Porucznik stał jeszcze chwilę w swojej pozycji obserwując to przejście, którym wyszedł Pułkownik. Okazało się, że jednak jego tok myślenia i kilka rzeczy, które wcześniej spostrzegł przy zachowaniu Borgisa były dobrymi poszlakami. W dojściu do tej prawdy tak na prawdę pomogły mu wcześniejsze słowa przełożonego... O mocy, że ta przepływa wszędzie i we wszystkich, przypominając sobie wtedy sytuacje z grobowca na Ryloth. To Borgisa pierwsze zaatakował ten mocowładny... Mężczyzna założył, że inny władający mocą nie będzie w stanie rozpoznać kto ma największą wiedzę i doświadczenie z nich wszystkich... Ale jeżeli moc jest w każdym to mógł on spokojnie wyczuć tego, który tą mocą potrafi władać, albo jest jej w nim więcej? Coś takiego, nie był jeszcze tego wszystkiego pewien.
Wreszcie Serith wypuścił nagłe powietrze. -
O kurwa. - powiedział do siebie, ale każdy mógł to usłyszeć. Nie był do końca pewien swojej wypowiedzi, polegał tylko i wyłącznie na swoich założeniach, które mogły być równie dobrze mylne. Nie miał zbyt wiele czasu na przyswojenie sobie tego wszystkiego bo odezwał się do niego Chiss. Obrócił się do niego wysłuchując jego wypowiedzi.
-
Inaczej by nas tu nie było. W dwóch armiach? Nie małe osiągnięcie, na pewno w takim razie znasz sztuczki znane w armii Imperium Chissów, a takie, które mogą zaskoczyć i nas i potencjalnego zamachowca. - Tallav zrobił sobie chwilę przerwy, spoglądając w tym czasie na swoich podwładnych, którzy chyba nadal próbowali sobie przyswoić informacje sprezentowane im przez Borgisa.
-
Gdzie moje maniery... Porucznik Serith Tallav. - przywitał się z niebieskoskórym podając dłoń. -
To mój oddział. - obrócił się razem z nim ku swoim ludziom, którzy dopiero teraz zareagowali na słowa ich przywódcy. -
To mój zastępca - sierżant Elayne Sedaya. - wskazał głową na długowłosą blondynkę, która na pewno mogła przykuć oko swoją urodą i innymi walorami kobiecymi. -
Jakby mnie nie było to wszelakie pytania i inne sprawy do niej. - przeszedł dalej kierując się ku kobiecie z czarnymi włosami spiętymi w kucyk, można było ją łatwo rozpoznać przez niewielką bliznę nad lewy okiem. -
Kapral Naya Gallia. - na sam koniec wskazał na stojącego mężczyznę o krótko ściętych, brązowych włosach, który miał pewien błysk w jego zielonych oczach. -
Kapral Lucius Maral. - przedstawił mu ostatniego członka jego drużyny. Wszyscy się z nim przywitali przez uściśnięcie dłoni.
-
Z tego co zostałem powiadomiony to będziemy chronić naukowca, ale za pewne to wiesz... To może ci się spodobać bo mamy działać incognito, będziemy udawać zwykłych ochroniarzy, a cały specjalistyczny sprzęt trzymać w pogotowiu. Na pewno twoje umiejętności hakerskie nam się przydadzą, póki co nie wiemy kto i kiedy ma zamiar uderzyć, więc będziemy musieli być cały czas czujni. - w ten sam moment usłyszał głos Luciusa.
- Szefie... Skąd wiedziałeś to o Bor... Pułkowniku? - zapytał go będąc chyba nadal w szoku, z resztą patrząc po reszcie reszta też była jeszcze zdziwiona? Przerażona? Na pewno ciekawa tego...
-
Kilka szczegółów, które najwyraźniej nie spostrzegliście i jedno założenie... - odpowiedział mu, ale wiedział, że to go nie zadowoli. -
Na przykład jego styl mówienia, kiedy opowiadał o mocy, był wolny, jakby się tym ekscytował... A założenie to, że skoro moc jest w każdym, to w mocowładnym musi być więcej, więc inny mocowładny będzie mógł go wykryć... Teraz przypomnij sobie Ryloth i pierwszy atak... - Serith dał mu na chwile zadanie, aby poprzypominał sobie pewne fakty. Ponownie obrócił się do Opilko.
-
Jesteśmy jedenaście lat w służbie, walczyliśmy przeciw piratom, terrorystom i innym bandytom... No i mocowładnym. - spojrzał na chwile w bok po czym wrócił na niego wzrokiem. -
Służyłeś w CFED czy w Falangach Kolonialnych? - zapytał Chissa, był dosyć ciekawy gdzie wcześniej służył.