nie liczą, wiesz kiedy ma się wreszcie kasę trzeba odreagować post. Poza tym umowa obejmowała maks jedną kobietę, trzymam się jej, na pokładzie nie było żadnych kobiet.
- Wiesz... chodziło mi bardziej o bezpieczeństwo... co do zakupów...
- Niestety nie mogłem dostać właściwych materiałów, tutejsi kupcy to straszne bezguścia. Musiałem zorganizować coś na szybko, mam nadzieję że podoba ci się kreacja? Wiesz tam jest całkiem fajny sklep z Pantorańskimi sukniami, niestety są w cholere drogie, no i sprzedawca nie gwarantuje jakości bez modelki. Także jakbyś chciała coś więcej to jestem w stanie cie tam dostarczyć. Bez paniki, nikt się nie zorientuje. Znalazłem bezpieczną metodę. No i mam tu trochę przyjaciół.
Olbrzym nawijał tubalnym głosem na temat mody pokazując jej najmodniejsze w tym i poprzednim sezonie kreacje. Z resztą musiała przyznać, że znał się na tym o czym mówił. Mimo ze nie wyglądał na modystę. Jego słowa zgadzały się w dużej mierze z zawartością magazynów, albo miał fotograficzną pamięć albo naprawdę był na czasie. Magazywny wspominały że w tym sezonie dominuje "seksowna zwiewność" Wszelkiej maści modyfikacje i oryginalność była wysoce ceniona. Modelki i modele nie oszczędzali na tatuażach, czy modyfikacjach cybernetycznych. Rogi, oczy, części intymne, wszystko co można było wyeksponować i ozdobić było trendy. Co prawda niektóre kreacje pokrywały policzki kobiety nienaturalnym różem, ale siedzący przy niej Aqualish wydawał się prezentować bardziej umiarkowany trend modowy.

Kobieta tylko kiwała głową i co chwilę otwierała usta z wrażenia. Moda może różniła się od tej co znała na swojej planecie, lecz moda jak moda, temat rzeka i warto znać. A Bubu prawił jak fachowiec. Przyglądając się poniektórym modelom i modelkom, aż zrobiło jej się gorąco. Galaktyka rzeczywiście była zepsuta... a ona nie?
Jeszcze nie tak dawno temu z bogactwa prawie nie ogłupiała. Kłamała, kradła i zabijała, wiele wiele razy podstępnie z premedytacją i przyjemnością. Wyszkolili ją Sithowie. Musiała być zepsuta i już dawno się z tym pogodziła.

Mimo wszystko nie była pewna, czy wskoczy w te ciuszki, co podpowiadał jej zwyropilot. Kamuflaż byłby idealny, lecz wszystko ma cholera swoją cenę. Czuła, że ma tremę, gdyby miała zamienić się miejscami z którąś z modelek z magazynów... Do tego ubrać elegancko Aqualisha, jako doborowego ochroniarza i są VIP-ami na pierwszy rzut oka, a nie uciekinierami... Bubu by niósł jej ekwipunek bojowy w razie czego. Choć z mieczem świetlnym... byłby raczej problem. No i jak mu wytłumaczy noże...

-...soczewki... - wyjąkała przejęta kolejną falą informacji o modzie. To był klucz dla intrygi. A klamkę od drzwi trzymał właśnie Bubu.
- Z tymi soczewkami jest fajnie o tyle że możesz dowolnie zmienić kolor oczu, to modne wśród młodzieży, jesteś trochę za stara na nastolatkę, ale makijaż swoje zrobi. Zawsze możesz twierdzić że starasz się nadążać za trendami czy coś. A jak już jesteśmy przy nadążaniu, to dobrze byłoby zobaczyć moje dwa tysiące. Nie żebym nie ufał czy coś ale kredyt jest kredyt nie? Jak tylko zobaczę kasę możemy lecieć dalej, chyba że zechcesz odwiedzić sklep.
- obiecałam i dotrzymuję słowa. Oto Twoje pieniądze - wręczyła mu kredyty, po czym kontynuowała temat.
- Bubu... nie spodziewałam się tego i owego o Tobie, bez urazy oczywiście. Na prawdę jestem pod wrażeniem. Zaskoczyłeś mnie swoją znajomością w tej branży. Wyskakujesz ponad moje pojmowanie mody... trochę jestem zacofana, acz Twoje zdolności mogą nam znacznie ułatwić zdobycie informacji! W mojej głowie narodził się plan. Widzisz mam fanty by handlować, ale moja persona jest poszukiwana i musimy zastąpić ją inną osobą. Kompletnie inną, by móc bez strachu normalnie negocjować i uzyskać współrzędne skoków do mojego systemu, ale naokoło, przez szeroki pas systemów Zewnętrznych Rubieży, bo jak nam już obojgu wiadomo Imperium nas oboje zaciuka. Żeby miało to sens musimy wiedzieć, gdzie są przyjazne systemy dla neutralnych jednostek, albo najlepiej otrzymać token Kartelu Huttów. Myślę jednak, że sama wiedza lub ewentualny przewodnik by wystarczył. - Nicci zaczęła gestykulować podkreślając podstępny charakter planu
- Musimy pierw jednak przybrać nowe role, by to uzyskać. Ja reprezentowałabym tą całą Lady z magazynów. A ty byłbyś eleganckim i wyrafinowanym ochroniarzem z najwyższej pułki. Jako jej wydłużenie ramienia, podróżuję po galaktyce i wykonuję dla niej zadania. A moim celem jest poszerzanie horyzontów w sztuce panującej w galaktyce, szukałabym źródeł inspiracji. Zdjęcia, pamiątki, relacje i te sprawy. Hutt miałby nam wyznaczyć ścieżkę skoków przez Zewnętrzne Rubieże, gdzie mogłyby być jakieś interesujące miejsca, aż w końcu po terytoria Chissów, o których bym wspomniała, a w zamian... mam coś co by chciał. Targować się potrafię - uśmiechnęła się złowieszczo, nieco uchylając zasłony swojego charakteru
- W takim razie musimy odwiedzić ten sklep, wiem nawet w co Cię ubiorę, masz jednak taką kasę?
- O to się nie martw. Zaprowadzisz mnie tam, przymierzę, dopasujemy. Wycenią, a ja zapłacę. Za twój strój też zapłacę -
odpowiedziała, przypominając sobie gdzie schowała torbę z kasą.
- W takim razie musisz mi zaufać, bo to będzie trochę zwariowane - powiedział Bubu, który jakby na nowo zaczął żywiej ruszać żuwaczkami. Tak jak wtedy w pokoju... Nicci zrobiło się słabo...

***

- Co?! - zapytała się raz jeszcze. Choć najbardziej dziwne było to, że się na to zgodziła. Nie wierzyła w to co się dzieje.
- Normalnie, przyjdą moi koledzy z klubu wraz z dziewczynami, które są niewolnicami. Jedną umalujemy i ubierzemy tak, żeby możliwie przypominała odmienioną Ciebie. Ekipa wpadnie, kobietę tutaj zwiążemy i sobie razem pójdziemy. Nikt nie zarejestruje wymiany. Wybierzemy się do sklepu i w parę jeszcze innych ciekawych miejsc i zrobię z Ciebie cudeńko mody.
- Boję się tego.
- Czego?

- Tych Twoich kolegów... i mam jeszcze udawać zwykłą słodką dziwkę w ramionach jakiegoś losowego dryblasa... - spuściła głowę. Tak nisko jeszcze nie upadła... chyba.
"Doleci na Celwis i cały świat o tym zapomni" Tak się pocieszała, kiedy to Bubu, jakby w żywiole nieposkromionego stylisty, zaczął przebierać w kosmetykach i malować jej twarz. To nie było takie złe, gdyby nie fakt, że siedziała w samej bieliźnie, a wielki muskularny Aqualish właśnie pudrował jej nosek. To będzie ciężka przeprawa. I czekają ją jeszcze malunki na ciele...
Znała tego obcego zaledwie tydzień, a już widziała co robi z innymi, do tego aktualnie siedziała przed nim prawie naga i pozwalała się dotykać, a wkrótce będą macać ją jego koledzy. Nicci miała wrażenie, że ta znajomość pędzi w szalonym tempie i to w złym kierunku. Zdecydowanie złym. Zaczęła tęsknić za samotnością.
- Mówiłaś, że zrobisz wszystko by Cię nie wykryto. To tylko spacer w jedną stronę i w drugą - mówił ciągnąc czerwoną linię od oczu, potem zmienił kredkę i czarnym pigmentem zajechał przez policzek, brodę, krtań, aż w końcu skręcił na plecy.
- ile ty masz blizn... uuu wiem jak zrobię, to Ci doda pazura - Nicci stwierdziła, że dziwnie to brzmi w jego wersji. Jednak bardziej już się upokorzyć chyba nie da. Oprócz licznych malunków na całym ciele, czeka ją przywdzianie czarnych sznurków w ramach bielizny. Plus jeden na szyję, by w ramach symbolu niewoli nie uciekła facetowi...

- To jest pojebane! - kobieta nie wytrzymała patrząc w lustro... niczym jakaś mocno stuknięta nimfomanka, ladacznica z psycho-dyskoteki, gdzie się nie wchodzi, jeśli nie jesteś porobiony przyprawą. Takie miała wrażenie.
- Nieee nie możesz się tak wyrażać - poprawił ją Bubu
- Wyszczerz ząbki - zachęcił Aqualish, a Nicci poczuła dziką chęć pozbawienia go życia. Usłuchała jednak i zrobiła próbę słodkiej idiotki
- Idealnie! Całkiem niezła jesteś w te klocki, czy czegoś nie wiem?
- Nie-drąż-tematu-skup-się-na-zadaniu - warknęła, momentalnie zmieniając mimikę, po czym znów uśmiechnęła się kretyńsko.

