A ja to lubię jednostrzałowce i to zaznaczyłem w sondzie. Zwłaszcza, jeśli na warsztat brano wszelkiej maści scum and scoundrels albo okres Imperial Civil War.
Gwiezdnowojenne książki są jakie są, raz się trafia coś dobrego, generalnie nie ma się czym zachwycać, więc jak już po nie sięgam, to na raz. Ogółem przeczytałem tego coś koło... bo ja wiem, z czterdzieści sztuk. Ani to dużo, ani mało jak na tak rozbudowane uniwersum. Od dłuższego czasu bardziej ciągnie mnie do poznawania wątków przez internet, niż czytanie tych różnej jakości wypocin. Star Wars to dobre podłoże po komiks, film, grę rpg, ale stricte literatura sobie z tym światem nie radzi.
Seria "dziedzictwo" o Jacenie to bez przesady jedne z najgorszych książek, jakie czytałem w całym życiu. A skończyłem je tylko dlatego, że miałem parcie na poznanie fabuły. Nota bene: książki są tak chaotyczne, że lepiej ich treść poznać na wookiepedi. No, jak na ironię coś ciekawego do EU wnoszą.
Nową erę Jedi da się czytać. Większość serii jest bez rewelacji, kilka tomów ukazuje zwłaszcza ciekawie życie polityczne Nowej Republiki. Lubię rodzeństwo Solo, więc jego losy śledziłem z pewnym zainteresowaniem. Za to bohaterowie znani ze starej trylogii kompletnie stracili swój urok, całość nabrała konsystencji rozgotowanej telenoweli.
Polecam wszystkie zbiory typu
"Opowieści" (łowców nagród, z pałacu Jabby, z kantyny Mos Eisley etc), bo choć dziś już stoją w opozycji do kanonu, były dobrze pisane i to przyjemna literatura w ogóle, a nie tylko gwiezdnowojenna.
Nie podobała mi się żadna książka osadzona w realiach filmowych. Pierwsza, druga i trzecia część jako książki to po prostu masakra, cztery, pięć, sześć... nadal szkoda czasu, choć już można znieść. Ciężko jest adaptować na słowo pisane coś, co oparło się przede wszystkim na efektach specjalnych.
Thrawn... średni
Może kwestia tego, że zacząłem od komiksu, który był po prostu słaby. Fabuła interesująca, główny antagonista kultowy, książki się przeczytało tak, jak się zjada kanapkę na drugie śniadanie.
Sentyment mam do serii
"Uczeń Jedi", ale to jasno określone, że odbiorcami książek mają być dzieciaki. Mimo wszystko to da się czytać.
Niektóre
Wojny Klonów ujdą. Medstar jeden i drugi, Gambity, Żadnych jeńców, labirynt zła, no to da się czytać. Kompletnie chce się płakać za to po "Próbie Jedi".
Fajnymi przygodówkami są serie
Hana i Lando, choć to mało gwiezdnowojenne lektury. Starożytni czarodzieje rządzą
Co tam jeszcze... chyba nie dorwałem nic dawno z okresu Starej Republiki, mógłby coś polecić? Polowałem na "Revana", ale obawiam się że mi zbrzydnie ten bohater po lekturze książki mu poświęconej. A, wiem co jeszcze miałem... nie dałem rady na poważnie przeczytać niczego o Sithach (może mierzyłem w kiepskie tytuły).
Seria Bane'a wyrobiła mi bardzo negatywną opinię o pozycjach zabierających się za perspektywę dark side. Ogólnie jak z force'userami, to wolę komiks