Jak się okazało, R5 przebywający w celi Nikto był tym samym astromechem, dzięki któremu ucieczka z Nar Shaddaa była możliwa. Dzięki tej informacji Zulrok wiedział, jak wiele zyskał podejmując decyzję o zniszczeniu robota w sali tronowej, przy nieznanym mistrzu. Choć komunikacja między nim, a blaszakiem była utrudniona, to białkowiec co raz lepiej rozumiał buczenie i piszczenie swojego jedynego przyjaciela.
***
Kolejne tygodnie mijały łowcy bardzo podobnie. Wczesna pobudka, poranny trening, posiłek, potem kolejna seria ćwiczeń przeplatanych jedzeniem oraz czytaniem teoretycznych zagadnień podsuwanych przez nauczycieli. Codzienna rutyna była czasem zmieniana, gdyż bywały okresy gdy uczniowie tacy jak on, nie dostawali przez kilkadziesiąt godzin czegoś do zjedzenia lub wypicia. Najemnik zdawał sobie sprawę, że to też jest element szkolenia.
W trakcie doskonalenia swoich umiejętności zdążył poznać kilkunastu adeptów, różnych ras i w różnym wieku. Oprócz niego szkolili się ludzie, trandoshanin, twi'lekanka, dwóch zabraków, a nawet selkath. Nie mniej poza treningami, szkolący się nie mieli okazji do spotkań i kontaktów. Z informacji jakie udało im się ustalić, wynikało że na "Marooned" co jakiś czas przybywają potencjalni kandydaci na uczniów, choć przesiew wśród nich był spory, dlatego tak rzadko dołączał do nich ktoś nowy.
Na treningach niejednokrotnie prócz potu, lała się krew. W dwu przypadkach intensywne szkolenie zakończyło się śmiercią. Pierwszy raz gdy podczas ćwiczeń z walki wręcz, Zabrak w przypływie agresji skręcił kark Selkhatowi, natomiast drugi raz gdy ten sam osobnik przygniótł ciężarem swego ciała smukłą Twi'lekankę próbując ją zgwałcić. Nie przewidział tego, iż kobieta świetnie radziła sobie w zwarciu i przegryzła tętnicę szyjną niedoszłemu gwałcicielowi. Zulrok skrzętnie odnotował, że czuwający nad nimi strażnicy, którzy pełnili też warty przy wrotach do sali tronowej, niezbyt kwapią się do zapobiegania takim sytuacjom. Wszystko wskazywało na to, że była to naturalna selekcja, która miała przy życiu pozostawić tylko najlepszych wojowników.
Z każdym dniem Nikto co raz lepiej rozumiał także pojęcie Mocy, a także krok po kroku, nabywał podstawowe umiejętności w posługiwaniu się nią. Szybko zorientował się, iż silne emocje pomagają mu we władaniu tą mistyczną energią. Gdy był w gniewie i przekładał go na ćwiczenia dotyczące tego zjawiska, osiągał o wiele lepsze efekty, niż wtedy gdy był spokojny. Niestety same nerwy nie wystarczyły, gdy przybysz z Nar Shaddaa przekraczał granicę panowania nad wściekłością, jakość wykonywanych ćwiczeń drastycznie spadała, a w poczynania wkradał się chaos.
***
Oprócz ćwiczeń Zulrok poznał także hierarchię panującą na okręcie. Uczniowie podlegali bezpośrednio strażnikom, ubranym w charakterystyczne szaty jakie pierwszy raz ujrzał przed wejściem do sali tronowej. Nad nimi było kilku "strażników wyższych" czy też "strażników dowódców" jak potocznie nazywali ich adepci, którzy odpowiadali przed władcą. Prócz mocowładnych na Gwiezdnym Niszczycielu oczywiście znajdowała się załoga okrętu, personel techniczny, medyczny oraz cała gama droidów. Nikto odnotował także obecność żołnierzy piechoty, znanych mu jako szturmowcy w białych zbrojach.
Co pewien czas "Marooned" wchodził w nadprzestrzeń, robiąc postoje głównie w nieokreślonych miejscach, z dala od planet i cywilizacji. Wśród uczniów panowała plotka, iż tylko dwa razy okręt pojawiał się w okolicy światów by uzupełnić zapasy. Było to dosyć dziwne, gdyż wyglądało jakby władca chciał pozostawać w ciągłym ruchu, będąc nieuchwytnym. Przed czym jednak uciekał bądź się ukrywał nie było wiadomo. Za pewnik natomiast należało przyjąć, że uczniowie ani razu nie mieli okazji do opuszczenia gwiezdnego niszczyciela.
***
- Co z wami?! Jesteście słabi! Słabość to porażka, a porażka oznacza śmierć! - krzyczał jeden ze strażników, widząc jak po blisko pięciogodzinnym treningu ruchy adeptów był ślamazarne i niezdarne - Jeżeli nie zintensyfikujecie swoich starań, dzisiaj znowu bez jedzenia, kto wie może nie zasłużycie nawet na kropelkę wody!
Tym razem ćwiczyli w parach. Trening był złożony z różnych faz, zarówno walki wręcz, walki przy użyciu kijów, a także próbę mocy, polegającą na zwaleniu z nóg przeciwnika przy użyciu telekinezy. Do tej pory tylko dwóm trenującym udało się na skuteczne użycie techniki. Inni osiągali raczej mizerne wyniki, w postaci chwilowego zachwiania rywala.
- To co robicie to kpina. Przynosicie wstyd władcy! - warknął ponownie strażnik i jednym gestem, posłał falę mocy, przewracając wszystkich podopiecznych, jakby byli szmacianymi lalkami - Gdzie jest zaangażowanie?! Nie widzę w was ani krzty złości z tej nieporadności! A jeżeli tak ma wyglądać trening, od razu każę wystrzelić was w przestrzeń! Wstawać i wracać do ćwiczeń.
Zulrok ćwiczył razem z zielonoskórą Twi'lekanką. Kobieta miała około 25-lat, przykuwała spojrzenie każdego osobnika płci męskiej, ale wzbudzała respekt. Wszystko przez los Zabraka jaki spotkał go po tym, gdy chciał się do niej dobrać. Potem było jeszcze kilka incydentów, jednak adeptka doskonale radziła sobie z niedoszłymi adoratorami.
- Zakatuje nas... Albo padniemy z pragnienia. - burknęła do Nikto, wstając z podłogi i niespodziewanie posłała strumień Mocy w jego kierunku, próbując zwalić go z nóg. Należało przyznać, że kobieta była przebiegła, a także dostatecznie zdeterminowana by zasłużyć przynajmniej na łyk wody. Mimo podstępnego zachowania, najemnik wiedział iż Twi'lekanka o imieniu Phoebe darzy go pewnego rodzaju sympatią, gdyż nigdy otwarcie nie próbował dobrać się do niej, a okazji nie brakowało, jak choćby podczas walki w parterze.
Ostatecznie atak rywalki przyniósł zamierzony skutek i Nikto ponownie znalazł się na plecach. Owa porażka rozwścieczyła Zulroka, który zapałał silną chęcią rewanżu...
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryEnjoy. Możesz spokojnie opisać dalszą część treningu. Za odpis może dwa, przeniesiemy się już na jakąś planetę, czas na pierwszą poważną misję