Potężny cios spadł na szczękę oficera, odrzucając jego głowę w lewo.
- Nie mamy czasu na zabawy, tępy chuju – wydyszał Mirt w twarz mężczyzny. – Gadaj, albo przestanę być miły.
Z Marcellem za sterami, imperialny prom połykał przestrzeń w drodze ku bazie, pełniącej obecnie centrum załadunkowe dla celu ich misji.
- Byłby bardziej rozmowny bez tego śmiecia w ustach – westchnął zrezygnowany zmiennokształtny.
Mirton obrzucił go morderczym spojrzeniem.
- Zgodnie z życzeniem – sięgnął do ust jeńca i usunął z nich wepchnięty siłą kawałek śmierdzącej szmaty. – Spróbujmy jeszcze raz.
Mężczyzna przywiązany do jednego z foteli szarpnął się w wybuchu furii.
- Pierdoleni wywrotowcy! Niczego się ode mnie nie dowiecie! Imperium…
Nie skończył. Kolejny cios spadł mu na głowę, a usta mężczyzny wybuchły czerwienią. Mirt wzruszył ramionami, spoglądając na Redolza.
- Mówiłem, że jeszcze nie jest gotowy.
- Nie mamy wiele czasu – odezwał się przeważnie milczący Umbaranin. – Musimy wyciągnąć z niego informacje zanim dolecimy do bazy.
- Nie pierdol – Mirt z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym zwrócił się do więźnia. – Dostałeś chuju szansę, ale nie chciałeś skorzystać. Teraz będziesz śpiewał zanim usłyszysz pytanie.
Wyszarpnął blaster i przystawił do unieruchomionej dłoni jeńca. Odgłos wystrzału zmieszał się z rykiem rannego. Nie zwlekając, blaster powędrował na drugą stronę ciała mężczyzny i ożył, gdy tylko zetknął się ze zdrową dłonią. Ryk więźnia przeszedł w przenikliwy pisk.
- No to jeszcze raz. Środki bezpieczeństwa na okręcie.
- Nie… mam pojęcia – z trudem wyjęczał mężczyzna. – Jestem przydzielony do tutejszej placówki. Na Zwycięzcy nawet nie byłem. My tylko dostarczamy na pokład kryształy.
- Kryształy?
- Kyber, a co innego?
- A na chuj wam one?
- Nie wiem – spuścił głowę imperialny. – Wszystko objęte tajemnicą. My tylko dostarcza…
Niespodziewana wiązka wyrwała dziurę w kolanie delikwenta. Zaczął miotać się na siedzisku, jakby ktoś oblewał go wrzątkiem, a do tego punktu jeszcze przecież nie doszli.
- Nie lubimy „nie wiem” – wyjaśnił zwięźle Mirt. – Musisz się starać bardziej. Ej, no kurwa, weź mi się tu nie rozklejaj. Imperialni nie płaczą.
Oficer zdawał się jednak nie przejmować niepisanymi zasadami armii imperialnej i ze zwieszoną głową szlochał pojękując rozdzierająco.
- Dobra, to coś łatwiejszego. Dzisiejsze kody bezpieczeństwa.
Imperialny kompletnie się wyłączył. Pojękiwał tylko i płakał. Clawdite, dotychczas stojący obok, stracił cierpliwość. Chwycił nagiego mężczyznę za szyję i ryknął z furią.
- Kurwa mać, kody albo odstrzelę ci jaja!
Na potwierdzenie swych słów skierował blaster między blade uda jeńca.
- Słabo mi jak na was patrzę. Prymitywy – prychnął Yuu Suushi i podszedł do przesłuchiwanego.
- Dzisiejszy kod bezpieczeństwa proszę – powiedział z naciskiem.
- XW1ATB5 – wyjęczał po dłużej chwili mężczyzna.
- Dobrze. Ile transportów dziennie leci na okręt?
- Trzy. Dziś ostatnie loty. Jutro Zwycięzca odlatuje na Bastion.
- Widzicie? – Mirt uśmiechnął się triumfalnie. – Mówiłem, kurwa, że zacznie gadać bez pytania.
- Ilu żołnierzy na pokładzie każdego transportowca? – Umbaranin wszedł w rolę.
- Dwóch pilotów i trzech szturmowców.
- Skąd odlatują transportowce?
- Z lądowiska numer dwa. Więcej lądowisk w bazie nie ma.
- Godziny?
- Dwunasta, trzecia i szósta lokalnego czasu.
- I mówisz, że nie wiesz nic na temat okrętu? – wtrącił Mirt, głaszcząc lufę blastera.
Imperialny energicznie zaczął kręcić głową.
- Nic nam nie mówią. Mamy tylko dostarczyć kryształy. Przysięgam, nic więcej nie wiem.
Mirton zamyślił się, po czym ugodowo skinął głową.
- Wierzę ci. Nie wyglądasz, jakbyś chciał nas jeszcze zrobić w chuja.
Więzień głośno wypuścił powietrze z płuc i była to ostatnia czynność w jego życiu.
- … ale to oznacza, że nie jesteś nam już do niczego potrzebny – dokończył Mirt, wpatrując się w świeżo opalony otwór oczodołowy oficera. – Dobra panowie, wywalamy to ścierwo z okrętu, póki jesteśmy wystarczająco daleko od bazy. Marcelino! Ile jeszcze czasu?
- Piętnaście minut! – nadeszła odpowiedź z kokpitu. – I nazywam się…
- Dobra, trzeba się streszczać – zignorował go Mirt i nagle zatrzymał się w pół kroku. – Nosz kurwa mać! Patrzcie, zesrał się na fotel… Co się podziało z tą armią…
***
Zgodnie z zapewnieniami Marcella, niebawem w oddali zamajaczyły niewielkie budynki imperialnej bazy. Jak podejrzewał pilot, większa część kompleksu znajdowała się pod ziemią. Pewnie skierował prom w stronę lądowiska. Na płycie sąsiedniego trwał właśnie załadunek imperialnego transportowca. Kilkunastu szturmowców uwijało się w pracy, wpychając do wnętrza pojazdu unoszące się przy pomocy emiterów grawitacyjnych zastawione skrzyniami platformy. Nikt nie zwrócił uwagi na prom typu Lambda II, który miękko osiadł na lądowisku nr.1.