przez Idris Adenuu » 7 Sty 2020, o 22:03
Adenuu zbudził się, i spojrzał na chłopaka. Widział, że odkąd Idris zasnął to młodzian zadawał sobie w głowie kolejne pytania, nadszedł czas, Akko miał racje. Idris zawiesił na chwilę głowę, to co zamierzał zrobić było bardzo blisko powrotu na łono mocy, a przynajmniej na łono tego kim był, skąd się wywodzi, gdzie przynależy. Przed przeznaczeniem nie można było uciec, a Idris już jakiś czas temu czuł, że chłopiec jest jego przeznaczeniem i katalizatorem wszystkiego co miało nadejść. Być może,jest też nową nadzieją.
-To o czym zaraz opowiem... tego nie da się zamknąć w jednej myśli. To tak naprawdę tysiące lat mistycznej historii, która opierała się na walce dobra ze złem, ciemnej i jasnej stronie ścierającej się ze sobą. O oczyszczeniu galaktyki, trzewieniu tradycji i wierzeń. Koniec końców to też tragiczna historia odrodzenia i upadku symbolu, który dziś w galaktyce nie znaczy nic. – przygryzł wargę gdy cała wiedza przeleciała mu przed oczyma. Wszystko o czym się uczył, co studiował i czego był częścią.
-Jest coś co nas otacza, przenika, wiąże. Życie, śmierć, narodziny, uczucia to wszystko jest częścią czegoś wielkiego i mistycznego co kieruje losami wszechświata. Jedni nie mają o tym pojęcia, drudzy nazwą to szczęściem. Dla nas od dziesiątek tysięcy lat to coś znamy jako Moc. – bacznie przyglądał się Akko, być może chłopak nie zdawał sobie sprawy, ale był to początek jego podróży z której nie było już absolutnie odwrotu.
-Służymy mocy, a nie odwrotnie. Jesteśmy jej narzędziem by pomagać w przebiegu zdarzeń, kto wykorzystuje moc do własnych samolubnych celów, kto nagina ją do własnej woli – korzysta z jej ciemnej strony tworząc bruzdę, skazę na jej prawdziwej naturze. Moc dąży wtedy do swojej pierwotnej formy manifestując to na róże sposoby. Od dziesiątek tysięcy lat, manifestacją ciemnej strony, byli Sithowie zaś jasnej, Jedi. - zatrzymał się na chwilę, czuł niesamowitą radość opowiadając o tym wszystkim. Nie umiał jej wyjaśnić, była obecna tak po prostu, nie potrafił jej zahamować.
-Przez te wszystkie lata, Jedi byli przekaźnikiem mocy służac jej woli, strzegli pokoju i ładu w galaktyce zgłębiając jej tajniki i skrupulatnie przekazując to kolejnym generacjom. Sithowie zaś, dążyli do zakucia mocy w okowy i wykorzystywaniu jej do własnych celów, oddając się emocjom i gniewowi. Walki trwały, z różnymi skutkami, ale moc zawsze znajdowała swój balans. Około 100 lat temu, Jedi byli u szczytu swojej potęgi. Liczyli swoje zastępy w tysiącach będąc szanowanymi mistykami i legendarnymi wojownikami. Strzegli Republiki, ale ich czujność była uśpiona po tym, jak blisko tysiąc lat wcześniej ostatni sithowie zniknęli. Jeid nie zauważyli, że knuli zemstę. Lord Sithów o tytule Darth Sidious, przejął władzę nad Republiką i dyrygował wojną, w której pełnił rolę lidera obu stron. Jako Kanclerz Palpatine i Lord Sidious, Jedi dali się wciągnąć w te intrygę i doprowadzili do własnej zguby. U początku tamtych czasów na świat przyszedł też Anakin Skywalker, dziecko zrodzone z mocy, najpotężniejsza istota jaka pojawiła się w zapiskach. Jeden z mistrzów Jedi wierzył, że chłopak jest zapowiedzianym wybrańcem i przywróci równowagę mocy. Mimo swego wieku rada zgodziła się go szkolić. Był wspaniałym człowiekiem, pniezrównanym wojownikiem, ale był tez porywczy, miał w sobie wiele gniewu i skrywał uczucia. Wszystko to dorpowadziło do tego, że Anakin Skywalker stał się uczniem Lorda Sidiousa, i doprowadził wraz z nim do upadku Jedi. Cierpienia młodego Skywalkera przypieczętował jego pojedynek z przyajcielem i mistrzem, który przegrał, a z którego wyszedł okalecozny i na skraju śmierci. Sith nadał swojemu uczniowi imię Darth Vader i zakuł go w pancerz, który pozwolił mu żyć i dokonać aktu ostatecznej zemsty. Republika została przeistoczona w Imperium Galaktyczne, a Darth Vader przemierzał galaktykę tropiąc i mordując każdego ocalałego Jedi. Zostało jednak w galaktyce po samym Anakinie, bliźniaki, które miały być kluczem do przywrócenia równowagi mocy. Kilkanaście lat później, Luke Skywalker syn Anakina Skywalkera, pod okiem Obi-Wana Kenobiego, wyrusza ku przygodzie, która prowadzi go ścieżkami Jedi i wraz z Rebelią walczy o przywrócenie pokoju w opanowanej przez Imperium Galaktyce. Podczas konfrontacji z Imperatorem, Luke'owi udaje się przemówić do ojca i odnaleźć w nim pokłady tego kim kiedyś był, na te krótką chwilę powraca Anakin Skywalker, niszcząc Imperatora i samemu ginąc czym dopełnia przepowiedni i przywraca równowagę mocy tak jak zostało zapowiedziane. Luke Skywalker bierze na swoje barki odbudowę Zakonu Jedi, i tutaj też zaczyna się moja historia. – spojrzał na Akko, uśmiechnął się delikatnie.
