Zasady i Floty
Imperium
Stacja obronna Golan II spokojnie wisiała w przestrzeni kosmicznej nad planetą zwaną P. Wysłużone, cumujące burtami do jej obu boków drednoty Rendili niemal stały się nieodłącznymi częściami kompleksu bardziej mieszkalno-remontowego niż stricte wojskowego. Rzesze załogantów i żołnierzy pełniący służbę na wyremontowanych krypach, pamiętających Wojny Klonów, już dawno zapomniały co to prawdziwa wachta i stan podwyższonej gotowości. Rutyna wkradała się miedzy pełnione zajęcia. Patrole przestrzeni ograniczono do minimum, niezbędnego do wyrywkowej kontroli przylatujących transportowców, niezależnych przedsiębiorców i całej masy pospólstwa odwiedzającego to bajeczne miejsce. Można by rzec, że zamiast ciężkiej pracy na pokładzie trafiły się większości mieszkańców tej placówki płatne wakacje. Lub wręcz miejsce w sanatorium.
Piloci zazwyczaj wsiadali za stery TIE Defenderów, choć czasem dla zabicia wszechobecnej nudy, odpalali sędziwe TIE Fightery ze względu na okresowe, choć niezbędne przeloty techniczne wszystkich eskadr. Do użerania się z miejscowymi i obcymi awanturnikami służyła Fregata Marauder, wspierana osłoną myśliwców. Przy tak wielkiej liczbie osób personelu pokładowego całego zgrupowania niewielkiej floty Imperium, służbę na najmniejszej z jednostek liniowych pełniło się rotacyjnie.
Pięknego popołudnia czasu lokalnego, tuż na granicy odczytu czujników dalekiego zasięgu, wykryto sygnatury zupełnie nie pasujące do profilu zaprzyjaźnionych jednostek floty. Większe okręty kuły w oczy operatorów radarów jak kolce wbijające się w dłoń nieuważnego ogrodnika. Niemal natychmiast rozbrzmiały się syreny na Golanie. Załogi miały zaledwie 5 minut, co do sekundy, aby stawić się na swoje stanowisko, niezależśnie od wykonywanych czynności. Chwilę później i dwie sześciuset metrowe jednostki ożyły, wyrwane z letargu niczym zaskoczone bestie.
- Wykryto duże zgrupowanie floty w sektorze 9-8-3. - Włączyć tarcze cząsteczkowe i osłony. - Poderwać myśliwce. - Wycofać fregatę za stację. - Osłona myśliwska obiektu G II. - Przygotować się do odłączenia Drednotów. - Ustawić okręty dziobem do wrogich maszyn. - kolejne instrukcje bezpieczeństwa spływały w dół łańcucha dowodzenia. Zawsze Ci na dole mieli najgorzej. Musieli odwalać całą czarną robotę i narażać życie na jego utratę. W imię czego? - kolejnych ćwiczeń?
- Gdzie jest komandor?
- Nie wiem. Nie stawił się na mostku.
- Interkomu też nie odbiera.
- A komunikator?
- Też nic, już próbowałem...
- To idźcie go do cholery obudzić! Pewnie znowu zachlał pałę i będą z tego same kłopoty!
Rebelia
Komandor Gremin stał na mostku, przyglądając się swojej załodze. A przynajmniej tym kilkorgu z niej, których znał najlepiej. Jego I oficer i prawa ręka, Will Adama, z którym latał niemal przez całe życie. Zaczynali na małym frachtowcu jako przemytnicy, by skończyć jako dowódcy krążownika i całej floty. Jak dziwnie może potoczyć się życie... Obok Willa stała Ki'rotha, chyba najstarszy członek załogi, ale znający ten statek na wylot. Przy skanerze siedział młodzik Hoschi, który dołączył do Rebelii ledwo trzy miesiące temu, ale już wykazał się wielkim talentem i zaangażowaniem. Zaraz obok niego siadał właśnie kalamarianin Japoz, przekazujący właśnie ostatnie rozkazy przed ostatnim skokiem reszcie floty. Zaraz za nimi siedziała trójka, która trzymała w swoich rękach cały bojowy potencjał tego statku: kel dorczyk Trum Vestio, Linpic Grot i Sopio Szket. No może prawie cały potencjał. Za sterami siedziała także główna pilot Chosla Savor. Niezwykle utalentowana kobieta, potrafiąca z tym okrętem wyczyniać cuda. I ostatnia z jego najlepszych ludzi, odpowiadająca za maszynownie zabracka kobieta Plmys. Wszyscy oni to byli jego ludzie. Oni i pozostali z obsługi na mostku i cała załoga tego statku. Nie, nie tego statku. tak naprawdę wszyscy we flocie to była jego rodzina. Rodzina, która po długich przygotowaniach i wielu mniejszych bitwach w końcu ruszała do prawdziwego boju.