Z resztą całe te wariactwo mogło mieć drugie dno. Co jeśli Aqualish skorzysta z tej okazji by próbować jej wszystko odebrać? Z drugiej strony nie mogła po prostu wyjść ze statku. Jeśli celnicy by przyuważyli lub ktokolwiek. Są też przecież kamery. Byłby to celny trop dla łowców. Paranoja nie dawała jej spokoju, nie chciała kusić losu, ale to co miało się stać...

Nie wymięknie. Ciche mantry pozwoliły jej odzyskać skupienie. Tak, techniki Sithów wspierały kobietę w ciężkich momentach, teraz inaczej nie było. Postanowiła zaufać obcemu i nie zawieść w wykonaniu zadania. To tylko kolejny krok... a na mecie jest wolność...
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec

Postprzez Mistrz Gry » 21 Sty 2018, o 14:02

Plan, trzymać się planu. Dziękowała w duchu sithom za to, że odebrali jej godność już dawno temu. Sznurki wrzynały się tu i ówdzie, podkreślając zarazem to i owo. Nie żeby miała się czego wstydzić, no może z wyjątkiem niektórych blizn zdobiących jej ciało w zgoła nieoczekiwanych miejscach. Dziwka z którą się podmieniła, leżała grzecznie w kajucie na miękkim łóżku od czasu do czasu robiąc "Mfff", podczas gdy Bubu i jego kumple paradowali po niewielkim góra kilkusettysięcznym miasteczku. Stare przysłowie z Terry mówiło "najciemniej pod latarnią" i rzeczywiście, większość istot odwracała wzrok od hałaśliwej i momentami obscenicznej grupy rozbijającej się po ulicach. Wkrótce dotarli do celu podróży. Po drodze Nicci została kilkakrotnie zmolestowana, obrażona werbalnie jak i przy pomocy gestów. Przy czym niektórych z nich nie zrozumiała. Przekraczając próg sklepu miała nadzieję, że było warto.

- Oto królestwo Paw Paw, Szepnął Bubu prosto w ucho Chisski.
Smukły Caamasi w niezwykle wymyślnym i fantazyjnym stroju, gdyby nie szybkie spojrzenie w dół, ciężko by było rozpoznać płeć gospodarza. Na widok Aqualisha i jego towarzyszy oczy obcego rozszerzyły się a na pyszczku zakończonym ruchliwym noskiem pojawił się wyraz radości.
- Jakże się cieszę z waszej wizyty, wszak dawno nie miałem tak dogłębnie znanych gości. Aluw i Ron, przyprowadziliście kolegę? Och dwie panie. Jakże ładnie osznurowane, no no.

Nastąpiła seria powitań i pocałunków, w niektórych przypadkach znacznie wykraczających poza zwykłe przyjacielskie powitanie. Nie sposób było też ukryć faktu, że Paw Paw niezwykle ucieszył się z wizyty znajomych. Aluw i Ron czyli dwaj Aqualishe, którzy wcześniej dość hałaśliwie zabawiali się z Bubu, błyskawicznie zniknęli pomiędzy regałami, pozostawiając na środku nieco zagubione "niewolnice" oraz Bubu ściskającego właśnie prawice gospodarza i radośnie szczebiocący swoim głębokim basem.
- Bo widzisz, potrzebujemy czegoś wyjątkowego, pięknego i uroczego. Kreacji która obecnie podbija galaktykę, takiej żeby ssakom sutki sterczały na sam jej widok.
Tu wskazał na stojącą dalej bez ruchu Nicci.
- Ona potrzebuje dotknięcia twej magicznej różdżki i przemienienia w prawdziwą księżniczkę, taką co to będzie wyglądać jak milion kredytów. Najlepiej w stylu Pantorańskim, wiesz pasującym jej do cery. Ja z kolei potrzebuję czegoś bardziej oficjalnego, wiesz będę jej ochroniarzem.
Dodał konspiracyjnym szeptem.
- och to nie będzie proste, jest trochę wstydliwa.
- Ra podejdź no proszę.
- Nie, nie, niech się rozejrzy, najpierw zajmiemy się Tobą przystojniaku. Pozwolisz że wezmę miarę.


Nigdy nie była u krawca artystycznego, lecz zakładała, że w ten sposób nie bierze się miary. Zdecydowanie jej poglądy na sprawy męsko-męskie muszą ulec poważnemu zrewidowaniu. Podczas gdy Paw Paw zajmował się Bubu, ona udała się w ślad za resztą grupy, przeglądając ubrania i suknie w sporym magazynie. Obaj Aqualishe skupili się na kreacjach przypominających nieco stroje karnawałowe z dużą ilością błyszczących i dźwięczących elementów w rozmiarach zdecydowanie za małych. Za działem Disco, znajdowały się wyroby z galanterii skórzanej i syntetycznej, które przyprawiły o rumieńce nawet jej towarzyszkę. Zwróciła się w przeciwnym kierunku. Znajdowała się tam masa bardziej klasycznych kreacji. Suknie z pięknych materiałów, spodnie i żakiety, bluzki, tuniki i cała reszta klasycznego ubioru. Prawdziwe skarby znalazła na końcu sklepu, w szklanych gablotach skrywały się ociekające od ozdób fantazyjnie wycięte suknie, płaszcze i inne części ubioru. Tu właśnie odnalazł ją Paw Paw z Bubu.
Aqualish ubrany był w stylowy garnitur z materiału dokładnie opinającego i podkreślającego mięśnie. Wyraźnie widać było każdy detal anatomii obcego. Wycięcie odsłaniające klatę sięgało zdecydowanie za nisko zaś spodnie wyraźnie wskazywały na to, w której nogawce znajdują się klejnoty rodowe Bubu. Całość robiła jednak niesamowite wrażenie, delikatne detale tu i ówdzie podkreślały stylowość stroju. W całości nieco nie pasował wielki blaster wiszący przy basie lecz Paw Paw właśnie mocował tam coś w rodzaju torebki w której schował broń.
- Ideał, normalnie cudo. I to za jedyne pięćset kredytów. Lecz na to jeszcze przyjdzie czas, zajmijmy się teraz damą. Widzę że znalazła już sobie suknię, może faktycznie ma gust.

Zanim zdążyła zaprotestować otworzył gablotę i wyjął z niej suknię której się przyglądała. Z przodu wyglądała ona niezwykle klasycznie i stylowo. Szeroka niezbyt długa pofalowana spódnica połączona z gorsetem podtrzymującym piersi i odsłaniającym dekolt, wydawała się być kreacją balową. Nadzieja Nicci prysła wraz z przymierzeniem sukni. Otóż z tyłu nie było absolutnie nic prócz podtrzymujących całość pasków. Świadomość paradowania z gołym tyłkiem przed publicznością nie była najlepszym, co ją mogło spotkać. Nie była też najgorszym.
- Nie nie to zbyt klasyczne, potrzebujecie czegoś EKSTATYCZNEGO!
Wykrzyknął Paw Paw i rzucił się w kierunku gablot...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

Postprzez Nicciterra » 22 Sty 2018, o 13:08

Wyjście na miasto było niczym koszmar z przeszłości. Nicci nie potrzebowała zbyt długo znosić upokorzeń, by przypomnieć sobie cień wspomnień.
Sam Aluw i Ron, łóżkowi przyjaciele Bubu zdecydowanie zmienili swoje nastawienie do jej osoby, gdy ujrzeli co pozwoliła sobie uczynić. Kobieta stwierdziła, że chyba nawet z zemsty za jej intruzję podczas tamtego aktu, zaczęli ją traktować tak jak tamtą drugą kobietę. Zielonoskóra Twilekanka zdawała się być jednak obyta z takim traktowaniem, a Chisska podejrzewała, że nawet to się tamtej podoba. Niewolnica z wyboru?

Obrazy słowne spływały po niej jak deszcz po szybie, jednakże to bezpośrednia zbereźność wobec jej osoby była dla niej celnym ciosem. To było jak życie niewolnicy, empiryczne przypomnienie jak to kiedyś było. Ekipa ze statku natrafiła na znajomych w klubie w ramach typowej ich aktywności. Tam jakiś Nautolan i dwóch Ludzi zasiadło z jej grupą przy jednym stole. Popaprańcy wyglądem przypominali jakichś dziwaków, którym przydałaby się jednorazowa wizyta u grabarza, wedle gustu Nicci. Nadmierny piercing i tatuaż na tatuażu, gdyby nie brak rogów, to by pomyślała, że to jacyś koślawi Zabracy. Fryzury rzeczywiście oryginalne, ale z pewnością lepiej prezentowaliby się bez tej szopy. Do tego widać nienaturalnie napakowani. Najgorsze było to, że Aluw, dla którego Nicci była niby niewolnicą, została przez niego pożyczona jednemu z nich.