-Nazywam się Idris Adenuu, jestem Morellianinem, moja rasa odpowiada ludzkiej, ale żyjemy długo. Byłem częścią Zakonu Jedi, pobierałem nauki między innymi od samego Skywalkera. Zdążyłem ukończyć wieloletnie szkolenie i zostać bardzo młodo mianowany Rycerzem Jedi. Wtedy nadeszły mroczne czasy i drugi upadek, ale już nie tylko Zakonu Jedi, ale mocy szeroko pojętej. Imperium zaatakowało i postanowiło zniszczyć wszystko co związane z mocą, wybić nas co do jednego i siać propagandę my galaktyka nie pamiętała nic. Zrobiona z nas abominacje, groźnych kryminalistów, aż w końcu zapomniano. W dniu w którym padł zakon i Mistrz Skywalker, jedyną szansą na przeżycie było odciąć się, zająć się czymś innym. By zachować pamięć i przekazać wiedzę komuś innemu, ale też częściowo ze strachu, pożegnałem moc i świadomie odciąłem się od niej. Wykorzystałem wiedzę o lokalizacji świątyń by plądrować je zanim zrobi to Imperium. Część zachowałem, za resztę starałem się żyć. Przez dziesiątki lat żyłem kosztem zapomnianego dziedzictwa mojego Zakonu wyrzekając się tego kim byłem, by żyć. – opowieść była ciężka, ale musiał to zrobić żeby Akko dobrze zrozumiał. Idris podniósł głowę i wskazał na młodego Urdena.
-Aż nie pojawiłeś się ty. Młody, nieokrzesany chłopak władający mocą, choć sam o tym nie wiedział. Miałem dwie opcje, zostawić cię tam na pewną śmierć, bo tak kończą użytkownicy mocy, albo dobić świadków i zabrać ze sobą. Wiesz którą ścieżkę wybrałem. Chciałem jak najprędzej stłumić w tobie moc, nauczyć cię nieświadomie jak się od niej odciąć. Chciałem pozbawić cię problemu. Ale teraz już wiem, że moc nie tego chciała. Trafiłeś do mnie bo to wola mocy, wciąż jesteś dla mnie katalizatorem, moc próbuje przebić się do mnie a ja usilnie nie chce jej wpuścić. Zacząłem rozumieć, że trafiłem na ciebie by cię wyszkolić, przekazać ci tysiące lat naszej tradycji. Jesteśmy tu, by Zakon Jedi trwał, tak jak trwał przez tysiące lat mimo tego, że momentami ograniczał się do jednej osoby. Nigdy nie zniknęliśmy, zawsze byliśmy w galaktyce i zawsze będziemy. Tego chce moc. – wstał i wyjął jedną z rękojeści. Ścisnął ją mocno i spojrzał na Akko.
-Służba mocy to wiele wyrzeczeń, które jednak można dostosować do ciężkich czasów. Będziesz musiał nauczyć się panować nad gniewem, podejmować decyzję trudne i akceptować to jak toczą się losy twoje i kompanów. Tylko od ciebie zależy czy ścieżka którą podążysz da iskrę, która przywróci dawną chwałę. Czy przyjmiesz moc i jej prośbę o pomoc? – wyciągnął rękojeść w stronę chłopaka wyraźnie czekając na to czy ją podejmie. Ten jeden gest powie Idrisowi wszystko i określi, czy Łowca Artefaktów Idris Adenuu wróci na łono dziedzictwa Jedi, tam gdzie jego miejsce.