Dowództwo zaplanowało atak na Gammorrę. Ta paskudna, opanowana przez huttów planeta miała być nowym domem dla Rebelii. Nie miał wątpliwości, że to właśnie huttowie tam teraz rządzili i to z którymś z nich Jaina przehandlowała kontrolę nad planetą, jednak siły Imperium wciąż na niej pozostawały. Nawet po ostatnim chaosie, jaki zapanował na planecie, daleko jeszcze było od przejęcia nad nią kontroli. Najpierw należało przebić się przez obronę na orbicie i dokonać desantu wojsk inwazyjnych, które miały wesprzeć obecne już w dżunglach oddziały rebeliantów w atakach na miasta.
To zadanie powierzono właśnie im. Pięć statków - jeden krążownik, dwie fregaty i dwie korwety - i ich eskadry myśliwców miały rozpocząć pierwszą od dawna poważną bitwę rebeliantów z Imperium. W przeciwieństwie do tych rasistowskich świń w klinowatych niszczycielach, ich załogi pełne były przedstawicieli innych ras. Dawało im to sporą przewagę doświadczenia i najróżniejszych strategii, stosowanych od stuleci przez każdą z ras. Czyniło z nich też pokrzepiający obraz sił, które reprezentowali. Tak wielu i różnorodnych walczących w jednej wspólnej sprawie.
- Japoz, łącz z resztą floty.
Gremin bardzo swobodnie podchodził do stopni i dyscypliny. Potrafił ją wymusić, ale o wiele bardziej wolał swobodny ton wypowiedzi od sztywnych wojskowych procedur i starał się tworzyć rodzinną wręcz atmosferę wśród swoich podkomendnych. Między innymi dzięki temu wyrobił sobie u nich taką lojalność i opinię, że poszliby za nim w ogień, gdyby ich poprosił. Teraz stanął wyprostowany na mostku, wpatrzony w przestrzeń, by ostatni raz przed skokiem przemówić do wszystkich.
- Żołnierze! Iskra nadziei znów rozpaliła się pełną siłą! Ruszamy do boju odbić pierwszą planetę z rąk Imperium! Operacja nie będzie prosta. Utrzymywana w najgłębszej tajemnicy, nie pozwoliła zrobić odpowiedniego zwiadu. Znamy mniej więcej liczebność wroga, ale jego rozmieszczenie i strategia podczas obrony planety są nam nieznane. Dlatego musicie wznieść się na wyżyny swoich umiejętności! Pokazać ducha walki, jakiego ta Galaktyka od dawna nie widziała! Oni służą, bo muszą. My służymy, bo wierzymy w naszą sprawę. Walczcie, jak jeszcze nigdy nie walczyliście! Walczcie o nowy dom! Niech Moc będzie z Wami!
To krótkie przemówienie było wystarczające. Gremin nie musiał mówić więcej. Wiedział, że i bez tego jego ludzie, jego rodzina, da z siebie wszystko. Nakazał skok na wyznaczone współrzędne.
***
- Komandorze, pięć minut do wyjścia z nadprzestrzeni.
- A więc zaczęło się - szepnął do siebie. - Na stanowiska bojowe! Panie Grot, przekazać dowódcom eskadr, że mają być gotowi do startu. Wylatują tuż po skoku, nie czekają ani chwili. Mają zgrupować się za Liberatorem razem z eskadrami z Blasku i Szczura i czekać przy flocie na myśliwce wroga. Szyk zwarty. Niech osłaniają nas przed nimi, a my wspomożemy ich wszystkim, co mamy. Plmys, od razu po skoku bądź gotowa przekazać dodatkową moc do silników. Japoz, przekaz pozostałym kapitanom, że formujemy szyk zwarty.
Ostatnie pięć minut wlokło się w nieskończoność. W końcu jednak gwiazdy przestały się rozmywać i flota wyszła z nadprzestrzeni tuż przy planecie. Wprost na spotkanie imperialnych sił obronnych.[/quote]
Pole Bitwy
Na ekranach pojawiła się olbrzymia planeta. Wyszli z nadprzestrzeni aktywując tarcze i uruchamiając uzbrojenie, na szczęście przeciwnik był daleko. Na skanerach niemal natychmiast pojawiły się oznaczenia nieprzyjaciela. Da stare Derednoty Rendili i Marauder, dokujące przy stacji Golan Dwa. Okręty gorączkowo odcumowywały szykując się do bitwy.
Raporty na mostku Rebelianckich okrętów informowały o wrogich myśliwcach w przestrzeni, dwie eskadry, były jeszcze za daleko żeby określić ich typ.
Imperium nie miało aż takich problemów. Okręty przeciwnika były szybko identyfikowane: Prowadzący krążownik Majestic, oraz eskorta w postaci DP-20 i Marauderów. Nigdzie nie było widać myśliwców. Obie floty szykowały się do walki.
Łopatologia