Kazano jej usiąść na kolanach, a następnie została sznurkiem przyciągnięta siłą do piersi człowieka. Cuchnęło od niego potem, jakąś przyprawą i alkoholem, a jego ręce nie próżnowały w podróży po jej ciele. Emocje, zaczęły się w niej kotłować. Ile by dała by gnoja zagryźć. Tak po prostu, a potem patrzyć jak się wykrwawia i prosi o pomoc. Miała wytrzymać, to się starała. Próbowała go to ignorować, to jednak udawać. Nie szło jej to najlepiej. Facet zaś wyczuł budujące się w niej napięcie i błędnie je zinterpretował, że się jej to podoba. Chwycił dłonią za jej usta i wcisnął do nich swój palec.
- Bubu? Widzę, że wznowiłeś praktyki. Kogo żeś ubił, że masz kasy na takie słodyczki? - zaśmiał się na głos i jakby rozjuszony podołał temat, który zrodził mu się w naszprycowanej prochami głowie
- Pożyczę ją sobie na chwilę co?
- Jasne, nie ma problemu Tonny! -
wypalił Aluw. Bubu przybrał dziwny wyraz twarzy. Nicci popatrzyła na niego z nadzieją, że zaprotestuje, ale najwidoczniej nie było na to szansy. To był element wspomnianego kamuflażu. Bubu trzymał się planu, aż zanadto, w końcu dla niego to nie była nowość. Zaś sam facet nie potrzebował by mu powtarzać. Pociągnął za sznurek, gdy wstawał, a kobieta sama wpadła mu w szerokie ramiona. Wiedziała co ma się właśnie zdarzyć i zaczęło ją to powoli przerastać. Zaczął prowadzić Nicci w ustronne miejsce w klubie, czyli do osobnego pokoju na prywatny striptiz. Kobieta czuła się jak w transie i szła za człowiekiem jak zwierze na smyczy. Wspomnienia zaczęły napływać strumieniem, a świat rzeczywisty stał się tłem.

Przyparł ją do ściany i wcisnął język w jej usta. Czuła jego przyśpieszony oddech, smak wódki oraz papierosów i czuła wędrujące coraz niżej dłonie. Zaczęło jej się zbierać na płacz i w końcu rozpłakała się, gdy wcisnął w nią swoje palce.

Facet może i był napalony i pod wpływem, jednak przestała go sytuacja kręcić, gdy kobieta po prostu zasłoniła dłońmi twarz i zaczęła łkać. Liczył na napaloną do granic możliwości siksę, w końcu tak wyglądała. Dostrzegł w końcu, że się pomylił i nieco spanikował, zostawiając kobietę, która usiadła pod ścianą i ukryła swoją głową w kolanach i rękach.

- Alow? Coś z nią jest chyba nie tak. Rozpłakała się. Nie napierałem. Myślałem, że chce. Nie chciałem wam chłopaki... - Bubu tym razem zareagował od razu
- Nowa jest w te klocki. Wiesz... spanikowała. Zaraz ją pozbieram i nauczę porządku. - przerwał i oznajmił spokojnym głosem Bubu i ruszył ku Nicci

--------------------


-Gdziekolwiek się udasz swoimi myślami jesteś tutaj. Tu i teraz. I nic tego nie zmieni. Zaczniesz w końcu myśleć i robić co każę, albo będę kontynuował. Masz wybór. Albo znajdziesz w moich poleceniach przyjemność, albo znajdziesz w konsekwencjach zaniechania ból.

A Nicci w tej kwestii nie chciała od razu się przełamać. W tak młodym wieku, dobrze wychowana, miała poczucie własnej godności i szacunku do swojej istoty. Kobieta obdarta ze swojej tajemniczości to nie kobieta, a tylko obiekt aktu, niczym tryb w zwykłej maszynie. W końcu uległa presji Zaxho i stała się kurtyzaną na potrzeby powierzonych misji. Szkolenie zabójcy dotyczyło i tego intymnego obszaru jej egzystencji. Musiała zostać obdarta ze wszystkiego, jeśli nie miała czuć żadnych skrupułów. Nigdy jednak nie znalazła w tym radości, a tylko i wyłącznie ból, który jakby stawał się wybawieniem w trakcie. Spaczony fetysz stał się jedyną drogą by przez to przebrnąć w miarę łatwo i jak się okazywało po serii praktyk... przyjemnie.

--------------------


Rehelsei jednak nie chciała powrotu do przeszłości, zaprotestowała. Nikt jej do tego nie zmusi, acz poczuła jak wali się pod nią grunt. Nie mogła wstać. Chciała już być w domu z powrotem przy stole z uśmiechniętymi twarzami braci i rodziców. Chciała być z powrotem na Celwis. A była tak daleko... tak daleko. Odległością i czasem... Nie chciała znów zabijać... dla kogokolwiek...

***

- Rehelsei! Re! - Bubu widząc, że kobieta nie reaguję i szepcze coś do siebie pod nosem, wziął ją w objęcia i pozwolił płakać. Głaskaj jej głowę i mówił uspokajające słowa. Kobieta zdawała się być nieszkodliwa, ale również twarda. Tymczasem wymiękła zupełnie i czuł się za to po części odpowiedzialny. No i żeby mu się pracodawca nie zepsuł. Znowu będzie bezrobotny, a pięć tysi przygarnąłby. No i dała mu dużo swobody i dozy zaufania, zasłużyła na dobre traktowanie.
- Trochę przegiąłem... moja wina. Serio byłem pod wrażeniem, że się na to piszesz. Ty to nie ja. I też źle odgadnąłem Twoje poruszenie, jak byłaś przy Tonnym. Chodź, wrócisz do nas. Potem od razu idziemy do Pew Pew. Gość nas ubierze i spadamy.

Kobieta ogarnęła się po chwili. Słowa Aqualisha miały w sobie coś budującego. Zależało mu by jej się udało, a nie znali się długo. Przejmował się jej losem, czy może pieniędzmi, które mu obiecała. Nie ważne. Uśmiechnęła się na oznakę, że już jest dobrze
- Wybacz Bubu... trochę mnie to przerosło... przypomniało mi się parę rzeczy - wyszczerzyła zęby i otarła oczy.
- dokończmy co trzeba i spadajmy stąd - powiedziała i opuściła wzrok
- Dzięki - dodała po czym ruszyła za mężczyzną. Umysł na nowo skupił się na zadaniu. Czuła się głupio, ale doszła do wniosku, że nic ją już bardziej nie upokorzy. Nie pozostało jej nic innego jak udawanie, że się nic nie stało i granie słodkiej idiotki dalej. Tym razem skuteczniej. W końcu mogła zaoponować lub rozegrać to jakoś.

Faceci przy stole przywitali ją spojrzeniem. Kobieta podeszła bliżej do Tonnego. Nie spojrzała mu w oczy i załgała słodko, że przeprasza i nie chciała. Dała mu buziaka w policzek i obiecała, że następnym razem na pewno. Wszystkim humor od razu się poprawił. Towarzystwo dokończyło pić drinki i w końcu się rozeszło. Pięcioro istot w końcu dotarło do Pew Pew'a.

Na przywitanie uśmiechnęła się "szczerze", łudząc się, że tyle wystarczy, ale gdy zobaczyła, że ręka obcego wylądowała w pobliże krocza Rona, pogodziła się z faktem, że nie obejdzie się bez kolejnego molestowania. A pocałunek Caamasi był przerażający. Aqualishe do tego mieli żuwaczki. Chissce zebrało się na wymioty, gdy ekscentrycznie ubrany obcy podszedł do niej. Korciło ją by sięgnąć po moc i po prostu zniknąć. Ten jednak nie znał jej jeszcze i obył się całkiem delikatnie, porównując dotychczasowe przeżycia. Właściwie pozytywnie nastawiony Pew Pew, przytulił się tylko do niej i dotknął ryjkiem jej usta, a trafnie dostrzegając, że kobieta tak na prawdę się krępuje, nie posuwał się dalej. Skupił się szybko na swoim honorowym gościu...

Patrzyła przez chwilę jak Caamasi "brał miarę". Odwróciła wzrok. Miała ochotę właściwie wyjść i nie przeszkadzać im w tym na co się zapowiadało. Wnet rozejrzała się po strojach szeroko rozstawionych na całej powierzchni obiektu, w końcu była już blisko. Wszystko było jakieś zwariowane na pierwszy rzut oka. Ubrania, jeśli można było w ogóle to tak nazwać, o nadawały się co najwyżej dla prostytutek lub cyrkowców. Gdzie jakaś prosta w kroju spódnica, jakiś piękny w swej klasyce żakiet. Same udziwnienia. Znalazła w końcu coś co nadawało się do ubrania. I w tym momencie znaleźli ją Pew Pew i Bubu w nowym garniturze.

Jego strój mógł przejść, ale trzeba było coś zrobić z jego... kulami, bo wyglądało to okropnie i niesmacznie. Nie liczyła na to, że uda jej się uargumentować zmniejszenie wcięcia nie zdradzając celu tego wszystkiego. Sama zaś nie zdążyła nawet wypowiedzieć zgrabnie uzasadnionej obiekcji, kiedy to krawiec artysta rzucił się na gablotę i wyjął kreację, której przyglądała się Nicci.

Już myślała, że znajdzie tutaj coś godnego jej uwagi, acz prędko odrzuciła pochopne wnioski. W tej kreacji będzie jej widać pośladki i po części genitalia...

Jej umysł jednak natychmiast przyśpieszył, oczy rozszerzyły się, a czas niesamowicie zwolnił, gdy zobaczyła po co sięga pokręcony Caamasi.
- Panie Pew Pew! - ledwo powstrzymała się od krzyknięcia, nie mówiąc już ile razy trzymała na wodzy swoją żądzę mordu tego dnia. Jak wróci na statek to sobie jakoś odreaguje. Obiecywała sobie raz po raz. Obcy jednak zatrzymał się widząc nagłą reakcję kobiety. Zwrócił na nią swoją uwagę.

