Odcinek pierwszy: Dawno Temu w Dzikiej Galaktyce. Odwołania do klasycznych westernowych toposów aż biły po oczach. Miłe zaskoczenie z pojawieniem się zbroi Bobby. Smok Kraty wymiata. Nie umywa się zupełnie do tych wiedźmińskich. No i klasyczny sposób "na Dratewkę", jak to się mówi - stare, ale jare. Mando ogólnie jest westernowy, nie widzę problemu w tym, że odcinek niewiele rusza główną fabułę do przodu. W ogóle serial jest jak taka kampania RPG - mamy główny quest kampanijny i poboczne, które małymi kroczkami nas zbliżają do głównego wątku. Nienachalnie, z wyczuciem, bardzo przyjemnie.
Odcinek drugi: nadal rpgowo, musimy zrobić poboczne zlecenie, żeby pchnąć fabułę. Biedny Mando robi za Ubiera. Mały Joda mocno mnie zaskoczył, jak wepchnął sobie "kawior" do ust. Szczęka mi opadała, chociaż pamiętam, że młody jest mięsożerny. Później takie mocne -1/10 za pieprzone pająki z Rebelsów. Joda wcinający niewyklutego pajęczaka - odłożyłam na chwilę śniadanie na bok. Mocne, starszne, bardzo mi się podobało. No i Dave Filoni w myśliwcu, złoto.
Odcinek trzeci: oglądam z bratem. Robimy sobie wcześniej kolację. Mówię mu "oby była Sabin". On mówi mi: "oby była Sabin". Jak zbierałam się z podłogi po gwałtownym wyrzuceniu młodego do morza, to wpada Bo-katan. Coś pięknego, rzadko w serialach albo filmach takie nagłe twisty mnie zaskakują tak bardzo, jak to. Akcja na imperialnym frachtowcu pierwsza klasa, wszyscy mandalorianie pokazali klasę, naprawdę. A potem bomba z wiadomością, że w serialu spotykamy Ahsokę. Mało żeśmy z bratem nie roznieśli stołu. Wspólne krzyczenie do ekranu komputera - coś pięknego. Chyba od czasu oglądania Rebelsów i wojen klonów (kilka tygodni temu właściwie skończeni) nie miałam takiego zacieszu przy kompie. Pierwszorzędna robota, a komu się nie podoba, nie w siebie rzuci kamieniem, amen.
Na koniec relacja z mojej i brata reakcji: https://youtu.be/BIVF286mKfM Totalnie my. Pozdrawiam cieplutko.
Odcinek drugi: nadal rpgowo, musimy zrobić poboczne zlecenie, żeby pchnąć fabułę. Biedny Mando robi za Ubiera. Mały Joda mocno mnie zaskoczył, jak wepchnął sobie "kawior" do ust. Szczęka mi opadała, chociaż pamiętam, że młody jest mięsożerny. Później takie mocne -1/10 za pieprzone pająki z Rebelsów. Joda wcinający niewyklutego pajęczaka - odłożyłam na chwilę śniadanie na bok. Mocne, starszne, bardzo mi się podobało. No i Dave Filoni w myśliwcu, złoto.
Odcinek trzeci: oglądam z bratem. Robimy sobie wcześniej kolację. Mówię mu "oby była Sabin". On mówi mi: "oby była Sabin". Jak zbierałam się z podłogi po gwałtownym wyrzuceniu młodego do morza, to wpada Bo-katan. Coś pięknego, rzadko w serialach albo filmach takie nagłe twisty mnie zaskakują tak bardzo, jak to. Akcja na imperialnym frachtowcu pierwsza klasa, wszyscy mandalorianie pokazali klasę, naprawdę. A potem bomba z wiadomością, że w serialu spotykamy Ahsokę. Mało żeśmy z bratem nie roznieśli stołu. Wspólne krzyczenie do ekranu komputera - coś pięknego. Chyba od czasu oglądania Rebelsów i wojen klonów (kilka tygodni temu właściwie skończeni) nie miałam takiego zacieszu przy kompie. Pierwszorzędna robota, a komu się nie podoba, nie w siebie rzuci kamieniem, amen.
Na koniec relacja z mojej i brata reakcji: https://youtu.be/BIVF286mKfM Totalnie my. Pozdrawiam cieplutko.