Dobra, potrzebując czegoś na sesyjne wieczory bez mózgu wróciłem do The Old Republic. Dobiłem do 20 poziomu, skończyłem Prolog przemytnika, doleciałem na Taris. Nie wiem jak Chudy to robi, że podobno nie ma na co kasy wydawać - albo ja jestem upośledzony albo f2p dostają 1/10 kredytów, jakie zgarniają ci z abonamentem, bo ledwo do 40 kafli gotówki dobiłem.
Mniejsza ilość xp mi nie przeszkadza, jest sporo miejsc, gdzie można nieźle pofarmić. Skoro - na razie przynajmniej - heroiki robię w pojedynkę to nie może być tak źle. Bardziej irytują inne ograniczenia - brak możliwości stworzenia twi'lekańskiej łowczyni nagród Daylany na przykład
Questy po wylocie z pierwszej planety (u mnie Ord Mantell) dają radę, bo ludzi na innych światach jest mniej i już nie KSują wrednie w każdym możliwym miejscu. Fabularnie nic nadzwyczajnego, kolejne zadania typu "przynieś, zabij, uwolnij, dużo biegaj", do jakich cRPG już nas przyzwyczaiło. Najbardziej podobała mi się misja na pokładzie jakiegoś tam statku atakowanego przez Imperium, którą robiło się w czwórkę i wspólnie prowadziło dialogi. Klimat, choć fajniej byłoby RPować ze znajomymi.
Strasznie boli mnie ograniczenie misji kosmicznych do trzech tygodniowo, bo te sprawiły mi najwięcej frajdy. Za achievementy dostałem jakieś 100 Cartel Coins, może sobie wykupię tygodniowe zdjęcie ograniczenia, żeby się nalatać do woli.
Po dłuższej grze stwierdzam, że gra jednak nie jest całkiem do dupy, ale na dłuższą metę pewnie będzie nudna. Gdyby mój komp uciągnął ją na czymś więcej niż "Low" to można byłoby chociaż podziwiać widoki - a niestety nędzne tekstury, jakie mi wyświetla nie zachwycają.
Jakby ktoś miał ochotę trochę pobiegać ze szmuglerem-blasterowcem to można spróbować. Choć pewnie w ciągu tygodnia zapomnę o tej grze