Uśmiechnęła się słodko i przechyliła lekko głowę prezentując się w tej zwyrosukni niczym gustowna szlachcianka.
- Panie Pew Pew - uczyniła ukłon pełen gracji, na który zasługiwali tylko sami królowie. Starała się pokonać artystę jego własną bronią, zanim ten wykończy ją tym kolejnym strojem. A była w stu procentach pewna, że może być tylko gorzej. Znacznie gorzej.
- Uniżenie proszę, o wysłuchanie mojej racji - zachowywała pełen takt ugięcia kolan i nawet dykcję, niekiedy spotykaną na wytwornych arystokratycznych spotkaniach. Wyprostowała się wnet z kobiecą gracją i posłała mu zmysłowe spojrzenie
- Bardzo podoba mi się ten strój i zamysł jak mnie prezentuje. Z przodu prezentuję mur gustu, klasycznej powagi i wyniosłej osobowości. Widzowie jednak oglądając się ze mną oszaleją na znak prymitywnej zachęty. Prymitywnej, acz w swej prostocie skutecznej. Kontrast wyprowadzi rozmówców z równowagi, nikt mi się nie oprze. Mężczyźni będą chcieli ze mną obcować, acz znów się zmierzą z murem gustu jak podejdą bliżej. Będą musieli stanąć na paluszkach by mi dorównać, a z drugiej strony nie będą mogli odpuścić widząc jak się od nich odwracam. Poezja prawdziwego kunsztu. Kokieteria najwyższego lotu - uśmiechnęła się szelmowsko mówiąc ostatnie zdanie. Dobrze, że potrafiła łgać i pochlebiać bez przymrużenia oka ze "szczerym" uśmiechem na twarzy. Słodycz pochwał trafiała celnie do uszu zachwyconego uznaniem Caamasi, aż przekrzywił głowę, analizując słowa. Rehelsei widząc, że trafiła w czuły punkt podjęła temat dalej.
- Widzisz wybieramy się z Bubu na gustowną imprezę, zlot elit z wyższej pułki. Chcemy przedstawić akcenty wyrafinowania, niekoniecznie sztukę w pełnej swej osobowości. Myślę, że do stroju Bubu przydałaby się mała poprawka. Wcięcie jasno sugeruje niepodważalną męskość osobnika i sam obcisły krój jednoznacznie sugeruje jego piękno, acz bezpośrednia prezencja jego klejnotów nieco rujnuje efekt. To tak jakby wyrzucać perły przed Banthy. Powinieneś zmodyfikować strój o ten jakże istotny detal i dodać postaci naszego przystojniaka element tajemniczości. Tak jak w moim stroju, przód mam właściwie zakryty, tak i w przypadku Bubu nie wszystkie karty powinny być na wyciągnięcie wzroku. W końcu będziemy parą. Myślę, że rozumiesz koncepcję zamysłu.- skończyła mówić, licząc że to wystarczy i że Bubu również ją wesprze w starciu. Chciała już wrócić na statek i zamknąć się w kajucie.
Popychasz fabułę na Nar Kreeta? Bo ja już nie dam rady w tym odpisie xP
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

Postprzez Mistrz Gry » 10 Lut 2018, o 15:21

Siedziała zamknięta w kajucie. Sama. Tego chciała? czy na pewno tego właśnie chciała.
Monotonny szum silników, buczenie elektroniki.
Cisza.
Po policzku Chisski potoczyła się łza…

***

Wyszli od Pew Pew z mieszanymi uczuciami. Ona miała już dość i jedyne czego pragnęła to bezpieczne schronienie na statku. On czuł rozpierającą go energię. Przyjemność, wolność, niebo nad głowami zamiast ciasnych korytarzy stacji. Miliony możliwości. Szli w miarę wolno gdyż Idącą na smyczy Nicci musiała nieść dwie siatki z zakupami. Towarzysze Bu Bu po incydencie z Tonnym przestali zwracać na nią uwagę. Nie musieli nic mówić, wiedzieli dobrze, że jej zachowanie było na pokaz. Wracając przyciągali znacznie mniej uwagi, szli spokojniej nie rozbijali się. W niesionych przez kobietę torbach znajdowały się dwie kreacje i garnitur dla Bubu. Paw Paw, urażony do żywego pomówieniem jakoby “rzucał perły przed Banthy” Zrzucił ich w stronę bardziej klasycznych ubrań. Fakt wybrany dla Aqualisha garnitur zakrywał znacznie więcej niż poprzednia aranżacja. Z pewnością też nie rzucał się zupełnie w oczy. Kreacje Chisski również były znacznie skromniejsze i tańsze. Długa suknia sięgająca niemal do ziemi, zakrywała prawie wszystko, prawie, gdyż głębokie i strategicznie umieszczone wycięcia pokazywały to i owo podczas ruchu, pozostawiając niewiele pola dla wyobraźni. Druga z sukni była klasycznym krojem z wysokim kołnierzem. Niezwykły był materiał z którego ją stworzono. Sztuczna tkanina miała bazowo czarny kolor, jednak pod wpływem ciepła wydzielanego przez ciało zmieniała się kierunku bieli aż do przejrzystości. Połączenie sukni z odpowiednimi ruchami i bielizną tworzyło niesamowite mozaiki. Zmieniająca kolor kreacja ukazywała nastroje właścicielki wspaniale kontrastując z naturalnie błękitną skórą Nicci.
Kobieta nie myślała jednak o swoich kreacjach, jej głowę zaprzątały wydarzenia z knajpy. Jak niewiele brakowało, jak daleko będzie w stanie się posunąć. Co jeszcze kryje przyszłość. Zamyślona niemal nie zauważyła, że ktoś ich śledzi. Zerknęła niespokojnie na Bubu, szedł rozradowany rozmawiając z Ronem nic nie widział. Ostrożnie wysondowała mocą otoczenie, czuła go. Szedł lekko z prawej i z tyłu. Dokładnie widział dokąd zmierzają nie czuła jego zamiarów. Wiedziała tylko że idzie za nimi. Do frachtowca było jeszcze kilka minut spaceru.


***

Wyszła z pokoju, musiała się ruszać, z resztą zbliżali się już do celu. Zgodnie z proźbą Bubu ruszyła na mostek. Nar Kreeta rosła w oczach brzydka żółtawa planeta będąca kolejną kolonią w przestrzeni huttów. Była pewna, że jej dawny kontakt jeszcze żyje. Jeśli ktokolwiek mógł jej pomóc, to właśnie on. Zastanawiała się tylko jakiej ceny zażąda Anzata. Ostatnim razem… wzdrygnęła się na myśl o tym co musiała zrobić ostatnim razem w zamian za pomoc koszmarnego handlarza. Teraz z pewnością będzie..
-Zbliża się jednostka Huttów, pewnie chcą przeprowadzić kontrolę. Zostajesz?
- …


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

Postprzez Nicciterra » 12 Lut 2018, o 12:22

Tyle starań i cierpień, a plan Bubu i tak nie okazał się wart tej ceny. I tak ktoś ich śledził, a może to nie z jej powodu? Idąc spokojnie rozglądała się nad idealnym miejscem na zwrócenie się i zaskoczenie śledzącego. Jakaś uliczka z zakrętem i małą ilością gapiów, do tego z jakimiś najlepiej kontenerami lub pudłami, czy śmieciami. Mijając takie oto miejsce, poczęła mówić
- panowie chodźcie tędy i potrzymajcie zakupy – powiedziała zupełnie spokojnie i naturalnie, dając im czas by idąc dalej zrozumieli o co jej chodzi.
- i idźcie dalej zaraz do was dotrę. Uśmiechnijcie się – popatrzyła na Bubu morderczym wzrokiem, sugerującym, że coś się dzieje nie tak. Co można było łatwo wywnioskować po kontraście tonu ze spojrzeniem, zaciśniętymi zębami i serii gestów sugerujących „ogon”
- ach no tak! – zaśmiał się Bubu i wziął torby od niej, zaś kobieta odczekała odpowiednią ilość czasu i jakby rażona piorunem nagle się obróciła i zaczęła iść w przeciwnym kierunku. Aqualish nawet nie zorientował się jak szybko przestał słyszeć jej zgrabnie stawiane kroki. Re otoczyła się na chwilę sferą ciszy i zaczęła biec wąską uliczką. Prześladowca powinien znajdować się tuż za rogiem. Wyciągnęła z włosów dwie rzutki. Napięła dwie ręce, wyskoczyła i odbiła się nogą pierw od ściany przy rogu, wnet od drugiej by z wysokości wylądować przed nic niespodziewającym się Bothanem. Spadła uderzając go łokciem w głowę, a następnie kopniakiem z półobrotu posłała na kontener. Odbił się plecami i nim padł na kolana na jego szyi wylądował miażdżący krtań obcas. Obcy chwycił się obiema dłońmi za gardło i padł na pysk wydając z siebie stłamszone kaszlenie. Wspomogła się mocą i podniosła jego ciało, by wrzucić je do śmietnika, schowała rzutki i wróciła do idących mężczyzn, jakby nigdy nic. Widział to ktoś?… prawdopodobnie, ale zanim się odważy to ruszyć i informacje przejdą dalej… To oni już będą dawno w nadprzestrzeni.

Aqualish jednak uległ ciekawości o co jej chodziło, bo nie do końca zrozumiał jej przekazu i po chwili obrócił się, by zobaczyć jak sprężyste ciało chisski odbija się od ścian i z wysokości spektakularnie ląduje za rogiem. Nie sądził, że potrafi akrobacje i był pod wrażeniem, że tak bezszelestnie i tak szybko pokonała te kilkanaście metrów.
- Co to było?
- Mieliśmy ogon. Śledził nas Bothanin. Brzmi znajomo? - Bubu słysząc jej ton wypowiedzi, był pewien, że tamten kimkolwiek był już nie będzie śledził nigdy. Aqualishowi dało to nieco do myślenia. To jeśli potrafi walczyć, to czemu nie odtrąciła Tonnego w lokalu skoro jego nie chciała? W mniemaniu Bubu, Tonny wbrew pozorom był bardzo wrażliwym facetem. Aż tak była zawzięta w odgrywaniu swej roli? Nie mógł pojąć co się działo w głowie tej kobiety.

