Akko pokochał kosmiczne wędrówki z pierwszym dniem, w którym opuścił Dolne Coruscant. Gwiezdne przestworza, ich pierwotna głębia i magiczna intensywność oraz nieskończona możliwość odkrywania nowych miejsc, - to wszystko dla sieroty wychowującej się w najgorszych dzielnicach trzech zer było przełomowym doświadczeniem w życiu. Nowym rozdziałem w niestaranie spisywanej jak do tej pory opowieści o losach samotnego złodzieja...
Zdołał się już przyzwyczaić do dziwnego, przeszywającego ciało uczucia towarzyszącemu wychodzeniu z nadprzestrzennych skoków. Tym razem jednak było w nim coś całkiem innego.
Poczuł kujący chłód... Przeszył go na wylot, niczym powiew mroźnego wiatru nienatrafiający na swej drodze na przeszkodę. Nie wiedząc czemu owy chłód przyniósł ze sobą gniew, a ten z kolei zapłonął w nim od środka. Rozpoznał w tym zjawisku swoistą ekscytacje.
W myślach odnalazł obrazy z przeszłości. Wspomnienia chwil, do których nie lubił powracać. W swojej naturze zawsze poszukiwał spokoju i opanowania. Stronił od przemocy i gardził nieuzasadnionym okrucieństwem. Los jednak rozdawał chłopakowi nieuczciwie karty i nie raz to przyszło mu doświadczać scen złych i okrutnych. Szybko pojął, że żyjąc na ulicy trzeba nieustannie walczyć. Więc walczył.
Szybko pochłonął go świat, w którym stał się kimś innym niż niegdyś był, a kowalem jego mrocznego jestestwa był nie kto inny jak Ender Bilgwester, dla którego niegdyś pracował. To jego widział teraz przed sobą. Tego, którego jako pierwszego obdarzył zaufaniem i tego, który jako pierwszy prawdziwie go zdradził skazując na śmierć. Dłonie nieświadomie dosięgły rękojeści blasterów. Akko niczym w transie spoglądał przez niewielki iluminator na
szmaragdową planetę, jednak jego wzrok błądził gdzieś ślepo w inne miejsce. Bardzo odległe. Choć bardzo mu bliskie.
*****
Stał z nim twarzą w twarz.
Spoglądał prosto w jego
szmaragdowe oczy. Był gotów dokonać zemsty... Blaster sam wymierzył karę. Wystrzelił, choć Akko nie pociągnął za spust. Trafił mężczyznę prosto w serce choć nawet to nie zmazało z jego twarzy znajomego uśmiechu. Nawet to! Złość narastała w złodzieju. Chciał krzyczeć lecz nie potrafił zebrać choćby słowa. Bilgwester stał i mimo rany nie przestawał się śmiać. Jak zwykle bezkarny. Jak zwykle pewny siebie. Jakże bardzo młody Akko chciał się mu odpłacić za zdradę. Ten, który dał mu dom i schronienie, przygarnął i był mu niczym ojciec... wystawił go i zlecił pozbycie się. Uznał za niepotrzebnego. Za nic nie warty balast. Za zagrożenie...
Zagrożenie, którym obecnie bez wątpienia dla niego się stał i choć dzieliły ich masy kosmosu tlący się w nim gniew nigdy nie zgasł. Wiódł go każdego dnia w kierunku mrocznego jestestwa niczym głos.
Cichy i spokojny. Nęcący w kółko tą samą melodię...*****
Dziwny stan świadomości opuścił Akko wraz z pierwszymi wstrząsami i szarpnięciami odczuwalnymi na ich statku. Wyrwany niczym ze snu przez krótką chwilę nie wiedział co się dookoła niego dzieje. Niepokojąco stwierdził, że w dłoni zaciska rękojeść blastera spoczywającego w kaburze przy udzie. Puścił ją panicznie. Pozostał w nim gniew i ekscytacja, lecz nie pamiętał czym były one spowodowane...