Przyznam się bez bicia, że Wojny Klonów to chyba najmniej pasjonujący mnie okres w uniwersum SW. Niby nie powinien być, gdyż finalnie kończy się wymordowaniem prawie wszystkich Jedi, ale jednak. Zbyt idealny Anakin, cała marketingowa machina The Clone Wars skierowana do młodszych fanów, czy też maksymalne uproszczenie walki dobra ze złem. Nie sięgnąłbym (czytaj, nie kupiłbym) książki dotyczącej tego okresu, chociaż skoro piszę te kilka zdań o Wojnie Klonów Karen Travis, musiałem ją przeczytać. Zgadza się. Po wygraniu owej pozycji na StarForce2010, wraz z cennym, jakby nie było, wpisem Anny Hikiert, nie wypadałoby się nie zapoznać z jej zawartością.
I jakie wrażenia? Ano kiepskie. Niestety. Zaczynając od historii, która nie jest powalająca, jednak trzyma się kupy, wydaje mi się, że można było te niecałe trzysta stron zmieścić spokojnie w opowiadaniu na około siedemdziesiąt. Nie rozpisując się nad treścią nadmienię jedynie, że akcja toczy się w kilku miejscach, a przede wszystkim na Christophsis, w pałacu Jabby oraz w klasztorze na Teth. Separatyści porywają syna Jabby i starają się zdobyć wpływy Huttów na Zewnętrznych Rubieżach oraz kombinują jak tu manewrować faktami, by wina spadła na Republikę i Jedi. Większym spoilerem chyba nie będzie jeśli napisze, iż zacnemu Anakinowi udaje się wywinąć z tej intrygi. Oprócz Wybrańca w książce ważnymi postaciami są Rex, Palpatine, Padme, Jabba, Hrabia Dooku oraz Ashoka Tano, która w tej historii spotyka po raz pierwszy swoje Mistrza, Skywalkera. Relacja między nimi jest praktycznie kalką tego, co łączyło Anakina z Obi-Wanem. Przekomarzanie się, dokuczanie, czy też rywalizacja w kwestii liczenia, ile to się zabiło droidów. Choć to kopia i nic świeżego, jednak wyszło całkiem naturalnie. Gorzej jednak z opisem walk. Jeśli z początku na Christophsis jest całkiem nieźle, to już podczas szturmu na klasztor Teth, a także w jego wnętrzach opisy starć są straszliwie… nie obrazowe. Uważam, że mam jakąś tam wyobraźnię i zawsze staram się zobrazować to, co czytam, to jednak tym razem miałem ogromne trudności z tą czynnością. Musiałem wracać do wcześniejszych zdań, rozczłonkowywać treść na czynniki pierwsze, by móc jakkolwiek wyobrazić sobie sceny walk.
Jeśli zaś chodzi o tłumaczenie, nie mam żadnych zastrzeżeń. Jedynie co trzeba nadmienić to kompletna ignorancja osoby, która po otrzymaniu polskiego tekstu, robi poprawki i puszcza do druku. No jak, do stu diabłów, można sprzedawać coś z takim błędem jak odmiana imienia bohatera?! No ja się pytam! Bohater: Rex, odmiana: Reksa, Reksowi. Epitety na określenie tegoż pozostawiam wam. Na zakończenie dodam, że ciekawostką jest fakt przeniesienia tej historii na szklany ekran, a dokładniej stworzenie prawie półtora godzinnego minutowego filmu animowanego, w stylu serialu The Clone Wars. Dobre uzupełnienie lektury, która docelowo okazuje się bardzo słaba.
Jeśli naprawdę nie masz co czytać, albo ktoś niepoinformowany sprezentował ci tą pozycję, sięgnij, przeczytaj i pożałuj.
I jakie wrażenia? Ano kiepskie. Niestety. Zaczynając od historii, która nie jest powalająca, jednak trzyma się kupy, wydaje mi się, że można było te niecałe trzysta stron zmieścić spokojnie w opowiadaniu na około siedemdziesiąt. Nie rozpisując się nad treścią nadmienię jedynie, że akcja toczy się w kilku miejscach, a przede wszystkim na Christophsis, w pałacu Jabby oraz w klasztorze na Teth. Separatyści porywają syna Jabby i starają się zdobyć wpływy Huttów na Zewnętrznych Rubieżach oraz kombinują jak tu manewrować faktami, by wina spadła na Republikę i Jedi. Większym spoilerem chyba nie będzie jeśli napisze, iż zacnemu Anakinowi udaje się wywinąć z tej intrygi. Oprócz Wybrańca w książce ważnymi postaciami są Rex, Palpatine, Padme, Jabba, Hrabia Dooku oraz Ashoka Tano, która w tej historii spotyka po raz pierwszy swoje Mistrza, Skywalkera. Relacja między nimi jest praktycznie kalką tego, co łączyło Anakina z Obi-Wanem. Przekomarzanie się, dokuczanie, czy też rywalizacja w kwestii liczenia, ile to się zabiło droidów. Choć to kopia i nic świeżego, jednak wyszło całkiem naturalnie. Gorzej jednak z opisem walk. Jeśli z początku na Christophsis jest całkiem nieźle, to już podczas szturmu na klasztor Teth, a także w jego wnętrzach opisy starć są straszliwie… nie obrazowe. Uważam, że mam jakąś tam wyobraźnię i zawsze staram się zobrazować to, co czytam, to jednak tym razem miałem ogromne trudności z tą czynnością. Musiałem wracać do wcześniejszych zdań, rozczłonkowywać treść na czynniki pierwsze, by móc jakkolwiek wyobrazić sobie sceny walk.
Jeśli zaś chodzi o tłumaczenie, nie mam żadnych zastrzeżeń. Jedynie co trzeba nadmienić to kompletna ignorancja osoby, która po otrzymaniu polskiego tekstu, robi poprawki i puszcza do druku. No jak, do stu diabłów, można sprzedawać coś z takim błędem jak odmiana imienia bohatera?! No ja się pytam! Bohater: Rex, odmiana: Reksa, Reksowi. Epitety na określenie tegoż pozostawiam wam. Na zakończenie dodam, że ciekawostką jest fakt przeniesienia tej historii na szklany ekran, a dokładniej stworzenie prawie półtora godzinnego minutowego filmu animowanego, w stylu serialu The Clone Wars. Dobre uzupełnienie lektury, która docelowo okazuje się bardzo słaba.
Jeśli naprawdę nie masz co czytać, albo ktoś niepoinformowany sprezentował ci tą pozycję, sięgnij, przeczytaj i pożałuj.