- Skanery działają na 50% mocy, mamy silne zakłócenia odczytów. Asteroidy najpewniej blokują sygnał.
- Skanować dalej, jesteśmy Imperialnym okrętem na patrolu.
- Tarcze podniesione sir.
- Aczkolwiek ostrożność nie zaszkodzi Jak wygląda sytuacja w przestrzeni?
- Melduję że...
...że? - spytał komandor Ert Laksarott, unosząc lekko prawą brew. Oczekiwał od łącznościowca pełnego meldunku. Lekki uśmiech zainteresowania malował się na pomarszczonej twarzy komandora. Mówi się, że praca w przestrzeni kosmicznej powoduje wolniejsze starzenie się ciała. Gówno prawda - czas płynął tak samo, rzeźbiąc miękkie ciało grubym dłutem. Nie obszedł się on łaskawie z dowódcą tej jednostki. Lekko odstający brzuszek od nienagannej oliwkowo szarej lini zdobił tors postaci. Czterdziestopięcio letni człowiek prawie średniego wzrostu, otaczał się personelem złożonym wyłącznie z przedstawicieli swojego gatunku. Poprawność polityczna oprócz czystości rasowej zmuszała do pracy z przedstawicielami płci przeciwnej. Parytet w postaci odpowiedniej procentowo ilości kobiet na pokładzie tak wielkiej jednostki, jak gwiezdny niszczyciel, miał swoje plusy. Obsadzenie mniej ważnych stanowisk nic nie kosztowało. Czas płynął szybciej, gdy przy boku miało się kobietę mającą odpowiednie kompetencje, a że przy okazji dysponowała odpowiednimi walorami wizualnymi... wpływało to pozytywnie na zawartość mostka ISD.
- że? - powtórzył po chwili na przedłużającą się analizę kobiety. Rzadko kiedy musiał pytać dwa razy. Wolał mądrze chodzić, niż głupio biegać na skutek pospiesznie wysuniętych wniosków lub błędu niedopatrzenia.
Megalomania doprowadziła go do miejsca, gdzie stał teraz. Jako jedynak zawsze dostawał to, co chciał lub czego zażądał. Nie musiał się nigdy z nikim i niczym dzielić. Modele wielkich zabawek zawsze były w jakiejś tam skali. Jeden do stu, tysiąca lub więcej. Od zawsze dążył do sprawdzenia czy liczby go czasem nie kłamią. Stąd pociąg do nauk ścisłych i obecność w Akademii Marynarki Imperialnej. Jej ukończenie i propaganda zrobiły swoje. Jako młody człowiek i absolwent brał to, co mu oferowano. Liczyła się wizja, którą wpojono mu do łba. Wykazywał się na każdej płaszczyźnie życia zawodowego robiąc najlepszy użytek nawet ze starej i zdezelowanej korwety typu Carrack, a właściwie z jej myśliwców. Tak po kilku latach nadarzyła się okazja awansu i objęcia stanowiska dowódcy na świeżo wyremontowanym ciężkim krążowniku typu Dreadnaught. W imię zasług oraz chęć pozbycia się ambitnego oficera. Dużo dalej od światów jądra, nie miał aż takich możliwości wykorzystania zaplecza technicznego i zasobów ludzkich do swoich celów. Wiedza ekonomiczna i pewna kreatywność w podbijaniu kosztów operacyjnych umożliwiła mu utrzymanie w rozsądnych standardach podległe jednostki. Dodatkowe: szkolenia załogi, manewry, zapasowe części, byle tylko wyłudzić lub utrzymać dopływ kredytów na Zewnętrzne Rubieże. Do tego dochodziło podkręcone zużycie podzespołów, podwyżki, dodatki do pensji personelu za wysługę lat itp., a najważniejsza z tego wszystkiego była inflacja. Szczegół nie brany lub nie chciany być pod uwagę przez imperialnych planistów. Na kilkanaście lat utkwił wokół zadupia zapomnianego przez Potrójne Zero. Gdyby nie fakt wytopienia, zaskoczenia i zniszczenia kilkunastu myśliwców eskorty i kilku frachtowców lekceważących przestarzałą jednostkę w głębokiej przestrzeni kosmicznej, dalej tkwiłby zapomniany przez naczelne dowództwo. Znów genialne wykorzystanie myśliwców i kilku bombowców pozwoliło odnieść sukces. Szykował się kolejny awans, w grę wchodził gwiezdny niszczyciel. Nie spodziewał się Ert , teraz już komandor Ert przydziału na ISD nowej generacji. Do tego dochodziła zawierucha związana z rebeliantami niszczącymi imperium. Jego celem miało być wytropienie rzekomego, większego zgrupowania floty rebeluchów i utylizację śmiecia poprzez jego unicestwienie. Do dyspozycji miał pełne hangary przestarzałych myśliwców typu TIE i trzy najnowocześniejsze eskadry jak to mówili Defenderów? Ert nazwałby je inaczej. ... TIE Atakery...
