Byłem z Pandą i rzeknę tak:
Początek filmu z tymi ucieczkami za pomocą skoków w nadprzestrzeń, przypominało mi zachowanie złośliwego dziecka. Jak przedtem w którejś tam poprzedniej części z ostatnich filmów nie pamiętam już której, na tej tam pustyni huj pamiętam gdzie już, uciekali przed impami i z poziomu atmosfery będąc na prawdę blisko powierzchni zrobili sobie skok. A huj i to nie przez ce-ha. Ludziom się to średnio spodobało. Koncepcja takiego latania, zaburza w ogóle wszelką strategię prowadzenia walk kosmos-ląd, powietrze-kosmos i tak dalej, czy w ogóle większego sensu istnienia baz kosmicznych dryfujących na orbicie i patroli kontrolujących przeloty jednostek, blokad i tak dalej. Skoro równie dobrze można by skoki walić z powierzchni planety na powierzchnię drugiej planety. Nie zrobili tego wtedy? Ufff... No dobra, więc ludzie powiedzieli nie wolno. To co robi złośliwe dziecko?
No właśnie to. Napluje i z saltem pierdolnie taki motyw, że Ci procesor się przegrzeje tak bardzo, że nie stać Cię na żadną złośliwość.
Było to widowiskowe, tak. TYLKO I WYŁĄCZNIE.
No dobra, film się jeszcze nie zaczął dobrze, a już miałem żal, że się wybrałem. Druga scena, którą zapamiętałem i która mnie poraziła: to bezceremonialne zabicie repskiego szpiega, czy może bardziej niepisanego rywala jednego z protagonistów. Trochę mi się to kłóci z koncepcją skrupulatnego działania imperialnych oficerów. Powinni go wsadzić na krzesełko i przesłuchać tą sondą ze strzykawką, czy coś. Może by kogoś wydał, zmiękły by mu jaja czy coś, ale gdzie tam. Po co nam informacje o siatkach szpiegowskich wroga. Przecież w ogóle nie mamy z nimi aktualnie problemów prawda?
Brak tła do tej sceny, albo jej rozwinięcia każe nam dopowiadać sobie pasującą część opowiadania. Być może obaj oficerowie mieli na siebie haki? I w ten sposób po prostu go odstrzelił, bo ten się wystawił? Zostawmy to.
Ważne że pokazał się Palpuś i choćby dlatego, że go zobaczyłem film oceniam dobrze
(każdy ma swoje słabe punkty... cholerny disnej) Niestety cały ten motyw z kretyńską uberflotą był sproszkowanym gównem w oczy, impertynencją, nietaktem, obrazą, zniewagą, obrażeniem, bluźnierstwem, bluzgiem, drwiną i kpiną dla majestatu ukochanego Imperatora. Na prawdę wszystkie okręty zrobili tak samo hujowo? Czy może nie chciało im się rysować w blenderze innych modeli już? Nawet Ci słabsi gracze wszelkich strategii wiedzą, że nie robi się jednostek tylko i wyłącznie jednego typu, bo łatwo to skontrować. A już szczególnie posiadając taki wrażliwy punkt. Strategia pięciolatka, krzyk działa, krzyczmy więcej. Dla przykładu lepiej jest uzupełnić wrażliwe jednostki spamem jakiegoś gówna, którego jakość mierzy się w ilości posiadanych jednostek tego typu, chociażby. Nie tylko z powodów taktycznych, ale i ekonomicznych, BO NA TO TEŻ SKŁADA SIĘ STRATEGIA, z wielu czynników. A szanowny imperator raczej należał do myślących istot. Do tego repsy mam wrażenie, że ich liczebnie pokonali, a niewielki oddział z jakim wystartowali trzymał się na prawdę długo. Z resztą statek który niszczy planety, to wymierzenie policzka dla Gwiazdy Śmierci, ulubionej zabaweczki Palpusia... nie będę wymieniał kolejnych epitetów...
Motyw przejścia Bena na jasną stronę mocy spoko. Próba naprawienia błędów i tak dalej, smakowało. Ten wątek miał nawet ręce i nogi i spokojnie mógł być jedynym głównym wątkiem całego filmu. Mogli się na nim skupić i go już zupełnie wyczerpać. Rozsmakować się w złożoności problemu i tym podobne. Nawet im się to udało! Szkoda jednak, że tło miało tak wiele wad. No, ale kurwa walka musiała być przekurwa-uber-epicka, inaczej nie umieją, bo jak brakuje nadwyżki efektów i wyolbrzymień to ludzie zaczynają myśleć w kinie i coś może pójść nie tak.
A co do wrażenia od razu po wyjściu z kina?
Było dużo wybuchów, walki, tłukli się na miecze. Był Palpuś. Nakurwiał z lightninga. Trochę nawet go poniosło, ale Palpuś może, wybaczam. Ben dał radę zawalczyć o odkupienie, Ray przeżyła. Nawet się to oglądało przyjemnie. Jednakże im dłużej myślę nad tym filmem i co się tam tak na prawdę stało... chwila nie robię tego z jakiegoś powodu.
Za pewnie wkrótcę zapomnę już do reszty o co chodziło i w tej części, tak jak o co chodziło z poprzednimi wydaniami filmów star warsowych disneja. I za pewnie pójdę na kolejny film jaki wydadzą... niczym bita żona - może kiedyś się to zmieni?