***

W końcu dotarła do swojej kajuty, sama bez nikogo. Kazała Bubu trzymać się z daleka od niej i skupić się tylko na zadaniach wyznaczonych. Nieświadomie zwaliła na niego całą winę, że to wszystko się jej przydarzyło. Otoczyła się ciemnością i usiadła w rogu pomieszczenia. Obrazy z przeszłości, które sobie wtedy przypomniała, które do tej pory trzymały się daleko w tle zakurzone pokarbonitową amnezją… ponownie uderzyły. To zdarzenie w klubie jakby ruszyło jej wspomnienia z czasów szkolenia i tresury… Łkała z początku cicho, ale w końcu puściła blokady i ryczała głośno z udręki. To co jej zrobiono, było równie okropne co ona sama uczyniła pod nakazem Zaxho. Była podłą istotą. Była pewna, że jej czynów nie da się odczynić, jednak nie pozwoli już więcej się tak skrzywdzić… nie pozwoli. Wspomnienia uderzyły tak mocno, że miała wciąż wrażenie jak ją dotykają, biją, kłują, pastwią się i znęcają. Nie mogła się pozbyć tych odczuć i skuliła się w swoich kolanach, chcąc odpędzić gnębiącą ją przeszłość…

Dopiero przysnęła w pewnym momencie, próbując odgonić myśli. Obudziła się parę godzin później w paskudnym nastroju. Wciąż miała wrażenie, że ktoś ją molestuje, ale dopiero jak sama się tknęła we wskazane miejsca spostrzegła, że nic takiego nie ma miejsca. Ponury nastrój poruszył stare nawyki i chęć odwetu. Zawsze, ale zawsze jednak coś było nie tak. Jakiś szczegół niedopatrzony, tak jak z Derikiem i Connie, kiedy mogła wszystkiemu zapobiec, gdyby tylko przejęła inicjatywę wcześniej. Gdyby tylko dopracowała lepiej plan, a nie zdała się na nich. Gdyby tylko…
- Szlag by to wszystko trafił! Nie mogłam nic zrobić! Mogłaś! To w końcu mogłaś czy nie!
- Nu valia zudyti savimi visa! – zaczęła parskać w Sith groźby i przekleństwa. Rozczarowanie samą sobą zaczęło sięgać szczytów, a jej niechęć i nienawiść do innych tylko wzrosła… zaczęła również wątpić w ten plan z Huttami. Bubu był dziwny i nie chciała na nim polegać. Znów ją w coś wplączę poprzedniego pokroju. Nawet nie zauważył jak mocno cierpiała, jej nastrój w ogóle go nie obchodził. Z resztą czego mogła się po tym zwyrodnialcu spodziewać. Lepiej, żeby nie polegać na nim za dużo, tego była już Nicci pewna. Wystarczy, że potrafił nawigować i lepiej było na tym pozostać. Narodził się jednak pewien pomysł, kierunek ich lotu był interesująco fortunny…
- taaak! - złapała się za głowę i niemalże zaśmiała szaleńczo z ekscytacji tym chorym pomysłem. Upadnie jeszcze niżej i znów się do niego odezwie. Myśląc o swoim życiu stwierdziła w końcu, że potrafiła tylko upadać... coraz niżej i niżej... może w końcu powinna się przestać tym przejmować?
- Nieważne... - spróbowała odgonić ciążące jej wciąż sumienie, musiała się nad realizacją pomysłu wyczerpująco zastanowić. Zero błędów.
- Zero błędów - powtórzyła na głos i kiedy jej głowa była zalana myślami, tymczasem udała się w końcu umyć i pozbyć tych malunków i ubrać w coś przyzwoitego. Pocieszy się normalnym strojem nim wyląduje na Nar Kreeta. Na samą myśl, że będzie na siebie znów zakładać dziwactwa, zrobiło jej się słabo.

Atmosfera na statku była dość napięta. Chisska unikała kontaktu z Bubu ograniczając go tylko do rzeczy niezbędnych i ten jakoś wyczytał w niej sporą zmianę w zachowaniu. Kobieta z początku nie chciała gadać, a potem zaczęła go pouczać. Aqualish nie naciskał a skupiał się na tym od czego tu był, lecz powoli zaczęła go wkurzać.

***

Wyszła z pokoju, musiała się ruszać, z resztą zbliżali się już do celu. Zgodnie z prośbą Bubu ruszyła na mostek. Nar Kreeta rosła w oczach brzydka żółtawa planeta będąca kolejną kolonią w przestrzeni huttów. Była pewna, że jej dawny kontakt jeszcze żyje. Jeśli ktokolwiek mógł jej pomóc, to właśnie on. Zastanawiała się tylko jakiej ceny zażąda Anzata. Ostatnim razem… wzdrygnęła się na myśl o tym co musiała zrobić ostatnim razem w zamian za pomoc koszmarnego handlarza. Teraz z pewnością będzie..
-Zbliża się jednostka Huttów, pewnie chcą przeprowadzić kontrolę. Zostajesz?
-Jesteś w końcu moim ochroniarzem, wczuj się. Wiesz jak masz się zachowywać?
-Już mi to wałkowałaś z dwadzieścia razy, znam to na pamięć –
odpowiedział już poirytowany. Kobieta po pobycie na Toydarii stała się nieznośna i upierdliwa. A może zawsze taka była?
-Jakby co nie mam czasu na pierdoły – ustąpiła mu kiwając głowę na jego zapewnienie, nadal nie będąc pewna czy aby na pewno skumał, po czym ruszyła do łazienki. Popatrzyła na swoją kreację z wysokim kołnierzem, obejrzała się w lustrze i wpatrywała się w żółte soczewki, makijaż i żółte malunki jej nowej pantorańskiej rodziny. Spojrzała sobie w dekolt i zaczęła się stresować, że i tak będzie w centrum uwagi. Miała znów wrażenie. Poczuła palce na tyłku i zaczęła się intensywnie pocić. Odwróciła się od lustra i zaczęła się uspokajać.
- nastawienie, nastawienie, żadnych błędów. Dobrze, że ten porąbany Caamasi znalazł coś innego… - Składała w samotności swoje myśli i zbudowała odpowiedni nastrój. Musiała być opanowana i zdecydowana, poniekąd władcza. Wkrótce jednak dostała komunikat od Bubu
- Chcą Cię zobaczyć – ruszyła w ich kierunku

- Słucham o co chodzi?! Od razu was uprzejmie proszę o nie przedłużanie procedur.– powiedziała z wysoko uniesioną głową, akcentując ostatnie słowa. Cały jej plan z przebraniem był świetny, miał tylko jednak jedną wadę… nie znała pantorańskiego języka i spotkanie się z prawdziwym mogłoby rzucić cień wątpliwości na jej osobę. Mimo wszystko jej wygląd kompletnie odmienił wizerunek i zadbała o każdy detal, była pewna, że wszystko w tej kwestii pójdzie bezbłędnie, a jej głowa była zajęta knuciem jak tu odprawić rytuał, by zwrócić na siebie uwagę Starożytnego i przy okazji nie zwrócić podejrzeń na siebie. Musiała też jakoś pozbyć się Bubu na czas przygotowań zaproszenia Anzata jak i na czas samego spotkania… Na pewno nie może go wtajemniczyć, ale może skorzystać z roli, którą będzie odgrywał.

dwa efekty:
Awersja seksualna, strach przed bliskością i skłonności psychozy dotykowej
Chorobliwy perfekcjonizm ze skłonnościami maniakalnymi
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

Postprzez Mistrz Gry » 12 Lut 2018, o 23:27

podkład muzyczny

Stojąca w korytarzu frachtowca kobieta emanowała pewnością siebie i władzą, nawet Bubu który już widział ją w tej sukience zapomniał języka w gębie. Trudno więc było oczekiwać odwagi i wygadania po zwykłych celnikach. Do Huttów często przylatywali mniej lub bardziej ważni goście, zdecydowanie za często goście okazywali się mściwymi i wrednymi skurwysynami. Celnik nie zamierzał narażać się dziwnej i najwyraźniej wpływowej kobiecie.
- Pani wybaczy, po prostu rutynowa kontrola, z kim mam przyjemność?
- Jestem Olia Amanwe Papanoida, projektantka, stylistka i agentka Lady, tak tej Lady.

Głos kobiety dźwięczał niczym dzwon podkreślając dość często słyszane w pewnych kręgach nazwisko Pantoriańskie. Każdy mniej więcej je kojarzył. Jednak dopiero na słowo "Lady" oczy celnika rozbłysły iskrą zrozumienia. Kobieta była znana ze swoich talentów w całym półświatku. W końcu tatuowała bossów Czarnego Słońca. Nic dziwnego że dorobiła się agentki.
- Nie stwierdzono żadnych problemów i już znikamy, życzę miłego dnia.
- Dziękuję.

Celnicy szybko zniknęli w śluzie pozostawiając Nicci sam na sam z Aqualishem.
- Powinniśmy lądować.
- oczywiście, jak sobie życzysz.

Zimne i wypowiedziane bez emocji słowa były jak bezlitosne ciosy bata sithów. Mężczyzna zajął się pilotażem, kobieta wróciła do swojego pokoju. Frachtowiec trząsł się chwilę by wylądować na jednym z lądowisk. Byli na miejscu.