- ... Wykryto kontakty trzy jednostki, nie jestem pewna ale dwa z nich to chyba Chissowie. Co oni tu robią? Wyglądają na wrogo nastawionych.
- Rozkazy Sir?
- Wypuścić myśliwce, kontynuować lot, gotowość bojowa.
Imperialny Niszczyciel leciał w kierunku rozrzuconej, największej gromady asteroid w tej części patrolowanego sektora. Otwarte hangary wypluwały wyjące myśliwce, by w miarę szybko przeczesać ten niebezpieczny obszar. Czas jest też dobrem ekonomicznym. Nie można o tym zapominać i trwonić go beztrosko, tak samo jak eksploatować ultra kosztowne podzespoły, wyżyłowane na maksa w eskadrach asów tej grupy operacyjnej.
****
Eskadra Chissów czekała na zbliżającego się niczego nieświadomego nieprzyjaciela ukryta wśród licznych w tym obszarze przestrzeni pól asteroidów. Wreszcie zjawił się znajomy klin sunący majestatycznie przez przestrzeń. Imperialny gwiezdny niszczyciel stanowił bazę wypadową dla nowych myśliwców testowanych przez Imperium. To one były celem ataku. Sprawdzenie w walce ich możliwości bojowych, zniszczenie i zebranie szczątków było celem misji bojowej Eskadry.
- Nie spodziewaliśmy się gwiezdnego niszczyciela.
- Najwyraźniej ktoś uznał że myśliwce są zbyt cenne by ładować je do zwykłego lotniskowca.
- Nasza przewaga jest wystarczająca.
Czerwone oczy dowódcy zalśniły groźnie, wróg właśnie wlatywał w precyzyjnie zastawioną pułapkę.
Dowództwo krążownika typu Chaf Envoy, nazwanego na cześć admirała Tartniego, wysłało ostatnie rozkazy na pozostałe jednostki. W skład niewielkiej flotylli wchodziła jeszcze korweta Springhawk "Radość Csilli" oraz krążownik Carrack "Wolny Strzelec" pod dowództwem człowieka porucznika Johna Spartana.
- Sir, czy będziemy w stanie zminimalizować siłę rażenia gwiezdnego niszczyciela Imperium bez wsparcia lotniskowca? - zapytał dowodzący Springhawkiem Komandor Opr'otf'lawleni, który dla ludzi znany był pod aliasem Rotfl.
- Główne dowództwo nie mogło przydzielić nam takiego wsparcia, prowadzimy działania na licznych frontach, ale dziś jesteśmy wystarczająco silni. - odparł chłodno Kapitan Gwyr'oo'knides "RooK" z pokładu Chaf Envoy.
- Kapitanie, porucznik John Spartan i załoga "Wolnego Strzelca" na pozycji. - wtrącił krótko mężczyzna, oczekując na dalsze rozkazy.
- Wypuszczają myśliwce, lecz nie atakują, najwyraźniej nie znają naszych zamiarów.
- Na mój rozkaz...
Łopatologia