-Wylądowaliśmy, pozwolisz że tym razem nie będę się rzucał w oczy.
Aqualish od momentu w którym dowiedział się że śledził ich Bothanin był wyraźnie nie w sosie. Nicci czuła że coś go męczy, lecz nie naciskała. Miała dość jego chorego umysłu.
- Dobrze, poradzę sobie sama, upewnij się tylko że będziemy mogli szybko wystartować.
Dziwne zachowanie obcego było jej tym razem na rękę. Miała jeszcze stertę kredytów, a kontakty których zamierzała użyć, cóż lepiej żeby Bubu o nich nie wiedział. Będzie lepiej spać. Wezwanie taksówki nie stanowiło większego problemu. Niespełna dziesięć minut później znajdowała się już przed drzwiami jednego z lepszych hoteli. Przyległy do Pałacu Hutta świadczył usługi na najwyższym poziomie. Twi'lek w eleganckiej lamperii podszedł natychmiast pomagając kobiecie wyjść z taksówki. Nieco zaskoczony brakiem bagażu, otworzył przed sunącą Pantoranką drzwi zapraszając ją do klimatyzowanego wnętrza hotelu. Holl lada i obsługa aż lśniły od przepychu i bogactwa. Drogie materiały, szlachetne kamienie i klejnoty oraz wszechobecny blichtr jak znalazł pasowały do przebrania zabójczyni. Piękna i niebezpieczna przeszła przez holl stukając zdecydowanie zbyt wysokimi obcasami.
- Poproszę apartament.
- Pani wybaczy, niestety nie mamy wolnego apartamentu.

Recepcjonistka nie była szczęśliwa że to akurat na nią trafiła dziwaczna kobieta. Zwłaszcza, że suknia tej ostatniej zaczęła zmieniać kolor, zupełnie jakby się złościła.
- Żałosne, zatem nie macie żadnego pokoju odpowiadającego standardem damie.
- Mamy bardzo ładne pokoje z pojedynczą sypialnią i salonem. Z pewnością się pani spodoba Pani...?
- Jestem Olia Amanwe Papanoida.

Rzuciła Nicci tonem który zdecydowanie wskazywał na to że powinna być znana przez wszystkich. Włącznie z recepcjonistkami w hotelach na trzeciorzędnych planetach z zadupia galaktyki. Twi'lekanka była zbyt twarda na takie zagrywki. Pierwsze wrażenie już minęło, pozostał codzienny profesjonalizm.
- Proszę podpisać, tylko na jedną noc? Rozumiem, konsjerż zaprowadzi panią na górę.
- Dziękuję.

W pokoju spojrzała na bezmiar pustyni wyświetlanej na holoekranie zastępującym okno. jednolity monotonny kolor ją uspokajał. odetchnęła głęboko. Zwróciła na siebie uwagę, teraz wystarczy tylko poczekać i szepnąć słowo komu trzeba. Przez chwilę zbierała się w sobie. Musi, musi wziąć się w garść. Machinalnie poprawiła delikatnie przekrzywioną serwetkę na stoliku.

***

Bothanin... to możliwe... znaczy i rebelianci są na moim tropie. Jak ona go zabiła. Czym ona jest. Bubu miotał się po swojej kabinie targany setkami pytań na które nie miał odpowiedzi. Wziął ten kontrakt żeby uciec z pieprzonej dziury. Miał teraz statek, cel i pieniądze i... Kurwa. Komputer wyrzucił zdjęcie jego pasażerki. Jej twarz z nieco dziwnej perspektywy patrzyła na nią pod kątem. Zdjęcie opatrzone było opisem: "wyłącznie żywa" - nagrodą jest przysługa Czarnego Słońca.
Żwaczki obcego poruszyły się, nerwowo. Jego problemy mogły się rozwiązać. Definitywnie. Równie dobrze możesz strzelić sobie w łeb. Raz już popełniłeś ten błąd niczego się nie nauczyłeś. Na lądowisku rozległ się stłumiony ryk walczącego z samym sobą Aqualisha.

***

Nie musiała czekać długo. Krótko po wyjściu do restauracji przyplątało się kilku zaciekawionych gości hotelowych. Z początku delikatnie a potem coraz natarczywiej wypytywali kim jest i co ją tu sprowadza. Nikt nie wiedział jak wiele kosztowała ją ta interakcja. Zbywała ich trzymając się swojej wersji. Do czasu aż wyczuła jego. Naznaczonego piętnem sługi śmierci. Niepozorny mężczyzna siedział stolik dalej przysłuchując się intensywnie rozmowie prowadzonej przez piękną Pantorankę z grupą mężczyzn. Ta przyzwała kelnera i wręczyła mu niewielką karteczkę z poleceniem. Twi'lek skinął głową i ruszył w kierunku siedzącego mężczyzny.
- Dla pana od pani.
- Nie zamawiałem.
- Nie szkodzi pani stawia.

Wraz z drinkiem mężczyzna otrzymał liścik. Było na nim tylko jedno słowo. "Vlad" Mężczyzna długo wpatrywał się w kartkę. Potem uniósł głowę, wstał i poszedł w kierunku zajmowanego przez Nicci stolika. Stanął naprzeciw siedzącej i rozmawiającej kobiety obrzucając ją uważnym nieruchomym spojrzeniem. Nicci uniosła głowę spoglądając w puste pozbawione blasku oczy.
- Pojazd podjedzie za dziesięć minut. Pan zaprasza do siebie, bardzo cieszy się z powodu spotkania.
- Państwo wybaczą, mam spotkanie.

Odpowiedziała równie nienaturalnym glosem, przerażenie ścisnęło ją za gardło, co ona robi. Zamierza spotkać się z tym... z nim. Musi być spokojna, musi kontrolować sytuację, musi...

Jechała stosunkowo krótko, luksusowa limuzyna wjechała do podziemnego parkingu pod jedną z wielkich rezydencji otaczających okolice miasta skupionego wokół pałacu. Z pewnością nie była to metropolia. Dudnienie napędu repulsorowego ucichło i maszyna zatrzymała się z cichym stukiem lądując na ziemi. Przy drzwiach znalazła się dwójka ludzi, mężczyzna i kobieta, oboje dotknięci piętnem. Bez słów wyprowadzili ją z garażu, krótkie kręte schody, pancerne drzwi, i oto znalazła się w Holu pięknego i zbytkownego domu. Kobieta prowadziła ją dalej mężczyzna został z tyłu. Weszli na półpiętro wspinając się po drewnianych rzeźbionych schodach. Wokół unosił się delikatny acz lekko ogłuszający zapach. Znała go pamiętała, nie chciała pamiętać. Na górze otworzyły się podwójne drzwi. Wielka pięknie oświetlona sala balowa była całkiem pusta. Kroki dwóch kobiet odbijały się echem. Przez moment Nicci wydawało się, że wokół niej tańczą roześmiane pary, a muzyka gra skoczną melodię. Szybko jednak skoncentrowała się na obcasach. Stuk, stuk stuk. Krok za krokiem szeroka droga do niepozornych i małych drzwi na końcu sali. Kobieta nacisnęła klamkę i dłonią zaprosiła Pantorankę do wejścia.

- Witaj Viohr’ehelse’inrokini.
Nie słyszała tego imienia całe tysiąclecia, głos straszny mroczny czy też zwyczajnie zmęczony? Dumnie podniosła głowę spoglądając na niewielkiego wysuszonego staruszka siedzącego na drewnianym krześle za niewielkim burkiem.
- Przyznam szczerze, nie spodziewałem się ciebie tak szybko.
Staruszek przełożył kilka leżących na biurku kartek. Archaiczne zapiski na papierze pokrywały drobnymi szlaczkami całe arkusze, mężczyzna najwyraźniej grał na zwłokę starając się ją zdenerwować. A może naprawdę był stary? Wreszcie wziął do ręki właściwy arkusz.
- Zabójczyni lorda Zaxho w moich skromnych progach. Ostatnio widzieliśmy się ładne kilka tysięcy lat temu, jestem pewien że masz mi do opowiedzenia niesamowitą historie. Lecz wybacz mój brak manier. Zjesz coś? Usiądziesz?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

Postprzez Nicciterra » 13 Lut 2018, o 23:59

Kajuta Rehelsei
Dwie godziny przed wyjściem z nadprzestrzeni


Piękna, zmysłowa, wyrafinowana. Zdążyła zapomnieć, że jest w prowokującym stroju. Była gotowa znacznie wcześniej niż powinna, acz myśli pędziły i odbijały się od siebie. Ciągły niepokój nie pozwolił kobiecie usiąść i kręciła się w kółko wytężając umysł. Wiedziała już czego potrzebuje, by wrócić do domu... wiedziała też, że Starożytny mógł by jej pomóc w czymś co ją ogranicza i skazuje na kontakt z innymi mocowładnymi, jeśli chciałaby uzyskać pełną wymarzoną wolność, a sam kontakt z nimi... skreślał taką szansę...
Wiedziała też, że każde pytanie to cena... którą, może się okazać... nie będzie w stanie zapłacić. Oj tak, umysł szalał i nie musiał zbyt daleko sięgać by dowiedzieć się czego Nicci, by na pewno nie chciała uczynić w swoim życiu. Musiała się przygotować w każdej kwestii, musi być gotowa na wszystko, acz na jedną rzecz... na tą jedną rzecz na pewno by się nie zgodziła... prędzej odebrałaby sobie życie.

Było to jednak możliwe, ostatnim razem jej zbrodnia sięgnęła głęboko jej duszy i niemalże zatraciła się całkiem. Gdy zaczęła wspominać jak bezduszna się stała po tamtej ofierze, którą złożyła Anzacie, zatrzymała się w miejscu i wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w nicość przed ścianą. Starożytny był wyjątkowo nieobliczalną istotą i Nicci miała wrażenie, że potrafił on czytać w myślach.

Długo tak się jeszcze patrzyła nim poszła sprawdzać zabierane przez nią uzbrojenie. Wolała go nie używać i na pewno nie w obecności Anzaty, acz trzeba było liczyć się ze wszystkimi innymi możliwymi okolicznościami, które mogła przewidzieć i były jak najbardziej prawdopodobne. Ta kwestia zajęła Nicci dużą ilość czasu przemyśleń i ciągłego miotania się na lewo i prawo.
We włosach klasycznie miała cztery rzutki w spinkach. Przywiązała paski z pojedynczymi sztyletami na przedramionach i na łydkach, które w skutku przypominały nietypowe bransolety. Dwa granaty dymne, schowane w dwóch pokrowcach, uszytych z dostępnych materiałów, dyndały na sznurkach przy prawym udzie niczym ozdobne bombki. Zrobiła też pokrowiec na miecz świetlny, który wisiał u jej lewego boku. Pokrowce miały w sobie zdobienia z poprzedniej pantorańskiej sukni, którą kupił Bubu. Jako elementy ozdobne czyniły jej postać wyrafinowaną i z kunsztem, jak na agentkę Lady przystało. Robiły wrażenie, że to głównie element garderoby na pokaz. Tymczasem kto mógł się domyślać, jaką broń tam chowała.

***


tak do 2:30


Wstąpienie w próg pomieszczenia zajmowanego przez tą skorupę wywołał grad ciarek na plecach i nogach. Wytrzeszczyła oczy wpatrując się w jego zmęczone ślepia. Były takie same... ich otchłań zdawała się pożerać Nicci. A kobieta wiedziała, że musiał pochłonąć pokaźną liczbę istnień... sama posłała mu wiele niewinnych żyć. Wytrzymała jednak spojrzenie, a kiedy usłyszała swoje imię... mówione przez kogoś innego, po raz pierwszy od tylu lat w pełnej swojej postaci... Poczuła dumę. Tak tą dumę, którą zawsze w sobie nosiła. Która mimo wszystko, gdzieś tam z tyłu, cały czas była. Trzymała ją przy zmysłach w najgorszych chwilach. Wiedziała po co tu przyszła. Była gotowa i nie miała w sobie zawahań...

- Schlebiasz mi - pokłoniła się nisko. Powoli. Z szacunkiem i strachem na jaki Starożytny zasługiwał. Przedłużyła ukłon i odczekała długie sekundy, sugerując w pełni pokorną postawę.
- To bardzo trudny dla mnie zaszczyt - prostując się, zaczęła cedzić słowa. Nie usiadła.
- Przepraszam, ale podziękuję za posiłek. Okoliczności pozbawiły mnie apetytu, acz to bardzo hojne z Twojej strony. Wielką wartość ma twój czas i boję się, że mogłabym go nadużyć.
- Zachęcam - odpowiedział krótko, wskazując siedzenie. Kobieta usłuchała. Usiadła naprzeciw demonicznemu Anzacie. Wyprostowała się i ułożyła równo dłonie na kolanach.
- Widzę, że wiesz czego chcesz - przyjrzał się arkuszowi, po czy jego ślepia znów zatrzymały się na oczach chisski, dyskretny delikatny uśmiech starca sprawił, że Rehelsei poczuła zimny dreszcz i momentalnie zbladła. Flegmatycznymi ruchami wyciągnął z biurka małą mosiężną miseczkę i bogato zdobiony, okultystyczny sztylet.
- Pamiętasz?
- Tak... - cicho odpowiedziała po chwili, uniosła nieco wyżej głowę i sięgnęła po akcesoria. Bez mrugnięcia powoli przecięła swoją prawą dłoń i pozwoliła krwi napełnić naczynie do połowy. Anzata podał kobiecie grubą białą serwetkę w wymyślne czarne wzory, a Rehelsei przyłożyła ją do rany, a starzec sięgnął po mosiężną miseczkę i nóż. Bez żadnego pośpiechu ostrze schował do biurka i wyciągnął podłużny czarny przedmiot z cienką blaszką na końcówce. Przypominał archaiczne pióro.
- Pytaj... - kobieta otworzyła usta, lecz musiała minąć chwila, by puścić potok słów.

- Poinstruuj mnie jak dostać się na Celwis. Z pewnością są jakieś unikalne szlaki. Jaką drogą miałabym się udać by uniknąć Imperium, Piratów i jak największej ilości zagrożeń?

- Chcę się uwolnić, zwrócić ku Mocy. Powiedz mi. Jak zrzucić okowy pieczęci Sithów. Jakim sposobem sama mogłabym się pozbyć tej klątwy i żyć sprawna i to bez udziału innych mocowładnych? - starzec wykrzywił uśmiech jeszcze bardziej, słuchając jak kobieta zadaje kolejne pytania. Widząc to, coś drgnęło w kobiecie. Przypomniała sobie czego tak bardzo nie chciała... pojedyncza łza spłynęła jej po policzku...

- Ja... - urwała. Tak bardzo się bała, że cena będzie za wysoka, że przybyła tu tylko po swoją zgubę. Upadła nisko już i teraz. Bardzo nisko, ale tego progu nie przekroczy. Zamknęła otwarte usta i odruchowo przełknęła ślinę, choć na próżno, bo zaschło jej w gardle. Miała tylko nadzieję, że Anzata nie wskaże tego czego obawiała się najbardziej... to byłoby zbyt okrutne.
- Wystarczy. - odpowiedziała, czekając na słowa starca.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

Postprzez Mistrz Gry » 20 Lut 2018, o 00:19

Starzec skrobał coś na pergaminie wsłuchując się w słowa Rehelse, a raczej notując je krwią. Cisza brzmiała długo po tym jak kobieta przerażona swym zuchwalstwem przestała mówić, słychać było tylko skrzypienie stalówki po materiale przerywane od czasu do czasu metalicznym stuknięciem o brzeg naczynia.
- Od setek lat, może nawet tysiąca. Nikt nie wykonał gestu z własnej woli. - Przerażające i zdające się przewiercać na wskroś oczy starca uniosły się i spojrzały na Chisskę podczas gdy głos odbijał się od niemal pustych ścian pomieszczenia.
- Istoty rozumne, zapomniały gdzie jest ich miejsce, zapomniały że powinny przychodzić po wiedzę na kolanach tak jak ty. Stara dobra niewolnica. He he.
Śmiech był suchy i z całą pewnością nie zdrowy, zaś Rehelse zaczęły się pocić ręce, czuła jak krew napływa jej do twarzy a suknia z pewnością zaraz zacznie zmieniać kolor. Czuła delikatne dotknięcia umysłu, Anzata sondował ją, subtelnie starając się zlokalizować punkty oporu. Nie pamiętała żeby odważył się na coś podobnego ostatnim razem, ale wtedy służyła Lordowi Sith a teraz... Teraz była nikim, samotną przerażoną dziewczyną...
- Jesteś idealna, lojalna wierna i posłuszna niczym wibroostrze w rękach mistrza. Jesteś narzędziem doskonałym Viohr’ehelse’inrokini. Lecz nie o przyszłaś rozmawiać o sobie.
Drogę do przestrzeni chissów mógł ci wskazać pierwszy lepszy astronawigator z koneksjami. Nie moja droga, przyszłaś tu by zdjąć pieczęć, by uzyskać wolność
.
Pióro zaskrzypiało donośniej na karcie pergaminu. Z każdym skrzypnięciem kobieta czuła jak przeszywa ją dreszcz. Co też tym razem przygotował ten potwór. Staruszek uniósł w górę zapisaną kartę pergaminu.
- Nie przełamię pieczęci. Znam kogoś kto jest w stanie tego dokonać. Lady Alexis, ona również jest żywo Tobą zaintere....
Wypowiedź przerwało skrzypnięcie drzwi. Anzata błyskawicznie odwrócił głowę i nagle jak gdyby złagodniał. W otwartych drzwiach stała góra ośmioletnia dziewczynka. W niebieskiej sukience w czerwone kropki, pasującej do jej błękitnej skóry. Mała Pantoranka lewą ręką przyciskała do piersi misia, w prawej trzymała rękojeść bicza ciągnącego się po ziemi. Stała w otwartych drzwiach zaskoczona obecnością obcej błekitnoskórej.
-Podjedź dziecko.
Zaskrzeczał Vlad a dziewczynka podeszła ze ślepym posłuszeństwem, dopiero z bliska Rehelse zauważyła że kropki na sukience to plamy krwi.
- Chichi poznaj Viohr’ehelse’inrokini, to twoja nowa opiekunka, będzie się tobą opiekować.
- Ale mama...
- NIE!

Głos mężczyzny stężał a jego dźwięk miał moc nieodpartego rozkazu. Znacznie spokojniej kontynuował.
- Zabierze cię do Lady Alexis a jeśli jej się spodobasz zrobi cie swoją uczennicą. A ciebie, czeka najpierw podróż na Ord Mantell, zawieziesz tam dziewczynkę i oddasz ją Alexis na wyszkolenie, w zamian Lady może rozpatrzy twoje błaganie o zdjęcie pieczęci. A potem wrócisz tu i będziesz mi służyć.

Głos Anzata rozbrzmiewał w głowie Chisski, czuła że pradawny chce przejąć nad nią kontrolę, lecz pieczęć sitów uniemożliwia mu to, tylko dzięki niej była w stanie oprzeć się potężnej woli starożytnej istoty. A może to dzięki Chichi, dziewczynka patrzyła na nią swymi przerażonymi oczami Rehelse widziała w niej siebie samą sprzed lat. Zabłąkaną, przerażoną zagubioną w świecie dorosłych. Niewinną, czy aby na pewno. Krew na błękitnej sukience, i głos, głos mówiący jej że jest urodzoną niewolnicą, zawsze będzie tylko niewolnicą. Czy takie jest jej przeznaczenie?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

Postprzez Nicciterra » 20 Lut 2018, o 19:13

Czuła jak nogi uginają się pod nią. Przyszła tu po swoją zgubę... Bardziej naiwna być nie mogła... Bo niby dlaczego miałby on postąpić honorowo... tylko dlatego, że kiedyś tak uczynił? Chciała wolności, a sama wybrała się do paszczy lwa by ją z pewnością utracić... Interesowała się nią jakaś Lady Alexis. A skoro ona była w stanie znieść pieczęć, to łącząc resztę faktów oznaczało, że również jest Lordem Sithów. I to potężniejszym od samego Anzaty, skoro ten nie mógł tego uczynić... Świadomość, że nawet jakby się tu nie wybrała, to i tak dopadła by ją niespodziewanie ta Lady Alexis.

Alexis z pewnością nie zdejmie jej blokady. Nikt tego nie zrobi... Wszyscy chcą ją dorwać i wszędzie są wrogowie. Imperium i ich macki. Czarne Słońce namierzyło ją na Lucrehulku, oznaczało to, że i Rebelianci są zinfiltrowani, a Jedi jej nie pomogli, tylko wysłali ją na jakąś misję, by w trakcie niej ją dopadli... Zaś sam Starożytny za pewne miał informatorów wszędzie... Powrót na Celwis stracił sens, Sithowie jej nie odpuszczą, dopóki jej nie złapią i ponownie nie złamią. A bała się tego bardzo, że znowu straci panowanie nad swoją wolą. Nie chciała przeżywać tego po raz kolejny i czynić te wszystkie bezeceństwa. Wpatrywała się sztywno w Starożytnego. Ten wydał wyrok. Popatrzyła się wnet na siedmioletnie dziecko. Musieli ją już wstępnie złamać, ale najgorsze dopiero było przed nią... pomyślała o tym, że nigdy by nie oddała swojego dziecka w ręce tych potworów... Nikt nie zasługuje na taki los, już lepsza jest śmierć.

Nicci poczuła, że jest stracona, jej życie ponownie legło w gruzach. Anzata odebrał jej tę resztkę nadzieji, którą udało się jej uzyskać po przebudzeniu, którą dał jej John Durman. Znów poczuła niewidzialny łańcuch na szyi. Ukłoniła się nisko, że rozumie co mówi, jakby odnalazła swoje stare dobrze znane jej miejsce. Nie pohamowała drżących nóg, co tylko sprawiło, że wyglądała jeszcze bardziej żałośnie.
- Z-zrobię jak każesz... - nie mogła nic z siebie wydusić. Ta obecność zwyczajnie odbierała jej wolną wolę i poczucie wartości. Jakby utarte posłuszeństwo i stare przyzwyczajenie do czyhającej kary, odebrało jej jakikolwiek opór. Jakby cała jej duma i godność wyparowała.
- Jak znajdę Lady Alexis na Ord Mantel? - zapytała dopiero po chwili, czekając na wyjaśnienia.

Gdy już tylko otrzymała te wyjaśnienia spojrzała na dziewczynkę. Była taka niewinna... Prawdopodobnie zmuszali ją do tortur i wstępnie zabili jej wahania przed użyciem przemocy. Kucnęła do niej i przyjrzała się jej z bliska. W oczach miała obłęd strachu i kompletnej dezorientacji. Nie do końca rozumiała co się w okół niej dzieje, okazywała jedynie posłuszeństwo i miała proste potrzeby.
- Słyszałaś moje imię prawda? Mów mi jednak Nicci. Chodź pójdziesz ze mną - kobieta uśmiechnęła się szczerze do dziecka, ledwo powstrzymując łzy w oczach. Po czym powoli wyciągnęła jej z ręki bicz, który położyła na ziemi i zamiast tego chwyciła ją za rączkę.
- Czeka nas mała podróż w ciekawe miejsce - dotknęła czule jej buzię drugą ręką. Odsunęła rękę po chwili po czym wstała i popatrzyła na starca
- Skąd mam wziąć rzeczy dla Chichi na czas podróży?

***

Opuściła w końcu posesję Starożytnego i wraz z Chichi została odwieziona z powrotem na miejsce. Gdy zostały same zaśmiała się pod nosem niemal szaleńczo, powstrzymując się ostatecznie przy dziecku. Popatrzyła się na małą istotę i skłamała uśmiechając się
- Mam po prostu wesoły humor. Choć poznasz mojego przyjaciela Bubu. To dość duży osobnik, ale nie bój się go. To prawdziwy dżentelmen - dobrze, że potrafiła robić dobrą minę do złej gry. Zaś jej umysł zwariował. A gdy zabrakło bezpośredniej obecności Anzaty przyśpieszył ponownie po nowych torach. Nie miała na sobie wybuchowej obroży i nie da sobie tak o założyć kolejnej, a tym bardziej nie uczyni tego temu dziecku. Pantoranka wyglądała prawie jak taka mała chisska...

Kobieta popatrzyła w inną stronę od dziecka i wykrzywiła twarz w gniewny grymas. Jak chce jej posłuszeństwa to niech o to zawalczy, niech przyjdzie i ją pokona w walce, nie odda pola bez walki... Przyszła do niego i nie dostała nic o co poprosiła... odwdzięczy się tym samym z nawiązką, choćby miałoby to skończyć się jej śmiercią. Kombinowała jednak co uczynić dalej. Jej los... był już stracony, ale przed tym małym dzieckiem życie nawet jeszcze się nie zaczęło...
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [ Różne Statki] Początek i koniec (18+)

Postprzez Mistrz Gry » 23 Lut 2018, o 22:39

Przerażone lekko załzawione oczy patrzyły na śmiejącą się kobietę, to nie była Pantoranka, dziewczynka dopiero po jakimś czasie zorientowała się, że jej nowa opiekunka jest chisską. Mimo to bała się odezwać będąc pod potężnym wpływem Anzata. Wszystko działo się jak we śnie. Zabrała jej bicz, wzięła za rękę tak jak mama, zanim... nie to nie możliwe. Dorosła zamieniła kilka słów z Dziadkiem, ale ona nie śmiała odejść.
- Alexis sama cie znajdzie, po prostu wyląduj na Ord Mantell. - głos starca nadal ją przerażał, ale wiedziała że ma racje. Zawsze miał rację.
- Rzeczy Chichi są w speederze, pamiętaj że nie jest to zwykłe dziecko. Musisz na nią uważać. Nie zmuszaj mnie do tego żebym był zawiedziony twoją postawą.
Nicci dalej czuła delikatne dotknięcia umysłu, nie była pewna jak głęboko wszedł Vlad, mogła jedynie mieć nadzieję że pieczęć ją obroni przed dominacją umysłu. Miała rację. Obcy najwyraźniej nie wyczuł targających nią uczuć. Pozwolił jej wyjść z dzieckiem. Wiedział że wróci, była w końcu niewolnicą.

Dopiero kiedy weszli na pokład frachtowca Chichi nieco się rozluźniła, na chwilę. Bubu wyszedł zobaczyć swoją pracodawczynię i zamarł na widok dziecka. Za to dziecko na widok olbrzymiego Aqualisha wrzasnęło i skryło się za Nicci.
-Nie bój się, to Bubu on jest naszym pilotem.
- Cześć, jestem Bubu.

Mężczyzna ukląkł zapominając natychmiast o tym co chciał powiedzieć. Wyciągnął za to delikatnie rękę w kierunku dziewczynki. Jego obca twarz miała z pewnością wyglądać łagodnie i uroczo, no cóż wyglądała obco. Dziewczynka opanowała się i wyszła zza swojej nowej opiekunki. Teraz z dala od Vlada jej umysł zdawał się być wolny.
- Jestem Chichi, panie Bubu.
- Miło mi, chcesz zobaczyć kokpit?
- Co to jest kokpit?
- Takie miejsce z którego steruje się statkiem, leciałaś kiedyś statkiem?
- Mama mówiła że przylecieliśmy tu statkiem... ale...

Oczy dziecka zaszkliły się a bródka przez chwilę drżała, opanowała się jednak wielkim wysiłkiem woli przełykając łzy. Wracały wspomnienia.
- ale mama została z Dziadkiem, teraz już nie będę musiała jej bić.
Bubu zatrzymał się jak skamieniały a Nicci nie wierzyła własnym uszom. Zdołała tylko wydusić z siebie.
- ale jak to?
- Dziadek powiedział, że mama jest niegrzeczna i trzeba ją ukarać. Wiec musiałam ją bić a ona krzyczała. I ja nie chciałam, ale on mówił że tak trzeba.

W miarę jak mówiła jej umysł przetwarzał wspomnienia i informacje, pozbawiona kontroli Vlada, zaczęła samodzielnie myśleć, do umysłu dziecka docierały straszliwe wspomnienia. Treningi, szkolenie, zło. Słowa zamieniły się w szept. Upadła na podłogę i siedząc z opuszczoną głową zaczęła zanosić się płaczem. Nicci nie wiedziała co zrobić, pochyliła i przezwyciężając stres przytuliła szlochającą dziewczynę. Spojrzała na Aqualisha. Bubu wstał z kolan. Jego żwaczki drgały nerwowo w końcu był w stanie się odezwać.
- Kim ty jesteś. Jak nisko trzeba upaść żeby zadawać się z takimi potworami.
Spoglądał na Nicci wszystkimi swoimi oczami. Wyglądał na istotę która mogłaby ją rozszarpać gołymi rękoma. Gniew, odraza, obrzydzenie wszystkie te uczucia aż wylewały się z olbrzyma. Przeważało jednak jedno uczucie, uczucie którego nie spodziewała się po najemniku. Współczucie.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Następna

Wróć do Archiwum

cron